Tzadik, dzień pierwszy
Pamiętacie, jak dwa lata temu opowiadałam tu o festiwalu w poznańskiej synagodze przemienionej przez hitlerowców w basen i do dziś spełniającą tę funkcję (obiekt wrócił do gminy, ma ona nawet bardzo piękny projekt przebudowy go na centrum kulturalno-muzealne, ale jak zwykle pieniędzy brak, więc siłą bezwładu nic się nie zmienia; była o tym mowa nie we wpisie, ale w komentarzach). Muzycy, w tym Masada Johna Zorna, zagrali, ale nie czuli się w tym dobrze – basista Greg Cohen, który wystąpił w tym składzie, a teraz przyjechał do Poznania po raz drugi, powiedział o tamtym wydarzeniu w wywiadzie zamieszczonym w programie tegorocznego festiwalu: „Ludzie, którzy nas tu sprowadzili, to dobrzy ludzie. Miejsce występu było niefortunne. Pozostawmy to tak”. Bardzo był dyplomatyczny – miejsce to zostało po prostu zbezczeszczone. Ale jeden z koncertów sprzed dwóch lat, ten „performans” z poezją Krynickiego i muzyką Marcina Pospieszalskiego, który stał się wydarzeniem nie tylko muzycznym, ale i budzącym refleksję właśnie nad tym stanem rzeczy, był na swoim miejscu. Michał Merczyński, organizator festiwalu, chciałby do takich wydarzeń wracać. Ale główny nurt koncertów na stałe musi juz pozostać gdzie indziej.
W tym roku jest to dziedziniec Bazaru Poznańskiego i okazał się on miejscem dobrym – pogoda, tfu, tfu, na razie dopisuje. Pierwszego dnia odbyły się dwa koncerty. Zasada festiwalowa jest w tym roku taka: najpierw zespół z Polski, potem zespół z Tzadika (po zeszłorocznym odejściu od „stajni” tzadikowej w tym roku jest powrót; kuratorem festiwalu jest Tomasz Konwent z płyciarni Multikulti, dystrybutor Tzadika na Polskę).
Polskim zespołem, który wystąpił dnia wczorajszego, był Ircha Pneumatic, kolektyw klarnetowy, z gościnnym udziałem wspaniałego Joe McPhee; sam zespół jest zestawem bardzo różnorodnych osobowości – lider, Mikołaj Trzaska, znany jest przede wszystkim z kręgów yassowych, a ostatnio i z takich projektów jak Shofar Raphaela Rogińskiego, Wacław Zimpel jest młodym talentem jazzowym, Paweł Szamburski grywał w projektach Meritum i Djazzpora, Michał Górczyński ma swój zespół Kwartludium, wykonujący muzykę z kręgów bardziej warszawskojesiennych, ale też improwizowaną. Zapowiadało się niezmiernie ciekawie, ale coś nie wyszło. Gorszy dzień? Wypstrykali się na próbie (koncert się opóźnił z jej powodu)? Trudno powiedzieć. Ciekawam też, dlaczego te dość swobodne improwizacje mają się nazywać muzyką żydowską…
Co do drugiego koncertu, raczej nie było wątpliwości, że to muzyka żydowska: artyści używali tematów z kręgu muzyki aszkenazyjskiej – chasydzkich nigunów, a w jednym przypadku modlitwy (Avinu Malkenu) z melodią znaną mi jeszcze z domu, z dzieciństwa. Traktowali je jednak po prostu jak wstawki do przyjemnego jazzowania. Nie była to może muzyka bardzo ambitna, ale bardzo sympatyczna, a poza tym zagrana z wielką klasą i po prostu z frajdą. Grali materiał, który zawarty jest na jednej z najnowszych Tzadikowych płyt: Secrets, choć w trochę innym składzie: na koncercie z Uri Cainem, Markiem Feldmanem i Gregiem Cohenem wystąpił perkusista Ben Perovsky (świetny!), na płycie wystąpił wspaniały Joey Baron. Na pierwszym planie jest tu jednak Feldman i Caine; to fantastyczni muzycy, którzy mają też wykształcenie klasyczne i co jakiś czas do tematów klasycznych nawiązują, zwłaszcza Feldman w swoich solówkach. Ale także do jazzowych (łącznie z coltrane’owskimi).
Przyjęci zostali wspaniale, jak widać na załączonym obrazku. Potem jeszcze w Pasażu Kultury na Rynku (świetny pomysł Fundacji Malta – czasowe zadaszenie przestrzeni między pawilonami pośrodku Rynku, zamknięte sceną; tam też odbywają się projekcje filmowe festiwalu) dżemowali młodzi (polscy) muzycy z Enterout Trio, ale już było za dużo hałasu, tłoku i zapapieroszenia, więc ze zmęczenia uciekłam. W ogóle nocne życie na poznańskim Rynku wre! A wczoraj tłum robili też uczestnicy zlotu świadków Jehowy. Na koncerty Tzadika jednak nie trafili.
