Skrzypce-szesnastki
Do Krakowa przyjechałam, żeby zawadzić o dwa festiwale. O jeden – XX Dni Kompozytorów Krakowskich – właściwie tylko symbolicznie: byłam na koncercie poświęconym kompozytorom bynajmniej nie krakowskim (Olivierowi Messiaenowi w 100. urodziny i Viktorowi Ullmannowi w 110. urodziny), połączonym z wernisażem wystawy pewnej szwajcarskiej artystki, która maluje obrazy zainspirowane muzyką.
Drugim festiwalem były Dni Muzyki Feliksa Mendelssohna, które odbyły się już po raz trzeci. Wczoraj wystąpili pomysłodawcy i zarazem szefostwo artystyczne festiwalu: pianistka Elena Braslavsky i wiolonczelista Jeremy Findlay, którzy w pierwszej części zagrali utwory Schumanna i Barbera, a w drugiej dołączyła się do nich Kaja Danczowska i wspaniale zagrali II Trio c-moll Mendelssohna.
Elena i Jeremy – prywatnie małżeństwo – poznali się w Europejskiej Akademii Mozartowskiej, wspaniałej, nieistniejącej już dziś niestety inicjatywie, dzięki której młodzi muzycy z całego świata zjeżdżali się grać muzykę kameralną, uczęszczać z zajęć o tematyce ogólnohumanistycznej i w ogóle się rozwijać Przez parę lat Akademia działała w zamku Dobrzisz pod Pragą, potem przez kilka lat – w Krakowie, w Przegorzałach. Elena urodziła się w Moskwie, jako nastolatka wyjechała z rodzicami do Nowego Jorku, gdzie uczyła się w Juilliard School of Music; Jeremy jest Kanadyjczykiem. Teraz ona wykłada w Mozarteum w Salzburgu (i narzeka, że tam jest pustynia kulturalna…); wcześniej wykładała też w Julliard, a poza tym jest najlepszą kameralistką, jaką znam. Jeremy występuje jako solista i kameralista na różnych scenach świata. Poza tym, że działają w Salzburgu i na świecie, kupili też swego czasu mieszkanie na krakowskim Kazimierzu – tak pokochali to miasto, w którym spędzili parę pięknych lat. I z przyjemnością robią coś dla niego.
Do czego odnosi się tytuł wpisu? Elena i Jeremy mają córeczkę Alicję, która ma pięć lat i właśnie w ostatnich lat zaczęła się uczyć gry na skrzypeczkach – szesnastki to chyba najmniejszy rozmiar z możliwych. Mówi też sama, że chciałaby jeszcze nauczyć się grać na flecie – z powodu Czarodziejskiego fletu.
I proszę: dziecko naturalnie wprowadzone w muzykę, samo chce się uczyć, na koncercie (dziś siedziała ze swoją mamą) siedzi bardzo grzecznie i spokojnie słucha. Można! Nie wiadomo, czy z tego dziecka wyrośnie muzyk. Ale muzyka zawsze będzie jej bliska.
Oczywiście nie jest regułą, że dzieci muzyków uczą się muzyki (choć chyba większość). Ewa Podleś i Jerzy Marchwiński mają córkę Marysię, dziś już dorosłą, która powtarzała, że za nic w świecie nie chciałaby być muzykiem i kontestowała zwłaszcza tryb życia rodziców – wiecznie w drodze, wiecznie się eksploatować. I sama poszła na romanistykę…
Komentarze
Hehehe,
sam zaczynałem na 16-tkach… Pożyczane ze szkoły. Potem instrument rósł razem ze mna.
Ale w końcu go przerosłem i zostawiłem w diabły.
Szczęśliwi ci, co grają na pianinie. Nie rośnie, a co najwyżej stołek przy pianinie jedzie stopniowo do dołu.
Mojemu ojcu słoń na ucho nadepną. Słuchał Doris Day, Młynarskiego, Połomskiego i Santor (innych rzeczy też słuchał – szkoda wymieniać). Mamie również natura nie dała talentów muzycznych, choć dużo więcej smaku oraz egzaltacji sztuka.
Ale prawdziwa edukacja muzyczna to nie szkoła i etiudy Jarzębskiego czy innych, ale mój starszy o sześć lat brat. Może to śmieszne, ale jego eklektyczne upodobania muzyczne otworzyły mi wcześniej uszy na muzykę klasyczna, eksperymenty elektroniczne, czy jazz. A potem to już poszedłem swoja drogą.
Skrzypiec nie znosiłem, i pomimo nacisków ze strony matki, przestałem grać, czego nie załuję. Śpiewaniem w chórze też można sobie zrobić frajde.
A z tymi dziećmi, co to nie idą w ślady rodziców, to często tak jest. Widzę to dookoła siebie.
Z nieustającym pozdrowieniem 😉
Jacobsky
Ale taką metodą to mała córka łuczniczki, jak chodzi z mamą na strzelnicę, to będzie w przyszłości łuczniczką. Chyba, że będzie mamę kontestować.
Kod 9291 – tendencja zstępująca.
Allo – wykonałem zadanie, ale nie doceniłem pracowitości Pani Kierowniczki, więc wynik jest jeszcze na końcu poprzedniego wpisu. Też chciałbym umieć dopisać nutki do różnych rzeczy, ale z pogodną rezygnacją przyjmuję, że nie da się w życiu mieć wszystkiego. A ponieważ łatwiej mi się nauczyć na przykład jeszze jednego języka, niż komponowania, to chyba prędzej napiszę powieść po turecku, niż ułożę piosenkę. Ale nie mogę powiedzieć, żebym nadmiernie cierpiał z tego powodu. Po to w końcu wymyślono podział pracy, żeby jedni mieli słuch absolutny, a drudzy absolutnie nie mieli słuchu 😀
Jacobsky, Belfrze Drogi 😀
Absolutna zgoda na to, że bywa różnie. Mogę przykładami z życia poprzeć.
Przykład 1: PR (Polskie Radio, nie Public Relations) leci na okrągło, Chopin przeplata się z „oj, dana, dana”, w tle komentarz polityczny. Ojciec po pijaku wyśpiewuje na przemian arię z „Poławiaczy pereł” i jakichś Moniuszków, matka w kierunku Santor, Połomski i Violetta. Grzeczni chłopcy z Liverpoolu pełnią rolę szatanów tylko dlatego, że o Stonesach jeszcze nie słyszano. Poważna M. pełni teoretycznie rolę wzorca, a tak naprawdę nikt w otoczeniu nie ma o niej pojęcia. Dziecię, po dojściu do wieku własnych rozstrzygnięć, słucha wszystkiego, co w ucho wpadnie i rozstrzyga w końcu, że idolem będzie Miles, ale inne numery też nie są głupie. No, wiem, eklektyzm można uznać za pójście na łatwiznę. Ale przy odrobinie dobrej woli można też przyjąć, że jest on objawem tolerancji 🙂 Dziecię śpiewa w chórze póki organ głosowy pozwala, ogląda Arte i z nabożnym szacunkiem czyta wypowiedzi znawców na pewnym bliżej nieokreślonym blogu.
