Zabawy dużych chłopców
Ten wpis chodził za mną już od dawna, ale ostatnio otrzymał wyjątkowo dramatyczny kontekst. Nie, nie będę się wypowiadać o politycznej stronie dramatu w Gruzji, od tego są inni komentatorzy. Ale niespodziewanie stał się on elementem wsparcia mojej tezy.
Góry, stara kultura i tradycja, geopolityczne położenie wręcz generujące nieszczęścia, dramaty, a co najmniej zależność od dominującego sąsiada. To bardzo interesujące, że w kilku krainach o tych cechach rozwinęły się podobne formy muzyczne, formy, które nazwałam tytułem niniejszego wpisu. Kilkugłosowe śpiewy męskie. Tak jak wojny i wojenki są zabawami dużych chłopców, tak właśnie są nimi i one, i chyba to nie jest przypadek. Nasze śpiewy góralskie też się w tym opisie mieszczą, ale tu opowiem o tych, których w Polsce prawie nie znamy, które wywodzą się z różnych stron, a które mają pewne zaskakujące cechy wspólne.
Najpierw posłuchajmy głosu właśnie z Gruzji. Gruzja, przepiękna i nieszczęśliwa kraina. W młodości (pierwszej) marzyłam, żeby wybrać się w tamtejsze góry i to marzenie pozostanie już jednym z niezrealizowanych. Gruzińskie tradycyjne śpiewy znałam najpierw z nagrań, na żywo zetknęłam się z nimi, gdy na festiwal w Jarosławiu w 2002 roku (właśnie zdałam sobie sprawę, że to ostatnia edycja, na której byłam!) przyjechał zespół Anczischati – kilku facetów w sweterkach, którzy stawali koło siebie i śpiewali na głosy swoją tradycyjną muzykę tak, że mózg stawał. I to dotyczyło zarówno śpiewów religijnych, jak i świeckich. Oszalałam, kupiłam oczywiście ich płytę. Na YouTube jest przykładów ich śpiewania multum, tylko trzeba się dobrać do opisów w rosyjskim alfabecie. A więc: tu, tu, tu, a tu uczą innych. Tu trochę już nauczyli (ciekawostka: niektóre filmiki wrzuciła tu Ukrainka, która dała na YouTube także naszą Orkiestre św. Mikołaja). Niestety nie znalazłam takiego kompletnego wariactwa ludowego z przedziwnym jodlowaniem, którym zaszokowali mnie już do reszty.
Zaszokowało też, i nie tylko mnie, pewne podobieństwo ich śpiewów do tego, co kilka lat wcześniej (1995) zaprezentował w Jarosławiu korsykański zespół E Voce di u Cumune, współpracujący z Marcelem Pérèsem i jego Ensemble Organum. Korsyka, wiadomo, wyspa, też góry, ojczyzna Napoleona, rozdarta między wpływami francuskimi i włoskimi, ale osobna i zadziorna. Śpiewy, które się tam rozwinęły, miały źródła zarówno w śpiewach pasterskich, jak religijnych; zapomniane na wiele lat, dopiero ostatnio się odrodziły. Zaczęło powstawać coraz więcej takich zespołów; nie tylko męskich zresztą dziś, ale jednak głównie męskich. To teraz trochę przykładów: tu (niestety z dodaną jakąś paskudną elektroniką, ale za to przy okazji trochę krajobrazów), tu, tu.
I trzeci przykład. Też góry, morze, trudna sytuacja geopolityczna. Chorwacja i jej specyficzny gatunek – klapa. Tę nazwę nadaje się dziś różnym formom, ale prawdziwa tradycyjna klapa to też zabawa dużych chłopców śpiewających bez towarzyszenia instrumentów. Tak więc przykłady: tu, tu, tu, tu, tu.
