Przyszłościowe nuty wierchowe

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Przez cały ten tydzień chodzę wieczorami na Muzyczny Festiwal Polskiego Radia, poświęcony w tym roku – jakże by inaczej – twórcy Króla Rogera. Hasło „Szymanowskiego światy dalekie i bliskie” jest ideą dość pojemną i może oznaczać umieszczanie jego muzyki w różnych kontekstach. A że Szymanowski, jak już kiedyś wspominaliśmy przy innej okazji, także należał do tych, którzy zmieniali w życiu diametralnie styl, i to parę razy – kontekstów takich jest wiele.

Jest ten wczesny Szymanowski, późnoneoromantyczny w fortepianowych Preludiach op. 1, jest ten zapatrzony bez reszty w Richarda Straussa, jak w Uwerturze koncertowej, jest potem nawrócony z wpływów niemieckich na francuski impresjonizm, ale jednocześnie wzbogacony zupełnie indywidualne poprzez egzotyczne podróże. Ten właśnie okres, barwny i olśniewający, fascynuje ostatnio najbardziej odkrywających go muzyków i słuchaczy na Zachodzie. I jest w końcu ten Szymanowski, którego przez lata znaliśmy tu najlepiej, ale też nie do tego stopnia, jak by na to zasługiwał – ten z czasów mieszkania w Atmie. Tego chyba jeszcze w świecie do końca nie odkryto.

My na ten okres patrzymy może za bardzo poprzez pryzmat Harnasiów, baletu, który choć jest kolorowym i błyskotliwym freskiem, ale jednak trochę na szkle malowanym, z dosłownymi cytatami góralskich pieśni. Szymanowski się z tym dziełem mocował, traktował je chwilami jako chałturę pisaną dla chleba, ale jednak włożył tam kawał siebie, nawet z innych utworów – jest tam nawet temat fugi z ostatniej części przepięknego II Kwartetu smyczkowego.

Ale ciekawsze jest właśnie, jak przesiąknięcie góralską muzyką widoczne jest, pozornie całkiem bez powodu, w takich utworach jak wspomniany kwartet, II Koncert skrzypcowy, IV Symfonia „Koncertująca”, Stabat Mater, czy zwłaszcza formy, które z góralską treścią są wręcz sprzeczne, jak Mazurki i Pieśni kurpiowskie. Te ostatnie opierają się na autentycznych kurpiowskich melodiach, ale harmonizowane są często w skali góralskiej.

I co ciekawe? Kiedy poproszono młodych artystów o osobiste, twórcze odniesienie się do muzyki Szymanowskiego – a wybór padł na zespoły ElettroVoce i Kwadrofonik – oba wzięły na warsztat właśnie utwory z tego czasu. Przed paroma godzinami wróciłam z tego bardzo wdzięcznego koncertu. ElettroVoce – to Agata Zubel (śpiew) i Cezary Duchnowski (komputer, fortepian i inne klawiszowce), oboje są także kompozytorami i grywają muzykę własną i kolegów. Kwadrofonik to zespół powstały z dwóch duetów: Lutosławski Piano Duo i perkusyjnego Hob Beats Duo; zaczęli współpracę od klasycznej już Sonaty na dwa fortepiany i perkusję Bartóka i Makrokosmosu Crumba, potem zajęli się własnymi opracowaniami melodii ludowych i za to dostali Grand Prix na festiwalu Nowa Tradycja – można tej ich produkcji posłuchać tu, tu i tu.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Mocne canadiano

Nowy premier Kanady Mark Carney jest chodzącym wzorcem wszystkiego, czego Donald Trump nienawidzi najbardziej. Czy będzie też prorokiem antypopulistycznej reakcji?

Łukasz Wójcik

ElettroVoce opracowało przepięknie kilka Pieśni kurpiowskich – Agata śpiewała białym głosem, prawdziwie folkowo, Czarek czarował używając kontrolera do gier komputerowych i wyszło z tego coś bardzo czystego i jasnego. Kwadrofonik najpierw bawił się kilkoma Mazurkami, robiąc własne wariacje na temat raczej ich harmonii niż rytmu, a potem zagrał fragmenty własnej transkrypcji Harnasiów.

Czemu właśnie temat góralski okazał się dla młodych najbardziej inspirujący? Może dlatego, że jest jak szeroko otwarte okno; wcześniejszy Szymanowski w swej intensywności bywa duszny. Ludowość przemawia jakby bardziej bezpośrednio do dzisiejszej publiczności, także dzięki modzie na folk. Choć są i tacy, którzy chcą widzieć w niej banał. Ale z drugiej strony czy można sobie wyobrazić współczesne inspiracje Pieśnią o Nocy czy Królem Rogerem?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj