Sierpniowe rozterki
Coraz trudniejszy mam wybór, co robić z sierpniem. W tym roku zdecydowałam się na Chopina i jego Europę, ale dokładnie w tym samym czasie jest kilka innych festiwali… Poza tym, mając w perspektywie ten festiwal, zrezygnowałam z Dusznik (zawsze pierwsze dziesięć dni sierpnia), bo czy można cały miesiąc spędzić na festiwalach pianistycznych? (No, przyczynił się jeszcze do tego fakt, że czas od 8 do 11 sierpnia poświęciłam Festiwalowi Pucciniego.)
Kiedyś było dla mnie rzeczą oczywistą, że przynajmniej część drugiej połowy sierpnia spędzam na Muzyce w Starym Krakowie, przemieszczając się czasem do Starego Sącza, gdzie tamtejszy festiwal na parę lat przekształcił się w Pieśń Naszych Korzeni. Potem Pieśń przeniosła się do Jarosławia i tam się jeździło. Od kilku lat istnieje też Muzyka w Raju, czyli w Paradyżu, gdzie dotarłam raz – nie na sam festiwal, lecz na koncert zapowiadający pierwszy festiwal, więc wiem, jakie to piękne miejsce i żałuję, że jakoś nie mogę się tam wybrać na dłużej.
Teraz jeszcze przyszło zawiadomienie o imprezie pod sympatyczną nazwą: Narol.Arte – Festiwal im. Pana, Wójta i Plebana. Narol to dłuższa historia – zamek odbudowywany przez fundację Pro Academia Narolense założoną przez klawesynistę Władysława Kłosiewicza, działalność kulturalna w miejscowości i regionie (odbywające się od kilku lat Jarmarki Galicyjskie, koncerty i nagrania w miejscowym kościele). Zamek docelowo ma być miejscem sztuki. Festiwal w ostatnim tygodniu sierpnia zawiera bardzo różnorodne elementy – od misterium Ludus Danielis wystawionego przez Scholę Teatru Węgajty poprzez recitale na pianoforte i klawesynie i spotkanie z muzyką tradycyjną pod egidą Domu Tańca po koncert jazzowy zespołu Kuby Stankiewicza, poświęcony Jobimowi. Czyli trochę Festiwal Mydło i Powidło, ale myślę, że powinien ludzi zaciekawić, zwłaszcza że i mydło, i powidło przyzwoitej jakości, i gdybym miała chwilę, zajrzałabym, bo ciekawi mnie, co tam się dzieje. Widziałam ten zamek w ruinie, widziałam potem zdjęcia z odbudowy, robota ogromna i imponująca.
W tym roku jakoś żałuję też, że nie wróciłam do Jarosławia, zwłaszcza gdy zdałam sobie sprawę, jak dawno tam nie byłam. Będziemy tu pewnie mieli relacyjkę od Beaty (zapomniałam Wam przekazać, że się odmeldowała esemesowo jadąc tamże i obiecała dać głos po powrocie). A wczorajszy festiwalowy wieczór – tak się składa – mogę sobie poniekąd odtworzyć z płyty.
