Konkurs na indywidualność
To naprawdę świetny pomysł, który właśnie w Łodzi zrealizowano po raz siódmy (co dwa lata). Nie słyszałam o podobnym konkursie, do którego startują grający na różnych instrumentach i jedynym kryterium jest zaprezentowanie prawdziwej indywidualności. No, jest jeszcze konkurs Eurowizji dla młodych muzyków, ale w odróżnieniu od niego na Konkursie Indywidualności Muzycznych im. Aleksandra Tansmana trzeba zaprezentować w finale cały recitalik, w którym jest jeden punkt obowiązkowy – utwór patrona. Dlatego w konkursie mogą brać udział grający na: flecie, klarnecie, skrzypcach, wiolonczeli, gitarze i fortepianie.
Na niejednym konkursie tłumi się indywidualności i promuje akademizm – po każdym np. Konkursie Chopinowskim na to narzekamy. Tu jest inaczej i dlatego wygrywają te konkursy muzycy naprawdę nietuzinkowi. Pamiętam zwłaszcza ciekawego flecistę Gergely Ittzesa, jego rodaka pianistę Jozsefa Baloga, no i przede wszystkim jedynego jak dotąd triumfatora polskiego, Dominika Połońskiego, do którego określenie „indywidualność muzyczna” pasowało idealnie. Niestety Dominik, o którego historii tu już nieraz wspominałam, musiał przerwać karierę artystyczną i pozostać przy działalności pedagogicznej – ale może już niedługo coś się zmieni… na razie nie mówię, żeby nie zapeszyć.
W tym roku, jaki na poprzednich konkursach, mogłam dojechać tylko na koncert laureatów, co nie daje właściwego obrazu, ale przynajmniej jego kawałek. I tegoroczny zwycięzca to prawdziwe zjawisko. Francuski klarnecista Julien Hervé. Na zdjęciu tego zespołu to ten ostatni z prawej. Nigdy nie słyszałam takiego brzmienia klarnetu, takiego kształtowania dźwięku, rzeźbienia niemal, takiej umiejętności jego niuansowania. To była prawdziwa kreacja. Grał Koncert klarnetowy F-dur Webera – to muzyka dość banalna i ograna, ale on zrobił z tego cacko – i na bis jedno z młodzieńczych Preludiów Pendereckiego.
Niezły był też laureat II nagrody, włoski gitarzysta Flavio Sala, ale jego występ nie wypadł zbyt efektownie – Sonata A-dur Paganiniego jest raczej nudna, a i sam solista czuł się mało komfortowo, bo z przodu dostawiono rzędy, a nikt specjalnie nie lubi grać komuś przed nosem. Oryginalny występ dał zdobywca III nagrody, Polak Dawid Jarzyński, który zaprezentował własny utwór pt. Unilaterality (przesłanie jest mniej więcej takie: z jakiego miejsca byśmy nie wychodzili, to wciąż do niego wracamy), w którym grał na trzech instrumentach: klarnecie, fortepianie i bębnie pedałowym, chwilami nawet na wszystkich równocześnie – człowiek-orkiestra. Muzyka patrona konkursu zabrzmiała zagrana ze swadą przez laureata nagrody specjalnej za najlepsze wykonanie utworu Tansmana, skrzypka Jarosława Nadrzyckiego, który teraz studiuje w Londynie i trochę wreszcie się poluzował od czasu Konkursu im. Wieniawskiego, gdzie grał na baczność, tak jak go (i wszystkich innych swoich studentów) ustawiła prof. Kaliszewska.
