EXPO: wyszło jak zawsze
Jak tak sobie człowiek chodzi po tych rozległych terenach, na których kraje wszelkich stron świata pokazują coraz to dziwaczniejsze kształty pawilonów, to można się zastanawiać, po co to i na co właściwie idzie ta góra szmalu. No, ku rozrywce oczywiście (w sobotę rzeczywiście przewalały się tłumy), i żeby poroztaczać pawie ogony. A jaki jest ten nasz ogon? Wyliniały.
Projekt pawilonu był śliczny. Ale nie został zrealizowany w pełni, przeciwnie – jest bardzo okrojony, w paru miejscach widać, jak pomysł się sypie i przestaje być jednolity. No i trochę trzeba było pomyśleć, że jeśli wybieramy się do Szanghaju, to ma on swój określony klimat i sklejka nie przetrzyma nader częstych w tym mieście deszczów i mgieł. Już widać sfatygowanie i zacieki. A co do samego kształtu i wykorzystania wycinanek: nigdzie się nie podaje, że wycinanki są popularną sztuką ludową w Polsce, więc Chińczycy mogą sobie pomyśleć, że zrobiliśmy to na ich cześć – u nich też wycinanki są popularne. Podobnie ze smokiem – wirtualny wita dzieci (które dobrze się bawią), ale wyraźnie udaje smoka chińskiego, bo jest wężowego kształtu. Parada Smoków Teatru Groteska w Dniu Polskim musiała zostać przesunięta z powodu deszczu, no i wiadomo, że nie mogło być wśród nich najważniejszego – Wawelskiego, bo w Chinach smok ma wyłącznie dobre konotacje, symbolizuje szczęście i powodzenie… Zabawne, że na konferencji prasowej ministra Zdrojewskiego pierwsze pytanie ze strony chińskiego dziennikarza dotyczyło właśnie smoków. No, ale to bardzo ważny element chińskiej tradycji. Pan minister był uprzejmy stwierdzić, że mamy najbardziej chiński z niechińskich pawilonów, ale jednak podobieństwa są pozorne. Wyciągając podobieństwa próbował też porównać rozwijającą się gospodarkę Polski i Chin. Ja przepraszam, ale to jak porównywać muchę ze słoniem.
Co można zobaczyć w pawilonie? Niewiele. Trochę filmów (ten Bagiński rzeczywiście fajny, ale chyba dla Chińczyków nie bardzo zrozumiały), różne dziwne pomysły, np. na ścianie pokazują się obrazki Polaków różnego wieku i płci, wyskakujących, machających łapkami i uśmiechających się obleśnie zgodnie z hasłem pawilonu „Polska się uśmiecha” – kto potrafi powiedzieć, o co tu chodzi? Na pięterku jest w tej chwili malutka wystawa wzornictwa przemysłowego, dość mizernie to wygląda. Na dole jest także knajpa z polską kuchnią i sklep z biżuterią – podobno bursztyny mają wzięcie.
A działalność kulturalna… Imprezy kulturalne miał przygotowywać Instytut Mickiewicza, ale organizatorzy EXPO mieli swoje chcenia i nic prawie nie wyszło tak, jak trzeba. Cóż, skoro rzecz przejął wielbiciel Piotra Rubika (jego, hm, muzyka wita wszystkich przy wejściu, a w materiałach promocyjnych rozdaje się płytę z jego „Szanghajską Rapsodią”; mam nadzieję, że p. Majman wydał na nią prywatne, a nie nasze pieniądze) i zespołu Śląsk (jedno, co robił fajnego, to uczył Chińczyków poloneza pod Chopina)… No, jeszcze premiera widowiska Let’s Dance Chopin, ale zaplanowano ją w takim momencie, że kto szedł na galę w Teatrze Wielkim, nie mógł tego widowiska oglądać. Podobnie wieczornego koncertu Rock loves Chopin.
Gala to osobny rozdział. W pierwszej części wystąpiła Ewa Pobłocka i tego nie musimy się wstydzić, tyle tylko, że program był za długi i widziałam już znużenie wśród publiczności. W drugiej części orkiestra z chińskiego miasta Hangzhou (prowincja Zhejiang) pod wodzą Krzysztofa Herdzina, który pracował z nią parę dni, grała fragmenty polskiej muzyki filmowej, pod której wyświetlano kawałki odnośnych filmów. Niestety, organizatorzy EXPO chcąc oszczędzić wynajęli teatr na tak krótko, że nie dało rady zrobić próby, a Chińczyk, który puszczał te obrazki, nie znał przecież ani tych filmów, ani tej muzyki. Rozjechało się więc koncertowo i w pewnym momencie słodka muzyczka do Portretu damy Jane Campion poszła pod Pornografię Kolskiego ( i zrobiła się całkiem inna pornografia), a ironiczna muzyka z Pornografii poleciała pod płynący okręt ze Smugi cienia…
Nie bardzo też wypalił pomysł, by w Parku Sun Jat-Sena w okolicach pomnika Chopina wystawić białe ławki w kształcie fortepianów, grające jak te z naszego Traktu Królewskiego. Niestety, elementów grających nie ma, ławki doszły w kawałkach, więc stoi kilka takich białych form, na których przysiadają sobie Chińczycy i to jest jedyny pożytek. A granie chyba nie ma tu specjalnego sensu, bo to jest duży plac i bez przerwy lecą tam z głośnika jakieś chińskie pieśni…
No, szkoda. Miało w tym roku być pięknie i światowo. A wyszło – jak zwykle.
