De la musique avant toute chose
Tak właśnie, początkiem wiersza Paula Verlaine’a, zatytułował pewien francuski autor (nazwiska nie pomnę) swoje opowiadanie SF, które we wczesnej młodości czytałam w jakiejś antologii (cytat ten został zresztą niezręcznie przez kogoś przetłumaczony jako „Muzyka przede wszystkim”). W dużym skrócie akcja była taka: ludzie przylecieli na planetę. Zastali na niej niezwykle inteligentne istoty, które zachowywały się uprzejmie, ale nie miały specjalnej ochoty wchodzić z przybyszami w zażyłość. Po prostu nie były zainteresowane kontaktem, mimo że ludzie próbowali jak mogli, pokazywali swoje osiągnięcia, swoją sztukę. A one nic. Za to same miały dość szczególną rozrywkę: lubiły się zbierać przed ścianą, na której ukazywały się barwne, zmienne, abstrakcyjne obrazy. Ludzie się zdumiewali: co też one w tym widzą?
Ale pewien inżynier pomyślał, pomyślał, popracował, w końcu przyszedł przed tę samą ścianę i zapuścił projektor. Ukazały się kolorowe formy geometryczne, które zmieniały się w niezwykle logiczny sposób. Zachwycone istoty natychmiast obstąpiły inżyniera z wyrazami entuzjazmu i od tej pory traktowały ludzi z podziwem. Koledzy zapytali inżyniera, co też on im pokazał? Okazało się, że przetłumaczył na obraz… II Koncert brandenburski Bacha.
Czy rzeczywiście muzykę można w taki lub inny sposób tłumaczyć? I czym właściwie muzyka jest? Dla każdego pewnie czymś nieco innym. Jeden słuchając jej widzi obrazy. Inny po prostu słucha dźwięków. Ktoś jeszcze inny szuka za nią jakiejś historii. Czym muzyczna logika różni się od logiki właściwej dla innych dziedzin sztuki? A w czym jest podobna?
I czy jest językiem? Prof. Edwin E. Gordon, wybitny amerykański specjalista w dziedzinie edukacji muzycznej, powiada: Muzyka nie jest językiem, nie ma gramatyki, ale, tak jak język, pomaga nam zrozumieć nasze emocje. I tak samo może nam służyć do porozumienia.
A czym muzyka jest dla Państwa? Takie pytanie rzucam na początek i proszę o swobodne impresje.
Tematów do poruszenia w tym blogu jest wiele. Chętnie dam się również Państwu zainspirować. I niekoniecznie wyłącznie o muzyce musimy tu rozmawiać. Ale o niej przede wszystkim. De la musique avant toute chose. Choć Verlaine, pisząc te słowa, miał na myśli poezję.
Komentarze
Gratuluje decyzji zalozenia bloga i mam nadzieje, ze znajdzie sie wielu, ktorym muzyka nie jest obojetna i ktorzy ozywia te strone.
Pierwszy glos w dyskusji (mam zaszczyt!): nie uwazam, ze muzyka nie jest jezykiem i nie ma gramatyki. Wrecz przeciwnie! To wieza Babel z tysiacem jezykow, z ktorych kazdy MA swoja gramatyke. Uwazam to za bardzo istotne, gdyz wykonawcy (ale i tworcy) bez znajomosci tejze gramatyki jakze czesto „belkocza”, przekazuja dzwieki bez znaczenia, bez odwolania sie nimi do zdolnosci kojarzeniowych odbiorcy. A bez skojarzenia nie powstanie emocja, bedziemy obojetni i nie odbierzemy dzwiekow, jako muzyke.
To na zaczyn dyskusji. Serdeczne pozdrowienia!
Wszystko jest matematyką… 😉 A „gramatyka” to zbiór zasad – aksjomatów i reguł przekształceń, i w tym sensie muzyka jest jak najbardziej językiem. Szczególnie chyba w ten sposób muszą postrzegać ją wykonawcy, gdyż ich kontakt z dziełem polega na odczytywaniu „kodu” i transponowaniu go, przekładaniu na język jeszcze inny.
Zresztą muzyka to też poezja, to też malarstwo – i to podwójnie, bo i w tym kolokwialnym niemalże „malowaniu dźwiękiem”, jak i w synestezyjnym „widzeniu” dźwiękowych barw.
W nawiązaniu zaś do fantastyki: w którymś z opowiadań Stanisława Lema mieszkańcy innej planety rozkoszują się symfonią zapachową – a biedny ziemianin nic z tego nie ma, gdyż na, jak mu się zdawało, zwyczajny koncert poszedł z silnym katarem…
Czym jest muzyka dla mnie, trudno mi powiedzieć – wszystkim po trochu… włącznie ze sposobem na zaśnięcie… Tak czy inaczej, ma Pani we mnie stałego czytelnika.
Szanowna Pani!
Nie wiem czy wierzy pani w telepatię, ale właśnie o takim pytaniu myślałem, że powinna je pani swoim blogowiczom zadać.
Czym dla ciebie jest muzyka?
Dla mnie jest przyjemnością, relaksem, źródłem energii.
Przyjemnością, bo wsłuchując się w formy dźwięków, jakie użył kompozytor, aby pokazać swój nastrój, staram się iść w jego ślady. Jest to uczucie podobne do tego, co czują osoby wypełniające krzyżówkę.
