B jak Beethoven i Blechacz
Koncert beethovenowski na tydzień przed Festiwalem Beethovenowskim – tak jakoś wyszło. Właściwie czemu nie, zwłaszcza że pierwszą część wypełniły dzieła bardzo rzadko grywane, a w drugiej wystąpił Rafał Blechacz, zawsze tu oczekiwany i przyjmowany ciepło. Dziś zresztą też.
Na początek jednak – Opferlied op. 121b, czyli Beethoven późny (pięć lat przed śmiercią): modlitwa młodzieńca, który składa ofiarę Zeusowi („…udziel mi, gdym młodzieńcem, i gdym starcem, w ojcowskiej swej dobroci, o Zeusie, i dobra łask, i piękna” – Friedrich von Matthisson). Prosty, chorałowy, trochę bliski w stylistyce niektórym fragmentom z Missa solemnis. Szukałam jakiegoś nagrania i bardzo o nie ciężko, znalazłam tylko takie bardzo amatorskie, z fortepianem zamiast orkiestry (o kameralnym składzie) i dość kiepskawą solistką, ale jakiś tam obrazek to daje, co to jest. Wyobrażam sobie to wykonane nie kanciasto, jak słyszymy tutaj i jak w pewnym sensie było w filharmonii, i nie z Urszulą Kryger, którą uwielbiam, ale w zupełnie innych gatunkach – tu przydałby się głos lżejszy, z minimalną wibracją, bliższy właśnie głosowi młodzieńca.
Potem była rzecz ciężka do zniesienia, długa i napuszona, co zresztą można wybaczyć dwudziestolatkowi – Kantata na śmierć cesarza Józefa II (tutaj można posłuchać okruszków – zaskoczyło mnie wśród wykonawców tej płyty polskie nazwisko Maciej Rakowski; nie wykluczam, że to dawny kolega z mojego liceum). Można byłoby to zaśpiewać jako kantatę na śmierć Stalina („Umarł! Szloch rozbrzmiewa pośród nocy i echem odbija się od skał! Także wy, morskie fale, wykrzyczcie to z głębiny: Wielki Józef nie żyje! Józef, ojciec czynów nieśmiertelnych, nie żyje, ach, nie żyje!”). Nie było przy tym to dzieło najlepiej wykonane (fałszująca sopranistka), więc tylko patrzyło się końca.
No i główny dla większości obecnych punkt programu: IV Koncert fortepianowy z Rafałem Blechaczem. Czyli wreszcie jakiś inny utwór w jego wykonaniu. No i cóż – jak zawsze, to bardzo staranne granie, świetna technika palcowa, sam dźwięk perełkowaty. W pewnym sensie to ujmujące, ten – jak już wielokrotnie mówiłam – szacunek dla tekstu napisanego przez kompozytora. Ale… czegoś brak. Poezji, śpiewności, tak potrzebnej w tym „skowronkowym” koncercie? Kolorów! Wszystko jakby na jednej płaszczyźnie. Choć w finale było i trochę zabawy, kociego skradania się, ale bardzo dyskretnego. Potem trzy bisy i znów ta wąskość repertuaru: Preludium e-moll Chopina, Scherzo z Sonaty op. 2 nr 2 Beethovena (tej samej, co na płycie) i ukochany bis Horowitza – Etincelles Moszkowskiego. No, ogólnie miłe to było, wychodziło się z koncertu z przyjemnymi odczuciami, jednak bez wielkiego wzruszenia. Ale wielkie wzruszenia często się nie zdarzają. Może i dobrze, bo nie zauważylibyśmy różnicy?
Komentarze
W najblizszy piatek w Paryzu. Recital dziel znanych z Szymanowskiego wariacjami. Obaczymy. Tromby…………… Ziewy straszliwe. Wlos(!) dziki, suknia wymieta. Wzrok metny.
A tu o wieku meskim.
http://www.rp.pl/artykul/9145,279062_Rafal_Blechacz__osiagnal_wiek_meski.html
A do rannej kawki troszki pianki:
Całą istotę „problemu” najlepiej zobrazowały właśnie bisy Blechacza. Gdzieś powoli zaniknęła zadziorność wykonania Scherza z płyty – tu nie było już żadnego prężenia muskułów (żeby przytoczyć frazę z recenzji tej płyty), a iskierki. Cóż – dla Horovitza ukochany, dla Blechacza (może) ulubiony. Ale między tymi dwoma uczuciami jest przepaść – i taka jednak była też między tymi interpretacjami. Pisze Marczyński o dojrzałym (dojrzewającym) Blechaczu – pianiście. Technikę ma bez zarzutu (zeznania uzgodnione z p. Redaktor), to w takim razie może jednak wrócić w młodzieńczość i jej świeżość. Słyszałem retransmisję sierpniowego występu R.Bl. z koncertem Saint-Seansa w Amsterdamie – to był dokładnie ten sam „przypadek” co wczoraj: świetnie, swobodnie zagrane, ale za tą swobodą nie szła równie swobodna (by nie powiedzieć wprost twórcza) myśl wyrazowa. Trochę to może niepokoić – gdy pomyśleć o przyszłości. Ale przed konkursem też pisano o Bl. dziwne rzeczy. Natomiast widać było, że w dziedzinie „aktorstwa” przyklawiaturowego Blechacz odrobił ćwiczenia z Zimermana.
Wiec wlasnie. RB slyszalam na zywo raz. W koncercie Mozarta w studiu Lutoslawskiego. I mialam podobne odczucia. Wlasciwie niby bez zarzutu, a blado i jakos tak… Inna sprawa, ze Maksymiuk mu nie pomogl, nie zainspirowal. Tak sobie zagrali. Jak w sredniej szkole.
Co nie przeszkadza, ze na Konkursie bardzo mi sie podobal, a juz mazurki (zwlaszcza C-dur) weszly do mojego kanonu interpretacji wyjatkowych.
Wlasciwie jestem bardzo ciekawa tego paryskiego recitalu.