Komentarze
Ale w gruncie rzeczy to pocieszajace. To bardzo pocieszajace, ze jak zwykle. Tak swojsko zabrzmialo i juz nie musimy sie obawiac, ze nowe idzie.
DobraNoc
No tak. Pod wszystkie filmy powinna lecieć Szanghajska Rapsodia, a wtedy nic by się nie rozjechało 🙂 Fajnie musiało tam być – ławki w kawałkach, sklejka się sypie, wycinanki rozmokły, smoki, nawet spowite w bursztyny nie mogły się przebiec, bo padało… I jeszcze coś – organizator chyba zapomniał zawieżć tam kilka żubrów! Szczerze zazdroszczę uczestnictwa w takiej wesołej imprezie 🙂 I pozdrawiam serdecznie
ja wiedziałem, że tak będzie 🙄
Pobutka!!
aneks do Pobutki 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Eh-yafzptuQ
I drugi aneks do pobutki…
Metal to mi od rana brzmi pod oknem Jakieś ruły na podwórku się remontuje i ryją mi i warczą na potęgę. Dobrze, że obudziłam się wcześniej – w końcu w Chinach jest już 14 😉 Ale wygląda na to, że udało mi się naprostować dobę z miejsca – widać mój sposób był niegłupi. Jeszcze pytanie, jak się będę czuła w ciągu dnia. Ogólne połamanie z powodu siedzenia cały dzień na czterech literach oraz – przedtem – tygodnia łażenia do upęku podleczyłam gimnastyką poranną 😀
Wczoraj mówiliście, że szacun, że mi się chce. To nie tak. Ja po prostu uwielbiam przygody! 😀
Komu ma służyć coś takiego? Najpierw informacje, że nie da się opisać, co w tych Chinach. Ale to dotyczyło tego, co chińskie. Teraz wszystko opisać się daje, tyle tylko, że na czarno. A przeciez mnóstwo wysiłku włożono w przygotowanie smoków, wycinanek i sklejki. Czy to jest, jak zwykle, jeżeli nie przysłano Smoka Wawelskiego? Przeciez dawniej by przysłano, a dopiero potem by się dziwiono, że byół skandal z tego powodu.
Piotr Rubik jest bardzo popularnym artystśą. Co złego w tym, że propaguje się za granicą artystów o wyrobionej renomie? Rozumiem, że tej renomy nie dostrzegają przerafinowani dywanowcy z określonych środowisk. Jeszcze raz więc pytam: – Komu to służy?
Ocvzywiście żartuję sobie. Gorzko to brzmi bardzo. Od lat trwają spory o kształt organizacyjny instytucji odpowiedzialnych za propagowanie polskiej kultury i do żadnych racjonalnych konkluzjio dojść nie możemy, bo p[rzecież w tym chodzi też o mnóstwo dobrych posad w krajach miłych do zamieszkiwania służbowego. Dlatego nadal organizacyjnie wszystko jest rozdrobnione i nikt nie panuje nad całością. Najlepsza wola i wysiłek Ministra kultury nie jest w stanie pomóc. Ministerstwa, ambasady, Instytyt im. Adama Mickiewicza, Wspólnota Polska, Towarzystwo Łączności z Polonioą. Pewnie to nie wszystko, ale tyle pamiętam. Wiadomo, gdzie kucharek 6…
Niezaleznie od wszystkiego przykro, że wysyłamu do Chin tandetę. Chińczycy sa do tandety przyzwyczjenie, co nie oznacza, że jej nie rozpoznają. Rozpoznaja doskonale. Wiem z grubsza, jak się importuje z Chin. Można zamówić kompletne „badziewie”, ale wówczas nikt nie udaje, że chodzi o porządny towar.
Mozna zamawiać rzeczy na określonym dobrym poziomie i się to dostanie. Mozna wreszcie zamawiać towar jako własną produkcję według wysokich standardów i też się to dostanie. Nie z własnych fabryk zlokalizowanych w Chinach, choć i to możliwe, ale po prostu towar z metkami importera – jak. np. u nas szyto garnitury Pierre Cardin. Czuję więc, że Chińczycy doskonale widzą, co im serwujemy. Dobrze, że choć Pobłocka i Śląsk robili, co nalezy.
Witam Kierownictwo!
Pani Dorotko, jak mogło być inaczej?
Na stworzenie pawilonu planowano początkowo budżet w wys. 120 mln zł.
Na początku 2009r Polska wycofała się z udziału w Expo (kryzys).
Zapadła decyzja, że jednak damy radę.
Ale budżet okrojono do 35 mln zł!!!
Ja jestem z zawodu ekonomistką i bankowcem – no po prostu nie da się!