Relaksem, bo przy muzyce odprężam się, zapominając o innych sprawach.
Żródłem energii, bo daje mi siły do dalszych działań. W jaki sposób?
Dam przykład.
Gdy czeka mnie walka, dosłownie i w przenośni, i potrzebuję zebrać siły, puszczam sobie „Bolero” Ravela lub „Dzieci Sancheza” Chuk’a Mangione.
Że utwory pochodzą zupełnie z innych rodzajów muzyki? To mi nie przeszkadza. Oba działają na mnie podobnie.
Czasami korzystam z muzyki jako tła. Gdy słychać ją lekko przytłumioną, wtedy mogę skupić się na tym, co robię i nie przeszkadzają mi wtedy inne rozmowy.
Tyle na dzisiaj.
Serdecznie pozdrawiam i życzę Pani i blogowiczom interesujących wpisów.
Dzien dobry Pani Doroto,
w pierwszej linii pałam ochotą podzielenia się z Panią moją radością, że dotrzymuje Pani słowa i wzbogaca portal Polityki o muzykę. Bardzo się cieszę! Ponieważ mieszkam na Bawarii, nie bedę mógł odnosić się do wydarzeń muzycznych w Polsce, ale spodziewam się, że i tak znajdę tutaj dużo interesującej wiedzy (jakigo to zwrotu użwają teraz czołowi polscy politycy zamiast „informacji”) na temat muzyki i wookół muzyki (poprawnie w nowopolskim byłoby pewnie „w temacie muzyki”, ale nie jestem purystą).
Muzyka jest dla mnie, choć to mało oryginalne, zapomnieniem o codziennym kołowrocie. Klasyki słucham od Vivaldiego poprzez romantyków do impresjonizmu: do Debussyego i Iberta . Dalej moje ucho się nie wykształciło. Nie stronię również od muzyki rozrywkowej (przynajmniej kiedyś tak ją nazywano), ale i tu jestem zdania, że tą najlepszą już dawno napisano do lat 80’ i dziś nikt nie jest w stanie dorównać Pink Floyd, Genesis, Black Satbath, Deep Purple, Rick Wakeman, Al DiMeola czy Chick Corea.
Czasami próbuję sam grać, ale na to mogę narażać tylko uszy własne i rodziny. Jestem somoukiem, bo wszystkie pieniędze na naukę gry i śpiewu pożera trójka moich dzieci.
„Music ist a weapon of a noble spirit” A.Schweitzer
Zgadzam się z Moderato — choć muzyka to najbardziej abstrakcyjna ze sztuk, ma ona swoją logikę, która przekłada się na muzyczne języki i ich gramatyki.
A co do tego, czym jest muzyka — oj… za szerokie to pytanie 🙂
Pani Doroto, nareszcie bedzie mozna porozmawiac o muzyce, posluchac jej miedzy wierszami i rozeznac sie w tym co sie w swiecie muzyki dzieje. Ciesze sie tym bardziej, ze uwazam Pania za doskonalego przewodnika. Mam tez nadzieje, ze pod Pani wpisami pojawia sie burzliwe dyskusje i to (nareszcie) nie polityczne…
Witam
Blog o tematyce muzycznej to świetny pomysł w epoce politycznej gorączki! Ja osobiście słucham muzyki, którą większość autorów, i czytelników blogów „P” nie nazwałaby w ogóle muzyką, więc pewnie nie będę się często udzielał. Ale będę czytał i może się dowiem czegoś ciekawego(?).Mam też cichą nadzieje, że czasem jakiś elektroniczny, nie koniecznie elektryzujący wątek się tu pojawi.
Pozdrawiam i jeszcze raz witam;)!
maniek 13.02
Nie bardzo wiem, jaką muzykę masz na myśli, ale dam Ci pewien przykład, że muzyka dzieli się na dobrą i złą. Nie ma innego podziału.
Poemat symfoniczny Richarda Strauss’a „Also sprach Zaratustra” (Tako rzecze Zaratustra” jest wykorzystany w filmie o wojnach gwiezdnych (jeżeli nie mylę tytułu to jest to „Imperium kontratakuje”) i nawet ci, co mówią, że nie lubią muzyki symfonicznej, podziwiają ten utwór.
I co Ty na to?
Zdradź sekret, czego słuchasz.
Pozdrowienia
Witam,
wyrazy uznania za podjecie sie prowadzenia blogowiska.
Radosc, ze bedzie to blog o muzyce. Moze zlagodzi obyczaje ?
Sam aktywnie zyje muzyka. Spiewam w chorze uniwersyteckim
http://www.voixdelamontagne.org/
i mam z tego powodu sporo radosci i przyjemnosci.
No wlasnie: muzyka to stymulator, generator wrazen, czy poprzez sam odbior muzyki, czy poprzez jej wykonywanie.
Czy mozna muzyke tlumaczyc w sposob jak ten, w przytoczonym przez Pania przykladzie ?
Wczoraj w moim lokalnym radiu byl wywiad z dyrygentem Montrealskiej Orkietry Symfonicznej, Kentem Nagano
http://www.radio-canada.ca/special/nagano/
W swym wywiadzie, mowiac o Czterech porach roku, Nagano uzyl wlasnie okreslenia: dzielo doskonale geometrycznie, jak precyzyjnie wyszlifowany brylant, w ktorym kazda nuta ma swoje miejsce, i nie da sie jej zastapic inna bez zburzenia istniejacej harmonii dziela.
