Viva la musica
Tytuł oczywiście od znanego wszystkim chórzystom (prawda, Beato?) kanonu Michaela Praetoriusa – niestety nie znalazłam lepszego wykonania od tego dziwadła, jeszcze był jakiś dziecięcy chórek, ale kiepski. Pewnie, że jest jeszcze wiele utworów o tym tytule, stowarzyszeń i festiwali. W każdym razie dziś mamy Międzynarodowy Dzień Muzyki, który dla nas praktycznie trwa cały rok, ale zawsze miło poświętować, prawda?
To jeszcze przypomniawszy dla porządku, jak to przy takich okazjach bywa, parę evergreenów – pieśń Purcella oraz Schuberta, na szarą godzinę, których będzie teraz więcej, tym razem dla odmiany w takim wykonaniu – przedstawię teraz warszawski pomysł na Międzynarodowy Dzień Muzyki, jaki mi nadesłano. Może ktoś będzie dziś przechodził koło Placu Konstytucji i będzie miał ochotę się dołączyć? Niestety chyba nie będę miała kiedy tam pójść i zobaczyć, czy i co tam się dzieje (jutro wyjeżdżam na parę dni i mam trochę roboty i przygotowań przed), ale jeśli mi się uda, może cyknę jakieś zdjęcie…
Zagraj z muzyką miasta!
Dziś na Placu Konstytucji w Warszawie stanie gigantyczna perkusja.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Muzyki każdy z przechodniów będzie mógł na niej zagrać w rytm muzyki miasta.
Happening jest kolejną inicjatywą warszawskiego plastyka Andrzeja S. Grabowskiego, znanego z ulicznej akcji malowania obrazów zatytułowanej „Malować każdy może”. Tym razem artysta chce udowodnić mieszkańcom stolicy, że każdy może także zagrać. By wziąć udział w zabawie nie trzeba specjalnych umiejętności, ani muzycznego talentu. Wystarczy odrobina odwagi, by na chwilę się zatrzymać i uwolnić fantazję.
– Plac Konstytucji to jedno z najbardziej hałaśliwych miejsc w Warszawie. Dziś chcemy pokazać, że z tego hałasu można stworzyć coś wielkiego – tłumaczy Andrzej S. Grabowski. – Chcemy, by każdy wsłuchał się w rytm stolicy i spróbował oddać jej melodię – dodaje i zachęca do udziału w zabawie.
Ten uliczny happening to nie tylko wydarzenie muzyczne. Happening uliczny jest pretekstem do nakręcenia dokumentu autorstwa Tomasza Pyraka, młodego, debiutującego reżysera. Film przedstawiający przebieg ulicznego happeningu zostanie zaprezentowany na Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie w 2010 roku. Organizatorzy liczą, że dzięki tej nietypowej inicjatywie obchody Międzynarodowego Dnia Muzyki, świętowane zazwyczaj w wąskim gronie sympatyków, wyjdą na warszawskie ulice.
Zagrać z muzyką miasta będzie można na Placu Konstytucji 4 przed Galerią Info Qultura. Happening potrwa od 12.00 do 19.15.
Komentarze
Ja chyba odpadam. Jak mikrych rozmiarów pies ma zagrać na gigantycznej perkusji? 🙄
Ale dużym życzę dobrej zabawy. 🙂
Wszystkiego najlepszego Muzyce – żeby miała się dobrze pod każdym względem i my razem z nią 😀 Dzisiaj mnóstwo okazji do świętowania: z jednej strony „Viva la musica”, z drugiej „Gaudeamus igitur”, człowiek ledwo się wyrabia 😉
Kanon rzeczywiście bardzo znany, choć chyba spora część chórzystów śpiewa go bez świadomości, że to Praetoriusa 😉
Wypatrzyłam, że p. Kierowniczka będzie w przyszłym tygodniu w Pyrlandii! Bardzo się cieszę 🙂
Bobiczku – no jak to jak? Zrobić hyc 😆
Będę w Pyrlandii, przyjeżdżam na całą Nostalgię 😀
Bobik przy perkusji na pewno by ladnie wyglądal. Ale ja przy kontrabasie na przyklad, to bylby niezly ubaw. W ogóle by mnie chyba nie bylo widać! 😆 😆 😆
Horetnsjo, zerkałabyś zalotnie raz z prawej, raz z lewej. Ładnie by było 🙂
To świetnie! 🙂 Mam nadzieję, że pogoda się poprawi na przyjazd Pani Kierowniczki, bo na razie to wstyd po prostu: wieje i pada.
Nie wiem, czy dziś zdążę osobiście hycnąć do Warszawy, ale mogę wysłać w zastępstwie tego kumpla:
http://www.youtube.com/watch?v=0r9NybRIlCA&NR=1
Ten kumpel jest przede wszystkim śliczny! 😀
Szkoda, że tylko jeden dzień. 🙁
Nie wybieram się.
Ciekawe, jak to wyglada, może być zabawnie. 🙂
Muzycy, muzykowie, muzykusi, muzykanci – jak świętujecie to swoje święto? Jakiś koncercik dzisiaj?
Pani Doroto, leje i będzie lało. Wieje na chłodno, jutro na zimno. Proszę się dobrze opatulić 🙂
Wieje i pada? U nas dokładnie na odwrót. Pada i wieje… 🙄
Rano padało, teraz tylko powiewa i chmurno.
mt7 się objawiła istota relacji KOT-człowiek.
Pani Dorotko,
przyjemnej podróży 🙂
Dzięki, do jutra rana jeszcze chwila. A lecę tam, gdzie pada i wieje… Jak patrzę na prognozy, to w weekend ma się odrobinkę poprawić – tfu, tfu…
Na szczęście PK ma przenośną pogodę ducha 🙂
A tak sobie ją chowam do plecaczka, razem z białym maleństwem… 😉
Najnowsze doniesienia z pyrlandzkiego frontu pogodowego: wieje jak wiało, ale zaświeciło słońce, nie pada 😀
Buuu… a tu się naprawdę rozpadało. Pewnie koniec perkusyjnej zabawy… Powinnam już ruszyć się z firmy, ale nie chce mi się nosa wyściubiać… 🙁
Tiaaa. Z sierpnia we wrześniu zrobił się listopad w październiku. 🙁
A na gęślickak zagrać tamok mozno? Ino ftosi musiołby mi te gęslicki potrzymać. Wte jo mógłbyk chycić smycek w swoje owcrakowe zęby i… No, nie wiem, co by mi wysło, ale co byk se pogroł, to byk se pogroł! 😀
W papierowym Formacie wywiad z Danielem Stabrawą. Po trzech latach został koncertmistrzem FB. To normalnie, czy wyjątkowo szybko?
Przeczytałam właśnie ten wywiad w metrze 🙂 Myślę, że bardzo szybko, zważywszy jeszcze to, co tam mówi – że orkiestra jeszcze wtedy nie była taka międzynarodowa.
Coś się jednak dzisiaj działo na tym Placu Konstytucji 🙂
I wszyscy wstępowali na to działo? 😆
Moi mili. Jako że jutro skoro świt wyruszam w drogę (celem jest Bonn, miasto rodzinne niejakiego Becia 😉 ), to przed wcześniejszym położeniem się zanurzę się w małe wspominki sentymentalne. Jesień, de facto jesteń, hej jesień… i te rzeczy.