Przykład 2: Dziecię wymienionego wyżej dziecięcia. Psiakrew, słucha tylko techno, mimo tak szerokiej palety prezentowanych mu wzorców. Wiadomo, że związany z wiekiem instynkt stadny i te numery. Ale nie mogłoby choć czasem zgodzić się na posłuchanie czegoś z innej półki? Ano, nie może. Nie chce. I róbta co chceta, a nie będzie słuchać. Ale może kiedyś zacznie?
No i tak pytać możemy, a jak naprawdę będzie, nie wiemy, bo przyszłość to niekoniecznie jest to co teraz, tylko więcej. Przyszłość to jest cholera wie co. I tu wykonam woltę niespodziewaną (oj, gdybym był kobietą, to dopiero by mi Torlin przysolił!) – a jednak te potwornie źle wyśpiewywane arie mojego ojca gdzieś tam się zahaczyły. I może gdzieś tam dalej Miles się zahaczy, i McCoyTyner i Sonny Rollins. I klasyka w postaci Pinkasów F. I Stonesi, że już nie wspomnę Dylana. A może jakimś cudem i Bach się gdzieś wkręci (Beethoven nie ma szans, o to już foma zadba). Albo chińska lub afrykańska klasyka, a czemu nie?
Więc ja skromnie tylko tego bym chciał, żeby była wolność wyboru. Nie, żeby wszyscy wielbili Mozarta. Tylko żeby mieli okazję go usłyszeć i porównać. A potem róbta co chceta 😀
Przypomniała mi się dziewczynka — córka, czy wnuczka filharmonijnego fotografa (trudno mi określić jego wiek…), która słuchała w sobotę koncertu… Niestety, Lutosławski był trochę dla niej za trudny…
Dzień dobry!
W pierwszych słowach mojego listu upowszechniam zdjęcia z wczorajszej wyprawy, wykonane przez a cappellę, za zgodą autorki 😀
Wróciłem do domu z wyprawy do Zakopanego. Pogoda w Tatrach niefotograficzna ale najwazniejsze ,że plecak pełen win i oscypków.
Odetchnąłem przez parę godzin świeżym zakopiańskim powietrzem zajrzałem na Słowację i w drogę.
Odnoszę wrażenie ,że na Podhalu wszystkich ogarnęło budowlane apartamentowe szaleństwo . Na każdej wolnej działce powstają wielkie domy z mieszkaniami na sprzedaż. Koszmar
Pani Kierowniczko!
A Owczarka gdzieś tam nie było? 🙂
Jakoś nie spotkałyśmy 🙁 Pewnie za owieczkami zaganiany 😉
Bobiku,
ja jestem bethożercą niekonsekwentnym… Czasem coś od Becia przepuszczę 🙂
A w ramach odmiany jedwabny głosik, troche gitary i kot…
Co to? Czy to Łotr czy Kierowniczka robią jako fomożercy? 😯
Do trzech razy sztuka http://www.youtube.com/watch?v=VZuzo_OIX_s
foma: całkiem, całkiem ta linka 🙂
I odwieczne pytanie: kim jestem? Chrysantemum? Astera compositae? Liliacea? Helianthus annus? Rosa? Anemone? Nymphea alba? Euphorbia?
Quake, sama Emiliana całkiem, całkim… Ślicznie mówi po angielsku 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=WMz5x4-qXV4
„My name is Emiliana Torrini” 😎
A jeszcze, jak ktoś lubi Władcę Pierścieni…
http://www.youtube.com/watch?v=1CWoGn88oeE&feature=related
1. (DS) „dziecko naturalnie wprowadzone w muzykę, samo chce się uczyć, na koncercie (dziś siedziała ze swoją mamą) siedzi bardzo grzecznie i spokojnie słucha.”
2. (PAK) „Niestety, Lutosławski był trochę dla niej za trudny…”
Nie chwaląc się, moje dziecko (7 lat) też jest grzeczne na koncertach, a muzykiem nie jestem, choć muzyką jest faszerowane od małego…
To wszystko kwestia wytłumaczenia, czego się ma spodziewać, co wolno, a czego nie wolno etc.
Nie rozumiem na jakiej podstawie PAK uważa, że „Lutosławski był dla niej za trudny”.
Moja córka najlepiej się bawi na koncertach WJ w Akademii Muzycznej i w Konserze. Po prostu najwięcej się tam „dzieje”. Na razie przestałem z nią chodzić na typowe (tzn. z muzyką, powiedzmy, tradycyjną) koncerty i recitale, bo tam właśnie jest nudno, a utwory często długie.
No i jeszcze jedno na koniec – z małym dzieckiem trzeba być przygotowanym na wyjście po pierwszej części koncertu, żeby nie nadwyrężać cierpliwości.
To jeszcze jedna animowana pani wśród zwierząt
http://www.youtube.com/watch?v=cir4ncSXsmk
Gostku Przelotem:
Ja bym powiedział, że w tym Lutosławskim to się działo umiarkowanie. A wnioskuję, że był on za trudny, bo dziewczynka nie siedziała zupełnie grzecznie. Przynajmniej ja słyszałem wiercenie się i pytania do ojca, czy dziadka (jeszcze raz podkreślam, że nie wiem).
PAK,
to że dziecko się rusza nie znaczy, że muzyka jest za trudna. Mój smyk, jak mu się coś podoba, to tańczy, a jak się nie podoba, to staje spokojnie i mówi nie
Dzieci nie są (jeszcze!) skażone naleciałościami tradycji i stereotypów, więc muzykę odbierają raczej jednakowo – symfonia Beethovena czy Lutosławskiego. Przecież małe dziecko nie analizuje formy i interpretacji.
Co do bycia grzecznym, wiercenia się, odzywania na głos – to wszystko trzeba omówić z dzieckiem przed koncertem i, niestety, wyjść wcześniej, jeśli zajdzie taka potrzeba (nie można mieć też pretensji do dziecka, że „przez ciebie musiałem wcześniej wyjść).
Najgorsze rozwiązanie to zabranie dziecka ze sobą, bo się nie ma co z nim zrobić.
Dopraszałam sie o zdjęcia, to mam, i cierpię 🙁
Bardzo dobre zdjęcie – to z pieskami. A nie widziałyście tam Owczarka? Podobno lata za owcami, redyk ruszył.
A do mnie wreszcie chipmanki zawitały. Byłam ciekawa, jak to będzie z Rudą wiewiórą, ale wychodzi na to, ze sobie nie przeszkadzają. Ruda ma paskudne maniery. Zajada orzeszki, i w tym samym miejscu robi pod siebie. No wiecie, co?! Bardzo mi się to nie podoba, ale może ma swoje uzasadnienie? Jak wszystko w przyrodzie.
Moje dziecko to żywioł i kręci się niespokojnie , gdy się nudzi a przytupuje i buja- gdy się podoba.Nie usiedzi spokojnie ,żebym nie wiem jak prosiła 🙂 Tylko mi nie diagnozujcie pobudliwości psycho-ruchowej 😉 Jest żywa i już ! Swoją drogą dzieci teraz mają dobrze- łobuziak- ADHD, nie uczy się-dyslekcja i temu podobne dys- 😉 Trochę mi to przypomina załatwianie papierów na platfusa by synka do armii nie wzięli 😎
PS. Oczywiście zanim się oburzycie na mnie ,dodam,że nie neguję występowania tych schorzeń!