Indywidualności muzyczne indywidualnościami muzycznymi, ale spotkały się też na tym koncercie indywidualności blogowe i trzeba było to uczcić – a jak było? Super 😀
Komentarze
otóż pani Doroto,
również tam byłem znaczy w pałacu Poznańskiego,
nie chciałbym byc nie grzeczny i jednocześnie nie ujmowac nic zwycięzcy ów konkursu ale skoro nie slyszała pani wcześniej takiego brzmienia klarnetu może należałoby siegnac po płyty sabinki meyer, z innej beczki – klasycznych nagrań eddiego dannielsa i wielu wielu innych znakomitości; ale oczywiście zakładam że pisząc że nigdy wcześniej nie słyszałam takiego brzmienia klarnetu miała pani na myśli słuchania live 🙂
POZDRAWIAM
Chyba należy pozdrowić Indywidualności Blogowe 🙂
Swoją drogą tego potrzebujemy — pamiętam uwagę znajomego, że rodzimy wykonawcy (muzyki dawnej) są czasem bardzo dobrzy, ale ilekroć idzie na ich koncert okazują się ‚sztywni’. Jakoś u nas osobowością nie bardzo wypada być…
Witam stefcia. Pewnie że słyszałam na żywo i „Sabinkę” Meyer (o którą swego czasu była awantura w Filharmonii Berlińskiej, kiedy chciała się dostać do orkiestry, a wtedy jeszcze nie przyjmowano tam kobiet), i np. Sharon Kam, że o kimś takim jak Giora Feidman nie mówię. Ale w kategorii tak młodych artystów taki poziom spotyka się rzadko. Trochę więc może zbyt emfatycznie, ale chciałam podkreślić jego klasę, naprawdę wybitną.
Ciekawostka przyrodnicza swoją drogą: wiolonczeliści sapią i tupią, a klarneciści niemal kucają. Julien, podobnie jak właśnie wymienione przeze mnie Sabine i Sharon, ugina się w kolanach. U nas w szkołach wręcz unieruchamiają młodych muzyków, mówią im, że poruszanie się podczas gry jest fe.
A nie śmieje się tam który podczas gry? 😉
Dodam, że sposób poruszania się Juliena, te skłony, przykucania wypadały bardzo naturalnie i nie robiły wrażenia robienia show na siłę. Niczym rzeźbiarz – jak pisze P.K. – pozycję ciała dostosowywał do rzeźbionego dźwięku tak, by go wydobyć najdoskonalej…
Natomiast co do „oryginalnego występu” to sądzę, że jego bohater ma papiery na granie, tylko jest w trakcie wyrabiania ich na komponowanie 😉
W przeciwieństwie do Pani Kierowniczki, Jarosława Nadrzyckiego widziałem i słuchałem pierwszy raz i widzę, że chłopak dysponuje sporym potencjałem…
Na koncercie otarłem się o piękną sztukę: w czasie wyczytywania laureatów, wyczytano wyróżnienie za akompaniament, a tu wstaje siedząca obok, ocierając się o mnie piękna akompaniatorka i sunie po nagrodę…
O, drugi recenzent się odezwał 😀
Ja o TAKĄ sztukę jak kolega zeen się nie otarłam – nie można mieć wszystkiego 😆
Skórka z cytryny to się wręcz cieszy, jak się nie otarła… 😉
A na temat spotkania indywidualności blogowych po koncercie wiem tylko jedno: tak się obęckali i opili, że nawet kucać nie byli w stanie. 😀
Takim poważnym osobom nie przystoi kucać 😉
Muszę przyznać, że nigdy specjalnie nie przepadałam za klarnetem, ale po występie Juliena Herve zaczęłam się przekonywać, że jednak da się coś z tym instrumentem zrobić 😉 (może miałam w życiu pecha do niezbyt olśniewających klarnecistów i stąd to uprzedzenie) Od razu pożałowałam, że nie byłam w stanie przyjść na przesłuchania i usłyszeć całego jego recitalu.
I Nadrzycki zrobił na mnie większe wrażenie niż na Wieniawskim (jego recital akurat słyszałam w całości), może właśnie przez ten luz „rodem z Anglii”… 😉
A jako cicho-sapiąca i nie-tupiąca (!) wiolonczelistka trochę mi szkoda, że żadna wiolonczela w tym roku nie zatriumfowała, do czego konkurs Tansmana wcześniej nas już trochę przyzwyczaił 😉
O, Lin dawno tu nie czytana też była na tym koncercie 🙂
Ja klarnet zawsze lubiłam, nawet kiedy studiowałam kompozycję, wzięłam go sobie jako instrument dodatkowy. Prof. Ludwik Kurkiewicz, do którego chodziłam na lekcje, już wówczas bardzo starożytny, mawiał, że granie na klarnecie to świetna kuracja odmładzająca: „Widzi pani? Nie mam zmarszczek!”
