Tromba nad trombami
No, kto, zgadnij, koteczku? Miles oczywiście.
Wreszcie miałam trochę czasu, żeby zacząć zapoznawać się z łupami, jakie przywiozłam jeszcze z Poznania, z wizyty w maleńkim sklepie Fripp pod arkadami koło Rynku, prowadzonym przez firmę Multikulti, czyli p. Tomasza Konwenta. P. Tomasz, który jest również dystrybutorem, co jakiś czas przysyła mi wieści o nowościach, ja się oblizuję, ale mi głupio o coś prosić, bo nie wiem, czy uda mi się gdzieś coś napisać. Ale usłyszałam, że ma mi nie być głupio i na dowód dostałam kilka DVD, w tym coś, co mi się od jesieni marzyło: rejestrację z koncertu Milesa w Warszawie z 1983 roku!
No, co tu gadać, duża rzecz. Niestety niski poziom dźwięku, nie wiem, czy z powodu nagrania, czy także z powodu nagłośnienia, które się chrzaniło i na które Miles reagował gniewnym trąbnięciem – a może mnie się trafił taki egzemplarz? No i trudno oddać tę atmosferę, która jest już dziś nie do wyobrażenia, i to z kilku powodów. Po pierwsze z powodu kontekstu: to nie było długo po stanie wojennym, komuch łaskawie zezwolił na wydarzenie w ramach tzw. normalizacji, dla publiczności więc była to w tym momencie po prostu oaza wolności. Po drugie: Miles odwiedził wówczas Polskę po raz pierwszy (miał się jeszcze pojawić pięć lat później). Po trzecie: wówczas nie było jeszcze restrykcyjnych przepisów przeciwpożarowych, to więc, co się działo na sali, to było chyba 200 procent frekwencji…
Wspaniały to był zestaw: Bill Evans na saksofonach, John Scofield na gitarze, Robert Irving II na keyboardzie, Darryl Jones na basie, Al Foster na perkusji i Mino Cinelu na przeszkadzajkach. Zgrani jak maszyna. Niesamowite solówki Scofielda, Evansa i zupełnie szalony Cinelu. Ale Miles oczywiście panuje nad tym wszystkim, choć niby nic, niby jest obok, niby taki autystyczny, często odwrócony tyłem do publiczności i/lub grający w skłonie (przejął od niego potem tę manierę Tomek Stańko). Wystarczy jednak mały pionowy ruch ręką, żeby wszystko chodziło jak w zegarku – tak też uciszał publiczność, gdy wybuchała oklaskami; koncert był jedną całością, wszystkie utwory były grane attacca, czyli bezpośrednio jeden po drugim. A Miles wchodził z nutką, frazą, rąbnięciem akordu w keyboard, stawiał kropki nad i, a te kropki tak wielobarwne, że oczy można było przecierać.
No i ta reakcja – dopiero na koniec pokazano na filmie salę. I owe słynne skandowane „We want Miles”, i trzy bisy (przez cały koncert w czerwonej skórzanej kurtce z frędzlami, na ostatni bis już ją zdjął. oczywiście nie zdejmując kapelusza), i w końcu „Sto lat” publiczności…
Drugie DVD z Milesem, które właśnie obejrzałam, to z koncertu w 1971 r. w Berlinie, gdzie wystąpił m.in. z Keithem Jarrettem grającym na elektrycznych keyboardach; wyróżnia się też w tym nagraniu saksofonista Gary Bartz. Jarrett jest tu taki młodziutki (ale rusza się i miny robi jak zawsze), Miles też (jeszcze nie chodzi w kapeluszu). Niełatwa muzyka, ale wspaniała. Jako uzupełnienie (jak to się mówi – bonus) parę solówek – improwizacji Jarretta z Umbria Jazz Festival w Perugii, tym razem na tradycyjnym fortepianie (Kawai niestety).
No, uczta po prostu. Ale można ją polizać – jest trochę tego warszawskiego koncertu na tubie. Nie będę dawać linków, bo jest tego dużo. Berliński koncert niestety wywalono.
Komentarze
Warszawski koncert na bootlegach chodził od dawna. Co prawda tylko audio, ale ja jakoś wolę samą muzykę. A berlińskiego słuchałem bodajże wczoraj albo przedwczoraj. Cóż za koincydencja 🙂
POBUTKA i gimnastyka poranna w jednym.
Dzień dobry,
POBUTKA wspaniala, oj poskakalo by się …. 😀
Dysponuję tylko nagraniem audio, jakość kiepska…. Ale pokopać potrafi, jak z kontaktu!
witam!!!!!!!
pojechalismy na „jazz jamboree” cala paczka autobusem i oczywiscie szczegolnie dla Davisa
koncert byl niesamowity,dostalismy (publicznosc)kopa emocjalnego na lata
bylo cudownie
pozdrawiam 😀
PAK-u piękna pobutka 😆
Kopie jak z kontaktu, fakt. A zobaczenie obrazka jest na tyle istotne, że można sobie pooglądać zachowanie Milesa i jego kolegów z bliska. Tego nagranie w pełni nie oddaje. Oczywiście i DVD nie może w pełni oddać tej elektryczności, ale odrobinę przybliża.
A zabawy Bobby’ego są cudne 😀 Tyle, że jeszcze muzykalna publika jest potrzebna 😉
Dzień dobry 🙂 Pracowicie doczytuję 🙂
Miles, eh Miles.
Nie było mi dane być już w Polsce, zresztą wtedy jazzem niezbyt się jeszcze interesowałem.
Oczywiście, czas był specyficzny, ale tłumaczy to też chęć różnych muzyków do grania w Polsce – tu ich po prostu kochają, a każdy lubi, jak połechtać mu ego.
Na Milesie zresztą pobyt w Polsce też zrobił wrażenie, bo w miarę szczegółowo opowiada o tym w autobiografii.
1983 rok. Nie myslałem wtedy o jazzie. A szkoda. W tak ponurym czasie taki kwiatek. Zaraz zamówię sobie na urodziny. Akurat męczy mnie Ukochana, co bym chciał.