Niech mi kto objaśni! Torlin to taki prowokator-manipulator czy po prostu tak ma, taki smerf Maruda? Przecież nikt tu nie myśli o prostym przełożeniu jak dziedziczenie zawodów i gustów. Chodzi wciąż o stworzenie możliwości rozwoju i wyboru w dorosłym życiu! Oczywiste, że otoczenie w którym wzrastamy staje się dla nas naturalne, ale nie znaczy,że jedynie słuszne.
Małgosiu,
dawno, dawno temu w szkole, jak ktos był osłem, to nazywano to po imieniu i stąd wzięło sie określenie – ośla ławka. Teraz nie wypada i dlatego wymyślono ADHD i takie tam. Mnie sie także dostanie – tylko poczekaj!
A to jest bardzo ciekawe, z tym dziedziczeniem. Akurat nie miałam w rodzinie żadnego artysty, ale jak tak sie zastanowić, coś tam po rodzicach odziedziczyłam… Mojemu ojcu zawdzięczacie archiwistkę! 😉
Co widać po tym, jak nieoceniona jest dla nas Pani Sekretarz 🙂
… ach, i jeszcze zapomniałam dopisać, że moich znajomych córka była własnie taka. Nie usiedziała, ciagle podskakiwała i była w ruchu. Oczopląsu dostawaliśmy. No i co? Wyrosła z tego 😉
Zadne tam ADHD , tylko normalka. Dzieci muszą rozładować nadmiar energii. Ja sie tłukłam z sąsiadem Jurkiem B., z którym zreszta ostatnio skontaktowalismy sie po wielu, wielu latach, no i wspominalismy sobie, jak to my gówniarze naparzalismy sie, a nasi rodzice byli z tego powodu obrazeni na siebie. Bo Alka potraktowała jureczka pokrzywami! A Jurek rzucił w Alkę kamieniem!
A bynajmniej krzywdy sobie nie zrobilismy 😉
No właśnie. Jak moje dziecko jest cicho to znaczy ,że coś kombinuje, czego nie wolno.Ma tak od urodzenia. Jak na moment dłuższy niż minuta zapada cisza to trzeba lecieć i sprawdzać co próbuje przeskrobać 😎
Nie z nami te numery, Bruner! Zaczęła jak jeszcze nie chodziła.Jak chciałam pomalować, kładłam w salonie koc, dookoła zabawki, włączałam muzykę i moje dziecko się bawiło, aż pewnego dnia zabrzęczała w uszach ta złowróżbna cisza….Poszłam zobaczyć ,co się dzieje.Wydawało się nic choć dziecko przeraczkowało w stronę kwiatów( wysoko poustawianych!).Zagaworzyło do mnie więc uspokojona wróciłam do roboty.Ponieważ cisza się przeciągała, poszłam znów sprawdzić i zastałam moje dziecko pośpiesznie na mój widok upychające coś w buzi. 😯 Do tej pory nie wiem jak jej się udalo zerwać listka z bluszczu będącego teoretycznie poza jej zasięgiem…Wydłubałam z otworu gębowego, układałam jak puzzle by sprawdzić czy nie połknęła! Od tamtej pory nie przeszkadza mi jej ruchliwość….
Z tymi zdolnościami u mnie podobnie. Oboje rodzice wykazywali zawsze takowe choć mają inne zawody.Odziedziczyłam ja i jedna z dwójki moich sióstr choć tylko ja zarabiam na życie przy pomocy pędzli. Siostra „niemanualna” z kolei jest równie dobrą księgową jak moja mama.Dla mnie te wszystkie papierki to czarna magia!
Hej, hej!
Fajne linki dziś foma wrzuca, i dla ucha, i dla oka 😀
Słuchajcie, pisałam, że ta malutka, o której pisałam, była grzeczna, ale to nie znaczy, że siedziała przez godzinę nieruchomo, troszeczkę się oczywiście kręciła na kolanach u mamy – żadne chyba dziecko w tym wieku nie wytrzyma tyle czasu w bezruchu. (Sześć lat – to już można, sama wysiadywałam, a i moja siostrzenica, która sama zobaczyła na afiszu literki MOZART i zażądała pójścia na ten koncert, też wytrzymywała bez kręcenia się). Czasem też zdarzają się fajne dziecięce choreografie; nieodmiennie bachory zafascynowane są np. dyrygentem i próbują jego ruchy małpować 😀
„Jacobsky, Belfrze Drogi”,
nic z tego, Bobik. Dzis jest na tyle cieplo, ze pojechalem doi pracy w szorach 🙂
Better lick next time.
To jak się moje linki podobają, to jeszcze jedna skandynawska bajka dla starszych dzieci
http://www.youtube.com/watch?v=h9WnJDtZHzQ
A jeszcze: moje umuzykalnianie, tak jak u Jacobsky’ego, zaczęło się od tego, że małpowałam starszą siostrę, która już się uczyła na pianinie. Skrzypiec odmówiłam z marszu 😀
A ten kot z pierwszej linki to chyba lisek trochę…
Gostek Przelotem (2008-05-12 o godz. 11:03)
Masz absolutnie rację pisząc o naturalnym, niczym nie skażonym podejściu dzieci do słuchania muzyki. To doprawdy fascynujące jak spontanicznie i beztrosko dzieci reagują na muzykę, nawet tę niecodzienną.
Z drugiej strony, jeśli chodzi o rodziców, to trzeba mieć jednak wyczucie od kiedy można zabrać dziecko na koncert. Chodzi między innymi o zrozumienie norm zachowania się na koncercie. Pisze o tym dlatego, że właśnie w sobotę kiedy mój chór dawał koncert, ktoś z widzów przyszedł z dziećmi, których zdolność koncentracji nie była wystarczająca, żeby swym zachowaniem nie zacząć przeszkadzać innym. Na dodatek, dzieci siedziały dość blisko podium, a więc ich piski, uciszanie przez rodziców, a na sam koniec wymuszoną ewakuacja nie przeszły niezauwazone. To rozprasza nie tylko widownię, ale też nas, śpiewajacych. W końcu chór amatorski to nie zawodowcy, którzy ciągną do przodu nie ważne co się dzieje na widowni (oczywiście w granicach…).
Być może najlepszym sposobem inicjacji do słuchania klasyki na żywo są letnie koncerty plenerowe (Łazienki czy inne parki miejskie). Właśnie zaczął się sezon. Podobnie z innymi występami na żywo.
Pozdrowienia
I jeszcze coś na zamknięcie gęby krytykom Bonda-blondyna…
http://www.youtube.com/watch?v=gbs1Muk87V4
A na zakończenie linkowania coś z klasyki 😉
http://www.youtube.com/watch?v=vBhI3iMGTyA
(koledzy milicjanci prosili o małą promocję…)
Komisarzu 😆
Mundurowi super! 😀
Jacobsky,
zgadzam się całkowicie co do form plenerowych !Z niecierpliwością czekam kiedy moja córka podrośnie na tyle by pójść z nią do np. filharmonii. Obecnie nie śmiałabym bo wiem, jak denerwujące jest nawet ciche- ale wiercenie się .Na zasadzie : nie czyń drugiemu co tobie nie miłe….
Jacobsky!
