Jak oni pisali
Nie mogę sobie tej przyjemności odmówić. Odkąd Wielkanocny Festiwal Beethovenowski przeniósł się z Krakowa do Warszawy (a jeździłam na wszystkie), co roku na początek imprezy rusza ze stolicy obecnej do dawnej wagon doczepiony do Intercity, którym dziennikarze (bywa, że i osoby towarzyszące, i tacy, co już tylko dziennikarzy udają) jadą zaproszeni specjalnie przez festiwal, aby wziąć udział w otwarciu tradycyjnej wystawy manuskryptów z tzw. berlinki, przechowywanych w Bibliotece Jagiellońskiej. Od tego zaczęła się idea Festiwalu Beethovenowskiego i z tego nie można było zrezygnować. Otwarciu zwykle towarzyszy koncert – poprzednio były to koncerty popołudniowe w innym miejscu, w tym minikoncercik przed otwarciem w samej Jagiellonce – a potem jest lanczyk w restauracji „Cherubino”, troszkę wolnego czasu i z powrotem. Ja tym razem zostałam na noc, bo był jeszcze koncert Orkiestry Akademii Beethovenowskiej, a chciałam po pierwsze posłuchać na żywo fantastycznego Łukasza Długosza w Koncercie fletowym G-dur Mozarta, a po drugie, zobaczyć, jak młodziaki dadzą sobie radę z Beethovenowską Dziewiątką (grali raczej entuzjazmem niż umiejętnościami, a z dęciakami, zwłaszcza waltorniami, koniecznie trzeba coś zrobić).
Ale tu chciałam się zatrzymać na manuskryptach. Nie mogę się na nie napatrzyć. Kiedy festiwal był w Krakowie, przychodziłam na wystawę po parę razy. To naprawdę fascynujące. Po pierwsze sam fakt, że to kawałki papieru, których dotykali i które zapełnili Oni sami. Po drugie – ileż można wysnuć refleksji patrząc na te większe czy mniejsze szacowne i bezcenne bazgroły…
Mozart, Haydn czy Schubert – to zresztą jeszcze bazgroły umiarkowane, nawet bardzo porządne. Mało mieli wątpliwości. (Jeszcze porządniejszy był np. pokazywany w zeszłym roku Mendelssohn.) Najbardziej mnie jednak fascynuje bazgranina Beethovena, który nawet kiedy pisał na czysto, to też było to co najmniej zamaszyste, ale już jego szkicowniki… Obserwowanie, jak myśl wyprzedza rękę, pewien proces, więcej – emocje, dynamika kryjąca się za tymi koślawymi znakami, wciągają bez reszty.
Nad Dziewiątką, zwłaszcza sławetnym finałem, męczył się biedak okrutnie. Ten prosty temat, który dziś jest hymnem i wydaje się naturalny, miał tyle wersji i tak trudno się wykluwał, że aż trudno to zrozumieć. Co roku ten szkicownik jest na wystawie – w berlince znajduje się parę szkicowników z zalążkami bardzo różnych utworów. Ale ten jest chyba najcenniejszy.
W tym roku tematem festiwalu jest „Beethoven i jego Wiedeń”, więc akcentów wiedeńskich jest na wystawie więcej – na ścianach wiszą reprodukcje grafik z epoki, których parę sfotografowałam. No i po raz pierwszy udało mi się ciachnąć kilka rękopisów. Zdjęcia są tutaj.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Sieć, śmieć, śmierć
Brytyjski serial „Dojrzewanie” o 13-letnim zabójcy wstrząsnął polskimi rodzicami. Czy to się może zdarzyć u nas? Tak, bo docierają tu te same internetowe zagrożenia.
Dodam jeszcze, że ta wystawa jest pierwszą zrobioną bez udziału śp. p. Agnieszki Mietelskiej-Ciepierskiej, która zmarła w styczniu br. Ta świetna pani, którą zawsze spotykało się na koncertach i która o berlince opowiadała niezmiernie ciekawe rzeczy (z wykształcenia była muzykologiem), przez wiele lat kierowała Oddziałem Zbiorów Muzycznych Jagiellonki (całe życie pracowała w tym miejscu). Tym smutniej mi było teraz oglądając tę wystawę, że Jej wystawy wydawały mi się o wiele bogatsze, więcej na nich było pokazane. Cóż, ale wystawa berlinki warta jest obejrzenia zawsze, nawet jeśli jest mało eksponatów.
Chodzę sobie co roku po tej wystawie, gapię się w nutki i śpiewam, co w nich jest. Tym razem też tak zaczęłam sobie mruczeć – i jedna starsza pani bardzo się ucieszyła, bo widziała mnie w akcji w zeszłym roku i ciekawa była, czy będę i czy znów to zrobię
Komentarze
Chodzi i mruczy Pani Dorota.
Czyżby zaczęła zmieniać się w kota?
Pani Dorotko,
Jakże zazdrościlam Pani wyprawy do Jagiellonki, no ale dzięki Pani zdjęciom, można sobie wyobrazić, że sie bylo na Wystawie. Brak tylko jeszcze koncertu.