Dwa lata temu gaworzyliśmy sobie tu melancholijnie i tajemniczo, z lekką nutką kryminalną (zresztą tytuł mojego wpisu nawiązywał do jednego starego kryminału). 1 października ukazało się na tym blogu pierwsze słowo rymowane:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=48#comment-3905
Dało ono początek dalszym licznym wierszydłowaniom, fristajlowaniom czy jak tam je kto zwał. Wiwat zeen! (i foma, który natychmiast podchwycił) 😀
Następnego dnia pojawiła się na blogu postać, która najpierw nie miała tytułu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=48#comment-3972
…a potem go otrzymała:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=48#comment-3977
Komisarz Foma przyjął się od razu, PAK natychmiast podjął wątek, który jednak wówczas prędko się urwał. Za to w czas niedługi później:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=56#comment-5037
Kryminałów powstało kilka, część literatury kolektywnej została uporządkowana i ulokowana u Pani Sekretarz:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/
Komisarz miał w sobie od początku coś z Barbapapy, czyli dostosowywał się do różnych okoliczności. Wreszcie zażądał (a raczej jego autor zażądał) emancypacji. Tak więc powstał Komisariat Fomy, co zostało zresztą tutaj uczczone:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=94
Blog Komisarza jak rzeczony Barbapapa nieraz zmieniał kształty i kolory, ale zawsze człowiek głodny łagodnego absurdu mógł tam wpaść, nasycić się i dorzucić swoje trzy grosze.
Obecnie uległ zawieszeniu czy zamknięciu – jeszcze nie wiadomo. Forma czasem się wyczerpuje. Ale foma – mam nadzieję – nie 😀
Zdrowie dwulatka-Komisarza! 😀
Aha – maleństwo biorę ze sobą, w hotelu jest wifi, więc będzie i sprawozdawczość, i dalsze toasty. A w niedzielę mam nadzieję, że uda mi się jakiś toast spełnić z Bobikiem i jego rodzicami 😉
Wszyscy śpią, więc i ja już mówię dobranoc 😀
Z tym spaniem wszystkich to umówmy się. 😉 Ale ja nie mogę jeszcze wypić komisarskiego zdrowia, bo jestem zgermanizowany, a wedle tutejszych obyczajów zwcześnione życzenia przynoszą pecha (w Kongresówce to nie obowiązuje). Tak że z toastami zaczekam chyba do POBUTKI. 🙂
No to jak tak, to ja przylaczam sie do toastow i miedzy kichnieciem a kichnieciem wiwatuje do wiwatu!
I niech blog pazdziernikowy swieci sie niczym majowy
niniejszym
GuteNacht (lekcja pogladowa dla wszystkich, ktorzy wybieraja sie do BonBon)
😉
Niby PAK jeszcze nie budził, ale już jest dziś, więc mogę. Niech się święci Drugi Komisarza! 😀
Może to hasło mogłoby nawet wyjątkowo robić za POBUTKĘ? 🙂
A ja jeszcze nie śpię, a tu za chwile PAK wstanie.
To zmykam. 🙂
Przyjemnych wrażeń i miłych spotkań.
Co ten Bobik ma w sobie, że wszyscy tak na niego nastają? 😆
PAK mnie zamorduje
To ja nie TROMBY, tylko TROMBONY
http://www.youtube.com/watch?v=P21lSrsKdVc
i juz znikam. Biegiem pod stol.
POBUTKA-SARABANDA.
PS.
Tereso, możesz wyjsć spod stołu! Jesteś poza moim zasięgiem — nawet wzrokiem bazyliszka do Ciebie nie sięgam 😉
Dopiero teraz odwazylam sie czubek nosa wysciubic, wychodzac z zalozenia, ze poranne sniadanko na pewno PAK-a udobruchalo.
Wzrok bazyliszka, wzrokiem bazyliszka, ale te skrzydla motyla…
No to niech Wam nie pada na glowy. I niech jeszcze troche sloneczka bedzie. Pazdziernikowe tez dobre.
Osz kurde, ale wspominki…
Słońce 😀 Pyrlandia się sprężyła 😀
Dzień dobry. Wstałam dziś wyjątkowo, jak na mnie, dziarsko: działanie, tworzenie, praca, radość! A potem posłuchałam POBUTKI i zmieniłam zdanie: refleksja, kubek z herbatą, fotel, książka, muzyka.
Nie powiem zabawa była przednia.
Gratulacje dla fomy 🙂
vesper:
Przykro mi… Mogę się tylko usprawiedliwić, że o 4:57 jest jeszcze ciemno i nie widać jaki będzie dzień.
(A dzień podporzadkował się pragnieniom Teresy! 🙂 )
PAKu, ależ nie masz za co przepraszać. Zawsze uważałam, że refleksja i myślenie ma pewną przewagę nad działaniem 🙂
Pobutka! 🙄
No! Nareszcie jakaś ludzka pobutka 😆
Na mnie całego ktoś nastaje stosunkowo rzadko, ale na mój ogon to notorycznie. 🙄
Ja dziś nawet mam ochotę na odrobinę działania, ale w granicach zdrowego rozsądku. Więc mogę zacząć dzień od powtórzenia toastu komisarskiego, a potem zastanowić się, jakie mam jeszcze inne możliwości. Podobno dziś jest Dzień Aniołów Stróży – też niezła okazja do toastu. 😆
Dzień Aniołów Stróży to piękny dzień! Nie wiedziałam, że taki dzień w ogóle jest, ale popieram. Taki dzień zdecydowanie powinien być. Przyłączam się więc do toastu. Toast z tostem z wiśniową konfiturą.
Nie mogę się doczekać na odezwanie się naszej Bonnvivantki ale cóż robić. Pozostaje czekać na jej Bonnmoty.
Czy anioły chorują? Bo jakoś trudno takiemu aniołowi coś życzyć… Można mu tylko linka podesłać:
http://www.youtube.com/watch?v=ZCSEEvEm3uc
moj komp zwariowal, nie chce pisac, tylko przestawia litery i musze bardzo uwazac, zebz sie nie pomzlic. Przestal tez uwzgledniac nosowki i spolgloski miekkie. Nie moge tez wstawic kuf .
A chcialam sie tzlko przylacyzc do toastow na czesc fomy i Aniolow Strozow.
Przepraszam
Hortensjo, fomie to nawet lepiej życzyć bez kuf. 😉 On jest do nich cosik nie do końca przekonany. Na temat upodobań Anioów Stróżów na razie nie mam informacji, ale mogę skoczyć zapytać. 🙂
PAK-u, zdrowia podobno nigdy za wiele, więc zdrówko niechorujących Anioąów Stróżów jest jak najbardziej na miejscu. Tak samo jak toast tostem. 😆
No proszę, komputery dziś najwyraźniej umówiły się, że trochę poświrują. Mój nagle przestał uznawać „ł” i trzeba było zastosować kilka środków przymusu bezpośredniego, żeby zaczął błagać o łaskę i poszedł na współpracę. 😆
To pewnie komputerowa grypa. Mój nie uznaje niektórych liter. Muszę trzymać klawisz przez kilkanaście sekund, żeby zrozumiał. Potem próbuje nadrobić i zamiast d pisze dddddddddddddddddd. Unikanie literówek przy tym moim złomie graniczy z cudem.