A może to nie wina dzieci,…tylko chóru? 😉
Chór rozpraszał dzieci? Może i być… 😆
Jacobsky, coście tam śpiewali? Z dziećmi trzeba delikatnie… 🙂
Co to jest za roślina? Bardzo mi przypomina ogrodową hostę.
http://picasaweb.google.com/basia.acappella/NaTurbaczZPaniKierowniczk/photo#5199184016837340370
Z dziećmi na koncert – prosta sprawa. Trzeba być przygotowanym na to, ze zechcą wyjść w środku koncertu 😉
Jacobsky zafałszował i teraz zwala na dzieci! 😉
A swoja drogą, to błąd, zabierać dzieci na koncert muzyki poważnej, i to kilka, i jeszcze niech siedzą koło siebie. Pewnie, że zaczną dokazywać, od tego są dziećmi! Jeśli już, pojedynczo! Dzieci zazwyczaj są zafascynowane miejscem i tym, co na scenie. Byle tylko nie miały równolatka za kompana;)
Bobik, Mistrzu! Mistrzu, Mistrzu!
Sprężający się Syzyf, tkająca Alicja i kilku imprezowiczów…
Bobik, a może tak cały kabaret nam napiszesz?!
Temacik jednej ze scenek” Puszka Pandory”…
Da się?
Pozdrawiam, ściskam łapę,
Jak odbyć zjazd i jaką porą
Tak by zamkniętą puszkę z Pandorą
Trzymać. I by z niej nie wyszła chora
Niespodziewanie zeźlona Dora…
Ja w sprawie szkolnych chorow. Bylo to dla mnie „traumatic experience”. Kiedys zaliczono mnie do szkolnego choru. To nie chodzilo o muzyke, a raczej o ekstra zajecia po lekcjach oraz o repertuar. Czy pamietacie, co kazano dzieciom spiewac w szkole podstawowej i sredniej? Te wszystkie piesni narodowe i rewolucyjne. Czy to wogole byla muzyka? Teraz moimi faworytami muzycznymi sa „Messaiah” i „Coronation anthems” Handla. Chyba nie chodzilo o chor jako forme muzyczna?
Re: zjazd
Bez zajazdu zjazd
Nie przejdzie ni raz!
A teraz
Znikam na godzin kilka,
Taka troszkę dłuższa chwilka
My, leniwi, tak już mamy
Że bez bata nie działamy.
Termin minął
Mejle świszczą
Błogi spokój
Ostro niszczą
Chociaż na to gwiżdżę, fukam
lecz palcami w kompa stukam.
Ps. A to wszystko na tle Legendy…
Miłego blogowania,
Alicjo – to jest ta roślinka:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ciemi%C4%99%C5%BCyca_zielona
Ciemiężyca!
ależ ta roślinka ma nazwę! Pewnie jej się tak dostało, bo potrafi podtruć…
U nas w podstawówce solówki na akademiach szkolnych śpiewała Iwona Hossa. Już wtedy śpiewała cudnie i tak jej zostało! Tylko repertuar się zmienił 🙂
PA2155: No proszę, ile zależy od repertuaru… i od tego, czy chodzi o „ekstra zajęcia po lekcjach” czy o muzykę!
A to:
http://www.youtube.com/watch?v=p1W1XJ96y9k&feature=related
śpiewa się fantastycznie! Wiem coś o tym 😉
Jak sobie poczytałam, to się nie dziwię, skąd nazwa…Ale podobna do hosty.
PA2155, czy myślisz, ze należy nam się status kombatantów za przeżycia z dzieciństwa i z tego, czym nas ciemiężono w szkole za naszych czasów ? 😉
Ja pamietam, że na każdy dzien wojska polskiego, pierwszego maja i inne rocznice ćwiczyliśmy piesni partyzanckie i w ogóle patriotyczne kawałki. Pytasz, czy to była muzyka… a przypomnij sobie, co sie śpiewało na rajdach i tym podobnych imprezach. Przecież nie klasyków, tylko proste, rytmiczne, skoczne. I jak nam to dobrze wychodziło! A że się dałeś wkręcić do chóru szkolnego wbrew sobie… trzeba było fałszować!
Alla,
ja nie tkam. Ja dziergam;)
Co do programu zjazdu, mam już jeden pomysł:
Będzie już Festiwal Mozartowski. 21 czerwca nawet trzy imprezy równolegle. Można by zrobić wyprawę zbiorową 😀
To pierwsza propozycja, inne do dopracowania…
Gospodyni:
To naprawde moj faworyt. Strzal w dziesiatke. Wielkie dzieki. Jutro lece do Londynu, to moze zobacze sobie Westminster Abbey w przelocie. 🙂
Alicja:
Moje przezycia chorowe byly ambiwalentne: z jednej strony cierpialem, a z drugiej- bylem dumny, ze doceniono moj talent wokalny.
Hoko,
glupia sprawa, ale dzieciaki byly wyjatkowo nieznosne podczas Motetu Bacha…
Podzielały gust Jacobsky’ego 😆
A teraz małe a propos Zadok the Priest, czyli Haendel wciąż inspiruje 😆
http://www.youtube.com/watch?v=8z7W6ZRMwGA&feature=related
@Jacobsky: Którego motetu?… 😀
PA2155,
a widzisz, czyli wcale nie było tak zle! 😉
Gdy znajomym daję do przejrzenia zawartość mp3 mojej siedmioletniej póki co córki, nie wierzą ,że sama wybrała jej zawartość. Pewnie ze względu na to,że ja słucham różności, moja sześcioletnia wtedy Weronika oprócz bajek i piosenek typowo dziecięcych kazała nagrać Wilki, M. Oldfielda, Nadzieżdę Kadyszewą, aż dwie płyty B.B. Kinga, jej ulubieńca 😯 Canned Heat,George Michaela, All-4-one,składankę ze sceny country, relaksacyjne śpiewy słowików na tle żab, a także( co przyznam się ,że próbowałam odwieść bo miałam obawy,że i tak nie będzie słuchać) Early Lithuanian Music ( pieśni z szesnastego i siedemnastego wieku)!!!!! I słucha!!! Jakiś czas temu zapytałam ostrożnie, czy nie chce którejś pozycji wymienić na coś innego, powiedziała, ze nie!
Ciekawe czego będzie słuchać za parę lat jako nastolatka? Jak techno, to się załamię….
Jacobsky,
A boście pewnie nudno śpiewali. A to z życiem trzeba! 😉
Malgosia:
Ja puszczam sobie W. Marsallisa (koncert Fascha) na przemian z Alanem Jacksonem (country music) i Piffaro- Praetorius. Czasami Brada Mehldau. Dywersyfikacja portfolio pomaga nie tylko finansom. 🙂
🙂
Bobik dobrze to ujął. Trzeba wrzucać dużo i różne, kiedy są najbardziej chłonne (dzieci znaczy). Nigdy nie wiadomo kiedy i co z tego wypączkuje. Dwoma słowami: trzeba siać!
Alleluja i do przodu!
to już cztery słowa…
To było wyrażenie czterema słowami nazwiska Makarenko 😉
Muszę się mieć na bacznośći, wszak we Dwie wczoraj załatwiły Turbaczowskiego 🙂
hehe…
Zadok The Priest byl na tapecie w zeszlym roku. Caly pakiet Hymnow Koronacyjnych plus Dettingen Te Deum
(Four Coronation Anthems, HWV 258-261
Dettingen Te Deum, HWV 283)
Z czternastoma muzykami. Szczegolnie trebacze dali czadu. Ale to wlasnie Händel 🙂
Full wypas !
