Jest czy nie ma?

Chodzę na Warszawską Jesień, słucham utworów – jak już wspomniałam – w większości hiszpańskich czy latynoamerykańskich i trochę się rozczarowuję: liczyłam na więcej takich swoistych doświadczeń jak te, które opisałam w poprzednim wpisie. Tymczasem słyszę utwory dość konwencjonalne, utrzymane w swoistej lingua franca współczesności, możliwe do stworzenia czy w Madrycie, czy w Sztokholmie, czy w Paryżu, czy w Berlinie.

Ten utwór, La celda (Cela) Mesiasa Maiguashca – teatralny właściwie – też poniekąd taki jest i w ogóle jest gdzieś o pół godziny za długi, ale chcę się przy nim chwilę zatrzymać, ponieważ podłożem jego jest opowiadanie Borgesa, które kiedyś wywarło na mnie wielkie wrażenie: Tajemny cud, o fikcyjnym czeskim pisarzu pochodzenia żydowskiego Jaromilu Hladiku, aresztowanym i skazanym na śmierć przez hitlerowców w 1938 r., zaraz po ich wejściu do Pragi. Opowiadanie rozgrywa się w celi śmierci, bezpośrednio przed egzekucją (rozstrzelaniem).

Hladik, pisarz, poeta i tłumacz (miał przetłumaczyć m.in. kabalistyczne dzieło Sefer Jecirah), został przez Borgesa określony jako „autor niedokończonej tragedii Wrogowie, dzieła Obrona wieczności i studium nad pośrednimi wpływami hebrajskimi na Jakoba Boehmego”. W dalszym ciągu opowiadania opisana jest w skrócie owa Obrona wieczności: „pierwszy tom kreśli historię rozmaitych wieczności wyobrażanych przez ludzi, od nieruchomego Bytu Parmenidesa aż do zmiennej przeszłości Hintona; drugi przeczy (za Francisem Bradleyem), jakoby wszystkie wydarzenia wszechświata tworzyły serię czasową. Udowadnia, że liczba możliwych doświadczeń człowieka nie jest nieskończona i że wystarczy jedno ‚powtórzenie’, aby dowieść, że czas jest złudzeniem… Niestety nie mniej złudne są argumenty, które wykazują to złudzenie; Hladik wymieniał je zwykle z pewnym pogardliwym zmieszaniem”.

Większe jednak znaczenie przywiązywał fikcyjny autor do dramatu Wrogowie, pisanego wierszem. „Ukończył już pierwszy akt i kilka scen trzeciego (…). Pomyślał, że brakuje jeszcze dwóch aktów i że w bardzo krótkim czasie nie będzie żył. Przemówił do Boga w ciemności: ‚Jeżeli w jakiś sposób istnieję, jeżeli nie jestem jednym z Twych powtórzeń i Twych erratów, istnieję jako autor Wrogów. Aby doprowadzić do końca ten dramat, który może usprawiedliwić mnie i usprawiedliwić Ciebie, potrzeba mi jeszcze jednego roku. Przyznaj mi te dni, Ty, do którego należą stulecia i czas'”.

I niespodziewanie jego życzenie się spełnia podczas egzekucji. „Karabiny skupiły się na Hladiku, ale ludzie, którzy mieli go zabić, pozostawali nieruchomi. (…) Wiatr zatrzymał się jak na obrazie. Hladik próbował krzyknąć, poruszyć ręką. Zrozumiał, że jest sparaliżowany. Nawet najmniejszy odgłos nie docierał do niego z wzbronionego mu świata. Pomyślał, jestem w piekle, umarłem. Pomyślał, oszalałem. Pomyślał, czas zatrzymał się. Później uświadomił sobie, że w takim wypadku również jego myśl by się zatrzymała. (…)”

Zrozumiał, że otrzymał właśnie czas, żeby ukończyć swoją pracę – ten czas się skończy, gdy on dopełni swojego dzieła. „Nie dysponował niczym oprócz pamięci (…) Drobiazgowy, nieruchomy, tajemniczy, snuł w czasie swój wysoki, niewidzialny labirynt. Przerobił dwukrotnie trzeci akt. Pominął niektóre zbyt oczywiste symbole: powtarzające się bicie zegara, muzykę. Nic nie zakłócało mu spokoju ani nie rozpraszało uwagi”. Kiedy znalazł ostatni przymiotnik tekstu swojego dramatu, czas znów ruszył – „poczwórny wystrzał spiorunował go”. Ów „rok” trwał w istocie dwie minuty.

Dwa pytania mi się zawsze w związku z tym nasuwały. Czy rzeczywiście jest możliwa jest taka kondensacja czasu w ostatnich chwilach istnienia, by, jak to mówi się w anegdotycznych zwrotach, „przesunąć przed oczami wyobraźni całe swoje życie”, czy też właśnie dokonać intensywnego procesu myślowego w rodzaju tego, który jakoby stał się udziałem owego Hladika? To mi się zawsze wydawało bajką; tego zresztą nie dowiemy się nigdy, bo w momencie, kiedy moglibyśmy się tego dowiedzieć, wszystko się skończy.

Drugie: czy ktoś, kto w myślach wyobraża sobie własne dzieło, ale go nie zapisuje, jest tego dzieła autorem? Tu oczywiście można snuć długie rozważania na temat intencjonalności, można przywoływać rozważania Ingardena ze słynnej rozprawy Utwór muzyczny i sprawa jego tożsamości. Dla mnie to ma wymiar bardzo konkretny: czy jeśli kiedyś np. wyobraziłam sobie kwartet smyczkowy, zaczęłam go zapisywać i nie skończyłam, ale wiem do dziś, jak brzmi od początku do końca, i nawet zdarzyło mi się słysząc początek innego kwartetu pomyśleć: jaki on podobny do mojego – to czy jestem jego autorką? Przecież wiem o tym tylko ja. Tak jak o całości dramatu Wrogowie wiedział w opowiadaniu tylko Hladik, a w rzeczywistości – jego twórca, Borges. Różnica jest taka, że mnie nikt nie wymyślił. Ale skąd mogę być tego pewna? 😉