Czy muzyka leczy

We wtorkowej „Rzeczpospolitej” ukazał się taki artykuł. O jego jakości świadczy nie tylko fakt, że widnieje tam, iż Mozart napisał „Sonatę na dwa pianina”. Jest tam niejakie pomieszanie z poplątaniem, poczynając od pierwszego zdania. Muzyka, której „roztargnieni młodzi ludzie” słuchają zwykle na słuchawkach, to niekoniecznie ta sama, o której mówią cytowani w artykule autorzy, a postronnych irytuje nie to, że młodzi ludzie słuchają, tylko to, że zwykle robią to na marnych słuchawkach, podkręcając głośność na maksa, co powoduje, że do uszu sąsiadów dochodzą najprzykrzejsze w brzmieniu, najbardziej dokuczliwe częstotliwości. Z czego słuchający kompletnie nie zdają sobie sprawy, albo też nie chcą sobie zdawać.

Wracając do meritum. Artykuł jest częściowo wzięty stąd. I tu są wymienione rzekome stany ducha wzbudzane przez kontakt z muzyką (czemu ich jest akurat dziewięć?), ale moim zdaniem nostalgie to nie całkiem tęsknota, transcendance to niezupełnie uduchowienie, a już na pewno agitation to nie ożywienie, tylko raczej niepokój. Cytowana jest też tu Edith Lecourt, której streszczenie interesującego referatu na temat Jeśli muzyka leczy, to co leczy? znalazłam tutaj, no i Oliver Sachs, znany przede wszystkim z książki tłumaczonej też na polski: Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem (na jej podstawie operę kameralną napisał Michael Nyman). Otóż dwa lata temu Sachs wydał książkę Musicophilia, poświęconą muzykoterapii. Nie czytałam jej, ale z oglądu cytatów widzę, że to też rzecz bliższa literaturze niż dziełu naukowemu, z subiektywnymi refleksjami na temat oddziaływania muzyki na człowieka, i opowiastkami o pacjentach. Mówi o takich zjawiskach, o jakich kiedyś tu mówiliśmy jako o dźwiękowych pocztówkach, Także chyba wspominaliśmy o tym, że pamięć melodii bywa dłuższa niż pamięć wydarzeń (z takim przypadkiem u osoby chorej na Alzheimera spotkałam się osobiście). Muzyka więc Alzheimera nie wyleczy, ale poprawi jakość życia. Zdrowemu też. Wspomniana Edith Lecourt w swoim referacie mówi, że na pytanie, czy muzyka leczy, najchętniej odpowiedziałaby, że nie leczy niczego konkretnego. Można po prostu powiedzieć: ça fait du bien – i chyba ten zwrot najlepiej i najprościej oddaje odpowiedź na pytanie: czy muzyka leczy.

Jednak nie jestem pewna słuszności innego cytatu z Sachsa. „Mówi się, że ptaki śpiewają, ale czy one zachwycają się tym śpiewem? Czy znamy jakieś zwierzę, które spontanicznie zaczyna tańczyć przy muzyce, tak, jak to robią dzieci? Tak jak język, muzyka jest właściwością czysto ludzką”. To dlaczego niektóre pieski „śpiewają” do muzyki? Czują, że to coś specjalnego. Niektórym z nich pewnie dźwięki muzyczne mogą sprawiać przykrość, ale jak sobie przypomnę mojego pieska-artystę, który od pewnego momentu ewidentnie swoim „śpiewem” się popisywał, to naprawdę mam wątpliwości, czy muzyka jest właściwością czysto ludzką…