Polsko-francuskie potpourri
Marc Minkowski, odkąd przyjrzał się swoim polskim korzeniom, coraz bardziej się nimi przejmuje. Czuje się zobowiązany do zajmowania się polskim repertuarem i do szukania muzycznych polsko-francuskich związków. A było ich wiele, o wiele więcej niż znamy.
Poniedziałkowy koncert w Filharmonii Narodowej z Sinfonią Varsovią, który w kolejny poniedziałek ma zostać powtórzony w paryskim Théâtre du Châtelet, został ułożony z serii krótkich utworów, francuskich i – w większości – polskich, zestawionych kontrastowo, które dyrygent przeplatał wypowiedziami. Soliści do poczwórnego koncertu Oliviera Greifa La Danse des morts (Taniec umarłych) również zostali dobrani na zasadzie równowagi: skrzypek Jakub Haufa (koncertmistrz SV) – Polak, altowiolistka Lise Berthaud – Francuzka, wiolonczelista Jérôme Pernoo – z polskimi korzeniami ze strony ojca, pianista Pascal Amoyel – ze strony matki.
Od razu powiem, że koncert Greifa był najciekawszym punktem programu. Zupełnie inny niż przedstawiona na czerwcowym koncercie Minkowskiego z SV w Teatrze Wielkim Symfonia nr 1 na baryton i orkiestrę. Z wykorzystaniem motywów będących pseudocytatami, a w jednym wypadku – cytatem (sekwencji Dies irae), pokazanymi w krzywym zwierciadle, w rozjezdżającej się rzeczywistości. Minkowski rozpoczął tę kompozycję przechodząc do niej bezpośrednio z Trzech utworów w dawnym stylu Góreckiego (które soliści grali z orkiestrą), co mogłoby się wydawać zabiegiem ryzykownym, ale jednak pasowało. Minkowski zresztą potraktował utwór Góreckiego spokojniej niż można by było to sobie wyobrażać – środkowa część, zwykle będąca szalonym tańcem, została zagrana w sposób wręcz umiarkowany. Bardzo miękko, subtelnie wręcz została wykonana uwertura Moniuszki Bajka, która pod batutą Minkowskiego przestała być banałem. Natomiast całkowicie w jego charakterze okazał się Tryptyk na orkiestrę smyczkową Aleksandra Tansmana. Dyrygent zapowiadając ten utwór przypomniał, że członkowie słynnej francuskiej kompozytorskiej Grupy Sześciu chcieli dokooptować Tansmana na siódmego, on jednak wolał pozostać niezależny; stwierdził też, że Tryptyk jest bardzo francuski, ale ja słyszę w nim też elementy polskie.
Druga część wieczoru zawierała może mniej atrakcyjne jakościowo rzeczy, ale interesujące na zasadzie ciekawostki przyrodniczej, a Minkowski tę kategorię wyraźnie lubi. Przedstawił suitę orkiestrową Chopiniana, czyli instrumentację czterech utworów Chopina dokonaną przez Aleksandra Głazunowa, a wystawianą jako balet (to właśnie owe późniejsze Sylfidy); instrumentacja to ciężka i gęsta, czasem wręcz groteskowa. Dla kontrastu orkiestrowa wersja Agnus Dei Pendereckiego – i znów na wesoło i ciężkawo zarazem: Preludium i Fête Polonaise, czyli walc, z opery Emmanuela Chabrier Le Roi malgré lui (Król mimo woli) traktującej o historii (wykoślawionej) Henryka Walezego. A na bis – żywiołowe Tańce góralskie z Halki.
Rozmawiałam potem z różnymi znajomymi i niektórzy, co bardziej wyrafinowani, nie ukrywali swego zdegustowania (jeden kolega nawet powiedział: oj, długo nie pójdę na Minkowskiego) – przede wszystkim nierówną jakością repertuaru, wprowadzeniem utworów niewartych uwagi. Ja im odpowiadałam: troche poczucia humoru! Przecież on także nie uważa tej muzyki za genialną. To po prostu dla zabawy i dla przypomnienia różnych historycznych związków. A ja bawiłam się doskonale.
A minizlot? Udał się oczywiście 😉 Po koncercie załapaliśmy się jeszcze na bankiet, a potem poszłyśmy jeszcze z Beatą na dalsze pogaduszki do znanego niektórym hostelu Okidoki. Było bardzo miło.