Dla mnie muzyka moze nie jest wszystkim, ale z pewnoscia stanowi ona bardzo wazny, wielowymiarowy element zycia.
Pozdrawiam,
Jacobsky
Information is not knowledge
Knowledge is not wisdom
Wisdom is not truth
Truth is not beauty
Beauty is not love
Love is not music
Music is THE BEST . . .
Frank Zappa Jos’e Garage Act 3
Podobnie jak Maniek, też słucham muzyki, której prawdopodobnie większość tu piszących nie nazwałaby muzyką, więc pewnie nie będę miał wiele do powiedzenia. Ale chętnie poczytam. Dziś urodziny Boba Dylana, więc wolnościowo mnie podkręcają jego wczesne, hippisowskie piosenki sączące się z radia. A kilka dni temu, w rocznicę śmierci Boba Marleya też wolnościowe i buntownicze klimaty muzyczne mnie ogarnęły. Więc nie do końca jest prawdą, że nie ma związku między muzyką a polityką.
E tam z tą muzyką-nie-muzyką. Kiedyś moja nauczycielka z nauki o muzyce skwitowała jakiś utwór Voo Voo, jako bawienie się na dwóch akordach, co było szczerą prawdą, ale moim zdaniem nie umiejszało przyjemności słuchania. I muszę się przyznać, że nieraz równie dużą przyjemność sprawi mi „Popołudnie fauna” jak i „Chocolate” Kylie.
Bacha, którego dzieła są wszak muzyką dobrą, można wykonać tak okropnie, że będzie muzyką złą. A czy to wina Bacha? Ale znowu jeśli tym okropnym wykonawcą będzie wasze ośmioletnie dziecko, to jakieś błędy, zawahania itp. pewnie nie przeszkodzą wam uznać tego utowru za coś nieudanego. Tyle że tytaj odkłada sie na bok cienie, a wyszukuje blaski. Jak wyżej napisał Hoko, język kompozytora tłumaczony jest na język wykonawcy, a ten na poszczególne języki słuchaczy. I przy każdym tłumaczeniu może zyskać i może stracić. Zdaje się w średniowieczu (Pani Doroto, proszę o ewentualne sprostowanie) istniała koncepcja muzyki dla oczu, której się nie wykonywało, a jedynie przeżywało sam zapis, by wykonawca nie zepsuł intencji pierwotnego twórcy.
A sam blog, doskonała sprawa, cieszę się, że nie kazała nam Pani długo czekać po jego zapowiedzi na blogu Pani Janiny Paradowskiej.
Pani Doroto, liczę na sumienne blogowanie. I wenę. Częstą!
pozdrowienia
Wykpiłem się odpowiedzią, a tu mi J.E. Gardiner opowiadając o Bachu („Muzyka jest najlepszym zwierciadłem, w którym możemy oglądać tego człowieka [=Bacha], jakie mamy” — w rozmowie o Bachu dla Gramophone) przypomniał mi innego ulubieńca — N. Harnoncourta, który mówił o arcydziełach, że „są lustrami, w których możemy się oglądać”.
Co do dyskusji o muzyce-nie-muzyce — każdy ma osobiste gusta. Ja na przykład długo nie cierpiałem Ryszarda Straussa, wraz z „Tako rzecze Zaratustra”, bez problemów zachwycając się twórczością Gustawa Mahlera. Ale Mahlerowi jakoś bliżej do ‚muzyki absolutnej’, podczas gdy muzyka programowa sprawia mi trudności — mam prywatne odczucie braku w niej wewnętrznej logiki.
Wojtek z Przytoka, Maniek
Mój pierwszy kontakt z muzyką nazywaną poważną, miałem jako student I roku Politechniki. Było to we Fromborku w r. 1963, gdy w ramach „Akcji Frombork” (były takie) porządkowaliśmy teren wokół Katedry Fromborskiej. Jako podziękowanie za naszą pracę organista robił nam wieczorem koncerty organowe. Nie wiem co było w jego grze, że wychodziliśmy z tych koncertów oczarowani muzyką i instrumentem (jako przyszli inżynierowie podziwialiśmy jego możliwości). To był ten impuls, który spowodował, że zacząłem interesować się inną muzyką niż jazz i rozrywkowa. I tak się to zaczęło.
Nie przejmuj się tym, że nie masz nic do powiedzenia na tym blogu. Spróbuj posłuchać Bacha w wykonaniu tria Jacques Loussie. Moim zdaniem jest to wspaniały pomost do słuchania tej muzyki w wersji oryginalnej.
Tak przy okazji. Gdybyś zobaczył w jego wykonaniu Erica Satie (pianista i kompozytor francuski) zobaczysz, że dobra muzyka nie musi być ani rozbudowana, ani skomplikowana. Ja przepadam za takimi utworami.
Więcej odwagi. Tylko nieliczni mieli szczęście być uczonymi muzyki. Ja dochodziłęm do tego sam.
Serdecznie pozdrawiam
PS. Napisz bliżej, co lubisz. Dylana lubię także. Nie wiem dlaczego jego muzykę oceniasz jako nie godną tego blogu. Myślę, że jest nas więcej, którzy go lubią, niż nas dwóch.