Wracając jeszcze do wczorajszych tematów, uważam, że wafel z kremem kawowym, a tymbardziej z kaimakiem, to inna rasa. Ale mam dla Bobika dobrą wiadomość. Rasa serkotopiona też istnieje i u nas często była w użyciu. Tylko zamiast wafli zwanych andrutami wystepował pumpernikel. I też kroiło się w trójkąty. A najczęściej zastępowało to eleganckie jedzenie w czasach, gdy w Polsce koncertowała Siódemka Milesa Davisa.
Szanowna Pani, od takich żartów ortograficznych jak ta Pani „tromba” zimno się robi mimo sierpnia. Jeśli chodzi o Milesa, to … dla mnie przestał grać jazz, gdy zaczął majstrować przy elektryczności. Co zaś do „komucha”, słowo to wywołuje u mnie kolejny przykry dreszcz, bo niezależnie od tego, czy się je mówi serio czy nie, jest ono co najmniej podszyte pogardą. Nie pogardzajcie abyście nie byli pogardzani.
Nie będę o Milesie, bo ileż razy można powtarzać „to lubię”… 😆
Pumpernikiel zresztą też lubię, w każdym razie zdecydowanie bardziej od pischingera. 😉
A ja pimpernikla nie lubię, chyba by z miodem… a trąbienie to tylko smętne 🙂
Witam Michała Malawskiego. Zapewne zajrzał Pan tu pierwszy raz, inaczej wiedziałby Pan, że owa tromba jest naszym blogowym hasłem już od miesięcy. A w PRL żyłam dostatecznie długo, żeby odczuwać wobec niego to, co odczuwam. Nie zamierzam się wdawać w dalsze dyskusje na ten temat.
Co zaś do Milesa… czy jazz, czy nie jazz, wszystko, co grał, było Wielką Muzyką. Tak właśnie.
I lubię i pumpernikla, i pischingera, a pumpernikiel z miodem to interesujący pomysł 😉
Pumpernikiel chętnie oddam, ale do tromb się przywiązałam i już 🙂
O, przepraszam, tromby są tutaj dobrem zbiorowym, nie prywatną własnością Pani Kierowniczki i ja przynajmniej będę ich bronić jak niepodległości! 👿 A Kierownictwo może sobie na takie żarty pozwolić właśnie dlatego, że na serio wykazuje wyjątkową dbałość o korektę, co nie wszędzie ostatnio jest regułą. Przy tym zdecydowana większość zgromadzonej tu publiczności na ogół świetnie wyczuwa różne przymrużenia oka i śmiem wątpić, żeby pod wpływem dzisiejszego tytułu nabrała niewłaściwych przyzwyczajeń ortograficznych. 😉
Koniec i bąba… 😉
A poza tym słowo trąba pochodzi od włoskiego tromba – możemy więc ustalić, że używamy makaronizmu 😀
To ja w klimaty z minionej epoki – czy ktoś jest w stanie pomóc w zdobyciu biletów na spektakl Ejfmana w Operze Krakowskiej 20 września. Jak w końci dodzwoniłem się – to usłyszałem że po ptokach. Ratunku. Ja mam całą wycieczkę obstalowaną na ten spektakl, a tu taki numer. Przecież im tego nie wytańczę, a w dniach warszawskiej ekploatacji (16-19 września br.) jestem za wodą wielką. Ratunku! Każdy bilet na wagę wybawienia – od tańczenia.
Jak to, już wszystko wykupione? 😯 To nie lepiej było najpierw sprawdzić, a potem organizować wycieczkę? Choć swoją drogą to wytańczenie mogłoby być interesujące… 🙄
A w ogóle piszą, że kasy nieczynne:
http://www.opera.krakow.pl/?id=619
Pani Redaktor, sprzedaż biletów na spektakle Krakowskiej Wiosny Baletowej to poemat choreograficzny sam w sobie. Może kiedyś opiszę to -bo warto. A kasy nieczynne i owszem, ale biuro rezerwacji pracuje – jak widać w pocie czoła. Podzielam nieskromnie opinię PK, że byłoby interesujące – bom z tego żywiołu w pierwszej kolejności zrodził się.
@Michał Malawski:
Szybki przelot wpisów i komentarzy powinien unaocznić czytelnikowi, że poziom ortograficzny i intelektualny tego bloga stoi dobrych kilka, jeśli nie naście przedwojennych pięter ponad średnią internetową.
Różne gierki i przerzucanki słowne są integralną częścią tutejszej atMOsfery 😉
Co do komucha, cóż. Kto był, ten wie. 🙁 (to się nie kłóci z moim wpisem z 9:55 – z tego okresu i tak załapałem wszystko, co „najlepsze”).
Michał Malawski mógłby się tu przydać. To prawdziwy poeta 😎
…ciało na łasze już się suszy… 🙂 Super!
Tylko te tromby by musiał wytrzymać 🙄 Najlepiej niech zagląda dopiero po POBUTCE 😉
POBUTKA: czynność deptania butów stopami tuż po wstaniu z łóżka rano.
Ale jeszcze przed CAPSZCZYKIEM. 😀
Nie powiem co to znaczy, bo się wstydzę 🙁
W każdym razie trzeba uważać, żeby butów nie nadepnąć najpierw lewą nogą 😉
Albo pozwolić to zrobić kotu 😆
Pozwolić kotu cap…… do buta? 😯
Kot lubi robić inhalacje z zawartości wewnętrznej buta swieżo przyszłego z dworu, ale raczej nie depcze.
sila zlego na jednego
tromby zagluszajace 😀 😀 😀
Obawiam się, że psy za capszczykami szczególnie nie przepadają… 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=Oc3fJ_BNnoo
Oj, w tym filmiku zapachnialo mi wstepem do corridy.
Kto podtrzyma mnie na upadlym duchu? Maluje mieszkanie! Apokalipsa to malo powiedziane.