Tak patrzymy na tych facetów… nawet gesty wykonują podobne, pomagają sobie rękami, osłaniają ucho. I już wiemy – nie oddadzą ani guzika 🙂
Komentarze
W młodości (pierwszej) marzyłam, żeby wybrać się w tamtejsze góry i to marzenie pozostanie już jednym z niezrealizowanych
Jo byk z tym polemizowoł, Poni Dorotecko. No, w najblizsym tyźniu pewnie Poni tamok nie pojedzie. W następnym chyba tyz nie. Ale za rok, moze dwa… 🙂
Mało co porusza mnie bardziej niż taki męski zespołowy śpiew tradycyjny, mocny, „z trzewi”, szczery. A jak się ci faceci biorą za religijną muzykę średniowiecza i renesansu i nie żałują ozdobników, to ja zmieniam stan skupienia 😉
PS. To dawno Pani Kierowniczki już nie było w Jarosławiu 😉
No tak, i dawno już przez te historie przeszłam. Ze Studiem 600 byłyśmy pierwsze, które weszłyśmy w kontakt z Marcelem Pérèsem i poznałyśmy jego miłość i fascynację zarówno śpiewem korsykańskim, jak traktatem Hieronima z Moraw i całą koncepcją, że chorał gregoriański śpiewało się zupełnie inaczej niż przyzwyczaili współczesną publisię benedyktyni z Solemnes, czyli nie anielsko i bezcieleśnie, lecz właśnie całkiem na odwrót, a także bardziej – jak to dziś słyszymy – wschodnio, z tymiż ozdobnikami.
Byłyśmy u Marcelka (tak się o nim czule wyrażam, bo fajny, kontaktowy gość) na kursie z chorału barokowego francuskiego (też z dodawanymi ozdobnikami w stylu korsykańskim 😉 ), z którym później nagrałyśmy jedyną w naszym dorobku płytę. Zaprezentowałyśmy to tu i ówdzie. A po paru latach Marcin B.-S., najpierw nastroszony jak pies do jeża, w końcu się nawrócił, zaprosił Marcelka do Jarosławia i zaczęła się epoka tłuczenia Hieronima z Moraw i korsykańskich ozdobników w chorale. Ja trochę na zasadzie przekory stwierdziłam, że co za dużo, to niezdrowo, że Ensemble Organum to Ensemble Organum, Pérès jest artystą i ma swoją wizję, a inni po prostu papugują… No, zgoda, na pewno uczy nas to wiele, np. że nie ma jednej właściwej koncepcji. A tu poszło odwrotnie, w rezygnację z czegoś „jedynie słusznego” dla czegoś innego „jedynie słusznego”. Tak nie lubię (na szczęście zawsze były jakieś przeciwwagi). Może teraz już jest trochę inaczej, właściwie żałuję, że nie jadę, trzeba się w końcu po latach wybrać.
A dlaczego oni mają takie pasiaste koszulki? Czy to coś znaczy? 🙂
A bo ja wiem? Rzeczywiście widziałam raz na żywo klapowców w Splicie i też mieli koszulki w paski…
Co ja słyszę: z Kierowniczki jest prawdziwa pionierka po kursie u Marcelka P.! W sprzyjających okolicznościach w realu poproszę o opowieść, jak to drzewiej u Marcelka i w Jarosławiu bywało 😉 Myślę, że teraz jest trochę inaczej. Wprawdzie nie mam porównania z wczesnymi edycjami, ale nie miałam wrażenia papugowania a raczej twórczego fermentu (choć w ramach obranego kursu). Uderzyło mnie w ubiegłym roku szczególnie na spotkaniu ze Scholą Teatru Węgajty, że kulturą tradycyjną zajmują się teraz wszechstronni i wykształceni ludzie, którzy przyznają się do nieustannych poszukiwań. Do mnie ten sposób śpiewania przemawia bezpośrednio, nie próbowałam nawet rozważać intelektualnie, co bardziej słuszne 🙂 W końcu triumfy na listach sprzedaży święcą teraz braciszkowie z klasztoru Heiligenkreuz „Chant – Music for Paradise” 😉
Jeśli chodzi o repertuar ubiegłoroczny, było i śpiewanie bardziej eteryczne w wykonaniu Sabine Lutzenberger (pieśni Heinricha von Meissen).
