„Metamorfozy” to dobry pomysł
Uważam, że jeśli rzeczywiście Berlińscy Filharmonicy, którzy mają przyjechać w niedzielę do Krakowa, mieliby zagrać Metamorfozy Richarda Straussa, to byłby to dobry pomysł. Nie wiem tylko, jak będzie z nagłośnieniem (skoro występ miałby się jednak odbyć na Rynku) i w ogóle jak to w tych warunkach będzie brzmiało – przecież faktura tego utworu jest dość cienka (utwór ma podtytuł: Studium na 23 solowe smyczki) i gęsta zarazem, pełna kapryśnych, zmysłowych, kojarzących (mi) się z secesyjnymi ornamentami linii melodycznych. A jednak wydaje mi się, że ten utwór bardzo na tę okazję pasuje.
To jedna z ostatnich kompozycji Straussa – powstała w 1945 r. Był już wówczas mocno starszym panem, miał 81 lat, ale wciąż był w znakomitej formie twórczej. W tym samym czasie napisał Koncert obojowy. W dwa lata później powstał jeszcze Duett-Concertino na klarnet, fagot i orkiestrę smyczkową, i jeszcze w 1948 r. Vier letzte Lieder, które rzeczywiście okazały się nie tylko ostatnimi pieśniami, ale w ogóle ostatnim (nie licząc niedokończonej komedii Des Esels Schatten) utworem – pięknym, przejmująco pogodnym i pogodnie przejmującym pożegnaniem ze światem.
Metamorfozy to też pożegnanie, ale innego rodzaju. Sędziwy Strauss, po ciągu kontrowersyjnych kontaktów z nazistami – w latach 1933-35 stał na czele Reichsmusikkammer (został zmuszony do odejścia, gdy wdał się w obronę zaprzyjaźnionego pisarza pochodzenia żydowskiego, Stefana Zweiga), później starał się nie narażać, jednocześnie chroniąc swoją żydowską synową, w 1942 r. wrócił do Wiednia, część czasu spędzając w swojej posiadłości w Garmisch-Partenkirchen – w 1945 r. boleśnie przeżył zbombardowanie kilku ważnych gmachów operowych: w Dreźnie, w Wiedniu, a przede wszystkim w ukochanym rodzinnym Monachium. Stworzył więc dzieło (na zamówienie szwajcarskiego dyrygenta Paula Sachera, tego samego, dla którego powstało m.in. Divertimento Bartóka i Łańcuch II Lutosławskiego), które jest wyrazem wielkiej tęsknoty, nostalgii za czasem minionym.
Dzieło przesmutne, choć przywołujące w trakcie urodę życia, jak w Vier letzte Lieder, jednak w dużo mroczniejszym nastroju. Już w czterdziestej sekundzie pojawia się charakterystyczny temat, który co jakiś czas powraca – obok paru innych – i przewija się jak memento: przecież skądś to znamy. W zakończeniu utworu znajdujemy potwierdzenie: tak, oczywiście, że to znamy! Przecież to Marsz żałobny z Eroiki.
To jest wypowiedź, którą można odczytać w taki sposób: tak, wiem, już nigdy nie będzie tak, jak było. Ale ja należę do tego świata „jak było”, do tej kultury, i już inaczej być nie może. Ten świat musi odejść, i ja też odchodzę. Ale go kocham i tej miłości wyrzec się nie mogę. Ta miłość zostanie. Ale to przeszłość. Jestem przeszłością. I godzę się z tym, ale proszę was, pamiętajcie, że były w tej przeszłości rzeczy piękne i cenne.
Dlatego to wydaje mi się tak właściwy utwór na tę właśnie okazję.
Metamorfoz można posłuchać tutaj, tutaj i tutaj. W wykonaniu właśnie Filharmoników Berlińskich, pod batutą Karajana. W Krakowie ma oczywiście dyrygować Simon Rattle. A skoro smyczki, to na pewno będzie i pan Daniel Stabrawa, i panowie Zdzisław (ojciec) i Krzysztof (syn) Polonkowie, którzy są przecież krakusami. A jeśli zagrają coś innego, to też będzie pięknie.
Komentarze
Jak dobrze, że znowu muzycznie, w stosownej do okoliczności tonacji …
Trochę wieczorna ta pobutka…
A ja jadę zaraz do Krakowa na minizlot 🙂
Przeczytałem dzisiaj wczorajsze. W domu brak dostępu do komputera z powodu remontu. Trochę złagodziłem złość nabrzmiewającą w stosunku do Dziwisza. Byłem przekonany, że dokładają parę prezydencką do krypty Piłsudskiego, a pomysł z Kaczorowskim choć trochę zmniejszyłby szok, gdyby był doszedł do skutku. Jeżeli to ma być rzeczywiście krypta prezydencka, a w przyszłości spoczną tam Jaruzelski, Wałęsa i Kwaśniewski, to niech tam.
Czy Pani Kierowniczka zostaje w Krakowie do końca tygodnia?
Wycofuję się poniekąd ze Śmierci i Wyzwolenia, że jest to utwór na dużą orkiestrę (sam sobie zaprzeczam więc).
Sobotni koncert w Krakowie, zapowiadany przez ML pod wcześniejszym wpisem:
http://krakow.pl/komunikaty/?MODE=mpkom&TYPE=show&kom_id=11081
Do Pani Doroty.
To proszę tam uściskać od ciotki Maryśki Bobiczka z Rodziną. 🙂
Może jednak „Metamorfozy” Hindemitha ? Za żwawe ? Za dużo trzeba muzyków. Z tego samego powodu odpada „Życie bohatera” a przecież dla Pani Prezydentowej mogła by być wykonana „Sinfonia Domestica” – to trochę pasuje …
Przy nieśmiertelnym adagio na smyczki Samuela Barbera Obama by się wzruszył (Amerykanom na zawsze będzie się kojarzyć ze śmiercią Kennedy’ego).
