Dwa oblicza Weinberga
Oj, odważny człowiek z tego Davida Pountneya, reżysera i dyrektora artystycznego Bregenzer Festspiele – myślałam sobie siedząc wczoraj na Pasażerce Mieczysława Weinberga. Jakoś nie byłam tego do końca świadoma, a przecież tu przychodzi publiczność w każdym wieku, a ci najstarsi pewne rzeczy pamiętają… Kilka osób wyszło, widziałam nawet, jak kogoś wynosili (ale to mogło być spowodowane dusznością), a znajoma opowiadała, że starsza pani siedząca obok niej cały czas zaciskała ręce. Opera o Auschwitz… I to jeszcze wystawiona dość realistycznie, ponieważ Pountney, który ten spektakl reżyserował, poszedł właściwie za didaskaliami: rzecz się dzieje na dwóch głównych poziomach, górnym współczesnym (statku, który płynie Liza z Walterem i Pasażerka; wszystko i wszyscy na biało) i dolnym piekielnym, oświęcimskim, z torami, warsztatami i jeżdżącą konstrukcją, która z boku wyglądała jak wagon, ale gdy podjeżdżała na front sceny, okazywała się obozowym barakiem sypialnym. Trzeci poziom to umiejscowiony na szczycie tego „wagonu” chór, komentujący wydarzenia jak w greckiej tragedii.
Historia tematu Pasażerki to osobna dłuższa opowieść, a nawet kilka, co wynika stąd, że właśnie Zofia Posmysz, autorka najpierw słuchowiska, potem książki, po raz pierwszy spróbowała spojrzeć na wojnę oczami drugiej strony: esesmanki, nadzorczyni, która już pewien czas po wojnie spotyka się z cieniem swojej przeszłości i opadają ją wspomnienia. To oczywiście domysł, próba wejścia w skórę kogoś, czyją mentalnośc zna się wyłącznie z efektów jej działania – ale zawsze pierwsza próba. Stąd słuchowisko wywołało takie poruszenie, Munk zaczął robić film (którego realizację przerwała mu śmierć w wypadku), a Weinberg napisał operę, która dopiero teraz, na tym festiwalu, miała swoje sceniczne prawykonanie! W wersji koncertowej wykonano ją kilka lat temu w Moskwie; wcześniejsze próby wystawienia zostały przez sowieckie władze storpedowane, zapewne dlatego, że Auschwitz mógł komuś skojarzyć się z tamtejszymi łagrami. Ciekawy swoją drogą jest problem, jak inną formę od słuchowiska trzeba było nadać filmowi, a od filmu – operze. Wystarczy porównać z filmem (jest w kawałkach na YouTube) z librettem Aleksandra Miedwiediewa napisanym dla Weinberga). Tu obok licznych materiałów informacyjnych jest wystawa przygotowana przez Instytut Adama Mickiewicza – podobna do tej, którą rok temu IAM zrobił do Króla Rogera.
W każdym razie niesamowite wrażenie robi muzyka – przede wszystkim fakt, że jest tak skondensowana emocjonalnie przy niewielkim w sumie diapazonie: większość dzieje sie kameralnie; choć orkiestra jest ogromna, rzadko odczuwa się jej siłę. Moc jest w treści, i tak ma być. O ile przywykło się porównywac muzykę Weinberga do twórczości jego przyjaciela Szostakowicza, to tu tych podobieństw jest niewiele, może w pewnych gestach, jak rodzaj sarkastyczności („ulubiony walc komendanta”) czy skrzypce idące pojedynczą linią melodyczną, jak w symfoniach Szostakowicza, ale to mało istotne. To muzyka bardziej cierpka, a zarazem bardziej szara, przez co – co może dziwić – znakomicie opisuje sytuację. Znakomicie spisali się niektórzy soliści, w tym Artur Ruciński jako jedna z głównych postaci – Tadeusz, narzeczony Marty. Dwie jeszcze polskie śpiewaczki wykonały epizodyczne role: Elżbieta Wróblewska i Agnieszka Rehlis.