Witam.Miło,że mozna porozmawiac o muzyce.Na początek nie będę się rozpisywać ale tylko krótko powiem,że dla mnie muzyka to obrazy.Jestem ciekawa jakie figury geometryczne przedstawił by ten inzynier „obcym” gdyby przetworzył mojego ulubionego kompozytora Czajkowskiego wszystko jak leci.
Witam
muzykę poważną bardzo lubię, ale jestem słuchaczem niewyrobionym, dlatego zdaża mi sie przeżywać rozczarowanie, kiedy trafię na koncert zbyt trudny dla mnie. Dlatego będę wdzięczna za podpowiedź, jakie nadchodzące wydarzenia (np w Warszawie) będą odpowiednie dla początkujących melomanów.
Pozdrawiam
„A czym muzyka jest dla Państwa?”
Cóż za potworne pytanie!
Proszę więcej takich nie zadawać!
Dla mnie muzyka to uniwersalny jezyk ktory nie wymaga translacji,jezyk ktory za pomoca dzwieku porusza wszystkie nasze zmysly,a jednoczesnie jednoczy ducha z materia.
Muzyka,matematyka i poezja cos je laczy,ale co?
Pewnie to ze wszysko mozna wyrazic za pomoca cyfr i kodu.
Muzyka podobnie jak obraz, fotografia oraz film przekazuje wrażenia, które odbieramy w rozmaity sposób. Do muzyki podchodzę intuicyjnie i przypadkowo. Nie staram się zgłębiać jej tajników, bo to dla fachowców, ale służy mi od początku mojego życia. Rozbudza rano, nie krepuje w ciągu dnia, pomaga zasnąć wieczorem.
Obserwacja ludzi oraz zjawisk podczas moich wojaży pomogły w zrozumieniu muzyki, której tu na miejscu, słuchałem z przymrużeniem oka. Zmienia obyczaje.
Należę do pokolenia, które automatycznie jakieś tam przygotowanie muzyczne dostawało – prywatne lekcje muzyki, 2 godziny śpiewu w szkole, tzw „audycje muzyczne” czyli coś, co potem przekształciło się w pro simfonikę. Nie jest dla mnnie muzyka ziemią nieznaną, ale i nie jestem znawczynią . Tyle, ile można było zaznać przez kilkanaście lat uczestniczenia w filharmonicznych koncertach i kilkadziesiąt lat sporadycznych wizyt w operze i operetce. Kocham pianistykę, wiolonczelę, organy, harfę, flet, nie lubię sopranów dramatycznych ani tenorów lirycznych. Zawsze lubiłam ciepłe, niskie głosy, intymne nastroje,lubię głos prowadzony jako jeden z instrumentów. Słucham każdej muzyki z tym, że współczesne techno czy hip hop wytrzymuję (nieźle) przez 10 minut Potem jestem nie tylko ogłuszona ale i znużona jednostajnością. Lubię ballady od wczesnychwłoskich, poprzez XVIII-wieczne francuskie, do współczesnych, lubię puiosenkę kabaretową i muzykę filmową i jazz (z tym, że jazz dzisiejszy sprawia mi więcej kłopotu, niż awangarda muzyczna). No i tak to jest. Muzykę dostosowuję jakoś do nastroju i traktuję trochę, jak architekturę psychiczną – te rytmy, podziały, te koloryty. Nie wiem, czy co to piszę ma jakiś sens, ale tym jest dla mbnie muzyka.
Witam Pani Doroto, witam blogowiczów-melomanów !
Mój stosunek do muzyki jest czysto intuicyjny. Kocham tę muzykę, którą czuję. Nie mam żadnego wykształcenia muzycznego. Stąd mój wybiórczy stosunek do muzyki. Nie rozumiem muzyki tzw. poważnej, nie czuję jej.
Czuję, i to całym swoim „jestestwem” jazz. Jazz mam w duszy, w sercu – wszędzie. Jazzem nasiąkłem jako kilkuletnie dziecko i pozostał we mnie do dnia dzisiejszego, a mam 67 lat. ( na blogu Pani Paradowskiej dodałem sobie 1 rok – nie zmienia to postaci rzeczy ). Fakt, że nie mam żadnego wykształcenia muzycznego powoduje, że i w jazzie moje fascynacje nie sięgają poza muzykę Dave Brubecka i Modern Jazz Quartet.
Taki ze mnie jazzfan- old timer!
Dixie-land, swing – to moje królestwo. Jak słyszę tą muzykę dusza mi śpiewa, a nogi przytupują.
Witajcie melomani!
Ps. Na innych blogach pisałem się jako: dura-lex lub lex. Tu będę dixie!
Lestat. Twój post niech będzie manifestem tego blogu.
Kocham też blues i rock’n roll. Ale ten oryginalny, nie po presley’owsku komercjalnie przetworzony. Mam na myśli Jerry Lee Lewisa, Chuck Berry’ego i Fatsa Domino.
Szanowni blogowicze!
