Szalone wiwat!
Tak, to już ustalone: w przyszłym roku, 11, 12 i 13 czerwca odbędą się pierwsze Szalone Dni Muzyki w Warszawie! René Martin, twórca tej niesamowitej formuły festiwalowej, która zaistniała po raz pierwszy w 1995 r. w Nantes, podpisał umowę z miastem i Teatrem Wielkim-Operą Narodową, bo rzecz się wydarzy w tym właśnie budynku.
René był tu trzy dni, oglądał różne miejsca, teatr (cały gmach, z Teatrem Narodowym włącznie) przypadł mu do gustu, bo jest tam wiele sal bardzo różnych (co jest jednym z niezbędnych warunków), o niezłej akustyce, a ponadto duże halle, w których można się integrować i prowadzić festiwalowe życie. W Nantes wspaniałe było właśnie to kłębienie się w entuzjastycznym tłumie, wśród ludzi, którzy się wzajemnie nakręcali i opowiadali, co właśnie usłyszeli i na co chcą się wybrać.
Szalone Dni odbywają się teraz w kilku miejscach: w Nantes, Bilbao, Tokio, Kanazawa (też w Japonii) i od paru lat w Rio de Janeiro. Były też w Lizbonie do 2007 r., kiedy to przyszedł nowy dyrektor Centrum Kulturalnego Belém i stwierdził, że on już tego nie chce, choć ponoć festiwal miał tam też powodzenie. Tak więc przyszłoroczne Szalone Dni pod hasłem „Chopin et ses influences” (Chopin i jego wpływy) odbędą się kolejno w tych właśnie miastach i wreszcie w Warszawie.
Te wpływy – to będą kompozytorzy, których grywał sam Chopin (koncerty w stylu brillant – Riesa, Moschelesa, Hummla), kompozytorzy, którzy lubili Chopina (Berlioz czy Paganini), a także wielcy z przeszłości, których Chopin wielbił: Mozart, Haendel, a także Bach, którego preludiami i fugami rozpoczynał każdy dzień. Będzie też Kurpiński czy Elsner. Ale Chopin oczywiście też będzie, i to wykonany w bardzo oryginalny sposób. Wszystkie jego dzieła fortepianowe zostaną zagrane jednym ciągiem przez sześciu pianistów, a ten maraton, jak obliczono, będzie trwać 17 godzin!
Po wszystkich tych Szalonych Dniach René Martin organizuje jeszcze w sierpniu festiwal pianistyczny w La Roque d’Anthéron i tam także zaprogramował dzieła wszystkie Chopina. W sumie, jak powiedział, organizuje w przyszłym roku 1100 koncertów chopinowskich! Wspaniałego mamy ambasadora. Co więcej, René myśli już intensywnie także o okołofestiwalowej działalności edukacyjnej, która jest bardzo ważnym elementem jego koncepcji i która ma przyciągnąć na koncerty publiczność, której wcześniej klasyka była zupełnie obca; także publiczność młodą. A więc praca w terenie – szkoły, dzielnice itp. Również poza Warszawą. René zamierza przyjechać tu jeszcze kilka razy, żeby poznać nasz kraj, jego sytuację, potrzeby (w tej dziedzinie), charakter, duszę. Perfekcjonizm, ale niezbędny, by praca była skuteczna. W każdym razie jest pełen entuzjazmu i nadziei, że się uda. Kibicujmy mu!
Komentarze
Pani Redaktor
😀 lol:
Gdy myślę Chopin –
trwam ja w podzięce
a gdy minister – proszę:
Finito. Trwam w męce.
Takie są też ich influence.
A ja tak już od dłuższego czasu myślę o tym paryskim Rogerze i chciałbym i się boję… Poza tym nie prześledziłem dokładnie tego co wokół jest grane i wystawiane (bo ja na ogół jak wyjeżdżam to zjadam obiadek wielodaniowy – z tym, że brzusio na ogół po tych obiadkach puste, a linia smukła).
Pani Redaktor,
proszę ten ostatni akapicik z poprzedniego postu wywalić (bo on się odnosi do czegoś innego – widocznie sam już byłem w męce – skutek taki, że coś kręcę).
A jak tam wczorajsze balety Pastoralne? A jak już mowa o balecie – to w końcu wspominana kiedyś przeze mnie zbieżność baletów w ramach XII Krakowskiej Wiosny Baletowej wyjaśniła się – i 16, 17 maja będzie Nederlands Dans Theater (chyba zespół II) z Holandii, natomiast Slovak Dance Theatre (Słowacja) – 29 maja.
Szalone dni. Brzmi dobrze, ale nasuwa się skojarzenie z innynm szalonym dniem. Na razie nie rozwijam tematu.
Wczoraj obejrzeliśmy „Podróżujący fortepian”. Nagralismy w niedzielę, ale dopiero wczoraj była chwila czasu.
Jestem pod wrażeniem. Nagroda zasłużona. Czy nikt (na przykład LPR) bohatera filmu (nie tytułowego, oczywiście) jeszcze nie pozwał za szarganie świętości i mówienie o Chopinie bez lezenia plackiem na podłodze. Przecież porównanie do złej francuskiej piosenki i wybrzydzanie na tercje, to się po prostu w głowie nie mieści 😉
LPR pewnie nie oglądało tego filmu 😉
Słuchajcie, od razu chciałam Wam zaznaczyć, że powyższy mój wpis nie ma nic wspólnego z żadnym Prima Aprilis. Rozmawiałam z René Martinem wczoraj; ze wpisem też starałam się zdążyć przed północą, żebyście nie mieli podejrzeń, ale mi się nie udało 🙁 Jedno jest pewne – czegoś takiego bym Wam nie zrobiła! To prawda najprawdziwsza.
Dzisiaj nic nie napiszę, bo i tak mnie nikt serio nie weźmie…
No to ja napiszę: wygramy…
W totolotka?
Ad rem, a nos moutons.
Kiedy jest WSJD? Bo to już by była klęska urodzaju.
Te szalone dni jakoś mi się kojarzą z takim kondensatem Promsów. Zobaczymy. Niewątpliwie każda tego rodzaju impreza zrobi więcej dobrego niż złego.
No to spoznione TROMBY!