A wieczorem była druga premiera – Portret według opowiadania Gogola. To najkrócej mówiąc taka – jak powiedział reżyser we wprowadzeniu – faustowska historia o młodym malarzu, który zmarnował swój talent na skutek czarodziejskiego wzbogacenia się. Tu Weinberg jest inny, bo to opera satyryczna (nieco zreszta przydługa, choc muzyka jest też wysokiej jakości); może się to trochę kojarzyć z Szostakowiczowskim Nosem, ale muzyka jest łagodniejsza, bardziej liryczna. Co ciekawe, śpiewaną po niemiecku odbierało się ją jako stosunkowo mało rosyjską, a melodia, która śpiewana jest we wstępie i zakończeniu, przypomina mi… pewną melancholijną piosenkę żydowską. Cóż, Weinberg w czasie warszawskiej młodości grywał po teatrach żydowskich i bardzo mu to zapadło w pamięć… Rzecz została ciekawie wystawiona; opiszę szerzej na różnych łamach. Wspomnę jeszcze, że na każdym z wydarzeń była pełniusieńka sala, a przed spektaklami pojawiali się chętni z napisami SUCHE KARTE (poszukuje biletu). Imponujące. U nas Pasażerka w październiku zostanie pokazana trzy razy (potem pojedzie jeszcze do Madrytu, Londynu, może Berlina), a Portret (wystawiony w koprodukcji z Kaiserslautern) w ogóle nie.
Komentarze
Osobiście jestem przeciwna pewnym formom przedstawienia holokaustu, czy ludobójstwa.
Sprawa dotyczy niewyobrażalnego cierpienia niewyobrażalnej ilości ludzi.
Można je oswajać za pomocą sztuk i działań różnorakich, ale wydaje mi się, że to spłyca dramat, nadaje mu swojski wymiar.
Co prawda H. Arendt pisała, że zło jest banalne, ale skutki przerastają moją możliwość percepcji. Pewne działania ranią mnie dodatkowo.
Wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale ja tak mam i pewnie już się nie zmienię.
PS. Mówiąc o balowaniu miałam na myśli ‚balowanie w sensie potocznym’, czyli udział w przyjęciu po premierze
Osobiście jestem przeciwna pewnym formom przedstawienia holokaustu, czy ludobójstwa (…) Wiem, że wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale ja tak mam i pewnie już się nie zmienię
Myślę, że to odczucie nie jest obce wielu ludziom, różny może być stopień wrażliwości, czy indywidualne granice. Co innego jest ciekawe – przedstawienie teatralne jako forma podejścia do tematu nie budzi z założenia aż takiego sprzeciwu. Film tym bardziej nie. Opera? W tym miejscu wielu odbiorców się zawaha. TYlko właściwie dlaczego? Czyżbyśmy nie traktowali opery jako sztuki wystarczająco „poważnej”, by zajmowała się tematyką takiego kalibru?
Dobry wieczór. Właśnie wróciłam. Nawiązując do powyższych zdań, ciekawa byłabym Waszego zdania o utworze Weinberga, bo on moim zdaniem znakomicie potrafił ominąć ową „niepoważność” opery. To naprawdę przekonuje, zwłaszcza w tej świetnej inscenizacji. W październiku w Warszawie będzie można się o tym przekonać.
Właśnie dziś było spotkanie m.in. z p. Zofią Posmysz – to wspaniała pani. Powiedziała m.in., że jest ogromnie Weinbergowi wdzięczna, bo tym utworem unieśmiertelnił temat. A nie wygląda ona na kogoś, kto takie rzeczy mówi z uprzejmości.