Czasami lepiej się wycofać z dobrego projektu, jeśli nie ma zabezpieczonych źródeł finansowania , niż zrobić coś na siłę, i wstydzić się efektów.
Dziękuję Mar-Jo za podanie realnego powodu tego stanu rzeczy 😉
Ale jeżeli wycofujemy się z dobrych projektów, to czy to znaczy, że zamiast tego musimy propagować badziewie ❓
IAM był zresztą elastyczny – najlepszy dowód, że pozostał producentem koncertu galowego Dnia Polskiego (choć sami projektowali go trochę inaczej), tylko że takim producentem, od którego nic nie zależy, nawet czy można zrobić próbę. Swoją drogą naprawdę tu coś warta była praca Herdzina z chińskimi muzykami – strasznie ciekawe rzeczy mi opowiadał (ogólnie pozytywne zresztą) i z tego, co mówił, wynika, że właśnie taka, na poły edukacyjna działalność zaszczepiania kultury europejskiej wśród Chińczyków ma sens. Oni tego naprawdę chcą. Więcej o tym napiszę jeszcze.
Będzie jeszcze kilka polskich imprez i może lepiej się udadzą. Oby.
drodzy moi, pawilon okazał się sukcesem, publiczność waliła drzwiami, oknami i wycinankami. było o tym w tivi i na onecie, krajowi odbiorcy polskiej wystawy na expo mogą być dumni. amen.
a że na miejscu jakaś sklejka napęczniała? nie takie sklejki widzieliśmy i nie takie oszczędności robiliśmy na zakończonych sukcesem projektach. uff
Kolejka faktycznie do pawilonu jest długa, opasuje cały budynek, nawet ją uwieczniłam. Ale Chińczycy są ciekawi wszystkiego. Koło nas są pawilony Hiszpanii i Belgii i tam dopiero kłębiły się tłumy! Ponoć mieli jakieś ciekawe prezentacje, ale nie miałam możności zobaczyć.
Oj, to rzeczywiście szkoda! Swoją drogą chętnie bym przeczytał porównanie wszystkich naszych produkcji na Expo po 1989 roku, ale nie w celach propagandowych (pardon, promocyjnych!) napisane.
No, ale chyba nie ma kogoś takiego, kto je wszystkie widział i mógłby je uczciwie porównać…
Ja jeszcze nic nie przeczytawszy, chcę powitać KK (Kierownictwo Kochane) i za zdrowie Dywanika wznieść toast – póki co, herbatą poranną.
Ruch się zrobił i życie wróciło. 😀
A teraz do lektury i czekania na zdjęcia.
PS. Ja Kierownictwu bardzo wierzę, że są naj…
Osobiście wolę mniejsze wymiary.
Hihi, też wolę, w końcu jestem Europejką. Ale ciekawie jest dla odmiany coś innego zobaczyć. Żyć tam bym nie chciała za żadne skarby 😉
Jasne, że okrojenie budżetu jest bardzo nieprzyjemną rzeczą, ale nawet jeżeli mimo to nie ma się ochoty wycofywać, to można jeszcze raz sprawę przemyśleć i zastanowić się, co się właściwie chce osiągnąć i jak się to ma do okrojonych środków. Ja bankowcem nie jestem (pewnie dlatego mam taki cieniutki ogonek) 🙁 ale zdarzało mi się realizować projekty kulturalne przy budżecie praktycznie zerowym albo coś koło tego i nie chwalęcy się, czasem bardzo one fajnie wypadały. Tylko wtedy sprawę trzeba naprawdę bardzo wnikliwie przegłówkować. Może np. pawilon trzeba zbudować o połowę mniejszy, a postawić raczej na to, żeby się dużo działo? Bo jak się ciekawie dzieje, to można nawet i sklejki nie zauważyć. 😉 A może jeszcze jakoś inaczej, żeby się w tych 30 milionach mieściło z głową, a nie na pałę. 😉
No a już dostosowanie budownictwa do warunków klimatycznych, to chyba jednak dla poważnego architekta jest jedno z zadań podstawowych. Coś o szanghajskim klimacie na pewno można było wyguglać. 😆
Spojrzałam w gugle i zobaczyłam, że polskie pawilony chyba zawsze były hitem EXPO:
http://dziennik.pl/wydarzenia/article190534/Polski_pawilon_hitem_Expo.html
Więcej nie chce mi się przeglądać, bo sukces może oszołamiać.
Trudno komentować, to czego się nie widzi i do czego brak odpowiedniego doświadczenia.
Jedno jest pewne bogactwem i rozmachem nikogo nie przebijemy, trzeba stawiać na odrębność kulturalną i ciekawą formę prezentacji.
Sukcesy największe mieliśmy za Gierka, a potem było coraz lepiej. Uczymy sie poza tym na najlepszych wzorach. Węgrzy odnieśli wielki sukces kostką Rubika, my idziemy ich śladem. Nawiasem mówiąc nigdy nie nauczyłem się tej kostki właściwie układać. Tak samo chyba nigdy nie nauczę sie znajdować przyjemności w słuchaniu muzyki naszego twórcy.