Nadrzyckiego znam też całą „produkcję” konkursową z Wieniawskiego i teraz było zupełnie inaczej, swobodniej.
A może sapanie i tupanie to tylko cecha wiolonczelistów, a nie wiolonczelistek? 😉
Ecce homo: struny łapie.
Przy tym homo cicho sapie.
Coś go przy tym w plecach łupie,
To dlatego homo tupie…
Homo sapiens, homo tupiens,
Wiolonczeląc przy tym homo,
Wszak od tego można zgłupieć
Czy od homo ? Nie wiadomo…
Kto na wiolonczeli
Sobie wiolonczeli,
To sapiąc i tupiąc
Z tego się weseli.
A kto tego słucha,
Zaraz ma ból brzucha
Albo się uśmieje
Od ucha do ucha…
Tu dmuchane, tam szarpane
W dużej grupie smyczkowane
Uderzane i trącane, w trakcie dęcia rozsuwane,
Wszystkie są poniewierane…
Zawiadują tym radośnie
Konduktorzy bezlitośni 🙂
Ale nie ma kontrolera,
Bo by wzięła ich cholera…
syczy a nie sapie
bo przeżywac pragnie
wciągac słupa świeżości
by dotlenic kości
sapac sycząc
wzdychac mrucząc
w rytm fraz tupiąc
tańczyc z muzyką
z instrumentem z wiolonczelą
szukac natchnienia galkami
i w bezruchu powieki pomarzyc
tak trudno byc INDYWIDUALNOŚCIĄ?
O!
I tutaj Pani Kierowniczka rewolucjonizuje system dystrybucji dóbr kultury…
Kontrolerem winien być każdy słuchacz koncertu. Wszyscy wchodzą bez przeszkód, zaś przy wyjściu uiszczają opłatę:
podobało się bardzo – płacisz 100% + premia
średnio – 80%
Liche było – 20%
Tragiczne – 500%!
Dlaczego?
Ano, jak siedziałeś niezadowolony cały koncert i będziesz po nim jeszcze narzekał i robił złą sławę muzykom – płacisz karę!
Było wyjść wcześniej….
Stoi i dyszy,
sapie i bryka.
W muzycznej niszy
tupie publika.
Kara przy wyjściu
byłaby darem!
Już wejście tutaj
było za karę… 🙄
zeenie, nie rozumiem tak dużej różnicy między lichym a tragicznym 😆
Dzieńdoberek!
Chciałabym tu pobyć, a zwłaszcza chciałabym pokonwersować i nacieszyć się Teresą Podróżniczką, a raczej Pątniczką. 😀
Muszę się jednak odmeldować, bo coś mi się rzuciło na oczy, razi mnie ekran komputera, nie mogę wyostrzyć wzroku, mam sklejone powieki i przemywanie oraz krople niewiele pomagają.
Poza tym ciągle boli mnie głowa.
Kupiłam dzisiaj jakieś Gripexy, bo domowe metody coś mi niekoniecznie służą, albo tak ma być.
Może za długo i za blisko ekranu siedziałam ostatnio, a może to z biedną głową coś nie tak. 🙁
Idę pozdychać w cichości.
No jak to…. 480% różnicy…
Pora chyba do okulisty się wybrać się, bo niedługo niczego nie będzie…
widać 😉 🙂
Szybkiego zdrowienia! Mnie coś w stawach łamie 🙁 ale jakoś łażę…
A zdjęcia Tereski z Hiszpanii – czysta poezja! Zrobiłam sobie seans na porządnym kompie z dużym ekranem – podwójna przyjemność.
No tak, 480 to se umiem wyliczyć, ale pytam: dlaczego?