Wczoraj bowiem na festiwalu wystąpiła Kapela Brodów (pisząca się czasem Kapela Brodow, żeby odróżnić się od znanych beskidzkich grajków Brodów) z programem poświęconym pieśniom maryjnym, a to też temat jednej z ich ostatnich płyt; najnowsza zaś to Tańce polskie. Ania i Witek Brodowie oraz współpracujący z nimi Adam Strug to jedni z pionierów „korzennego” muzykowania tradycyjnego w Polsce, i to jest tym cenniejsze, że Ania jest z Węgajt i uczyła się śpiewania od własnej babci, a Adaś jest z Łomży i też łapał tradycję od dziecka. Witek to, o ile pamiętam, chłopak miejski, ale wszedł w tę muzykę, jakby się z nią urodził – pamiętam, jak spotkałam go w Węgajtach, kiedy przyjechałam kilkanaście lat temu na spektakl Teatru Węgajty Gospoda pod Wiecznym Pokojem. Potem była m.in. zabawa ludowa, na której tańczyły ze sobą miejscowe babcie, a grali m.in. Mutka (Erdmute) Sobaszkowa na klarnecie i właśnie Witek Broda na skrzypcach, na których ponoć nauczył się grać tydzień wcześniej…
Brodowie idą od lat konsekwentnie swoją drogą. Śpiewowi towarzyszy lira korbowa, cytra czy fisharmonia, Ania, śpiewająca mocnym, czystym, białym głosem, wykonuje nie tylko pieśni przekazane jej przez babcię, ale i zaczerpnięte z różnych kolekcji – w wypadku Pieśni Maryjnych z Archiwum Muzycznego Folkloru Religijnego przy muzykologii na KUL i z materiałów własnych, w Tańcach polskich – z różnych źródeł. Na pewno na koncertach słucha się tej muzyki inaczej niż z płyt, zwłaszcza pieśni maryjnych, w końcu to jednak pieśni kościelne. Ale obie płyty warte posłuchania. Na ich stronie też można posłuchać tego i owego.
Komentarze
A mówią, że od przybytku głowa nie boli 🙂
Parę razy wybrałem się na Muzykę w Starym Krakowie. Ale i w ubiegłym roku, i w tym, nie znalazłem na tym festiwalu niczego dla siebie. Do Jarosławia było mi jakoś nie po drodze. Paradyż? Parę lat temu chciałem się wybrać, ale wszystko się rozmyło. Poniekąd przez zniknięcie Canora i pogubione ‚zakładki’ w przeglądarce internetowej po zmianie systemu — jakoś poczułem się odcięty od tego, co tam się dzieje…
Wysłuchałem dwu rozbiegówek i wierze na słowo ze resztę tego można tez posłuchać. Jak się chce 😆
Czy „rozbiegówka” to muzyka, przy której ludzie się rozbiegają?
Bardzo możliwe z tą „rozbiegówką”. Powyższy tekst Pani Kierowniczki pełen jest takich zabawnych smaczków. A to Beata ma dać głos (co jest zarezerwowane dla Bobika), a to ktoś uczył się od dziecka, zamiast od babć i dziadków…
Tak mi się wydaje ze rozbiegają się po kątach, nawet rybackich jak usłyszą ostatniego linka 😆
A tam… prawdziwe tańce polskie to są tu:
http://www.youtube.com/watch?v=lvj1pX-80-w
A ja jak zwykle będąc w firmie nie mogę wysłuchać… pewnie to i lepiej 😆
Proszę przesłać link osobom odpowiedzialnym za przydzielenie grającego redakcyjnego kompa – wzruszeni na pewno przyspieszą proces zamiany sprzętu na nowy…
Żadne lepiej, ja to dopiero wczoraj usłyszałem i już się w tym zakochałem na zabój 😆 A co dopiero tak wysublimowany znawca, jak Pani Kierowniczka!
Może lepiej nie słuchać, bo będzie obsesyjnie grało cały dzień… 😉
Nie wszyscy musimy mieć ten sam obiekt mniłości… 😆
No, tańce, a w szczególności polskie, to przecież kochamy 🙂
zakochany zeen… rozśpiewany zeen…
http://www.youtube.com/watch?v=mOthoN8I82s&feature=related
A Pani Kierowniczka przed uczuciem się broni…
No i jednak komp się zaciąl. Nie chce mi otworzyć żadnego linka z tego wpisu
🙁
A ja coś tuby nie moge otworzyć 🙁
A tak lubię grać na tubie…
Co wyście narozrabiali? 😯
Kto-co narozrabiali?
To na pewno nie ja! Ja w tubie nie dłubię! 🙄
Ci narozrabiali,
Co YouTube wrzucali…
Serio, nie wiem, co się stało, ale z tego blogu nie wchodzi. Z komisariatu weszło…
Jakaś sugestia, że mam wygospodarować czasową, kierowniczą celę na komisariacie…?
