Mezzo forte
Mam tu wiele bardzo milych wrazen, ale raczej niewiele muzycznych. Co najwyzej, jak pisal Hoko, drobny koncert Sikorki, i to nie w Lesie, ale za oknem kuchni, gdzie wisi karmnik, albo w zaroslach okolowioskowych. No, dzis jeszcze slyszalam na spacerze kosa wsrod zabudowan Lackendorf, i dziwnie mi on zabrzmial w srodku zimowego w pelni krajobrazu. Przedziwnie pieknie, mozna powiedziec.
No i jak tu wrzucac wpis muzyczny? Wybrne w ten sposob, ze opowiem o moim wczorajszym sporze muzycznym z Dominikiem. Wszystko zaczelo sie od tego, ze czytalam mu z blogu fragmenty roznych recenzji z koncertow Zimermana, co go ciekawilo zarowno ze wzgledu na jego podziw dla artysty, jak i na osobista, mozna nawet powiedziec serdeczna, znajomosc. Przeczytalam mu m.in. zdanie napisane przez Gostka: „Natomiast zauważyłem (a mój kolega pianista się ze mną zgodził), że Zimerman w ogóle nie gra mezzo forte. Albo czad (finał sonaty), albo ambientalne piano (II część) i nic po środku. A może to tylko kwestia utworu? A może to tylko kwestia sali?”.
I tu sie Dominik zgodzil: „Tak, to prawda, Krystian rzeczywiscie nie gra mezzo forte. I ja sie z nim zgadzam. Nienawidze mezzo forte”. Tu wyjasnienie dla czytelnikow nie znajacych terminologii muzycznej (termin co prawda dosc popularny, ale czy to dzis wiadomo?): to znaczy „nie za glosno”. Zdumialam sie ogromnie, bo jak muzyk moze nie znosic jakiejs dynamiki? Dominik to uzasadnil: jest przeciwny obojetnosci w muzyce. Musza byc intensywne emocje, skrajne emocje, bo na emocjach gramy. A mezzo forte kojarzy sie mu z letnioscia, z brakiem emocji.
Tu troche sie zdumialam: a co, jak kompozytor sam wpisze to mezzo forte w nutach? Przeciez chyba wie, czego chce. A jezeli utwor albo jego fragment ma byc taki wlasnie neutralnie obojetny po to, zeby potem prawem kontrastu przywalic? No nie, mowi, to wtedy trzeba grac piano, wlasnie dla calkowitego kontrastu. Tu zaprotestowalam znow, bo co z utworami, ktore maja szeroka palete dynamiczna? Albo ktore operuja stonowana dynamika, bo maluja wlasnie taki pastelowy obrazek, jak w niektorych preludiach Debussy’ego? Czy mozna tak po prostu zubozyc muzyke o jeszcze jeden niuans? A Dominik na to: – Ja mowie nie tyle o glosnosci, co o nastroju. Mnie sie mezzo forte kojarzy z obojetnoscia, letnioscia nastroju, a tego wlasnie nienawidze.
Skonczylo sie, ze powiedzialam: no to wrzuce to na blog, ciekawam, co czytelnicy na to 😀
PS. Jesli ktos uwaza, ze to dla niego za trudny, bo czysto muzyczny problem, ujme to inaczej: czy rzeczywiscie muzyka powinna zajmowac sie przede wszystkim skrajnymi emocjami? Moze jest w tym stwierdzeniu pewna slusznosc?
Komentarze
Kierowniczko,
ja tam się na muzyce nie znam (tylko na tym, co lubię), powiem swoje – przeciętnego słuchacza takiego jak ja nie obchodzi, czy forte, czy mezzo forte i tak dalej.
Szeroka paleta dynamiczna – coś dla mnie 😉
Lubię dramat w muzyce klasycznej.
Witajcie! O bardzo ciekawych sprawach sobie rozmawiacie. Wielokrotnie zastanawiałam się, jak to właściwie jest. Nie jestem muzykiem, więc tak sobie wyobrażam, że kompozytor zapisując utwór jakoś go w sobie słyszy, zwłaszcza, gdy pisze na określony instrument (a jak to jest w wypadku utworów na orkiestrę – przecież tu dochodzi jeszcze rozpisanie na wielość instrumentów, co nie zawsze robi sam kompozytor, a może najczęściej w ogóle sam tego nie robi – ?). Ale kto może powiedzieć, łącznie z nim samym, jak to jego wewnętrzne słyszenie przekłada się na realne dźwięki, zwłaszcza, że i nawet pojedyncze instrumenty różnią się między sobą, instrumenty dawne inaczej brzmią niż dzisiejsze, skrzypce zrobione przez jednego lutnika od skrzypiec robionych przez innego itd. Słyszenie utworów też się zmienia, bo rodzi się w czasie mnóstwo nowych dźwięków i ich zestawień. Następna sprawa – z założenia utwór muzyczny ożywa dzięki wykonawcy. Zwykły słuchacz nie jest w stanie usłyszeć czegokolwiek na podstawie czytania nut, ba – często nie zna nut w ogóle. Wykonawcy zaś, dzięki Bogu, różnią się między sobą. Dzięki temu możemy cieszyć się różnorodnością interpretacji. I to jest wspaniałe. Myślę więc, że i sposób na mezzo forte artysta musi znaleźć w sobie. Serdeczności. Ale się rozpisałam. Dobranoc.
Same skrajne enmocje bylyby chyba na dluzsza mete nie do zniesienia – ani w muzyce, ani w malarstwie, ani w poezji, ani w sercu.
Miedzy forte a piano nie jest, nie musi byc wylacznie obojetnosc czy letniosc. Jest jeszcze bardzo duzo roznego…
Mam wrażenie, że jest to próba znalezienia wspólnego mianownika dla różnych jednak pojęć: jednego – dotyczącego warsztatu kompozytorsko-wykonawczego i drugiego – dotyczącego najszerzej pojętych emocji. Aktorzy doskonale wiedzą, że aby zyskać piorunujący efekt nie trzeba ryczeć, wrzeszczeć. miotać się od kulisy do kulisy – wstrząsnąć można (i tak najczęściej jest) ciszą, milczeniem, szeptem. Nie inaczej w muzyce. Wskazówki kompozytorskie – przy całej ich nieprecyzyjności – jednak zawierają wystarczająco dużo jednoznaczności, by w przypadku mf wiadomo było o co chodzi. Nie bez znaczenia jest w jakim „sąsiedztwie” znajduje się owo mf. W przypadku tej sonaty trzeba by spojrzeć do tekstu (najpierw), aby stwierdzić czy w rzeczy samej KZ dokonał rażącego odstępstwa od tekstu muzycznego. Bo od jego ducha – nie sądzę. Stąd może wzięła się reakcja p. Dominika na uwagę o braku mezzo forte u KZ w II sonacie. Bo niewątpliwie tej dynamiki (i pozostałych z obydwu biegunów) KZ używa – na codzień. To jak chodzi o ten konkretny przypadek (pojutrze może jakoś skomentuję to co zobaczę i usłyszę w Katowicach). Co do ogólniejszej refleksji, o którą prosi p. Redaktor – to sprawa się komplikuje. Gdyż muzyka „na papierze” może nie wywoływać żadnych emocji – dopiero jej odczytanie, interpretacja może wywołać skrajne reakcje – i temu najczęście poświęcone są posty. Ale jaka muzyka? Czy to pytanie dotyczy np. symfonii Haydna, sonat Scarlattiego, KdF Bacha – odpowiem pytaniem na pytanie. Nie bez powodu padły te nazwiska, a nie WAM, LvB… Mówimy o emocjach muzycznie skonwencjonalizowanych, czy o emocjach muzycznie „wybebeszonych”? Czyli wracamy do podstawowych zależności treść a forma. I w tym momencie idę po fioleczkę…
A co z tymi, co ‚znają się na muzyce’, bo wiedzą, czy muzyka gra, czy nie? Mezzo forte to dla nich abstrakcja kompletna 🙂
A tak prywatnie: przyznaję, że za tym nie przepadam, że mezzo forte to dla mnie czas oczekiwania na coś innego. Ale rozumiem, że muzyka by wiele traciła, gdyby ten ‚czas oczekiwania’ usunąć. To ma swój sens.
Przyznam bez bicia, ze dla mnie mezzo forte zawsze bylo i jest najtrudniejsza dynamika. No bo jak forte, to w zasadzie wiadomo, co zrobic. Jak piano – jeszcze bardziej jednoznaczne. A jak wyposrodkowac ow polglos. Bo wlasciwie to w szkolach ucza, ze mezzo forte to srednio glosno (bardzo zabawne), a jak sie glebiej zastanowic, to wlasnie polglosem.
I jak to zrobic w takim na przyklad Schubercie, skoro juz o nim mowa, ktory oscyluje miedzy ppp a ff, a najbardziej wstrzasajace pisze akurat z wyraznym oznaczeniem mf. Wlasnie owym odbieranym jako „bezbarwne” mezzo forte. A czlowiaka az korci, zeby przywalic. Albo zeby niemal zamilknac (jezeli jest z czego 😉 ) Bo i latwiej, i wyrazisciej. I od razu zrobi sie dramatycznie. Tylko ze ani rusz, od razu czuje sie, ze to nie to. No i mecz sie tu czlowieku nad barwa dzwieku „polglosem”.
Muzycy często o „bezbarwnych” wykonaniach mówią że było „moderato, mezzo forte” 😉
O.G.L.O.S.Z.E.N.I.E
Zaginal pies, masci czarnej, podobny do rasy puli, przybiega na wolanie Bobik. Zaginal w drodze z domu do Komisariatu. Ostatni raz widziany w srode o godzinie 18:44. Ostanie wypowiedziane slowa: Czerwony kapelusz, goracy trup.
Znaki szczegolne Zaginionego:
mowi czesto do rymu, dosyc skladnie, jesli trzezwy.
Z oczu tryska inteligencja.
Wrodzona sklonnosc do pasztetowki.
Ktokolwiek slyszal, ktokolwiek wie o losie Zaginionego, proszony jest o natychmiastowe powiadomienie zaniepokojonej Rodziny i Przyjaciol oczekujacych w Koszu (www.blog-bobika.eu) lub zgloszenia na Komisariat.
Szczesliwy znalazca Zaginionego moze liczyc na Nagrode, ktorej wysokosc nie zostala jak dotad ustalona, ale nie poskapimy. /
Swietny tytul na kryminal 😆
Dla mnie decydująca przy odbiorze muzyki jest nie dynamika (jednak byłabym za realizacją, w miarę możliwości i we własnych proporcjach wykonawczych tego, co zapisał kompozytor), a intensywność, napięcie, nasycenie. Jak ktoś potrafi zagrać intensywne piano, to jest dla mnie gość 😉 Ogromną sztuką jest poprowadzenie dużych fragmentów cichych czy średnio głośnych, tak, by całość nie omdlała, nie siadła, by było w tym życie, rozwój. A z forte bywa różnie – czasem jest wspaniałe, intensywne, przejmujące do szpiku kości, a czasem to pusty hałas. Zależy od wykonawcy i od tego, czy rzeczywiście ma w sobie to forte czy musi je „wykombinować”.
Z amerykanskiej beczki:
http://wyborcza.pl/1,75475,6261909,Polacy_triumfuja_w_Metropolitan_Opera.html?utm_source=Nlt&utm_medium=Nlt&utm_campaign=1721533
😆
TAK trzymac!
Ja też z tych, co się nie znają, więc zadam takie oto pytanie: u Bacha ten podział na forte etc. też się stosuje czy nie bardzo? 😉
No to teraz odwrócimy kota, czarnego jak itd., ogonem i przytoczymy przykłady następujące:
1. Impromptus Schuberta,
2. Koncerty Beethovena, ze wskazaniem na I i II.
Nie jest tak źle, prawda?
Na argument, że mf = bezpłciowe etc. odpowiem tak: Artur Rubinstein.
ad Hoko: zasadniczo nie powinno się stosować, bo na klawesynie tych problemów nie było. Granie Bacha na Steinwayu to takie wynaturzenie XX (albo i XIX) wieku.
A tak w ogóle, podziały na czad i ciszę, górę i dół kojarzą mi się wybitnie z muzyką rockową.
Płyty KZ takie jak Ravel, Brahms z Rattlem czy Rachmaninow może i są świetne, ale słuchanie dźwięku nagrania jest, delikatnie mówiąc, męczące.
Forte, szmorte.
Wczoraj w tajemniczych okolicznosciach zaginal Bobik.
Dzis ktos mi zatrzasnal kota w poczekalni u Pani Kierownik.
Mowi sie tez, ze wczraj wyszedl z Komisariatu Komisarz i tez wszelki sluch o nim zaginal.
A dzis z kregow zblizonych do Lufthansy ujawniono nagranie z riodzierajacym krzytkiem: Ratujcie mnieeee! Niemcy mnie napadli!!!.
Nie wiem czyj to glos, ale zwazywszy na niedawne przykre i potencjalnie grozne doswiadczenie Bobika pod sklepem z pasztetowa, kiedy zostal upriowadzony i w ostatniej chwili odbity przez spoleczenstwo na rowerze, nie dalabym glowy, czy Bobik nie przebywa w tej chwili gdzies w kazamatach Lufthansy.
Heleno, Bobik i histeryczne wrzaski 😯 W dodatku głupie 😯 W życiu ❗
Nie oddamy Bobika! Ani jednego Bobika nie oddamy! Do boju, ludu wzburzony! Na kazamaty Latajacym Dywanikiem!
A moze Komisarz juz jakas agencyjna robote uprawia i negocjuje wydanie Bobika w zamian za mezzo forte?
PO zaginieciu Bobika, mojego Kota oraz – jak wszystko na to wskazuje – Komisarza, nie dalam bym zlamanego grosza za bezpieczenstwo Pani Kieriowniczki, jesli podrozuje ona liniami Lufthansa. Nalezy ja uprzedzic aby rozgladala sie na pokladzie ( a najlepiej zamknela w toalecie) i wystrzegala sie Fraulein Dominatrix, przebranej za stewardesse i uzbrojonej w pasy bezpieczenstwa. Rozpoznac ja mozna po zoldackich butach Bundeswehry, ktore zapomniala zmienic na wysokie botki z blyszczacej skory.
He, he… kazamaty Lufthansy… ja mam to szczescie, ze bede wracac Germanwingsem, tak, jak tu przylecialam 🙂
Wrzucilam Wam obrazkowa niespodziewajke (mala wczorajsza bajeczke o zimie) i wypuscilam z szafy kota (a pies niech robi, co mu sie podoba, dajmy mu troche wolnosci). Tu spadlo jeszcze wiecej sniegu. A dzis rano widzielismy przez okno mlodego, rudego liska! Niestety zanim dobieglam do mojego aparato, odbiegl na tyle daleko, ze juz guzik byl z tego 🙁
Kot sie odnalazl, chwalic Pana.
Zaraz mu zrobie debriefing.
Kasienko – kompozytor jak najbardziej sam rozpisuje na orkiestre. No, chyba ze jest chalturnikiem od filmu. To w Hameryce sa takie zwyczaje: jeden wymysla tematy i podpisuje swoim nazwiskiem, drugi aranzuje te tematy, trzeci instrumentuje, czwarty rozpisuje… bo biznes musi sie krecic i kazdy chce zarobic 😉 W porzadnej muzyce zwanej powazna do kompozytora nalezy cala robota.
Ale poza tym sie zgadzam 🙂
No i z Tereska takze. Ona wie, co mowi 😀
Gostek,
no to skoro nie powinno się stosować, to jak z tymi emocjami u Bacha? 😀
A Bobik szczekał przez komórke forte czy mf? To jest racjonalne zastosowanie. Całkiem forte nie można, bo usłyszą, że się używa komórki na pokładzie, piano też nie, bo adresaci wołania o pomoc nie usłysza.
Na muzyce się nie znam, ale moje odczucia są takie, że jakieś emocje czy nastroje (nie wiem, jak to robi) artysta przekazuje niezależnie od siły uderzenia. Rozumiem, że przy uderzeniu wypośrodkowanym jest oddać coś najtrudniej, ale nie tylko Rubinstein to potrafi. Pewnie robi to najlepiej, jak zauważył Gostek.
Wczoraj wieczorem pracowałem przy komputerze, gdy z TV dobiegł dźwięk muzyki Griega. Granie było tak piekne, że pobiegłem do TV. Grał Rubinstein. Koncert fortepianowy a-moll w TV Kultura.
Z drugiej strony zgadzam się, że walenie z całej siły też nie musi przekazywać żadnych emocji. Byłem raz na recitalu Witolda Małcużyńskiego i przez cały wieczór artysta nie był w stanie przekazać mi żadnych emocji. Może nie miał nastroju, a może to ja byłem fatalnie nastrojony. Bo innym razem odebrałem ich od tego samego artysty bardzo wiele.
Jest jeszcze problem emocji przekazywanych w samych dźwiękach i emocji interaktywnych powstających w sali koncertowej jak w teatrze. Nie wiem na czym to polega, ale nikt mnie nie przekona, że tego niema. Nawet jeśli mówię w tej chwili jako ignorant, że nikt mnie nie przekona. że czarne jest czarne.
Z drugiej strony mam znajomych, którzy muzyki słuchają wyłącznie z płyt, bo muzyka w filharmonii jest zwykle niedokonała. Nie wiem, czy tych interaktywnych emocji nie odczuwają, czy też są dla nich bez znaczenia.
Stanisławie:
Nie każdy ma ten dar, by podzielić się emocjami z innymi. Nawet jeśli bardzo się stara 🙁
A ja znam takich, co odwrotnie – uwazaja, ze nic nie zastapi kontaktu z muzyka na zywo, ze glosniki obcinaja polowe emocji…
Ciekawe, ktore to bylo nagranie koncertu Griega. Bo znam takie, zrobione pod koniec zycia Rubinsteina, przy ktorym mi ciarki chodza. On juz patrzyl z jakiegos innego swiata. Ten niby blahy, mlodzienczy utwor znalazl sie w jakichs zupelnie innych przestrzeniach. Niesamowite.
A Bobika prosze tu nie szkalowac – to nie on te glupoty przez te komorke. To byl co prawda ktos z Krakowa, a na dodatek lecacy z Niemiec, ale samo porownanie tego palanciny z naszym Pieseczkiem jest po prostu obraza 👿
Co do pytania Hoko o Bacha. Dla mnie emocje zawarte sa w Bachowskich partyturach immanentnie. Jakos nie umiem sobie wyobrazic Bacha obojetnego, nawet granego w mezzo forte 😉 (choc niejeden partacz i to potrafi).
@Hoko
Emocje u Bacha wynikają z….. no właśnie. A na pewno nie z tanich reklamiarskich chwytów typu głośno cicho.
„mam znajomych, którzy muzyki słuchają wyłącznie z płyt”
Bo ci znajomi słuchają płyt, ale nie muzyki. Była tu o tym niedawno mowa a propos tego pana co to na szpulowy magnetofon przegrywa CD.
To oczywiste, że na koncert idzie się, żeby przeżyć tę atMOsfere, a nie żeby zobaczyć jak się solista poci i wykłada z intonacją czy wali po sąsiadach (choć też jest to element ww. atMOsfery).
Poza tym zapach sali, sam fakt bezpośredniego odbioru dźwięku – żaden odtwarzacz za $ 12 000 tego nie odda.
No i patrzcie Państwo – wszyscy napisali praktycznie to samo.
Jeszcze jedno – Bach to jeden z niewielu kompozytorów (jeśli nie jedyny), którego muzyka zawsze się broni, nawet jeśli gra ją kompletny partacz czy nieuk, na jakimkolwiek instrumencie.
Gostku, to prawda, zaden odtwarzacz z pewnoscia nie odda „patrzenia się na cudną estetykę szpitalno-błękitnych ścian porośniętych akademickim brudem z dziurami i popękaną farbą” 😆
Sprzątnęli Józka 🙁
Zaloba! 😥
😆
No, to teraz juz na pewno Lodz zostanie Europejska Stolica Kultury!
Howgh ❗
Z całą pewnością pod koniec życia, był już bardzo stary i miał to spojrzenie. I nic tej gry nie oddaje lepiej niż właśnie „pięknie”. Pani Kierowniczka trafnie wskazuje, że to już jakieś piękno transcedentne.
Brzy Bachu ciarki po plecach chodzą, a przy niektórych utworach szczególne. Kto pamięta Kabaret Starszych Panów z Bachem granym kilka taktów, po czym następował krzyk bez komórki, jak z wczorajszego samolotu, tylko bez Niemców. Pointa była taka, że muzyk zapomniał, co ma być dalej. Świetny dowcip, bo to właśnie takie drapiące po plecach miejsce, którego niesposób zapomnieć.
Poza tym zapach sali, sam fakt bezpośredniego odbioru dźwięku – żaden odtwarzacz za $ 12 000 tego nie odda.
A za 120 000 $ ? 🙄
Co do spartolenia Bacha to jednak się nie zgodzę – może nie być to spartolenie w sensie dosłownym, ale taka jakaś miałkość, że się nie chce słuchać; ostatnio takie wrażenie zrobiły na mnie koncerty skrzypcowe z J. Fischer, a mógłbym jeszcze parę innych wymienić.
Zaś jeśli idzie o słuchanie z płyt i jakości, to jest bez wątpienia grupa ludzi, którzy słuchają nie tyle muzyki, co dźwięków (a nie „płyt”). Jednak i z drugiej strony, tych, co chodzą na koncerty, też jest sporo takich, którzy nie idą słuchać muzyki, a tylko „być” na koncercie kogoś znanego, popatrzeć itd., sam repertuar ma tu znaczenie drugorzędne. Więc skrajności są i tu, i tu.
zdradźcie neoficie, kto to józek i kto go sprzątnął
Stanislawie:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=281#comment-37730
😉
Zeby sluchacze odebrali emocje ktore chcemy przekazac musimy grac bardzo subiektywnie, wyraznie. Dlaczego o bezbarwnych wykonaniach mowi sie ze byly grane mf – bo wykonawca nie pokazal w wystarczajaco jaskrawy sposob o jakie emocje mu chodzilo, bo bylo po srodku, nie wyraznie, ani tak ani inaczej. Nie jestem znawczynia jezyka wloskiego, bo znam tylko kilka popularnych muzycznie przymiotnikow, ale z tego co mi wiadomo forte to nie tylko ‚glosno’ ale tez ‚mocny’ ‚silny’ wiec nie tylko ilosc decybeli. Jak dla mnie to problem uswiadomienia sobie, czy aby na pewno kompozytorowi w miejscu mf chodzilo tylko o poziom natezenie dzwieku.
No, ja nie znam odtwarzaczy po 120 kilodolków.
Chodzenie na koncerty, żeby „być” – najlepszy pod tym względem dotychczas to był koncert Steve’a Reicha kilka lat temu w FN. No i różnej maści premiery.
A Jozek na pewno nie zostal porwany przez Mossad czy inne komando Luft-Hansy?