Trzymam Tereso, ducha i drabinę 🙂 Zaczęłaś czy kończysz?
He, he, służę najlepszym z możliwych podtrzymań – u mnie do malowania jeszcze daleko, bo na razie trwa jeszcze rozwalanie ściany w kuchni, następnie pozostałości trza będzie otrynkować na równo, potem w uzyskanym w ten sposób większym pomieszczeniu będzie kładziona podłoga, podłączane gazy i te inne, a jak i to minie, to z wielką ulgą będzie można przystąpić do malowania.
Zaprawdę, powiadam Wam, są takie chwile w życiu psa, kiedy malowanie wydaje się bardzo relatywnym nieszczęściem. 😆
haneczko, dzieki, zwlaszcza za zone draba! Niestety, do konca jeszcze trzy hohonie z ksiazkami!
Zapewne, Beaubique’u, wobec gruzowiska, malowanie to maly pikus, ale to i tak relatywne. Duch upadl, nie wiem, czy sie potlukl, rozlegl sie huk i dalekie dzwieki fortepiano…
Ja tu by chciaem towarzysze i towarzyszki podkreślnąć, że ja towarzysza Milesa Dawisa szanuję, on zawsze się starał i z pełnym zaangażowaniem trombił dla dobra interacjonalistycznej sprawy. Ja nawet pamiętam, jak towarzysz Dawis postanowił wzmocnić swój przekaz przez doprądowienie trombienia. Przez długie lata towarzysz Dawis nie dawał rady z uwagi na dwudziesty stopień zasilania w Ameryce, która od zawsze biła murzynów.
Ale kiedy na dziesiątym plenumie Kumitetu Centralnego, wicie-rozumicie,
towarzysz Gierek postanowił postawić na kulturze, to stanęło na plenumie, że trzeba pomóc. I pomogliśmy! Towarzysz Dawis dostał przydział na kilowaty, które z pełnym zaangażowaniem wykorzystał w naszej socjopatycznej ojczyźnie. Nie ma wolności bez socjopatności, co udowodnił towarzysz Dawis, grając przy pomocy naszych kilowatów z noszącymi ślady licznych prześladowań rasowych, kolegami. Trzeba dodać towarzysze, że nie wyjechał on z niczym, o nie! Od społeczeństwa pogonionego apelem towarzysza Urbana ( no wiem, że nie był towarzyszem, ale robił, jak trzech towarzyszy) dostał osiem śpiworów na mroźną zimę nowojorską. Zawsze powtarzał po wizycie w naszej socjopatycznej ojczyźnie, że nareszcie może spokojnie spać. Czego życzymy wam towarzysze i towarzyszki z całego serca.
Moje gruzowisko się zatrzęsło od śmiechu, to może i fragmenty ducha Teresy zaczęły podrygiwać? 😆
Spaac, powiadacie…
Spiworow ci u nas dostatek, ale mniejsca ani, ani…
Czy przydzial mniejsca na rozlozenie spiworow (osmiu, postrzegam!) rowniez zostal zalatwiony na szczeblu?
Nie wiem, co z tym duchem, jakis taki mdly. Moze…
Ponad wodami latał duch,
chwilami sobie załkał,
bowiem nie w jednym i nie dwóch,
lecz w wielu był kawałkach.
Gdy spytał ktoś: któż duchu, ci
te szkody zrobił wraże?
duch jęczał, drapiąc się do krwi:
no chyba, że malarze.
A potem syczał, pośród wód
się usiłując sklecić:
to pikuś! Nikt nie zada szkód
mi takich jak poeci.
Tu puszczał oko, ruszał brwią
i miny robił dziwne,
chcąc rzec: duchowe szkody są
na ogół relatywne.
Cóż więc, że malowanie trwa
i fortepiano zagra?
Wszak gorsza moczanowa dna
(poetycko: podagra).
U mnie może nie gruzowisko , ale też jest trzy w skali Richtera po lekturze Zeena. I kot głupio się na mnie gapi. A wracając do moich miaukotań o bilety. Duch epoki trwa. O 13 z groszem było po herbacie biletowej – (co skutkowało rozpoczęciem treningu przy drążku). Nie byłbym sobą, gdybym odpuścił… Zamiast do treningu ruszyłem do ataku. Po 15-tej cała 12-osobowa wycieczka już siedziała – nieważne, że nie o tej godzinie co chciała i w różnych miejscach sali. Ale przynajmniej Ejfmanie, którego jej zaordynowałem. I w ten sposób (teraz tylko te małe różnice muszę jakoś ideologicznie podfarbować) uratowałem się jako kaowiec. A przy tym zarobiłem na obiad. A mówią, że z kultury nie da się wyżyć.
A w ogóle to jakaś epidemia remontowa na dywanie. Kurz, gruz, kafelki…
Ja już trzeci rok z rzędu myślę o malarzu – i taki już zamyślony pozostanę chyba czas jakiś. To zamyślenie przejdzie w jakieś takie rozmarzenie, tęskne, niewymowne. A potem sonety – o wałkach. O szlaczkach.
Ja, wicie towarzysze, tu,
Psu dam odpowiedź takom:
Kto skacze, już nie zazna snu
Kto skacze nam: pismakom…
No niestety, ja jestem na etapie 60jerzowym 🙁 I nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek będę miała siłę z niego wyjść…
Muszę:
po pierwsze primo zdeburdelizować chałupę,
po drugie primo wyremontować,
po trzecie primo wymienić meble, które się rozwalają itp.