Komentarze
„Fête Polonaise” była co się zowie! Ja to aż się chyba tą muzyką najadłam – w ogóle dzisiaj nie jestem głodna i mam mnóstwo energii 😆 Właśnie za to tak uwielbiam MM, że potrafi i bardzo poważnie i przejmująco i lirycznie i z dziecięcą beztroską. Wszystko to na jedynym koncercie. Dla mnie też Greif to zdecydowany numer jeden. Żeby tak Sinfonia kiedyś nagrała te utwory! A publiczność wyraźnie się cieszyła z tej lżejszej strawy w drugiej części. W ogóle ten koncert był jak wielki wór z prezentami. Nie pożałował nam Maestro muzyki. Chociaż i tak ten koncert minął mi jak chwila. Pani Kierowniczko: jeszcze raz wielkie dzięki za spotkanie! Było super! 🙂
Kierowniczka się bawiła doskonale, bo ma podejście do tych tam…
Oki doki psiakość, za przeproszeniem Bobika, mnie tu z nosa kapie i nie bardzo na świat mogę pozirać (copyright Owczarka Podhalańskiego), piękny dzień za oknem, prawie jak wiosna, ale coś mnie połamało 😯
Jasny gwint…!
Ratunku!!!
Herbatka taka i siaka nie pomaga, stosowałam od rana, gardełko suche i zdarte.
A to obiecany link do Mszy h-moll
http://www.youtube.com/watch?v=uXBrWx5iRTw
to do sznureczka, co Beata podesłała… no więc właśnie, dyskusje o muzyce… można być neptykiem zupełnym (ja) i nagle chwyta coś za serce. Muzyka, niekoniecznie poważna, znaczy bardzo ważne miejsca w moim życiu. Nie powiem, że świadomość tego miałam. Wystarczy pare taktów i nagle wyskakuje „ten dzień”, godzina, mokre jesienne liscie w parku o nieco gorzkim zapachu i tak dalej…
Wystarczy, czy dalej rysować? 🙂
Czy ten park musi mieć koniecznie gorzki zapach? Już się nie domagam, żeby pachniał serdelkami, ale chociaż przebiegającym królikiem… 🙄
Bobiku…
ja mam ten gorzki zapach z pewnego parku i daaawno temu 🙂
I to pewnie była tylko ta jedna jesień, a jakos tak zostało. Rozumiesz, o co biega? 😉
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=nNrT9ys6-EU&feature=PlayList&p=E0E501FECFDBC304&index=0&playnext=1
Jak chodzi o króliki, zawsze rozumiem, o co biega. 😀
„… dobrze że pan przyszedł… takie cos jak pan jest mi dzisiaj potrzebne …” 😯
No i? Co dalej?
He, he! Dalej też nieźle. „…czasem pan coś powie jak poeta – bez sensu, ale ładnie…” 😯 😀
Oh jejku, z Alicja i gorzkimi liśćmi jesienią?
Bobiku, Ty tylko pytasz” mamo, czy ja mam duży nos?”
JoSe… a potem on garnitur w kąt i poszli do łóżka w tym pokoju, wiadomo gdzie (pamietasz, była jesień… pokój numer osiem… staruszek portier z uśmiechem dawał klucz…), a jej sukienka lekutko się dała rozebrać, przeciez widać!
Bobiku,
niedawno w celach nie wiem jakich oglądałam „Popiół i diament”. Im starsza jestem, tym bardziej mnie to „bierze”. Tak nam sie wydaje, że my wszystko wiemy… gówno wiemy i durni pomrzemy. O!
„Kochany, zwróć!”, jak powiedzała Lukrecja Borgia, zorientowawszy się, że niewłaściwemu osobnikowi zaserwowała danko.
Alicjo, a co by to był za interes, mądrym, zdrowym i pięknym umierać? 😉
JoSe, u psów rzecz nie w wielkości nosa, tylko w ilości komórek węchowych. 🙂
A ja sie wybieram na MM w poniedzialek do Châtelet. To ten sam program. Zobaczymy jak zabrzmi na paryskim bruku.