Ale za to cztery litery robią się prawie same. 😉
Witam po podróży. Nie mam wspomnień muzycznych ani towarzyskich. Ale już zdążyłem zajrzeć do programu Polskiej FB (nie mylić z Filharmonikami Berlińskimi) i przeczytać, że wystąpi tutaj 12 wiolonczelistów FB (nie mylić z Filharmonią Bałtycką) w prawykonaniu dzieła Krtzesimira Dębskiego. Mam nadzieję, że będzie to dzieło na miarę co najmniej „Mojego sokoła”, ale na wszelkki wypadek nie będę sprawdzał.
Prasa się dziwi, że miasto Łódź płaci Pendereckiemu 200 tys. zł za utwór upamiętniający holocaust i Polaków ratujących Żydów trwający zaledwie 12 minut. Zaskakujące dla mnie mierzenie wartości dzieła muzycznego czasem wykonania. Rozumiem, że za operę trzeba więcej zapłacić niż za sonatę, ale już przy symfonii czas może się wahac od 20 paru minut do ponad godziny i chyba stosunkowo krótkie sumfonie Mozarta nie są mniej warte od znacznie dłuższych stworzonych przez innych kompozytorów. Fakt, że szczególnie długie symfonie Mahlera czy Messiaena zaliczyłbym do innej kategorii.
Wracając jednak do Pendereckiego myślę, że autorów notatek poirytowanych wysokością kwoty razi raczej fakt, że się w ogóle bierze pieniądze za upamiętnienie holocaustu, ale trudno mieć o to pretensje, gdy ktoś przyszedł z konkretnym zamówieniem.
Może kompozytor jeszcze zaskoczyć przekazując honorarium na cel społeczny, więc za samo podpisanie umowy bym nie potępiał. Tylko dobrze, żeby było to dzieło znaczące w dorobku artysty, a nie typowy gniot pisany na zamówienie.
Dzień Muzyki też czciłem. Przed telewizorem, gdzie TVP Kultura specjalnie z tej okazji puściła koncert z amfiteatru berlińskiego z 2006 roku. Netrebko, Domingo i Villezon śpiewali solo, w duietach i tercecie kawałki z oper, a na koniec z Krainy uśmiechu. Śpiewali ładnie, więc dzień został uczczony i odfajkowany. Netrebko w Leharze miała bajecznie falbaniastą suknię z przepastnym dekoltem, co widownia doceniła stosownym aplauzem. Można będzie więc koncert jeszcze raz (jest powtarzany do znudzenia na Mezzo) powtórzyc z okazji Dnia Mody.
Witaj, Stanisławie 😀
O, widzicie? Wypiło się zdrówko Aniołów Stróży, to zaraz zadbali o blog i Stanisława sprowadzili. 😆
ddddddddddd to chyba wynik szwankującej pamięci w karcie graficznej, która się nie wyrabia i efekt wciśnięcia klawisza widać z dużym opóźnieniem.
A Anioły chorują. Kto nie wierzy, niech pójdzie do Teatru Współczesnego na sztukę „Ludzie i anioły”. Szczególnie dotyczy to aniołów częściowo lub przejściowo upadłych, bo w okresie upadku (nie mylić z trwale upadłymi diabłami) podatne są na wszelkie przypadłości ludzkie, choć zachowują pełnię anielskiej wiedzy.
Haneczko, Bobiku, dziękuję za tak miłe powitanie.
Muszę juz kończyć dzisiejszą wizyte, ale jeszcze odniosę się do wpomnień PK na temat rymowanek. Nie znam poczatków tego zjawiska na tym blogu, ale jest to jedna z tych rzeczy, która mnie tutaj przyciągnęła. Naprawde kilka osób z tego grona robi to na bardzo porządnym poziomie. Oprócz pionierów wymienionych przez PK wspomne choćby Bobika i Teresę, a także samą PK. Przepraszam Mistrzów pominietych, ale miałem dłuższą przerwę i w tej chwili wszystkich nie wymienię, choć mam świadomość, że jest was więcej.
Stanisławie:
Niestety, zerknąłem na parę komentarzy dotyczących owych 200 tysięcy… Najchętniej bym autorów zaprosił do filharmonii, by sami posłuchali, czy potrafią coś takiego napisać, czy to zupełnie niezrozumiałe i tylko dla bogatych snobów. Bo, niestety, mam wrażenie, że to komentują osoby, które w filharmonii nigdy nie były… 🙁 (Co nie zmienia faktu, że do nowych kompozycji Pendereckiego jestem nastawiony dosć sceptycznie.)
No, ale nie mogę tego zrobić. Może ich Aniołowie Stróżowie, tyle że czy w swoje święto będą mieli czas dla podopiecznych? 🙂
Na dzień Anioła: 😆
http://emtesidemeczka.blogspot.com/2009/10/ten-anioek-z-pioseneczka-krazy-w-necie.html
Czy ja dobrze widzę, że mt7 nam się ublogowiła z dniem dzisiejszym? 😀
PAK-u, też jestem dość sceptycznie nastawiony do nowych kompozycji pendereckiego, ale to nie usprawiedliwia tach płaskich komentarzy. 12 minut utwór się wykonuje a nie pisze. A ile czasu maluje się obraz. Można namalowac w parę godzin i czasami jest on wart fortunę. Ale szybko namalowany mógł powstawac w głowie artysty miesiącami.
Jest obraz Renoira malowany ponad 4 lata i można prześledzić czas powstawania poszczególnych fragmentów, gdyż artysta zaczynał jeszcze w okresie impressionistycznym, a kończył po zerwaniu z tym nurtem. Tak czy inaczej wartość dzieła można liczyć tylko efektem, a nie czasem tworzenia.
YES! YES! YES! 😆
To wszystko przez tego aniołka, nie mogłam go wrzucić do picasy. 😉
Nie powiem zabawa była przednia.
Gratulacje dla wszystkich, z aniołami stróżami na czele
A czemuż w czasie przeszłym?
Jeszcze w zielone gramy! 🙂
Polecam z nowości Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego – Szekspir w przekładzie Piotra Kamińskiego:
http://www.wuw.home.pl/ksiegarnia/product_info.php?products_id=4329
Stanisławie, myślisz więc, że to karta graficzna? Mój komputer ostatnio robi wiele jeszcze dziwniejszych rzeczy, począwszy od tego, że nigdy nie wiadomo, czy uda się go włączyć. Czasem bywa tak, jak wspomniał Bobik -cokolwiek próbuję zrobić, zawsze wychodzą cztery litery. Ale czasem, jak już się, że tak to nazwę rozbuja, działa całkiem sprawnie.
Co do postów wierszowanych, to jest to jeden z przejawów tutejszego życia blogowego, który i mnie przyciągnął. Poza wierszykami, niebywale silnym magnesem jest purnonsensowy humor, zabawa słowem, kultywowanie hermetycznej atmosfery i takichże żartów (tromby, pobutki). Miłe miejsce w wirtualnej przestrzeni. Dlatego chętnie zaglądam, choć nadal mam głęboką świadomość, żem blogowy kot. Brakuje może jakichś otrzęsin? 🙂
Na Dywanie się nie trzęsie. Na Dywanie się przyszpila.