W każdym razie transmisji nie będę oglądać bo ja się muzyki R. Straussa boję słuchać. Mimo że bardzo ją lubię. Po Straussie na ogół nazajutrz mnie spotyka coś przykrego. Dla mnie to jest zaiste „Straszny Rysiek”. W sobotę przed Tragedią byłem w łódzkiej filharmonii gdzie Aleksy Wołodin grał III Koncert Rachmaninowa. Ładnie grał a nasza łódzka orkiestra mu ładnie akompaniowała. Wspomnienie o koncercie jednak zostało przygniecione tym co stało nazajutrz rano. Sam nie wiem czy teraz mam się bać słuchania Rachmaninowa też ? A może nieudana próba wykonania na bis ballady g-moll, z której zostały tylko jakieś urywki, coś popsuła we Wszechświecie ? Nie wiem. Nikt nie wie.
Pozdrowienia nieodmienne dla kierownictwa Blogu.
3majmy się w ten trudny czas.
Ja a propos tego „co grają w czasie żałoby” – byłam własnie w elebanckim centrum handlowym Blue City i jestem bardzo pozytywnie zaskoczona (niezaleznie od smutnej okazji chciałabym zeby zawsze tak było). Z głośników sączy się tam subtelnie Mozart, przeplatany Chopinem, Bachem i Albinonim, tworzac o dziwo tło muzyczne które ani nie drażni „u-popowieniem” muzykli klasycznej, ani nie wydaje się w żaden sposób niestosowne. NIgdy tak miło i spokojnie nie robiło mi się zakupów, własciwie powinni zrobić jakies badania jak to wpływa na nastrój klijentów – na mój doskonale, acz refleksyjnie
Dopiero dzisiaj ale za to od deski do deski przeczytalem poprzedni wpis. Trzeba przyznac, ze Dywan pod kierownictwem PK produkuje sam z siebie niezla, no moze nie literature, ale przyczynek socjologiczny? Zmiany nastroju zupelnie niesamowite.
I bardzo dziekuje mt7 za zdjecia. To zupelnie inaczej wygladalo niz w TVPolonia czy w innej.
Polska superprodukcja:
http://gry.onet.pl/2155532,,Powstanie_polska_gra_o_Chopinie,wiadomosc.html
Moi drodzy, ja już w domu. Co się w Krakówku działo, jaki był minizlot, tego żadne pióro nie opowie, nawet moje. Zadam tylko pytanie – czy ktoś pił wino z proszku? Bo my tak 😆
A w ogóle spotkanie było super, no, ale w takim zestawie zwykle tak jest 😀
Nawet niespecjalnie rozglądaliśmy się dokoła. Tak było lepiej.
Pozostaje zazdrość. 🙂
Wino w proszku?
Ja tylko grzane 😉
Pobutka.
Białe było,czerwone czy musujące ? Słyszałem o używaniu niedobrego wina do kąpieli – wtedy działa bardzo mocno tyle że „od drugiej strony” – niejako we wlewie – ale w proszku – to nie słyszałem i też się zazdraszaczam 🙂
Wino w proszku? jak smakowalo?
A, tak naprawdę to było porządne czerwone wino z RPA. Z 2001 r., więc sobie trochę poleżało i powstał osad. Trochę go było za dużo jak na nasz gust, ale smakowo to nie miało wpływu. Mam nadzieję, że koleżeństwo po tym czuje się dobrze… 😉
Słyszałam właśnie pół godzinki temu w Dwójce wypowiedź dyr. Wnuk-Nazarowej przed dzisiejszym koncertem NOSPR w Katowicach (Niemieckie Requiem Brahmsa, Lacrimosa Pendereckiego; ma być retransmitowany w niedzielę o 22). Opowiedziała przy okazji wymieniania, kogo będą szczególnie wspominać, parę bardzo ciekawych rzeczy. Np. że konkurs wiedzy o Chopinie, który organizują, wymyśliła na wzór ogólnopolskiego dyktanda stworzonego przez Krystynę Bochenek i konsultowała się z nią w tej sprawie. Albo że prosiła w zeszłym roku panią prezydentową (a także p. Izabelę Tomaszewską, żeby jej przypomniała – też zginęła), żeby wsparła ją u władz Kataru, gdzie jechała, w sprawie zorganizowania koncertów chopinowskich. Koncerty te właśnie się niedawno odbyły i było to bodaj pierwsze wykonanie Chopina wśród szejków – bardzo ponoć pięknie przeżywali.
Wino w proszku? To nie lepiej juz Wode Brzozowa?
Wino było OK.
Ja tylko się boję, co będzie z powrotem Bobika…
Dla mt7, haneczki i wszystkich, którzy czekali: nowy termin retransmisji „Pasji Janowej” z Krakowa http://polskieradio.pl/dwojka/audycje/artykul154872.html
Mordechaju,
Woda Brzozowa? A może Krople Inoziemcowa? 🙄
Ruski monopol 🙄
Władze Kataru mają żywotny interes w Chopinie, bo zdaje się jakiś szejk ostatnio nabył Hotel Lambert?
I ma z nim klopot, bo nie moze wbic gwozdzia w sciane. na razie pozwolili mu tylko wprawic wybite szyby 😉
Ale ładnie odnowił, jak pokazałaś tu kiedyś 😉
Zważając na nadchodzący weekend, „ktoś” ma bardzo specyficzne poczucie humoru z tym wulkanem w Islandii……….
Dobrze chociaż, że ta chmura nie jest radioaktywna i nie ze wschodu… 🙄
Beato, dziękuję.