Moze rozmraza sie teraz niebezpiecznie? Albo wydaje wonieForte?
No, ja nie znam odtwarzaczy po 120 kilodolków.
Gdybyś był chętny, to mogę zrobić… 🙄
Tyle ciekawych rzeczy padło tu w dyskusji – począwszy od doniesienia pięknej Heleny, że jajka są nieszkodliwe (dla osób z problemami kardiologicznymi, walczącymi z cholesterolem) po Stanislawa, Gostka, Hoko i całej reszty, nie mówiąc już o relacji z niezwykłego miejsca pobytu naszej Kierowniczki i właścicielki. Co do Zimermana i jego piano i forte. Jeśli nie gra on mezzo forte – to to ograniczenie pokrywa talentem i polotem. Dopadla mnie choroba z moejj wlasnej głupoty, ponieważ ją zlekceważyłem. Kiedy jednak się zwleklem z łóżka i przeczytałem zaległości – od razu poczułem się lepiej. Martwi mnie tylko zaginięcie Bobika. Ale on się znajdzie.
Bobik już kiedyś zaginął i odnalażł się w Krakowie. Może go nie porwali, tylko gdzieś poleciał Lufthansą, co, jak wiadomo od wczoraj, jest bardzo niebezpieczne. Moi też nią latają, bo to taka droga linia, która w sumie wychodzi na to samo co tanie z przesiadką.
Józka żal. Ciekawe, czy to ten, któremu nie darowano tej nocy.
A propos Zimermana. Gdy wczoraj doszły do mnie pierwsze dźwięki Rubinseina, pomyślałem, że to Zimerman. Nie, żeby grali podobnie, ale słysząc coś wyjątkowego, od razu przychodzi na myśl.
A propos rozpisywania utworow na role przez kompozytora…
Lat temu nie zlicze bylam ci ja sobie w Swieradowie Zdroju na praktykach Wyzszej Szkoly Muzycznej w Lodzi. Sporo wokalu, orkiestra i 2 pianistki dla ozdoby.
Orkiestra wykonywala m.in. Serenade Karlowicza, tudziez Suite z czasow Holberga Griega niejakiego Edwarda. Dla kuracjuszy ma sie rozumiec.
No i po jednym z koncertow podchodzi taki jeden mlody gniewny, na bitelsa zrobiony i pyta:
Fajnego macie aranzera, dajcie mi namiary
😆
No cóż, obaj aranżerzy w dalszym ciągu nie żyją.
Gostku, przy otwarciu odpowiednich drzwi odpowiednim wytrychem i ten – jakze wszak klopotliwy – drobiazg daloby sie zalatwic. 😉
A propos Bacha. Kupiłem kiedyś koncerty brandenburskie no name w hipermarkecie. Cena była bardzo zachęcająca. Raz ich wysłuchałem, nawet nie do końca. Nie było to grane nieudolnie w sensie technicznym. Nie byli to amatorzy jacyś chyba. Ale grali zupełnie bez wyrazu. A Bach grany na organach. Jak się za to byle organista przyuczony bierze, żadne ciarki po plecach chodziły nie będą.
Rozumiem Panią Kierowniczkę tak, że chyba przy Bachu niuanse interpretacyjne nie są takie ważne, bo efekt w niewielkim stopniu od nich zależy.
Nawiasem mówiąc mój pradziadek po kądzieli był organistą po ucieczce z żoną z Syberii. Nie był wcześniej zawodowym muzykiem. Ciekawe, jak grał. Do tego ołtarz wyrzeźbił. Pewnie można do dzisiaj oglądac w Dubience pod Wilnem. W Powstaniu Styczniowym stracił wszystko i nie chciał siedzieć na karku rodzinie w Wielkopolsce, gdzie chyba mógłby być bezpieczny. Ślub brał na Syberii, ale nie wiem w jakim rejonie.
Przypomina się anegdota podobno z Hollywood — gdy tam oglądano Śmierć w Wenecji, to podobno jakiś producent zapytał:
— Kto to napisał?
— Mahler.
— Może zatrudnimy go do kolejnego filmu?
Widzę, że jeszcze jeden amator „Favourite Classics” w cenie 4.99 za CD. Czasami na tych płytach są ciekawe niespodzianki interpretacyjne.
Niektórzy załatwiają bez wytrycha. Ilez to Hemingway napisał po śmierci. Grieg też by mógł mając odpowiednio obrotnych spadkobierców. Chyba że krytycy muzyczni łatwiej wyłapują podróby.
Popatrzyłem jeszcze na pierwsze zdjęcie zrobione w -waldzie. Niebo forte, pola piano. Czy średnio mezzo forte?
Staislawie, inaczej niechybnie nazywa sie to polgruszka. tylko nie bardzo wiadomo, lewa polgruszka, czy prawa polgruszka.
Dla siedzących po jednej stronie będzie lewa, a po drugiej prawa. Chyba że się umówią odwrotnie.
Mam już dość komputera. Wysłałem chyba z 50 maili i dostałem jeszcze więcej. Wszystko z wielkimi załacznikami, od których dostaję oczopląsu. Do tego tabela gigant wymyślona w bardzo waznym urzedzie w stolicy. Trzeba wypełnić rok po roku od 2006 do 2017 danymi, które są planowane do roku 2009, a na 2010 z grubsza prognozowane. Jak się nie wypełni, przepadnie 18 mln z Brukseli. Tylko kto się podpisze pod czystą fantazją. Niestety, nie muzyczną.
Ładny kod „efeb”. Nie moge już przed PC, więc się żegnam i pozdrawiam Wszystkich. Nie znałem sobiście Józefa aż do dzisiaj, ale z zainteresowaniem przeczytałem historię i stał mi się bliski. Więc jeśli ktoś wie, co z nim zrobiono, niech da znac.
Niestety, Stanislawie, podejrzewam, ze Jozek wybral najszlachetniejszy stan istnienia. Rozplynal sie w niebycie pozostajac zywym we wspomnieniach. Tez sie przywiazalam. Konopnym sznurkiem. A i tak zniknal jak sen jaki zloty.
Stanisławie, podpisz „Lejzorek R.”
Wyrazy współczucia.
Ale chyba sa rowniez artysci, ktorzy forte nie lubia i najlepiej wychodzi im mezzo albo wrecz piano. Ostanio bylem na koncercie Richarda Goode. Wszystko co spokojne i ciche (Bach) bylo swietne. Polonez Szopena do bani, chociaz tam gdzie napisane zeby glosno, byl glosny.
Cudni jestescie – wrocilam ze spacerku, zasiadam i pekam ze smiechu 😆 Zwlaszcza jak czytam, ze nasz Powazny Czlowiek Stanislaw poczul bliskosc z Jozefem z Lodzi 😆
A co do zdjec: pewnie pole piano. A drugie zdjecie mezzo forte?
Muzycy mowia roznie o nijakim graniu. My z kolezankami w zespoliku naszym mialysmy takie powiedzenie „o siedmiu zbojach” albo „o narzeczonych”, czyli – „o niczym” 😉
tak mi się myśli nad tym mezzo (no bo co np. zrobić z …. mezzosopranem?) 😉 a ponieważ wszyscy tutaj rozmawiają dygresyjnie i na kilku poziomach i ta polifoniczność jest szalenie fajna – więc pozwalam sobie na jeszcze jedną refleksję poważniejszą – nie powinno mieć miejsca na mezzo w chwili tworzenia – powinno być pełne zaangażowanie, czyli forte. w tym momencie i piano jest forte, i mezzo jest forte… ale to potrafią tylko najwięksi i dzieci
PS Tereso – czy sznurek zniknął, czy Józek, czy i… i?