Kto ukłuty, a nie pęka – swój. Przynajmniej tak drzewiej bywało.
To udzielę dobrych rad cioci-kloci w sprawie komputerów.
Nabyłam w zeszłym roku cud techniki, który muszę przynajmiej raz na kwartał odkurzyć wewnętrznie (jest zaplombowany na amen) za pomocą sprężonego powietrza, które dyżuruje w szufladzie.
Pierwszy raz odmówił pracy po niespełna trzech miesiącach. Oddany do producenta w ramach reklamacji, wrócił z adnotacją, że był zakurzony i odkurzać wnętrze należy systematycznie.
Przy tej okazji oblepiono go jeszcze dodatkowymi plombami.
Jeżeli komuś szwankuje niezrozumiale komputer, polecam czyszczenie sprężonym powietrzem. może one teraz takie delikatne, że im kurz szkodzi.
Dziękuję za poradę. Odkurzę. Co mi szkodzi.
Vesper beanus?
Licho nie śpi. 🙂
Rozdział zakończony, odłożona księga
Moja wyobraźnia dziś już dalej sięga
Dłuższe kroki stawiam, dalej iść zamierzam
Dawnym wzorcom dzisiaj ja już nie dowierzam
Niech mego zapału dzisiaj nikt nie studzi
Nie idę na nieszpór, idę wyjść na ludzi…
Odstawilam komputer na parę godzin i wrócil do normy. Wobec tego zdrowie fomy, piszących mową wiązaną Bywalców Dywanika i Aniolów Stróżów. 😉 😀
Trudno mi uwierzyć
dziś w Twój zapał, zeenie,
stajesz tu z poważką
jak Jarek na scenie.
Księgi chcesz zamykać,
długie kroki stawiać,
wzorcom nie dowierzać
z dywanika nawiać?
Łudzisz się daremnie,
daremnie się trudzisz,
kto przyjaciół rzuci,
nie wyjdzie na ludzi. 🙂
vesper:
Popieram mt7 — to wygląda na zabrudzoną klawiaturę. (Są chyba inne możliwości, ale raczej coś ze stykami…)
TU PSAMBASADOR PANI KIEROWNICZKI (właśnie odebrałem nominację, przyjmuję gratulacje).
Na razie na relację Kierownictwa z Beciowa nie ma co liczyć, bo bonboński Hilton ustalił ceny zaporowe za dostęp do sieci. Ale mam donieść, że Kierownictwo całe, zdrowe i okropnie zabiegane. O tęsknocie za blogiem nie było zbyt wiele, ale może to jeszcze za krótko. 😉
Ciąg dalszy not dyplomatycznych może nastąpić. 🙂
Dzięki Waszej Dostojności Psaambasadorze Pani Kierowniczki!
Za posługą Eminencji opuścił nas niepokój o los naszej Ukochanej PK. 🙂
Liczymy na te noty, żeby nie uschnąć z tęsknoty.
Psekscelencjo, gratulacje ogromne jak największa kość, jaką sobie można wyobrazić w bobikowej misce 😀
Mam nadzieję, że Psekscelencja będzie pilnie dyplomatycznie notować i utrzymywać nas „auf dem Laufenden” (skoro Kierownictwo zabiegane to chyba tylko tak można).
To wszystko przez ten wsttrząs, przekręciłam tytuł Waszej Zacności, Psambasadorze. Niewybaczalny błąd. ;(
A tak wygląda u Becia: http://www.youtube.com/watch?v=I-isBiolO1g&feature=related
Pan Edelman odszedł!
Wiem, że miał swoje lata.
Ale żal.
Ano żal. Kołakowski, Skarga, teraz Edelman. Wykrusza się pokolenie. Szkoda, zwłaszcza że sztafeta nie biegnie dalej. Nie mają komu przekazać pałeczek.
STATYCZNE OBRAZKI NA POBUTKĘ MOŻE NIE SĄ NAJLEPSZE, ALE LEPSZYCH NIE ZNALAZŁEM…
STATYCNE, ale nie STATYSTYCNE. Mi sie tam one podobajom 😀
Ja tam nawet wolę, jak tarantula z rana nie jest zbyt dynamiczna. 😉
Vesper,
to są ludzie ciężko doświadczeni. Widać trudne doświadczenia w szlachetnych sercach dają taką niepowtarzalną mieszankę mądrości i czułości, i innych wspaniałych przymiotów.
Najgorsze jest to, że o tym, że Ich kochałam dowiaduję się w chwili Ich odejścia.
Nie jestem pewien, czy ciężkie doświadczenie jest rozstrzygające dla ukształtowania człowieka wielkiego formatu. Raczej bym powiedział, że właśnie szlachetność serca i mądrość, które z każdych doświadczeń potrafią wydobyć kamień filozoficzny. A następców nie widać może dlatego, że od wielu lat jako wzór do naśladowania lansuje się szlachetną głupotę, amoralną mądrość, albo całkiem zwyczajną, nieszlachetną głupotę.
Żal, że odchodzą, ale dobrze, że byli. Tylko do jakich wzorców osobowych będą się odwoływać pokolenia, które ich już nie będą pamiętać?
Tak, Bobiczku, masz swieta racje.
I wiecie co, pomyslalam, ze w tym przypadku uzasadnionym gestem byloby ogloszenie zaloby narodowej. W holdzie. Prawdziwym holdzie.
A co do autorytetow – czasami mam ochote powiedziec, ze myslenie ma wielka przEszlosc.
Ja też się zgadzam z Bobikiem. Lansowanie głupoty, dyktatura klonów w korporacyjnych mundurkach, kult celebrytów … Ale żeby to wszystko ludziom gładko przeszło przez gardło, trzeba ich najpierw znieczulić. Do tego służy tak zwany proces edukacyjno-wychowawczy, który obecnie ma celu ukształtować do niemyślenia. W szkołach tłoczy się do głowy masę wiadomości, z czego trzy czwarte zupełnie niepotrzebnie. Dlaczego w szkołach publicznych nie uczy się filozofii? Według mnie to skandal. Z moją córką zamierzam przerobić cały kurs, choćbym miała ją przywiązać do krzesła i tłoczyć do głowy siłą.
Tak Tereso, możemy to wyryć na Ich grobach.
Bobiku, poniekąd wiem, o czym piszę. Nie mogę teraz znaleźć odpowiednich fragmentów.
Tylko człowiek skonfrontowany z ogromnym złem, który przeszedł tę próbę zwycięsko w sobie, nie nosi nienawiści, afirmuje mimo wszystko człowieka, wierzy w jego godność, tylko taki człowiek jest wiarygodny.
Poświadcza słowa swoim życiem.
Każda z tych trzech osób jest dla mnie ważna nie tylko z powodu słów, które wypowiadała, ale właśnie wiarygodności.
Cierpienie, nie jest warunkiem koniecznym szlachetności duszy, choć każde życie jest nim jakoś zaznaczone.
Ja w tym widzę wielkość tych osób, że ich nie złamało, a spowodowało szczególny rodzaj zrozumienia dla ludzkiej natury i przyjęcia tego, jako faktu, z którym trzeba się mierzyć.