Myślalam, że pamiątki można dostać w Sródmieściu i chyba w Sukiennicach, ale przyznam, że nie widzialam tam /a może i nie szukalam/ sklepu z pamiątkami.
Marzec, więc koty wchodzą w naturę,
Czarne i białe, rude i bure
hortensjo – sklepów różnych jest w tym pięknym mieście jak mrówków, a jak zobaczyłam tę wystawę, nie mogłam sobie odmówić fotki
Na tym obrazku hokopodobnym
białego z rudym widzę nadobnym,
ale czarnegom nigdzie nie zoczył –
czy w Jagiellonce gdzieś się zahoczył?
Każdy się kocur w nocy zahocy,
Bo wszystkie koty są czarne w nocy!
Idę teraz na koncert, więc nie będę kontynuować
No to życzę marrrrcowych przeżyć na koncercie. Tylko proszę nie mrrruczeć głośniej od orkiestry!
Bardzo zabawny ten hokowy obrazek.
Katusze, które przeżywa młodzieniec, nasuwają przypuszczenie, że koty i dama wydają bardzo podobne dźwięki.
Hokowy na 100%
Niestety, nie znam się na nutach, więc mogę kontemplować jedynie estetyczne walory starodruków.
Pani Dorotko,
wlaśnie mi chodzilo o tę wystawę, bo będąc w Krakowie nie zwracam na ogól uwagi na sklepy z pamiątkami.
byłem w zeszłym roku na tej wystawie – naprawdę warto!
Wróciłam, był Penderecki i jego koreański uczeń, toczka w toczkę z niego. Taki stylistyczny przeszczep – było Polskie Requiem, a tu – Koreańskie Requiem…
Mały suplement do tematu. Rozmawialiśmy w przerwie z kolegą dyrygentem i on wyraził pogląd (z którym się częściowo zgadzam), że takie rękopisy odzwierciedlają emocje, jakie ogarniały kompozytora przy pisaniu (mowa była o tym a propos różnobarwnych szkiców Pendereckiego, których reprodukcje były zamieszczone w programie) – ale tylko brudnopisy, szkice, a nie takie na czysto. Dlaczego nie do końca się zgadzam? Bo z Mozartem było pewnie trochę inaczej – on miał taką pewność, że pisał od razu, jak myślał. Chyba że nie są znane jego brudnopisy…
A Hoko pewnie hokowy obrazek zobaczy dopiero jutro – jak go znamy, od dawna śpi on tak jak i koty jego…
A teraz rękopis będziemy mieli w postaci wydruku komputerowego.
Pani to się ponabywa!

Dobrej nocy życzę, niestety bez kota ja.
Z tym wydrukiem co prawda, to prawda. Wielu moich kolegów kompozytorów pracuje od razu na kompie. Tak żałuję, że „za moich czasów” jeszcze tego nie było – przestałam komponować chyba głównie z lenistwa, nie znoszę bazgrania łapą, komp byłby w sam raz…
No to co najwyzej bedziemy mieli w przysłości wystawe nie manuskryptów, ino kompuskryptów
Gdybym był muzykiem, to bym nie napisał tego, co poniżej, boby jeszcze kto pomyślał, że się z Mozartem porównuję
A ja tylko chcę banalnie o tym, że różne są style pracy i zapisu. Niektórzy przedkompowi np., mimo że doceniają kompa zalety, to muszą sobie niektóre rzeczy nabazgrać ręcznie, bo jakoś wtedy inaczej je czują. A poprawki jedni robią na rękopisie, a inni w głowie. Ja różne rzeczy do napisania układam sobie podczas tzw. „głupich robótek” (mycie garów, pilnowanie owiec), rutynowych, nudnych czynności, jazdy pociągiem, itp. Jak to potem zapisuję, to wygląda czyściutko. Ale co się wcześniej w głowie poskreślam i namażę, to moje. Komponować nigdy nie próbowałem, ale potrafię sobie wyobrazić, że kompozytor też może mieć taki numer: obraca sobie te nutki w łepetynie dotąd, aż wreszcie je usłyszy dokładnie tak, jak mają być i wtedy szybko zapisuje, żeby nie uciekło. A inny znów musi najpierw zapisać, bo dopiero wtedy mu się rozjaśnia i unaocznia, co jest źle i co trzeba poprawić. Więc tak mi się widzi, że rękopis niekoniecznie musi być odzwierciedleniem procesu twórczego. Ale nie wiem oczywiście, czy Mozart by mnie w tym momencie nie wyśmiał i nie odesłał do koszyczka. 
Pewnie że każdy robi po swojemu. Mnie grają różne rzeczy w łepetynie i kieruję nimi trochę na zasadzie improwizacji – ale to teraz dla mnie tylko takie zabawy przed zaśnięciem…
Z pisaniem tekstów jest oczywiście całkiem inaczej.