Uuu… tak, właśnie dostałam w/w płytę i nawet miła dziewczyna z Universalu spytała w mailu, czy napiszę o, jak się wyraziła, „naszych mnichach”. Na szczęście w paczuszce załączyła jeszcze Bacha z Byzantiną/Dantone i Messiaena w wykonaniu Aimarda, tak że pisać o czym jest 🙂
Jestem w szoku.
Zespół Studio 600, w którym śpiewałam, jak wiadomo, dawno nie istnieje. Płyta też zniknęła w pomroce dziejów. Ale jednakowóż znalazłam coś takiego:
http://www.gigant.pl/html/index.asp?k=16&mod=prd&p=dppmokfobdlbhugpvqia&tab=1F273E263B3F37363B33
a poza tym:
http://www.arkivmusic.com/classical/Name/Studio-600/Ensemble/70188-4
Zwłaszcza zestawienie cen jest tu wstrząsające 😯
A gdy się wpuści hasło Studio 600 w gugla, wychodzi… klub taneczny w Salt Lake City.
Tak tam się np. dzieje:
http://www.youtube.com/watch?v=rTFAj20s8uc
A czy o zespole Studio 600 (nie tym z Salt Lake City) można gdzieś poczytać (i czegoś posłuchać), czy pomroka dziejów już wszystko pożarła?
Może trzeba reaktywować Sudio 600 i połączyć siły z chłopakami ze Stanów…?
E, siły już nie takie 😆
Pomroka dziejów pożarła. Nigdy też się za bardzo nie sprzedawałyśmy. Wiadomo, trzy osoby uprawiające krytykę na pięć członkiń, to i nam nie wypadało, i inni się bali 🙁
Tak tylko, już dawno po zakończeniu tej historii, dowiadywałam się, że ktoś przypadkiem trafił na płytę i mu się podobała… Była dość wypieszczona, pod opieką Ewy Obniskiej, nagrywali najlepsi radiowi reżyserzy dźwięku – Gabrysia Blicharz i Leszek Dudzik, odbyło się to w kościele przy Barbakanie (wezwania nie pamiętam), wydało CD Accord. No i jak w studnię…
Na blogu zebrało mi się kiedyś na wspominki:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=106
Wspominki cudne, pani Kierowniczko: Dawne polskie pieśni wielkopostne i francuski barok a la Peres w oparach angielskiego absurdu! W ogóle dzisiaj objawiła mi się Pani jako pionierka muzyki dawnej w Polsce i bardzo sympatyczne to oblicze (o Ars Cantus wiedziałam, ale o zespole z lodówką w nazwie nie).
Ale Pani Kierowniczka pewnie ma egzemplarz płyty albo i dwa….
Można wpuścić do sieci i niech się rozprzestrzenia…
O wiele więcej do opowiedzenia miałaby jedna z naszych szefowych Dorota Kozińska (dziś zawiadująca recenzjami w „Ruchu Muzycznym”, a ponadto świetna tłumaczka literatury), która jako osoba posiadająca rzeczywiście kawałek głosu jeździła na kursy różne, m.in. do śp. Barbary Thornton z legendarnej Sequentii, a i ona pierwsza poznała Pérèsa. Barbara i Ben Bagby też byli cudowni, przyjeżdżali na Pieśń Naszych Korzeni jeszcze w epoce Starego Sącza.
zeen – ja mam tylko jeden egzemplarz i nie oddam! 😀
Ale, jak widać, w gigancie jest, i to za jedne dwie dychy…
Jako pionierka? Myślałem, że u nas raczej harcerstwo. Ewentualnie skauting…
Do żadnej z tych formacji się nie poczuwam 👿
To może chociaż zuchy…?
ps. Popieram pomysł zeena. Nie chodzi o oddawanie, a dzielenie się z bliźnimi… Posłuchawszy, może kto skusi się na oryginał. Chociaż z tych dwóch dych to Kierowniczce góra dwa złote wpadną do kieszeni…
Dzien dobry.