Nie gruszki na wierzbie, pobożne życzenia, ale twarda rzeczywistość, w której jest nadzieja.
Sorki za te wzniosłości.
Myślę, że to co piszesz co zetknięciu z wielkim złem i zwycięskim wyjściu z pojedynku jest bardzo prawdziwe, ale w przypadku Leszka Kołakowskiego próba ta wyglądała inaczej niż w przypadku Barbary Skargi czy Marka Edelmana. Ich drogi były bardzo różne.
A ja pomyślałem na przykład o Matce Teresie, która sama, osobiście, nie doznała jakiegoś wielkiego zła, a przecież dość wcześnie szlachetność serca kazała jej wybrać drogę pomagania ludziom dotkniętym nieszczęściem. Tak mi się zdaje,że zwycięskie wyjście z zetknięcia ze złem jest bardzo istotną drogą uwiarygodnienia się, ale nie jedyną.
vesper, juz nie chodzi nawet tylko o lansowanie glupoty, bo wiadomo, ze oglupialym spoleczenstwem latwiej rzadzic. Zobaczcie, do jakiego stopnia ruguje sie na co dzien humanizm w szerokim tego slowa znaczeniu. Od wiedzy humanistycznej poczawszy, po umiejetnosc syntezy. Kultura w szerokim tego znaczeniu tez sie tu miesci. I kultura bycia tez, ten kodeks drogowy, ktory pomaga w bezkolizyjnym przechodzeniu przez skrzyzowania, a ktorego juz sie nie wymaga.
Wspolna cecha tych wielkich jest to, ze po okresie nasiakania, po okresie analizy, po okresie dzialalnosci, doszli do pewnej syntezy, wlasciwej wiekowi, ale i ludziom, ktorzy – niekoniecznie doswiadczajac na wlasnej skorze – zyli w prawdziwej swiadomosci otaczajacego swiata. Patrzac nan uwaznie i z czuloscia. I odwaznie wskazujac na jego bolaczki.
Brakuje mi humanistow. I brakuje mi na czele rzadow ludzi z gruntowna swiadomoscia historyczna, literacka i filozoficzna. Wiedza to za malo, trzeba to przetrawic.
Vesper,
a jednak Pan Kołakowski zetknął się ze złem, w pewnym okresie sam brał w nim udział.
To co mnie zadziwia w tych ludziach, co pociąga, oprócz pięknej umiejętności nadawania rzeczy właściwych słów, to taka – nie umiem tego nazwać inaczej – czułość.
Jak słuchałam Pani Barbary, czy Pana Leszka zaskakiwało mnie zawsze ciepło i zrozumienie.
Madrych ludzi jest pewnie sporo, ale to jeszcze za mało dla mnie.
Bobik pisze o Matce Teresie, czuję się trochę zakłopotana, bo to jest bez wątpienia piękna postać, dająca świdectwo życiem, ale to jest trochę, co innego. Ona w swojej świętości, ekstremalnym poświęceniu jest trochę nieludzka.
Tereso:
Ja, jako inżynier, gdy czytam, że ruguje się humanizm, to zastanawiam się, czemu robi się miejsce. Bo ewentualny ‚technicyzm’, czy ‚scjentyzm’ wyrugowano już dawno.
(Chciałem coś dołączyć z YouTuba, ale twierdzi, że się wyrugował na przerwę techniczną 🙁 )
A wiesz, PAK-u, ze w moim otoczeniu ludzmi, ktorzy maja najszersze horyzonty sa wlasnie inzynierowie i lekarze?
A moze to wlasnie o te horyzonty tez chodzi?
Dałem przykład Matki Teresy dlatego, że w starszych pokoleniach trudno mi było tak na szybkiego znaleźć kogoś, kogo nie przeorała historia. Ale jestem pewien, że przynajmniej część z tych ludzi, którzy osiągnęli mądrość życiową w konfrontacji ze złem, doszłaby do niej i w inny sposób.
Horyzonty – tak, na pewno. Ale też właściwe proporcje różnych rzeczy – czucia, wiary (nie w sensie religijnym), szkiełka, oka, potrzeby podzielenia się swoim doświadczeniem z innymi… Bo jak którejś z tych rzeczy jest za dużo lub za mało, to już nie ma to tak charyzmatycznego oddziaływania. Mówimy wtedy „to bardzo inteligentny człowiek”, a nie „to bardzo mądry człowiek”.
Szanowni Państwo,
epoka (epoki) miniona (minione), w której kształcono postawy humanistyczne, etos noszono na sztandarach, autorytety moralne i etyczne można było dostrzec na każdym rogu ulicy (nie chodzi mi o latarnie, broń Boże), o filozofach dyskutowano w maglach, kultura kwitła – ta epoka (czy epoki) przyniosła (przyniosły) również takie zniszczenie, nieludzkie traktowanie człowieka, życia, godności – jak czytam o wszelkim złu dni dzisiejszych, o którym moi drodzy wyżej wspominacie – to poziom zwątpienia (mojego) przekracza granice bezpieczeństwa (też mojego). Ja ogólnie rzecz biorąc – im jestem starszy i bardziej siwy – tym bardziej wątpię i mniej rozumiem. Ale niektórych waszych opinii – przepraszam bardzo – nie mogę podzielić. Każda epoka (epoki) jakoś się bilansuje – w wymiarze moralnym, etycznym, filozoficznym i kulturowym. Lub nie bilansuje. Szlag mnie, co prawda, co drugi dzień trafia z różnych powodów, ale ja jednak bilans naszych dni widzę – po prostu – dobry.
Bardziej mnie rano w radiowych wiadomościach Dwójki do białej gorączki doprowadził fakt podania informacji o śmierci Marka Edelmana na czwartej pozycji – m.in. po info o dniu fontann w Moskwie (zakręcaniu w nich wody przed zimą) i jesieni w Polsce.
Teraz jednak pędzę na koncert fado w Ruinach – smuteczków ciąg dalszy.
Nie sposób odmówić temu racji. Obawiam się jednak, że kłopot jest w motywacjach. Już precyzuję, o co mi chodzi. Otóż mam wrażenie, że jeśli w czasach rozkwitu humanistyki, ludzie podżynali sobie gardła nie tylko celach rabunkowych, ale również w imię obrony idę, to działo się tak dlatego, że byli mocno przekonani o słuszności głoszonych poglądów. Byli gotowi zresztą umierać w imię innych wzniosłych a abstakcyjnych pojęć, jak patriotyzm czy religia. Jeśli współczesnemu Europejczykowi nie przychodzi do głowy wszczynać rewolucji, czy ruszać z krucjatą, to nie z szacunki dla odmiennych kultur, ale dlatego, że ma to wszystko w nosie. Wojna tak, ale daleko od domu. Z dziedziny wartości obchodzi go wartość euro w stosunku do dolara. Szczere wyznawanie jakiejś wiary jest passe, chyba że wiara ta jest odpowiednio odjechana, by służyć jako środek do lansowania siebie samego. Uczestnictwo w społeczeństwie obywatelskim też jest passe. Lepiej się zblazować. Europejczycy nawet jakby się wstydzili własnych korzeni – kultury judeochrześcijańskiej, humanizmu, idei oświecenia. Jeśli gmina muzulmańska we Włoszech protestuje przeciwko obecności drzewka choinkowego w markecie w okresie świątecznym, bo członków muzułmańskiej społeczności razi symbol chrześcijańskiech świąt w miejscu publicznym i kierownictwo marketu usuwa choinkę, to jest to dla mnie przejaw poważnego kryzysu europejskiej tożsamości. Kultura europejska zaczyna się jawić jako kultura słaba i jako taka zostanie wyparta przez kultury silniejsze, które się same siebie nie wstydzą.