Ja też bardzo dziękuję Beacie za czujność proletariacką! 😉 🙂
A ja dziękuję za pogłaskania, których Pani Kierowniczka nie omieszkała mi przekazać 🙂 i zawiadamiam, że wczorajszy minizlot pozwolił mi odzyskać nadszarpnięte siły umysłowe i psychiczne, za co jestem winien niewątpliwą wdzięczność wszystkim jego uczestnikom. 🙂
Hej, piesku 😀
Trzeba jeszcze jakoś podmuchać na tę chmurę, żeby sobie poszła…
Proszę Pani Kierowniczki – ja już wczoraj u łasuchów ścigałam p. Kierowniczkę za zaniedbywanie obowiązków służbowych. Kierownictwo wojażuje do Krakówka, wino czerwone, przeterminowane, jak telewizyjne panienki spija w towarzystwie zwariowanych szczeniaków, a cała „nieszczęsna i nieszczęśliwa Ojczyzna” musi wysłuchiwać dwa dni z rzędu najgorszego możliwie wykonania kilkunastu taktów tekstów liturgicznych. Wysoko w hierarchii posadowieni duchowni beczą, śpiewają nieczysto, ciągną frazę jak baby proszalne, a Kierownictwo nic? Czy nie można by się zainteresować programem edukacji muzycznej w seminariach? Toć już za cesarzy niemieckich nikt nie mógł być przyjęty do seminarium (i duchownego i nauczycielskiego) kto nie miał słuchu i nie gwarantował ukończenia nauki gry i śpiewu. Zupełnie wytrącili mnie z podniosłego nastroju.
Dobry wieczór. Oj, święte słowa, Jaruto. Ja nie oglądam i nie słucham tych wszystkich pień, ale dziś coś przypadkiem mnie dobiegło na TVN24 (konkretnie: uroczystość pogrzebowa Stanisława Komorowskiego, wiceministra ON) i zzieleniałam Nawet nie tylko to, co duchowni, ale i jakiś solista z orkiestrą rzewnie zawywający bliżej mi nieznaną pieśń o białym (?) krzyżu (ale nie „W szczerym polu biały krzyż”). Koszmar jakiś.
Ci duchowni czegoś tam się w tych seminariach uczą, ale ktoś taki jak ja niewiele może o tym wiedzieć – ani kontaktu, ani dostępu. Jest to właściwie istotny temat, ale nie wiem, czy byłabym w stanie mu sprostać.
a na bis: Richard Strauss „Danklied” z 3 listopada 1943 dla Hansa Franka, wowczas mieszkajacego na Wawelu?
na szczescie program juz zmieniono i nie beda tam grac tego nazisty. To tak jakby zagrac Wagnera na pogrzebie Pereza.
Nie, lepiej tego tematu nie ruszajmy – to znaczy mówmy o tym tylko tu. Po pierwsze – nic się nie da zrobić jeszcze przez wiele lat, z przyczyn ogólnych – braku muzyki w szkołach. W czasie niedawnych świąt pokazano papieża JP II, który prowadził procesję i „śpiewał”. Można było to porównać jedynie z wykonaniem hymnu przez Jarosława K. Na zewnątrz z tym w miarę bezpiecznie mogliby wyjść najwyżej dziennikarze ze Slowa Powszechnego, jeśli starczyłoby im odwagi.
A hymn w wykonaniu obu marszałków to pies?Już nie żądam,żeby było lepiej,tylko żeby wyłączyli na moment swoje mikrofony w celu zlania się z tłem.I nie można było uzgodnić z kwartetem pomocy w podrzuceniu „punktu wyjścia”?Z drugiej strony,może faktycznie sytuacja wszystko rozgrzesza?Chociaż z trzeciej strony tak jest zawsze,nawet w sytuacjach bynajmniej nie tragicznych.Tzn.tragicznych tylko z muzycznego punktu widzenia.
Wiecie co, mnie się już nawet nie chce na ten temat, bo będę miała koszmarne sny z wyciem w tle… A jakoś dziś mam ochotę wcześniej iść spać, więc będę życzyć towarzystwu dobrej nocy. Ale jak chcecie, to sobie pogadajcie dalej 😉
To niech się przyśni „Corleone”.Spaghetti też mają niezłe,mniam!
Dzień dobry.
Witam Janusza (z wczoraj wieczorem) i pytam, skąd ta informacja o zmianie. Wszystkie serwisy wciąż podają Metamorfozy. Poza tym jest to wygodne dla muzyków, bo przyjeżdża tylko dwudziestu kilku smyczkowców. (Miejmy zresztą nadzieję, że naprawdę przyjadą…)
Trudno nazwać Richarda Straussa tak po prostu nazistą. Na pewno był koniunkturalistą, bał się o swoją pozycję i możliwości tworzenia, ale czy rzeczywiście miał poglądy nazistowskie? Raczej nie. Chyba więc przesadą jest porównanie tej sytuacji do grania Wagnera na pogrzebie Peresa (a Barenboim to by i Wagnera u Peresa zagrał, gdyby mu tylko pozwolili 😉 ).
Ma Pani absolutną rację, Pani Doroto – zresztą samo porównanie Wagnera ze Straussem też wydaje mi się absurdalne, jak wszystkie takie porównania.
Z wyżyn poczucia moralnej wyższości szastają nimi zazwyczaj Ci, którzy nigdy się z takimi sytuacjami zmierzyć nie musieli, a Bozia im nie dała elementarnego poczucia historycznej perspektywy i w ogóle wyczucia proporcji.
Antysemityzm Wagnera nie ulega wątpliwości i nikt go usprawiedliwiać nie zamierza, ale też wątpliwości nie ulega fakt, że – łagodnie mówiąc – nie był w tym w owych czasach odosobniony. Gdybyśmy tak zaczęli siekać po antysemitach, najpierw trzeba by wywalić z księgarń i lektur paru co większych pisarzy rosyjskich. Nawet… Jules Verne był jawnym antysemitą, a Dickensowi też by się przy okazji dostało za Fagina.