Siedzę i drapię się w głowę…
I zazdroszczę – no, może nie Bobikowi, bo nie chcę dziur robić (każda ściana cenna, bo może przy niej stanąć regał, wszystko zresztą zajęte), ale Teresce, że się już zdobyła – ja się chyba nie zdobędę w życiu… 🙁
A tfurczość towarzysza zeena doceniamy tu wew pełni 😉
Ja też generalnie porządkuję (a raczej masowo i bezlitośnie wyrzucam) i drobno remontuję. A Teresie i duchowi przesyłam serdeczne wyrazy. Może duch ma alergię na farby i powróci wraz z jej wyparowaniem 😉
Ja staję przed tymi wszystkimi hałdami i płaczę… 🙁
Przede wszystkim cialo to wszystko robi SAMO! Duch omdlaly lezy i piszczy piano-forte, a cialo udaje, ze sie uwija z pendzlem
A propos pndzla, czy ktos pamieta jeszcze pana pndzelka, ktory na forum GW lata temu pisal pierwsza forumowa kocia historie?
O, duch drgnal, ale padl…
Chciałbym na forum publicznym przywołać tow. zeena do porządku i skarcić na całym odcinku za bezprawne rozpowszechnianie historycznej nieprawdy.
W 1983 roku I sekretarzem już był tow. Gienerał Ślepowron. X plenum miało miejsce w 1982 r….
Hałdy znam aż nadto… (u mnie to głównie tony papieru) Ten płacz nad nimi też. Jakoś się w lipcu skrystalizowałam wewnętrznie, żeby dać im w końcu odpór (ale trwało to już od dawna, wygrażałam im tylko od czasu do czasu).
zeen,ty jestes JEDYNY 😀
Widzę, że Kierownictwo nie całkiem złapało ideę mojej Dziury. Ja przez nią nie tracę ściany, tylko zyskuję dodatkowe trzy. 🙂
Pani Kierowniczko najlepszym remontem jest przeprowadzka 🙄
ponadto „Feng Shui” proponuje:wszytko co przez ostatnie dwa lata nie bralismy do reki do smieci 😀
Aha, czyli w ten sposób bym załatwił 79% mojej kolekcji CD i 97% kolekcji LP.
Bobiku,ty jestes geniuszem,moze „nobel” dla Ciebie i Taty z jednej Dziury
(jakby nie byla dziurawa) zyskac trzy sciany ❗
Gostku,to Ty masz jeszcze kolekcje LP? polecam wiec „Feng Shui” 🙄
koniecznie!!! 😀
Bobiku, jak mozna rozwalajac jedna sciane (wiec potencjalnie dwie), zyskac trzy?
Toz to kwadratura przestrzeni, ktora dla mojego ducha niepojeta jest. Inna sprawa, ze zupelnie upadly.
Poje piwem, moze ozyje…
Dorotko, wymyslilam jak z lozka zrobic biblioteczke.. Polecam sie. Patent gratis, ale na ucho…
rysberlinie a fuj shui!!! Toz LP skarb bezcenny, klejnot drogi. Wszystkie CD sie rozmagnesuja, a LP sie ostanie. moze troche krzywy, ale rowki beda!
A w życiu, kolego! Feng szuj niech się schowa.
Dziś zresztą zletka zasłabłem w Empiku, bo wiele rzeczy widziałem, ale Sonat Mozarta w wykonaniu Glenna Goulda na LP za 144.99 PLN jeszcze nie widziałem.
Potem szwędając (szwendając?) się tu i ówdzie zobaczyłem And Justice for All Metalliki na podwójnym winylu 45 rpm za 329.99 PLN.
Kto to kupuje? Po co? Na płytach żadnych informacji gdzie tłoczone („Made in EU”), z jakiego źródła. Nie chce mi się wierzyć, że z oryginalnych taśm matek nowe matryce robili.
Ktoś chyba upadł na głowę 😯
Tereniu, jak z łóżka biblioteczka, to na czym śpisz? 😆
Na gorze biblioteczki… Taki zwod dla wtajemniczonych.
U mnie w domu w Czwie sa dwie otomany. W jednej spoczywa snem wiekopomnym (bo nie wiecznym, czasami potrzebny) Wielki Slownik Jezyka Polskiego w ….. tomach niejakiego Samuela Bogumila Lindego. 😉
tereso.ja mialem w czasach dawnych biblioteke w lozku (materac w gore ksiazka
w otchlan) jedno bylo glupie:nie widzialem co tam lezy
🙂
No wlasnie, Gostku, co Przelotem, LP skarb. Tez troche mam i nie zamierzam sie pozbywac.
Zdecydowanie duch reaguje na piwo… Ocknal sie Przelotem 😉
Wiec wlasnie rysberlinie, zaczynam stosowac system, w ktorym widac grzbiety…
Praktyczne, pod warunkiem, ze ksztaltujemy ksiagozbior wedlug wzrostu.
A propos, moze komus potrzebny album o Maxie Linderze, o Swinkach we wszystkich postaciach i o jakims filnie animowanym Tima Burtona (no, nie jakis, Mr Jack). Oddaje z pocalowaniem w lewy policzek.
Towarzysz Gostek jest młodym towarzyszem, to nie wie, że plenumy np. dziesiąte, były po kilka razy. To były takie walne zgromadzenia kacyków (KC) między kolejnymi zjazdami PZPR. Na dowód pobłądzenia towarzysza Gostka podaję linkę, która wyprostuje mu ideologiczny kręgosłup, on, ten plenum, był całkiem kiedy indziej
http://wyborcza.pl/3292000,96742,6200726.html?back=/gazetawyborcza/1,96742,6201003,kreml_mial_wtedy_niejedna_ekipe_zapasowa.html
ale:
http://www.11listopada1918.pl/?q=gallery&g2_itemId=128
no i: X Plenum KC PZPR 24 października 1957 r.
Nie jednemu plenumowi burek, jak powiadają starożytni indianie.
A, że Towarzysz Gierek nie doczekał dziesiątego, to co? moja wina?!
Ale na kulturze postawił i dzięki temu towarzysz Dawis mógł zaczerpnąć z naszej skarbnicy, co potwierdził mocno lewicujący, praworęczny Gierka tow. Jaruzelski.
Niech żyje pokój z kuchnią!
LP skarb nie skarb. Mając do wyboru nabycie w takiej samej cenie CD czy LP wezmę CD.