Oczywiscie mam na myśli tego konkretnego twórcę. Słuchanie wielu naszych twórców sprawia mi wielką przyjemność.
Stanisławie, rysuje mi się pewna teza badawcza. Może mózgi niektórych ludzi pozbawione są jakichś obszarów, powiedzmy sobie … rubikalnych … odpowiedzialnych za umiejętność układania kostki Rubika oraz wrażliwość na Rubikowe oratoria. Jest nas już dwoje. Ja też nie mam zdolności rubikalnych. Może jeszcze ktoś? 🙄 🙂
Jak to dobrze, że Pani Kierowniczka już w kraju 🙂
Vesper,
Również nie mam zdolności rubikalnych. 😀
najprostszym sposobem na ułożenie kostki Rubika jest wyjęcie wszystkich elementów i powkładanie ich odpowiednimi kolorami w szkielet. dawno temu opanowałem tę sztukę niemal do perfekcji… 🙄
ad. Bobik, 11.02.
Zgadzam się.
Ale zasada jest jedna:
Albo robimy coś za 120 mln zł. Albo robimy coś innego za 35 mln zł.
W przypadku Expo próbowano zrobić to samo w wersji „oszczędzamy na czym się da”.
Jestem za główkowaniem. I wydaje mi się, że ciągle ma ono wielką przyszłość.
Tak, tak, Mar-Jo, o to mi chodziło. Jak się zmienia budżet, bądź inne istotne „dane wyjściowe” to trzeba, jak mówią Niemcy, umdenken, co roboczo przetłumaczyłbym na „przegłówkować jeszcze raz od początku”. 🙂
Czy brak zdolności rubikalnych może być związany z tym, że do przekroczenia Rubikonu wymagane jest rzucenie kości, co niektórym wydaje się zbyt trudnym zadaniem?
Mnie na przykład na widok Rubikonu zawsze pojawia się w głowie fraza „nie rzucim kości skąd nasz szpik” i nie przekraczam. 🙄
Ech, foma, tak to każdy potrafi 🙂
Vesper, może i każdy potrafi, ale najpierw trzeba na to wpaś-, tak samo jak na ten numer z węzłem gordyjskim. 🙂
Chodziło o wpaście, nie o wpasienie. 🙂
U mojego kolegi redakcyjnego, z którym minęliśmy się w Szanghaju o jeden dzień, relacja pozytywna:
http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=770
http://bendyk.blog.polityka.pl/?p=771
Modry Dunaj Szopena to jest coś. Przez lornetkę można dostrzec różne rzeczy nie istniejące. Relacja pozytywana, ale wytyki pod adresem polityków chyba ostrzejsze niż uwagi PK. Nie wiem, czy Minister Spraw Zagranicznych byłby lepiej odebrany od Ministra Kultury. Króla nie mamy, Prezydenta chwilowo tez nie. Minister Kultury może przynajmniej wyjaśnić, że o Dunaju to nie Szopen.
Bobik, pies wpasterski 😆
niniejszym informuję, że samozwańczo, dostrzegając lukę w obecnym stanie wiedzy, powołałem projekt badawczy
http://sobolewska.blog.polityka.pl/?p=127#comment-630
i dalej. proszę wspierać i upowszechniać 🙂
ech te kłębiące się w głowie inicjatywy… 🙄
Nie mam pola badawczego. 😀
mój junior jeszcze nie ma sprecyzowanych poglądów na swoją przyszłość, ale to tylko kwestia czasu 😀
gdzie to ludzie nie blogują. Mam pole badawcze. Córeczka, doktor biologii molekularnej, chciałaby zostac restauratorką. Osobiście popieram.
Sam chcialbym zostac emerytem i mam pewne nadzieje, ze to sie uda za niespełna półtora roku, jeśli dożyję.
Mój syn magister ekonomii w specjalności finanse, a jeszcze ściślej – obrót papierami wartościowymi w pokojku dealerskim, chce zostac muzykiem. Aktualnie prtacuje jako akustyk, ale do koncertu próby trwają. Zaangażowanych w to jeszcze dwóch muzyków ze „Ścianki”.
Kolezanka córeczki, magister biologii, chce zostać wyczynowcem motocyklowym. Na razie kupiła motocykl, ale zamiast trenować poleciała do Barcelony, gdzie, jak pisze, piwo szybciej uderza do głowy, więc trzeba uważać.
Marszałek Sejmu chce zostać Prezydentem, co częściowo nawet już sie udało. Poseł Hofman, jak właśnie przeczytałem, chce zostać rekonstyruktorem PO-PiSu.
Materiał badawczy jest, brak tylko grantów.
Stanisławie, dokładnie tę samą myśl wyraziłem u siebie na blogu. Zacznijmy od grantów. 😀
Oprócz tego, że emerytem, chciałbym jeszcze zostać Europejczykiem. Pani Kierowniczka już jest, więc pozazdrościłem. Kudy mi do PK, ale pofantazjować można.
Synek jeszcze widzi w kapeli wokalistkę i ma na oku jedną konkretną, która jednak chyba o tym nic nie wie.