Bardzo lubile to spiewac, a potem, kiedy posluchalem nagrania z koncertu, to musze powiedziec, ze na wejsciu „Zadoka” mialem gesia skorke z wrazenia. Z koscielna akustyka Hymny brzmia imponujaco.
And other people rejoyce !
Rejoyce !
And other people rejo-o-o-o-o-o-o–yce !
i tak dalej…
a cappella,
Motet Sei Lob und Preis mi Ehren, BWV 231
Mówiliśmy tu o tym motecie 😀 To ta straszna (piękna!) fuga, która jest też w jednej z kantat.
@zeen: zapewniam, że Turbaczowski był cały szczęśliwy… aż ze szczęścia parę łezek (deszczowych) uronił, ale tylko parę – poza tym był słoneczny! 😀
Tańcowały dwa filary
Jeden młody, drugi stary
Jak ten stary coś tam stękał
To ten młody wnet wymiękał
Jak był młody całkiem miekki
Stary macał jego wdzięki
Lubił stary miekkie wdzięki
Młody zaś przeżywał męki
Trwał w twardości stary lubo
Lubił być dla młodych zgubą
Młodzi też kiedyś stwardnieją
Żyją starzy tą nadzieją…
Ballada o zeenie filarze
Ubiegłej wiosny wśród słów potoku,
Jakie spod palców wypuszczał lud,
Uwił swe gniazdko prawie-blog-roku,
Grającym duszom dając swój trud.
Blog taki unieść samej – nie sposób!
Więc jedna ręka okrętu ster
Wiodłaby na dno tysiące osób,
Gdyby nie przybył agent bez zer.
Ten stał się szybko pierwszym palaczem,
Bo majtka gniazdo jemu nie w smak.
Mówili, że gdzieś cicho zapłacze,
bo nie do końca miało być tak.
Aż dnia pewnego, gdy głośniej płakał
Na kapitańskim mostku ktoś w głos
Stwierdził, że chłop się swego dochrapał
I takie słowa rzucił mu w nos:
Mój drogi zeenie – takie miał miano –
Twoje zabawy często brzmią źle,
Więc choć cię dziatwa wielbi co rano,
Muszę twą rolę umieścić w tle.
Nic to, żeś filar, nic że znasz bacę,
ja bacy adres także już znam,
Nad twoją dolą czasem zapłaczę,
ale posprzątaj nieco swój kram.
Zbyt wiele jadu, zbyt wiele kąsań
Przynoszą wpisy pana na zet
Byłeś filarem, jak się nie dąsać,
Gdy miast bić w bębny, walisz mnie w łeb.
Z takim filarem trudno o chwałę
By nie rzec, łatwo z takim o krach.
Nie chcę byś znikał sobie na stałe,
Ale za często budzisz mój strach.
Ze smutkiem w sercu, spłakanym okiem,
noga za nogą powlókł się zeen
Kiedyś filarem, teraz z wyrokiem,
pieśń swą zakończył i umknął w sen.
Jak skończę chrapać
To zacznę drapać
Kto w szpony wpadnie
Już ci w nich skona
A kto to będzie?
Wiadomo: foma 🙂
Małgosiu,
niech Cię pocieszę, techno było i minęło bezpowrotnie, powiada mój syn, który 10 lat temu dałby się pokroić za techno, i jeżdził na te wszystkie ich spędy (to znaczy, myśmy go wozili i odbierali nad ranem, nastolatki tak mają…)
Panowie…
Ależ tu teksty fruwają…
Dlaczego?!
zeen, foma
tylko mordkę mogę do tego dodać 🙂
Alla,
Ty jestes troche nowa… zajrzyj tu:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Poezje/Rok_2008/
Są jeszcze wcześniejsze… 2007
Nie dziw się , teksty tu zawsze fruwały 😉
Ech… pracować nie dają, nie ma rady, trzeba odpisać.
Kto by podejrzewał, że przez komputery
Emocje buzują i przejmują stery…
Nigdy nie widziane, a jeśli, to rzadko,
Blogowe filary straszą czasem jatką,
Cięte rymy snują, szpilą tną balony –
Czytasz to, człowieku, i jużeś szalony…
Ale cóż poradzisz: gdy poezja bucha,
Buzia ci się śmieje od ucha do ucha 😀
Dla niewtajemniczonych: rozmowa o filarach odbyła się właśnie na innym, zaprzyjaźnionym blogu. A filary – to właśnie wierszokleci blogowi 😉
Wierszokletą to się bywa, jak jest zapotrzebowanie a poetą to trza się urodzić 🙂
Przypominam:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=148#comment-16648
😆
A jeden taki to mawiał: poetą się nie jest, poetą się bywa…
A nie każdy poeta, a co dopiero wierszoklepacz, może choć oprzeć się o filar, a co dopiero się nim stać…
Na każdym etapie odpowiednie hasło
By naród był dzielny, życie w nim nie gasło 🙂
Grunt to nie popadać w samozachwyt – małe trzęsienie ziemi i po filarze… 😉
Quake, samozachwyt akutat jest trwalszy od żelazobetonu.
A filarska łaska na pstrym koniu śmiga.
Filarem się nie jest, filarem się bywa…
Noc poetów fascynująca. A ja ją przespałam! Ołłłł…
foma: o właśnie, o to chodzi 🙂
Filar powali trzęsienie ziemi
Ale by zwalić musi być forte
A pewne typy jak się nie zmienią
Zwalać ich będzie trzęsienie portek….
Trzesą się portki ale ze śmiechu
przepona dziła niczym wzór miechu
po rymach zeena brakuje dechu
to On jest Mistrz filarów cechu 🙂
Forte to w aptece, jak masz przeziębienie,
Aa wzrok kierowniczy sam ściąga na ziemię
Tu wystarczy drobna ppp ósemka
Rano ktoś był wielki, wieczorem wymięka.
I nie ważny wcale haft czy aplikacja
Wie każdy kto zajrzy, u kogo jest racja.
…zdaje się, ze ja sobie wybrałam najlepszą funkcję tutaj. Sekretarz, po prostu 😉
Tu się już przebrała miarka!
Forte to jest mebli marka
a nie żaden proch na katar
przydałby się tu awatar
co wyraził me zdumienie
byłby on naprawdę w cenie
ale nie ma tu takiego
więc obejdę się bez niego
Quake dziś słów już nie znajduje,
Awataru potrzebuje,
By wyrazić własny szok…
To nie second life, to blog!
Second lajf to jest dłużyzna
u mnie jest niejedna blizna
od nocnego w Kłejka grania
tam dopiero są doznania.
to nie żadne pogaduchy,
ani inne ciepłe kluczy
tam się leją litry juchy.
Atmosfera jest krwawa
rzekłbym nawet blogawa…
http://www.youtube.com/watch?v=iPfaQJuWGvU&feature=related 🙂
Widział kto takiego
Radcę krwiożerczego? 😯
A na blogu to niby sielsko i maj?
to dla wampirów jest krwawy raj.
Przemierzają wirtualnie kraj
i syczą: krwi mi swej daj, daj..