„(…) No i jak w studnię… ”
Chyba jednak nie 🙂
Znalazlem w Google (wersja niemiecka) przy pomocy zaawansowanego szukania przy pomocy: „pieśni OR wielkopostne AND Studio 600”
http://www.cdaccord.com.pl/albums.php
Pozdrowienia
E, nic mi chyba nie wpadnie…
Podzielić się, hm, można, byle o tym za głośno nie mówić 😆
Wystarczy jedno słówko i link… 😉
O, dzięki, Moguncjuszu 🙂
To wyglądało tak:
http://www.cdaccord.com.pl/album.php?acd=017
Ale pieśni wielkopostnych tam nie było 🙂
Nie o taki link chodziło…
No domyślam się, że o taki, żeby grało 😉 Ale takich nie ma…
Jeszcze nie ma, ale Kierownictwo, mam nadzieję, już nad tym pracuje…
(jedna podpowiedź: 320 kb/s…)
Kierownictwo ma inne prace, a podpowiedź mu niewiele mówi… hm…
Beata napisała:
„Mało co porusza mnie bardziej niż taki męski zespołowy śpiew tradycyjny, mocny, “z trzewi”, szczery.”
Pozwoli Pani Kierowniczka, że przytoczę jedno ze swoich wspomnień, przytaczane już w sieci…
„Ja muszę kiedyś sięgnąć do wspomnień; jak kiedyś w Mołdziach pod Ełkiem chór męski ubrany w eleganckie gumofilce, trzymający każdy członek chóru w ręku szklane naczynie z kolorową nalepką, śpiewał – a jakże, a cappella – kończąc frazę przyłożeniem szyjki naczynia do ust, po czym znów śpiew. Zdawało się jakoby czerpali tę muzykę z naczyń i rozlewali po okolicy w uniesieniu wielkiem…. Dyszkanty podawały melodię a falsety po chwili ją podejmowały o sekundę przesunietą, czasem w dół, czasem w górę, eeech, piękne to było….”
Tradycja w narodzie nie ginie…
😆
http://www.youtube.com/watch?v=pUru7nSyKxQ
A może tak? 😉
http://www.youtube.com/watch?v=OxQnUACmBGk&feature=related
Zespołowy, męski śpiew? Może to:
http://pl.youtube.com/watch?v=JEGWJOkPxdc&feature=related
😀
Carmenki 😆
Pani Doroto:
Troche sie, jak zawsze, spozniam, ale gorace dzien dobry z Kanady. Dolacza sie Pani mimowolnie do dyskusji polityczniej o obecnej sytuacji. 🙂
Lud kaukaski jest krewki z natury, ale muzyke i ogolnie sztuke produkuje wspaniala. Mam nawet plyte ze spiewami gruzinskimi, wyprodukowana kiedys przez wytwornie Marco Polo. Nie mam wiekszego doswiadczenia z muzyka kaukaska, dlatego mam pytanie: czy tam tylko spiewaja mezczyzni? Szkoda tylko, ze tacy wspaniali ludzie produkuja takich fatalnych politykow.
Ja mam album ze zdjęciami z Gruzji z uwzględnieniem dawnych zabytków, często w ruinie, i one też są tak piękne, że dech zapiera. Czy tam śpiewają sami mężczyźni – nie wiem, ale to oni są „duszami towarzystwa” podczas tych niekończących się biesiad (słynne są przecież tamtejsze toasty) – a propos, kuchnie kaukaskie też są jednymi z moich ulubionych 🙂
Zespołowy śpiew męski ?
Nie ma jak Bi-Dżiiis…
Pani Redaktor,
jestem po raz pierwszy na Pani blogu, chociaż muzyka mi w duszy gra…
Nie na tyle jednak, bym mógł zostać kiedykolwiek jej koneserem i znawcą.
Ledwo Bacha od Offenbacha rozróżniam. (Żartuję…)
Wpadłem tu do Pani, żeby trochę odpocząć od ‚En passant’, bo muzyka działa kojąco, ale też, żeby przy okazji podziekować za „Sacharowa”.
Myśli się jedno, a pisze się drugie… Nim Pani spostrzegła mój błąd, ja go zdążyłem sam sprostować. Andriej Sacharow to nie to samo, co Siergiej Kowalow… A Bach to nie to samo, co… Za mało widać muzyki słucham, bo gdybym więcej z nią obcował, to ucho moje wychwyciłoby natychmiast dźwięk słowa „Sacharow” i odesłało me myśli do właściwej szafy ‚muzycznej’.