A Mozart mógł mieć właśnie tak, jak piszesz, Bobiczku, ale mógł mieć również tak, że od razu słyszał te nutki tak, jak miały być
Nie dziwię się, że kompozytorzy obecnie pracują na komputerach. W końcu już samo słowo do tego zachęca: KOMPozytorzy KOMPonują na KOMPach
Wszystkie nutki kochały się w panu Mozarcie
i o jego uczucia walczyły zażarcie,
lecz on tylko tym pięknym kącik w sercu swym przyznał –
czasem nawet z Mozarta wyjdzie zwykły mężczyzna!
Quake: i zapijają KOMPotem, a jak go nie lubią, idą na KOMPromis, byle się nie sKOMPromitować
Byle tylko nie był to KOMPletny KOMPromis. Bo wówczas ich KOMPetencje jako KOMPozytorów zostałyby użyte do tworzenia KOMPletnie niesKOMPlikowanych KOMPilacji
A te KOMPilacje natychmiast by się nagrało (z KOMPresją oczywiście
)na płyty KOMPaktowe i wydało w eleganckich KOMPletach. Nic, tylko KOMPresy na uszy… 
Dobranoc!
To teraz pora się wyKOMPać
Dobrej nocy! Idę do łóżka. I nie potrzebuję KOMPasu by tam trafić
KOMPilatorzy razem z KOMParatystami lądują na kupie KOMPostu, gdzie nie można ich odnaleźć bez pomocy KOMPasu. Ale dla KOMPulsywnych dowódców KOMPanii nawet KOMPost to KOMPlement.
Jak wszyscy do łóżek, to ja też do KOMPszyczka. Hau, hau!
No to kołysanka:
Śpijcie, bo juz nie śpi
Tylko nocno warta.
I niek wom sie przyśni
Rękopis Mozarta
Mam nadzieję, że dziś lub jutro uda mi się dotrzeć na tę wystawę… To zawsze duże przeżycie (choć wszystkiego przeczytać głową-głosem nie potrafię
)
Owcarek tak ładnie napisał na dobranoc, że przypomniała mi się mozartowska kołysanka, którą śpiewałam dzieciom.
To była część rytuału. Kiedy już czyściutkie leżały w łóżkach, przychodził czas wieczornego czytania. Było to czytanie długie i solenne, małe to bardzo lubiły i czytaliśmy im nawet wtedy, gdy już same umiały czytać. A na koniec była kołysanka, cichutko śpiewana na dobranoc. Jedną z nich była właśnie taka cieplutka, mozartowska. Mam nadzieję, że dam radę zanucić ją przyszłym wnukom. Bardzo ci Owcarku dziękuję.
haneczko – czy to była ta melodia?
http://www.youtube.com/watch?v=s-vRepWs_3A&feature=related
Strasznie śmieszne są nagrania na YouTube. Np. na ukulele:
http://www.youtube.com/watch?v=emFKOmh3OD4&feature=related
Albo po czesku:
http://www.youtube.com/watch?v=0Zm8CTJl8yA
Tak naprawdę to nie Mozart, tylko niejaki Bernhard Flies:
http://en.wikipedia.org/wiki/Bernhard_Flies
A u mnie w domu też „chodziła” ta kołysanka. I jeszcze Schubert i Brahms…
Ja też ubolewam ,że Festiwalu nie ma już w Krakowie , chociaż nie mieszkam ani w tym mieście ani w Warszawie . A może następnym razem pośpiewamy obie . Lubię w stopniu bardzo . I czytam nawet największe bazgroły . Vale !
babciu Barbie: festiwal trochę wraca do Krakowa – będzie jeszcze parę koncertów z nim związanych, w tym 22 marca Gidon Kremer ze swoim zespołem.
Ale tych szkiców Beethovena to chyba tak do końca nie da się odczytać…
Tę kołysankę , którą Haneczka wspomina śpiewałam dzisiaj już dorosłym dzieciom . Teraz śpiewam wnuczkom . Starszy jest bardzo muzykalny . Najpiękniej jednak na swiecie interpretują ją krasząc cudowną koloraturą Ptaszki Profesora Stuligrosza , szefa chóru – ozdoby mojego miasta .
A – to babcia Barbie jest z miasta koziołków
Mozart też musiał sobie czasem coś naszkicować. Zapewne robił to w własnej głowie (gdzieś cytowana jest wypowiedź Mozarta, że pisze jeden utwór, a KOMPonuje drugi). A ciężko jest szkicować na komputerze. Choć niektórzy, bardziej technicznie zaawansowani to potrafią.
Do szkicowania na komputerze to są nawet specjalne programy, jakieś freehandy i inne. Ale do tego trzeba mieć, niestety, łapkę ludzką, albo chociaż szympansią, a nie psią.
Kochani, umarł Pan Gustaw Holoubek
Szkoda, że w necie nie jest dostępne nagranie słynnej Improwizacji z 1968… Ci, co byli ostatnio na uroczystości w Teatrze Narodowym, z okazji rocznicy „Dziadów” Dejmkowych, na której to nagranie odtworzono (niestety obraz się nie zachował), twierdzą – nawet młodzi – że było to absolutnie naturalnie i całkowicie współcześnie powiedziane.