A czy w ogóle fantazjowanie dorosłych o tym, czym by chcieli być, nie jest równie ciekawe, jak w przypadku dzieci?
Bobiku, granty może same przyjdą. Jak się rozejrzeć dobrze po uczelniach, to gdzieniegdzie nie mają na co wydać. Wystarczy się pod temat badawczy podciągnąć.
Bezdomnemu grantowi zapewnię lokum i pracę przy brukowaniu piekła. Zgłoszenia pod wiadomy adres. 🙄
Ja mam pole badawcze, ale ono jest tak zmienne, że już mam zawroty głowy od samego słuchania o planach na przyszłość. Niepokoi mnie tylko to, że najsilniej obecną tendencją jest wypisanie się z własnego gatunku, a czasem nawet z przyrody ożywionej.
Nie widzę w tym niczego-ale-to-niczego niepokojącego. 😆
Powiedział Bobik, który wie, co mówi. 😉
Emerytką już jestem, do zostania Europejką potrzeba trochę grantów. 😀
A pewnie, że wiem co mówię. 😀
Niech nigdy nie zapozna
się z grubym, krwistym stekiem,
kto nie wie, jak przyjemnie
być czasem nieczłowiekiem.
Bo człowiek, cóż… Uparcie
maluje swe portrety,
a potem tak jak na nich
wyglądać chce, niestety.
Spowijać ma go duma,
myśl ma mu czółko gnębić…
Dziękuję! Mnie ten numer
nie grzeje i nie ziębi.
Na szczęście z człowieczością
najmniejszych nie mam związków,
więc z góry mi odpada
moc cała obowiązków.
O czystość dbać nie muszę
i o kontroli wynik,
nie gnębi mnie pytanie,
jak tu się nie ześwinić,
nie grywam na klarnecie
i nie przestrzegam postów.
O, jakżeś cudny, świecie,
gdy jest się psem po prostu! 😆
Tak, cudny jesteś, świecie,
że aż się kręci łezka –
Tak sobie myślę, wiecie,
Czytając wiersze pieska 😉
Znani są już finaliści Konkursu Moniuszkowskiego. 10 pań, 3 panów.
Część tego wiersza Bobika pasuje również do człeka, co brzmi.
jak tam maja sie zdjecia Pani Kierowniczko?
( niemieckie media twierdza, ze niemiecki pawilon jest nr1 🙂 )
ha! ha! ha!
Beato, dla Ciebie u Bobika mam cos do czytania 🙂
Mar-Jo, polecam Tobie (jak bedziesz w berlinie) sklepy z herbata
http://www.teagschwendner.com/DE/de/Homepage.TG
my kupujemy w sklepie na Schloßstraße 31 12163Berlin ( inne adresy jak
klikniesz Fachgeschefte)
milych zakupow 🙂
Sehr geehrter Herr RYSBERLIN,
bardzo dziękuję – skorzystam z namiarów.
Zwiedziłam wczoraj i dziś kilka sklepów u siebie – wybrałam 2 rodzaje herbat.
Ale nadal szukam „swojego” smaku. Nie miałam wiedzy, że 1 kg bardzo (ale to bardzo) dobrej herbaty może kosztować 850 zł! (Tej nie kupiłam).
rysiu, już po wizycie w Bobiczej czytelni – dzięki!
Cichutko podkradam też herbacianą rekomendację 🙂
pani Dorotko zdjęcia są wspaniałe, czuję się jakbym był z panią w Pekinie i wspaniałe jest to pokazanie miasta z perspektywy zwykłych ludzi pozdrawiam
Poni Dorotecko, a jo se myśle, ze twórcy tego polskiego pawilonu w Sianghaju to byli barzo roztropni i dalekowzrocni. No bo teroz mozemy piknie zwrócić sie o kolejne unijne dotacje, tłumacąc, ze u nos tako bida, ze nawet na porządny pawilon nie było nos stać. A coby było, kieby ten pawilon wyryktowano barzo piknie i z wielkim rozmachem? Wte Unia nie dałaby nom nawet złamanego eurocenta 😀
W którym miejscu są zdjecia, którymi mic sie zachwyca o 23:45. Mam zaćmienie umysłu i nie mogę ich znaleźć, pomocy.
W galerii dywanikowej:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka
Pani Kierowniczka wrzuca je systematycznie, więc trzeba podglądać.
Ja zerknęłam trochę, a muszę iść już spać, bo jutro mam ciężki dzień.
mt siódemeczko kochana, wielkie dzięki, idę tam aby paść oczy.
Wdzieram się oto pod osłoną nocy, żeby podstępnie przypomnieć: w piątek Anton rzondzi…
😎
Przynajmniej nie mówcie, że wolicie Rubika!!!
Zdzieram osłonę nocy i wrzucam pobutkę (wiem, wiem, że PK nie bardzo, ale skoro A. rzondzi?).
Czy granty na europejskość dają tylko w Brukseli?
Architektura dla mnie zaskakująca. Ma w sobie coś socjalistycznego jakby. Pomimo całego rozmachu.
Najbardziej mi się podobały pierożki.