Przesylam linke do recenzji koncertu RB w concertclassic:
http://www.concertclassic.com/journal/articles/actualite_20090327_2522.asp
A co do Warlikowskiego – dowiedzialam sie wczoraj, ze Instytut Polski przygotowuje dyskusje panelowa przed spektaklem. Na razie zastanawiaja sie, kogo sciagnac z Polski, bo prof. Chylinska nie moze.
Dorotko – zapraszam serdecznie.
Z materiału napisanego przez konkurencję (JM ŻW):
„W Warszawie będą też dodatkowe atrakcje. – Jeśli komuś spodoba się jakiś utwór – zapowiada René Martin – w pół godziny po koncercie będzie mógł kupić płytę z jego nagraniem lub za niewielką opłatą ściągnąć sobie plik z tą muzyką.”
To, bardziej niż milion koncertów, przyczyni się do rozpowszechnienia muzyki. Czekam z utęsknieniem niebywałym, aż te wszystkie ezoteryczne firmy nagrywające niszowy repertuar wczesnego baroku i czego tam jeszcze, zaczną rozpowszechniać materiał przez internet, w bezstratnych formatach. Przecież to są pieniądze za darmo prawie. Żadnych sklepów, pośredników, magazynowania…. Dlaczego tak nie jest? Dlaczego cholerne madżorsy zdzierają z nas pieniądze?
Przepraszam za nieuzasadnione podejrzenia. Wydawały się oczywiste.
Gostku, pieniądz rządzi światem. Teraz bardziej niż kiedykolwiek. Całe pozory demokracji coraz mniej przysłaniają ponura rzeczywistość. Obecny kryzys pozwolił dostrzec istotę rzeczy nawet ekonomicznym i politycznym dyletantom.
Mimo wszystko uważam, że bojkotowanie polityki nie jest żadnym rozwiązaniem. Przecież tym dyktatorom pieniądza na niczym bardziej nie zależy, niż na tym, żeby świat polityki jeszcze bardziej odseparował się od reszty i mógł spokojnie robic, co tylko imperia finansowe sobie życzą.
A że wpływ prawie żaden, to trudno. Jezeli wszyscy będziemy się starali ten wpływ wywierać, może kiedyś coś się zmieni. I nie przekonuje mnie twierdzenie, że to donkiszoteria. Kto by uwierzył 30 lat temu, że komunizm będzie obalony.
Pani Redaktor:
😉 🙄 🙄 🙄
Przeczytałem recenzję i mam wrażenie, że jest całkiem dobra. Nigdy francuskiej recenzji z recitalu fortepianowego nie czytałem i nie mam porównania. Ta wydaje się bardzo szczegółowa. Opisuje raczej z uznaniem sposób potraktowania poszczególnych fragmentów i dojrzałość, ale nie znalazłem takiego całościowego entuzjazmu.
W polskich recenzjach na ogół znajdujemy „niezapomniany wieczór”, „rewelacyjny recital” i tp. Może Francuzi są oszczędniejsi w ogólnikach, a może występ się bardzo podobał recenzentowi, ale nie wprawił w ekstazę. Bardzo jestem ciekaw fachowego komentarza do tej recenzji.
60jerzy. Czytałem poczatek dzisiejszego wpisu i przerwałem bardzo szybko, bo byłem pewien, że to żart. Po zapewnieniach Pani redaktor nie wróciłem do tekstu, a szkoda. Dopiero Twój 09:56 sprawił, że p[rzeczytałem całość. Maraton dzieł wszystkich Szopena jednym ciągiem. Ale Pani Redaktor tak solennie zapewnia, że to nie prima aprilis.
Wszystkim ślę wiosenne trele-kąpiele wróblaszczków:
http://picasaweb.google.pl/60jerzy/Wrobelek#5319630741327909378
oraz foto wspomnianej wczoraj kaczuszki:
http://picasaweb.google.pl/60jerzy/Kaczuszka#5319633075960129298
A teraz to kicham pracę i idę w naturę. Wiosnaaaaa
Ależ ja nie mówię o bojkotowaniu polityki (nie: „Polityki” 😆 ), tylko o sposobie, żeby te wszystkie małe wytwórenki muzyczne wypłynęły na szerokie wody. Technicznie to nie jest takie trudne.
Gostku, to nie było do Ciebie. Po prostu coraz częściej słyszę, że nie warto chodzić na wybory i popierać tych, czy innych polityków, bo to wszystko bagno. Prawda, że bagno, ale chowanie głowy w piasek nie pomoże. A te małe wytwórenki są nie do strawienia dla potentatów drenujących kieszenie i nie pozwolą im wypłynąć na szerokie wody.
A ja myślę i mam nadzieję, że mejdżorsi nie mają nic do pozwalania, bo są zbyt skostniałe, a rozpowszechnianie przez sieć jest najprostszym sposobem ominięcia wszelkich ograniczeń „fizycznych”.
Skądinąd, jeśli na „Szalonych Dniach” faktycznie będzie można kupić płytę z muzyką z koncertu tuż po jego zakończeniu, to ciekaw jestem co na to właśnie wytwórnie, z którą dany muzyk ma podpisany kontrakt.
Ja Gostkowi przypomnę, że każda wytwórenka po wypłynięciu na szerokie wody staje się wytfu!rnią.
A w meritumie:
to co, będą rzępolić cały dzień na okrągło?
Tak, wiem – odwieczny dylemat. Chcesz być anty ale sławny, a jak już jesteśsławny, to przestajesz być anty. Ale może komuś jednak uda się tego uniknąć.
Rzępolić będą na okrągło. Continuous music. Wchodzisz, słuchasz, wychodzisz, wracasz.
To trochę pod dzisiejsze dzieci robione, żeby się nie przemęczać – maks. godzina.
Wchodzisz na dwie Ballady, wychodzisz, wracasz na Etiudy, Ecossaises i fugę a-moll.
W międzyczasie łapiesz kebaba i kilka późnych utworów Liszta.
Jeżeli to się nie zawali organizacyjnie w naszym kochanym nadwiślańskim kraju, to ja to kupię (jeśli dostanę bilety 😉 )
Jak mawia Kłapouchy, szaleństwo, śpiew i taniec. Jumpa-jumpa-jumpa-pa.
Tylko nie miejcie pretensji, gdy spadnie porządny grad, gdy rozszaleje się zamieć i licho wie co. To, że dziś jest ładnie, to jeszcze nic nie znaczy. Z tego nie można wyciągnąć żadnych wnio… czy jak to się mówi. Z tego w ogóle nic nie można wyciągnąć.