Katarzyno, samotnie chlipie nad losem mym…
Ni sznurka, ni ogorka
Ni wegorza prosto z morza
Nie takie Jozki gina w Miescie Lodzi…
http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,6260301,Los_biegal_po_centrum_Lodzi__zlapany_zdechl.html
A propos, dawno juz zeena tu nie bylo 😯
Ciekawe, że Józkiem żaden kot się nie zainteresował. Jakieś wybredne koty w tej Łodzi 🙂
Ja podejrzewam cos innego. Jozek zdobyl popularnosc zdecydowanie zagrazajaca prezydentowi miasta Lodzi. Sluzby specjalne zadzialaly sprawnie, odznaczenia i premie sie posypia.
A koty to oni chyba tam juz zjedli w tej Lodzi.
A w ogóle to Mezzo to jest taka telewizja 😉
Mezzo w dawce forte (patrz: tabletki z dopiskiem ‚forte’ w nazwie)? No, mimo wszystko chyba pewna przesada.
—
A Józka szkoda…
Zawsze bylam zdania ze Lodz to niezwykle miasto 😀
Jozek mial szczescie – lodzkie psy tak mocno zaznaczaja swoja obecnosc na miejskich ulicach, ze wszystkie koty chowaja sie w najciemniejszych podworkach… 😉
Haneczko, pod królikami to bym tak podpisał, ale tu się musi podpisać Marszałek Województwa.
Musimy mieć się na baczności. Poza Panią Kierowniczką zniknęli prawie wszyscy bohaterowie thrillera. Nie ma Bobika, Zeena i Fomy. Cos chyba knują albo zostali porwani, co znacznie gorsze
nie czytalem wpisow, ale dodam watek nastepujacy, tyczacy sie mf:
dominanta septymowa rozwiazuje sie na tonike: mozna ja w roznych kontekstach rozwiazac w dynamice forte, pp, i wlasnie mf…za kazdym razem wynika to z kontestu muzycznego i oczywiscie wazne jest czy rozwiazana tonika jest w postaci zasadnicznej w ktorej pryma znajduje sie w basie. jesli znajduje sie kwinta w basie wcale nie jest zlym pomyslem zagranie jej dynamice mf,……;-) a co zrobic ze zwodniczym rozwiazanie dominanty i niech bedzie nonowej……sluchaczowi wydaje sie, ze zaraz bedzie silne rozwiazanie dysonujacej nony i septymy a tu ni z gruchy ni z pietruchy akord polozony na szostym stopniu glownej tonacji…..i wlasnie podkreslenie jej slabego rozwiazania w dynamice mf moze byc skuteczne, no wlasnie letnie…..
to chyba dosyc zawile, ale muzycy beda wiedziec o co mi chodzi…ot takie sobie rozwazania;-)
😯
Slokosie przerazilam sie. Nie na zarty 😯
Juz biegne szukac dominant septymowych i nonowych, i tych bez prymy, i z kwinta w basie, i rozwiazan zwodniczych.
A wydaje mi sie na ucho i praktyke, ze rozwiazania zwodnicze wlasnie do letnich nie naleza.
Ale! EUREKA!
Jozek wlasnie zrobil rozwiazanie zwodnicze. Zniknal, a kazdy myslal, ze on tam do skonczenia swiata bedzie lezal. Gdyby jeszzcze tak wiedzial, co robi…
I co? I pol Polski go szuka. I wszyscy improwizuja requiem. Czyli zwod – o jakze – bardzo mocny!
-> Slokos ‚nie czytalem wpisow’: ominela Cie najzabawniejsza czesc 😀
Jak zwodnicza to koniecznie spp i zmiana barwy! 😉
Oj, Jozek wiedzial co robi! Zwodnicze z utrwaleniem – zmodulowal, dlatego nie moga go teraz znalesc 😉
No to chyba zaimprowizujemy Requiem Pamieci Jozefa z Lodzi. Do wykonania w mezzo forte. Na pewno nadadza je natychmiast na kanale Mezzo 😆
Lin, jeszcze na dodatek tak dyskretnie, ze spppppppp nie wystarczylo.
Aha! A muzyka tego Requiem bedzie sie skladac z samych kadencji zwodniczych. Bardzo to bedzie nowatorskie, prawda? 😉
Ale koniecznie z rozwiazaniem zwodniczym.
Na koncu Jozek odnajduje sie w innym wymiarze i macha dopietym skrzydelkiem. Jednym, oczywiscie. Niczym forte-piano-mezzo
A wlasciwie teraz mi przyszlo do glowy, a propos Zimermana i kontrastow, ze przecie on gra na instrumencie, na ktorym mezzo forte nie ma z definicji 😉
A do naszego Requiem ku pamieci Jozefa z Lodzi proponuje zaiste transmisje na zywca z Metropolitan na baaardzo duzym ekranie.
A moze Jozka pamieci zalobny rapsod?
Czemu, Jozku, odszedles, skrzydlo zlozywszy napredce…
Ale premiera koniecznie plenerowa, na placu Dabrowskiego przed Teatrem Wielkim (co by tego losia tez troche uczcic 😉
Kto dal wegorzowi skrzydla? 😆
Tlumy przyjezdnych z dworca Lodz Fabryczna beda mialy blisko do Teatru Wielkiego. To niezly pomysl. Inny: wykonanie na placu Manufaktury 😀
Niech nad lodzkim wzleci swiatem
Ale do Manufy to trzeba polichóralnie. Tak ze cztery chory walnac. Jakas 16-glosowa fuge zwodzona
No i do tego obowiazkowa orkiestra WSZYSTKICH absolwentow AM u Uniwersytetu M instrumentow jelitowych, dmuchanych i bebnionych z ostatnich 10 lat. Troche sie tego nazbiera. Na dyrygenta proponuje Stanislawa. Najstateczniejszy.
Temat pierwszy fugi:
Jozek, nie darujemy ci tej zdrady!
Zrobimy ci dziady,
Bo opusciles nas!
Zaloby nadszedl czas!
No bo Jozkowi nalezy sie cala nalezna powaga chwili. Dostojenstwo i dostojnosc!
Basso ostinato:
A w Miescie Lodzi
Zadne zwierze sobie nie pochodzi…
Refren:
Jozka szukajmy tedy
bo do po Jozku schedy
miast calych biezy tlum
Lamento – drugi temat fugi:
I jeszcze cos:
Zginal nam los!
chor dzieci (z dala, zwodniczo):
nam chodzi
o Jozka z miasta Lodzi
Kontrapunkt pierwszy:
Jozek, zdrada bogaty
a miasto rozdziera szaty
Jak mogles w taki czas
skrycie opuscic NAS?
Trzeci chor, uporczywie:
Zaspiewajmy rapsod
Lepszy niz dla Bema:
Looosia tez juz nieee ma!
Kontrapunkt drugi:
Los zginal nam
dzis nie wygram (akcent francuski)
sorry za didaskalia, ale niezbedne w kon-tekscie
chor dzieci (odpowiada zalosnie)
Bo loooos to nie cos
to wlasnie jest ktos
Pierwszy mosteczek (tak z paryska)
Looos nie jest Loos
nie na Montmartrze
schronienie mial
a jakze by chcial
chor kibicow Widzewa (akcent patriotyczno-lokalny z zachowaniem slownictwa narodowego):
Jozek Pany
My Jozka nie damy
Nie damy Jozka, nie
K… nie damy, nie!
Chor dzieciecy (c.d.)
GdyBYZ
Wybral on PaRYZ… (z francuska, nadal)
Ale niestety
wolal Lodz,
Bo tam ciagnela go chuc!
Slozy się mnie puściły… 😆 😆 😆
A kto to spiewa???
Solista pierwszy:
Jozek nie lubi ryzu
moze wiec tylko w Paryzu
Tam pociagnela go chuc
i glos – te Piotrkowska poRZUC
Chor patriotow Lodzi:
Co ten pan spiewa?