Dobrze, że On sam jeszcze tam był i otrzymał ostatnią w życiu owację na stojąco. Kiedy zobaczyłam potem zdjęcie w „Gazecie”, spytałam mojego kierownika, czy aby nie pomylili zdjęcia, bo to chyba ktoś inny. Powiedział, że niestety nie pomylili…
Los Go doświadczał chorobą już od lat. Ale pamiętamy te wielkie role… I to, jakie miał poczucie humoru „Gucio”, jak nazywali Go przyjaciele…
Na stronie GW można sobie posłuchać nagrania Improwizacji:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,4994762.html
Lata temu odbył się w moim mieście jeden, jedyny pokaz „Lawy”, wyłącznie dla szkół, godzina 11:30, w nieistniejącym już dziś kinie „Polonia”. Wdarłam się tam prawie siłą, parę bardzo starszych państwa wpuszczono z litości. Byliśmy jedynymi dorosłymi na sali, oczywiście oprócz pań pracujących jako nauczycielki. Szkoły dawały z siebie wszystko, Szapołowska budziła nieopisany aplauz, jednym słowem wdziałam wszystko, nie słyszałam niczego prócz spuszczonych ze smyczy dzieciaków. I wtedy Holoubek zaczął mówić Wielką. Twarz na cały ekran. I kino zamarło. Dosłownie. Ani szelestu, nic, oddechów nie było słychać.
Potem wszystko wróciło do normy, ciszej zrobiło się tylko przy Budzisz-Krzyżanowskiej.
Nie wyobrażam sobie, żeby aktor mógł odebrać większy hołd.
No, liczyłam, że to wrzucą na GW, nie zawiodłam się.
Spóźniony Hoko potwierdza, że obrazek hokowy
– tylko ciut mały, coś słuszniejszych rozmiarów by się zdało.
Zaś w kwestii wydruków komputerowych tudzież bazgrania, to ja jak coś dłuższego mi się kroi, zawsze najpierw na papierze. A bazgrzę tak, że niektóre fragmenty potem piszę od nowa, bo to szybsze niż rozczytywanie starych… moi biografowie nie będą mieli łatwo…
To ze mną jest podobnie – też myśl wyprzedza rękę
Najgorzej jak coś notuję np. na konferencji prasowej…
A na wystawie to obrazek jest duży, bardzo powiększony
I u mnie w aparacie ma większą rozdzielczość niż na picasie, mogę podesłać
A pewnie! Chętnie go sobie obejrzę z bliska, te koty zwłaszcza, a może i do czegoś gdzieś się nada
Od czasu gdy przestałem co dwa tygodnie przywozić do Krakowa ikony namalowane w mojej pracowni, stwierdzam ,że poziom artystyczny w Sukiennicach znacznie się obniżył. Za moich czasów nikt takich bombek nie sprzedawał
Na Placu Szczepańskim sklepu z dziwolągami nie było.
Popyt, popyt… te bombki kupują turyści zagraniczni

A teraz, gdy się wejdzie w obręb Plant, ma się czasem wrażenie, że co drugi to obcojęzyczny turysta.
(Takie miałam dziś – przy pięknej pogodzie, to fakt).
A ja se zamieszkam znowu na Kazimierzu
Super! – Do Świętej Katarzyny blisko
Trochę dalej do Filharmonii – ale też na nóżkach się przejdzie
Bardzo mi brakuje wizyt w Krakowie
Nawet kilkugodzinnych.
Tak wyglądały moje wizyty w Krakowie.
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/KrakW/photo#5174688388923933666
Od dźwigania tobołów z ikonami byłem taki chudziutki
Ten Kraków taki stary…. może pora już wybudować nowy?
Nawet Nowa Huta już stara
Dzień dobry,
chcialam się pochwalić, że teraz , gdy wracalam z Krakowa na moją wieś, to widziala lecącego bociana. A więc wiosna w pelni.
Ech, mieć wszystko w zasięgu własnego spaceru… Choć i tak nie mam prawa marudzić, bo nie jest źle.
Wracając do pisania: rzeczywiście, tak to bywa, że myśl wyprzedza rękę. Ale bywa też odwrotnie
A na zakończenie chciałem podziękować za pomysł, choć sam go krytykowałem — moja komórka śpiewa kosem
PAK-u, to w parku będziesz miał powodzenie wśród pań kosowych…
Pani Doroto, dzięki za obrazek!

Koty faktycznie trochę nieforemne, ale i reszta też w tym stylu. Biały na dachu w ogóle psa przypomina, tylko że psy mają lęk wysokości… A ten zwierz u pańci to psisko ewidentne, wcześniej brałem go za kota. A poeta coś tam bazgrze…
PAK: zazdroszczę – muszę sobie sprawić jakąś nową komórkę

), to już na pewno marzec w pełni 
A Nowa Huta to już jak najbardziej zabytek, jeżdżą tam nawet specjalne wycieczki, co mnie bardzo rozśmiesza
Wiosna, wiosna! Już i w ludziach się objawia. Jak już jeden z zastępców naczelnego w mojej redakcji zaczął śpiewać (m.in. Symfonię g-moll Mozarta – dało się melodię rozpoznać
Ten zwierz u pańci to w ogóle jakiś obojnak, jak te na dachu, bo ogon ma moim zdaniem ewidentnie koci
A poeta zatyka sobie uczy, bo już nie może tej ludzkiej i kociej muzyki wytrzymać – nawet pióro rzucił…
Widzę, że zeen jest jednak trochę dostępny na wyjeździe
Panią to rozśmiesza, ja nie mogę zrozumieć, ale trzeba porozmawiać z ludźmi z zagranicy, szczególnie interesujący się architekturą miast.
