W pewnym starym mlynie

Obrazek z okolicy

Dwa i pol roku minelo i znow tu jestem. Dominik mnie wlasnie zapytal, jak odbieram to miejsce dzis. Odpowiedzialam mu mysla, jaka pojawila mi sie na wczorajszym spacerze: ze czuje sie tak, jakbym odnajdywala dawny sen w momencie, kiedy juz wszystko sie zmienilo. Tak, duzo stalo sie przez te pare lat (m.in. zalozylam ten blog, co tez stalo sie istotna sprawa w moim zyciu) i troche patrze juz od innej strony. A jednoczesnie czuje sie tu znow jak w domu, odnajduje w pelni urok tego miejsca, ktoremu chyba kazdy musialby sie poddac.

Am Muehlengraben w calej okazalosci

Am Muehlengraben w calej okazalosci

Zycie tego domu toczy sie swoim rytmem; sila rzeczy podporzadkowane jest zajeciom Martina, ktory przyjmuje pacjentow, prowadzi seminaria i zajecia grupowe. Poza gabinetem Martina i sala do zbiorowych zajec (higiena zaostrzona, wejscie do srodka tylko w skarpetkach) w trzech porach dnia zycie toczy sie w kuchni i jadalni. Zwykle sniadanie kazdy jada w swoim czasie, ale przedwczoraj, na pytanie, czy jesli nie jest sie zwiazanym, jak Dominik, terminem sesji z Martinem, to mozna wstac pozniej? – Martin przypomnial znane przyslowie: the early bird catches the worm, czyli ranny ptaszek lowi robaczka. Po chwili dodal: A wiec dla robaka lepiej byloby pospac dluzej. Ale jeszcze po chwili: Wiec zastanow sie, kim chcesz byc: robakiem czy orlem? Wszyscy w smiech. Ale i w zastanowienie. Taki wlasnie jest Martin. Lubi rzucic czasem takim zartobliwym, nieraz nawet demagogicznym, paradoksem, lubi pobudzac do myslenia. Bo w zasadzie jego rola jest rola pobudzania do myslenia.

To nie jest tak, jak napisal wczoraj Stanislaw, ze tu sie dzieja jakies cudowne uzdrowienia, bo Martin ma taka wlasciwosc. Nie. Tu po prostu czlowiek jest zachecany do odkrywania wlasnych mozliwosci. Nic wiecej ponad to, do czego jest zdolny. Tylko do czego jest zdolny, to sam w 90 proc. o tym nie wie. Martin nie jest uzdrowicielem, nie chce nawet nazywac sie terapeuta, bo terapeuta ko ktos, kto dominuje nad pacjentem. Po prostu wchodzi w dialog, ale dialog rozwijajacy – ktorego umiejetnosc nawiazania jest oczywiscie efektem glebokiej wiedzy, ogromnej intuicji, bystrosci postrzegania, poczucia humoru i ciepla dla ludzi. Dzieki temu kazdego dnia czlowiek sie tu czegos uczy: obserwowac siebie, swoj zwiazek z natura, celowosc swoich dzialan i ruchow.

A ja sie tu pewnie przy okazji poducze niemieckiego. Kiedy Martin zobaczyl, ze stosunkowo duzo rozumiem, postanowil do mnie mowic po niemiecku (wczesniej uzywalismy angielskiego). Ja mowie mu, ze przeciez nie znam tego jezyka, nigdy sie go nie uczylam, nawet podstaw, a jesli cos rozumiem, to z pewnego osluchania (no i troche z podobienstw z jidysz, ktorego znajomosc tez mam bierna, bo nikt ze mna nigdy w tym jezyku nie mowil, ale slyszalam go w domu). Martin na to: – A jak sie nauczylas polskiego? Jezeli czegos nie zrozumiesz, to bedziesz sie domyslac z kontekstu. – I ma racje. Tak wiec okazalo sie, ze wyladowalam m.in. na intensywnym kursie jezykowym… Zobaczymy, jakie beda efekty! Po tygodniu wiele sie nie spodziewam, ale to zawsze cos.

Tak tu wlasnie jest. Masz wolny wybor: chcesz sie czegos nauczyc, byc bardziej otwartym na swiat i na siebie, albo nie. Twoja sprawa. Poruszajac sie w tutejszym swiecie masz do pewnego stopnia swobode, ale pewnym naturalnym mechanizmom regulujacym trzeba sie poddac. Jest zwyczaj, ze po posilkach, ktore zmieniaja sie czasem w fascynujace posiady, zwlaszcza kiedy przy stole jest Martin, pomagamy zanosic naczynia do kuchni, wstawiamy je do zmywarki, segregujemy odpadki (poza tradycyjnym podzialem osobno jeszcze roslinne, ktore przydadza sie kurom, i miesne dla pieskow), wyjmujemy naczynia ze zmywarki, przeprowadzamy kontrole jakosci, czy sie dobrze wymyly, jesli nie, to wstawiamy drugi raz, a umyte wstawiamy do niezliczonej ilosci szuflad i szafek, wedle ksztaltu i funkcji (jeszcze sie do konca nie nauczylam, co gdzie idzie, Dominik wszystko wie, bo tu byl wiele razy). Ta kontrola higieny stala sie zwyczajem, odkad tu byl rodzinny dom dziecka, ale i teraz, kiedy duza ilosc ludzi przechodzi przez ten dom, porzadek jest niezbedny.

No i zyje sie tu blisko natury, w szacunku dla natury. Leben und leben lassen.

 

Napis z tutejszego lasu, kolo ostoi lisow