Dwie wystawy w Krakowie

Do twórczości Zofii Stryjeńskiej mamy stosunek ambiwalentny – spowszedniały nam jej ludowe motywy znane z twórczości użytkowej. Ale z ciekawością poszłam na – jak się okazuje – pierwszą po wojnie jej wystawę monograficzną w krakowskim Muzeum Narodowym, żeby sprawdzić, czy podobnie będę odbierać jej twórczość w masie, a w tym różne rzeczy nieznane. Przecież swego czasu, w latach międzywojennych, odnosiła ogromne sukcesy, zwłaszcza kiedy w 1925 r. zaprojektowała polski pawilon na Międzynarodowej Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu, za co nie tylko ją nagrodzono, ale przyznano jej Legię Honorową. Było to w kilkanaście lat po tym, gdy przebrana za chłopca próbowała podjąć studia plastyczne w Monachium (kobiet wówczas tam nie przyjmowano), a w dwa lata przed tym, jak jej mąż kazał wywieźć ją przemocą do zakłady psychiatrycznego… Tutaj dość wstrząsający jej życiorys.

A malarstwo? Dziwna mieszanka motywów ludowych z kolorami fowistycznymi (i witkacowskimi) i z kreską art deco. Nierzadkie popadanie w kicz, nierówność poszczególnych jej dzieł, powtarzanie się motywów i tematyki, ale niewątpliwie wielki talent. Trochę jej obrazów tutaj i tutaj, a tu trochę zdjęć z samej wystawy – największą niespodzianką dla mnie było, że te charakterystyczne drewniane smoki wawelskie w formie wijących się węży złożonych z segmentów, sprzedawane w Sukiennicach, to jej projekt!

Potem udałam się do na Rynek Międzynarodowego Centrum Kultury obejrzeć wystawę grafik Alfreda Kubina, ekspresjonistycznego grafika, malarza i pisarza-wizjonera, którego powieść Po tamtej stronie jest jedną ze straszliwszych opowieści o Mieście (nawiązując do jednego z moich letnich wpisów). Wystawa jest świetnie zrobiona, plastycznie pokazuje drogę życiową Kubina, który od ciężkiego dzieciństwa i bycia marnym uczniem (najgorsze stopnie miewał z rysunku!) doszedł do uznania i sławy, a depresyjne nastroje i koszmarne wizje potrafił przetworzyć w twórczość. Tutaj jeszcze trochę jego grafik. Wystawa potrwa do 27 stycznia, warto na nią wpaść.

Muzyczne tematy na razie sobie daruję, rano w pociąg i do Warszawy.