Otóż oni kochają socrealizm, dla nich Plac Konstytucji w Warszawie jest jednym z najpiękniejszych na świecie, zaś Pałac Kultury wspaniałym reprezentantem Sztuki.
W czasach, gdy był kombinat, w Nowej Hucie żyło się wspaniale, to było naprawdę miasto dla ludzi, pełne zieleni, luźne, z niską zabudową.
Aleście mi narobili! O Krakowie, o tęsknocie… no i efekt był taki, że mamę musiałem reanimować i kałuże łez wycierać. Ale ona podobno już od dwudziestu lat miewa takie napady i jak dotąd żyje, więc może i tym razem dobrze się skończy.
Czego Wam nie życzę! 
A wiosna u nas już przez kilka dni była, a teraz jakoś się wycofała.
Ja myślę, że mnie dopiero ogarnie nostalgia, jak przyjadę do tego miasta (Magdalena Samozwaniec: „Nie znoszę przyjeżdżać do Krowa i gapić się na Wieżę Wariacką”). A w miejscu, gdzie się będę przechowywać, ma być sieć, więc będę Wam to i owo opisywać. Ostatnio przyjeżdżam rzadziej (mawiam, że nie wybaczę temu miastu, że Ziobrę wybrali, choć wszyscy moi znajomi tłumaczą mi się, że to nie oni
), ale kiedyś chadzałam po Krakowie i powtarzałam w myślach: jak ja kocham to k…wskie miasto. Dodając, że mogłabym z nim mieć romans, ale nigdy ślubu – i już ja dobrze wiem, dlaczego 
Doszłam już do takiego etapu, że co którędy przechodzę, to mi się z czymś, kimś lub jaką anegdotą kojarzy – ech, to już chyba wiek…
Wszystkie prowokacje antykrakowskie puszczamy niniejszym – wyniośle i uroczyście – mimo uszu
I biegniemy do Jagiellonki zobaczyc Beethoveny (Hocza kufa :dance: by tu nie zaszkodziła
)
Jeszcze jedne okularki:
– bo takie oślepiające to słońce!
A tu burawo
U mamy to ani romans, ani ślub, tylko stara miłość nie rdzewieje…
A Ziobro rzeczywiście musiał wybrać się sam, bo ja też nie słyszałem, żeby ktokolwiek na niego głosował. Może ma rozszczepioną osobowość? Tak, to by pasowało. Już dawno podejrzewałem, że to przypadek kliniczny
Pani Dorotko,
moi szwajcarscy przyjaciele, naukowcy „ściśli”, ale znawcy i miłośnicy kultury odbyli kilka lat temu podróż do Krakowa. Była Wielkanoc i czas oczekiwania na śmierć papieża. Wrażenia jakie przywieźli, to była Nowa Huta (podobała się), Wieliczka i polski obyczaj wielkanocny (święcenie jajek) oraz polska żarliwość religijna. Znajoma, indyferentna protestantka, rozważała nawet konwersję na katolicyzm (!) ale jej przeszło…Wawele i Barbakany wobec Florencji, Sieny itp. nie robią szczególnego wrażenia, ale miasto-wizja Orwellowskiego industrialnego metropolis, zrealizowane konsekwentnie i zamieszkane przez 100 tys. ludność? Tego nie ma nigdzie na świecie.
A Pałac Kultury to jedyna prawdziwa atrakcja dla cudzoziemców i symbol Warszawy jak dawniej Empire State Building – Nowego Yorku.
Ziobro wybral sie sam, ale u Passenta ujawnil sie wczoraj jeden (sympatyczny!) wyborca aktualnego Prezydenta
Tych mieszkancow w Nowej Hucie jest podobno 220 tysiecy!
Tak patrzę, patrzę po tym komentarzach u Pana Daniela i zastanawiam się, który to taki sympatyczny?!

Nowa Huta to takie miasto trochę z Orwella, a trochę z de Chirico…
A o Pałacu Kultury to już może kiedyś opowiadałam, że kiedy spojrzałam nań po wizycie w Nowym Jorku, pomyślałam wzgardliwie: „Eee… taki mały… taki brudny… i tylko jeden…”
Podobieństwo budownictwa amerykańskiego i sowieckiego z tamtych czasów jest uderzające. Zresztą nie tylko budownictwa…
Eh, pomylily mi sie blogi
Przepraszam. Ten:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=307#comment-64402
Wystarczą cztery Ziobra,
by w Polsce była Kobra:
przestępca w każdym domu,
za każdym rogiem komuch,
w szpitalu kroi człeka
morderca, a nie lekarz…
Lecz zjawi się tu wnet
dzielny porucznik Z..
zamknie ten cały chłam
i się wybierze sam.