Wagnera popierał Ludwik II, a nie Baldur von Schirach. Wagner nie musiał. Ale za to Strauss mimo wszystko nigdy w partii nie był, a był jedynie oportunistą, w czym też nie był szczególnie odosobniony, ani w tym ani w bliźniaczym reżymie parę wiorst na wschód. Lepiej nie wymieniać nazwisk wielkich artystów, którzy w to wdepnęli, bo by miejsca nie starczyło.
Cieszmy się, że przed nami takie okrutne wybory nie stały, a tam, gdzie jawnej zbrodni nie było – „nie sądźmy, byśmy nie byli sądzeni”.
Cześć
PMK
no pisałem … „Straszny Rysiek” …
Jules Verne był rzeczywiście prawdziwym antysemitą. Pamiętam, jak mnie to swego czasu zaskoczyło, bo wydawało mi się, że autor proto-SF powinien być człowiekiem światłym…
Wybory to stały przed nami różne, różnej jakości. Teraz się boję o te czerwcowe… Żebyśmy nie ulegli różnym samospełniającym się przepowiedniom i szantażom. „My” – jako Polska oczywiście.
A dziś – przypominam – o 20. MM dyryguje Requiem Mozarta i można będzie posłuchać transmisji. Także w TVN 😯
Co mu nie przeszkadzało być także zoologicznym… germanofobem, na tle wojny francusko-pruskiej. Takie czasy były.
We Francji „zwyczajność” antysemityzmu przełamała dopiero, i to w jakich warunkach! afera Dreyfusa. Dzisiaj już nikt nie pamięta (Francuzi nawet bardzo pracowicie nie pamiętają…) co to było za piekło. Dreszcz po krzyżu.
Pamiętam, że w roku 68 krążył po Warszawie bon-mot pewnego bardzo dowcipnego pisarza (nomina sunt odiosa – ale to nie był Słonimski!), którego o antysemityzm podejrzewać trudno, ze względów, by tak rzec, genetycznych: „No i do czego to doszło, panie kochany, że porządny człowiek nie może już dzisiaj być antysemitą”…
Takie to bywają historyczne paradoksy.
Aha, a co do „wyborów”, to byłbym dobrej myśli, choć oczywiście od tego jest demokracja, żeby nas zawsze zaskakiwać.
Natomiast tym, co biegają po „publikatorach”, wymachując sztandarem, poradziłbym lekturę starej książeczki młodzieżowej tego kolonialisty i rasisty Kiplinga „Stalky i spółka”. Jest tam rozdział, gdzie do elitarnej szkoły imperialnej przyjeżdża jakiś nadęty palant i wielkim głosem sławi cnoty narodowo-patriotyczne, wymachując brytyjskim sztandarem. Chłopcy witają go z najwyższym obrzydzeniem.
Patriotyzm to uczucie intymne. Dżentelmen się nim publicznie nie popisuje.
PMK
A gdzież, ach, gdzież ci niegdysieysi dżentelmeni? To już chyba też słowo niemodne…
A nie, nie, nie Piotrze! Dickensa przed zarzutem antysemityzmu bede bronil jak miski z bazantem! Owszem, Fagin jest w Oliverze Twiscie Zydem, ale nigdzie tam nie ma sugestoi najmniejszej, ze dlatego jest zlodziejem, BO jest Zydem. Fagin nigdzie u Dickensa nie jest odkoco…. sorry… ODCZLOWIECZONY, podobnie jak Shylock u Szekspira. Jest w sumie znacznie bardziej ludzki, po swojemu dobry i dbajacy o chlopcow, niz Sykes, „czystej krwi” Anglik jak i wiele innych postaci z tej powiesci pelnej schwarzcharakterow, znacznie, znacznie ostrzej przedstawionych niz Fagin..
Nigdy nie mialem tego rodzaju problemow ani z Dickensem, ani z Szekspirem. Z Boleslawem Prusem – owszem. Z Maria Dabrowska – jeszcze wieksze.
Bo zaden prawdziwie wielki pisarz nie skalalby swego piora tworzac stereotypy. Gdyby tak robil nie bylby wielkim pisarze. Dickens nim byl.
Bolesław Prus był taki na dwie strony. Bo i poczciwy Szlangbaum w Lalce…
Stosunek w XIX-wiecznej Polsce do Żydów w ogóle był ambiwalentny i odruchy, które dziś widzimy jako antysemickie, wówczas nie były w ten sposób postrzegane. Po prostu Żydów postrzegano jako kogoś niższego w drabinie społecznej, przypisując im różne cechy właśnie z NIŻSZOŚCIĄ związane. Np. chytrość jest taką cechą – czy na temat arystokratów kiedyś ktoś używał takiego słowa? Ktoś jest niżej, próbuje wykorzystywać wszelkie możliwe atuty, żeby być jednak trochę wyżej – no, a jak wykorzystuje, to chytry.
Informacja o przyjeździe Berlińczyków do Krakowa z wczoraj: http://www.dw-world.de/dw/article/0,,5475561,00.html
Kocie Mordechaju najdroższy: ja nie o tym, że Dickens antysemita, a Fagin – antysemicka karykatura, tylko o tym, że przy okazji oberwałoby się TAKZE Dickensowi. Bo się nieraz oberwało zresztą.
Z Kocią analizą tych postaci całkowicie się zgadzam, choć w kwestii Prusa akurat – już mniej… A z Shylockiem to też nie takie proste, niestety. Autres temps, autres moeurs.
Moja marcowa anegdotka zaś miała na celu wskazanie właśnie tego, co moim zdaniem najistotniejsze: że każda epoka postrzegała różne rzeczy po swojemu, że co jednym czasom wydaje się normalne i oczywiste (np. że dzikus z buszu nie ma duszy i inne takie), dla innych jest aberracją i horrorem.
Cywilizowane prawo nie działa wstecz, ale „moralność” nie ma takich skrupułów. Każda epoka, niestety, sądzi przeszłość wedle swoich własnych kryteriów „moralnych”, nie bacząc, że ją też kiedyś osądzą bezwzględnie. Stąd konieczność niejakiej pokory, a już przynajmniej – „znaj proporcją, mocium panie”.