Nie widze w Blechaczu lwa klawiatury (co nie przeszkadza, lwow pod dostatkiem). Ale – przynajmniej na razie – nie widze w nim tez zapowiedzi glebi Brendla.
No to czekamy na z życzliwością (dla R.Bl. – bo życzymy jak najlepiej) na wrażenia pokoncertowe.
Pan Piotr Kamiński zamieścił dzisiaj recenzję:
http://www.rfi.fr/actupl/articles/111/article_7253.asp
na marginesie której przypomniało mi się, jak to miałem zamiar w grudniu zobaczyć „Borysa Godunowa” z Rene Pape w w Dreźnie. I jak wycofałem się z tego zmaiaru po obejrzeniu trailera i zdjęć. Nie wiem dlaczego, którą jak którą operę, ale tę akurat chcę widzieć zrobioną „po bożemu”. Ja chcę na scenie cara a nie faceta w spodniach i skrzyżowaniu szlofroka z płaszczem koronacyjnym. Ja chcę widzieć scenograficzny ekwiwalent Kremla, a nie projekcje i tłum dresiarzy skrzyżowanych ze współczesną modą a la russe. Nie dotykam nawet sprawy obsadowej – bo do roli Borysa trzeba mieć basa – jakiego, to wszyscy pewnie wiedzą. No i wymiksowałem się.
„Trzeba mieć basa” – to mi jakoś nieprzyzwoicie zabrzmiało 😆
Pan Piotr Kamiński ma sto procent racji, kiedy pisze, że „wszystkie te przedstawienia są do siebie podobne”. Tak, to największy grzech „tych” przedstawień: wszystko takie same, trudno odróżnić. Nudziarstwo. Już tu zresztą to przerabialiśmy:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=76
Bry!
No i czas sie pakowac 🙁
Zal pozegnac sloneczko i podobno zimny Witbank (19C bylo rano!). Z doskoku was wszystkich pozdrawiam i zapodam zdjeciowo-muzycznie juz z domu.
Piękne te zdjęcia z Tuluzy (taka z nich bije harmonia), a jaka muzyka! Takim przedstawieniem to tylko sycić zmysły i karmić duszę. Pan Piotr podał nam kiedyś link z migawkami z Tuluzy, teraz pojawił się i dluższy filmik: http://www.youtube.com/watch?v=TSQLk_oVF4E&feature=related
Pani Redaktor,
😳
Dzisiaj pierwszy dzień wiosny!
Zimno tutaj jak cholera
Sapnął rano lis przechera
I miast śmignąć do kurnika
Zeżarł whiskas stary pryka.
Pędzę lunatykować do Krakowa – chociaż w taką noc to trza mi się ogacić.
Kto w tym roku w wiosnę wierzy?
Tylko nasz 60jerzy 😀
A coś się dzieje ciekawego w Krakowie?
Ach, zapomniałam, że na Śląsku nie załatwili sobie transmisji z Met 👿
Wiosna wiosna, że chłodno, nic to, grunt, że żurawie i kosy gruchają 😀
Żurawie gruchają? 😯
To się podobno klangor nazywa…
A kosy? 😯 😯 😯
Chyba świergolą… 🙂
Wczoraj, jadąc do Warszawy, zobaczyłem na polu śliczny sielankowy obrazek. Dwa psy rasy nieokreślonej, jeden rozmiaru XXL – taki kuzyn daleki doga, drugi – którego mamusia systemu owczarek miała romansik z absztfikantem systemu colie – oraz między nimi mała ślicznocha czarna, ewidentny przywódca stada opisanego, krótko mówiąc: kot zwykły polny (acz w tej sytuacji zupełnie niezwykły) – przechadzały się zagonem wietrząc swe futra. Coś pięknego – nawet w naturze powoli wraca ład – wbrew tym durackim reklamom z billboardów sprzed roku, głoszących, że „psy górą”. Chociaż z tym łądem chyba jednak nie do końca prawda – parę dni temu, gdy jeszcze była wiosna, idąc moją wsią na spacer, zobaczyłem jak taki jeden sfutrzony darmozjad leżał na ławeczce i gapił się obojętnie na kicającą przed nim srokę. Jedno miało drugie gdzieś. Wynika z tego, że kot wegetarianin, a sroka idiotka.
Drodzy Państwo: dla porządku dorzucę, że zdjęcia niestety nie wszystko oddają, bo (pewnie „cyfrowo”) ściągnęły wszystko w jeden ton kolorystyczny, ogólno-brązowy. W istocie jest to znacznie bogatsze i bardziej zróżnicowane i wysmakowane.
No i zjawiskowe – nie tylko plastycznie, czego też na obrazkach nie widać.
PK
Zazdrościmy! (W każdym razie ja.)
A co do zdjęć, szkoda, że nie możemy zobaczyć tych scenek zwierzątkowych 🙂
„sfutrzony darmozjad” – o, ja protestuję! To był najpewniej jakiś bardzo mądry kot filozof. Poza tym, sroki są żylaste 🙂
Popieram Hoko! Sroka zaiste nie jest posiłkiem godnym filozofa. 🙄
Poza tym w opisanej sytuacji psy były górą przynajmniej wzrostem!
A jak Jerzy miałby się zamiar sprzeczać, to mogę go pognębić straszliwą bronią – napiszę, ile stopni pokazuje dziś u mnie termometr 😀
Cśśś, Bobiku… u mnie dziś też chłodno… 🙁
Służę futerkiem. Ja się dziś mogę obejść bez. 😆
Kurcze! W Muranowie nie ma dzisiaj transmisji z MET.
Muszę poszukać. gdzie jest.
No niestety tylko przez radio:
http://www.polskieradio.pl/dwojka/audycje/artykul90297.html
Cisną mi się brzydkie wyrazy i to po wiele razy.
To po co te trąby o transmisjach?
Dzięki za info o transmisji w Dwójce. Dobre i to.