Starych LP się nie pozbywam bo:
1. niektórych rzeczy nie wydali dotąd na CD
2. słucham na tyle rzadko, że nie obawiam się, że zniszczę LP, a na wymianie LP na CD zbankrutowałbym pięciokroć.
A ja ponieważ:
lubię rytuał czarnej płyty i analogowy dźwięk
było nie było, kiedyś się nabyło (za poważne pieniądze) to żal wy…., no i wartości historycznej nabiera.
mało kto już to ma a ja nigdy tłoku nie lubiłem…
A ja w ogóle LP nie słucham. Sprzęt starej generacji i nic z nim nie będę robić. No, ale jakoś wywalić głupio. Jednakowóż trzeba będzie.
Właśnie stwierdziłam, że moje łóżko już nawet na biblioteczkę się nie nadaje 😆
dwa linki puściłem i czekam 🙁 sorry…
LP rozdalem,sprzedalem przed wyjazdem na zawsze(te granice na wiecznosc)
tutaj bylo wygodniej i taniej z CD
Nadaje sie, nadeje, trzeba tylko truc et astuce…
Kazde sie nadaje…
No, ja wlasciwie tych LP za duzo nie posiadam, bo to byly te czasy, kiedy kazdy na wage zlotowek i kolejek do Instytutow Bratnich Narodow… Ale sa. Nawet z bajkami. No i te przedwojenne, nawet adapter na igly stoi w kuchni i uniknal destrukcji. Cudem, zaiste.
Tereńku, ono się po prostu rozpada, to jak się ma nadawać 😯
Towarzyszowi zeenowi (@21:06) udzieliłam amnestii 😉
Zdecydowanie, duch potrzebuje piwa. Jakos sie ocknal i wskoczyl na swoje miejsce. Czesciowo. To musze go poholubic, bo a rusz mi sie znowu znarowi. I odmowi wspolpracy.
Czekam tylko na wyjasnienia Beaubique’a odnosnie kwadratury scianoprzestrzeni.
Mam nieśmiałe pytanie: co tow. Gierek postawił na kulturze? 🙄
Widzę, że bez lekcji poglądowej się nie obejdzie. 🙄 Oto wizerunek mojej Dziury. Na pierwszym planie ściana, która właśnie ulega rozwalaniu. W głębi trzy ściany, które kuchnia dzięki temu zyska. Gruzowiska nie widać, bo jest u podnóża Dziury.
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/5687dziura_3.jpg
Dorotko, to wlasnie swietnie, ze sie rozpada. Ksiazki spoiwem znakomitym!!!! Polecam Wielki Slownik Jezyka Polskiego Samuela Bogumila Lindego w …. woliumach, w skrocie WieSloJezPolSaBoLi. Trzyma niczym sredniowieczna bycza krew z jajami! Naprawde. Te otomany pamietaja czasy ottomanskie, a stoja!
Jak to co? Jak to co?!
No co można postawić na kulturze w katolickim kraju…
zeeeeeeenie</b< UWIELBIAM!!!!
No bo faktycznie, co mozna. Nawet za Eddiego Edouarda
Bobiku,w suficie tez dziura!!!uwazajcie na dom!!! 🙂
Deburdelizuj domek w mig
Byś jutro miał porządek
By nikt Ci nie pokazał fig
Gdy chcesz pokazać grządek
Rząd równy pełen różnych dóbr
Jak płyty, książki, wdzianka,
Więc nie płacz jak z przysłowia bóbr,
A w ręku niech nie tkwi szklanka.
Do pracy, towarzyszu mój,
Śledź nowe horyzonty,
Z Twym bałaganem ruszaj w bój,
Pokonaj i remonty
Stanislawie, na takie dictum acerbum, to ja moze sie jednak udam w oddal senna?
To chyba najlepsze lekarstwo na ducha upadlego.
az siem zawstydzilambylam
Śliczne 😀
Oj, rozczarowałam się. Myślałam, że zeenowi chodzi o coś bardziej nieprzyzwoitego… Kraj i owszem, katolicki, ale podówczas partyjny 😉
A co do książek jako spoiwa łóżka – niby jak? Toć rama się rozpada 😆
SuperGlue dobry na wszystko!
No to ja siem zawstydzam stanislawowo i zegnam plenum plenarnie
A ten kraj to i za Eduardo mial takie tendencje
Ale, hm, różne rzeczy się stawiało…
No dobra. Dobranoc idącej spać z kurami 😉
Ja bardzo przepraszam, ale czy jest coś bardziej nieprzyzwoitego, co można położyć na kulturze? Owszem, to nieprzyzwoite też jest wymowne, ale daleko mniej groźne. A połączenie partyjności (raczej komuny, teraz też kraj mamy partyjny) z katolicyzmem tworzyło niezłą mieszankę.
No, widzę, że myślenie wciąż na szczęście, ma kolosalną przyszłość 😉
No to zdecydujcie się, towarzyszu zeen, postawić czy położyć?
Tak na marginesie, to mój apel nie dotyczył konkretnych osób. Miał zachęcić i tak chętnych, a na innych niczego nie wymusza.
Książki z kolei dobre do wszystkiego. W sobotę goście, a tu taki podwójny fotel się rozpadł. Odleciała noga już klejona. Dzwonię do stolarza, ten wyraża współczucie i radzi książki podłożyć, bo on do soboty nie da rady raczej. Jak dobre do fotela, to czemu do łóżka nie?
Za tow. Edwarda postawić czy położyć nie robiło różnicy. Mawiano przecież „czy się stoi, czy się leży…”
Idę spać, nie brałem się dziś za pracę, dlatego wpadłem na chwilę. Pora nieprzyzwoicie wczesna, ale zaległości takie, że musze do łóżeczka. Zaległości w spaniu, żeby nie było nieporozumień. Dobranoc i bez Tromb o 4:12.