Kołakowski o tym pisał, bo miał tego świadomość. Skarga też. Na razie mi też bilans w sumie wychodzi na plus, ale widzę, że zaczynamy zmierzać w niebezpiecznym kierunku i to tylko dlatego, że pomyliliśmy tolerancję i szacunek dla innych z obojętnością wobec wartości.
drogi 60jerzy, zgodze sie absolutnie, ze na dzien dzisiejszy bilans jest zdecydowanie pozytywny, zwlaszcza w pewnych czesciach swiata. Namacalnie. Poziom zycia na co dzien nie ma sobie rownych.
Szkopul w tym, ze agresja zmienila swa forme. Brak ksztaltowania postaw doprowadzil do agresji powolnej, moze nie zabojczo definitywnej, ale toksycznej. Obecnej na kazdym kroku.
A jak to sie rozwinie – mam nadzieje nie dozyc, tylko dzieciakow zal.
Ale mnie się coś mętnie przypomina, że na początku rozmowy w ogóle nie chodziło o podsumowanie epoki, tylko o ludzi dużego formatu, wzorce osobowe i o pewien ich niedosyt obecnie.
Zło w jakiejkolwiek epoce nie wzięło się z pisanych na sztandarach postaw humanistycznych, tylko raczej z ich lekceważenia, wypaczania bądź zakłamywania. I ja nie widzę powodów do sceptycyzmu wobec ludzi, którzy te postawy reprezentują, bez wzgędu na to, ile zła było w ich epoce. Bo podejrzewam, że również dzięki ich oddziaływaniu na innych dziesiejszy bilans (przynajmniej w krajach Zachodu) jest pozytywny. A diablo wiedzą jaki będzie kiedyś, jeżeli by takich wzorców zabrakło.
Diabli wiedzą. Odwołanie do siły nieczystej od razu poskutkowało literówką. 🙄
Problem „poważnego kryzysu tożsamości”, o którym pisze Vespers, dotyczy nie tylko kultury europejskiej, ale również kultury i obyczajowości Bliskiego i Dalekiego Wschodu – jestem głęboko przekonany, że podobne do wyrażanych powyżej opinii spotkać można choćby w Japonii. Świat islamu również nie jest niewzruszoną opoką – czyta się i słyszy o mikro (powtarzam: mikro) erozji w sferze obyczajowo-kulturowo-religijnej.
Innym oczywiście problemem jest próba implementacji (celowo nie użyję slowa ekspansja) ww. kanonów na obce im terytoria – której symbolem jest owa choinka w markecie. Ja to jednak widzę (niechaj będzie, że naiwnie) jako próbę znalezienia obok siebie różnych światów. W końcu jednak słyszy się również o administracyjnych próbach niedpuszczania do owej „choinkowej” sytuacji. Europa jednak nie zapomina o swojej tożsamości – zwłaszcza poza centrami administracyjnymi – te nie są wyznacznikiem norm i przeciętnej obyczajowości. To tak jakby powiedzieć, że standardy nowojorskie są typowe dla całych Stanów.
Pozwólcie jednak, że ten wątek pozostawię bez kontynuacji, bo – jak sam o sobie wspomniałem – coraz bardziej wątpię i mniej rozumiem. Tu nawiązuję do ostatnich słów p. Teresy. Myślę jednak, że dzieciaki nie wszystko zmarnują.
Koncert Any Mouro dał mi dzisiaj chwilę łągodnego wytchnienia od odni ostatnich. Zwłaszcza, że repertuar dobrany był tak, aby wspominane przeze mnie smuteczki nie zdominowały wieczoru. No i nie zdominowały. Jednak jedyne dwa momenty, gdy prądy po mnie przebiegały, były właśnie wóczas, gdy Ana odwołała się i w repertuarze i interpretacji do najlepszej tradycji fado. Już dla tych dwóch pieśni warto było się wybrać do gliwickich Ruin Teatru Miejskiego (to był koncert w ramach II Festiwalu Muzyki Dawnej Improwizowanej All Improvviso – ale z tymi dwoma słowami: dawna i improwizowana można spokojnie wejść w polemikę, gdyby pokusić się o resume imprezy. ALe nie będę – ważne, że grają i poziom trzymają).
Diabli pokarali Bobika literówką 🙂
Rzeczywiście, mowa była nie o ogólnym bilansie epoki, tylko o ludziach wielkiego formatu i o tym, że teraz już takich nie robią. A wielcy ludzie i wielkie idee potrzebują siebie nawzajem. Jako klamrę dyskusji (lub przyczynek do kolejnej) pozwolę sobie zamieścić hendekalog inteligenta według Leszka Kołakowskiego. Zwracam uwagę szanownej frekwencji na przykazanie dziewiąte 🙂
I Ćwicz się w myśleniu o sprawach życia zbiorowego i własną pracę traktuj jako przyczynek do tego życia, stosownie do twoich mniemań o tym, jak ów świat mógłby być naprawiony lub usprawniony.
II Jeśli uważasz, że należysz do prawicy albo do lewicy, bądź zawsze gotów, gdy cię zagadną, wyjaśnić przejrzyście, co to znaczy.
III Jeśli sądzisz, że podział na lewicę i prawicę utracił sens w naszych czasach, bądź też zawsze gotów to swoje mniemanie wyjaśnić.
IV Jeśli już musisz publicznie kłamać, zawsze pamiętaj o tym, które z twoich kłamstw łatwo jest wykryć.
V Nie kompromituj się, przypisując innym ludziom opinie jakieś, gdy nie możesz ich poprzeć cytatami ich autorstwa.
VI Jeśli sądzisz, że wszyscy ludzie poza tobą są łajdakami, to jednak tego publicznie nie mów, bo to ci dobrze nie zrobi.
VII Jak najwięcej książek czytaj swoim małym dzieciom.
VIII Kochaj różne myśli, których się nauczyłeś od pisarzy czy filozofów.
IX Czytaj poetów, słuchaj klasycznej muzyki
X Zawsze pamiętaj, czym się ośmieszasz.
XI Możesz być katolikiem albo buddystą, albo wyznawcą innej jeszcze wiary, możesz też być, jak to się powiada, niewierzący i nie tracisz przez żadną z tych wiar swojej przynależności do świata inteligencji. Nie możesz jednak twierdzić, że twoja wiara lub niewiara jest równie dobrze ugruntowana jak twierdzenia z nauk chemicznych czy geologicznych.