Ukłony
PMK
Ja tylko jestem ciekawa, czy transmisja obejmie i ten koncert… Bo jakoś nigdzie jasno to nie jest powiedziane.
Dwoje Polaków z innych orkiestr Berlina… jedna dziewczyna-skrzypaczka gra w Deutsche Symphonie-Orchester, druga (znana nam tu jako quaqua) – w Deutsche Oper. Ciekawe, czy to będą one.
A jednak i w X!X wieki w Polsce byly postrzegane jako antysemickie. Przez niektorych, nie wszystkich. Przez Norwida chociazby – bp autor „Do Obywatela Johna Browna” nie mogl byc antysemita i dal temu wyraz w co najmniej jednym wybitnym wierszu, tym o „powaznym narodzie”. Przez Marie Konopnicka. Stosunkowo niedawno przeczytalem na nowo Mendla Gdanskiego i spojrzalem na MK zupelnie innymi oczami – nie przez pryzmat jej itworow z gola grafomanskich , jak Rota. Raptem okazalo sie, ze wiele lat jej nie docenialem. Mendel jest jednym z najlepiej napisanych po polsku opowiadan. Dobra, znakomita literatura.
Zapomniałam, że w Deutsche Oper jest jeszcze paru Polaków (z prof. Tomaszem Tomaszewskim na czele – jest jednym z koncertmistrzów). A quaqua jakoś nie widzę na liście 😯 Może jest, jak to się mówi, na współpracy.
Rzadko na moich wargach –
Niech dziś to warga ma wyzna –
Jawi się krwią przepojony,
Najdroższy wyraz: Ojczyzna.
Widziałem, jak się na rynkach
Gromadzą kupczykowie,
Licytujący się wzajem,
Kto Ją najgłośniej wypowie.
Widziałem, jak między ludźmi
Ten się urządza najtaniej,
Jak poklask zdobywa i rentę,
Kto krzyczy, iż żyje dla Niej.
Widziałem, jak do Jej kolan –
Wstręt dotąd serce me czuje –
Z pokłonem się cisną i radą
Najpospolitsi szuje.
Widziałem rozliczne tłumy
Z pustą, leniwą duszą,
Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
Resztki sumienia głuszą.
Sztandary i proporczyki,
Przemowy i procesyje,
Oto jest treść Majestatu,
Który w niewielu żyje.
Więc się nie dziwcie – ktoś może
Choć milczkiem słuszność mi przyzna –
Ze na mych wargach tak rzadko
Jawi się wyraz: Ojczyzna.
Ten to chyba swiezo po lekturze Rzepy? 😈
Kocie, kto? Kasprowicz? Litości 😆
Akurat pierwsze dwie linijki trzeciej zwrotki od końca to szczera prawda.
Dziś na mieście o jedenastejzminutami atmosfera była piknikowa – ludzie z karimatami, plecaczkami, aparatami foto, rozmowy, uśmiechy, plany miasta stołecznego w ręku 👿
A czy ja gdzies zaprzeczylem autorstwa? Przeciez w szkole to przerabialem (mialem wywrotowa polonistke, ktpra nam podsuwala rozne niebl;agonadiozne kawalki to tu to tam…)!
No to osochodzi? Ja myślę, że passpartout chciała zwrócić uwagę na to, ile z tego wiersza jest wciąż aktualne…
A ja to skwitowalem, ze Martwy Poeta musial wlasnie przeczytac Rzepe. Hehe.
To nosi nazwe „poczucie humoru”. 😈
Aha, oczywiścia obowiązkowo pańska skórka ku pokrzepieniu….
passpartout via Kasprowicz trafia idealnie.
Nihil novi.
p.s. ja dziś chomikuję MM WAM z radia.
Jeśli ktoś nagra z TVWalter, wielce zobowiązany sługa uniżony…
Mnie się to w ogóle z „Rzepą” z żadnej strony nie kojarzy. A jeśli chodzi o fałszywy ton, to on jest wszędzie, nie tylko w „Rzepie”.
Z innej beczki — wczorajszy koncert baaardzo godny. Na prawdę — najgłębsze przeżycie ze wszystkiego, co serwowano w czasie żałoby. Koncert poprzedziła zwięzła prośba pani dyrektor (Joanny Wnuk Nazarowej), by nie klaskać po pierwszym utworze (Lacrimosa Pendereckiego), ani na koniec (po Requiem Niemieckim), a jedynie na koniec wstać i uczcić milczeniem pamięć ofiar katastrofy. I tak się stało. Brahms wybrzmiał. Chór, po chwili, wolno zamknął nuty, ludzie wstali, milczeli. A potem wyszli w nocne Katowice, jeszcze przez parę przecznic zachowując milczenie lub szept.
Tak więc koncerty mają wielki sens w czasie żałoby…
PS.
Pobutki nie było, ze względu na awarię internetu 🙁 Mam nadzieję, że jutro mnie nie załatwi 🙁
J W-N zna się na tym i wie, co robi…
Przypominam: retransmisja tego koncertu jutro o 22. Już wiemy, że warto posłuchać 🙂
Siedziałem trochę daleko jak na opiniowanie. Ale powinno być warto.
No tak, akustyka w kościele… 👿
quaqua nie przejezdza z berlinczykami (eh…bylo by super, miec raz okazcje z nimi pograc), a w Deutsche Oper jest – poki co – na umowie czasowej. W zeszla sobote, zaraz po tragedii gralismy Carmen. W skladzie byla przynajmniej piatka Polakow, wszyscy bylismy w szoku, pol-przytomni, a tu trzeba bylo skoczne melodyje wygrywac…Taki zawod!
No tak to jest… Pozdrawiam 😀
Daleko i tyle. Na więcej narzekać nie będę.
