Oblicza Chopina w Pekinie

Trochę się obawiałam, co to właściwie będzie za koncert, choć poziom większości z wykonawców znam i nie spodziewałam się zawodu (nie znałam tylko pianisty, który zagrał pierwszą Etiudę – jedyne klasyczne granie tego wieczoru – i nie wypadło to najlepiej). W sumie wyszło wydarzenie i dla uszu, i dla oczu, i z gustem.

Rzecz została pokazana dziś w pekińskim teatrze im. Mei Lanfanga, wielkiego aktora i śpiewaka, reformatora opery chińskiej – a właściwie teatru, bo trudno to nazwać operą. Miejsce jest więc, jak na potrzeby koncertu, nie spektaklu, trochę dziwne, bo widownia nie jest za duża (raczej wzwyż niż w głąb), a scena powierzchnią jest niemal równa widowni. Dźwięk mógł się gubić, ale był nagłośniony, na czym oczywiście najgorzej wyszedł fortepian, który brzmiał, jakby powpinali pineski między struny (choć jak grał Andrzej Jagodziński, brzmiało to już lepiej).

Był to koncert raczej dla oficjeli, a trochę ich z obu stron przybyło – z Polski cała delegacja z ministrem Zdrojewskim na czele. Jutro czekają go rozmowy na szczeblu, a dziś obaj ministrowie przed koncertem wygłosili po kilka słów, nie zabierając czasu koncertowi, który był zaplanowany równo na pół godziny bez przerwy. A co było na koncercie? Po wspomnianej etiudzie (Paweł Lis) wkroczyła na scenę Camerata Silesia, która zaśpiewała kilka utworów Chopina w konwencji jazzującej, w prostej linii wywodzącej się od pamiętnego zespołu NOVI Singers. Po nich z kilkoma hitami wystąpiło Trio Andrzeja Jagodzińskiego, a całość zakończył Zespół Polski Marii Pomianowskiej, z repertuarem i chopinowskim, i po prostu ludowym, i tańcami – szlacheckim mazurem i chłopskim oberkiem – w wykonaniu pięknie ubranych i z gracją ruszających się Romany Agnel i jej kolegi z zespołu Cracovia Danza (nie wiem, jak ma na nazwisko, na imię Sławek). Wszystko płynnie się łączyło, a na wielki finał wystąpili wszyscy wykonując utwór znany z programu (i płyty) Zespołu Polskiego Chopin na pięciu kontynentach, łącząc Etiudę E-dur z popularną pieśnią chińską. Wtedy publiczność się ruszyła i zaczęła bić brawo.

To zawartość muzyczna. Ale dostała dodatkowo piękne ubranko: wizualizacje na trzech ekranach w głębi sceny, zaprojektowane przez Mariusza Grzegorzka. Myślę, że ten program można by pokazać w tym roku w większej ilości miejsc, bo jest naprawdę atrakcyjny. Pan ambasador (prywatnie zresztą, jak się okazało, kolega szkolny Marii Pomianowskiej) podniósł, że należałoby ten program wydać na DVD.

Za dwa dni koncert Różne oblicza Chopina zostanie powtórzony w Tianjin. Szkoda, że w Szanghaju go nie będzie.