Witam sobotnio…
Specjalnie nic a nic nie napisałam po Beethovenowskim nudziarstwie czwartkowym bo nie chciałam psuć miłym blogowiczom piątkowego koncertu.
A poza tym najgorzej kiedy muzyk ocenia 😉
Niektóre utwory zostały słusznie zapomniane i dobrze im tak.
Umierałam ziewając zdepresjonowanego młodego Beethovena …..od jego „tot’ow” prawie byłam gotowa zakupic Prozac w najbliższej aptece.
Wykonanie było też niedobre. A może i śpiewacy i chór i orkiestra postanowili grać „na martwo” żeby już im nie kazano więcej w życiu takich „gniotów”.
Blechacz….jest uroczy jak zwykle….ale zdecydowanie jeszcze powinien poczekać z wykonywaniem koncertów Beethovena …..i dojrzeć nie tylko muzycznie aby miał o czym opowiadać.
Te beethovenowskie koncerty są „zagrane na śmierć ” przez uczniów i studentów i rozumiem że mnóstwo z nich przyszło aby posłuchać jak gra je RB….za mną siedział duży oddział pianistek z Kraju Kwitnącej Wiśni….wszystkie wzdychały zachwycone.
Ja wolę poczekać ąż Blachacz jeszcze „zakocha się, odkocha….obdzieci itp itd” no …słowem dorośnie zanim wybiorę się posłuchać jak beethovenuje.
Jerzemu60 serdecznie dziękuje.
Pozdrawiam też kota.
Żurawie może i gruchają 😀
http://lesnictwo.republika.pl/ptaki/zuraw.htm
Aha …żeby nie było smutno
Po koncercie pojechałam do przyjaciół na miłą kolację ….a że byłam w lekkiej depresji to nakrzyczałam że jeszcze się nie pożenili a życie mija.
Pan oświadczył się Pani po moim wyjściu….no i będę tańczyć na weselu!
Więc nie taki stracony był ten wieczór czwartkowy!
😉
Małgorzato, no doprawdy to zdanie „Niektóre utwory zostały słusznie zapomniane i dobrze im tak” miałam napisać i zapomniałam 😆
Co do Blechacza, ja też to powtarzam: dobrze byłoby, żeby ten chłopak pożył trochę normalnym dorosłym życiem. Bo się zasuszy na starego malutkiego, i artystycznie mu to bynajmniej nie pomoże. A grono wiernych japońskich fanek spotkałam już w Pradze. Jest tam (w Japonii) autentyczny fanclub, rzeczywiście w większości w damskim składzie, który jeździ za nim.
Wracając do kantaty: jechałam wczoraj metrem z koncertu z dwoma muzykami z orkiestry FN i oni strasznie narzekali, że cienkie granie, że marnie im się to wykonywało. Nie dziwię się. Ja swoją drogą słyszałam już kiedyś to dzieło na cudownym festiwalu La Folle Journée w Nantes – akurat bohaterem był Beethoven, więc miałam okazję posłuchać także mniej znanych utworów, na które chadzałam w celach poznawczych. Przy wymienionej kantacie śmiałam się w kułak, podobnie jak przy równie koszmarnej Ciszy morskiej i szczęśliwej podróży oraz rekordzie – Mszy C-dur. Zwycięstwo Wellingtona też niczego sobie. No i Fantazja, ta z chórem i fortepianem, co jest wprawką do IX Symfonii.
A jak koteczek? Już pewnie urósł 😀
No tak.
Co za wcześnie to niezdrowo!
Toma rośnie wspaniale. Nawet przed chwilą zrobiłam jej zdjęcie bo ostatnio mnie nie było no i ciąg dokumantacyjny został przerwany…ale szelma śpi i nie chciała pozować z otwartymi ślepkami.
Proszę bardzo:
http://picasaweb.google.com/mzharp/TomaAndNutka#5315661419287985714
No, to już niezła kocurzyca wyrosła 🙂
Popatrzyłam i w tył, Nutka też niczego sobie – to właściwie nie Nutka, tylko Cała Nuta! Nawet się zgadza kolor 😆
O przepraszam to sie tak robi
http://picasaweb.google.com/lh/photo/n41L6-QLxUFXiHblr469_Q?feat=directlink
I dziekujemy za pamięć
Cała NUTA na śniegu…;-)
A małe się bało….i ze śniegu zwiewało
No tak ..a propos tego dorastania.
Za chwilę będzie grała Anne-Sophie…..jak ona teraz gra wspaniale.
Młoda i piękna kobieta….po wielu przejściach…i tak wszyscy wiedzą o co chodzi.
Nie życzę nikomu absolutnie jej tragicznych doświadczeń.
Ale różnica w jej grze z okresu beztroski i obecnie ….jest aż dojmująca.
Chodzi mi właściwie o „nieekspoloatowanie” młodych.
I pozwalanie im dorosnąć…..i o przykładanie właściwej miary do wieku w którym się znajdują.
Miał racje kiedyś K.Z. że zwiał po prostu wszystkim żeby móc się spokojnie rozwinąć.
Mam nadzieję że RB też zwieje!
Sądząc z nasłuchu, to bardzo udane wystawienie było „Lunatyczki”.
Szkoda, że nie dało się zobaczyć.
To w Rzeszowie można obejrzeć, a w stolycy nie.
Nie żebym Rzeszów uważała za gorszy. 😀
Kochani,
czy Lunatyczka była udana? Cudna, cudowna. Zarówno robota reżyserska M.Zimmerman, jak i strona muzyczna. Floreza jaki jest – każdy w radio słyszał. Jedyny zarzut jaki mógłbym stawiać, to zapominanie o pianach, mezzo voce – a nie wchodzenie od razu na „pełny regulator”. Gdybyż tylko bardziej wycyzelował, zniuansował swoje partie – byłby fantastyczny. Ale to co robi na scenie Dessay – jest po prostu fenomenalne. I ciągle powtarzam – ją trzeba widzieć, sugestywność przekazu aktorskiego jest wręcz nieprawdopodobna. Chyba nikt w tej chwili nie potrafi na scenie doprowadzić do łez – zarówno ze śmiechu jak i wzruszenia – jak Dessay. Dla każdego inscenizatora praca z kimś takim musi być czystą rozkoszą.