Raczej chodziło mi, że na ogólne wielkie przeżycie złożyła się obok muzyki atmosfera (w trudnej do określenia proporcji). A tego w radiu nie transmitują.
Zachęcona jakiś czas temu przez p. Daniela przeczytałam p. prof. Marii Janion „Bohater, Spisek, Śmierć. Wykłady Żydowskie”.
Strasznie było mi wstyd za niektórych „wybitnych autorów”.
Pan Tomasz Tomaszewski jest też bardzo dobrym pedagogiem.
Moje Starsze Dziecię coś na ten temat wie.
No tak. Ale dźwięk będzie na pewno lepszy, no i coś jednak z nastroju się przedostaje nawet przez radio. Tak mi się wydaje przynajmniej.
Wow, jak na koncert w warunkach ekstremalnych.. brawo! Znaczy MM i Kraków.
Brawa dla wszystkich.. Julka, brawo!!! a i Wojtek Gierlach- światowy głos.
Ekstremalny pomysł i ekstremalne trudności.. szacun, zwłaszcza dla Marca i koncertmistrza zespołu. Znając kulisy wydarzenia- MEGASZACUN.
I dla Państwa nagłasniających, bo tak na powietrzu , to nie ma lekko.. Dzięki.
Megaszacun, mówisz… 🙂
Brzmiało to jak dobrej jakości bootleg.
Odgłosy rynku, jakiejś maszynerii (ogrzewanie?), karetki czy inna policja z Requiem Mozarta w tle. Nie narzekam, bo nagranie historyczne ale… Nie wiem jak brzmiało w TV.
No tak, biedni oni byli, pewnie kiepsko się słyszeli, bo parę razy (np. na początku Recordare) ostro się rozleźli. Julka może troszkę momentami za bardzo jak na mój gust wibrowała jak na Mozarta, ale ogólnie piękna barwa, w ogóle cały kwartet spisał się super.
Strasznie wolny był początek, a zaraz potem Dies irae presto prestissimo… MM lubi sporty ekstremalne 😉
Szkoda tylko, że coś zaczęło buczeć pod koniec 🙁
Jutrzejsza uroczystość się sypie. Obama, Merkel, Karol, Juan Carlos, Karol Gustaw…
Co za cholerny wulkan.
Było do przewidzenia… 😈
Tak, właśnie – początek dał jak, za przeproszeniem Karajan. Może pod wrażeniem chwili?
Myślę, że oni się mogli praktycznie w ogóle nie słyszeć, więc i tak SZACUN…
Pani Doroto droga, MM lubi sporty ekstremalne kontrolowane, przy znajomosci pobocza.. Tu został wstawiony w ekstremalnie trudną sytuację, i dlatego szacun !
W poniedzialek będzie dyrygował w Paryżu Lmdlg podczas mszy organizowanej w Inwalidach przez polska ambasadę.. BWV 12- ja chyba nie dotrę, CDG zamknięte do 8 rano w poniedzialek. A on to dla mojego kraju to zrobi …Gostku, sorry, megaszacun mówię, to znaczy znam nieciekawy kontekst wydarzenia..
MM pewnie z Rynku prosto na Główny do sleepingu.
Też ślę MEGASZACUN pod adresem MM i całej ekipy za całokształt 🙂 Tym bardziej, że warunki i okoliczności ekstremalne… Śpiewałam jak dotąd kilka koncertów plenerowych i nikomu nie życzę. Najgorsze jest to, że nie słychać się między głosami / grupami instrumentów. Naprawdę sobie poradzili!
PS. Mapap: Znajomość pobocza, mistrzostwo i wdzięk na wirażach, szczególnie za kierownicą pojazdu MDLG 🙂
Pociągiem Mareczek pojedzie? 😯
No przeca samoloty nie chodzą
Mapap milczy, bo odebrała staranne wychowanie i jest osobą dyskretną, ale to i owo warto chyba wiedzieć.
MM jechał 15 godzin samochodem z Brukseli, całą noc. Dojechał dzisiaj na 9 rano. Jutro zrobi prawdopodobnie to samo z powrotem do Paryża, żeby zdążyć w poniedziałek do Inwalidów, gdzie skrzyknął mdlg i czwórkę śpiewaków na Weinen, Klagen. O ile wiem, będą grali za tę samą gażę, co w Krakowie… W tym celu wyrwał sobie parę dni prób do Don Kichota Masseneta w Brukseli.
Siedem lat temu zgodził się poprowadzić bezpłatnie IX Beethovena na wejście Polski do Unii. Miało się to odbyć w jednej z największych polskich Instytucji Muzycznych, której szyld taktownie przemilczę. Zarezerwował na to z wyprzedzeniem całe dziesięć dni swojego gęsto wypełnionego kalendarza.
Poważna Instytucja kręciła i męciła przez całe miesiące (są smakowite szczegóły, ale po co kompromitować ludzi z Nazwiskami?), aż w końcu machnął ręką i wziął co innego. Koncert się nie odbył.
To tak w ramach „megaszacun”.
Cześć
PMK
Miko: Co grają?
tata: ‚Requiem’ Mozarta
Miko: a…
Znawca 😉
PMK – chyba się domyślam, co to za instytucja 😉
Facet ma zdrowie…
Jak samochodem to jeszcze bardziej.
Na szczęście z Krakowa ma niedaleko do Czech, a potem Niemcy i już Francja, więc można smyknąć, choć jeżdżenia autostradą (paradoksalnie) samemu w nocy nikomu nie życzę, bo nuda straszna i przysnąć bardzo łatwo.
tfu tfu tfu tfu
Panie Piotrze,
usciski i ukłony. I dzieki za zrozumienie tej ekstremalnie niemiłej sytuacji..
Mnie jest po prostu wstyd i tyle.
Zwykle wstyd jest nie tym, którym powinno…
Pewnie, że nie : ci, którym powinno, z miedzianym czołem śpieszą odbierać złote ordery.