Tereso, bardzo liczę na relację 🙂
@PAK: dzięki za wyjaśnienie dot. Aleksandry Kwaśniewskiej (pod poprzednim wpisem). Udało mi się nawet fotkę wyguglać:
http://tiny.pl/6jpd 😎
p.s. Trzeba przyznać, że w oldskulowych filmach można trafić na niezłe teksty: „po pierwsze za dużo pani gada”. Niezłe 😆
Z pani Kierowniczki to się trochę zlatawica robi… 😉
Hmmm… zlatawica… przecież nigdzie wczoraj nie wyjeżdżałam 😯
Dzięki, Beato, za link! W wolniejszej chwilce odsłucham. Teraz muszę zająć się odsłuchiwaniem dodatkowym kandydatów do Paszportów…
Teresko, no właśnie byłam ciekawa, czy się wybierasz. Liczymy na relację, zarówno z tego, co Tobie się podobało (a co ewentualnie nie), jak z tego, jak się podobało paryskiej ludności 😀
Świetna ta recenzja koncertu Minkowskiego. Sądząc po repertuarze – koncert był bardzo oryginalny (gdzie można usłyszeć utwory, ktore były w programie?) i bardzo przypadłby mi do gustu. Jednak ci, kręcący nosem nie byli jednak wyrafinowani; człowiek wyrafinowany docenia dowcip, wdzięk i nie uważa, że jak koncert -to utwory muszą być wstrząsające, jeśli już nie oratoria i pasje.
No właśnie. Tu nam wchodzi temat muzyki słusznie lub niesłusznie zapomnianej, i czy warto ją przypominać. Ja uważam, że oczywiście warto sprawdzić, czy słusznie, czy niesłusznie, ale nawet jak słusznie, to to coś mówi o epoce. Albo właśnie rozbawia 🙂
To ci dodatkowi pod oknem Kierownictwa grają? 😯
Znalazłam:
http://www.youtube.com/watch?v=kP1lHzY7_gA
I przy okazji jeszcze ciekawostka przyrodnicza:
http://www.youtube.com/watch?v=PPbVwwll1s4&feature=related
Ciekawostek przyrodniczych ja też znam kilka 😆
http://uk.youtube.com/watch?v=29dehiHYUws&feature=related
Kochani, zegnam dzis przedwczesnie.
Obiecuje relacje i ploteczki lokalne. A sama ostrze sobie zabki na Bajke Moniuszka naszego, bo jakos tak od dziecinstwa bardzo ja lubie. Pachnie Swietami, to dlatego.
😆
A ja też chciałabym na pogaduszki w Okidoki!!! Może w przyszłym roku?!
Alllo, Alllo! My to sobie możemy zrobić pogaduszki kiedykolwiek i gdziekolwiek w naszym mieście 😉 Ale Okidoki jako miejsce wypadowe jakiegoś kolejnego zjazdu – czemu nie?
A może jakiś zlocik w Krakowie przy okazji którejś z atrakcyjnych przyszłorocznych imprez? 🙂
Uprzejmie proszę o niewypowiadanie do końca bieżącego roku słowa „Kraków”, bo będę Wam tu zaraz zaczynał ryczeć jak bóbr i cały blog zachlapię. Nawet na Święta w tym roku nie pojadę! Buuuu….. 😥
Bobiczku najmilejszy! Głaszczę po łebku i smyram po brzuszku. Miałam zresztą na myśli przyszły rok… może by się co udało? 😀
Tak, tak, tak!!! Ostatnio wpadłam w Krakowie w zachwyt. Bardzo miły stan! 😆
re: nasze miasto
A moze małe spotkano na trasie metra jeszcze w tym roku?! Ja zawsze bardzo chętnie!
Bobiku, będziesz w Krakowie, będziesz jadał „Pod rózą”, będziesz swawolił! Zobaczysz, wszystko się ślicznie czasowo ułoży!!!
Ja też bardzo chętnie, choć może to nie być łatwe… Wiem tyle, że w sobotę jadę do Łodzi (nie wiem jeszcze, czy nie zostanę na część niedzieli), a w poniedziałek skoro świt wyjeżdżam na tydzień. Natychmiast po powrocie spotykam się na wywiad z Wandą Wiłkomirską i dokonuję niemożliwego wysiłku rozprawienia się z redakcją tego wywiadu przez dobę. Nawet nie wiem jeszcze, czy sylwestra nie spędzę aby wykończona na tzw. białej sali…
Dziękuję Pani Kierowniczko. Smutek pogłaskany i posmyrany traci pozornie na wadze tyle, na ile komuś ważne pogłaskanie i posmyranie. Prawo Bobika.
Niemniej jednak wolę w okresie świątecznym obchodzić w/w słowo ogródkami, żeby nie wywoływać bobra z lasu. A na przyszły rok pomyślimy. 🙂
Alllo, „Pod różą” to by się jeszcze musiało ułożyć finansowo. 😀
Ale na poswawolenie zawsze skądś tam trochę czasu wyszarpię 😉
No to bez wymieniania słowa, ale nawiązując do poprzedniego wpisu, sonda z udziałem m.in. Waszej Kierowniczki 😉
Pani Doroto, aby do stycznia! Skoczymy sobie do bardzo fajnej knajpki. Odezwę się w styczniu.