Taką samą, jak była możliwość obejrzenia tej transmisji. Moja wycieczka, która raczej nie należy do stałego grona operowiczów – była zachwycona, a nawet wzruszona i b. mi dziękowała za namówienie na ten wieczór. Zapłacili mi nawet za autostradę 🙂 Chyba powinienem wyakazać tę korzyść majątkową w zeznaniu rocznym. A mówią, że na kulturze nie można się obłowić.
Pani Małgorzato – ja i kot dziękujemy za pozdrowienia. Pani Nutka – to wypisz wymaluj Gacenty Baleron – poprzednik mojej Tulci. A finał kolacji – iście filmowy. W tak nieromantycznych czasach takie sceny – przypominają, że życie może być piękne, a bywa że to piękno staje się naszym udziałem. Szczęśliwi ci wybrańcy.
A z tym Muranowem to prawie kryminał – może będą jakąś retransmisję robić – Kraków co i rusz robi retransmisje, na lato już zapowiedzieli retransmisje Cyrulika, Cyganerii i Łucji.
A Anne Sophie gra w czwartek w Krakowie – i też tam będę. Tuż po Anderszewskim, który gra tam we wtorek (czemu również przysłuchiwać się będę). A później to już muszę uzgodnić salda z kotem i rozbić syna świnkę.
Dzień dobry. Ja radia nie włączyłam, bo by mi to przeszkadzało w robocie nad tekstem do numeru świątecznego, której zresztą jeszcze nie skończyłam (a muszę tu pewnej pracy przypominawczej dokonać, i to nie w dziedzinie muzyki). Poza tym Belliniego, jeślibym obejrzała, gdyby była okazja i czas, to nie kocham na tyle, żeby wysłuchać z radia całej opery… no, krótko mówiąc, cieszę się, że inni się cieszyli. I gratuluję 60jerzemu pracy popularyzatorsko-zarobkowej 😉
Ja na Anderszewskiego nie jadę, a Ankę Zośkę Matkę mam w niedzielę w Warszawie. Za to na piątek i sobotę jadę do Katowic. Potem Beethovenowski, no, a potem Misteria Paschalia.
A Pani Nutka czy nie przypomina również przypadkiem domowniczki Piotra Modzelewskiego? 😀
Na Lunatyczkę wybierałem się i sam i z wycieczką nie tyle dla samej opery Belliniego (tej dokładnie, a nie Belliniego w ogóle), co dla Dessay – bo tu mogłem spodziewać się wlania w tę papirzastą postać Aminy życia – oraz dla nowej inscenizacji Zimmerman – i tu również nie doznałem zawodu(które to określenie nie oddaje uciechy, którą sprawiła mi jej praca). Mówił zresztą już o tym w Dwójce p. Hawryluk. Te dwa komponenty + Florez gwarantowały, że moja wycieczka spojrzy na „trupa opery” zupełnie innym okiem. I okazuje się, że nasze „szacowne zwłoki” pełne są życia, urody, wdzięku. Okazuje się, że operowe zombi potrafi wzruszyć i zabawić – pewnie dlatego, że Mary Zimmerman swoją robotę wykonała nie na klęczkach przed katafalkiem, tylko kpiarsko sprzątając cmentarną kapliczkę.
No właśnie, więc bez obrazu nie miało to jak dla mnie sensu specjalnego.
Hmmm…nie małam przyjemności poznania Szanownego Kota
Piotra M…ale wierzę że inny egzemlarz intnieje 😉
Ale ja o czym innym chciałam.
Spędziłam noc na szykowaniu swojego EPK do rozesłania po festiwalach jak co roku.
EPK to „Electronic Press Kit”…taka mała stronka interetowa którą się wysyła w liście ze swojej skrzynki majlowej.
Od kilku poważnych festiwali z którymi mam „jakąś-tam-historię” dostałam wiadomosć że nie przyjmują innych zgłoszeń jak tylko w formie EPK.
Zastanawiałam się czy aby to nie jakiś „układ” pomiędzy nowo wprowadzonym produktem na rynek mediów elektronicznych a „kupowaczami festiwalowymi” którzy chętnie przyjmują każdą formę dofinansowania.
No i poza tym bardziej pasuje do nurtu muzyki rozrywkowej niż klasycznej.
Zadzwoniłam nawet do zaprzyjażnionego dyrektora programowego kanadyjskiej orkiestry klasy A i zapytałam.
Odpowiedział mi że nie…żaden układ.
Po prostu jest im wygodniej dostawać propozycje zwłaszcza od dyrygentów,solistów lub kompozytorów z którymi jeszcze nie pracowali a nie są to osoby reprezentowane przez duże agencje( zresztą duże agencje też przedstawiąja już swój „narybek” w tej formie”) …..w formie skrótowej EPK.
Oh….no tak następny wydatek.
Strona , domena, administracja….i teraz to.
Ciekawe że jak rozmawiamy o finansach to się dziwią że nie za półdarmo!
Tutaj te najpopularniejsze:
http://www.powerpresskits.com/
i ten
http://www.sonicbids.com/
Czyli media nami rządzą!
Ciekawe ile miałabym pracy gdybym była odcięta od internetu???
Chybabym z głodu umarła!
I tym miłym akcentem….życząc miłej niedzieli….idę ćwiczyć bo żadne EPK nie nauczy się za mnie 30 minut na pamięć.
30 minut muzyki…;-)
Tiaaa… widziałam nawet stoisko sonicbids na Midem. Nawet mi po nich torba ekologiczna została 😆
Cóż za plastikowy świat 👿
Gostek ma rację – wszędzie już panuje kompresja. W tej dziedzinie, jak widać, też.
A jeszcze potem płyta z nagraniami Misteria Paschalia będzie dołączona do Tygodnika Powszechnego. 🙂
W sprawie „Lunatyczki”.