Aha, Mapapie kochany : buziaki i w ogóle. Londyńskie są olśniewające.
Nie mam jeszcze przyjemności 🙁
Słyszałam jak dotąd tylko próbki na stronie naive (do Polski droga tych płyt jest zawsze b. dłuuuuuuga) i mało nie dostałam zawału, hasło „Niespodzianka” 😉 Znienacka na mnie spadła…
Słuchaliśmy. Ta muzyka ma taką duszę, że wszystkiemu da radę. Podziwiam odwagę wykonawców.
Mnie nie dziwi, że uroczystość cokolwiek się sypie, chociaż wolałabym, żeby nie. Jemu często się sypało, z bardziej błahych powodów niż wulkan.
Wykonawcy z mdlg byli osobiscie dopieszczani przez MM ( podczas koncertow w Wiedniu z Londynskimi) solidnymi porcjami Sachertortu, dlatego taki dzwięk i energia 🙂
No no, niech tylko się inne orkiestry dowiedzą… 😉
To ciekawe, bo nadmiar wspomnianego smakołyku sugerowałby wykonanie mdłe, przesłodzone, a ewidentnie tak nie jest 😉
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,7783436,Miedzynarodowa_grupa_artystow_oddala_hold_poleglym.html
Czy ktoś z Państwa jest mi w stanie wyjaśnić, dlaczego nazwisko Julii Leżniewej piszą u nas w transkrypcji angielskiej?
We Francji już się przyzwyczaiłem, że jak język obcy, znaczy angielski (całymi latami w telewizorze mówili tu „Majkel Gorbaczow”, a to nie jedyny przypadek), bo tu o innych nie słyszeli, ale rosyjski w Polsce?
Cóż, świat pełen jest tajemnic. I „niespodzianek”, hehehe…
PMK
Hmmm. Jest to dylemat. Z mojej strony mogę jedynie zgadywać, że jest to „uznana międzynarodowa pisownia nazwiska”, w imię jakiejś tam konsekwencji.
Innym przykładem Grigory Sokolov.
Na stronie Fil. Narodowej Grigory Sokolov grał sonaty Aleksandra Skriabina.
BP zagrają Metamorfozy właśnie, chociaż wg najnowszej informacji przylatują z Berlina 4 helikopterami (Balice dla samolotów zamknięte), więc żartowaliśmy dzisiaj z ich „technicznym” (wraz z którym walczymy od wczoraj z BORem i in.), że mogliby machnąć od razu Helicopter String Quartet Stockhausena 🙂
Jeśli chodzi o dzisiejszy (właściwie już wczorajszy) koncert – to olbrzymi szacun dla wszystkich. Szczególnie dla MM. Znane jest jego „zamiłowanie” do transmisji „na żywo”, kamer telewizyjnych, aparatów fotograficznych czy wywiadów… Telefon był jeden – „Marc. Requiem Mozarta w sobotę. Plener. 12 kamer HD. Transmisja telewizyjna i radiowa na żywo. Zależy mi, abyś to Ty to poprowadził”… Później już były tylko smsy.
Pobutka.
Muzyka,dzwiek co pozostal,byl i odszedl,jablonie placza kwiatami. A gdyby byl i gdyby zostal moze by usmiechnal sie z nami.
To szacun, i to wielki, także dla FB za ten telefon i przygotowanie gruntu ❗
Wczoraj od jednego z grajacych slyszalam, ze Berlinczycy mieli rzadowym samolotem leciec. Skoro delegacja nie przylatuje, to jakos czarno widze, ze orkiestra dotrze…
Panie Piotrze,
Nazwisko tak piszą bo podobno sama Julia Leznieva tak sobie życzy. Pisala o tym Pani Kierowniczka chyba zmiesiąc temu.
Lecą helikopterami – to do quaqua.
A do Dywanika się uśmiecham, przywalona tym wszystkim – w różnych aspektach.
Chciałabym, żeby te media wreszcie zamilkły.
Ha, pewnie Lezniewa pisze sie przez zh i v z tego samego powodu z jakiego Teatr Wielki w Moskwie nazywa sie „Bolshoy”, zas Teatr Maryinski w Petersburgu na zagranicznych wystepach wciaz lata jako Kirov. 😈
Cóż, jeżeli Julia tak sobie życzy (przeoczyłem wpis PK w tej sprawie, przepraszam)… Byle śpiewała, jak śpiewa.
Strawiński sobie życzył, żeby mu w wersji zachodniej na końcu wstawić „y”, choć czort wie po co.
Z tym Kirowem to się chyba trochę zmieniło, co? Choć we Francji wciąż szefa piszą Gergiev, co się z francuska powinno czytać Żerżiew.
Żebyśmy tylko zdrowi byli.
PMK
Że nie wspomnę o pewnym polskim dyrygencie, który RZ w nazwisku zmienił sobie na SZ z powodów dla mnie niepojętych.
Ja nie pamiętam, żebym pisała, że akurat Julia sobie tak życzy. Pewnie napisałam, że rosyjscy artyści ustalają sobie angielską pisownię nazwiska i podają ją na świat, tam, gdzie nie pisze się cyrylicą.
Gostku, ja tam go dobrze rozumiem, bo wiem, jak wersję przez RZ próbowano czytać w Wielkiej Brytanii 😉 No, jednakowóż druga połowa nazwiska dość nieprzyzwoicie brzmiała.
Szkopuł taki, że anglofoni „SZ” też zawsze czytają źle – w najlepszym przypadku na modłę węgierską – znam to z autopsji.
Prędzej bym kazał pisać Kaspshick, jeśli już tak bardzo jestem czuły na poprawną wymowę nazwiska.
Ale przynajmniej nie brzmi to nieprzyzwoicie, tylko trochę śmiesznie. I rozumiem też, że chciał jednak zachować polską pisownię, nie anglicyzować się.