Dobrze, następny wpis będzie o maju 😆
OK ale do 200 komentarzy jeszcze chwila więc nie ma ci się sprężać z nowym wpisem 😉
Tak też właśnie sobie pomyślałam 😀
Tym bardziej że jestem okropnie zajęta…
Dobranoc!
Dobranoc 🙂
A swoją drogą to gdzie się Owczarek podziewa ostatnio? Nikt do spania nie śpiewa… 😉
Luli luli luli,
śpiewa nocny marek,
gdzie to nam się kuli
kudłaty Owcarek?
Gania owce nisko,
ja liczę te owce…
Czy to nasze psisko
zeszło na manowce?
Liczę też, że ono
Nas całkiem nie rzuci
I na blogu łono
Kiedyś się powróci 🙂
Czyż nie zapowiadał Owczarek, że redyk sie rozpoczyna i nie ma czasu, trza owce na te hale poprowadzić?! Zapowiadał!
Dajcie Owczarkowi spokój, jak swoje zrobi, to wróci i zanuci.
A tymczasem widzę, że znowu poezyj się nazbierało 😯 i biedna Sekretarz ma robotę! No to zabieramy się… podczas, gdy Wy już chrapiecie, paskudy!
Quake, jestes mi winien duze piwo (schłodzony Zywiec) za poprawienie błędy w Twoim wierszu.
… a teraz sama siebie muszę poprawić 😉
Miało być „za poprawienie błędu”.
Obiema ręcami popieram wydźwięk ideowy 😉 wierszyka Pani Redaktor z 0:33 🙂
I wyrażam podziw niekłamany dla wdzięków i wydzięków innych wierszyków minionej nocy potworzonych 🙂
Wydzięków czy wydźwięków? 😉
A mnie od rana straszą, jakie mogą być skutki blogowania…
Ale ja tyle nie zarabiam 😆
Strach się bać.
OK, Pani Sekretarz zimnego żywca ma u mnie jak w banku (03:00).
Jak jest wdzięk to musi być i wydzięk. To elementarne, mój drogi Watsonie 😀
No dobrze, ale jeżeli wydzięk, to cóż to słowo oznacza?
pokraczność 🙂
Wdzięk do środka, wydzięk na zewnątrz.
Więc jak jest kółeczko-słoneczko o promieniu dajmy na to 5 cm to wydziękiem będą promyki od obwodu tego kółeczka (albo okręgu, jeśli przyjmiemy, że powierzchnia niewypełniona) na zewnątrz a wdziękiem – żółciutkie zamalowanie tego kółeczka (albo dodanie okręgowi żółciutkiej powierzchni).
Elementary, dear Watson, elementary… (indeed) 😀
O, i to jest właściwe pytanie na przedpołudnie. Bo co, jeśli jednak nic nie znaczy?
Podoba mi sie definicja wydzieku a la a capella 😀
Pani Kierowniczko,
a ta szwajcarska artystka, to kto? Nic o tym wernisazu nie bylo 🙁
Czyli wszystko jasne. Chodzi o słońce!
„Gdy znajomym daję do przejrzenia zawartość mp3 mojej siedmioletniej póki co córki, nie wierzą ,że sama wybrała jej zawartość.” […]
Ciekawe czego będzie słuchać za parę lat jako nastolatka? Jak techno, to się załamię….”
1. Będzie słuchać. Nie mam zamiaru jej niczego bronić słuchać, ale niewątpliwie mam zamiar prowadzić (jeśli zajdzie taka potrzeba) psychologiczną wojnę podjazdową w postaci sugestii, pytań, insynuacji itp., żeby sprowadzić dziecko na jedynie słuszne tory zgredomuzyki – Brahmsa, Pata Methenego i King Crimson.
2. Jak już się chwalimy, czego słuchają nasze dzieci, to powiem tylko, że nasza w którymś momencie zażyczyła sobie słuchać (naszym wzorem) muzyki na dobranoc (włączasz muzykę na granicy słyszalności, idziesz spać. Sprzęt wyłącza się sam).
No i zażyczyła sobie wariacji goldbergowskich… (to jest wypaczanie dziecku mózgu!). Z kilku na półce jakoś padło na Perahie.
Jakiś czas potem w drodze eksperymentu podmieniłem na Goulda (1955).
Protestom nie było końca – że za szybko, że źle słychać (!), że to, że tamto.
Dzieci do muzyki trzeba przyzwyczajać podstępem, jak się da. Sami nie zauważymy, jak zaczną same słuchać.
Zresztą widząc ile dzieci chodzi na WJ, może nie będzie tak źle…
passpartout, ona tak naprawdę nie całkiem szwajcarska, bo afrykańska (urodziła się w Zimbabwe), półpolska, półwęgierska (bo takie pochodzenie mieli jej rodzice), trochę też izraelska i paryska (bo tam mieszkała), od lat 80. mieszka w Bazylei, gdzie wyszła drugi raz za mąż. Nazywa się Deborah Sharon Abeles, używa pseudonimu artystycznego Dessa.
http://www.dessa-art.com/dessa.php
Tu jest też o projektach, o których wspominałam.
Gostek Przelotem: to może teraz podmienić te goldbergowskie na nagranie z 1981 roku – na pewno jest wolniej 😉
Czy ta biografia artystki jest aktualna? Bo tam stoi, ze mieszka z mezem kolo Lozanny, ale nie wiadomo, z ktorym z kolei 😎
Fajne kolory:
http://www.dessa-art.com/image.php?siteID=1&subID=0&g=4
Nie wiedzialam, ze turanga po sanskrycku znaczy „predkosc konia”- bardzo piekne slowo. Czego to czlowiek sie nie dowie 🙄
WG GG 1981 puszczałem przy innej okazji i też jej się nie podobało. Już nie pamiętam argumentów.
Tak się tworzy „zespół pierwszego wykonania” – wszystkie kolejne potem w dorosłym życiu brzmią „nie tak”.
A czego to człowiek się nie dowie na sąsiednich blogach 😯 Dziewictwo Jacobskiego podane w wątpliwość i to przez kogo 😯 Gratulacje, Kierownictwo czuwa i ma pamięć 😀
No ale istnieje jeszcze coś takiego, jak „dziewictwo konsystorskie’. 🙂
To co sobie moje dziecko wybrało ,wcale nie jest moją najbardziej ulubioną muzyką!Gdy była malutka faszerowałam ją m.in. Koncertami Brandenburskimi i nic! Boleję, że nie podoba jej się Bach czy muzyka symfoniczna. Z drugiej strony ja też przez wiele lat nerwowo reagowałam na dźwięk klawesynów 😉
„To co sobie moje dziecko wybrało ,wcale nie jest moją najbardziej ulubioną muzyką”
No ale musiała to gdzieś usłyszeć, a nie sądzę, żeby w Radio Zet…
Moja klawesynowych goldbergowskich też nie lubi.
A moja mała pociecha dopiero wybrabia swój gust. Ostatnio na topie jest rodzima tradycja… A Bach przegrywa z Vivaldim 🙁 (obaj i tak w małej dawce).