Ja też myślałam, że może nie wytrzymam trzygodzinnego słuchania opery. Ściągnęłam sobie z netu trochę obrazków i wpatrzona, jak sroka w gnat, przesłuchałam całość, nie wiedzieć kiedy, zachwycona pięknem głosów i muzyki.
Tym większy mój żal po opisie Jerzyka Sześdziesiątego.
Wdzięczna jestem prowadzącym program, bo opowiedzieli to i owo, np. dlaczego sala wybuchła śmiechem przed końcem przedstawienia.
I o tym, że na pierwszym, premierowym przedstawieniu wybuczano reżyserkę z ekipą realizatorów za współczesny sztafaż, zespół śpiewaczy nagradzając chwilę wcześniej entuzjastycznymi brawami.
W wywiadzie radiowym Natalie Dessay powiedziała, że to ona namówiła Panią Zimmerman do rezygnacji z wieśniaczej szwajcarskiej scenografii.
Że też ten Muranów nie ma żadnej konkurencji, tyle tu kin.
Wczoraj był piękny słoneczny dzień, dzisiaj jest dosyć ponury, ale co tam.
Dobrego dnia wszystkim życzę. 🙂
Nutka Małgorzaty jest śliczna – ale nie przypomina mojej Pepi (czyli Józi), za to jest niemal identyczna z jej poprzedniczkami. Pepi jest białym persem o niewinnym wyglądzie, groźnym jednak dla psów. Dla ludzi jest całkiem dobra, przedtem jednak zanim kogoś zaakceptuje musi dokładnie go obwąchać i sprawdzić co ma przy sobie. Na muzykę reaguje dobrze – z wyjatkiem Bartoka i Ravela – boi się ich. Postaram się zamieścić kiedyś jej zdjęcie.
Hmmm… akurat Bartóka i Ravela się boi? Przedziwne… Chyba że bardziej współczesnych rzeczy nie słyszy 😉
Oj, trzeba było zaprosić perską Pepi jak świętowaliśmy u mnie na blogu perski Nowy Rok. 😀 Może w zabawowym nastroju nawet do psów by się przekonała. 😉
W przyszłym roku wystosuję oficjalne zaproszenie, na piśmie. 🙂
Tych „piersic” (copyright by Helena) mamy tu coraz więcej 😆
To prawda, że nieczęsto słyszy muzykę współczesną; dzień powszedni to barok, Bach, Haendel, Mozart, ale jednak czasem słyszy i nie robi takich rzeczy jak przy Bartoku i Ravelu. Zwłaszcza na pozór niewinna Muzyka na smyczki, perkusję i czelestę Bartoka albo Dafnis i Chloe Ravela działa tak na kota: jeży się, kładzie uszy, rozgląda się na boki i pędzi do szafy (drzwi szafy są zawsze uchylone a na dole przygotowane posłanie na czarną godzinę). Wyjdzie stamtąd gdy ucichnie Bartok lub Ravel.
Piotrze, powinieneś to opatentować, wdrożyć produkcję i zbić kokosy. 😆
W reklamie można nawiązać do znanego sloganu: twój kot kupiłby posłanie antybartokowe/antyravelowe… 😀
Ale inne koty mogą lubić Ravela. Ravel w ogóle taki mi się koci wydaje. Kocie posłanie w szafie – no, to rzeczywiście pomysł, który niejednemu personelowi może się w różnych okolicznościach przydać 😆
Nutka ma absolutnie w kocim nosie jakąkolwiek muzykę. Śpi równie smacznie przy moim ćwiczeniu jak i swojego Pana ( co jest bohaterstwem bo dla mnie blacha w domu to zdecydowanie za głośno).
Toma jest amuzykalna również.
Miałam jednak Ś.P. wyżła Bemola….był nieprawdopodobnie muzykalny.
Wył z rozpaczy przy Bachu, jęczał przy Chopinie, pomrukiwał przy impresjonistach…słowem miał zdanie na każdy muzyczny temat i gorąco go wyrażał.
Nienawidził jednej melodii tylko …..marsza tureckiego W.A.Mozarta.
Szczekał głośno obudzony z najgłebszego snu i zamykał łapami pianino….bo złośliwie wygrywałam aby sprawdzić czy „działa”.
Ale ten marsz przydawał się na wakacjach. Mieliśmy fortepian w saloniku…i kiedy Bemol znikał na dłużej …aby „zabemolić” okolicę.
..i chciałam go przywołać….wystarczyło otworzyć okna dworkowe i bębnić forte „pararararam” i po chwili wyjące i złachmacone psisko przybiegało z psich amorów ….błagając abym przestała natychmiast!
A Nutka jest persiczką szynszylką…..czyli ma włos ościsty czarny i nos na zewnątrz a nie do środka ;-)….
Prosimy o zdjęcie Pepi.
Persy świata łaczcie się!
Chętnie wyślę -ale muszę się przyznać do tępoty – nie wiem jak to zrobić. Mam już zdjęcia w swojej poczcie e-mailowej, ale jak je dalej przetransportować? Wyślę je na adres blogu, zobaczymy czy dojdą.
No nie, Piotrze M, to w takim razie na mnie! Zaraz wyślę mail i poproszę o zwrotny 🙂
Mam tylko pytanie: czy w słowie hernani jest jedno e czy dwa? 😉
Jest jedno, ale po zrobieniu dezinstalacji komputera pomyłkowo napisalem dwa i tak zostało, bardzo dziekuję za pomoc.
No to wysłałam. Pozwolę sobie wrzucić do moich Pieseczków, koteczków 😉
I gdzie te pieseczki, koteczki?
Jak nie ma, to ja wrzucę koteczki Bebeczki, która tu przecież też bywa:
http://picasaweb.google.de/babaelaw/Ciekawostki?authkey=Gv1sRgCKT535KwhMLMYw#5316045948133636770
Polecam całość, piękne zimowe zdjęcia, jeszcze gorące.