Pozdrawiam z zaścianka Ciemnogrodu
Nie ma jak u mnie na wsi pod sklepem w niedzielne popołudnie… 😆
A ja lubię np:
http://pl.youtube.com/watch?v=g7EgsNfzsy4
…albo The Beach Boys 😛
Nieprawdą jest, jakoby gruzińskie kobiety nie śpiewały. A Katie Melua? 🙂
Tyz piknie 😀
Witam kadetta,
z tymi poprawkami w kwestii Sacharowa to było tak, że ja nie wiedziałam, że Pan się już poprawił – tam komentarze są wpuszczane całymi partiami, kiedy moderator ma czas 😀
Pozdrawiam zaścianek Ciemnogrodu, mam nadzieję, że tam nie za ciasno i nie za ciemno 😆
Bobiku, ale Katie w zasadzie tylko urodziła się w Gruzji 🙂
Ja myślę, że tam też kobitki śpiewają, ale nie ten repertuar, o jakim pisałam wyżej.
Zgadzam sie w sprawach kulinarnych. 🙂 Kiedys mieszkalem w Warszawie i mialem wiecej okazji do kosztowania tych smakolykow. Na Kaukazie nigdy nie bylem. Pamietam tylko niektore zdjecia ruin zabytkowych cerkiewek z albumow dostepnych kiedys po rosyjsku. To niezapomniane.
Co do chorkow meskich: moze „The New Kids on the Block” albo „Bachstreet Boys”? Duuuzo dobrej muzyki. 🙂
Zrobil mi sie Bach z Back. Moze to bylo zamierzone? 🙂
Na Kaukazie role męskie i żeńskie są w ogóle bardzo ostro rozdzielone i zrytualizowane. Moją mamę dopuszczono do brania udziału w tańcach czeczeńskich po długich naukach co jaki gest oznacza i czego jako kobiecie w żadnym wypadku nie wolno jej zrobić. Gruzja wprawdzie chrześcijańska, ale w rodzinach gruzińskich też to zrytualizowanie ról nieraz obserwowałem.
Wyobrażam sobie mamę tańczącą z Czeczenkami 😀
Pani Redaktor,
i ciasno i ciemno, niestety. Niedobrze, bo oba przysłówki dotyczą ludzkich mózgów. Przypadłości te w równym stopniu dotykają obie flanki sporów i b. często zamiast harmonijnej linii melodycznej, słychać fragmenty kakofoniczych utworów mniej lub bardziej wrzaskliwych…
‚Światłość intelektualnej lewicy’ usiłuje przeniknąć mroki Ciemnogrodu, a ponieważ ‚lewica’ ma tam swoją nadreprezentację, Ciemnogród musi się dzielnie bronić. Kiedy ma już dość, to skorupieje w aurze „My little wing” w wykonaniu Stinga, albo dla odmiany – Grand Valse Brillant F. Chopina op.34, nr 2.
Pozdrawiam z Ciemnogrodu
W lutym tego roku francuskie GEO poświęciło jeden z artykułów Svanetii, regionowi Gruzji graniczącemu z Abchazja oraz z Rosja. Ponoć taka tamtejsza Korsyka, również pod względem obyczajów.
Artykuł nieco odziera z romantyzmu postrzeganie tamtego regionu. Klanowość, zemsta rodowa i powodowany nią bandytyzm, zwyczajowe uprowadzenia kobiet celem zmuszenia ich do ożenku, no i inne przyjemności lokalne. Ale krajobrazy, że dech zapiera…
W artykule jest też na temat śpiewu polifonicznego. Autor utrzymuje, że to jednak męska sprawa, a jego tajniki przekazywane są po mieczu, z generacji na generacje.