No i co ja mam biedny zrobić… Pisałem, że myślenie u mnie ma wciąż przyszłość…
Jednak postawił, tak, jak teraz stawiają…
Cóż, pion wydaje się bardziej pozytywny od poziomu…
Właściwie ciekawe, dlaczego 😉
Wyższość pionu nad poziomem
Jest tu nader oczywista
Pion jest tu pewnym idiomem
Zaś pozioma bywa glista…
Ale o kimś/czymś się mawia,
Że wysoki poziom trzyma,
Kto zaś pręży się wyniośle –
W naszych oczach się nadyma…
A tak nawiasem mówiąc to „naszą socjopatyczną ojczyznę” natychmiast kupuję 😀
Podam może numer konta… 😉
Utrzymuje pion moralny,
wylatuje nad poziomy…
Cóż za stwór to idealny?
Czy to może ktoś znajomy? 😯
Chyba, że całkiem zasadnie
Pręży się i dumnie stoi
A wygląda przy tym ładnie
I potrafi nieźle broić…
Jaka ładna łajza 😆
http://www.youtube.com/watch?v=6IVrzNK1pZY
No to na dobranockę zapuszczę początek mojej płyty roku, albo i dwóch….
A to ja na dobranoc zrobię jeszcze CAPSZCZYK 😆
http://www.youtube.com/watch?v=olSNMhy-djA
Witam, witam,
Mam pytanie. Dlaczego w drukowanej Polityce jest tak mało Twoich recenzji płyt? Dział został zdominowany przez męski punkt widzenia! Coś wypadałoby zrobić. Może małą rewolucję?! (Bardzo lubię nieduże rebelie od czasu do czasu) 🙂
Druga sprawa.
Uważam, że powinniście wydać kolekcję „Muzyka poważna dla dzieci tudzież młodzieży”. Cykl autorski – Dorota poleca – z Twoimi omówieniami tematu i recenzjami. Cykl ten mógłby być przy okazji pomocą dydaktyczną dla nauczycieli – taką ilustracją do nauki muzyki w szkołach.
Pozdrawiam serdecznie,
Co jest, wszyscy śpią? Nawet Bobik? To ja też… Idę
POBUTKA.
PAKu, dziękuję, że nie o 4:12.
Przeczytałem wczorajaszy wieczór i ubawiłem się setnie. Małe uzupełnienie – krótko przed rozpadem poprzedniej epoki pojawiło się cos, co te epokę lekko podgryzało od wewnątrz. Nazywało się to „struktury poziome”.
Niech wyleci poza piony,
co swój poziom trzymać umie,
prężną dumą przepełniony
wart horyzont „sety” w sumie
Pion sie trzyma głównie moralny albo, co gorsza, partyjny. Trzymanie poziomu w każdej kwestii godne pochwały, z pewnymi wyjątkami, jak zwykle.
Trochę plany się pozmieniały. Mam rezerweacje – po 2 bilety – na Martę Argherich na 22 sierpnia i na Ohlssona na 25. Ceny zarezerwowanych biletów – 180 i 90. Jeśli komuś przydatne, podam namiary. Rezerwacje ważne do 14, ale jeśli szybko ktoś nie wyrazi chęci skorzystania, zwolnię je jeszcze dzisiaj, żeby nie blokowac. W Krakowie, niestety, żadnych rezerwacji nie mam, a szkoda.
Tereso,
też prosilabym, abyś zdradzila mi sekret jak z lóżka zrobić bibliotekę. Przyda mi się taka umiejętność, a w zamian przyrzekam Ci dozgonną wdzięczność. 😆
A co do malowania, no cóż każdy kataklizm mija. 🙂
12:34:56 07.08.09 – taki moment zdarza się raz na 100 lat. To dziś!
TROMBY FANFARNE o godzinie znaczonej
Wczoraj było dużo hałasu na temat mało wydarzonego raportu Ministerstwa Zdrowia na temat planowania rodziny. 20% Polaków stosuje metodę wymagającą kosztów tylko psychicznych.
Dyskusyjna wręcz mania,
jak zapobiec, by fructus
był z cnej dwójki spotkania.
Coitus więc interruptus.
Mamy cną parę w górze,
Premier, Prezydent kraju,
Niby śpiewają w chórze
lecz jakby byli na haju
Zatem śpiew nie wychodzi
W związku żle stonowanym
I nikt ich nie nagrodzi.
Stosunek.. przerywany.
Dzień dobry. No to jak ktoś chce się zgłosić po te bilety, to szybciutko do mnie, bo ja je będę odbierać 😉
O, Teresko, no rzeczywiście – trzeba jakąś specjalną fanfarę 😯
Alllo, Alllo! (ja oczywiście już o tej porze chrr, chrr) Jest na razie projekt inny: najlepsi wykonawcy klasyki. Strasznie się szczypię, żeby wybrać, hm, dwudziestkę… Ale pomysł z młodzieżą fajny!
OK, przyjmuję słowa słusznej krytyki tow. zeena.
Faktycznie moje eskapady na dekadencki zachód mogły się przyczynić do braków w socjopatycznej indoktrynacji ideologicznej.
Ale LP nie sfengszuję, a co. Zwłaszcza że na ten przykład na pewnym serwisie aukcyjnym wyczaiłem ostatnio Walce Fryderyka w wykonaniu młodziawego Krystiana Z. Niech no mi to ktoś to znajdzie na glazurze, a?!
Do poczytania:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,95190,6903670,Uliczni_gitarzysci__zarabiaja_nawet_do_tysiaca.html
Właśnie to przeczytałam 😆
Poniżej 1,5 godziny zostało do momentu jedynego na 100 lat. Czy jakoś mamy się na to przygotować? Nie mam dostępu do tromb, tub i podobnych rzeczy, a z toastem musiałbym jeszcze pare godzin poczekać.
Mam troche oddaechu. Skończony właśnie duży etap pracy i już uzyskane niezbędne podpisy 🙂
Biblioteko-łóżek widziałem w życiu trochę, szczególnie właśnie we francji, gdzie w małych pomieszczeniach często łoże jest wyniesione 1,5-2 m powyżej podłogi, a pod spodem szafy, biblioteki i tp.