Nie moje, ale myślę, że Babeczka Elżunia nie będzie miała za złe. 😀
Piękne kotecki babecki! To własne czy gościnne?
A ja koteczków od Piotra M jeszcze nie mam, napisał mi, że go niespodziewanie nawiedzili goście i wyśle zdjęcia później.
Babeczka była na nartach w Dolomitach – Alpe di Siusi i Val Gardenia.
Kociate pieszczochy miejscowe.
Pięknie na tym śniegu wyglądają. 🙂
Ślicznościowe.
A mnie znów rozśmieszyło YouTube, gdzie doprawdy dziwne rzeczy można spotkać. Coś podobnego pewnie czeka mnie jutro 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Re6I4ZkwFHA
Zdjęcia wysłałem o 18.oo, nie wiem dlaczego nie doszły, jeśli nadal ich nie będzie wyślę jeszcze raz.
Piotrze M, no jak bonie dydy nie ma, proszę o wysłanie jeszcze raz. Ech, ci humaniści… Normalnie jako załącznik!
To rozpakowanie MSI ma jakieś ukryte podteksty? 😯
Bo chyba późno jest…..
Mnie po prostu śmieszy, że ludzie takie rzeczy wrzucają do sieci. Swoją drogą rzeczywiście facio idiotycznie się mocuje z dość prostym przecież pudełkiem.
A do mnie takie pudełko ma przyjść jutro.
Dobry wieczor! Kociaska na sniego byly w sumie cztery – czarno-biala mama-kotka i trzy calkowicie czarne kotki.
A teraz cos specjalnie dla Dywanika. Na tym zdjeciu widac ruiny domostwa slynnego minnesingera Oswalda von Wolkenstein (Wolkenstein – po wlosku Selva w Dolinie Gardenia w Dolomitach). Jest tego Oswalda pelno w tym regionie – w nazwach ulic i hoteli w miasteczkach regionu. Pomyslalam sobie, ze u nas o mniej znaczacych kompozytorach malo kto pamieta, nawet w ich rodzinnych miejscowosciach, np. w Radomiu nie ma ulicy Mikolaja i wiekszosc mieszkancow nic o nim nie wie (pytalam!). http://picasaweb.google.de/babaelaw/AlpeDiSiusi?authkey=Gv1sRgCPftnKD_-8aFlwE#5316118962119735234
Ja widzę łapki ‚faciowej’ 😆
Niestety!
Sama często się wściekam przy otwieraniu i rozszarpuję ze złości, mimo żem raczej sprawna technicznie.
A filmów istotnie…
Mnie ostatnio znowu zablokowali ścieżkę dźwiękową (Manamana) w filmiku na dzień urodzin Budy i każą wymienić na inną.
Proszę o podpowiedź jakiejś luzackiej i zwariowanej, której znowu nie zablokują.
Coś polskiego 😉
Choć ZAiKS też pazury ostrzy…
Piękne zdjęcie, babo!
Pani Doroto – na tym sznurku poprzednie zdjecia z piekna gorska zima – jesli ma Pani na zime jeszcze ochote w drugim dniu wiosny 🙂
A obejrzałam już. Prześliczne! Ale teraz to bym już wolała wiosnę – niestety w przyszłym tygodniu wciąż się nie zanosi… 🙁
Wysłałem teraz 2 zdjęcia – komputer zapewnił, że pocztę wysłano; na jednym Pepi ma 3 miesiące, na drugim 9 lat. Poprzednio wysłałem cztery – widać to za dużo, robię to po raz pierwszy więc nie mam wprawy. Zdjęcia robił mój brat, który przysłał mi je w poczcie jako załączniki, więc z załącznika musiałem zrobić załącznik.
Można to zrobić po prostu opcją „prześlij dalej” 🙂
Panie Piotrze, najwyższy czas kupić niedrogie aparato i uwiecznić świat dookolny.
Teraz te aparaty same wszystko ustawiają i robią zdjęcia, Pan tylko trzyma. 😆
Później będzie Pan dzielił się pięknem zdjęć z innymi, póżniej…, a jeszcze później założy Pan blog i będzie pisał o swoich fascynacjach, obficie je ilustrując. 😀
Zdjęcia przychodzą, ale w jakimś dziwnym, ogromnym formacie. A że jeszcze u mnie Picasa się aktualizowała, to trochę potrwa, ale już zaraz przedstawię Wam prześliczną kotę! 😀
Dzięki mt7 za radę, tak też zrobię, od dawna mam już na to ochotę. Blogu swojego nie założę, ten uważam za „swój”, akurat tutaj są wszyscy, których zdanie mnie obchodzi i tu najbardziej lubię być.
Bo to jest format na bilbordy, Pan Piotr zgłosi kocurkową do PE. 🙂
Trutututu!
Niniejszym przedstawiam Miss Blogu w dziedzinie Kociej Śnieżnobiałości 😆
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/PieseczkiKoteczki#5316135216426143554
to zdjęcie i trzy kolejne.
Piotrze M, dzięki za przemiłe słowa 😀
Piękna Kota!
A jalie ma złote, bursztynowe oczy.
Budzi respekt i zachwyt.
Pewnie nie daje byle komu rąk w futro wycierać.
A pamiętam, musi obwąchać i zaakceptować. 🙂
Urocza. A z czego ona sie tak smieje? 😀
Hell all!
Czyli hello!
Jestem z powrotem. Lwy mnie nie pożarły, widocznie nie jestem apetyczna 🙁 Zdjęć mnóstwo, ale tutaj takie rzadkie zdjątko wsadzam mojej roboty (mam więcej), bo podobno te zarazy sie nie pokazują za dnia. Mnie i owszem…. chociaz w biegu.
http://alicja.homelinux.com/news/img_8823.jpg
P.S.
Nie czytałam waszych komentarzy, więc nie wiem, co się dzieje na blogu – ja z doskoku, brak czasu! Powoli się pozbieram…. Jerzor juz chrapie, niech mu będzie, dowiózł nas do domu z Toronto….