Ciekawa linka do sklepów herbacianych. Pojęcie Tee Sommellier mnie zdziwiło. Jeszcze bardziej zdziwiło, że po wbiciu do wyszukiwarki okazało się, że to pojęcie już nie tylko uznane, ale nawet certyfikowane. A ja myślałem, że saommellier jest tylko od wina.
Pamiętam z dzieciństwa test, gdzioe trzeba było się okreslić, jakim stworzeniem czhcialoby się być, gdyby miało się być nieczłowiekiem. Podobno miało z tego wiele wynikać. Pamietam komentarze do krowy. Wybór krowy miał świadczyć o braku energii i inwencji. Tymczasem wybierali krowę ludzie pełni inwencji tylko mocno przemęczeni.
A mnie bardzo podoba się sklejona z połówek kula w pysku lwa. Nie do usunięcia!
Widzę dla niej miejsce w jamie ustnej pewnego pana (gra kilka dźwięków na pianinie….) z pewnej partii, który wygaduje ostatnio same niemądre kwestie.
A jak ktoś chce być świstakiem?
Ja.
Ja chcę być świstakiem i mieszkać w Tatrach pod Zawratem.
Widziałam tam kiedyś jednego takiego. Miał minę władcy absolutnego na włościach. Świstał na nas obelżywie i łypał okiem.
O czym to świadczy, że chcę być świstakiem???
To są już dwa świstaki. 😀
Chyba właśnie to, że chce się mieszkać w Tatrach, może niekoniecznie pod Zawratem. Z jednej strony żleb piarżysty, często obramowany śniegiem, z drugiej kamienne schody. I jeszcze Lenin tamtędy chodził. Szedł pewnie już Nowym Zawratem, czyli z wykorzystaniem klamer i łańcuchów. Nie wiem dokładnie, kiedy je zainstalowano, ale w 1906 do Zawratu dotarła budowa Orlej Perci. Przedtem chodziło się Starym Zawratem, czyli tym piarzystym żlebem. Jeszcze teraz lepiej iść tą starą drogą w czasie burzy. Ale idzie się uciążliwie, bo nachylenie jest takie, że otoczaki spod butów łatwo się obsuwają. Chciałoby się iść brzegiem żlebu, a tam zazwyczaj śnieg albo lód.
Mozna wiele świstaków spotkać wokół Morskiego Oka, gdy nie ma nadmiaru turystów. Tam można by pomieszkać.
Jak już tak o świstakach, to mało kto teraz wie, że Orla Perć zaczyna się na Polanie pod Wołoszynem. Ale oczywiście od Polany do przełęczy Krzyżne szlak jest zamknięty jako ścisły rezerwat. Kto ma koneksje w TPN i go tam zabiorą, może poznać i ten odcinek.
Świstaki spotkac nie tak łatwo, bo są płochliwe, ale fakt, że czasem się udaje. W Norwegii dużo łatwiej spotkać powszechne tam, choć też płochliwe, lemingi. Bardzo sympatyczne zwierzątka.
Świstak jest 3-4 razy większy od leminga, więc wygląda dostojniej i może łypać obelżywie, co w przypadku małego leminga byłoby mało poważne. Lemingi łypią więc nieobelżywie spod kamini, pod którymi się chowają.
Najłatwiej dojrzeć lemingi na terenach zaśnieżonych.
Kochani, zanudzam, ale jeszcze o świstakach. Świstaka zimą nie spotkacie, bo w przeciwieństwie do leminga zapada w sen zimowy.
No co Wy. Przecież świstak to siedzi i zawija w te sreberka… 😉
Byłam na dwóch ważnych konferencjach: o Wratislavii i o nowym sezonie w FN. Później coś dam znać. Zdjęcia opisuję stopniowo, potem zrobię wpis i skojarzę jedno z drugim 🙂
Nie mogę oglądać zdjęć, bo zaleję. Cieknie ze mnie jak z pękniętej rury. 🙁
Cholerny deszcz! 👿
niezaleznie od wszystkiego najciekawsza sprawa byla forma pawilonu oraz srodek, aranzowany przez kudlicke. baginski i smok, czy nam sie podoba smok czy nie, tez maja wziecie niesamowite.
welcome po chinsku w wykonaniu naszych rodakow z filmikow straszy latami 80-tymi,a le tez sie podoba. cala reszta nie ma znaczenia.
tak jak w pozostalych pawilonach, do ktorych stoi sie 3 godziny a oglada 20 minut.
pamietajmy ze expo w chinach to nie jak my sie chcemy pokazac, ale jak chinczycy maja zostac poinformowani co sie na swiecie dzieje. to jest najwieksza akcja edukacyjna dla jednego narodu na swiecie.
finansowana przez swiat i chiny .
Witam 🙂
Pani Kierowniczka to ma dobrze…
Zdjęcia jak zwykle udane, chciałbym mieć połowę talentu PK do ujęć.
W związku z jednym piszę: Brama Zasad Moralnych. Zauważyłem wyrafinowanie konstrukcyjne, którego nie uczą u nas. Polega ono na tym, że konstrukcja nie ma być mocna przekrojem ani średnicą, tylko „rozkładem odpowiedzialności” – co przekłada się z jednej strony na gęstość ożebrowań a z drugiej na takie ich połączenia, które zapewniają stabilność konstrukcji z jednej strony i odporność na wstrząsy z drugiej.