Aby w pelni odebrac jakies dzielo muzyczne(mam na mysli muzyke wysoka) trzeba poswiecic jemu niemal tak samo duzo pracy jak muzycy,ktorzy przygotowuja sie do koncertu.My jestesmy tylko w tej uprzywilejowanej pozycji,ze nie potrzebujemy do tego instrumentow,a w przypadku utworow wokalnych(np.choral gregorianski czy polifonia renesansowa) nie musimy sami spiewac.Nie wiem czy jest bardziej skomplikowana dziedzina sztuki niz muzyka.Z kolei im wiecej wiemy o warsztacie tworcy ,o epoce w ktorej tworzyl tym wieksza mamy szanse,aby dzielo zrozumiec i otrzymac dopiero potem te wspaniala wartosc dodatkowa,ktora jest przezycie(a moze to byc prawdziwy muzyczny Kosmos) dziela muzycznego.
Jezeli ktos ma pojecie o warsztacie Bacha , ten nie ma problemow
z przedstawieniem sobie jego muzyki jako figur geometrycznych.Ci ktorzy maja mniejsza wyobraznie moga sobie wyobrazic,ze znalezli sie w przycietym w geometryczne wzory ogrodzie francuskim z tejze epoki.Taka wlasnie byla muzyka J.S.Bacha.Zaden listek ani galazka nie mogly „tak sobie” rosnac w dowolnym kierunku.
Proponuje ,abysmy w tym blogu zajeli sie m.in. konkretnymi dzielami muzycznymi i ich analiza naukowo-muzyczna.Zacznijmy od choralu gregorianskiego.Mysle,ze Pani Dorota moglaby wplatac w swoje felietony krotkie fragmenty muzyczne o ktorych potem moglibysmy szerzej porozmawiac.
Alex,
„muzyka, matematyka, poezja, coś je łączy, ale co?”
HARMONIA
Witam Panią Dorotę i blogowiczów – melomanów.
Cieszę się niezmiernie, że przywołała Pani nazwisko prof. Edwina E.Gordona, w którego seminarium (na temat kształcenia muzycznego dzieci) miałam niegdyś przyjemność uczestniczyć. Bardzo zainteresowała mnie wówczas koncepcja, iż dziecko uczy się muzyki tak jak języka – należy mu więc dostarczać jak najwcześniej jak największej ilości „wzorów” – tj pozwalać mu słuchać muzyki w najróżniejszych skalach.
Mam jednak – z upływem czasu coraz bardziej pesymistyczne -przekonanie, że w naszym systemie edukacji – przy strasznie okrojonych „godzinach muzyki” – nie ma czasu na słuchanie, wejście w świat dźwięków, poznanie jego bogactwa i różnorodności …
A może tylko tak mi się zdaje?
Mam nadzieję, że spotkania na tym blogu pozwolą mi przekonać się, że mój pesymizm jest nieuzasadniony. 🙂
P.S. lestat – po raz kolejny – najwyższe wyrazy uznania. Niecierpliwie czekam na przegląd tygodnia!
na dobry poczatek polecam ten link:
http://pic7.piczo.com/Arek01/?g=37627561
pozdrawiam melomanow
arkadius
Dixie 16.34
Gdy czytałem to, co napisałeś(jestem z tego samego pokolenia) to doszedłem do wniosku, że moglibyśmy wymienić się swoimi płytami. Tylko ja, oprócz jazzu mam sporą kolekcję muzyki symfonicznej i pianistyki. Podobnie jak ty, muzykę odbieram intuicyjnie, czyli nie mam ulubionego rodzaju muzyki, a konkretne utwory, których chętnie słucham. Dzięki takiemu ppodejściu doszedłem już do Bartoka i Strawińskiego, ale zajęło mi to sporo czasu.
Jeżeli przeczytasz to, co napisałem Wojtkowi z Przytoka (wykonawcy i kompozycje) to zobaczysz, że przejdziesz z muzyki jazzowej na poważną i nie zauważysz kiedy.
Opowiem Ci anegdotę. Po koncercie organowym w jednym z kościołów, gdzie słuchałem utworów Bacha w towarzystwie znawcy muzyki (kolega za takiego się uważał) powiedziałem, że gdyby wstawić do kościoła jeszcze sekcję rytmiczną, to mielibyśmy wspaniały koncert jazzowy. Bo muzyka Bacha, jak żadna inna, nadaje się na takie wykonania. Był bardzo obrażony, że profanuję muzykę poważną.
Po latach uważam, że to ja miałem rację.
A co na to nasza Gospodyni?
Serdecznie pozdrawiam
Witold,
polemicznie. Co to jest „muzyka wysoka” ? Dla mnie muzyka jest „śpiewem duszy”. ( Oj! Zabrzmiało to pretensjonalnie ).
Nawet melodyjne ” stękanie” prymitywnych Indian z Amazonii to MUZYKA !
Punkt odniesienia z dziedziny muzyki, której chyba byś jako wysoką nie określił. Z jazzu. Podobno słynny klarnecista jazzu tradycyjnego, Edmond Hall powiedział, że w jazzie nie jest ważne co się gra, ważne jest JAK się gra. Czy tego stwierdzenia nie można odnieść do każdego rodzaju muzyki ?
Moim zdaniem nie ma muzyki „wyższej” czy „niższej”. Jest tylko muzyka=śpiew duszy!
Teodora pisze:
Alex,
“muzyka, matematyka, poezja, coś je łączy, ale co?”
HARMONIA
Albo teoria chaosu – w zalezności od gatuku… 😉
Blogowicze,
śmielej – bo nam blog zamkną !