No! To już mamy coś upatrzonego! 😀
Co tak wszyscy za stolica tęsknią nagle?:-) Alicjo to sie nie moglo stać lekutko bo lekutkie liście nie smakują gorzko!
Tak gwoli uściślenia – stolicę mamy w Warszawie, a w miejscu niewymawialnym – Stołeczne Królewskie Miasto 😆
No dobrze,niech tak będzie. Ale to brzmi dla mnie jak wywód Bobika ze komorki wechowe u psa sa ważniejsze niż wielkość nosa.
Mój nos (z nieporównywalnie większą niż u ludzi liczbą komórek węchowych) powiedział mi właśnie, że jutro muszę wstawać o nieludzkiej porze i dobrze by było już teraz pomachać ogonem na dobranoc. No to machanko! 🙂
Witam 🙂 Coś ostatnio poranne wstawanie idzie Blogowiczom słabo… 😉
To pewnie z braku pobudki 😉
Pobudka! 😀
Panie były ładnie ubrane a panowie do czysta wymyci. Dyrygent mał nową batutę a pierwszy skrzypek najnowszy krój fraka. Nikt się nie migał, wszyscy grali równo. W toaletach nie brakowało papieru. Zaledwie w godzinę po koncercie wszyscy trafili do domu. Nadzwyczaj udana inauguracja…
…czego?
A na koncercie w Warszawie dyrygent miał starą batutę, w dodatku korzystał z niej z przerwami.
A właśnie. Nie jestem pewna, czy to była ta sama batuta, co w czerwcu? Czy tamta też miała srebrne okucie pośrodku?
Odsłuchałam tego Bacha z linka, jakiś hardcore się zapowiada 😉 Pewnie będą i wybrzydzać…
Chyba jednak ta sama. Spojrzałam na stronę Sinfonii Varsovii, są zdjęcia z czerwca, na których widać batutę i srebrne okucie pośrodku.
Bardzom ciekawa tego Bacha w całości. Fragmenty mnie poruszają. Ale ja w ogóle lubię takie wyraziste śpiewanie. MM dobrał spore głosy, które mają coś do powiedzenia. Mnie pozytywnie zaskoczyła już pełnia brzmienia na Haendlu w Krakowie – trzech wokalistów i niczego nie brakowało. Ale z pewnością jest to Bach na granicy ryzyka (jak to u MM) – mam nadzieję, że „specjaliści” nie będą się wyżywać…
Ech, spóźnione pozdrowienia dla Zlotowiczek!
PS. Jaki tam hardcor? Po Rifkinie i Junghanelu już chyba hardcor tu nie jest możliwy.
Hardcor może i nie, ale underground…
Ale to inne mi się wydaje, bardziej zadziorne, choć dużo nie można powiedzieć po wysłuchaniu krótkich kawałków.
W Gdańsku Minkowski był prawie rok temu (luty) z Sinfonietta Cracovia. W programie to samo, co 2 dni wcześniej w Krakowie i dzień wcześniej na Zamku w Warszawie. Mnie się bardzo podobało.
Muszę podziękować Pani Teresie za radę, żeby korzystać z restauracji, gdzie nie jest najtaniej, ale ceny są jeszcze akceptowalne. Córeczka była w towarzystwie koleżeńskim. Zapłacili za 4 osoby 120 eur – dania główne, deser i karafka wina. Są zachwyceni. A był wśród nich rodowity Paryżanin, który zwykle wyszukiwał najtańsze restauracje. Teraz mówi, że mu wstyd. Nie wiem jeszce, gdzie byli dokładnie. Ceny wydają mi się porównywalne do tych w restauracji pod domem Pani Teresy.
Właśnie, takie trochę chropowate i zadziorne. Ja ostatnio nie słucham Bacha, bo ulubione kiedyś nagrania wydają mi się za eteryczne, grzeczne i gładkie… Taki zadziorny będzie pewnie w sam raz. A u pana Piotra Kamińskiego można posłuchać jeszcze „Glorii” (zaraz na początku audycji) http://www.rfi.fr/actupl/articles/108/article_6386.asp
Zeen: inauguracje maja to do siebie ze czasami zapowiadaja upadek. Natomiast ja sie ciesze ze powstal w Krakowie budynek opery(chociaz Pani Konduktorka wybrala najmniej efektowne jej zdjecie). I mam nadzieje ze to miejsce dostarczy mi kiedys wielu wzuszen.