Ale jak wszyscy na blogu zdeklarują wspólne cele z Kierownictwem, to może być ciasnawo…
Spacerniak będzie wspólny…
Móc nazwać Kierowniczkę koleżanką spod celi…. Ech, rozmarzyłem się. 😀
Tuba w remoncie:
http://www.youtube.com/watch?v=l1sBRJVIxh0
No co mi z tego, jak się nie otwiera…
Wam też?
Się otwiera. To chyba jednak kierowniczy komp świruje.
No dobrze. Zresetuję się…
A ten remont nader dźwiękowo smakowity…
W ramach promocji celi, link z tubą dostępny jest w komisariacie, w środy, w godz. 16-18…
Zresetowałam się i teraz się otworzył. Wygląda zachęcająco, jak brzmi, dowiem się w domu 😉
u mnie scyzoryk się otwiera po tubie zeena 😆
U mnie scyzoryk to się otwiera przy linku z 14.30. Ten z tubą jest piękny 😉
A teraz, skoro już przy tubie jesteśmy, nowatorska wersja Kanonu Pachelbela:
http://www.youtube.com/watch?v=s6IkKU385fs&feature=related
A może jakąś pinatubę? Też duuuużo do remontu. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=OowFvnlWI90&feature=related
Naturalnie ze klepałem o tym z 14:30
Bobiku ufffffffff
No to dobrze, że mamy zbieżne gusta 😀
Wróciłam dziś wcześniej, bo urwałam się z drugiej części koncertu. Szkoda mojego czasu. Tak więc jeśli jest tu hortensja, to mogę jej zaśpiewać kołysankę. Jeśli nie – będzie mruczanka poranna 😉
A innym nie można nic zanucić? Na przykład „Marsz kierowniczy” albo walc „Sploty dywanu”…
Pewnie że można, ale hortensji już obiecałam…
E, pospali się… na żadne marsze ani walce nie czekają…
To ja już na zapas na rano dla hortensji, gdybym zaspała:
MRUCZANKA NA DZIEŃ DOBRY
Mrrrrr…
Wstaje jeden, drugi zwierz
I hortensja wstaje też.
Gdy zbudziły się już koty,
Czas wypuścić je za płoty,
By goniły słońca cień…
Niechaj będzie dobry dzień! 😀
Wierszem od końca – http://www.polki.pl/zycie_gwiazd_znaniilubiani_artykul,10000457,0.html .
Nie się wszyscy pospali, tylko gości mieli. Z Polski. Znaczy, z Portugalii. Konkretnie, z Portugalii, z Polski, ale do Polski. No, po prostu goście z Polski, którzy byli w Portugalii i wracają do Polski. Znaczy, to jest właśnie Unia Europejska w praktyce. Ale ponieważ jestem praktykujący od dawna, to jakoś się w tym rozbieram. Znaczy, striptiser jestem. Logiczne? 😯
Ja też nie tylko nie mogę spać, z powodu gości, ale też być tutaj, z tego samego powodu. Gdyby goście, którzy zwalają się w lecie, to byli ci przyjaciele lub członkowie rodziny, których tak chętnie chciałoby się widzieć. Ale nie. Dziś po południu miałem zamiar sobie uciąć krótką drzemkę, ale pospałem pięć minut. Obudził mnie natarczywy dzwonek. Zadzwoniono nie raz, nie dwa – ale ktoś nacisnął dzwonek i tak trzymał, dopóki nie otworzyłem drzwi. Za drzwiami stała nieznajoma mi dziewczyna o twarzy koloru sera i wielkich bladych nogach. -Dostałam adres od Krzysi… etc. Dość, że ten nieproszony gość okazał się jeszcze kłopotliwy. Teraz śpi i chrapie i mogę wreszcie tu zajrzeć i powiedzieć dobranoc.