Siedzi Bobik pod figurą,
diabła ma za klawiaturą,
skóra nieco też diabelska
wokół nieczystego cielska,
ale z pyska od niechcenia
płyną mu anielskie pienia,
bowiem w duszy, w duszy gołej
kundel ten to wręcz aniołek. 😀
Oj Bobiku, cny Bobiku,
Cóżeś dzisiaj miał w szafliku,
Żeś na chwilę przed północą,
gdy się durne myśli kocą,
dokonałeś tej konfesji,
by w anielskiej być procesji?
Znów AMBAPSADOR dostał wytyczne
na dalsze NOTY DYPLOMATYCZNE,
więc w łapę chwyta zwój papirusa
i skrobie na nim takiego newsa:
W dzień zjednoczenia Niemców z Niemcami
poi przyjezdnych się szampanami
i żarcia dawki wpycha im końskie,
(na szczęście włoskie, a nie teutońskie),
nadto serwuje im się od rana
Becia, a w przerwach jeszcze Schumanna,
tych zaś, co nie chcą od tego skonać,
nocą pakuje się do Hiltona.
Więc Kierowniczka w wielkich opałach –
dobrze, jeżeli wróci nam cała
i sprawozdanie będzie zdać w stanie.
Jutro, gdy tylko pożrę śniadanie,
zajmę się sprawą z pełnym naciskiem
i wykorzystam swe dojścia wszystkie,
by Kierownictwo z tego Beciowa
w bezpieczne miejsce przetransportować!
O wielkie dzięki, Ambasadorze,
ciało me wreszcie spocząć już może,
opuścił je już wszelki niepokój,
bo Kierownictwu zapewnisz spokój. 🙂
Czy diabelski, czy anielski
Kogo dzisiaj to obchodzi
Gdy w Bobika obraz sielski
Słowo kundel jawnie godzi
Kundel złe ma konotacje
Kundel – to o pomstę woła
Mam ku temu swoje racje
By kundlowi stawić czoła
Bobik wszak jest pieskselencja
Bobik jest imć Ambasador
I choć krótka ta kadencja
Bobik winien być Labrador
No, od biedy może być mieszańcem
Mi to bardzo nie przeszkadza
Czy na smyczy, czy z kagańcem
Ale kundlem? To obraza!
Ktoś, kto poszedł w dyplomaty
Kundlem być nie może
Rodzą się więc dylematy
Jakiej rasy jest niebożę
Bobik blog reprezentuje
Na mieżdunarodnej niwie
Więc na rasę zasługuje
Blog mu ją więc tu ukuje
Bloga zacna więc frekwencja
Wytężając swe umysły
Myśli, aby pieskselencja
Miała rasy termin ścisły
Może Wyżeł, albo Basset, albo szkocki Terier
Cocer bloger, WordPress Spaniel, Pinczer Dywanowy
To nie ważne, jaki derrier
Ważne, żeby był rasowy.
Lordem chce nazywać prasa,
sznur tytułów pcha się tłumnie,
rasę dają… Po co rasa?
Przecież kundel to brzmi dumnie! 😆
POBUTKA MOŻNA I TAK) 😉
vesper,
Dlaczego w szkołach publicznych nie uczy się filozofii? Według mnie to skandal. Z moją córką zamierzam przerobić cały kurs, choćbym miała ją przywiązać do krzesła i tłoczyć do głowy siłą.
Czyli zrobisz dokładnie to, co zarzucasz szkole 😉
Bobik,
a masz jakieś pismo na tego Psambasadora? bo coś czyuję, że się mogłeś tak samozwańczo ogłosić… 🙄
Hoko, Ty najwyraźniej jakiś skandal dyplomatyczny chcesz wywołać! 😯
Pismo to ja czuję nosem i chwatit. A czyż telefoniczna nominacja od samej Pani Kierowniczki nie jest więcej warta, niż wszystkie bumagi?
Ja i samozwaniec, dobre sobie! Może jeszcze jakąś bobikiadę przewidujesz? 👿
Mam nadzieję, że jak Kierownictwo wróci, to Ci pokaże… 🙄
ja tam nie wiem… ale myślę, że mogłeś Kierownictwo zamknąć w komórce i teraz chcesz przejąć władzę na Dywaniku… 🙄
W jakiej znowu komórce? 😯 Jedyna, jaką posiadam, to jest moja podstawowa komórka społeczna. Żeby w niej Kierownictwo zamknąć, musiałbym je chyba adoptować. 😆
A władza wcale nie taki cymes, jak się niektórym wydaje… 🙄
Idę się Kierownictwu poskarżyć osobiście, że mnie tu postpsonują! 👿
Bobiku, tu są życzenia dla Ciebie: 🙂
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=307#comment-79284
Bobikowi stu pieskich lat ! I stosowna piosenka 😉
http://www.youtube.com/watch?v=aHUuUjuo2XI
Olbrzymiej kielbasy i dużo zdrowia z okazji Swięta, Bobiku 🙂
Sto lat, zdrowia i kiełbasy dla Bobika 😀
(Chciałem coś bardziej ten tego, ale jakoś czuję w sobie niedzielne rozleniwienie… Ale niedzielne rozleniwienie jest dobre do świętowania! 🙂 )
Zdrowie Psambasadora vel Ambapsadora Bobika 😀
http://www.youtube.com/watch?v=KAcoVExQdaU&feature=related
(Widzę, że Funkcję przyjęto, bez złożenia na Dywaniku właściwych kapci uwierzytelniających??? 😀 )
http://www.youtube.com/watch?v=UGyFG4QFWOs
Kapci to może i nie ma, ale są dowody spotkań na wysokim szczeblu (krześle): http://szwarcman.blog.polityka.pl/wp-content/uploads/IMG_1516.jpg
😀
To zdjęcie w zasadzie niczego nie dowodzi. PK jest osobą o dobrym sercu. Może się zlitowała i psinie wyciągała kleszcza
O kurczę, wróciłem ze spotkania na tym wysokim i nie wiem w co najpierw łapy włożyć.
To może najpierw prywatnie podziękuję Wszystkim za tyle serdeczności i od siebie wszelkiej zwierzynie złożę życzenia wszystkiego najsmaczniejszego.
W drugiej kolejności złożę oświadczenie, że nie mam kleszczy, tylko pchły! 👿
A następnie przejdę do PSAMBASADORSKICH obowiązków służbowych i zdam relację:
Jeśli ktoś tu się spodziewał,
że sprawozdam jakiś przewał,
jakiś skandal, eksces… Guzik!
Niech ten ktoś se wrzuci luzik.
Bibka była, lecz w granicach.
Przez Düsseldorf Bobik hycał,
a tuż przed nim, albo za nim
biegła Kierowniczka Pani
(tu i ówdzie posapała,
ale jakoś nadążała).
Oblecieli szmat terenu,
od Bahnhofu aż do Renu,
a gdy już stracili siłę,
siedli, żeby zjeść posiłek.
Lecz posiłek tak bez piwa?
Toż to prawie rzecz wstydliwa,
no więc Pilsem oraz Altem
zapisali szybko szpaltę,
a gdy poszła w brzuchy fala,
zamówili noch einmala
i tak cudnie, w cztery oczy,
dzień przemiły im się toczył.
To już chyba prawie wszystko?
A, przepraszam! Na lotnisko
Kierownictwo odwieziono,
Checkpoint Charlie załatwiono,
jeszcze piwko? Miło gadać,
lecz czas ciśnie, trzeba wsiadać!