O, to mi się bardziej widzi, zwłaszcza początek. A zadziorność… mam niejakie odczucie, że to zadziorność francuska 😆
Mialam podobna przygode z transkrypcja saksofonowa suit wiolonczelowych Bacha przez Shimizu zrobiona. W pierwszym momencie mnie odrzucilo na kilka kilometrow, a potem juz sluchalam tylko tego. I zarazalam innych. 😆
Stanislawie, dzieki za dzieki. Tak trzymac. Jak juz wydawac, to lepiej ciutke wiecej, ale miec satysfackje. Co to za przyjemnosc wcinac stek z frytkami tylko dlatego, ze o euro tanszy, skoro frytki przemyslowe, a stek jak podeszwa. Do tego zwiedla salata i deser z garnka. 🙂
Cieszyć, JoSe, to ja się też cieszę, a jeśli wydarzenia artystyczne będą ciekawe, to będę się cieszyć jeszcze bardziej 😉 A na widownię mogę wchodzić w ostatniej chwili, patrząc tylko na scenę…
A co do dzikich transkrypcji Bacha, jeden waltornista, Jacek Muzyk, nagrał trzy suity wiolonczelowe na waltorni! To jest śmiszne 🙂
Witam! w szkołach na porzadku dziennym jest granie Bacha np.na marimbie lub jakas sonatke fletowa na wibrafonie……..Bach unieversalny…….a do dzialan edukacyjnych swietny w koncu sam takowe pisal dzielka.
Pani Dorotko,
ponieważ ostatnio mam problemy z dostępem do Internetu, więc korzystam z okazji, że teraz mam polączenie skladam
Pani oraz wszystkim Bywalcom Dywanu serdeczne życzenia Swiąteczne i życzę szczęśliwego Nowego Roku. 🙂
Oczywiście i w Swięta i w Sylwestra, jeśli tylko zlapię polączenie, będę na Dywanie, ale póki co………
O, wzajemnie, miła hortensjo 😀 😀 😀
Dużo zdrowia i pogody na Święta i Nowy Rok! No i sprawnego Internetu 😉
Przeczytałem w dzisiejszej Polityce dwa świetne artykuły, pierwszy o Puccinim, drugi o kolędach, oba znakomite. Pamiętam, jak nasza Kierowniczka, autorka tychże, pojękiwała, że musi się nad nimi męczyć. Męka okazała się twórcza i owocna. Artykuł o Puccinim zawiera masę informacji, ale jak podanych! Mmm! Lekkość pióra (zapewne okupiona ,jak to zwykle z lekkością bywa, męką) powoduje, że wszystko przełyka się jak najlepszy smakołyk. Wielkie dzięki.
A propos kolędników. Teraz już nawiedzają nas rzadziej, choć jeszcze, ale kiedyś była to istna plaga. Co chwila ktoś się dobijał do drzwi (mam kołatkę) i ukazywała się kolejna grupa kolędników rycząca „Wśród nocnej ciszy” (innych kolęd nigdy kolędnicy nie śpiewali). Pamiętam jak kiedyś, otworzywszy drzwi po zaciekłym tłuczeniu kołatką, zobaczyłem dwie grube dziewczynki, które od razu się wydarły: Wśród nocnej ciszy. Była wtedy u mnie ciotka, aktorka (drobniutka postać o tubalnym głosie), która podeszla do drzwi i paląc papierosa przyglądała się z zainteresowaniem wyjcom. Kiedy urwały śpiew – rozkazała: druga zwrotka! Jedna zrobiła głupią minę druga zaś zawyła:
Przyszli znaleźli dzieciątko w grobie..
– Milcz nieszczęsna! – krzyknęła ciotka. – W jakim grobie, w żłobie, w żłobie go znaleźli. A pokaż co tu masz – wyciągnęła rękę po pudełko od butów, które było „szopką”.
-Och! Matka Boska by zwymiotowała jakby to zobaczyła.Śpiewać nie umiecie więc przynajmniej musicie coś pokazać, a wy co. Chodźcie tutaj, ja wam pokażę co trzeba zrobić – i zamknęła sie z dziewczynkami w pokoju, Słychać było tam jakieś próby śpiewu, wreszcie śmiech. Kiedy je wypuściła po godzinie, powiedziala: chcialam je nauczyć śpiewać na dwa głosy ale ich nawet pierwszym się nie da. Niech więc chociaż wyją wesoło i się uśmiechają, powiedzialam im jak zrobić szopkę. Mają przyjść jutro i pokazać. Ale nie przyszły.