Widać, że u Bobika goście byli. I to chyba nie przybyli z pustymi rękami…
O rany, ten Piotr M jest bez litości – „o twarzy koloru sera i wielkich bladych nogach” 😯
Dzień dobry. Właśnie widzę, że mruczankę dla hortensji mogą sobie zastosować nasi inni kociarze – zamiast hortensja można podłożyć haneczka albo „nasz Hoko„, a nawet passpartout, tyle że będzie z nieprawidłowym akcentem (nie jest w mruczance dokładnie powiedziane, że kotów jest dwa, mogą też być trzy). Niestety nie pasuje to do zeena ani do Piotra M, którzy mają po jednym kocie i ich nie wypuszczają 🙁
Piotrze! A może jakieś wakacje?!! Wiedy nikt nie będzie się zwalał 😀
Wtedy samemu można się zwalić…
Wpadłem na chwilę (żono mojaaaaa!!!! serce mojeeeee!!! nie ma takiiiiich, jak my dwojeeeeee!!!!) a tu mnie się odwłok obrabia, że niby kota nie wypuszczam?
Zgroza….
Mój kiciuś codziennie spaceruje gdzie chce a wszystkie spacery kończy na kanapie….
Zwalić czy uwalić?
To trzeba będzie wymyślić coś dla kiciusia 😀
Kicio mojaaaaa, futro mojeeeee!
Nie ma takiiiiich jak nas dwojeeeee!
Lece, piszcie, piszcie, ja to potem wszystko przeczytam….
Kiciuś w łaty,
Zwierz kosmaty,
Łazi kędy chce:
Robi rundki dwie
Tapczan okrążając
Niby skoczny zając…
Wreszcie kończy u boku
zeenowego odwłoku 😀
Pani Dorotko,
dziękuję za mruczankę, jest piękna, od razu zrobilo mi się weselej i razniej 😀
Wczoraj nie moglam otworzyć już komputera, bo za bardzo się zgrzal, doslownie. JUż zaczynam podejrzewać, że kupilam maszynę z jakąś wadą fabryczną, zobaczymy co będzie dalej. W każdym razie w te upaly szwankowal, i to mocno, a dzisiaj rano wcale nie bylo lepiej. 🙁
ps. proszę wyjaśnić biednemu laikowi, co to znaczy zresetować, bo szukalam w slownikach i w poradnikach dla użytkowników kompa i niestety nie ma tam takiego slowa, a spotkalam się z tym wyrażeniem już nie jeden raz.
Najprostszym sposobem na zresetowanie jest wyłączenie prądu 😆
W moim poprzednim komputerze, jak mu wiatrak nawalił, a nie chciało mi się od razu naprawiać, temperatura obudowy dochodziła nieraz do kilkudziesięciu stopni; solidne metalowe pudło było, teraz mam z plastiku, więc taka sztuka by się nie udała 🙂
Hortensjo,
może jest zrebutować (reboot)?
Nie znam się na windowsach, Maca nie trzeba nic re…
Jeden, drugi, trzeci zwierz
Wstał, więc trzeba wstawać też.
Już nie dadzą pospać smacznie
Serenada wnet się zacznie
Nie pomoże ci poducha
Miauczy głodny zwierz do ucha
Lecz nie możesz mieć pretensji
One MRUCZA dla Hortensji
Na dzień dobry na dobranoc
W Mikołaja i Wielkanoc
Niech Hortensja ma dzień miły
Bo na kota nie ma siły 😎
On umila twoje życie
Choćbyś chciał go dusić skrycie
(zwłaszcza o 4-5 rano, gdy domaga się wyjścia lub wejścia) 👿
foma najwyraźniej podejrzewa mnie o jakieś nadużycia (czy będzie zastosowany areszt śledczy? 😉 ), a tymczasem od tej Unii Europejskiej może się porobić naprawdę niezły mętlik w głowie. Jak niedawno wyjaśniałem pewnemu prostodusznemu Niemcowi, że moi goście z Polski są właściwie z Irlandii, a przyjechali z Austrii, bo byli na wakacjach w Grecji, to westchnął głęboko i wybąkał, że Polacy to jednak bardzo skomplikowany naród. Ja wprawdzie nie Niemiec, ale też mam nieraz kłopoty z określeniem, kto jest kim i skąd. Nie mówię, że to źle, ale bywa kłopotliwe 🙂
Bobiku, komisarz jest zwolennikiem nieizolacyjnych środków zapobiegawczych…
O! Mruczanka passpartout nie dość, że śliczna, to wysnuta z własnych bogatych doświadczeń… ja to mogę tylko sobie tak z wyobraźni 😆
Zresetować, hortensjo, to od angielskiego reset. Wyłączyć i włączyć na nowo 😀
Pani Kierowniczko, ja znam mruczankę też wysnutą z własnych bogatych doświadczeń z kotem sąsiadów. 😆
Gonienie kota jakże jest miłe!