Bo sie pogniewam!
Lodz miasto nie lada
Nie tylko z Piotrkowskiej sie sklada!
Nie passpartuj, passpartout, tylko do dziela!
Solista drugi:
Slozy się mnie puściły
a wokol same wily
i smoki i szczupaki
nie wegorz byle jaki
I tu wejscie smoka, czyli ducha Jozka:
Nie byle jaki, nie byle jaki,
Wypraszam sobie!
Ja jestem lepszy niz te szczupaki!
Alem juz w grobie…
Sadzac po stylu, leciwi ci patrioci 😉
Mlodziezowka prolodzka:
Lodz Piotrkowska slynie
bo tylko na Pietrynie
Jozefa plynal czas.
Nikt nie przekona nas
Chor kibicow Widzewa skanduje:
Jo-ZEF!
Jo-ZEF!
Slyszysz, k…, ten zew?
jestescie super, nie dorastam Wam do piet…ale sprawdzcie czy temat sie strettuje…
Ale on znikniety. To dlaczego w grobie?? A moze nie w grobie, a na smietniku?
Chor oczyszczalni miejskiej:
Jozka na stosach ni
i ani ni ani
na wysypisku ni
ni ani, ni ani
Dzieci spiewaja temat specjalny (dla Slokosa):
Mowily
Nam wuje,
Ze Jozek sie strettuje…
Tak, tak, to wlasnie styl kibicow Widzewa!!!
A ktory ma sie strettowac, pierwszy czy drugi?
Delegacja grabarzy:
Jozef na stol
szykujmy dol
na jego osci niemraaaaawe
Jozef na bok
grabarza krok
przekroczy rzeke Szprotaaaaawe
Szprotek tu moc
grabarska noc
duchy ich wszystkich wywoooola
Zatancza wraz
taniec dla mas
z Jozkiem zatancza dokoooola
Kontrapunkt trzeci, chor studentow lodzich uczelni:
W kultury europejskiej stolicy
wegorz byl wyjatkowy
lecz nie scierpial ulicy
brudnej od psiej wygody
Delegacja grabarzy strettuje sie znakomicie:
Oto (symboliczna) probka:
Jozef na stol
grabarza krok
duchy ich wszystkich wywoooola
i maly raczek (takoz symboliczny wielce)
taniec dla mas
grabarska noc
Przekroczy rzeke Szprotaaaaawe
(c.d.)
Lezal na niej dwa tygodnie,
Choc nie bylo mu wygodnie.
Ale przyszla don choinka,
Nazywala sie Krystynka.
Jak nie bylo mu wygodnie
po co lezal, wszak przechodnie
potykali sie o niego
nie sprzatnawszy, wiec dlaczego?
Do Krystynki ogien poczul?
ale przeciez nie mial oczu 😯
Dzis migrena mie zlapala
lep mi penka, czacha cala
choc z czerepu ciagne dymi
Jozka uczcic chce surimi
Na kolacje sie udaje
lapiej pozno, nizli wcale (rozwiazanie pol-zwodnicze)
Tego nie czuje sie oczami,
Rozumiecie chyba sami!
No to chypa
Bedzie stypa…
Final (obojetnym mezzo forte)
My Jozka nie lubimy,
My na nim sie zemscimy,
My Jozka juz nie chcemy
I plakac nie bedziemy!
Bo przeciez zdradzil nas!
To nie jest zaden szpas.
A tre voci.
Józek się zestresuje od tego strettowania.
Pani Kierowniczko 😯 Jak to tak 😯 Nasz ci on był. Czy to jego wina, że sprzątnęli? Jak się miał bidulek bronić?
Stanisławie, z tego co słyszałam o Marszałkach, możesz spokojnie dać króliki. Byle nie na pierwszej i nie na ostatniej stronie 😉
Ale tego sie juz nie dowiemy… 😉
bravissimo molto forte senza parlar
haneczko – to z tego stresu ciezkiego i poczucia osamotnienia… 😥
Aaa, to jeszcze raz, Pani Kierowniczko. W tym samym duchu. Trzeba wydmuchać, jak mówiła Mama Muminka 😉
A do Miasta Lodz czuje slabosc coraz wieksza…
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,6266776,Protest_w_publicznym_radiu__Pisuar_jest_za_wysoko_.html
Pienkne miasto. 5 centymetrów mezzo.
Przepraszam, forte.
Czy w Łodzi jest jakieś jezioro?
Za mojej pamięci ani kawałka. Ale po Józku może być wszystko.
Labedzie, w Teatrze Wielkim na Placu Dabrowskiego. Tam, gdzie w srode o drugiej nad ranem ryczal z bolu ranny los…
Mam haslo dla tego Miasta na konkurs na Europejska Stolice Kultury:
LODZ MIASTEM ABSURDU
Prezes w worze w Łabędzim Jeziorze? 😯
O tak ❗ Z kwilącym Rokita u boku ❗ I Józek, wiecznie żywy, na skrzydłach Rubinsteina ❗
„Prezes w worze w Labedzim Jeziorze” – tytul na nastepny kryminal…
Ale dzis juz nie dam rady. Obsmiawszy sie jak norka, ide spac. Juz i tak caly ten dom spi – tu, jak to na wsi, chadza sie spac z kurami…
Nie wiem tylko, kto mi sie przysni: Jozek, los czy prezes. Moze taniec Ich Trojga przed pisuarem (za wysokim) 😉
Dobranoc!
A moze
LODZ EUROPEJSKA STOLYCA NIEUSTAJACEGO HAPPENINGU? Codziennie nowe opowiesci o nieustajacej tfurczosci z niczego
Jak happening tooooooooooo
tylko nad Lodka, nad Lodka
a jak Lodka toooooooooooo
zima, by nie zial smrod
To ja tez z kurami, bom ziewna i zwiewna
A czy towarzysz Bobik sie odnalazl???
I towarzysz komisarz?
Bobik nadal sie nie odnalazl.
No ale najwazniejsze ze tutaj wszyscy dobrze sie bawia. Kto by sie tam martwil o jakiegos psa.
A moze jednak Jakis Kot zaniepokoilby sie jednak o Bobika Miedzynarodowego. No bo kto Jakiegos Kota bedzie gonil?
I co? Jakis Kot bedzie tak siedzial sobie w kacie, sie obzeral, tyl do nieprzytomnosci, a potem zejdzie na atak serca z otluszczenia?
Bobik Miedzynarodowy konieczny dla utrzymania formy i tresci Jakiegos Kota!
No to poranna gimnastyka i TROMBY!
Precz z TROMBAMI!
Tuba Reakcji.
haneczko, a czy widzialas kiedys tube, ktora zleciala ze schodow Opery wraz z tubista? Zaiste, zaden garnek ciotki Amelki nie byl tak powyginany. Radosna masakra. Tubista caly, za to instrument cosik splaszczony. Nawet Jozek by sie nie wcisnal.
Tuba mirum?
A a propos Jozka. Kwestionuje tekst finalu. Bo to, ze zniknal jeszcze nie znaczy, ze nasz opuscil. Wiec nie ma podstaw do nielubienia Jozka. Ostatecznie bez niego swiat bylby zdecydowanie smutniejszy.
A u nas pada snieg. I sie topi.
A tu sie nie topi. Srodek zimy, jak na luty przystalo…
TROMBY mnie zbudziły z zatopienia w pracy. Wczoraj przebiegłem fantastyczną twórczość i zdołałem tylko bić brawo (21:12), a okrzyk zachwytu uwiązł mi w gardle z emocji.
Czy może związkowcy radiowi z sierpnia 80 należą do Łodzi Kaliskiej? Bo wyglądo to na happening (ojej, skręci Alicję, wybacz Alicjo). Ale jak to inaczej nazwać? Może nomen omen intstalacją. Kufajki pasują, bo na ostatniej wystawie ŁK kufajek nie brakuje, choć tam sa jedynym strojem.