Komentarze
Może i oni grać potrafią, kto wie? Ale żeby na estradę, przed ludzi wyjść w lumpenproletariackich strojach – to wstyd… Organizatorzy powinni zadbać o estetykę: gustowne garnitury jeśli już na fraki brak, jeśli w jarmułkach to wszyscy a nie jeden w czapce, inni bez… Zastanawiam się w związku z tym, gdzie są te granice Poznania. Wychodzi mi, że w Mławie…
Myśmy kiedyś występowali na Wronieckiej w okolicach Dnia Judaizmu z programem pieśni „W blasku menory”. Bolesne przeżycie dla publiczności i wykonawców – przestrzeń jakoś tam zaaranżowana, światła, makieta synagogi. Wszystko tylko podkreślało jeszcze grozę tej sytuacji. To najwięszy i palący wstyd Poznania, że tam nadal jest basen. Zwijam się ze wstydu, ilekroć tam przejeżdżam czy przechodzę i nie potrafię zrozumieć, dlaczego ludzie chodzą tam się kąpać…
QA co to za porządki, Doroto Muzyczna? Zę o 4 oprzystanki stąd gościnne progi, to nic? Poczekaj, no,Aśćka – przewiemiemy Cię na najgorszej szkapie Starej Żaby
Ja bym na miejscu Pani Kierowniczki wszelkie groźby z Poznania brał bardzo poważnie, bo właśnie się dowiedziałem, że tam za karę mogą wyćpić na gemyle. lol:
Coś Bobiczku chachulisz 😉 A w Poznaniu podobno dalej gorónc…
Chachulę? To jest jakaś frechowna insynuacja! 😉
Gorónc jakiś nawet by mi się przydał, bo u nas dziś lujnie. 🙄
Tu lujnyło tak, że wiara musiała fyrać do chaty.
zeen…
estetyka, estetyka, tkliwa dynamika – zależy Ci na formie czy treści?
Dziś gorónc już mniejszy i może też lujnie…
Zaraz dzwonię pod wiadomy telefon 😉
… 😯
Zdaje mi się, że Jaruta szpetnie zaklęła ?!
Nooooo…….. na miejscu Kierowniczki też bym się bała 😉
Jaruto, donoszę, że Kierowniczka w czasie wiadomym będzie w Krakowie i nici z przewiezienia jej na którejś z tych szkap. Zresztą… Stara Żaba ma tylko wspaniałe szkapy. Niektóre narowiste podobno, ale nie wskażę paluszkiem, które.
http://alicja.homelinux.com/news/Zabie_Blota/img_2814.jpg
No to jutro minizlocik 🙂
A szkapy śliczne! Tylko ja całkowicie niekonna. Nie dałabym się wsadzić za Chiny Ludowe 😆
Ja bym się dał wsadzić bez problemu, bo bardzo konie lubię, tylko pewnie by zaraz były jakieś podejrzenia, że to z Kozyrą ma coś wspólnego. 😯
Albo że to wariacje na temat „Muzykantów z Bremy” z koniem w roli osła 😉
W Pyrlandii lujnyło, a nawet wciąż leje 🙁
Na szczęście jest też ten zadaszony pasaż w rynku, więc tam zostały przeniesione koncerty. Ogłosili już, że jutro (a właściwie już dziś) też.
O koncertach później 🙂
POBUTKA zastępcza, bez trąb, wprost przeciwnie...
Świetnie, PAK-u, że bez trąb, dziś tu dalej szaro i mokro, można było się trochę odespać…
A w ogóle to piękne! Kobieta zasuwa jak na skrzypcach, a to właśnie skrzypcowy kawałek. Grała go moja siostrzenica – pożyczyła kiedyś od Krzysztofa Jakowicza trochę takich rzewnych żydowskich utworów, on takie lubił kiedyś grywać (dziś preferuje raczej tanga). Przydają jej się na różne uroczystości i akademie ku czci 😉
Chyba przestało padać (pewnie na chwilę). To ruszam w miasto 🙂
Podrzucam link do transmisji live i post-live z właśnie rozpoczętego Festiwalu w Verbier.
http://www.medici.tv/#/live/
Cenny zwłaszcza dla tych przykutych do miejsca pracy. W tym również dla p. ministra Zdrojewskiego, mającego do muzyki jakże specyficzny stosunek.
Ale a propos ministra Zdrojewskiego: oto przykład raportu francuskiego ministerstwa kultury dot. muzyki
http://www.culture.gouv.fr/culture/actualites/communiq/aillagon/dpolitiqmusiq.pdf
Trzeba jednak na marginesie przyznać, że autopromocja min. B.Z. nie jest tylko jego przypadłością. Gdy spojrzy się na stronę aktualnego ministra kultury Francji, p. Mitteranda – to ilość poświęconych mu wpisów na niektórych stronach też może czkawką się odbić. A z drugiej strony – w strukturze rządu federalnego Niemiec nie ma w ogóle czegoś takiego jak ministerstwo kultury! Jak kto nie wierzy niech sprawdzi. Pomijając już umiarkowaną autopromocję poszczególnych ministrów federalnych na własnych stronach. Czyli można powstrzymać własną próżność, a przynajmniej dać jej jakąś bardziej zawoalowaną formę.
Natomiast grandą zupełną jest lista instytucji kultury zamieszczona na liście MKiDN, a ograniczona tylko do instytucji prowadzonych i współprowadzonych przez pana ministra. Nie sądzę, by ilość pozostałych instytucji (finansowanych przez województwa i miasta) była tak apokaliptycznie wielka, by nie można było zebrać ich nazw i linkować ich. Ale tu trzeba mieć jednak troszkę dobrej woli. I jeszcze mniej pieniędzy.
pani kerowniczko, ja wiem,ze sie dzieje mase ciekawych rzeczy – ale czy o karajanie nic rocznicowo nie bedzie, ani sloweczka?…
bigapple1, w zeszłym roku na stulecie było:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=136
o! wielkie dzieki.
To teraz już chyba można zgasić? 😀
Może i cos tu „wre” ale ja bym wolał sobie latem posłuchac Brahmsa zamiast zgiełku. Jesli idzie o jazz to czekam na Mike urbaniak 25-go. Co ja zrobię prosze pani, ze nie lubię klezmerki? proszę mi to wtbaczyć.
Nie każdy musi wszystko lubić, robaku 🙂
A Wagner latem, okazuje się, też taki zły nie jest 😉