Smutki się zaraz robią niebyłe,
gdy łapa trafia w miauczący kłąb
i trze rozkosznie o futro ząb.
Jedno w tym wszystkim tylko jest złe,
że tak naprawdę kot goni mnie. 🙁
…i tak naprawdę to ten stwór bury
o moje dredy ostrzy pazury… 😉
A właściwie to dlaczego się mówi: pogonić KOMUŚ kota?
Jak nasi sąsiedzi wyjeżdżają na wakacje, to mama czasem mówi „karmię sąsiadom kota”. No to chyba przez analogię ja poganiam sąsiadom kota? 🙂
Ale bywa, że gania się tego kota nawet komuś, kto kota nie ma 😯
To jest wyraźna wskazówka, że dla dobra ojczyzny-polszczyzny każdy powinien mieć kota. 😀
tak dokładnie to nigdy nie wiadomo od kiedy ma się kota 😆
My, rodzinnie, od zawsze. Na punkcie kotów 😀
Stąpa kotek po dywanie powolutku.
Raz zatrzyma się, raz miałknie cicho sobie,
Myślę wtedy o nim czule: ty wyrzutku,
Ty pokrako oraz ty parszywy żłobie…
Ja gdy staram się powracać jak najciszej,
By małżonki nie obudzić czasem w nocy,
To dostaję niezawodnie piąchą w michę
I przestawia natentychmiast mi się biocykl…
W uszach huk mam przez co najmniej dwie godziny,
Szczęka drży jakby pod pneumatycznym młotem,
I wyglądam jak ten ekran: cały siny.
Ach dlaczegóż Bożeś mnie nie stworzył kotem?
…I ja miałem kiedyś kotkę
co robiła za maskotkę
Kto mnie dzisiaj rozweseli
kiedy nie mam już Pameli..?
Ach, żegnaj, Pamelo 😥
http://www.youtube.com/watch?v=n-4aIWUKwcc&feature=related
zeen 😆
Po pierwsze primo: otworzył mi się scyzor!
Po drugie primo: mój kiciuś miaŁczy a nie miauczy…
Dziękuję bardzo za wyjaśnienie. 🙂 Okazuje się, że bardzo często resetuję i nawet o tym nie wiedzialam 😆 😆 😆
Passpartout,
dzięki. A moje koty calkowicie się z Tobą zgadzają, że nie należy dawać mi spokoju. 😀 I też uważają, że umilają mi życie 😆
jak tak dalej pójdzie to dam spokój z otwieraniem linków 🙁
a propos komentarzy do opisów podróży Gospodarza:
Czy te wszystkie insynuacje oraz „dowcipne” prztyczki (niby z przymrużeniem oka) dotyczące sponsorowania podróży i reportarzy są fair play?
Czy te wpisy mają wzbudzić zachwyt na temat czujności wikipedystów?
Ja, jak dotychczas czytałem z wielkim zainteresowaniem i mam nadzieję, że następne migawki z podróży będą tak samo interesujące jak poprzednie niezależnie od tego, co można w nich „markentingowo” wyczytać!
Przepraszam bardzo, ale porprzedni mój komentarz chciałem wpisać na blogu „Gotuj się”.