Pani Sekretarz wrzuciła nam kolejnego kota do kolekcji 😉
Przepiękny!
A Pani Kierowniczka nie może wrzucić kolejnego wpisu?
Ojeeejku… Mogę, ale chyba wieczorem dopiero. Ciągle ślęczę nad niewykończonym tekstem.
A poza tym jakże mogę wrzucać wpis po zaprezentowaniu Pepi Złotookiej! Moglibyście jej nie zauważyć 🙂
Dzień dobry….Pepi prześliczna…tytuł Miss jej się słusznie należy.
Nutka Toma i ja dziękujemy połączonym siłom sprawczym.
Duży centkowany wspaniały!
Mam pytanie.
Jak działa nasz blog …czy używanie a<href przy zamieszczniu linków działa żeby nie wyświetlały się kilometrowe rzędy cyferek?
Nie chiałam próbować na własną rękę ale ostatnio kupiłam sobie wielgachną ksiażkę o HTML i się dokształcam w ramach „cięcia kosztów”.
Piotrze….mój tata zaczął przygodę z komputerem rok temu …wysyła mi listy i załaczniki…pozmniejszane zdjęcia i filmiki.
Ma XP a nie Vista więc ponauczał się sam jak „toto” dostosowywać.Tata ma 75 lat i najpierw twierdził że to „strata czasu” a teraz mi różności wyszukuje…..aha aparat też sobie kupił …lepszy niż mój!
Trzymam kciuki za pomyślne rozpakowywanie MSI…..aha i trzeba go oblać żeby sie nie „rozsechł” jak mawiałi starożytni górale.
Testujemy:
Tutaj
OK, działa:
składnia:
[a href=”adres strony”>Tekst, na którym należy kliknąć</a]
Zewnętrzne nawiasy kwadratowe zastąpić trójkątnymi!
Widzę, że w KAWiarni Lutosik się pojawił, a i komentatorów (światowych) przybywa 😉
Staram się reklamować tu i ówdzie….
Jeszcze kilka świecidełek mam w zanadrzu… 🙂
Proszę dawać znać (mailem), czy wszystko działa.
Dzięki Gostku
No właśnie
Na każdym „wspisowywaczu” inaczej.
Juz przećwiczyłam na kilku ale nie chciałam próbować tutaj rożnych „obelg” ( tzn ciągu bezsensownych i bezuzytecznych cyferek i literek)
Zaraz …zaraz czyli na początku nie To co mnie interesuje i kilka innych pań</a]
no i wpadka
Zobaczmy teraz
No dobrze, dobrze, przyznaję, że koty piękne. Ale czy to przypadkiem nie jest specyficzna odmiana kultu jednostki, żeby wciąż tylko jeden gatunek tak podziwiać i emablować?
Ja wcale nie pro domo sua, gdzie tam. O dyskryminowane kangury mi chodzi, o leniwce trójpalczaste i nornice pospolite. Tyle wspaniałych zwierząt jest na świecie!
A tu tylko koty i koty… 👿
Nawet mordka „evil”, jak się jej przypatrzeć, kocia jest.
Gostek dobrze mnie uczył
To ja GAPA …bo trójkącików nie wstawiłam za pierwszym razem.
No to się jeszcze pochwalę …mamy własny portal społecznikowski jako jedyna grupa instrumentalna w Polsce
…a teraz Francuzki się oragnizują na nasze podobieństwo.
GLISSANDO
Dzięki Gostku za radę. Człowiek ma się i rozwijać i ….estetyki trochę nie zawadzi!
No to idę się rozwijać!
Ale u Hoko jest psia mordka w typie good 😉
No właśnie. To potwierdza moją tezę o dyskryminacji. Nie widziałem w zestawie żadnej psiej czy kangurzej mordki!
Eee, puzony też mają…
http://www.puzon.pl/
Łajza, mój okrzyk był do słusznego stwierdzenia Gostka.
A u Hoko, to u Hoko. Kierownictwo chce chyba odwrócić uwagę od przejawów dyskryminacji tu i teraz. 🙄
Tak rzuciłam okiem na tę puzonową stronkę i bardzo mi się spodobał tytuł festiwalu: Żywieckie Suwakowanie 😆
Bobiczku, ja chciałam po prostu oddać Hoku, co Hokowe 😀
A się nie przyznali tylko głowami kiwali nad naszym 😉
Ja kiedyś od tych puzonów brałam dowcipy o altowiolistach 😉
http://www.puzon.pl/altowka.html
Już wiem….oni nie mają miejsca na własne zamieszczane MP3,video i zdjęcia czyli to właściwie nie jest portal społecznikowski tylko forma blogu.
Aha ! miałam racje! Harfistki górą!
Ale każdy sobie może stworzyć ….żadna tajemnica:
Ning.com
Harfistka górą,
Puzon doliną.
Jak się nie pospieszą,
To się rozminą
Oj dylu dylu! Oj dylu dylu!
Niema forów wilu!
Dziękuję za podziękowania, ale Gostek sam się nauczył kilka minut wcześniej… 🙂
Te dowcipy o altowiolistach są podobne do dowcipów o basistach, gitarzystach i perkusistach. Ci pierwsi nie umiom grać, ci drudzy….. też, a ci trzeci głupi som.
Czym się różni basista od pizzy?
Pizza wyżywi czteroosobową rodzinę.
Jak się określa basistę, który nie ma dziewczyny?
Bezdomny
i mój ulubiony:
Jak spowodować, żeby gitarzysta zaczął grać ciszej?
Kazać mu grać z kwitów.
itp. itd. etc.
Ale altowioliści to zawsze altowioliści 😆
Dużo jest dowcipów o nich przerobionych z tych o milicjantach albo o blondynkach…
Ale takiego nie ma
„Jak długo dobrze nastrojona harfa „trzyma” strój?