Ja mógłbym sporo napisać na temat moich muzycznych fascynacji od lat dziecięcych, skąd się wzięło moje zainteresowanie jazzem itp., ale boję się, że byłoby to: nudne, może pretensjonalne i nazbyt osobiste.
Chyba, że mnie zachęcicie, a ja w ten sposób zachęcę Was ?
Pamiętajmy ! Music is THE BEST !
Muzyka-to Dreszcze!!!!!!!
Dobra muzyka wywoluje u mnie zawsze dreszcze 😀
Jedne z pierwszych,bylo to w latach 60-tych,otwarcie Teartu Wielkiego w Warszawie.Dzieckiem bylam,ale pamietam pierwsze tony muzyki Moniuszki,potem Mazur………
Pamietam ten wieczor:ciemny pokoj i my,cala rodzina wpatrzeni w mini obrazek telewizora marki Neptun.Ta milosc,jaka rodzice zaszczepili siostrze i mnie, zwlaszcza do opery pozostala do dzisiaj!
Ale nie musze zawsze i wszedzie sluchac muzyki.Cisza tez jest muzyka.
Pozdrawiam.
Witam Blogowiczów na forum muzycznym
Pani Doroto – dziękuję za szybką realizację tego blogu. Już po tych pierwszych wpisach ożna stwierdzić, że w tym mało kulturalnym i muzycznym dniu politycznym, który na ogół kometujemy za posrednictwem blogów Pani kolegów z Polityki, bardzo nam był potrzebny blog muzyczny – wreszcie coś, co pozwala nam się od tej polityki oderwać, porozmawiać w zupełnie innym nastroju, podzielić się z innymi blogowiczami uwagami o rzeczach, które man się podobają, pomagają nam na codzień, ilustrują nasze wrażenia i odczucia czy uczucia. Od razu inna atmosfera – jakby powiało świeżością w naszych wypowiedziach i w atmosferze im towarzyszącej.
Lestat – jak zwykle ukłony za wpis.
A czym jest dla mnie muzyka – czwilą oddechu, wrazeniem harmonii, obroną przed zgiełkiem i hałasem i tak mogłabym długo. Słucham zarówno poważnej – szczcególnie lubię pianistykę, ale też jazz, szczcególnie tej tradycyjny i muzyka calkiem rozrywkowa nie są mi obce. Ja dziele muzyke na dobra i złą. Reszta podziałów mnie nie interesuje. Muzyka rozrywkowa też może być napisana dobrze, z sacunkiem dla słuchacza. Lubie też kiedy muzyka w dobrych piosenkach jest niezbędnym uzupełnieniem słów, gdy bez niej piękno słów i ich przekazu do nas by nie trafiało w sposób tak bezpośredni. Kocham też operę, ale jest jeden wyjątek – kocham wszystko co napisał Puccini za wyjątkiem Madame Buterrfly, bo sama muzyka jest OK, ale jak całe libretto ktoś umiera z miłości, to już dla mnie zbyt wysoki poziom egzaltacji.
Piszmy więc tutaj o każdej kuzyce – o hip-hop’ie, o jazzie, rock’u, o klasyce we wszelkich odmianach. Nikt nie słucha wszystkiego, każdy ma swoja wrażliwość, ale może chociaż spróbujemy, dzięki tutejszym wpisom, posłuchać czegośc co do tej pory omijaliśmy z różnych przyczyn i odkryjemy, że to też jest nasza muzyka.
Pozdrawiam.
dixie,
spokojnie.
Dopiero się rozkrecamy. Zaczynamy poznawać , kto co lubi i dlaczego.
Gospodyni ma także coś do powiedzenia.
Z tego co napisałeś, lubisz big bandy. Ja także. Ale mam pytanie. Czy lubisz Mister Acer Bilka i Chrisa Barbera?
Znasz „Wild Cat Blues” w wykonaniu orkiestry tego ostatniego? Przy tym utworze nogi i całe ciało same chodzą.
Z wieloma utworami muzycznymi mamy konkretne wspomnienia. Np „Bolero” Ravela poznałem oglądając jeden z pierwszych filmów panoramicznych w kinie Śląsk (było takie w Warszawie). Od tego czasu zdążyłem poznać ten utwór w najrózniejszych wykonaniach i inscenizacjach (jest bardzo lubiany przez choreografów).
Miałeś może okazję zobaczyć film Andrzeja Fidyka. „Defilada” (1989) – zapis uroczystości 40-lecia Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej? -ilustrowany właśnie muzyką Ravela?
Piszesz, ze nie chcesz zanudzać. Wymiana uczuć związanych z odbiorem muzyki nikogo nie może zanudzać. Każdy odbiera ją inaczej i jest bardzo interesujące, jak to czują inni.
Tak się złożyło, że mam najwięcej wpisów, ale muzyka w moim życiu odgrywa dużą rol, chociaż nie gram na żadnym instrumencie. Wybaczcie więc, że jestem tak często.
Serdecznie pozdrawiam
Teodora pisze:
Alex,
“muzyka, matematyka, poezja, coś je łączy, ale co?”
HARMONIA
Hoko pisze:
Albo teoria chaosu – w zalezności od gatuku… 🙂
A moze harmonia chaosu?
Droga Pani Doroto!