Najpierw wpuściłam, potem spojrzałam 😆
Ale mimo to, Moguncjuszu, pozdrawiam 😀
zeenie, ja tak właśnie myślałam, że jak on miałknie, to on miałczy. Ciekawam tylko, czym się różni miałczenie od miauczenia? 😯
Bo jak Blejk Kot mówi: Mrrrał, to też jest oczywista oczywistość, że to nie jest Mrrrau.
Może chodzi o to, że to nie jest miauuuu? 😉
Mój kiciuś zastanawiał się czy miau, czy miał – czał (chow) i doszedł do wniosku, że jednak miał(czał) – ot kocia przewrotność…
Co kiciuś miał,
Gdy mówił: miał?
Czy to, co miał
Każdy chow-chow?
Przyszły do Doroty
W sprawie cztery koty.
Sprawa była błaha:
Chciały słuchać Bacha.
Dorota im na to:
Mnie to jak na lato!
Zaraz wam zapuszczę
Sama zaś opuszczę
Was, bo koncert czeka
Mnie, muszę uciekać.
Zapuściła Bacha,
Dała cztery ciacha,
Macie: tu jest flacha,
I wsiadła w Maybacha.
Koty najpierw spiły
Się, potem broiły,
O słuchaniu mowy
Nie było ni słowa.
Firanki zerwane,
Meble podrapane,
Sierści pełno wszędzie,
No i co to będzie?
Dorota wróciła
I nie była miła:
Cztery futra wzięła,
Za okno cisnęła.
Kotku, co byś czuł?
Osiem pięter w dół…
Przyjemność w brykaniu
A nie w lądowaniu.
Były u Doroty
Kiedyś cztery koty:
Po pierwsze Dorota
Mieszka na parterze,
To jest nic dla kota
Czy innego zwierza.
Po drugie, czy flacha
Zastąpi Maybacha?
Dorota nie jeździ,
Bo ma w oczach stracha…
Jak tu siąść za kółko,
Jeśli nie ma prawka?
Stuknąć by się w czółko
I skończona sprawka…
Po trzecie, niebłaha
Jest też sprawa Bacha.
Do słuchania Bacha
Nie jest dobra flacha
I nawet Dorota
Nie spoi nią kota…
Pani Dorotko, ten Pani wpis jest dwusetny. Gratulacje i życzenia pomyślności z tej okazji!
Zainteresowanym – http://www.polki.pl/viva_artykul,10009947.html .
Wpis nosi zaszczytne dwa zera (jakaś licencja na zabijanie? To tłumaczyłoby wierszyk zeena…), ale dwusetny nie jest. Numerowanie wpisów u Gospodyni rozpoczęło się nie od jedynki, a od piątki, a potem, z pominięciem szóstki, wskoczyła siódemka. Dalej już po kolei (chyba). Ergo, do jubileuszu jeszcze trochę brakuje 🙂
Kochani, nie wiem, gdzie widzicie te numery. Mnie moja strona adminowa niezbicie mówi:
„Aktualnie masz 184 wpisy oraz 18,752 komentarze”
z czego wniosek, że do jubileuszu mamy jeszcze trochę czasu 😀
„Numery” widać w pasku adresu przeglądarki 🙂 Tylko że tam zliczane są wszystkie wpisy, również te nieopublikowane (szkice albo usunięte), a do tego do „wpisów” zaliczane są też załadowane na wordpressa obrazki. A z kolei w komentarzach zliczany jest też wszystek spam – i stąd te 24 592 komentarzy 🙂
No fakt, teraz widzę. Racja, tylko to nie tłumaczy, dlaczego zaczęło się liczyć od piątego – wtedy jeszcze nie ja wrzucałam wpisy, ale to chyba niemożliwe, żeby próbowali pięć razy 😀
Ze spamami też oczywista sprawa.