Skąd to wiem?
Z zagranicy…
ja czekam niecierliwie na program FN
35 mln na Expo, a na rapsodię wydano kilkaset tysięcy (za poprzedniego stu milionowego budżetu). Z funduszy PAIZ, czyli publicznych – więc nie powinno być tajemnicą, ile to Rubikowe cudo kosztowało.
Ale, hm, kogo o to pytać…
leo – ech, żeby to było takie proste. Chiny same wiedzą niemało. Owszem, akcje edukacyjne są im BARDZO potrzebne, ale na zupełnie innej zasadzie – myślę, że praca u podstaw, w stronę lepszego wzajemnego zrozumienia. I tym byśmy się mogli zająć, zwłaszcza że to naprawdę dużo nie kosztuje. Ale przecież nie za pomocą Rubika ani nawet Kilara 😆
Z tymi zdjęciami to w tej chwili nawet żałuję, że od razu dałam wszystko publiczne, a jeszcze nie są obrobione, pokasowane, popodpisywane. Zwłaszcza te w mojej nowej galerii. Powinnam była się domyślić, że i tak to podejrzycie wcześniej, nawet jak Was o tym nie poinformuję – w końcu inteligentne z Was bestyje 😀
No dobra, zabieram się do dopracowywania sprawy 🙂
„Świstaka zimą nie spotkacie, bo … zapada w sen zimowy”
I o to chodz. o to chodzi, żeby zaszyć się w norce i obudzić na wiosnę. 😆
Jest co oglądać, a ja akurat z doskoku.
Ale doskok kiedyś się skończy.
O samej imprezie nic nie powiem, bo mnie PK będzie musiała boleśnie wymoderować. 😉
Tylko zapytam o jeden drobiazg: te pierożki nie dla psów, to szczym one są w środku? 🙂
Z farszem z mielonej kociny 😈
Jakieś szczegóły mogę prosić? Zrobię sobie takie, jak mnie jeszcze raz gadzina wredna zdenerwuje. 👿
No w każdym bądź razie z jakimś ścierwem, ja tego też nie jadam, chociem nie pies 😉
Żeby mnie Kierowniczka jeszcze boleśniej wymoderowała? O nie, nie!
Jak Cię gadzina zdenerwuje, to popatrz sobie na nią, skup się na swoich emocjach … odin, dwa, tri, czietyrie … i go with the flow 😈
Dobra, zdjęcia jako tako obrobione, wpis przekładam na rano, ostatnio o północy padam i budzę się o szóstej – to mi się podoba 🙂
Dobranoc!
Pierożki nie dla psów to przecie musowo wegetariańskie. Że też takie oczywiste oczywistości trzeba tłumaczyć. 🙄
No to przynajmniej wiadomo, o ftórej PAKecek powinien wyryktować pobutke – o sóstej 😀
Pierozki wegetariańskie? To moze dlo owiecek mojego bacy by sie nadały? 😀
A świstak, ostomili, to niedowno piknie przycynił sie do pomnozenia kwoły tatrzańskiego ratownictwa. Scegóły – w dzień dziecka 😀
Przecież mówię, że świstaki są w porządku!
Śpijcie dobrze, Melomani.
Owieczko, czy ci nie żal
pierożków z nadzieniem z flory,
z brokułów, kiełków i alg
i czegoś jak pomidory?
Owieczko, jeśli ci żal,
natychmiast gnaj w chińską dal. 😀
Mocno wątpię, czy osoby odwiedzające pawilony wystawowe wogole rejestruja coś z tego co widziały. To znaczy Polacy zapamietują pawilon polski, Zimbabwańczycy, zimbabwański, a Chi
… przerwało mi w połwie zdania: .. a Chińczycy… trzymają sie mocno!
I jak tu wytrzymać do szóstej? Tym bardziej, że u mnie szósta dzisiaj to już godzina komunikacyjna… No nic, wrzucam pobutkę i mam nadzieję, że do szóstej się nie otworzy sama z siebie.
pharap:
Nie sądzę, żeby było aż tak źle. Ale że międzynarodowa interferencja odurzy zwiedzających, to pewne.
pobutki, srutki, akurat wtedy, kiedy przydałoby się zadekretować sen wiosenny 👿
A ja dziś akurat pozwoliłam sobie pospać trochę dłużej 😆 Przenieśli się z ryciem sprzed mojego okna 🙂
Żeby jeszcze przenieśli się z deszczem sprzed mojego okna… Może miałbym wtedy motywację, żeby wstać o 10, a nawet i 15 minut wcześniej. 🙄
Bobiku, prawdziwą motywację to byś miał, jakby się przenieśli z deszczem na Twoje posłanie 😆
bo ewakuowania wraz z łóżkiem nie praktykuje się…
Pani Doroto, małe sprostowanko do Pani recenzji z Sudden Rain/Between – w tekście pojawia się nazwisko spiewaka z 1 czesci spektaklu: Tomasz Piluchowicz – tymczasem spiewał Tomasz Piluchowski, który wczesniej pojawił się zresztą w obsadach Borysa Godunowa i Traviaty. Zaszła po prostu pomyłka co do końcówki nazwiska. Zwracam uwage dlatego ze warto od poczatku wyrabiać własciwa „markę” artysty, ktry zreszta bardzo dobrze sprawdził się w trudnym zadaniu zaspiewania i zagrania męża na wpół „autystycznego”
Nazajutrz Bobik jeszcze smacznie chrapie,
a tu z powały coś mu na nos kapie…
Zerwał się z łóżka, pędzi na Dywanik –
niech coś z tym zrobi Kierowniczka Pani!