Czy Komisarz foma nie mógłby ustalić, w którym wypadku Jacobsky mówi prawdę, a w którym się tylko przechwala? 😀
Może i mógłby, ale po pierwsze, nie wpłynęło zawiadomienie, a po drugie, nie wskazano materiałów porównawczych…
ps. foma komentator jest przez małe effffffff, a komisarz Foma jest przez duże F, wielkość ka zależy od miejsca w zdaniu.
To ja oficjalnie wnoszę o ustalenie stanu faktycznego w sprawie zatajenia utraty/zachowania dziewictwa przez ob. Jacobsky’ego, zam. z dala od karzącej ręki polskiego wymiaru sprawiedliwości. W razie stwierdzenia popełnienia przestępstwa nie obejdzie się bez wniosku o ekstradycję. Ale komisarz Foma, jak podejrzewam, nie z takimi rzeczami sobie radził. 🙂
Pani Doroto, dzisiejszy onetowy news: 15% Polaków wybiera muzykę klasyczną.
To przecież jest świetny wynik.
http://wiadomosci.onet.pl/1747910,11,item.html
Właśnie to samo chciałam wrzucić 😀 Z komentarzem, że wynik nie całkiem tragiczny… 😉
Allu:
Ale ja się zastanawiam na ile to prawda. To znaczy w ilu przypadkach jest to ‚muzyka, która najmniej mi przeszkadza’. Należałoby jeszcze zapytać na ile ważna dla miłośników różnych gatunków muzyki jest muzyka jako taka, ile i jak słuchają, itp.
O właśnie — wśród internautów tylko 9%…
Jedno dla nas wyjście: cieszyć się, że jesteśmy elytą 😆
Wartałoby jeszcze zapytać, co oni pod „klasyczna” rozumieją. Jesli ankieta była przeprowadzana tak, że mozna wybierać z kilku zefiniowanych możliwości, to ja znam wielu ludzi, któzy wybiorą „klasyczna”, mimo że na 80% tego repertuaru reagują alergicznie. Wartość informacyjna takich ankiet jest żadna.
Prawdę mówiąc, dla mnie z takiej ankiety niewiele wynika. Pomijając już to, że w ankietach ludzie, z różnych powodów, czasem mijają się z prawdą, to brakuje mi tu w odniesieniu do muzyki klasycznej wielu ważnych informacji – jaka grupa wiekowa jej słucha, jak wykształcona, słucha notorycznie czy sporadycznie, słucha biernie, „tłowo”, czy aktywnie i poszukująco, itd., itp. Bardziej miarodajne wydaje mi się to, co się dzieje – ile osób przychodzi na koncerty, kupuje nagrania, muzykuje własnoręcznie, albo śpiewa własnogębnie i różne tam takie. Ale może jestem czepialski…? 🙁
O, widzę, że zdublowałem haneczkę. Ale za to kod mam teraz taki ładny: aaa7. Gdyby była noc, to użyłbym go jako kołysanki. 🙂
Szanowny Panie Bobiku,
liberalno-demokratyczne państwo prawa nie zagląda obywatelom pod kołdrę, do samochodu, kuchni, prysznica, stogu siana, lasu, stodoły, krzaków za remizą etc etc. jeśli obywatel nie wykonuje tam czynności lub nie popełnia zaniedbania, które skutkowałoby naruszeniem na niebezpieczeństwo życie i zdrowie pozostałych obywateli.
Tym samym fakt dziewictwa obywatelek, a tym bardziej obywateli, znajduje się poza uwagą służb publicznych.
Inną sprawą jest składanie nieprawdziwych oświadczeń, ale jeżeli od prawdziwości tych oświadczeń nie jest uzależniony skutek prawny, także to zagadnienie nie wchodzi w zakres zainteresowania jednostek ochrony praworządności.
Z podanych szczątkowych oświadczeń czytelników trudno wyciągać wnioski, czy mieliśmy do czynienia z fikcją literacką, swobodną autobiografią, kwestionariuszem o dopuszczenie do informacji niejawnych czy innego rodzaju formą.
Można założyć, że miejsce i medium nie wymagały pełnego oparcia o rzeczywiste fakty, tym samym przesłane wezwanie pozostawia się bez rozpatrzenia jako wykraczające poza katalog spraw, które skutkują bliższym zainteresowaniem się obywatelem.
podpisano
komisarz Foma
„Tym samym fakt dziewictwa obywatelek, a tym bardziej obywateli, znajduje się poza uwagą służb publicznych.”
Szanowny komisarzu Foma, na takie stwierdzenia jestem tym bardziej cięta, im częściej spotykam je w rozmaitych kontekstach. Lubię swoją wrodzoną łagodność, proszę mnie nie wkurzać.
Jednym słowem -klawesyny nie dla dzieci!
Też się zastanawiam , co głosujący uznali za muzykę klasyczną. Może Grupę MoCarta? 😉
PAK, i tu ponownie się kłania rola nauczycieli w naszym wczesnym okresie szkolnym. Ja nigdy, w żadnej szkole (przeszłam przez 3 podstawówki) nie miałam prowadzonym zajęć z muzyki. Nic a nic z tych zajęć nie utkwiło w pamięci. W szkole średniej (w ramach przedmiotu „civilisation francaise”) poznałam piosenkę francuską. I szczerze mówiąc ja właśnie jestem takim przypadkiem – po latach prób – muzyka klasyczna służy mi za tło przy pracy. A czasami nawet bywam na koncertach. I pewnie z tego powodu załapałabym się do owych 15%.
Ale po prostu szkoda mi tych wszystkich godzin „muzyki” w szkole, podczas których sama nie wiem, co robiłam. Ja bym chciała po prostu, żeby w systemie nauczania dawano podstawy. Pokazywano możliwości i kierunki. Wtedy pewnie % wyglądałby bardziej imponująco.
Pani Doroto, proszę niech Pani pisze podręcznik! Metodą „fleszy”, „okienek”, dynamicznie – tak by był zrozumiały i atrakcyjny dla młodych. A do niego płyty – koniecznie. To wielkie zadanie. Wspieram myślą. A jeśli do czegoś mogłabym się przydać, to i czynem.
haneczko,
wkurza Cię publiczne zainteresowanie czy samo nawiązanie do tematu?
„co głosujący uznali za muzykę klasyczną”
No przecież to oczywista oczywistość! Tego, jak mu tam, od tej kostki kolorowej co to się układa. Taką blond grzywę ma.
To jest muzyka klasyczna jak cholera.
Gostku przelotem, znam kilka b. młodych osób, które zaczęły od gostka z blond grzywą, potem wpadły na musicale „Buffo” a następnie zaczęły własne muzyczne poszukiwania. W określonym czasie / kontekście ich życia gostek z blond grzywą odegrał pozytywną rolę.
Foma, dla Ciebie
http://www.wrzuta.pl/film/gm3MWdtDqp/policeman_jamal
Wkurza mnie mniej-bardziej w odniesieniu do kobiet i mężczyzn. Ganc pomada – praw, obowiązków, dziewictwa itd.
Szanowny Panie Komisarzu!