He he, u mnie pierwszy wpis tez ma id=5 🙂
Wczoraj wieczorem na zrujnowanym centralnym placu Kaukaskiego miasteczka w Osetii, Cchinwali odbył się uroczysty koncert. Tłumy ludności słuchały w skupieniu tragicznej Symfonii Leningradzkiej D. Szostakowicza wykonanej przez Orkiestrę Teatru Maryjskiego z Petersburga. W zbliżeniach widać było płacz słuchających mieszkańców, w większości bezdomnych. Nigdy nie przypuszczałem,że symfonia ta będzie wykonana w tak dramatycznych okolicznościach, na zgliszczach spalonego miasta brutalnie napadniętego przez sąsiadów w noc olimpijską. Sam wzruszyłem sie do łez.
Ten Giergiew to wszędzie się wepcha…
Pewnie że płakali, ale niekoniecznie z powodu Szostakowicza.
Oki, kto ma jeszcze jakiś scyzor?
http://www.youtube.com/watch?v=ACL0yDb-4vs&feature=related
Podoba mi się komentarz:
Nemůžeš každého soudit podle sebe.
😀
Chytrze Pani wybrnęła, zupełnie w stylu POLITYKI. A ja nie wiem gdzie wpycha sie ten Gieorgiew. Wiem gdzie wepchnęła się muzyka i nieszczeście ludzi. A ludzie rzeczywiście płakali, jeżeli przy okazji nie przez Szostalowicza to albo Panią ta muzyka nie wzrusza albo dramaty ludzi sa obojetne. Nie zawsze płacz można zafałszować. Ale w Polsce się to cząsto zdarza.
Giergiew wpycha się wszędzie z Metropolitan Opera włącznie. Po prostu wszędzie dyryguje. To jedna sprawa. Druga, to Pana słowa, że jeśli ludzie płakali nie przez Szostakowicza, to albo mnie Szostakowicz nie wzrusza, albo ludzkie dramaty. Płaczu nie można zafałszować, ale spojrzenie na cudzy płacz – niestety tak. I wyciągane wnioski też mogą być fałszywe. Dobrze Pan wie, że sytuacja w Cchinwali ma nie jedną, nie dwie, lecz kilka stron. Szostakowicz to wielka i wzruszająca muzyka, ale związana mocno z jedną z tych stron. To wszystko proste być nie może. I zamknijmy może na tym sprawę, bo z pewnością do niczego nie dojdziemy.
Witam w piękny, słoneczny dzionek Panią Redaktor i blogowiczów i dziękuję za ‚Pamelo, żegnaj’… Wspomnień z tym ‚klasykiem’ mam co nie miara, Pani Doroto…
Nim dojdzie do przykładnego karania mnie, spieszę z samooskarżeniem.
Na dzisiejszym blogu ‚en passant’ posłużyłem się całkiem świadomie osobą Pani Doroty, żeby dopiec red. Passentowi. A, niech ma za swoje i nieswoje… Czekam na stosowną karę i pozdrawiam promiennie.
http://www.youtube.com/results?search_query=Pavarotti+o+sole+mio&search_type=&aq=f
kadett: tak na przyszłość prosiłabym, żeby moją osobą się w ten sposób nie posługiwać… Każdy prowadzi swój blog jak chce i jak mu na to czas pozwala, a nawet nerwy – a trzeba przyznać, że do czytania niektórych komentarzy u Pana Daniela nerwy trzeba mieć mocne.
Karać nie będę, podaję tylko pod rozwagę.
Też pozdrawiam 🙂
@Pani Redaktor,
to nie była z mojej strony ani próba manipulacji, ani chęć wykorzystania Pani nazwiska w jakichkolwiek niecnych zamiarach.
Zrozumiałem jednak, iż nie życzy Pani sobie, by Pani autorski blog mógł być kiedykolwiek i przez kogokolwiek stawiany za przykład jednego ze sposobów prowadzenia blogu, bo – jak mniemam – osoba Pana Daniela Passenta nie ma tu nic do rzeczy. Odmeldowuję się i przepraszam, że miałem czelność oceniać…
Pozdrawiam Panią.
Za „przykład jednego ze sposobów prowadzenia blogu” – jak najbardziej, bo w końcu czyż nim nie jest? Ale dopiekanie komukolwiek za pomocą mojej osoby mi się nie uśmiecha. Ukłony 😉