Pani Kierowniczko, był taki stareńki dowcip, że Amerykanie i Sowieci to bracia bliźniacy, tylko wychowani w odmiennych warunkach.
Wtedy jeszcze bliźniacy z niczym się nie kojarzyli
W końcu wszyscy jesteśmy bliźniakami wychowanymi w baaardzo odmiennych warunkach
Przepraszam bardzo, ja to mógłbym być co najwyżej bliźniakiem Owcarka, ale ze względu na barierę gatunkową nie mogę być bliźniakiem bliźniaków. Jak to się opłaca być psem!
Bobiku, spoko, inżynieria genetyczna robi cuda…
Polecam. Papaya dziś – http://wiadomosci.onet.pl/1706332,11,item.html .
Nooo… następny fenomen internetowy. Ktoś nam odpłaca za Jożina z bażin
Ja myślę, że ten kawałek spełnia warunki, o których przy okazji Jożina pisałam: 1. skoczność, 2. melodyjka prosta, ale nie taka całkiem prosta, 3. absurd (z Polski papaya?), 4. tekst albo niezrozumiały, albo nieistniejący – tu z kolei jak w Ievan Polkka: po prostu go nie ma (w innym miejscu utworu jest zabawne scatowanie).
A Papayę – pewnie, że pamiętam, to taki był sygnał-emblemat Uli Dudziak, czy jeszcze jak była z Michałem Urbaniakiem (autorem), czy już nie. Zresztą ich artystyczna przyjaźń trwa do dziś.
Pani Dorota napisała:
„W końcu wszyscy jesteśmy bliźniakami wychowanymi w baaardzo odmiennych warunkach.”
Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo.
Co mnie osobiście, bardzo cieszy.
Jeszcze tylko w sprawie niezaproszenia Pana Michnika dodam, choć to niby miejsce nie potemu, że PiS tym aktem postrzelił się nie w nogę tylko w głowę.
I niech to będzie ich nekrolog niechlubnej pamięci.
Sorki! Nie zaproszenia! Emocje buzują!
mt7, chciałbym podzielać Twój optymizm, ale w tej materii jestem raczej skłonny do czarnowidztwa. Zeby ostatecznie pogrzebać PiS trzeba by chyba uruchomić szybką linię produkcyjną osikowych kołków. I wydajność takiej linii musiałaby iść w miliony. Spójrz tylko na niektóre blogi, porozmawiaj z „prawdziwymi Polakami”, a przekonasz się, że upiór PiS-u ma wszelkie szanse, żeby straszyć w jak najlepszym zdrowiu jeszcze przez długie lata
Ech, co bym tam nie myślała o moim byłym Naczelnym, to Kaczor po prostu pokazał w tym momencie, kim jest.
Marek czyli Miś podsyłał wczoraj na różne blogi wywiad z mamusią bliźniaków. Zwierzała się ona m.in.. jak to zabierała synom w Marcu 68 sznurówki, a oni i tak poszli, a potem… „Leszek wrócił z jedną stopą w samej skarpetce i bardzo przeziębiony. Uciekał przed milicją”.
No i takie to źródła kompleksu niedoszłego kombatanta.
A zajrzyjcie tutaj:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=163#comment-52044
Na końcu tego filmiku są życzenia-marzenia Pana Gustawa dla nas.
Ja też uciekałam, a kompleksów nie mam.
Hehe, bo to są kompleksy zarezerwowane dla prezydentów
Przypominam sobie, jak przed ostatnimi wyborami czytalam artykul Matki Kurki na temat Kaczyńskich i w świetle tego wydaje mi się, że Kaczyńscy nie mogli w ogóle uczestniczyć w demonstracjach marcowych. Ten artykul trzeba koniecznie znać. Mam go chyba na zakladkach, jak znajdę to Wam podam. Niestety nie umiem wysylać sznureczka.
znalazlam: http://www.matka-kurka.net/post/?p=1051, to jest tekst z 25.09.2007, g.18:50
Jeśli coś mogę, to proszę, jestem do dyspozycji. A czekać nie trzeba, dysponuje Pani kontaktem do każdego…
A w hotelach to bywa różnie, np. wczoraj dopiero ok. 23 pojawiła się sieć z dziwna blokadą: jednozdaniowe posty przechodziły, troszkę dłuższy tekst już nie, stąd w użyciu wycieraczka
Ooo, Zenobiusz I Ulubiony się objawił! Ja to tak od tygodnia bez mała chcę nieśmiało się dopytać, na czym polegała ta działalność:

http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=115#comment-12485
Chodzi o ostatni akapit oczywiście
Pewnie, że mogłabym napisać mailika. Ale to już całkiem inna zabawa
Stare dzieje
) albo siedmioosobowy
Będąc młodym uczniem na placówce szkolnej, wszedł raz do mej klasy profesor od śpiewu:
– dzień dobry uczniowie
– dzień dobry odpowiedzieliśmy jako uczniowie, a jako cywile pomyśleliśmy coś wręcz przeciwnego
– zapraszam chętnych do zespołu śpiewaczego, który weźmie udział w konkursie, w związku z czym próby odbywać się będą we wtorki, środy, czwartki i piątki o godz 16. Tu wyjął kartkę i zaczął czytać listę chętnych: Piprztycki Alfons, Podkolanowski Kleofas…, wśród ca dziesięciu nazwisk padło i moje….. Zespół był sześcio (nie pamiętam dokładnie
Zajęliśmy jakieś czołowe miejsce i do koncertu laureatów przygotowywaliśmy się jeszcze pilniej, bo odbywać się miał w filharmonii i transmitować to miało lokalne radio.