Rozumiem, że Pańska odpowiedź miała na celu „to comfort my simple soul”. Stwierdzenie, że państwo nie zagląda obywatelom pod kołdrę wydało mi się istotnie pocieszające, chociaż w istniejących warunkach społeczno-politycznych nie do końca prawdziwe. Wnoszę jednak, żeby ob. Jacobsky, w celu zaspokojenia czczej ciekawości porozrzucanych po kilku blogach, żądnych sensacji czytelników, sam wypowiedział się wiążąco na temat swojego dziewictwa. Wniosek ten nie ma najprawdopodobniej żadnej mocy prawnej, toteż pozostaje mi tylko apelować do poczucia obowiązku oraz zmysłu humoru ob. Jacobsky’ego.
popisano
młodszy szczeniak Bobisław Blogowski
Alicjo, fajnie by było, gdyby znaczna część miłośników farbowanego blondaska choć próbowała otrzeć się o Pendereckiego czy Góreckiego. W końcu też współcześni 😉 Z moich obserwacji wynika , że bliżej im do np. tego czerwono-różowego (dzieci znajomej),a szkoda.A tak złośliwie dodając, to odkąd Radek zaczął karierę solo, o blondasie mówi się tylko w kontekście jego planów matrymonialnych 😎
A propos Góreckiego….Zawsze gdy słucham jego muzyki ,przypomina mi się taka oto historia. Przyjechały do mnie koleżanki. Jedna z nich to Rosjanka. Gdy poszły zwiedzać miasto, włączyłam płytę z kwartetem smyczkowym.Niespodziewanie wróciły w trakcie Quasi una Fantasia, gdy wyłączałam pośpiesznie świadoma ich stosunku do takiej muzyki ,usłyszałam głośmy szept: Małgoskie uże sawsiem krysza uletieła!
Małgosiu, w ciągu ostatniego roku Radek był 2 razy „dostępny” w Warszawie. I dzieciaki same wystały bilety. Teraz jest etap Mszy Kreolskiej. A czerwono-różowego nigdy nie było.
Czy „krysza uletieła” to poetycka wersja „s uma saszła”? 😀
Zlitujcie się nad „cudzoziemcem” i poinformujcie co to/kto to czerwono-różowy?
Ja znam jeszcze odmianę „krysza pajechała”. Można przetłumaczyć jako „odwaliło coś babie na amen”. 😀
Bobik! Masz takie swojskie imię a jesteś „Tambylcem”?! Wróć na swoje podwórko!
Szczerze mówiąc zapomniałam jak się zwie czerwono-różowy. Wiem! Michał Wiśniewski. Reklamuje pralki, odkurzacze etc.
Aaa, dziękuję! Po nazwisku to znam, a raczej nie tyle znam, co wiem kto. Ale trudno nie wiedzieć, jak się ulega wpływom edukacyjnym zeena. 😀
Co by nie powiedzieć Radek ma głos i talent, parę nagród i wyróżnień.Taki Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu to nie audio tele
Pani Doroto,
Bardzo poetycka 😀
W takim razie jestem niereformowalnym dzieckiem popkultury – ‚soszła s uma’ kojarzy mi się nierozerwallnie z jednym:
Ja soszła s uma
mnie nużna ona
Niezapomnianego duetu Ta-Tu
😉 😀
Mnie w związku z tym zwrotem przypomina się anegdota, którą opowiadał w swoich wspomnieniach Prokofiew. W Konserwatorium Petersburskim, gdzie studiował, jednym z najważniejszych profesorów był Rimski-Korsakow. Był przez studentów lubiany, ale podśmiewano się z jego niektórych muzycznych pomysłów, np. upodobania do dziwacznego metrum. Pod chór z opery Sadko, który jest na 11/4, Prokofiew z kolegami podłożyli słowa: „Rimskij-Korsakow sawsiem s uma saszoł” 😀
a cappella, niezapomniany dueat towarzyszył nam przy budowie domu. Wnuk sąsiadów puszczał to na okrągło. Gdy wywalił kolumny na okno, poszłam do nich (bardzo wolno, licząc kroki, bo cholera mnie trzęsła straszna) i poprosiłam całą rodzinę, aby pofatygowali się na naszą działkę. Efekt był piorunujący. U nich było prawie cicho, u nas grzmiało. Zrozumieli, kolumny wwędrowały do środka, duet przycichł.
PS. Plan B to były nasze płyty i nasze kolumny, na maksa.
‚Plan B to były nasze płyty i nasze kolumny, na maksa.’
… czyli, jak rozumiem, klasyką przez plecy… albo między oczy – bo ‚po uszach’ (choć tu najbardziej adekwatne) jakoś zbyt delikatnie brzmi… 😉 😀
A nie. Subtelnie i delikatnie. Na początek Queen. Potem Barcelona. Wreszcie, jak najbardziej i proszę uprzejmie, bal w operze 😀
UWAGA, UWAGA! KOMUNIKAT ZLOTOWY.
Pozostajemy przy terminie 21-22 czerwca, bo kilku osobom, także spoza Warszawy, pasował. Dla zamiejscowych: rozmawiałam już ze znajomą na temat noclegu w bardzo sympatycznym, niedrogim miejscu w samym centrum miasta. Jeśli chodzi o program kulturalny, 21 czerwca są równolegle aż trzy imprezy Festiwalu Mozartowskiego, więc na pewno coś się załatwi. Co do reszty, jeszcze pomyślę. Jakiś klubik jazzowy czy inne pomysły na posiady – zależnie od ilości osób, czasu i chęci.
Wysyłam teraz maile z paroma danymi więcej do tych kilku osób, które się zdeklarowały, że do Warszawy to ewentualnie. Jeśli ktoś chce się dołączyć, niech da tu znać – też napiszę. Co do warszawiaków, też będę musiała wiedzieć np. kto reflektuje na Mozarta, bo będę musiała zamówić bilety.
Niech Moz… będzie z Wami! Znaczy Mozart 🙂
Może i kwitnąca paproć się znajdzie…
Już jedna osoba się zgłasza, że przyjedzie…
Czekam na dalsze zgłoszenia 😀
Już jedna osoba się zgłasza
Czekam na dalsze zgłoszenia
Niech Mozart was nie odstrasza
Będą też przemówienia
Komu Nie trzeba Mozarta
To będę przygotowana
Wynajmę Grupę Mo Carta
Która jest przyłóż do rany
Mamy wygodne pokoje
W jednym ja, Quake oraz basia
Bedziemy grali Ich Troje
Kwartet dopełni zeen w gaciach
Zadbamy, by wyprał je wcześniej
Wszak termin już bardzo nas goni
Po pierwszej odśpiewanej pieśni
Słuchamy gaciowej symfonii
zeen wcześniej ma pojeść grochówki
I dziełu nie zbraknie fest fonii
By By brzmiały przepięknie solówki
W zeenowej gaciowej symfonii
Na koniec w zachwycie posiedzim
I chyląc nad gacie swe głowy
Symfoni zeenowej prześledzim
Na gaciach jej zapis nutowy…
kod 1611 – zgłaszam się 😉
Motyw bielizny zeena powraca w wielkim stylu 😆
zeen – masz tu Wampirze na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=l5zFsy9VIdM 🙂
Odmeldowuję się spać.
A ja tymczasem dłubię obiecany wpis o maju…
Liryczny, i owszem. Ale…
O słynnym na świat cały redaktorze Maju?
Czy może maju, który pachniał kępą Sasów 😉
ani to, ani to… 😉
Już wiem!
Maaaaaajuu cóż zobaczymy dziiiiiś….
Majów cała kultura była.
Ale się zbyła… 🙁