Gratuluję założenia blogu i życzę przede wszystkim wytrwałości. Niestety, jak już się zaczęło go prowadzić, to już nie ma przeproś. Ja wiem, że specjalizuje się Pani w muzyce poważnej, ale mam nadzieję, że blog będzie o muzyce w ogóle, a może i o kulturze.
I mam również nadzieję, że nie zapomni Pani o starych przyjaciołach internetowych. Jeszcze raz wszystkiego dobrego – gratuluję.
JKJK
lubię ich obu, do tego jeszcze Kenny Ball’a. Chociaż Bilcka wolę słuchać z jego Paramount Jazz Band niż z dużymi orkiestrami, z którymi występuje jako solista.
Rzeczywiście lubię big bandy ale równie lubię małe kapele (wszystkie dixielandowe są przecież małe ), małe combo, jak np. kwartety B.Goodmana,Dave Brubecka i Johna Lewisa – dalej jazzu „nie ogarniam”.
Jeżeli chodzi o małe zespoły to polecam 6 osobową grupę: Lionel Hampton – wibrafon ( ten od Ej! Baba-riba), Candidio – kongas, Al Caiola -gitara, George Marz- bas, Richie Pratt – perkusja i jeszcze jeden wykonawca grający na trąbce i puzonie o nieustalonym nazwisku. DYNAMIT !!!!!!!!!!!!!!!
Nie wiem czy można podawać bliższe namiary na płytę, żeby nie być posądzonym o spamowanie lub krypto-reklamę.
Można szukać w sklepach płytowych ( w internecie też ) pod hasłem: Lionel Hampton.
Teraz jestem pod kolosalnym wrażeniem dixielandowego kornecisty Muggsy Spaniera, o którym nic nie wiedziałem. Trafiłem na niego przypadkowo kupując ongiś składankę wykonawców jazzu tradycyjnego. Jest fantastyczny!!! Tak radosnego jazzu tradycyjnego nie słyszałem, a przynajmniej już dawno nie słyszałem. Zajrzałem z ciekawości do publikacji Marshalla Stearnsa: THE STORY OF JAZZ. Spanier jest tam wymieniany 4 razy. A więc coś w historii jazzu znaczył. Polecam go wszystkim fanom i fankom (Cargo) jazzu tradycyjnego.
Cieszę się, że będzie miejsce do odwiedzania.
Jeśli taniec to zawracanie głowy nogami (a babcia mówiła, że pocałunek to pytanie piętra, czy parter jest wolny) – muzyka to masaż mózgu przez uszy.
Ojej, z definicjami jest kłopot, a w przypadku muzyki kłopot szczególny, gdyż stopień wrażliwości i zaangażowanie decydują o tym, czym muzyka jest. Mam znajomego, który mawia: ja bardzo lubię muzykę, szczególnie gdy gra cichutko u sąsiada trzy ulice dalej…
No to wiem, że z nim o niej nie pogadam.
Ale i z wielbicielem czasem trudno pogadać, mimo, że muzyka jest jedna, to mamy tyle jej gatunków, że istnieje możliwość życia tylko w jednym z nich, lub w kilku, niekoniecznie znajdując porozumienie z wielbiącymi gatunki odmienne. Na początku trzeba sobie powiedzieć, że muzyka to świat tak bogaty, różnorodny, że miejsce jest dla każdego i każdy ma prawo do tego świata. Tolerancja to jest ważne słowo, kiedy rozmawia się o muzyce.
W młodości przechodziłem chorobę wyrażania pogardy dla „prostactwa” jednych wykonawców, innych zaś stawiania za wzór wszelkich muzycznych cnót. Istnieje zespół elementów decydujących czy muzyka jest dobra, czy zła, ale niebezpiecznie jest ich używać ponieważ nie to ładne co ładne, ino co się komu podoba….
Gusta można kształtować, ale wrażliwości nabywamy z genami i jak komu słoń nadepnął, to szukać w nim trzeba innych talentów.
Pozdrawiam serdecznie Autorkę i blogowiczów, liczę na liczne ciekawe spotkania.
Teodora pisze:
Alex,
“muzyka, matematyka, poezja, coś je łączy, ale co?”
HARMONIA
Hoko pisze:
Albo teoria chaosu – w zalezności od gatuku… 🙂
A moze harmonia chaosu?
Znaczy, pijani muzykanci? 😉
dixie,
z przyczyn niezależnych (miejsce) nie mogłem Ci napisać, co lubię i co mam w swoich zbiorach. Hamptona nie mam zbyt dużo, ale Ball’a mam. Będąc w Londynie w sklepach muzycznych, bardzo tanio, zaopatrzyłem się trochę w jazz tradycyjny. Od czasu do czasu właczam jazz z BBC. Nieraz trudno mi wybrać, którą audycję włączyć.
Muggsy Spaniera poszukam. Dziękuję za typ.
Postaram się zrewanżować się czymś interesującym.
Pozdrowienia
‚Musica Dei donum optimi…’ – jak w motecie Palestriny (którego słucham… czasem i w małych dawkach).
Pozdrawiam serdecznie ciesząc się, że blog wystartował.
Dixie!
Muzyka wysoka to taka mowiac najkrocej,ktora oprocz przezycia estetycznego niesie takze intelektualne wyzwanie.Muzyka wysoka zachodnia zaczela sie z odkryciem tetrachordu i proba ujecia muzyki w zbior regul i praw itd…Aby miec naprawde dostep do swiata muzyki to trzeba ja po prostu studiowac na wszelkie mozliwe sposoby
Hoko!