Aha! Rozumiem! To samo spotkało niemieckiego dyrygenta, który teraz nazywa się Perick (były chyba jakieś stadia pośrednie…), a kiedyś chciał zrobić karierę w krajach anglosaskich. Wiele mu, szczerze mówiąc, to „e” nie pomogło…
Zerknąłem przed chwilą i BP z Szymkiem już próbują w Bazylice.
Między 11 a 12 rzeczywiście przyleciały z Niemiec cztery helikoptery. Jest więc nadzieja, że przylecieli nimi i filharmonicy i usłyszymy „strasznego Ryśka” 😉
O! Łajza! Włączam TV 😀
O rany, skrzypy na stojąco! Jakby barok grali 😯
No, ale w podtytule jest „solowe”, więc może dlatego.
Tylko kiedy oni mają to grać dokładnie?
Bo kolega prosił, żeby mu ceremonię nagrać całą, więc nagrywam, tyle że w podłej jakości, co by się zmieściło na płytce potem.
O rany. To będzie dopiero po dwóch godzinach. Bo całość rozpoczyna się o 14, potrwa do 16 i potem leci kondukt na Wawel, a dostojni goście tymczasem zostają w katedrze i słuchają koncertu. Czyli po 16. Ale pewnie na wszelki wypadek trochę wcześniej włączę telewizor z wyłączonym dźwiękiem 😉
Lud pilnuje 😆
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,7784077,Protest_na_Rynku_Glownym_przeciwko_TVN.html
No tak, dość specyficzne towarzycho się tam pojawiło i to było do przewidzenia. Ale swoją drogą komentarzy z telewizora na Rynku też pewnie nie chciałoby mi się słuchać (tak jak nie chce mi się ich słuchać teraz, siedząc w domu) i pewnie są tam i ludzie, którzy może niekoniecznie są zwolennikami „Barki” 😉 ale po prostu dosyć mają zagadania tej uroczystości.
Problem w tym, że komcie są teraz wszędzie – od TVP1 po TVN24.
Jaki bym nie był, na telebimie też bym wolał oglądać „direct”, a nie jakieś pogaduchy.
Nie wiem, czy tych berlińczyków pokażą jednak, choć niby złożenie do sarkofagu to już tylko rodzina.
Rany boskie, co to za jakaś twórczość straszliwa leci na tej mszy 😯
No, teraz przynajmniej Ave verum Mozarta. Tylko czemu tak fałszują 🙁
No i jeszcze wcześnie było Libera me z Requiem Faurego.
A poza tym jakieś straszne szmiry…
Cholery jedne, dopiero teraz trochę słychać Berlińczyków, i to w nałożeniu na hałasy z ulicy 👿
Ktoś wie, czyje to były orkiestracje „Baranku Boży” i „Otrzyjcie już łzy, płaczące”?
phexcn – witam. Też bym chętnie się dowiedziała, żeby…@#$%^&*
Dżizas, a teraz jakieś upiorne organy na Wawelu… wyłączam to, kończ waść, wstydu oszczędź.
kod wpisu: dead 😯
Nie można jednak traktować oprawy muzycznej tej uroczystości stricte pod kątem muzycznym.
Ja też bym wolał usłyszeć Passacaglię Bacha, ale cóż.
No tak, tak. Ale skoro uroczystość na tak wysokim szczeblu, to czy nie można było zadbać o poziom?
No to przyjechali Berlińczycy. Wczoraj MM + SC.
Akurat tu nie narzekałbym.
Ja narzekam, bo Berlińczyków nie słyszałam… buuu… 😥
A raczej – prawie nie słyszałam, bo przez jedną minutę coś tam dobiegało 🙁
A dziś w Dwójce jeszcze dwa koncerty. Na pierwszy, do S1, idę, bo już znudziło mi się życie bezkoncertowe. Drugi, o 22, to retransmisja z Katowic.
Przyjaciel właśnie zwrócił mi uwagę, że pod kątem wizualnym Wawel i Bazylika prezentowały się wspaniale. W Warszawie niestety nie ma takich miejsc.
Ale tez Warszawa byla pokazywana z gory z jakiegos balonu, a w Krakowie zdjecia z chodnika pokazywaly (ponad rekoma z aparatami i komorkami) architekture w pelnej krasie. W Warszawie tez pare kosciolow po drodze mogloby sie calkiem ladnie zaprezentowac, gdyby dac im szanse.
A co to za utwór na instrumenty smyczkowe, który leci na przerywnikach w telewizji publicznej, przy wspominaniu wydarzeń związanych z tragedią w Smoleńsku?
Już znalazłem końcówka utworu Michała Lorenca – Wyjazd z Polski:
http://www.youtube.com/watch?v=ybs_e-8Ljp4
No tak, a teraz piąty raz puszczam „Nie Pytaj Mnie” Tomka Lipińskiego…
Niemieckie Requiem na koniec tego tygodnia prawie ponad moje siły, ale jak mawiają górale, jest „achingly beautiful”.
Kraków dawno żadnego króla nie chował, wypościł się.
A mnie zrównał z ziemią.
Oj, Gostku, właśnie tak 🙂
No to jutro (dzisiaj) zaczyna sie…
nie lubie poniedzialku!
Pobutke zostawiam nie zawodnemi PAK-owi, a calemu Dywanikowi dziekuje za podtrzymanie mnie na duchu w tych pompejanskich chwilach.
Ale ceremonie byly piekne, przyznam, choc kultura muzyczna na poziomie niewyrosnietych stokrotek
No proszę, a teraz na TV4 leci koncert skrzypcowy Brahmsa w wykonaniu Y. Menuhina 😀
Nie wiem, czy to tylko jednorazowy program, ale i tak szacunek dla tv prywatnej, że pokazuje coś ambitniejszego niż tylko głupie seriale, filmy w stylu zabili go i uciekł oraz tańce z gwizdami…