Wszak Kierownictwo też na pewno boli,
gdy pies nie może się wyspać do woli.
Tu Kierowniczka gładko weszła w rolę
i do Bobika pędzi na kontrolę:
stuk-puk! -otwarte. W wodzie cały koszyk,
że wejść się nawet nie da bez kaloszy,
tutaj delfinów pluskają się grupy,
tam pingwin robi podwodne zakupy,
a przez sam środek obok kaszalota
dalekomorska raźno płynie flota.
Się Kierownictwo zaśmiało kostycznie:
w takich warunkach spać trudno, faktycznie,
czy tu przypadkiem ktoś może oszalał,
że Bobikowi posłanie tak zalał?
A Bobik na to szczerze i głęboko:
radziłbym w sprawie tej przycisnąć Hoko! 🙄
gamzatti – no tak, rzeczywiście przejęzyczenie, nie wiem nawet, jak się zrobiło. W nocie blogowej było dobrze 😉
Dłużej pospać. Zazdroszczę świstakom. Nawet jestem skłonny coś pozawijać, jeśli potem dane będzie pospać 8 godzin albo dłużej.
A z pawilonami trudno rozstrzygnąć, czy Chińczycy zapamiętują tylko chińskie. Myślę, że są tacy, którzy starają się zwracać uwagę na to i owo.
Pierożki wegetariańskie mogą być. Ruskie na ten przykład. Mnie nie wychodza za dobrze, ale jadałem doskonałe. Prawdę mówiąc raz tylko próbowalem z ruskimi i jeszcze nie dysponowałem takim twarożkiem, jaki by mi się widział. Nie bardzo to się łączyło w masę homogeniczną nawet przed dodaniem cebulki. Czy to aby na pewno ten blog?
Na tym blogu przecież też czasem się mówi o jedzonku 😉
Ale w nowym wpisie już nie o jedzonku.
witam, na moim szanghajskim blogu: http://zachinyludowe.net/general/polska-sie-usmiecha/ napisalam o naszym pawilonie i reakcjach moich chinskich znajomych na to co w nim. Pozdrawiam z deszczowego (na szczescie dom moj z cegly nie ze sklejki…) Szanghaju!
bxy – witam 🙂 Ja na ten blog już trafiłam wcześniej, przed wyjazdem spacerując po różnych chińskich blogach, z których dużo się dowiedziałam – czasem więcej nawet o autorach niż o Chinach, ale to też bardzo interesujące 😉 I muszę powiedzieć, że „Za Chiny Ludowe” wydał mi się jednym z najciekawszych 😀 Nawet podlinkowałam na zaprzyjaźnionym blogu wpis o bardzo interesującym artykule w chińskiej prasie na temat Polski po katastrofie smoleńskiej. Który też mi coś powiedział o Chinach 😀
Fakt, Bagiński musi być kompletnie niezrozumiały dla Chińczyków, wszystko się tam dzieje tak szybko, takie przelewanie się obrazków dla nich abstrakcyjnych. Fajny on jest, ale w naszych oczach.
Pozdrawiam serdecznie!
Dziekuje za mile slowa. A ten artykul na temat Polski rzeczywiscie mowi o Chinach wiele waznych rzeczy. Choc ciekawe, ze wiele osob, gdy przeczytalo ten moj wpis, pomimo, ze napisalam, ze rzecz ukazala sie w normalnie dostepnej gazecie, i tak bylo przekonanych, ze to artykul z drugiego obiegu, ktory „ominal cenzure”. Tak bardzo rzecz nie pasowala do naszych powszechnych wyobrazen o Chinach…
A i jeszcze o nieszczesnych laweczkach przy Szopenie – gdy o nich uslyszalam, czym predzej pojechalam sprawdzic. Najpierw obchodzilismy ze skupionymi minami siedzace na nich grupki ludzi i pytalismy sie, czy cos tu gralo. Potem zgieci w pol szukalismy przycisku. Na koniec, podejrzewajac, ze rzecz reaguje na ruch albo…ciezar, poprosilam siedzacych na lawczce ludzi, zeby na chwile wstali. Nic. Laweczki zrobily z nas glupkow! 😉
No nie, z tego, co wiem, to Chińczycy po prostu wyjęli z nich to, co miało grać, bo zdaje się, że to ma zostać naprawione. Ciekawe, czy będzie i jaki będzie skutek 🙂