Piotrze M – cudowna anegdota! 😆
No właśnie, ja się też kiedyś zastanawiałam, dlaczego to zawsze było Wśród nocnej ciszy – pamiętam takie fałszujące dzieciaki sprzed paru dziesiątek lat na Pradze. Na Kabatach spotkał mnie tylko (rok temu) dziecięcy Halloween – dwaj chłopaczkowie krzyknęli: cukierek albo psikus! Dostali cukierki 😀
No to i ja się przyłączam do życzeń dla Hortensji 😀
My to sobie będziemy jeszcze życzyć a życzyć… Ale zawsze można 😀
Wpadłem, bo podobno można dziś tu coś pożyczyć. 😀
A Hortensji oczywiście Wesołych i Wesołego…! 🙂
A od kogo pożyczyć? 😉 I czego? Po sąsiedzku – to może soli? 😀
A na jaki procent to pożyczanie?
To się okaże 😀
Policję będziemy traktować z pewną taką ostrożnością…
Po służbie też?
A bo to z takim wiadomo, czy na pewno jest po służbie, czy też może udaje w celach operacyjnych? 😉
podobno banki obnizaja stopy.
Czyli chodza na plaskim
A procenty? Ile procent w piwie? Czy tez obnizka?
Zegnam czule i udaje sie z powodu przeintelektualizowania wieczornego i przedswiatecznego przesprzatania. Trzy worki bumagi poszly na rozpalke.
Hortensjo droga, Swiatecznie, NowoRocznie i ogolnie – Radosnych i Tworczych Swiat!
Przeintelektualizowania i przesprzątania? To się daje pogodzić? 😯
A serio, zazdroszczę. U mnie powinno pójść z dziesięć worków…
Dorotko, to sa pierwsze koty… I te z kurzu tez.
Workow kupilam z 50, ale teraz juz Morfej ukochany! reszta tortury jutro.
A przeintelektualizowanie bierze sie z nadmiaru koniecznych do podjecia decyzji.
😆
Sól podobno w pewnych wypadkach sypie się na ogon. Ale nie wiem, czy na psi i nie wiem, czy pożyczoną. 😉
Posiadam materiał na zwartość ok. 20 worków. Poszukuję selekcjonera! 🙄
Zawartość miało być! Ale dość zwarta zawartość.
Bobiku, sluze SZUFLA!!!!
Wyprobowana, ale jeno w ostatnim momencie. Musi wiedziec, co szuflowac.
No właśnie, z tą selekcją zawsze problem 👿
I stad ten intelekt, psia kostka drewniana!!!
Oddam dwie parówki i pęto krakowskiej za obdarzoną świadomością i niezłomną wolą SZUFLĘ!
Taka to ma chyba tylko Harry Potter, ale nie wiem, czy lubi parowki. Te cukierki to takie jakies podejrzane byly!
O SZUFLI śni ma dusza,
gdy zbliżam się do szaf.
Dla SZUFLI tej ocean
przepłynąć mógłbym wpław!
Gdy SZUFLĘ tę bym znalazł,
jak kogut mógłbym piać,
lecz że tej SZUFLI nie mam,
to mówię…
Idę spać! 😀
Bobiczku! Teraz? 😯
No proszę, jak dorosłych łatwo nabrać 😆
Ja właściwie, patrząc na te moje szafy, chciałem powiedzieć całkiem co innego, ale się ugryzłem w ozór, że takie słowa w ustach szczeniaka… No to rymnąłem czym popadnie. 😀
Zaznaczam, ze przyzwoite bobiki nie pieja o TEJ godzinie
A teraz to juz naprawde, bo i zabki czyste, i miejsce do spania odgruzowane!
DobraNoc
Muszę spytać Hoko, o jakich porach pieją przyzwoite bobiki. 🙂
Hoko to będzie raczej wiedział, o jakich porach pieją przyzwoite hoki 😉
Myślałem, że Hoko jest specjalistą od wszelkich rodzajów piania. Ale jak nie, to będę musiał sięgnąć do źródeł pisanych.
Bobiczku mój, a leć, a piej… 😆
😆
Kubokurykubik! Czy tak pieja przyzwoite bobiki?
😆