Czy kobiety śpiewają ? Pewnie tak. W końcu co im innego pozostaje po porwaniu i po wymuszonym ożenku…
kadett: No to proszę:
http://www.youtube.com/watch?v=P_VDwmbDJK4
I odmiana:
http://www.youtube.com/watch?v=-D5iqaUTByY&feature=related
Jacobsky: Zwracam uwagę, że wszystko tu się zgadza. Wśród wymienionych przeze mnie społeczności może tylko na Korsyce trochę się rozluźniła obyczajowość – z powodu przynależności do Francji. Ale te śpiewy są związane właśnie z klanowością, plemiennością i właśnie „nie oddamy guzika”.
Choć są naprawdę piękne i zapierają dech.
http://www.youtube.com/watch?v=aZjmrb3bjVo
Noooo, dziękuję, P. Redaktor. Siódme niebo…, ale ‚Little wing’ z Gilem Evensem ma pełniejsze, orkiestrowe brzmienie, bardziej ‚klasyczne’…
Pani Doroto,
zwracam uwagę, że cieszę się, iż wszystko tu się zgadza 😉
Szkoda tylko, że ludzie skaczą sobie do gardeł …
Pani Doroto:
Moze moje asocjacje w sprawach dominacji meskich w muzyca beda teraz troche szerokie, ale nasuwa mi sie porownanie z wczesna opera barokowa wloska i rola kastratow. Tam nie bylo kobiet spiewajacych, tylko mezczyzni, nawet jezeli nominalni. 🙂
No faktycznie to dość szerokie asocjacje 🙂
Jacobsky: no, cieszyć to się nie ma z czego… 🙁
kadett: co do Evansa się zgadzam 🙂
Kastraci to nie w górach! Tam mężczyzna jako taki za dużym cieszy się szaconkiem, żeby mu robić takie kuku. Poza tym jest potrzebny do nieoddawania guzika, a nie do jakichś przerafinowanych fiubździu.
W górach (nie tylko Kaukazu) w stosunku do światów męskich i żeńskich obowiązuje zasada, którą starzy Polacy z powodzeniem stosowali w innej materii: nie mieszać! 🙂
Przy okazji: tym w pasiastych koszulkach nieoddanie ani guzika przychodzi chyba dość łatwo? 😀
No, to ideolo pasiastych koszulek wyjaśnione 😆
Bobik:
Jak jeszcze pamietam z Polski zasade nie-mieszania, to bylo to w kontekscie alkoholi. :). Podobnie jest w Brazylii, jezeli chodzi o etos damsko-meski. Czyli, nie tylko Kaukaz i nie tylko gory. Chyba ze, moj znajomy, na ktorego musze sie powolac, byl z Gran Chaco?
A kto powiedział, że tylko Kaukaz i tylko góry? 😯
Machismo jest w bardzo różnych miejscach. Ale nie wszędzie łączy się ze śpiewem wielogłosowym 😉
A i męski, mocny i zdobiony śpiew wielogłosowy też nie zawsze łączy się z machismo ;-), o choćby tutaj się nie łączy http://www.graindelavoix.be/
Bidżisi jak macho też o tyle o ile… 😀
A jeśli ftosi uparcie męcy sie i męcy, coby być macho, to fto on jest? Machochista? 🙂
A czy prawdziwi machos muszą palić machorkę? 🙂
Bardzo mi się to podoba, Owcarecku 😀
Muszą palić machorkę i zagryzać nachos 😆
Panią Kierowniczkę, jak widać, po nocy psy opadły i nikt nie spieszy z odsieczą 😀
Myślałam, że już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły… 😆
No i widzi Pani Kierowniczka, jak to niebezpiecznie myśleć? Przez to myślenie ludzie łażą sobie po blogach w ogóle się nie pilnując, a tu nagle mogą się znaleźć w samym środku psiej sfory. 😀
To ma być sfora? Jedno małe czarne kudłate? Bo Owcarek, jak widzę, już się uśpił 😀
A, jak Owcarek się uśpił, to i ja spróbuję. Sam za sforę przecież robił nie będę. 😀
Dobranoc.
No to dobranoc pieskowi-soliście. A ja sobie tu jeszcze popicasuję… 😉
U nas w Bieszczadach 90 dzieci gruzińskich teraz przebywa.Nasz kolega Gruzin,architekt i meloman służy im za tłumacza. pomagamy im w miarę możliwości.Strach myśleć do czego one wrócą.