Jak obiecali, tak było: śpiewałem w filharmonii, podobno w radio mnie było słychać.
Ot, incydent wokalny i wszystko, żadna kariera
Wycieraczka wycieraczką, ale kto mi zamaluje z< na ścianie…?
Dzię dobry

A ciekawam, jakiż był repertuar tego ambitnego ansamblu?
Ja tam bym tego z nie zamalowywał, jeszcze pielgrzymki będą do niego ciągnąć….
Co do pielgrzymek, nie ma wątpliwości
Pamiętam, że nie były to żadne dzieła mistrzów, za to pamiętam tylko jeden… jakby to powiedzieć, kawałek… a oto fragment: „Już lat dwadzieścia pięć, powoli dzień po dniu rozkwita nam ojczyzna jak…”
Tu przerwał, lecz wstyd trzymał, wszystkim się zdawało, że zeen wciąż śpiewa jeszcze, a to było chałą…
Już lat dwadzieścia pięć
Powoli dzień po dniu
Rozkwita nam Ojczyzna
Jak kwiat dzikiego bzu.
A tym kwitnącym bzom
Nasz towarzyszy śpiew,
Śpiewamy tak przepięknie,
Że każdy zmarszczy brew
No ślicznie. Ja też śpiewałam w chórze, szkolnym (ogarek) i kościelnym (świeczka). Znaczy grzechów na sumieniu mam sporo.
Jeden mi odpada – bardzo mi miło, Pani Doroto, że nie mordowałam kołysanką Mozarta, ale do Brahmsa muszę się przyznać niestety.
Coraz więcej chórzystów w tym naszym staffie. Może kiedyś jakiś zespolik założymy?
W takim zespoliku to ja bym nawet bezgłośnie nie śmiała śpiewać. Mogę robić za ilość w n-tym rzędzie.
Hurra mamy TVP Trwam !!!
TVP dołączyła do pakietu z Astry Telewizję Trwam
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/NowyFolder6/photo#5175105815987648930
Zaraz, zaraz, to znaczy że co?
Znaczy, że TVP Polonia i TV Trwam nadaje z tego samego transpondera .Dla wygody odbiorców tv satelitarnej . Drobny zbieg okoliczności.
Drobna przysługa za publiczne pieniądze…
A ten transponder należy do Rydzyka?
Dogadał się z Prezesem TVP . Ciekawe ile kosztowałaby taka przysługa inną komercyjną stację?
Kazdy dekoder podczas wyszukiwania stacji ustala kolejność programów tak jak mój. Widać to na załączonym obrazku. Rydzyk pewnie dostał zniżkę z SES Astra. W końcu jeden pakiet…
Ja nie umiem tego czytać, ale to mi wygląda na hecę, którą należy głośno upublicznić
Po Prezesie spłynie jak po Kaczce .Milion $ w tą milion w tamtą. Drobiazg.
Polacy w kraju i za granicą muszą mieć to co słuszne i zbawienne. Dekodery z antenką w biurach RM wciąż cieszą się sporym zainteresowaniem…
To wiadomo od dawna. TVP dzierżawi pasma na Astrze, nie wykorzystuje całości dzierżawionego pasma, więc może sprzedać, podarować, wynająć – co dusza zapragnie, no i część pasma za naprawdę „patriotyczne” pieniądze dostało się alternatywnej TV….
Misiu, nie wiem, czym się ekscytujesz.
Telewizja Trwam jest w pakiecie 30 kanałów telewizyjnych oferowanych przez TP-sę w zestawie multimedialnym.
Nie ma tylko Polsatu i paru innych.
No, że tak powiem, qva mać
Zeen
Sprawa jest cieplutka sprzed paru godzin . Na żadnym forum sat nie znalazłem informacji o zmianach na Astrze dotyczących TVP.
Nikomu dotąd TVP nie dzierżawiła miejsca na satalicie.
Oczywiście ludzie z Woronicza będą się tłumaczyć , że Rydzyk podpisał umowę w Luksemburgu.
To naprawdę śmierdzi…
Ale ona jest nudna niesłychanie.
Parę razy próbowałam chociaż trochę zobaczyć, żeby mieć własne zdanie na temat, ale powyżej kilku minut nie udało mi się dotrwać.