Ostatnio związkowcy protestowali w Gdyni przeciwko prywatyzacji. Protestujących było kilkudziesięciu, z tego 6 pracowników prywatyzowanej firmy (działacze związkowi z tej firmy). Reszta to działacze związkowi z innych przedsiębiorstw z okolicy. Zwykli pracownicy byli jak najbardziej za, tylko nie miał ich kto zorganizować.
Nie wiem, czy śmiać się z biednego tubisty. Niewątpliwie widok musiał byc wyjątkowy. A Józek jest wśród nas i niech tak już pozostanie.
Niepokoję się zniknięciem Bobika, Zeena i Fomy. Powtarzam – albo coś knują z wiewiórką i jastrzębiem o ksywce falka, albo zostali porwani i trzeba coś zrobić.
Bobik i foma juz sie odnalezli, choc niestety jeszcze nie tutaj – ale zeena jak nie ma, tak nie ma… 🙁
Tubył Józek
Skóra z ojca, ość z ości…
KURTYNA!
A co do lodzkiego radia publicznego, to ja widze oczyma duszy ten obrazek…
„Najniższy wzrostem kierownik na oczach inspektora PIP załatwił się do pisuaru. Inspektor sporządził protokół”.
😆
O! Komisarz wytropil Jozka! 😉
Jak się znaleźli gdzie indziej, to się znajdą i tutaj 😀 Sam fakt znalezienia się liczy.
Popieram dalsze lubienie Józka i serce mi krwawi z żalu, że nie mogłem wziąć udziału we wczorajszej tfurczości na jego część. 😥
A ze zniknięciem zeena nie mam nicaletonic wspólnego i proszę mi przypadkiem nie amputować! 🙄
Wystarczy, że Józkowi amputowano głowę i ogon.
Może to sprawka ludzi Nicaletonica? To podobno niezgorszy zbir…
Nikt tu niczego naszemu pieskowi amputowal nie bedzie 😀
Ale ten Nicaletonic? Wyglada mi na jakiegos podejrzanego mafiosa…
I Bobik dla niego pracuje? 😯 Teraz rozumiem, skąd się wziął BoBIG…
Och, i wreszcie znamy Jozka nazwisko!!!
Niezawodny komisarz. Zawsze twierdzilam, ze wobec Komisarza, rodzimy wywiad przypomina piaskownice.
Czyli ogloszenie
Poszukiwany Jozef Tubyl
ostatnio widziany w Lodzi na Pietrynie. Przedwczoraj, czyli w srode.
Opis: zmarzniety, podluzny, zakochany
ubrany w ulatujaca w przestworza skorke. Zmieniajacy barwy w zaleznosci od stanu istnienia.
Kotokolwiek widzial, ktokolwiek wie…
Nagroda: honor wpisania sie na blogu Pani Kierowniczki.
Bobiku, czy serce krwawic przestalo? Bo to krwotok niebezpieczny i przyciagalacy wampiry i inne piranie.
W razie czego sluze nitka, igla, naparstkiem i plastrem z opatrunkiem. Umiem szyc na okretke i podszywac. Umiem tez robic merezki i haftowac (krzyzykiem, wypraszam sobie). Umiem tez przeszyc na maszynie, ale to by Bobikowi na zdrowie nie wyszlo.
Zaiste, Stanislawie, widok byl wyjatkowy. Tuba postanowila zaoszczedzic na przestrzeni i wygladala jak nalesnik albo inna pokrywka. Tak tez brzmiala. Jak pokrywka nadszarpnieta zebem schodow i ciezarem pokaznego brzuchatego tubisty.
Dlaczego by nie wyszło? Każdy szczeniak chce w głębu serca zostać maszynistą…
Tereso, do wampirów można się przyzwyczaić, a nawet polubić. 😉 Gorsze te piranie, ale znajdziemy sposób i na nie.
Nicaletonico jest ojcem chrzęstnym neapolitańskiej mafii śmieciowej, która uprowadziła Józka i ja się od jakiejkolwiek wspólnoty z nim wyraźnie odżegnałem! 👿 Ale łatwo to z nim nawet Komisarzowi nie pójdzie… 😯
Sposob na piranie?
Na te niecne dranie?
Nicaletonico kwintal
zjada na sniadanie
Piranie mu służą,
taka wola Boża,
lecz jeśli ten potwór
pożarł i węgorza…? 😯
Bobiku, czyżby węgorze nalezały do chrzęstnoszkieletowych? Myslałem, że głównie rekiny i płaszczki. Nemo na pewno wie, ale jest na innym blogu.
Pożarł, po czym uciekł
z fałszywym paszportem,
choć mu teraz w brzuchu
burczy nieco forte! 🙄
Stanisławie, mafioso ojciec chrzęstny Nicaletonico z całą pewnością zalicza się do rekinów. A płaszczką jest ta zleciana ze schodów tuba. Wszystko się zgadza jak w szwajcarskim zegarku, mimo że Nemo jest na innym blogu. 😉
Chociaż Nemo jest na innym blogu na pewno już wie, że podejrzewa się tutaj Nicaletonica o uprowadzenie Józka. Należy się zatem spodziewać kontrataku z kierunku neapolitańskiego!
Jednak mam nadzieje, ze Jozka do Neapolu nie uprowadzono. Stamtad sie nie wraca, nawet jezeli sie wraca
Ja bylam i wrocilam 😉
Z Neapolu sie nie wraca, gdy jedzie się żywym. Gdy jedzie się martwym nie ma przeszkód do powrotu.
No, ale przeciez nie od dzisiaj wiadomo, ze Pani Kierowniczka wyjatkowa osobistoscia jest! Codzienne reguly Jej sie nie imaja.
Stanislawie, czyzbys sugerowal, ze Jozek to juz tak na dobre? Bo jakos odkad zaczal lezec na Piotrkowskiej zycie w niego wstapilo. No i TUBA. Nie na prozno nazywa sie Tubyl.
Nemo wie, że się wraca, chociaż jest na innym blogu…
Pani Kierowniczka była w Neapolu na operze czy z chórem śpiewała O sole mio poza stałym reperuarem? Jeżeli jedno lub drugie, to może nie zdążyła zobaczyć na tyle, żeby nie powiem co. Ja też pewnie nie na tyle zobaczyłem, choć każdego, kto się wybiera, zachęcam, żeby z części widokowych częściowo zrezygnować na rzezc Capodimonte i Muzeum Narodowego.
Okolice bezpośrednio na wschód – poza Wezuwiuszem i Pompeami – można sobie darować, bo tam, gdzie według przewodników były piekne wioski rybacki (Torre Greco na przykład), teraz jest brud i bałagan.
Ale trochę na zachód – do kolebki Zośki Loren warto.
Życie wstąpiło pozagrobowe. Takie przedgrobowe skończyło się definitywnie. Bobik, który ponoć ma znajomości wśród wampirów, może coś więcej powiedziec na ten temat.
Bylam z chorem, jeszcze z Warszawska Opera Kameralna. Pewnie rzeczywiscie za malo zdazylam zobaczyc, zeby umrzec, zwlaszcza ze spotkalam tam kolege z klasy, ktory gral wtedy w orkiestrze Teatro di San Carlo 🙂 Do Pompei (Pompejow?) nas oczywiscie zawieziono.
Ale wulkan tym razem siedział cicho i Kierownictwo ocałało…
Dlaczego ja bym się miał wypowiadać w imieniu wampirów? One same są wystarczająco wymowne 😆
Niestety, teraz mają zajęte usta…
Byłem w Neapolu kilka razy, ale nigdy nie otarłem się o tamtejsza muzykę poza przypadkowo zasłyszanym śpiewem ulicznym. Tych kontaktów z muzyką zazdroszczę, bo to miasto wydaje się być wpisane w muzykę. Chyba w podobnym stopniu jak Wenecja, choć zupełnie inaczej.