Siedzi tragedia
i płacze cicho:
dwadzieścia procent,
a niech to licho!
Smutno tragedii,
moknie jej fizys –
i w tragiczności
mamy dziś kryzys!
Na liche reagujesz tak:
Właściwie machasz ręką,
Tragiczne zaś – cię trafia szlag,
Żeś wpadł po samo denko.
Za wyjście z dna zapłatę dasz
I to całkiem nielichą.
Po lichym zadowolisz się
wódexczką i zagrychą…
Och, jak mi milooooo
Biegne na gale operowa pod przewodnictwem Nathalie Dessay i Oliviera Bellamy. Przeczuwam TWA (Towarzystwo Wzajemnej Adoracji). Zdam sprawe po powrocie.
mt7demeczko, ozdrowienia koniecznie zycze.
Może coś w tym jest –
Ten machania ręką gest…
Lecz pobłażliwość dla partacza
Niedobry szerszy trynd wyznacza!
Tolerujemy smętną chałę,
Chodzimy z uchem więc niedbałem.
Wtedy chałturnik się rozzuchwala
I coraz większe fałsze wp…….
I będzie licho, i będzie gorzej,
A nam bidakom nic nie pomoże…
Niech więc zamiast grać licho
Partacze będą cicho!
Kierownictwo język strzępi na partaczy
po próżnicy, bowiem nic nie wytłumaczy.
Jedną rzecz w tym wszystkim zrozumieć się musi:
oni nie usłyszą, bo nieco przygłusi…
Co by tu jeszcze spartaczyć…
No i proszę, co się porobiło: było o indywidualnościach, jest o partaczach 😆
Miriam Makeba umarła 🙁
Tak było kiedyś:
http://www.youtube.com/watch?v=e-VrfadKbco&feature=related
A tak w zeszłym roku:
http://www.youtube.com/watch?v=L6w1u8o9ZBc&feature=related
[‚]
Skoro nie ma indywidualności, to może jakieś indywiduum?
No i co z tym indywiduum?
Dwa indywidua
To już spóła…
Jeżeli szczypać to nie indywiduauaualnie…
Byle nie szczypać się!
Raczej: zaszczypać indywidualność w narodzie…
Każde indywiduum może zaszczypywać indywidualność?
Nie! Tylko to, które chodzi parami…
Indywiduo?
Taaaak…
Dwa razy duck 🙂
Stereoptica…
Indywiduów dwóch
Buch!
Taki zuch jak ich dwóch
To dopiero boli brzuch…
Dwa brzuchy jak taran,
historię rozkruszą,
jak zetrą się brzuchy
wykończą nas kuszą…
Taka jedna w siodmym miesiacu spiewala. Krolowa Nocy.
Jedna zemdlala i ja zniesli, ale wszystko w porzadku.
Sandrine Piau niestety glos przemeczyla, ale Mozarta spiewa przecudnie.
Poza tym dzieci – studenciaki ze szkoly w Marsylii, w tym jeden Chinczyk, ktoremu dyrygent narzucil takie tempo w Tarantelli Rossiniego, ze biedny nie mogl nadazyc. Koncert na miare Radio Classic, najlepsza byla orkiestra, ktora grala po jednej probie, ale swietnie.
To bylo a propos brzucha, oczywiscie
Brat dla brata
Persona grata…
Dwie koszule, cztery nogi,
Cóż to za niebogi…
Tyle jego wkładu
W język: spi… dziadu…
Drugi pierze niczym Omo
Wszystkich, co stali gdzie ZOMO…
Królowa Nocy w siódmym miesiącu? 😯
Czy ci bracia, o których tu dziś leci to ci, co się wyindywidualizowali z rozentuzjazmowanego tłumu?
Nie. Tłum nie przejawiał oznak entuzjazmu…
Czyli braterstwo broni się przed tłumem?
Przecież znamy te światłe wypowiedzi 🙂
No wlasnie, Krolowa Nocy w siodmym miesiacu… Ksiaze bedzie tez Nocy? A moze Ksiezniczka???