Dzieje się – http://wiadomosci.onet.pl/1706781,11,item.html .
Ktoś z osób przygotowujących nowy kanał tematyczny ‚Religia’, nie wykluczone, że osoba duchowna, powiedział, że TV Trwam oglądają widzowie, którzy by patrzyli nawet gdyby cały dzień wyświetlano planszę: Za chwilę dalszy ciąg programu.
Marek Kulikowski,
informację o TV Trwam można przesłać i na adresy prasowe, i na PO, a nawet do Julii Pitera. Można?
Nie chcę Cię martwić Marku, ale ja o tym czytałem czas jakiś temu….
Być może sfinalizowano formalnie sprawę szykowaną od dawna…
Urbańskiemu i Rydzykowi wolno wszystko…
Moja antena satelitarna odbierala dotad z Astry TV Polonie, Kulture, TV info i Trwam (co najmniej juz 2 lata). Od 2 dni Polonia i Kultura zniknely. Po przeskanowaniu odbiornika pojawily sie na nowych miejscach (inna frekwencja) ale programu nie odbieram
Wszystko inne dziala, wiec to nie wina mojej anteny. Czy ktos z Was odbiera Kulture przez satelite?
I jak tu byc kulturalnym czlowiekiem?
I jeszcze wordpress ma pretensje, ze za szybko wysylam komentarze
Zeen miałeś rację…
http://www.satkurier.pl/news/39641/tv-trwam-tylko-z-transpondera-tvp.html
zeen > skoro sprawę szykowano od dawna to trudno by jej formalnie nie sfinalizowano.
robić i nic z tego nie mieć? te czasy mineli > bezpowrotnie.
Passpartout, ja mam Kulturę z kabla, to Misio powinien coś powiedzieć.
Coś rzeczywiście poprzestawiali, programy pozmieniały miejsca, niektóre zniknęły.
Ja mam Kulturę jak było, ale odbieram z kabla UPC.
A ja jestem bez kultury, dziś jutro i pojutrze, a może i w ogóle?
E tam, nie wierzę…
…troszkę się zagalopowałem. Wczoraj oglądałem ponownie /tak mnie nieraz bierze/ Cinema Paradiso, > Toto i Alfredo. Ale czym byłby ten film bez muzyki?
Zacytuję „No, że tak powiem, qva mać ” i skomentuję:
Serio, tak się ucieszyłam, że takie ludzkie słowa i reakcje pojawiają się nawet w tym blogu! Niespodzianka.
Obawiałam się zamieszczać moje wpisy, bo a nuż coś chlapnę – a zdarza mi się, i owszem, nawet w wersji pisemnej trochę pochlapać. Gdy temat zmusza.
Inne:
Pani Doroto, super linki Pani wyszukuje.
Dzięki i pozdrawiam,
Szkoda, że teraz samotnie buszuję po tej stronie. Już wiem, jest 0.57,
Pani Kierowniczko, melduję posłusznie, że okołobeethovenowską Wystawę autografów Berlinki, wersja 2008 obejrzałam, jak zawsze z zachwytem.
)

Eksponatów faktycznie znacznie mniej, niż dawniej.
Bazgroły Beethovena wciąż robią takie samo, rozczulające, wrażenie.
Także Mozarty własnoręczne… papier w wiekszości przypadków wydaje się nam ‚czerpany’…
Ochrona – znudzona nieco, bo ludziów na wystawie skandalicznie mało (tylko niejaka a cappella była w sali, a posiedziała tam chwilkę) – idzie za człekiem krok w krok (w odległości jakichś 4 kroków) i zerka podejrzliwie gdy się za bardzo nachyalmy nad gablotami (szkło jakieś cienkie w porównaniu ze strzegącym skarby British Library).
Zdjęć pstryknąć oczywiście nie pozwolili (co wolno Pani Kierowniczce… i słusznie!
…ale, jeśli ktoś chce zerknąć na obie fasady Jagiellonki i jej okolice w pięęękną wczorajszą pogodę… (może przez tę pogodę tak niewielu zwiedzających?…)
W tym samym miejscu są trzy albumy Kazimierza, gdzie Pani Kierowniczka będzie rezydowć od wielkotygodniowego wtorku, aż do Niedzieli (jeśli dobrze rozumiem…)
Ech, jak będzie jakaś wolna chwila i piękna pogoda, może i ja się na ten Zakrzówek wybiorę…

Zdjęcia ja pstrykałam ścichapęk w wielkim tłoku, bo nas tam były – jak zwykle na otwarciu – tłumy. Jakbym chciała zrobić teraz, to też by mi pewnie nie pozwolili, a tak mogłam uchodzić za jedną z licznego grona fotoreporterów
A na Kazimierzu mam mieszkać na Miodowej.
Już sobie tu od paru dni planuję, żeby Panią Kierowniczkę tam uprowadzić…

Oby sie pogoda udała…
Tylko nie wpadnijcie do wody…
Pośpiewamy a cappella – tam pewnie dobrze niesie