Przed wojną były tylko Pompeje i ta nazwa jest prawidłowa, jak sądzę. Teraz często piszą Pompeja, jak córka Pompejusza, chociaż niektórzy np. w nazwach pizzerii piszą Pompea. Ponieważ ostatnio językoznawcy przyznają narodowi prawo do kształtowania języka, Pompeje chyba za jakiś czas znikną na rzecz liczby pojedyńczej.
Na cztery dni wyjechałem z miasta i co to się porobiło…
Józek, Jego Wysokość Pisuar, Łoś…
Józek nie żyje….
Łoś nie żyje…
Pisuar się trzyma, ale jak długo?
Wróć do miasta Łódź,
Męki jego skróć…
Ach, znalazl sie zeen!
Czy przelamie pech ten?
Czy o to chodzi,
By wrocil do Lodzi?
Czy radiowy pisuar,
Gdy zeen zdepcze trotuar,
Bedzie mial chec,
By sie opuscic o centymetrow piec?
Zeen już do Łodzi wrócić raczył,
bo Neapolu nie zobaczył.
A gdyby mu udało to się,
skończyłby pewnie jak te łosie,
albo jak te węgorze śnięte,
przez Nicalenico sprzątnięte. 😯
Nicalenico sprzątnął Józia,
potem na pisoir zrobił huzia,
Jak z Wezuwiusza trysnął dziarsko
Aż się pisuar zssunął z garstkę;
z 5 centymetrów cirka about,
A drań w Neapol pysnął nierad
Bo radby jeszcze w mieście Łodzi
Łodzi Kaliskiej dzieła schodzić
Już tam Łódź pewnie się postara,
by zrobić sztukę z pisuara!
Choć pomysł nie jest całkiem nowy,
zawsze rozpala jakoś głowy
i się nadaje do piara,
więc stara i niestara wiara
dumnie sztandarem tym powiewa.
Cóż, że się nie ma gdzie odlewać,
kiedy pisuar w muzeumach?
Zaprawdę, sztuki ten nie kuma,
kto w Neapolach jakichś pryska,
gdy tu, pod ręką (?) Łódź Kaliska!
Łódź i Łódź, a tu się wielka Historia tworzy
http://www.youtube.com/watch?v=VhyIm6ecpZA
Do boju, Rodacy???
Eeee tam, ja k…. do Pruszkowa wole (cytat pamietny, ale to nie ja jestem ta od czesci)
😆
Stanislaw @14:23 😯 😀
Wlasnie mi sie przypomnialo, ze Tereska z Czesc, Tereska wolała nie do Pruszkowa, a do Pabianic. Sorry, pomylilam mafie.
Tereso, tak, do Pabianic; powiedziala gdy miała jechać z prezentacją filmu do Ameryki: „pier..lę Hollywood, jadę do Pabianic” (a w Pabianicach została artesztowana za napad na sklep). Mnie też sie to bardzo podobało i używam.
Dzieki, Piotrze, tak wlasnie to brzmialo. Pamietalam, ze cos tam zasmierdzialo, tylko nie pamietalam, jaka ryba, czy na p… jak plaszczka czy na k… jak karasek.
Nicalenico w Neapolu
na piaza pizzę mezzo wtraja,
Józkowi na bezkresnym polu
w niebie na tubie forte grają,
zaś w Pabianicach kozy kują
i na Koziołka się szykują
To Koziolek wyprowadzil sie z Pacanowa, a prasa o tym milczy??? Nie pojmuje.
prasa milczy o wielu sprawach
W Pacanowie, gdzie koziołek
miał swój domek i ogródek
założono nową firmę –
zwała się Wytwórnia Wódek.
Jak zaczęło wiać oparem,
„ha!” krzyknęły wszystkie męty.
Ale kozioł się nie cieszył,
bowiem chodził wciąż urżnięty.
Solą trzeźwić się próbował,
w końcu pojął, że to na nic,
wziął, tobołek swój spakował
i się wyniósł do Pabianic.
Tam, bez prasy i kołaczy
życie wiedzie słodkie, ciche,
ma w podwórku mały sraczyk,
a w doniczce ma marychę.
Kurzy sobie, kręcąc wprzódy
i bez przerwy się zachwyca,
jak to miło bez tej wódy
mieszkać sobie w Pabianicach! 😀
o rety 😆
Nicalenico idzie ulicą
Miasteczka Citta di Barca
Tu tego Józka wzięli do wózka
Tu nisko sięga fujarka
Niedużo wcale, może dwa cale
Dyrekcja szuka dialogu
W mieście Pompeje nikt się nie śmieje
Gdy ryba leży na progu 😎
Ziębnie fortezza: „dołóż do pieca”
krzyknie kasztelan do sługi.
„Przykro mi panie, drewna nie stanie
zabrali wszystko za długi”.
„Jakże to? Kto tak ze mną ma opak
zamiast w dostatku i zgodzie?”
„To Józek z miasta, za pięć dwunasta
wpadł jakby był już na głodzie”.
„To windykator! Żaden amator!
Wyssie z nas majątek cały!
Jak mieć nadzieję? Żle tu się dzieje!
Pal w piecu drewnem z powały”.
Ja sie pochlastam… 😆
Łódzka Gomorra, prezes do worra
Jakieś jezioro go skryje
Zgładzili Józka. Kto? Mafia ruska?
Łosiątko także nie żyje 🙁
Nicalenico blade ma lico
I ręka drży zalękniona
Już nie poleci na swoje śmieci
Zobaczy Barkę i skona 🙁
Za tego losia, za tego Jozka
Na ludziach zemszcze sie srodze! –
Chrumknal dzik zwawy i juz z Warszawy
Do Miasta Lodzi jest w drodze:
http://www.tvn24.pl/0,1586242,0,1,dzik-zaatakowal-pod-warszawa,wiadomosc.html
Ja się pochlastam, takiego miasta
W całej Italii nie mają
Citta di Barca, nawet Petrarca
Snił o niej, śpiąc w Biłgoraju
… przypomnijcie mi (kopnijcie mnie w wiadome…) ze mam pozbierać te wszystkie kuplety w wiadome miejsce… no już prawie spałam i zajrzałam. Gęba mi sie drze ze śmiechu 🙂
Muszę dolać nieco oliwy do tego płomyczka.
Po pierwsze muzycy przywłaszczyli sobie określenia piano i Forte dla oznaczania dynamiki choć określenia te w języku włoskim z głośnością nie mają nic wspólnego czego nauczył mnie wybitny włoski skrzypek maestro Farulli. piano to spokojnie i taka powinna być muzyka (wcale nie cicha), Forte natomiast to mocno i zdecydowanie. W takim zrozumieniu(właściwym) tych określeń, mezzo Forte nie ma nic wspólnego ze zubożeniem palety kolorów, a raczej z brakiem zdecydowanego kreowania emocji i głównie przeciwko obiektywnemu, letniemu kreowaniu dzieła wystąpiłem podczas wymiany zdań z Dorotą.
Ponadto zapis kompozytora jest jedynie intuicyjnym zapisem i nigdy ostatecznym o czym pisał już R. Ingarden ( wybitny filozof), a moje doświadczenie ze współpracy z wybitnymi kompozytorami to potwierdza. Często kompozytor słysząc moje bardziej zdecydowane emocjonalnie od zapisu wykonanie dzieła, postanawiał zmienić zapis utworu. Stąd też zapis dzieła to proces , nie stan, a wykonawca jest zawsze współtwórcą dzieła. Pozdrawiam wszystkich, a zwłaszcza Ciebie Dorotko