😆
Już wiem! To Hoko jest Kłapouchy! 😀
Gostku, exactly, to jest robione pod dzisiejsze dzieci albo takich, co przychodzą z ulicy. Ale i dla nas może być. Z założenia ma być tanio, więc ludziska może się rzucą, zwłaszcza że to nigdy nie schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Najgorsze, co słyszałam w Nantes, to zdarta Barbara Hendricks, ale miała tak sympatyczny repertuar (pieśni ludowe Beethovena, w tym polskie!), że szło wytrzymać.
Tereniu – to może się podłączymy pod tę dyskusję w Instytucie Polskim? 😉 Ja swoją drogą muszę sprawdzić, czy jest możliwe wydębienie jakiegoś biletu prasowego.
60jerzy – cudne zdjęcia! Chciałoby się też w naturę. Ale nie da rady w tej chwili…
zeen – w meritumie, tak właśnie, będą rzepolić cały dzień na okrągło, a Chopina – jak napisałam – nawet 17 godzin z rzędu.
Ja się bardzo cieszę, że ten projekt tu trafia, bo widziałam we Francji, jak jest skuteczny! Naprawdę stworzono tam taki szlachetny snobizm.
Tylko jak przeskoczyć tę dziurę pomiędzy muzyką poważną podaną w formie light, a III symfonią Mahlera, gdzie już nie ma zmiłuj.
Skądinąd, obecna formuła WJ już poniekąd przypomina Projekt Martina. Też jest bieganie od S1 do Konesera, program podany w formie dowcipaskowej.
Wielecki trochę przewietrzył naftalinę z tej szafy, ale przyznam, tej naftaliny trochę mi czasami brakuje, tych poważnych dyskusji prowadzonych na przerwach przez poważnych melomanów 😉
Jeśli to się nie zawali organizacyjnie w naszym szalonym kraju. Albo grad nie spadnie. No, właśnie. Jakoś nic sie nie zawala organizacyjnie w Anglii, przynajmniej z mojego doświadczenia tak wynika.
Ale to nie jest kwestia narodowego charakteru. Widziałem zawalenia orhanizacyjne w Niemczech. Powód był ten sam, co w Polsce. Powierzanie organizacji ludziom zaprzyjaźnionym zamiast kompetentnym. Mamy już trochę specjalistów od organizacji i nic się nie zawali, jezeli im się sprawę powierzy. Czy można na to liczyć? Na to pytanie może Pani Kierowniczka potrafi odpowiedzieć. Skoro Pani Kierowniczka zna pana René Martin, może mu coś podpowiedzieć.
„Powierzanie organizacji ludziom zaprzyjaźnionym zamiast kompetentnym”
Bardzo celnie powiedziane.
Mala uwaga – z moich obserwacji sluchowych wynika, ze Chopin napisal ca 24 godziny muzyki. Jezeli beda rzepolic tylko 17, to albo bardzo szybko, albo bez powtorek, albo z cenzurowaniem co trudniejszych miejsc.
Dorotko – trzymam za slowo, sprobuje cosik wydebic z Instytutu, moze sie uda. Zapraszam serdecznie.
Stanislawie – recenzja francuska to rozbudowane moje bylo ladnie, poczekajmy, az bedzie pieknie. 😉
Napisana dosc rzeczowo i normalnie, bo tu rozne patologie sie zdarzaja, lacznie z podsuwana Dywanikowi juz kiedys recenzja z recitalu Zimermana, w ktorej tfu-krytyk-mondrala ocenial niemal takt po takcie porownujac z roznymi innymi wykonaniami.
No nie, to nie jest jak na WJ, bo bieganie od S1 do Konesera odpada. Wszystko ma się dziać pod jednym dachem. W Rio jest odrobinę inaczej, bo jest sala czy tez parę sal w jednym budynku, kościół obok i jeszcze coś obok, ale to wszystko jest od siebie o parę kroków. Ważne jest też, żeby było miejsce na forum.
René Martin, jak go znam, polega na organizacji własnej. Na pewno będą pomagać ludzie z biura Sinfonii Varsovii, której ten kontakt zawdzięczamy. On mówi wręcz: „To wielka wieloletnia i wierna przyjaźń, pełne zaufanie”.
Aha, 60jerzy pytał mnie o wrażenia z premiery Tristana. Otóż – ładne to jest, subtelne i delikatne, chwilami nawet bardzo emocjonalne (duet głównych bohaterów – ładnie tańczą). Taniec raczej klasyczny, bez popisów, ale i bez sztampy, wszystko poddane treści i muzyce. Muzyka sprytnie skompilowana przez holenderskiego kompozytora Henka de Vliegera z kawałków Tristana i Izoldy, Wesendonck-Lieder i wtrętów własnych. Tadeusz Kozłowski – ja już z Łodzi wiem, że to przyzwoity dyrygent; ładnie śpiewa Anna Lubańska.
W sumie – przyjemny wieczór, a momentami nawet wzruszający.
Rozumiem. Chodziło mi raczej o ducha imprezy.
Organizacja własna najważniejsza i zapewne najpewniejsza.
Dziękuję za objaśnienie recenzji. Nie miałem nigdy okazji słuchać Blechacza na żywo. Z płyty bardzo mi sie podoba. Przy okazji recenzji, zwróciło moją uwagę określenie „entre chien et loup” czyli między psem a wilkiem. Najczęściej się go nie tłumaczy pozostawiając oryginał. A z dzieciństwa pamiętam nasze rodzime określenie „szara godzina”. Poszło zupełnie w zapomnienie.
Jeszcze o szarej godzinie. Nie chodziło tylko o samą porę przedzmierzchową czy prawie zmierzchową, ale o związaną z nią atmosferą zamyślenia czy rozmarzenia i trochę smutku. Podejrzewam, że ktoś wymyślił tę szarą godzinę właśnie jako odpowiednik francuskiego pomiedzy psem a wilkiem. Może ktoś się zna lepiej na tych pojęciach?
A dlaczego ma się nie udać?
A nie wiem…
Tak sobie myślę o niedawnych koncertach pewnego sławnego polskiego pianisty. 🙄
Entre chien et loup – lubię to określenie. Jest taki obraz Chagalla, ale jakoś nie mogłam go znaleźć.