I już Kierowniczka leci,
a ja o tym piszę w sieci.
Bobik…
jednym słowem DONOSISZ 😯
Też tam byłam dopiero co i doniosę w odpowiednim czasie 😉
No tak, donosiciel jestem, cienki Bolek i co tylko. 🙁
Ale co zjadłem, wypiłem i pogadałem to moje. 😆
A teraz jeszcze popląsam do linka Beaty i porechoczę z PAK-owego. 😀
Przynajmniej o Bobicku nifto nie napise: „Donoszę, że mój sąsiad Bobik nie donosi. Sławomir Donosek”. Bocycie hyrne „Donosy” pona Mrożka? 😀
Jezdem! To znaczy jestem w domu już od pół godziny, ale musiałam przeczytać (i w większości skasować) pocztę, przeczytać, co się tu działo, pośmiać się, pozwolić sobie na chwilę refleksji, znów się pośmiać i teraz mogę zameldować, że nie dość, że Bobik cienki Bolek, to jeszcze obchodziliśmy Dzień Bobika na Bolkenstrasse 😆
Powitać Panią Kierowniczkę na lądzie, powitać 😀
Donoszę, że Niemcy znajdują się na swoim miejscu, a w Bonn jest taka masa Beciów, że aż się między nimi gubiłam. Ale dokumentacja jest 😉
KIerownictwo całe, w dobrym humorze, to można ogon podwinąć i zwinąć się w kłębek. 🙂
Pozdrawiam szczególnie wszystkie zwierzątka blogowe, bo dziś ich wszystkich święto! A skoro vesper też za kota się uważa, to ją też 😆
E, tam, się zwijać. Już chyba wystarczająco długo nasz kraj należał do krajów zwijających się. Pora z tym skończyć! 😆
A czy jak Kierownictwo doleciało, to ja będę musiał oddać swój tytuł? 🙁
Chlebem i solą, Pani Kierowniczko 🙂
Vesper za kota jeszcze się uważa, ale już coraz mniej. Właściwie z kota pozostał już tylko uśmiech, ale i on powoli znika
Nosiciel wody swych koromysł
donosił mnóstwo wiela,
aż do inspekcji pewnej doniósł
raz ktoś na nosiciela.
Zjawili zaraz się pod drzwiami
i dalej nacisk robić:
donosisz? Powiedz jak? Wiadrami?
Gdzie? na pustynię Gobi?
Jak wąż nosiciel się wywija,
ogonem niemal chlasta,
a w tle o Jezus i Maryja
i prawie jedenasta!
I życie takie, że o kawał
inspekcji aż się prosi…
Ach, po com, po com ja nadawał,
ach, po com ja donosił?
Po kątach biegli niby łanie,
protokół napisali,
lecz w końcu było sprawozdanie…
no, tak… cum grano salis.
I znów nosiciel łzy wylewa,
biczując się do tego,
ach, trzeba było już, cholewa,
donosić na całego.
Bo w telewizji nie pokażą,
na próżno by się prosić…
Tę żizń trza w łapie trzymać wrażą
i wiedzieć jak donosić! 🙄
vesper – ale co do uśmiechu, byłoby wskazane, żeby jednak pozostał. Znikający uśmiech to może dobre dla Kota z Cheshire, ale nie z Bydgoszczy 😉
Donoszę, że wznoszę
za wszystkich zdrowie
niech mi nikt nie powie,
że kogoś pominęłam!
O, nawierszokletowałam się okrutnie 🙄
Podaję pod rozwagę
Dlaczego kot brytolski
Miałby mieć przewagę
Ponad koty polskie
Koty europejsko wschodnie
Też chcą sobie znikać
Bo to przecież bardziej godnie
Niż przed psem na drzewo zmykać
Vesper…
tu masz british short cos tam, to nie mój kot, ale zaprzyjazniony. Rozpuszczony jak dziadowski bicz, bardzo szybko nauczyłam go, że nie ma prawa łazić po stole.
Kot po prostu nie wiedział, że nie powinien, przecież ja mu do miski też nie włażę!
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Polska2009#5388504011760794674
Alicjo, ależ on piękny! Aż korci, żeby się w to futro wtulić. Tylko to spojrzenie jakoś nie zachęca …
…i niech mi nikt nie powie,
że kogoś pominęłam?
A gdzie, przepraszam, trzej królowie?
Niech oni też – do dzieła!
A Dżyngis Chan, że śmiało spytam,
co nie ma znami wypić?
Emilia Plater, cud-kobita
(no, prawie Hedren Tippi),
Marks Karol razem ze Spinozą,
George Clooney, Brad Pitt boski,
albo (co piszę z pewną zgrozą)
sam doktor Marcinkowski?
Ja wiem, chodziło o to czyje
należy wypić zdrowie,
lecz że nieważne, kto je pije,
to też mi nikt nie powie.. 😉
Trzej Królowie, co przed siebie idą gwiazdy tropem
Jeszcze się nie pojawili, może przyjdą potem
Zniechęceni monotonią tej długiej marszruty
Pomyśleli – tam do licha, pójdziemy na skróty
Może już są za zakrętem, może to ostatnia prosta
I przybędą wznieść tu toast i napisać posta
Pierwsza seria zdjęć. Bez Beciów, będą później. Teraz piszę nowy wpis.
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/BonnIOkolice#
Pisać posty, zdrowie pijać – miłe to zajęcie,
więc że to królowie zrobią, przysięgają święcie.
Ale zwykły pies lub człowiek też ma swoje prawa
i na blogi swe głupoty też lubi nadawać. 😉
Bo gdy z głupot w głowie rośnie nadciśnienie
Nie ma wyjścia – trza upuścić, stąd rymów łaknienie
Ponoć papier wszystko przyjmie, dywan także chyba
Lecz pytanie całkiem ważkie tu na Ciebie dyba
Czy przypadkiem ma znaczenie, rymujący przyjacielu
Że rymujesz nie inkaustem lecz w hateemelu
Hateemel, papier, rapier –
ach, cóż to ma za znaczenie?
Ważne, byś codzienny zapier-
dol i duszy swej cierpienie
jakoś tam wysublimował
i przekształcił w myśl blogową.
Wątek to brać dywanowa,
Kierowniczka ci osnową,
a napędem zamysł tfurczy,
tudzież odzew. Bez pieniędzy.
Tu anielski śpiewa chór. Czy
mało ci, do tej tam nędzy? 😉
Mi wystarcza to na teraz
Bo gdy na czterech literach
Przy stoliku siedzę, piszę
Zakłócając nocną ciszę
Czy to ma znaczenie jakie
Czy monitor mam czy papier?
Może knotek świeci mi naftowy
Może lampion cud LEDowy
Może pismo me klinowe,
Może hateemelowe
Ważne, żeby zamiast w mózgu
Formułować steki bluzgów
Sypnąć częstochowskim rymem
I złe myśli puścić z dymem
Myśli złe? No, to do duszy!
Zaraz rycerz tu wyruszy
uzbrojony w czarne futro,
żeby choć o świcie, jutro,
myślom odpór dać solenny!
Okej, rycerz dziś już senny,
pewnie w wyrko padnie wkrótce,
ale rano, po POBUTCE…? 😆