Bardzo dlugo muzyka nalezala do 4 nauk liczbowych(quadrivium):arytmetyka(matematyka),geometria,astronomia(astrologia),muzyka
„Ktoś, kto muzyki w samym sobie nie ma Kogo nie wzrusz słodycz zgodnych dźwieków, To człowiek zdolny do zdrad, spisków, gwałtu; (…) …. Takiemu nigdy nie ufaj. (William Shakespeare)
JKJK!
Muzyka Bacha jest skonczona sama w sobie.Dodawanie czegos do niej
znaczy tylko tyle,ze dodajacy nie rozumie jej od strony analizy warsztatowej,chociaz moze ja przezywac na swoj sposob.
Witoldzie,
zlituj się!
Deklarowałem już, że nie mam wykształcenie muzycznego. Nie wiem co to jest „tetrachord”.
Intelektualne wyzwanie?
A ja, biedny myślałem, że jak mam swoją ulubioną muzykę we krwi i w duszy to wystarczy!
„Zapisaliśmy” się na ten blog jako miłośnicy muzyki. Czy musimy koniecznie być wykwalifikowanymi krytykami muzycznymi ?
Wpędziłeś mnie w kompleksy pisząc, że: „… aby mieć dostęp do świata muzyki to trzeba ja po prostu studiować na wszelkie możliwe sposoby”.
A ja biedny myślałem, że mam dostęp do pewnych gatunków muzyki
bez studiowania – myślałem, że wystarczy ją „czuć”. A swój jazz „czuję” od chłopięcych lat ( zacząłem „czuć” mając jakieś 9 – 10 lat ).
Witoldzie, bardzo proszę – nie bierz tych uwag ad personam.
Teodora pisze:
Alex,
“muzyka, matematyka, poezja, coś je łączy, ale co?”
HARMONIA
Hoko pisze:
Albo teoria chaosu – w zalezności od gatuku… 🙂
A moze harmonia chaosu?
Znaczy, pijani muzykanci? 🙂
Pijani muzykanci i pijacy poeci sie zdarzaja ale matematycy nie,chyba ze szalency jak Kaczynski,pamietam wywiad z Miloszem ktory twierdzil ze on bylby sklony pic ale tylko po poludniu i to z checia, bo to do poludnia to watroba nie wytrzyma.
A mialo byc o muzyce 🙂
Jako że przed kilkoma dniami dowiedziałam się o istnieniu Pani bloga, zaczęłam lekturę od początku. Bardzo tu miło – dziękuję. I pozwolę sobie na systematyczne dopisywanie ‚zaległych’ komentarzy 🙂
Ściśle i racjonalnie rzecz biorąc muzyka NIE JEST JEZYKIEM tylko formą
(co wykazała np. Susan Langer, zwracając uwagę na fakt, że muzyka nie jest systemem znaków, reprezentacji. tzn. żadnej nucie/akordowi nie jest przypisane konkretne znaczenie. bo wszystko zależy od kontekstu kulturowego. i choć mówi sie o ‚zdaniach muzycznych’ itp. to są to metafory. te ‚zdania’ nie mają konkretnej treści, konotacji, nawet emocje wywołują różne).
ale wyrażając bardziej poetycko/metaforycznie mówi, np. że u tego a tego wykonawcy (czy kompozytora) to każdy dźwięk / każda nuta MA ZNACZENIE, albo że dana interpretacja była LOGICZNA, SPOJNA, ZROZUMIAłA itd. I kazdy wie o co chodzi. I to podejscie do muzyki – pragmatyczne- jest dla mnie ważniejsze.
Dalej można się zastanawiać co to właściwie znaczy, że każdy dźwięk w danym utworze ma znaczenie: z czego to wynika? czym jest to ‚znaczenie’? jak ten muzyk/kompozytor to zrobił? itp. temat – rzeka!
Moim zdaniem zamiast meczyć się z generalizacjami lepiej skupiać sie na konkretnych utworach i wykonaniach 🙂 Bo z czasem się okazuje, że każdy jest/moze być po trosze osobnym światem. Każdy. Jak każdy człowiek. Czy to wykonawca, czy kompozytor czy odbiorca 🙂
PS.
i miło, że pojawił się ten cytat z Zappy 🙂 Trafny, krótki i treściwy! (czego niestety nie można powiedzieć o moim komentarzu, ale w sumie.. co ja się będę z Zappą porównywać 😉
et pour moi, la musique est avant toute chose. i dlatego tu jestem 🙂
a wracając do Prof. Gordona
zgadzam się, że „Muzyka nie jest językiem, nie ma gramatyki” ale, że „pomaga nam zrozumieć nasze emocje” to bym nie powiedziała.. wywołuje emocje, wpływa na emocje itp., ale na ich rozumienie nie ma wpływu. no, chyba żeby wziać pod uwagę kwestię muzykoterapii, muzyki ‚porządkującej/strukturyzującej myśli itp., to wtedy pośrednio muzyka mogłaby pomagać coś zrozumieć. ale tak, to jednak tekst pozostaje narzędziem rozumienia. a co do po-rozumienia to różnie bywa, ale służyć może [..zarówno do zblizania ludzi jak i do dzielenia vide: np.subkultury młodzieżowe]