Na szybko obraz jest tu, choć w kontekście.
Czy w wolnym tłumaczeniu na polski „entre chien et loup” to będzie „ni pies, ni wydra”? 😛
http://www.tributes.com/obituary/show/85068951
Gostku, nawet w najbardziej wolnym nie. Chodzi o porę dnia okołozmierzchową, ale właśnie trochę w aspekcie nastroju.
znalazłem ten obraz w tle:
http://www.tributes.com/obituary/show/85068951
Tak, ja to też znalazłam, ale nie wrzuciłam, bo po co ta kobita…
Przecież to Muza 🙄
Tu jest dużo Chagalla po koreańsku (chyba). Ten obrazek też – bez kobity…
http://blog.aladdin.co.kr/musoyou/category/46041?CommunityType=MyPaper&page=2
http://www.linternaute.com/expression/langue-francaise/46/entre-chien-et-loup/
to glebsze i bardziej symboliczne. 🙂
Oj, ale mi sie przypomnialo…
http://www.youtube.com/watch?v=BmHTqJfCYkA
Entre chien et loup dans nos rêves déserts
L’amour a su combler les silences
Et nous, ses enfants nus, vierges de nos hiers,
Devenons toi et moi, lavés de nos enfers…
Koreańskie kolory troche przekłamane. Znalazłem jeszcze jeden:
http://www.cie3chenes.org/images/PANNEAU21.PDF
Zadziwiające wykorzystanie tego obrazu. Trzeba dobrze się wczytac w encyklopedyczny słownik podany przez Teresę, żeby powiązać to z sabotażem. Rzeczywiście, wilk może koszmary senne symbolizować.
Ale nie miałem pojęcia, że to okreslenie odnosi się także do świtu.
André Delvaux w 1979 zrobił film pt Femme entre chien et loup. Na polski to przetłumaczono jako „Kobieta między psem a wilkiem”. I dobrze.
Jak zwykle nie mam dostepu do youtube, a wiersz mi się bardzo podoba. Choć bardzo francuski. Czy ktos to śpiewał?
Aznavour
Głupio nie pamietać. Coraz mniej Aznavoura słychać, a chyba nie zasługuje na zapomnienie. Chociaż o Polakach (dokładniej Polkach) nie wyrażał się najlepiej.
Stanislawie, to w prezencie calosc. Bardzo piekny wiersz.
Toi et moi
Deux coeurs qui se confondent
Au seuil de l’infini
Loin du reste du monde
Haletants et soumis
A bord du lit
Qui tangue et va
Sous toi et moi
Toi et moi
Libérés des mensonges
Et sevrés des tabous
Quand la nuit se prolonge
Entre râles et remous
Nos songes fous
Inventent un nous
Entre chien et loup dans nos rêves déserts
L’amour a su combler les silences
Et nous, ses enfants nus, vierges de nos hiers,
Devenons toi et moi, lavés de nos enfers
Porte-moi
Au delà des angoisses
A l’appel du désir
Du coeur de nos fantasmes
Aux confins du plaisir
Que Dieu créa
Pour toi et moi
J’étais sans espoir, tu as changé mon sort
Offrant à ma vie une autre chance
Les mots ne sont que mots, les tiens vibraient si fort
Qu’en parlant à ma peau ils éveillaient mon corps
Aime-moi
Fais-moi l’amour encore
Encore et parle-moi
Pour que jusqu’aux aurores
Aux sources de nos joies
Mes jours se noient
Dans toi et moi.
I mniej lirycznie, choc – rzeklabym – zgola apetycznie ;-):
Charles Aznavour
DORMIR AVEC VOUS MADAME
Dormir avec vous madame
Dormir avec vous
C’est un merveilleux programme
Demandant surtout
Un endroit discret madame
Entre chien et loup
Madame
A l’écart des mélodrames
Des „Ciel! mon époux!”
Dormir avec vous madame
Dormir avec vous
Aux heures où monsieur se pâme
A faire des sous
Vous déshabiller madame
Froisser vos dessous
Madame
Vous faire vibrer de l’âme
Du corps et de tout
Dormir avec vous madame
Dormir avec vous
Mon Dieu, C’est je le proclame
Mon voeu le plus doux
Et de votre peau madame
Prendre un soin jaloux
Madame
En usant toute la gamme
Des bisous, bisous
Dormir avec vous madame
Dormir avec vous
Posséder ce corps de femme
A m’en rendre fou
Ignorant ce qui se trame
En dehors de nous
Madame
Mettre tout vos sens madame
Sens dessus dessous
Et brûler de mille flammes
En mille remous
Madame
Voilà ce que je réclame
Et un point c’est tout
I na tym koncze owe francuskie wtrety, by nie wywolywac wilka z lasu (czytaj gniewu tych, ktorzy po francusku ani dudu) 😆
I jeszcze Gostkowi:
Ni pies, ni wydra to takie mi-figue, mi-raisin. 😆
Dziękuje, tereso. Myślę, że kto ani dudu, to sobie pominie.
Mi-chien, mi-loup?
Opuściłam Was na trochę, aby wysłuchać wreszcie dostanej Mszy h-moll pod Minkowskim. Piękna! Piszę recenzję na Afisz 🙂
O jak fajnie 🙂
a ten maraton…bedzie trwac 17 godzin.
Pani Doroto!
Mam wrazenie,ze Chopin bedzie podany jak fastfood w McDonaldzie.
Znajda sie na pewno chetni do jego szybkiego zaliczenia i to wszystko.
A teraz idę się beethovenować…
…i życzę tego samego fomie… eee, prima aprilis 😉
Mamy u siebie dużo szarości: szara godzina, szara maść, szarość na twarzy, zrobiony na szaro, szaraczek, szarzyzna, szarobury, szarawary, szarymary…
🙄
Te szara godzine Niemcy nazywaja blekitna – „die blaue Stunde” http://www.kunstkopie.de/a/klinger-max/die-blaue-stunde.html
Zreszta we francuskim to tez jest: l’heure bleue. Sa nawet perfumy o tej nazwie – Teresa pewnie wie najlepiej:)
Byl jeszcze inny obraz o takim albo podobnym tytule – ulica o tej wlasnie „blekitnej godzinie”, niestety, nie pamietam czyj?