Raz się pies oddali z nocnej warty i zaraz takie wyrzuty. 🙄
A zresztą ja o 2 w nocy jeszcze siedziałem na tarasie, wprawdzie daleko od kompa, ale gdyby Allla głośniej zawołała Alllo! Alllo! to na pewno bym przyszedł. 😉
Co w tym jedynym momencie? Pewnie jakieś tromby… 😉
Wykonawcy klasyki – po w20 kategorii czy w ogóle 20? Jesli w ogóle to będzie rzeczywiście elita, że hej.
Prezydent i premier –
dwa ciała, dwie głowy.
Stosunek ich nie jest
zbytnio rozpłodowy.
Gdy koncepcja anty
w stosunku w grę wchodzi,
zazwyczaj się z tego
niewiele urodzi.
Trudno współżyć, kiedy
ktoś sam nie wybiera,
tylko mu wyborcy
podsuną partnera. 🙁
Więc może dla dobra
i przez stanu rację
trzeba by na sztuczną
przejść inseminację? 💡
Bobiczku, to chyba off topic 😯
Stanisławie, 20 płyt, więc 20 wykonawców. Z różnych kategorii. Z archiwów pewnie też. Zobaczymy, to dopiero w sferze projektu.
Zbieramy się do TROMB…
TROMBY w temacie wpisu oraz wydarzenia:
http://www.youtube.com/watch?v=X8QhjwVy7Ng&feature=related
12:34:56, 07.08.09.
So what? 😀
teraz!
To moja wina, „off topic”, bo wczoraj zewsząd tylko słyszałem na temat raportu Ministra zdrowia i tutaj to poruszyłem, a Bobik sie ustosunkował z właściwym sobie wdziękiem
Passpartout, to sie nazywa trzymać rękę na pulsie
Aha, nie spojrzałam na poprzedzającą o cztery godziny twórczość 😉
A ja przegapiłem, bo poszedłem się papierówkami obżerać. 🙁
Ale dzięki temu przynajmniej nie muszę słuchać tromb z całkiem pustym brzuchem. 😀
„Off topic” istotnie był wejściem w dialog ze Stanisławem. Z wyboru, bez żadnego przymusu. 🙂
A dziś idę do Cinema City (Arkadia) na 19:30 na to:
http://www.youtube.com/watch?v=muBJ02KSyII
Postanowili dać jeszcze parę powtórzeń sfilmowanych oper na lato, w ramach tego cyklu z Covent Garden. Ładnie z ich strony. Jeszcze powtórzą Wesele Figara, ale to już widziałam i nawet tu o tym pisałam.
Pani Kierowniczko, to ludzi też się prowadza na smyczy? 😯
No, jak widać… 🙂
Ludzie to nawet usilnie smyczy szukaja…
Ludzie na smyczy – proszę bardzo:
http://www.dailymail.co.uk/news/article-509713/Im-human-pet-The-Goth-teenager-fiance-walks-dog-lead.html
Nie chcą mnie do tej linki dopuscic, ale z tytułu można coś wnosić. Jeżeli to nażeczona prowadzono na smyczy, rzecz zrozumiała. Z góry wiadomo, że po ślubie bedzie odwrotnie.
narzeczona oczywiście. Skąd to tak, nie wiem
Niby wesoło, ale jak się pomyśli o socjopatycznej, to nie do smiechu. Trafione, ale smutne
Wesoło czy smutno, a drabinę trzymać trzeba.
I tak trzymać, szczególnie, gdy grozi katastrofa budowlana. Wszystkiego najlepszego do poniedziałku
No coś i owszem na rzeczy, bo to przecież Carmen. No i dalszy ciąg był wiadomo jaki: to ona Josego wodziła na smyczy. I żle skończyła…
„Drugi” Miles w Wa-wie był o wiele lepszy ( z pamiętnym, niesamowitym „Time after Time”), ale DVD się nie doczekał. Panowie we Frippie mają się za wielkich znawców i probowali mi wcisnąć TEGO Milesa twierdząc, że gra z nim Marcus Miller. Cóż młodzi są i ambitni, ale odrobina szacunku dla starszego klienta nie zwadzi. Pozdro z Poznania, gdzie już nie ma jazzu.
Pozdro wzajemne. Oj, tak, szkoda, że nie ma z 1988. A w Poznaniu faktycznie jakoś się odjazzowiło, Dioni z Erą Jazzu już całkiem sie do Warszawy wyniósł. Za to będą studia jazzowe w Akademii Muzycznej 😛
Jak skończyła ta Carmen to wiadomo. W towarzystwie Klubowych, Caro i innych Extra Mocnych. Ale do końca miała się za coś lepszego. 🙄
Bobik dobrze prawi, tak było. Pamiętam, że Extra mocno się stawiały 😆
Stawiały sie dopóki nie dodali filtra, a to jak smycz. Wiem po kiedyś używałem.
Eh, w mojej szkole te fajki miały ksywkę „Emersony”. Papierosy dla robotniczej elity.
Musi wszyscy na weselu, bo milczą jak zaklęci 😯
E tam, niektorzy wykonywali publicznie…
Zeby jeszcze placili jak za wesele 😉
Tereso, ubyło? Czy tfu tfu ciągle hohońsko?
Na weselu to by się grało jak należy, bo i zapłata uczciwa a publicznie to co ja się bede za marne grosze natężał….
Okej, okej, mogę robić za ostatniego idealistę. Za marny kawałek pasztetówki zaśpiewam. I to z duszy…
No to ja emigruję do galaktyki Oriona…
Na Syriusza zeen wyrusza,
to kosmiczna jakaś jazda…
Nagle coś mu dźwięczy w uszach,
patrzy: psiakrew! To psia gwiazda! 😯
Jeżdżą, jeżdżą zeen z Bobikiem,
Na psią gwiazdę uciekają,
Nagle Bobik wraca z krzykiem:
Pasztetówki tam nie dają! 🙁
Ale dają nadolbrzymkę Betelgeusę, może ona zeena pociąga 🙄
Gdy olbrzymkę zeen przedstawia
w Nowym Jorku lub w Morągu,
zawsze doda (chociaż zawian):
zapoznałem ją w pociągu… 😯
Na psa urok, pieskie życie
A na koniec zdechł jak pies
Nie wyrazi i w sanskrycie
Jaki czeka kogo kres.