W kazdym badz razie nie lamentujmy. Indywidualnosci bylo jak na lekarstwo. Jeno stare wygi estradowe jak Sandrine Piau na przyklad. Mlodziez poprawna, ale naprawde nie bylo sie czym zachwycic. Poza orkiestra zlozona z najlepszych instrumentalistow paryskich orkiestr, ktorzy po jednej probie wykazali, ze dyrygent im tylko przeszkadza. Co bylo zreszta prawda.
Najbardziej znamienne – brak poczucia pulsacji. Przez pierwsze dwie frazy szukamy tempa, potem zaczynamy spiewac. Zwalniamy, albo przyspieszamy w zaleznosci od tego, czy szybciej, czy wolniej nam sie slucha. Bardzo irytujace, a u mlodych powszechne. Orkiestra lapie (dyrygent w pore lapie mdlejaca artystke!) i ustala tempo, artysta operowy dogania.
A co sie dzieje z Alicja? Pania sekretarz? Tyle pracy na nia czeka…
Pani Sekretarz ostatnio jakoś rzadziej wpada. Ale czasem się zdarza.
No, chyba że Kierownictwo w jakimś momencie weźmie sprawy w swoje ręce i zrobi własne blogowe archiwum… ale to dłuuugie zimowe wieczory potrzebne 😀
No, jeszcze nie zimowo, ale wieczor. Udaje sie…
Ten wpis o indywidualnosciach to na pokrzepienie serc. Uwazam, ze u nas i tak jest lepiej, niz tutaj. Nie zapomne jakiegos konkursu, w ktorym jurorowalam, a na ktorym kandydaci mieli wykonac dziela w podanym z gory tempie metronomicznym. I gros jury SPRAWDZALO, ku mojemu przerazeniu. No, ale przynajmniej wykonanie bylo wymierne. Kto nie wydolil – do piachu.
Z tym, ze trzeba wziac poprawke na specyfike pewnych srodowisk, w ktorych wszystko odbywa sie droga klonowania. Takie sama gabaryty, ten sam krawiec, ten sam fryzjer, ten sam dentysta i chirurg estetyczny, porownywalne fortuny i podobne NIC do powiedzienia
Atak klonow. Jezeli krto nie wie, co to urawnilowka, niech pojdzie na przyjecie do prawdziwej francuskiej burzuazji. Takiej z tradycjami.
My się tu w takie rzeczy bawić nie będziemy. Klonowaniu dajemy słuszny odpór 👿
Jak ktoś jeszcze nie śpi, to dobranoc 😀
Ktoś jeszcze nie śpi, ale na smyranko najwyraźniej się spóźnił. 🙁 Ale postara się mimo wszystko mieć dobrą noc. 🙂
A, to posmyram z przyjemnością 😀
Tak się jeszcze kręciłem po oklicy, bo nie bardzo chciałem iść spać nieposmyrany. To teraz już naprawdę dobranoc. 😀
Hoko,
wstań….
http://www.flickr.com/photos/29981629@N07/sets/72157608864043779/
moze na spacerek o poranku?
Witaj, Tereso. Fajnie, że wróciłaś 🙂 Dzięki za wszystkie wspaniałe zdjęcia! Te dzisiejsze zostawiam sobie na wieczór, bo na razie biegnę skorzystać ze słońca. Wczoraj się trochę zmartwiłam, że Sandrine P. przemęczyła głos (ona rzeczywiście b. dużo występuje).
Ja już wstałam, a nawet się wpisałam 😀
Szkoda „Mamy Afryki”, Pani Dorotko! 🙁
Tereso, zachwycajace zdjecia. Nie dziwie sie, nie spieszno bylo z powrotem!
Hi,
Thank you for your kind blog about the competition, I’d like to use a part of your text on my web site if you agree.
Do you allow me to do it ?
Best wishes,
Julien Hervé
Quelle surprise! Sûrement vous pouvez le mettre sur votre site, ce sera un grand plaisir pour moi aussi. Mes felicitations! 🙂