Tak, tak:
http://www.guerlain.com/index.asp?page=frasp/parfum/produit.asp%3FID%3D260%26IdAxe%3D1&logo=1
🙂 och, rozmarzylam sie…
Die blaue Stunde w mojej okolicy:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/NowyRok2009#5319750977117060466
Hmmmm… 🙂
Pani Redaktor:
piękne dzięki za słowa o spektaklu baletowym w TW – ale wygląda na to, że nie wygospodaruję wolnego dnia na wypad nań, a przy moich najbliższych pobytach w W-wie akurat nie ma go na afiszu.
A najbardziej cieszę się z zachwytu płytą Minkowskiego, który zasygnalizowała Pani o 15:42.
Wróbelki, które wcześniej podesłałem, to chyba sąsiedztwo Pani Teresy.
No a dzisiaj to mamy już drugą recenzję koncertu R. Blechacza w Paryżu – piórem St. Riegera:
http://www.rfi.fr/actupl/articles/111/article_7332.asp
Wrobelek ptaszyna malenska,
wrobelek istotka niewielka,
on brzydka stonoge pochlania,
lecz nikt nie popiera wrobelka!
A dlaczego kaczka bohaterka?
Znam kaczke dziwaczke
i pieczona kaczke
i z kaczki watrobki
tez inne podrobki
i kacze kaczeta
gesiego od swieta
lecz tej bohaterki
nie spomne, coz widac
w swym kraju najtrudniej
na pomnik sie wspinac
Ja też się bardzo cieszę, że nasze Kierowniczce podobala się Msza h-moll Bacha Minkowskiego. W ubiegłym tygodniu porównywałem ją z solennym nagraniem Klemperera, dziś chyba nużącym i Herreweghe’a, który mi się bardzo podobał (zajęło mi to 3 dni). Ale wersja Minkowskiego jest naprawdę piękna. Zachęcony wpisami 60 Jerzego na tematy wiosenne przespacerowałem się dziś po parku oliwskim. Kaczki i wróble są dokładnie takie jak na zdjęciach, poza tym są łany krokusów. Wszystko jest takie świeże, z wyjątkiem ludzi. Ludzie nabiorą świezości w maju, teraz są jeszcze pozimowi. I to mimo tego, że zima była w tym roku wybrakowana i niechlujnie rozplanowana.
A ja troche z innej beczki. Nawet bardzo z innej beczki.
Otoz dzis wchodzi na ekrany Francji Katyn Wajdy. W 11 salach. Slownie jedenastu. Pisemnie tez:
Paris (3) – wylacznie kina studyjne, ktore nie robia abonamentow.
Marseille (1)
Aix-en-Provence (1)
Brest (1)
Grenoble (1)
Nantes (1)
Perpignan (1)
Pessac (1)
Tournefeuille (1)
Czyli nic na polnocy, nic w Strasburgu (gdzie zreszta zlikwidowano konsulat), nic w Bordeaux, w ogole dziwna jakas ta mapa Francji. Na dodatek co to Tournefeuille i dlaczego, nie mam pojecia.
A dystrybutorem jest (o ironio) http://www.kinovista.ru/
Znowu przechlapane, bo gdyby to bylo o masakrze 100 Amerykanow w Wietnamie i z fajerwerkami, weszloby w 111 salach co najmniej.
Tournefeuille – miasteczko koło Tuluzy.
Tereso,
kogo we Francji (i gdziekolwiek w świecie) interesuje ta historia?
To nie o to chodzi, passpartout
Ta historia interesuje o wiele wiecej osob, niz w ogole mozna sie spodziewac. To chodzi o to, ze tym zainteresowanym zostawia sie Canal+ albo DVD, co oczywiscie konczy sie zbiorowym milczeniem, bo programy telewizyjne, a zwlaszcza filmy, nie prowokuja dyskusji.
Poza tym jestem gleboko przekonana o tym, ze po prostu nasze wladze kiepsko dbaja o wizerunek Polski na zewnatrz. A akurat kazdy, zwlaszcza nieznany, epizod II wojny swiatowej przyciaga wielu. Exemplum Pianista. Nie tylko ze wzgledu na Polanskiego. I gdyby na przyklad ktos pokusil sie o rzetelny fresk historyczny o wojnie rumunsko-wegierskiej w 45 roku, tez przyciagneloby to wielu. Zwlaszcza mlodych, ktorzy – wbrew pozorom – bardzo interesuja sie przeszloscia. Zwlaszcza ta przemilczana.
Poza tym jednak Wajda jest tu bardzo znany, zeby nie powiedziec, ze nalezy do rezyserow mitycznych.
Oj, Francja z fascynacji Stalinem nie wyrosla.
Tereso,
Pianista ma happy end, Polański to jednak kino światowe etc.
Złota Palma, Cesary i Oscary mają też niebagatelny wpływ na wpływy z dystrybucji, a ta musi się opłacać 🙄
A o Katyniu mowi sie juz od 2 lat i ma bardzo ciekawa prase. Z Le Monde na czele. I z bardzo ciekawymi dyskusjami na forach.
Wajda to kino mityczne i bardzo cenione w kregach profesjonalnych. I w kregach intelektualistow, a mlodziez ciekawa, naprawde.
Katyn mial nominacje do Oscara, to tez sie liczy. Ale i tak najbardziej liczy sie rzetelna reklama, a tej ani, ani.
Reklama kosztuje. Pewnie zrobili kalkulacje… 🙁
Jest dużo dobrych filmów, których nie opłacało się reklamować 🙁
Jest duzo dobrej muzyki, ktorej nie oplaca sie grac?
Jest duzo dobrych ksiazek, ktorych nie oplaca sie wydawac?
Jest duzo zdolnych ludzi, ktorych nie oplaca sie promowac?
W ten sposob zawsze bedziemy czwartym swiatem czwartego swiata.
Pani Tereso,
jak świat światem:
Zawsze było duzo dobrej muzyki, ktorej nie opłacało sie grac.
Zawsze było duzo dobrych ksiazek, ktorych nie oplacało sie wydawac.
Zawsze było duzo zdolnych ludzi, ktorych nie oplacało sie promowac.
I jeszcze dwie wiadomości – jedna dobra i jedna zła.
Zła: że dalej tak będzie.
Dobra: że chyba jednak pewne wartości się obronią – czasami w fazie post mortem. I wówczas będzie się grać tę muzykę, wydawać te książki i promować zdolnych. Słaba to pociecha, ale jednak. Coż innego nam pozostaje?
Dzisiaj dużo odkrywa się różnych takich rzeczy, których kiedyś nie opłacało się grać. Też opłaca się tylko na chwilę, ale odmiana w morzu banału zawsze mile widziana.
Promowanie zależy też często od dobrych chęci i zorganizowania promującego 🙂
A w ogóle bardzo mamy poważny ten prima aprilis. Ale może to i lepiej. Na zaprzyjaźnionym blogu pewnego psa prima aprilis miał dziś wręcz posmak grozy 😯 😉
Jak za poważny, to zobaczcie numer dnia w Helwecji:
http://www.youtube.com/watch?v=0_-hs_jV8QM
Ralf Gothóni. Świetny pianista. Dlaczego tak mało gra i woli dyrygować?
Właśnie wróciłam z koncertu. Cały był poświęcony Haydnowi – dwie symfonie, Koncert wiolonczelowy C-dur (z Arto Norasem – takim sobie) no i właśnie zbanalizowany do szczętu Koncert fortepianowy D-dur, znany każdemu dziecku w szkole muzycznej. Ale kiedy siada do fortepianu prawdziwa osobowość… i jeszcze raz jęknę: dlaczego tak rzadko go słyszymy jako pianistę? Ale orkiestra (English Chamber Orchestra) brzmiała pod jego batutą pięknie. (Pewnie także brzmiałaby tak pod inną.)
Wcześniej Leipziger Streichquartett, w programie Kwartet D-dur z op. 18, Wielka Fuga i Kwartet cis-moll op. 131. Bardzo przyzwoicie. Więcej może nie, ale przyjemność była.
Ech, ci Szwajcarzy 😆 (buhahaha)
60jerzy
I wlasnie dlatego jest mi przykro. Bo to zmarnowana okazja.
Katyń obchodzi niewielu, Wajda bardzo wielu. Jest to nazwisko w świecie znane. Około półtora roku temu, jeśli dobrze pamiętam czas, Wajda bardzo narzekał na bojkot Katynia ze strony polskich władz, które nie tylko nie robiły nic w kierunku promocji zagranicznej, ale wręcz rzucały kłody pod nogi.
Problem dotyczy nie tylko Francji. A rzecz nie w tym, kogo obchodzi Katyń. Film jest zrobiony dobrze. Można go odbierać jak całkowite fiction i się obroni. Polskość też nie jest nadmiernie nachalna. Można go promowac jako dobry film o wartościach uniwersalnych i w ten sposób mógłby trafić do wielu kin na całym świecie. Nie dziwię się wzburzeniu Teresy.
Pani Tereso:
Przykrość, wynikająca z poczucia zmarnowanej okazji, jest uczuciem wyjątkowo nieincydentalnym. Im człowiek starszy, tym bardziej to uczucie dominuje. Miarą zaś młodości wieku dojrzałego i bardzo dojrzałego jest szukanie kolejnej okazji do zmarnowania – przez innych. Z nadzieją, że tym razem jednak może nie. I tak czyni właśnie Andrzej Wajda. Mimo goryczy, z jaką mówił w mediach o promocji „Katynia” za granicą – pracuje dalej. Uczmy się od starych mistrzów.
Nie chciało mi się iść na Katyń.
Ale na Tatarak chętnie się wybiorę.
Tak, 60Jerzy, tylko tych okazji jest tak malo, ze marnowanie ich podpada niemal pod kryminal. Wiem, ze Wajda idzie dalej i chwala Mu za to. Mnie chodzi o ten konkretny przypadek.
To dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=bPZJAbJfUMs
nie zestarzalo sie, oj, nie.
Już po prima aprilis – można zacząć się znów wygłupiać ❗
To co, mam grać? 😆
Sorry, ale po Panabobikowej lekturze z jego podwórka – minęła ochota do wygłupów. Ja protestuję! Ja apeluję! Ja notę ślę! Ja ja…
No. Teraz już puściło. Obywatelu Bobik. Dość bezkarnego używania w charakterze szwarccharakteru* – do tego szwarccharakteru zaprawionego wredotą i sadyzmem – przedstawiciela gatunku kociego. Jak powszechnie wiadomo – koty są niewinne, łagodne, kochają psy i w ogóle wszelkie stworzenie i żadną miarą nie nadają się na przypisawanie im takiej roli. Jeżeli Sz.P. Bobik nie zaprzestanie takich procederów –
poszczuję kotem
by padł pokotem
ten niecny Hund
+ kłaków funt.
* – wszystko wężykiem 🙂
No, przecież przedstawiłem kota jako wredotę tylko po to, żeby móc potem zawołać „prima aprilis”! 🙂
Dorosłość też mi już przeszła.
I w ogóle wszystko zdemaskowałem.
A że zeen przy okazji stanowisko ministerialne zachapał, chyba nikomu nie przeszkadza? 😆
A czy Zeen teraz po odwołaniu dostanie odprawę roczną? 🙂
Pani Redaktor:
No to jak z tymi przyszłorocznymi szaleństwami?
Odwołałem wszystko z wyjątkiem stanowiska zeena. Niby nie po to, żebym mu odprawy nie musiał płacić, ale zaliczę to do, powiedzmy, miłych skutków ubocznych. 😉
Klub lizusów 😆 Ale nie uwierzę, żeby zeen się do psów zapisał 😆
A 60jerzy
wcale mi nie wierzy 🙁
O Pani, mów mi: Tomasz.
Nie mogę, mamy już na blogu Tomasza… (choć incognito 😉 )
A w to już wierzę.
Cóż, takie są jerze 🙂
Zatem dobrej nocy.
Dobrej nocy jerzom,
Dobrej nocy psom,
Niechaj się wyleżą,
Niechaj smacznie śpią.
Dobranoc! 😀
To ja szybko jeszcze
hopnę piwa szklankę,
po czym się przemieszczę
na swą wyleżankę. 🙂
Cwir, cwir, cwir…
Wiosenne TROMBY!
TROMBY!!!
Pora już chyba wstawac powoli.
Wczoraj coś mi dzwoniło, tylko nie w tym kościele. To TVP ma prawa do filmu Katyń i ona jest odpowiedzialna za rozpowszechnianie za granicą, w czym przeszkadza, jak może.