20 min
…..o ile nikt wcześniej nie otworzy drzwi”
Jak wszyscy zapewne wiedzą, altowioliści to zdegradowani skrzypkowie. Tak samo jak basiści to zdegradowani gitarzyści.
Obie rasy chodzą po świecie podk……, no bo kto chce przejść przez życie piłując półnuty albo grając ostinata I-V?
Aha jeszcze jeden
„jak zgubisz się w lesie …kogo zapytasz o drogę?
1.Harfistkę z dobrze nastrojoną harfą?
2. Harfistkę z rozstrojoną harfą?
3. Swiętego Mikołaja?
…..numer 2 ….numer 1 i 3 oznaczaja że masz halucynacje! ”
😉
Znam kilka innych ….ale się ABSOLUTNIE nie nadają do publikacji!
A o altowiolistach mam:
„Marzenie altowiolisty
-grać na harfie -same puste struny i nie trzeba wibrować”
Małgorzato, to podeślij mailem 😉
Ja znam taki:
Praca naukowa altowiolisty pt. „Pozycja druga – mit czy rzeczywistość?”
😆
A jeden altowiolista się wkurzył i powiedział dowcip:
Dlaczego kawały o altowiolistach są takie głupie?
Żeby skrzypkowie zrozumieli!
No, przyszła moja nowa zabaweczka. Pudełko niebieskie otwarte bez szwanku 😆 Ale teraz muszę pędzić na zebranie – wszelkie testy potem! 😀
Jakby zebranie było nudne, to można by już na nim potestować…
Teksty standardowe po „wyrwaniu do tablicy”:
„zasadniczo zgadzam się z przedmówcą”
„niby nie widzę problemów”
„można tak, ale czy kolega mógłby rozwinąć temat?”
Bry!
Na stronie puzonów są filmiki, jak najbardziej. 🙂
A Foma czemu molestuje Kierownictwo?
Bobiczku, przecież my Ciebie i tak najbardziej kochamy, ajak podrzucisz parę portretów, to też będziemy ochać (czasownik od o och!).
Widzę, że było oddawanie Hoku co Hokowe – i tak trzymać 😆
To jeszcze trzeba oddać Bobikowi – hau hau hau! 😀
Foma
wierszyk o puzonistach/harfistkach uroczy….ale politycznie niepoprawnych dowcipów nie opowiadam jesli pozostaję przy promilu 0.5…a ostatnio brak czasu na więcej.
😉
Też znikam na dni kilka
Powodzenia z zabaweczką!
To bardzo pocieszające, że wystarczy się tu upomnieć o prawa zwierząt ogólnie, iżby zaraz zostać pogłaskanym osobiście. 😀
Portrety własne podrzucę, jak będą jakieś nowe wykonane. Na razie trudno mi znaleźć portrecistę zgadzającego się pracować z modelem, który nie potrafi usiedzieć dłużej niż 5 sekund. No, chyba że śpi, ale pomysł na portret z zamkniętymi ślepiami już wykorzystała Toma i następny taki to byłby chyba plagiat. 😉
To musi być ktoś, kto zrobi to tak fachowo, jak robił nam zdjęcia Tata Bobika w Krakowie 😆
No właśnie, a tata ostatnio wciąż za jentyki jakieś wychodzi i ciężko go na portretowanie namówić. 😉
Te jentyki to jakaś powszechna zaraza. 😆
Trawiaste zwłaszcza – nijak się nia da tego tałatajstwa zatłuc.
Trawiastych jakoś jeszcze nie widziałam (trawa nie wyrosła), raczej cętkowane…
Jentyk trawiasty jest humorzasty,
niegroźny, chociaż szybko się mnoży,
lecz cętkowany, ło boskie rany,
ten to kłopotów może przysporzyć! 🙄
Pani Dorotko, wycięła nas Pani w pień?
Pefekcjonistka! 😆
A jak nabytek? 😀
Nie rozumiem – co to znaczy „wycięła nas w pień”? 😯
A nabytkiem się na razie nie zajmuję, zarobiona jestem innymi sprawkami…
Nie widzę adesu Tube z rozrywanym opakowaniem i wymiany myśli na ten temat. 😯
Jak to, wszystko jest 😯
Chyba ten humor rozerwanego opakowania podczas otwierania netbooka MSI na Youtube był zbyt wysublimowany… 😉
Jentyki trawiaste chowają się w lesie. A wczoraj żab moczarowych znowu nie było.
Sorki, Pani Dorotko, wszystko mi się poptaszkowało.
Myślałam, że to dzisiaj było, a to wczoraj.
Zawracam głowę bez potrzeby. 🙁
Ja nie mam pojęcia, dlaczego mt7 nie widzi tych komentarzy 😯
A te trawiaste to chyba jeszcze nie przyleciały na wiosnę…
No i Łajza oczywiście 😆
Komentarz do ‚jentyków’:
My oczywiscie wiemy, że rozmawiamy o tym, za czym ostatnio wychodzi Tata Bobika:
” ostatnio wciąż za jentyki jakieś wychodzi i ciężko go na” zdjęcia namówić. 😀
Ja by pragnąłem przyponąć, żę le którom Kubusia Pu Chatka zajmnął się onegdaj nasz Prezy Dent, któren był na PiS ał:
„Wy szedłem na nie szpór”
A którom tego Kubusia…? 😀
Er rata:
oczywiście było: wy szłem….
A może po szłem?
Może wyjście na szpór było za jente?
Za jako znowu jente? 😯
Jente trawiaste było za szpórem i dlatego wy.
Wy mi tu, mt7, nie próbujcie szpóra ogonem odwracać! My już dobrze wiemy, kto wyszł i za czego!
Głaszczę Cię po łebku, Bobiczku i idę spać. 🙂
Dobrej nocy wszystkim. 🙂
Dobrej nocy 🙂
Ja też życzę dobrej nocy wszystkim, którzy napisali to co wyżej i zapewnili dobrą zabawę, dobranoc.
Więcej kotków na dobranoc – aaa… aaa… były sobie kotki dwa 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Cheetah/