Ale: wierność, przywiązanie
Ślepa miłość bez dwóch zdań
Szczere ogonem machanie
Da inaczej spojrzeć nań.
Spojrzeć raz – pies taki sobie,
spojrzeć drugi – to nie kot…
Mociumpanie w tym sposobie
się uprzedzeń robi splot.
Ale kiedy trzeźwym okiem
ktoś popatrzyć chce na psa,
umysłowym pojmie skokiem:
jakoś tam się żyć z nim da… 😉
O, u licha, drogi zeenie,
Na psom miłą wielką kość,
Widzę, że ktoś tu szalenie
Wziął nawrócił się na psiość… 😆
Cześfym okiem? Nie widziałem…
W życiu, no, nie próbowałem…
Jak się do kota należy
to się w różne rzeczy wierzy…
Nie poznaje zeena 😯 Dobranoc 😆
Nawróconych co niemiara
się w ostatnich czasach mnoży.
Każdy świętym się być stara,
pod kropidłem się położy…
Lecz zeen chyba nie jest w stanie
do takiego aż dojść świra
Niechże dalej, mociumpanie,
robi tutaj za wampira. 😆
Wszyscy, którzy twierdzą, że mnie znają, łżą jak psy.
To ja ich znam.
A właśnie że nie 😛
To znaczy, że nie znamy się tu wszyscy jak łyse konie? 😯
Konie jak konie, ale dlaczego łyse? No, może niektóre…
Ja chwilowo łysy. 🙁 We trójkę mnie trzymali… 👿
Ale łebek wciąż kudłaty 😀
A bo we łbie zawsze coś się kłębi. Często nawet wbrew intencjom. 🙄
Pani Kierowniczko, może papierówkę? Za tydzień już nie będzie. Przemija postać świata, a jabłka jakoś szczególnie to przyjmują do siebie 😉
O, chętnie! Mniam, mniam…
Uczciwie przyznaję, że przemijanie ma też pewne uroki. Za tydzień będę rozdawać brzoskwinie. 🙂
Już się oblizuję 😛
Bo mnie jest szkoda włosów i wiatru w nich powiewu
Bez tego żyć nie sposób, a mnie jest żal
Za oknem długowłosi zbierają się do śpiewu
Pochwałę łysych głosi kto starcił skalp…
No to mogę jeszcze wpłynąć na pracę ślinianek Kierownictwa. Ponieważ brzoskwiń mam nadmiar, część mam zamiar przerobić na dżemik, z eksperymentalnym dodatkiem różnych owoców cytrusowych, a w porywach również imbiru i chili. Nieszczególnie psie, ale prawdziwe. 🙂
Ostatni komentarz na temat mojego dżemiku truskawkowo-grejpfrutowego z chili pochodził z Londynu i brzmiał „absolutnie genialny”. Są świadkowie. 😉
Przekupieni dżemikiem świadkowie staną przed sądem ostatecznie i się wtedy wszystko wyda…. Do ostaniego słoiczka…
Przekupiony organoleptycznie
Zeznaje ślicznie….
Sąd pozbawiony smaku
Nic nie wie o tym braku…
Ten lońdyński słoiczek był bardzo specjalny, bo był wożony po wszystkich dworcach świata… no, znowu przesadzam. Nie po dworcach , tylko po lotniskach i zaledwie kilku. Ale w końcu dotarł na miejsce przeznaczenia via Piza. I ostatecznie został osądzony pozytywnie, co chyba daje jakąś tam nadzieję na lepsze pojutrze, nieprawdaż? 😀
Pojutrza nie będzię. Jutro jest w areszcie.
No, daje nadzieję, jeżeli jakiś kolejny słoiczek zawędruje, hm, w bliższe regiony w celu kontroli technicznej organoleptycznej…
Organ przekupiony
nie będzie zbawiony.
Ale co użyje,
co sobie da w szyję
i co sobie kupi…
Heee! Organ niegłupi! 😉
A dlaczego niby zaaresztowanie jutra ma wykluczyć pojutrzość? 😯
Kontrol otganoleptyczna przez Kierownictwo może nastąpić za każdym najbliższym pobytem w Nordrhein-Westfalen, co wydaje mi się nader bliskim regionem. 😉
Nader? 😯
Oder, nader… Żurawia, adresy się mylą…
Jeżeli Kierownictwo będzie upierać się przy ścisłości, to zasłonię się prawem pracy, czyli takim paluszkiem i główką, że jest już po godzinach. 😆
Po jednej godzinie dnia dzisiejszego 🙂
Liczy siem jakość, nie ilość 😆
A poza tym lać przestało, co też siem liczy. 🙂
No dobrze, ale jakość też wydaje mi się nie zła.
A tu piękna pogoda, czego i Bobictwu życzę 🙂
Z pogodą mamy, obawiam się, na najbliższe dni przechlapane – w pełnym tego słowa znaczeniu. Ale ja uprawiam myślenie pozytywne – przynajmniej ogrodu nie trzeba podlewać. 😀
No dobra, włączę Kierownictwo w ramy eksperymentu. Jak mi dobrze wyjdzie najbliższy dżemiczek, zostawię Dorotce najlepszy słoiczek.
Miejsce odbioru jakoś się uzgodni. Do wójta nie pójdziemy. 😆
Dzień dobry,
Bobiku, mogę zamienić się Tobą na pogodę. Daj mi proszę trochę chlodu, a chętnie oddam Ci tę piękną pogodę u nas. 😀 Wprawdzie znalazlam już sposób czym zastąpić wiatrak, ale wolalabym aby byl trochę mniejszy upal 😆