Angielska Wratislavia

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Właśnie skończył się mój festiwalowy ogryzek – skoro świt opuszczam piękne miasto Breslau (Eberharda Mocka nie spotkałam) i ruszam z powrotem do Warszawy, obowiązki czekają. Byłam tu trzy dni zaledwie, czyli gdzieś jedną czwartą festiwalu Wratislavia Cantans, ale i tak bardzo odczułam, że tegoroczna edycja poświęcona jest muzyce angielskiej – poza omawianą tu Pasją Mykietyna wysłuchałam tu wyłącznie brytyjskich utworów; Haendla też przecież poniekąd można do Brytyjczyków zaliczyć (akurat trafiłam na niezbyt udaną produkcję kanadyjskiego kontratenora Daniela Taylora, który przewracaniem oczu i łamaniem głosu zachwycił mniej osłuchaną część publiczności).

Jest tego w tym roku tak wiele, a przecież i w zeszłym roku nie brakło. Fakt, wcześniej wyspiarskiej muzyki zbyt wiele tu nie miewaliśmy. Ale już jestem ciekawa: jak będzie w przyszłym roku? Festiwal robi się areną pokazów Gabrieli Consort&Players w rozmaitych konfiguracjach; konkurencja rzadko się zdarza i zwykle jest niegroźna. Ale rynek uległ już nasyceniu i jak się rozmawia z przedstawicielami wrocławskiej publiczności, to wygląda na to, że już z utęsknieniem czeka się na koncerty z innymi wykonawcami…

Repertuar też dobierany jest specyficznie. Paul McCreesh jest człowiekiem muzyki wokalno-instrumentalnej, więc nawet dobierając utwory bez warstwy wokalnej wybiera takie, w których rządzi żywioł śpiewu. To oczywiście bardzo ważna, chyba najważniejsza tradycja w muzyce angielskiej, wywodząca się jeszcze od czasów elżbietańskich, złotego wieku w tej dziedzinie, kiedy wspaniałych kompozytorów tworzyło na pęczki, i od wczesnego baroku zdominowanego przez zmarłego przedwcześnie, ale odciskającego niezatarte piętno Henry’ego Purcella (1659-1695), któremu nadano przydomek Orpheus Britannicus.

Późniejsze lata to był zastój; dopiero w wieku XIX i XX pojawiły się kolejne osobowości – od Edwarda Elgara (1857-1931) poprzez Ralpha Vaughana Williamsa (1872-1958), Gustava Holsta (1874-1934) czy Williama Waltona (1902-1983) po Benjamina Brittena (1913-1976). I oni wszyscy wyrośli ze śpiewności (tradycja śpiewu chóralnego, zwłaszcza chórów chłopięcych, jest tam żywa), w cieniu dawnego złotego wieku, wciąż do niego nawiązując. Robi to także James MacMillan, kompozytor i dyrygent, który jest w tym roku rezydentem Wratislavii, ale jest to już wtórność po wtórności, są w jego utworach momenty wręcz kiczowate.

Poza śpiewnością na wielu kompozytorów brytyjskich miał wpływ impresjonizm. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ma to coś wspólnego z tamtejszym sielskim krajobrazem. I choć np. Britten krytykował ten pastoralny charakter większości brytyjskiej muzyki, to przecież i jemu zdarzyło się mu poddać, choć jest on na pewno najbardziej różnorodnym z wykonywanych tu kompozytorów. Tu dodać wypada, że współczesność brytyjska w dziedzinie muzyki zwanej poważną to nie tylko zbyt łatwi, religijni MacMillan czy John Tavener, ale i np. spekulatywny Brian Ferneyhough.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Ja się żegnam

Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS. Nie robimy wszystkiego dla ojczyzny – mówi Jan Englert, aktor i reżyser, wieloletni dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Janusz Wróblewski

Co z brytyjskiego kawałka programu festiwalowego wywarło na mnie prawdziwe wrażenie? Koncert, na którym śpiewał wciąż fantastyczny Mark Padmore (swego czasu mój najulubieńszy Ewangelista – u Herreweghe’a), a grali znakomity oboista Nicholas Daniel i pianista Julius Drake. W programie znalazły się utwory na wszystkie kombinacje wewnątrz tej trójki: pastoralne Ten Blake Songs Vaughana Williamsa na tenor i obój, neoklasyczna Sonata na obój i fortepian nieznanego nam zupełnie Herberta Howella i wreszcie cykl Brittena Winter Words – doprawdy niesamowity. A z dzisiejszego dnia zapamiętam przepiękne Lamentacje Thomasa Tallisa w świetnym wykonaniu The Cardinall’s Musick.

PS. Z wizyt blogowych po przerwie nie uczciłam jeszcze przywitaniem Małgorzaty, która podrzuciła nam parę dni temu Zygmunta Stojowskiego i Jonathana Plowrighta. Będzie okazja, żeby do nich wrócić, na początku października, bo Plowright przyjeżdża zagrać II Koncert fortepianowy Stojowskiego na Festiwalu Muzycznym Polskiego Radia (w tym roku pod hasłem Emigranci).

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj