Strauss prorodzinny
Co czasy, to obyczaje. Dziś libretto Hugona von Hofmannsthala do Kobiety bez cienia Richarda Straussa razi nas nieznośnie. Już widać zapowiedź czasów, gdy rolę kobiety sprowadzano do trzech K. Wróżka upolowana – w sensie dosłownym – przez cesarza-myśliwego musi po roku małżeństwa stać się człowiekiem i zdobyć cień – a może to zrobić zachodząc w ciążę (albo zabierając cień jakiejś nieszczęsnej Ziemiance); w przeciwnym wypadku jej ukochany zmieni się w kamień. A więc kobieta-człowiek to jedynie matka. Z kolei w ziemskim nieszczęśliwym stadle Farbiarzy, z którego Cesarzowa ze swoją Mamką (też ze świata wróżek) chce wyłuskać od żony cień, żona czuje się kupioną tanio służącą, która jeszcze ma na dodatek rodzić dzieci. Jej namiętny apel, by mąż jej wreszcie wysłuchał, brzmi jakże aktualnie. Ale to ona uchodzi za tę zimną i pustą, a on za porządnego poczciwca (którym zresztą jest, ale jednocześnie – bardzo prostym człowiekiem, faktycznie nie wsłuchującym się w potrzeby żony, chcącym za to zrobić dobrze całemu otoczeniu). Jednak potem ona odkrywa w sobie miłość do męża – kiedy? Kiedy on podnosi na nią rękę. A podnosi, bo ona go prowokuje. Wkurzające to cokolwiek.
Nie ma co jednak tu się wdawać w tę przedziwną ideologię i w pomysły w rodzaju chóru nienarodzonych dzieci (reżyser wrocławskiej realizacji, Hans Peter Lehmann, był tu może cokolwiek za dosłowny), trzeba stwierdzić, że muzyka jest po prostu piękna i cieszyć się, że dyrektor Ewa Michnik postanowiła przywrócić ją Wrocławiowi. Bo choć w powojennej Polsce nigdy nie wystawiano tego dzieła, to w dawnym Breslau zostało ono pokazane w pięć miesięcy po prapremierze wiedeńskiej, w 1920 r. Strauss odwiedził Wrocław osobiście; propagatorem zresztą jego twórczości był tu – co szczególnie ciekawe – polski dyrygent Rafał Maszkowski (1838-1901), który stał na czele Breslauer Orchester-Verein. Nieprosta jest historia tego miasta, ale pasjonująca.
A nowa premiera? Dość prosta, abstrakcyjna scenografia, podobnie jak to było w również reżyserowanym przez Lehmanna Ringu w Hali Ludowej. Bez specjalnych szaleństw. Widziałam drugą obsadę i ujęła mnie w niej szczególnie Magdalena Barylak jako żona Farbiarza; samego Farbiarza grał Bogusław Szynalski z klasą, choć może powinien tę rolę odtwarzać aktor-śpiewak nieco młodszy. Cesarzowa, świeża absolwentka krakowskiej AM Anna Lichorowicz, miała głos nieco za ostry i zbyt wibrujący; Cesarz John Horton Murray, który musiał spiewać dwa spektakle pod rząd, robił wrażenie zmęczonego i nawet trochę fałszował. Świetnie śpiewały w pobocznych rólkach Anna Bernacka i Aleksandra Kubas. Całość znakomicie zdyscyplinowana przez panią dyrektor, choć było niełatwo – wielka orkiestra nie mieściła się w kanale, perkusja i instrumenty klawiszowe musiały grać na balkonach, po bokach sceny. Ciekawe, jak to grano w tym wnętrzu w 1920 r….
Przed spektaklem pobiegłam jeszcze do filharmonii posłuchać kawałka opery wideo Fausta Romitellego, o której pisałam wcześniej. Ciekawa muzyka, elektronika, instrumenty i świetna Agata Zubel; wideo takie sobie. Fragment, który tu linkowałam z tuby, nie ma z tym utworem nic wspólnego. Niestety musiałam wyjść przed końcem, żeby zdążyć do opery; wysłuchałam gdzieś 40 minut.
Komentarze
O nieznośności libretta nigdy nie myślałem… Może dlatego, że widziałem (na ekranie, nie na scenie) jedną realizację, gdzie szczególnie ujęły mnie miecze świetlne w stylu Wojen Gwiezdnych.
PS.
Podobno w Operze Śląskiej przed wojną grano niemal całego Wagnera… Zgaduję, że jednak Strauss we Wrocławiu jest łatwiejszy do wyobrażenia sobie…
Wszystkiego najlepszego Helenie w Dniu Urodzin! Sto lat!
Toast w godziwej porze (za około godzinę).
Poza tym dopiero co wróciłam z Ottawy. Muzycznie było i owszem. Ale o tem potem.
Sto lat! Sto lat!
Mówiłam, że było muzycznie!?
Wokalnie się udzielałam, bo do instrumentów mam dwie lewe ręce.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9486.jpg
I jeszcze raz sto lat 😉
No no, Pani Sekretarz, ale wokal 😀
Ja wróciłam z: a) promocji książki mojej siostry, b) wspominkowych posiadów o Heniu Halkowskim, znanej postaci krakowskiego Kazimierza; zimą przedwcześnie od nas odszedł. Bardzo go tam brak.
A Helenie, znanemu Meteorologowi z Zachodniego Londynu, oczywiście wszystkiego najlepszego! O ile tu zajrzy 😀
Kierowniczko,
byłabym zdarła gardło, gdyby mi nie podlewano tego i owego. Cały materiał rocka i „endrolla” przeleciał. Jerzor sie udzielał na perkusji. Nawet mu wychodziło 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_9484.jpg
o… to nie to!
To to:
http://alicja.homelinux.com/news/img_9506.jpg
Co czasy, to obyczaje
Po łacinie bedzie to tak: „co tempora, to mores” 😀
Mores? Nie miałem przyjemności poznać. 😀
Taki krnąbrny piesek? 😆
… moze morus? Naszych sąsiadów piesek mial na imie Morus… 😉
Jeśli tak, to niek ten Morus na wselki wypadek trzymo sie z dala od chłopa, co to sie nazywo Henryk VIII 😀
😆 A ja myślałam, że to nie chłop, ale król był…
A zwłaszcza jeżeli ten Morus jest babą skłonną do zamążpójścia. 😆
Henryk VIII to był i chłop, i król, i jesce do tego pies na baby. Dlo nieftóryk z tyk bab to sie niestety źle skońcyło krucafuks!
A krucafuks 🙁
I to nie tylko dla bab!
Na wselki wypadek przybocuje, ze w sąsiedztwie właśnie urodził sie gazda zaprzyjaźnionego bloga 😀
Piotr Żarłoczny 😉 😆
No to najlepszego! 😀
A pewnie ze najlepsego! 😀
To jo juz dobrej nocki syćkim zyce i coby nikomu zoden Henryk VIII sie nie śnił. Juz lepiej Utopia pona Morusa 😀
Dobrej nocki. Utopia może też nie, bo jeszcze ktoś się utopi… 😉
Ci, co umieją pływać pieskiem, nie muszą się bać. 😆
Aha, nie mogę przecież pójść spać bez złożenia życzeń – dla Heleny najlepsze wczorajsze, a dla Piotra Żarłocznego najlepsze dzisiejsze. 😆
I dopiero dobranoc. 🙂
Umiem pływać i się byle wody nie bojam. Zdrowie wczorajszych, dzisiejszych i wtorkowych! Poza Pietrem od kucharzenia nie widzę…. A na środę coś wymyślimy, wespół w zespół 😉
O rany, co za niespodzianka! Serdeczne podzieki za zyczenia, zobaczylam je dopierop dzis.
Ale nam Kierownictwo napisało…
Zobaczyło, więc napisało… 🙂
pozdrowienia z ic do Lublina! 🙂
O, jak miło, dzięki! A ja do Lublina wybieram się prawdopodobnie na czwartek i piątek.
Szkoda, że nie jeździ tam IC 😆
Prorodzinny to dzisiaj jest Bobik…
… od rana spółkując z zeenem i spółką. 😆
Ale zaczął zeen 😯 😆
Szkoda, że nie mam czasu, żeby się włączyć 😉 Za parę godzinek mamy z siostrą odczyt o Mendelssohnach i muszę się trochę przygotować.
Co się odwlecze to nie wyciecze… 😆
Ja?! Ja?!
Ja niczego nie zacząłem!
To foma zaczął….
Ja zacząłem lordowską wymianę uwag o pogodzie… A potem jednym skojarzeniem się podzieliłem, ale to było już po tym, kiedy włączył się Bobik…
Czarno na białym jest dowód, kto zaczął… 😆
Czarno na białym? to co? Mulat będzie 😯
Czarno na białym, ale z dużą dawką zielonego… Ale ciiiii, nie odrywajmy Kierownictwa od ważnych przygotowań…
Już możecie hasać beze mnie, muszę Was opuścić 🙁
Czy mam przypomnieć, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna…? 🙄
Lepiej, Bobiku, tego mężczyzny nie przypominaj. Chyba żeś utopista. Ale jeśli nawet, to lepiej trzymaj z prawdziwymi utopistami.
Heleno, spóźnione ale bardzo serdeczne życzenia zdrowia i dobrego nastroju. Nie zaglądałem wczoraj z wyjątkiem poprzedniego jeszcze wpisu. Potem imieniny córeczki przeżywaliśmy na odległość. Dzisiaj Imieniny Ukochanej. Bardzo serdecznie rączki całuję.
Dzień dobry wieczór.
Kierowniczka pisze: „Czarno na białym jest dowód, kto zaczął…”
zeen pisze: „Czarno na białym? to co? Mulat będzie”
To nie jest dowód, to jest przypuszczenie (insynuacja 😉 ).
Prekursorką czarnego na białym jest według mnie Michalina Wisłocka, która przy pomocy piktorgamów wyjaśniała „zawiłe” opisy w „itd Tygodnik Studencki” pióra Pana Lwa Starowicza. 😉
Kto zaczyna, tego wina. A kto zaczął co, przepraszam, że przepraszam?
Dzwonię do siostry z życzeniami, a ta wybyła na imprezę. I bardzo dobrze, zawsze siedziała w domu i usługiwała gosciom!
To była próba przeczytania bloga i nadania komunikatu z komórki w pociągu, jak widać skuteczna 🙂
Do Lublina jeżdżą bardzo miłe pośpiechy. Ładne widoki, wagony prawie puste, 2 godziny z haczykiem i na miejscu. Spoko lodzio miodzio.
O, to pocieszające, że wagony prawie puste. I tylko dwie godziny 🙂
Kto spółkuje z kim?! 😯
Zachowywać się proszę…. północ minęła (przynajmniej u mnie).
Grzeczne dzieci o tej porze śpią, a nie spółkują 🙄
Mnie zadziwiła beztroskość R.Straussa w jego operze Caprizzio. Napisał tę operę w 1942r. Niemcy zaczynają się kruszyć pod Stalingradem a on pisze operę o .. wyższości muzyki nad poezją.. lub odwrotnie.
W 1941. I, co więcej, jest ona piękna. A Strauss był w latach 30. szefem Reichmusikkammer. Ale wtedy już nie. Jego układy z nazistami były dość skomplikowane, chronił synową Żydówkę. A Capriccio? Cóż, to chyba było coś w rodzaju emigracji wewnętrznej…
Problem ważki tutaj stawiam,
bo gdzie jestem, tam rozrabiam:
między liniami pięcioma,
jak wpleść jakiś dzieciomat…
😯
Bo natura zeena taka:
to blogowa rozrabiaka!
Lecz nie starczy linii pięciu,
by początek dać dziecięciu… 😯
Skoro się nie uda
z pięciolinią wcale
aby zabić nudę –
to na futerale 😯
Lecz ten futerał
duży być musi –
na kontrabasie
jak na podusi… 🙄
Tak to futerał niewinny
Okazał się prorodzinny…
pharlap,
to wcale nie jest takie dziwne, wydaje mi się, że w czasach Apokalipsy artysta może tym bardziej uciec w sztukę i stworzyć dzieło. Bo rzeczywistość straszy…
Profesor Tatarkiewicz pisal swoja ksiazke ‚O szczesciu’ w czasie WWII mieszkajac w Warszawie. Po powstaniu wyniosl jej brudnopis z plonacego miasta…
Pozdrowienia – Paffeu
Paffeu – witam. Podobnych przykładów można znaleźć wiele. Także w muzyce. Władysław Szpilman pisał przez wojnę Concertino na fortepian i orkiestrę – wspomina o tym też w Pianiście, a jak spędził wojnę, to przecież z Pianisty wiemy. Concertino to utworek lekki, łatwy i przyjemny, w stylistyce Gershwina…
Lecę. Trzymajcie kciuki, zeznaję w sądzie jako świadek 😯
Zeznam Wam później, jak będzie co zeznawać…
Świadek obrony czy oskarżenia?
Hoko:
No niby tak, ale czy to nie sugestia stronniczości? 😯
Tak sobie myślę, czy to czasem nie Bobik coś nabroił…
Sąd nad nieletnimi psami? 😯
PAK ma rację, ja jeszcze nie ponoszę odpowiedzialności karnej, więc mogę nawet wpaść do kuchni, porwać mięsa ćwierć, zagrać kucharzowi na nosie i w trakcie ucieczki obalić stojącą na niskiej półce butelkę czerwonego wytrawnego, a za odpowiedzialność zostaną i tak pociągnięci moi Starzy. 😆
Bobi nie jest letni, to jest gorący pies 😆
(Chciałem zapytać o partyturę do tego utworu na nosie kucharza. Ale to chyba improwizacja miała być? 😀 )
Tym razem zeen ma rację. Utwór grany kucharzowi w porywach zbliża się asymptotycznie do tego tu 😆
http://www.youtube.com/watch?v=wePMYM4av6Q
Zeenecek nimo racji, bo jo widze, ze w Polityce powstoł nowy blog – na temat Śląska, a Zeenecek jesce zodnego komentorza tamok nie wyryktowoł. No chyba, ze mi sie cosi pomyliło, ze Zeenecek jest ze Śląska – to wte jo nimom racji godając, ze Zeenecek nimo racji 😀
Wszystko się zgadza, jestem ze Śląska tak jak i prezydent Wałęsa: ja ze Śląska mazowieckiego a on ze Śląska Pomorskiego…
Lichorowicz kończyła krakowską Akademię Muzyczną 🙂
A jo spod Turbacza Śląskiego 😀
Dobrej nocki 😀
To Maleństwo Pani Kierowniczki coś niezbyt jest robotne… 😉
A kiedy się wie, że wczoraj Pani Kierowniczka musiała zeznawać w sądzie – i nie dała od tamtej pory znaku życia – niepokój wzrasta i wręcz dławi.
Może SZ.P. Gospodyni jest na obserwacji u jakiegos lekarza specjalisty medycyny sądowej – anglojęzycznego rzecz jasna i w dodatku muzykoterapeuty!
P.S. 1 ku wyjasnieniu:
Na wszelki wypadek pomny doświadczeń z poprzedniego wątku informuję, że to był żarcik – byc może taki sobie…
P.S. 2 ku pocisze:
Na szczęście również lekarze sądowi badają nie tylko denatów – jak nam wyjasnił nasz Pan Doktor redaktor w poprzednim wpisie, ale i żywych (tzw kolokwialne obdukcje)
Dzień dobry! Żyję, nie posadzili mnie, jestem w Lublinie, ale dopiero teraz dopadłam hotspota (w ośrodku Rozdroża) – w hotelu nie ma sieci 👿
Zeznawałam wczoraj w sprawie dwóch festiwali filmów o tematyce żydowskiej; zostałam wezwana, albowiem napisałam swego czasu taki artykuł:
http://www.polityka.pl/archive/do/registry/secure/showArticle?id=2003002
Jak nietrudno się domyślić z powyższego tekstu, to p. Strehlau pozwał p. Chojeckiego (Mirkowi w życiu by to nie przyszło do głowy)…
Nie wypowiadam się na ten temat więcej na razie. Sąd wyda wyrok, mam nadzieję sprawiedliwy 🙂
O tym, co tu robię w tym pięknym mieście, będzie w kolejnym wpisie, do którego zaraz się zabiorę.
Aha! Witam Damiana i dzięki za korektę, już poprawiłam 🙂
I do Owcarecka: to fomecek jest ze Śląska, i PAKecek też, i jeszcze 60jerzycek 😉
Na Śląsku lubelskim ulubioną piosenką jest: „Lublin kochany Lublin, to najpiękniejsze z polskich miast…”
Lublyn, Lublyn, też niedawno byłem 🙂
Hoko wpisał inny adres mailowy i sobie poczekał 😯
A gdyby sobie podczas czekania poszczekał, to by mu się przynajmniej nie nudziło. 😆
Ale może czekał w towarzystwie? 🙄
A co, w towarzystwie szczekać nie wypada? 😯