Pani Kierowniczko, Katyń to nie jest film o martyrologii narodu polskiego, za którą odpowiedzialny jest wredny „naród radziecki”. Na taki też nie miałbym ochoty pójść. Uważam, że jest to film, na który pójść warto. Wajda wykazał sie tu dużym poczuciem smaku.
Ani nadmiernie nie eksponował kaźni, choć nie mógł jej nie pokażać. Również katów pokazywał jako ludzi a nie dzikie bestie. Może to nie tak wiele, ale jakże łatwo można było ulec pokusie pofolgowania sobie we wstrząsających scenach.
60jerzy – tu http://www.teatrwielki.pl…&full=1&id=1273 znajdziesz zdjecia ze spektaklu Tristana
jeszcze raz sznurek http://www.teatrwielki.pl/galeria.php?action=search&full=1&id=1273
Trutututu!
Coraz ładniej na zewnątrz…
Nijak nie wiadomo, jak się ubierać. Rano i wieczorem chłodno, w dzień ciepło…
Jeszcze chciałam sprostować moją wypowiedź z 00:52 – Tomaszów mamy na tym blogu więcej niż jednego! 😀
szalik i rękawiczki jeżdżą w teczce albo na ciele. Kurtke zimową zanaftalinowałem.
Ja jeszcze nie mam odwagi…
tralala,cwir,cwirk dotarlo do berlina: WIOSNA 😀
Pozdrawiamy wiosenny Berlin 😀
Gamzatti:
dzięki za informację – póki co to musi mi wystarczyć.
Pani Redaktor:
teraz już wierzę. I czekam na rozwój wypadków – nie tyle z napięciem, co z wieeelką ciekawością. Bo na razie wszystko wskazuje na to, że będzie się działo w przyszłym roku na okoliczność rocznicy. Byle tylko nie zajechano Fryderyka jak starą chabetę. Chociaż, gdy bierze się do tego z jednej strony dyr. Sułek, a z drugiej dyr. Martin – to jedynym kandydatem do tytułu ujeżdżacza pozostanie geniusz opery JAPeK.
A teraz – wiosna wiosna, a praca – niestety – pracą.
Fryderyk, jako najczęściej wydawany na płytach kompozytor, jest już dawno zajeżdżony (albo nie do zajeżdżenia).
Ja bym się o to nie martwił. Wręcz zaciekawiła mnie ta formuła. A nuż da się coś usłyszeć w innym świetle.
Jednak wietrzę sposek.
Podpisano:
Tomasz
Chyba ja z tego wszystkiego też przejdę na ćwierkanie. Aż trudno szczekać w takim słońcu! 😀
W kwestii ubraniowej już wczoraj z pewnym rozbawieniem obserwowałem kompletny kociokwik. Jedni w zimowych płaszczach i szalikach, inni w podkoszulkach (słowo honoru!). Dziś tych w podkoszulkach pewnie będzie wiele więcej.
A ja konsekwentnie w futrze. 😆
60jerzy: co to jest sposek? Proszę o wytłumaczenie, może coś zaradzimy 😯
Tym bardziej, że rzeczony Tomasz jakoś się przestał odzywać…
Ja na podkoszulkę jakoś przejść nie mogę, a futro mi nie wyrosło 😉
Sposek to jet sponsorowany spisek. Na to nawet Komisarz może nie zaradzić, bo Policji budżet się stale obcina i przez to nie ma wystarczająco szybkich smochodów, żeby sposka dogonić. 🙁
Pani Redaktor:
Gdy się „i” na „o” zmieniło
wniwecz pracę obróciło.
Taka już natura spisku:
Grzmoty – w miejsce pisku.
Pozdrawiam wiosennie
E tam, żeby Komisarz nie miał sposobów? Nie uwierzę, póki nie przyzna… i wtedy też nie wiem, czy uwierzę. Bo policja podstępna jest.
A dwuwiersz: „Taka już natura spisku: Grzmoty – w miejsce pisku” powinien przejść do historii 😆
Tak myslę i myślę i nie wiem, czy spisek bez sponsora jest w ogóle możliwy. Jeżeli możliwy to tylko pisk może wyprodukować zamiast grzmotu.
To dlatego w sprawdzianie dla szkol podstawowych bylo zadanie na obliczenie rozpietosci skrzydel wrobla
cwir!
I costamcostam o bocianach 😉
Tylko podobno ten bocian z Polski do Afryki lecial, a powinien odwrotnie.
cwir, cwir, nic nie slychac tylko cwir!
Podobno Koterski ma nakręcić film przyrodniczy o życiu wróbli w wielkich miastach.
Dzień Ćwira
A momenty będą?
Na pewno będą momęty, czyli szemrane wróble.
Będą!
Jeden Ćwir wraz z drugim Ćwirkiem
Chcieli współpracować z cyrkiem –
Akrobację wykonali,
Ledwie wyszli z tego cali!
Ćwir odleciał do swej Ćwirki,
Co stroszyła swe tapirki*,
Trochę ją ponapastował,
Aż fryzurę jej popsował 🙁
_____
*czy ktoś jeszcze pamięta tapirowane fryzury? 😆
ooo widzę radosny nastrój ..Ja tez chce zarymować. ;Taka jest natura spiaku ; PISK w miejsce grzmotu ??!! Miłego dnia ..
Pamietamy. Szczególnie fryzury jednej pani, która do Paryża latała się tapirować. Teraz z żalu za tamtymi czasami popadła w kłopoty uzależnieniowe.
Prawie że wysokość tapiru oznaczała pozycję małżonka na drabinie partyjnej. Były wyjątki oczywiście.
Fryzury lekko tapirowane mogły być zupełnie strawne, o ile pamietam.
Trochę mało elegancko to wypadło. W gruncie rzeczy bardziej czuję współczucie dla tej pani niż satysfakcję z sytuacji. Ale zawsze przyjemnie jest sobie podowcipkowac o bliźnich.
Odkąd ptaki, mociumpanie,
odebrały psom psowanie?
Odkąd lecą na tapiry?
Czy te wróble to są świry? 😯
Cwir tapira w lot przyskrzyni
i odesle w wielkiej skrzyni
tymze samym samolotem
tyle tylko ze z powrotem
A przed tapirem do do dzis bronie sie zebami i pazurami, jak tylko w Polszcze jezdem u fryzjera. Jak tylko widze, ze panienka sie zabiera, zmykam czem predzej.
Charakterystyka byly jeszcze zeby zlote (ale nie na froncie) i obfitosc biusthaltera. Tudziez tleniona, sypiaca sie blondnosc i pierscienie made in ZSRR. Takie grube wzarte w grube paluchy z manicure zebami.
Też nie uwierzę, że ma… Chyba że ktoś zasponsoruje wyobraźnię 🙄
Sponsoring wyobraźni
To jest kierunek nowy,
Byś mógł po rozum raźniej,
Bo z kasą, iść do głowy 😉
To jeszcze dziś robią tapiry? 😯 Myślałam, że wyginęły jak mamuty…
Tak, Tereso, to były cechy charakterystyczne. Ale te najwyżej postawione kupowały już pierścienie w Paryżu. Była nawet jakaś afera brylantowa z kimś, kto w te pierścienie zaopatrywał sekretarzowe, a przy okazji niezły przemyt robił. Szczegółów nie pomnę.
Był przy I ekretarzu z lat 70-tych ktoś, kogo zawsze było widac blisko w TV, ale nie pełnił żadnej funkcji z pierwszych stron gazet. Znał się z Gierkiem ze szkoły partyjnej w Paryżu zaraz po wojnie. Poznałem go, gdy był sekretarzem konsulatu morskiego w Antwerpii. Miał niewyobrażalną wiedzę o malarstwie. O każdym obrazie w muzeum potrafił opowiadać bardzo ciekawie. W ogóle był bardzo kulturalny. To tak dla kontrastu.
Tapir to jest uczes dziki
z Południowej Ameryki.
W Polszcze – tylko w zoologu
(jak nie schroni się na blogu)! 🙂
Tapir dzisiaj u fryzjera
niczym szparag wlos zadziera
niczym dredy, warkocz niczym
vivat tapir! to jest wyczyn!
Jadąc dzisiaj na rowerze
Ćwierkałem ci ja tak szczerze!
Myśląc jednak o tapirze,
Dałem nogę swą w ofierze.
Krótko mówiąc, bez pardonu
Sięgnąłem ci ja betonu.
Ponad którym – w oka mgnieniu
Ryk się rozległ jak w natchnieniu.
Los dziateczek na chodniku
Byl wart jednak mego ryku.
Bo to one, te dziateczki,
Były źródłem wywroteczki.
Jednak gorsi niż dziateczki
są strażnicy – half-główeczki,
Gdy podnosząc swe morale,
Wygrażali mi w zapale.
Bo na widok obiektywu,
Że nie wspomnę ci statywu,
Half-główeczki (cóż, zniewaga) –
Myślą jedno: gdzie bumaga?
I tak minął dzień ów cudny,
Z woli niebios nie tak nudny.
Byłby jednak bardziej śliczny,
Gdyby strażnik był liryczny.
Nie ma co się dziwić, że czasami nie chce mi się pracować.
Pozdróweczka od Jureczka.
Fryzury z tapirem dziś przypomina Amy Winehouse, poza tym filmy z lat sześćdziesiątych, zwłaszcza te historyczne (tam się to bardziej rzuca w oczy). Obojętnie w którym wieku akcja się dzieje – na głowach bohaterek zawsze tapir i jamy oczne zamalowane na czarno. Mógłbym tu sypnąć tytułami – ale po co, wystarczy przypomnieć sobie naszego poczciwego Klossa.
Czy mi się wydaje, czy oratorium Haydna grają strasznie słabo i nierówno i w ogóle?
Kloss był tapirowany? 😯 Ale Brunner chyba nie 🙄
O ile pamietam, Brunner nie był tapirowany i w ogole był świnią (Brunner! Ty swinio!).
A moze to był tapir ? 😯
Brunner byŁ tapir? 😯
A miał na to jakiś papir?
Brunner był primo voto Jagiełło, więc nie do końca taki niesympatyczny 😉
No także zarówno Jagiełło, ale nie ma to, jak Brunner, ty świnio!
Bobik, papirów chyba wtedy nie było czy co?
Co ja tym tapirem rozpętałam 😆 A już 60jerzy przeszedł samego siebie 😆
Gostku, właśnie wracam z tego Haydna, nie wiem, jak wytrzymałam, bo parszywie długie. Każdy z solistów miał momenty, ale fakt, fałszów było co niemiara. Haydn sadysta powypisywał tam takie rzeczy, że śpiewać hadko. Nawet pani Iranyi, którą z niektórymi blogowiczami podziwialiśmy niedawno na Ercole, tak bardzo chciała osiągnąć efekt a la Vivica Genaux, że aż jej się głos łamał dramatycznie 😯 Najlepsza była panienka, która w ogóle nie była przewidziana – przyjechała w zastępstwie, niejaka Bernarda Bobro (?).
Alicja, u Niemca papirów miało nie być? 😯 No co Ty? Cywilizacja germańska na papirach stoi. Jak co niezapisane i numera porządkowego ni ma, to takie cóś nie istnieje!
Pani Redaktor:
Przeszedł? Przejechał siebie samego 🙂
Właśnie wróciłem z germańskiej projekcji (dokument – ale jaki!) z 1927 roku: „Berlin – symfonia wielkiego miasta”, która to projekcja była ostatnią w obecnej siedzibie gliwickiego studyjnego kina AMOK (szczęśliwie trwają takie dalej na straży). W związku z czym ominęła mnie (jak czytam: szczęśliwie) transmisja radiowa. A sam film – pewnie sporo ludzkości z tego forum miało okazję zobaczyć (z Beatą na czele) – kapitalne połączenie filmowej apoteozy Industrii z liryczną obserwacją ludzkich trybików tejże Industrii na różnych szczeblach drabiny społecznej. W każdym razie propagandziści sporo się na tym materiale filmowym nauczyczyli, by potem już tylko tępo te klisze powielać. Robota (jak i tępota) ponadczasowa.
Tak, też widziałam. Uwielbiam te rzeczy. Miasto, masa, maszyna. Człowiek z kamerą Wiertowa – arcydzieło.
A przy tym najbardziej interesujące jest to, że tu w zasadzie nie o Berlin chodzi – acz zapis w warstwie kronikarskiej też fascynujący jest. Przynajmniej ja to tak widzę.
Pozdrawiam i wracam (zdecydowanie stacjonarnie) do pracy.