A z Aidą były po prostu jaja. Realizacja, w której stężenie absurdu zwiększa się z minuty na minutę, a jak już wjechał ten Radames na słoniu, tj. wpłynęli na łódce, to jak nie lunęło, jak nie zagrzmiało! Trzeba było przerwać. Ale organizatorzy są na takie sytuacje przygotowani i po prostu dalszy ciąg grają w sali Festspielhausu. I nawet zaliczyłam kawałek, ale już nie było tak śmiesznie, więc z kolegą nawialiśmy, żeby zdążyć na pociąg 23:14 😆
Pobutka…
Vesper:
Myślę, że teatr i film traktuje się bez większego wahania, jako potencjalnie bardzo dramatyczne i godne, potrafiące wstrząsnąć odbiorcą.
Opera? Opera jest (w domyślnym ujęciu) bardziej umowna, bardziej z przymróżeniem oka.
Paku,
celowo napisałam ‘pewnym formom’, bo nie chodziło mi o kategorie ogólne typu: film, teatr, opera…
W filmie też można opowiadać wzruszające historie – patrz: „Życie jest piękne” – które niewiele mają wspólnego z fabrykami śmierci*, gdzie przywożono ludzi, żeby ich natychmiast pozbawić życia.
Może zbyt blisko tym żyję, spotykam ludzi, którzy przeżyli piekło, nie mogę zamknąć w sobie bólu i dlatego teatralizacje, takie czy inne, budzą moją niechęć.
A świat i tak robi, co chce.
Bardzo mnie na przykład wzburzyło palenie stodoły.
Ja wiem, że dzisiaj nie ma żadnych granic, wystawia się odarte ze skóry ludzkie zwłoki, wystarczy dodać odpowiednią „legendę”.
„Pasażerka” – film Munka mówi o jakiejś relacji między dwiema kobietami, oprawcą i ofiarą. Owszem jest rzeczywistość obozowa, ale ma niewiele wspólnego z anonimowością ofiar, które szeregami szły do komór.
Możliwe, że opera jest bardzo dobrym dziełem scenicznym, ale temat wydaje mi się trudny do przyjęcia.
*typu Treblinka, Bełżec
Szukałam argumentów, żeby się przyłączyć do Waszej dyskusji, ale wszystkie rozumowe kombinacje mnie zawiodły. Dziś można rzeczywiście wszystko zrobić i wszystko udowodnić. Ale moja dusza czuje, podobnie jak mt7, że nie powinno się przerabiać tego tematu na sztukę.
Przypomnę, że w Niemczech już od lat 50-tych, kiedy to Theodor w. Adorno w eseju „Kulturkritik und Gesellschaft” stwierdził, że pisanie wierszy po Oświęcimiu jest barbarzyństwem, toczy się dyskusja na temat „czy wolno sztuce… etc.”. I zdania nadal są podzielone.
Sam Adorno w latach 60-tych zrewidował swój pogląd i doszedł do wniosku, że skoro światu udało się przeżyć swój własny koniec, to artyści wręcz mają obowiązek to dokumentować („prawdziwymi współczesnymi artystami są ci, w których dziełach drży echo najwyższej grozy”).
I dla mnie to by mogło być jakimś kryterium oceny, czy sztuce wolno. Jeżeli rzeczywiście czuje się w niej echo grozy, to wolno, bez względu na gatunek, bo z tego echa wypływa pamięć, przerażenie, wstrząs, refleksja. Ale jeżeli sztuka przerabia temat na papkę i komiks, to chyba u większości odbiorców pojawia się odruchowy protest – nie, nie wolno.
Nalezy! Wszystko wolno i nalezy przerabiac na sztuke. Bo od tego ars jest. Bo ars longa etc.
Nie zgadzam się z tym, Mordko. Po pierwsze, sztuka niedobra i głupia wcale nie musi być longa (chociaż zanim zniknie w niepamięci, potrafi czasem szkód w świadomości narobić). Po drugie, pewne granice stawia sztuce nawet prawo, zabraniając rozpowszechniania treści takich a takich, bez względu na ich wartość artystyczną.
Oczywiście nie mówię tu już o przedstawianiu holocaustu, tylko o ogólnej zasadzie, że wolność sztuki nie jest absolutna. A w praktyce ograniczać mogą ją również odbiorcy, mówiąc „tego a tego nie będziemy czytać, słuchać, oglądać, itd.”. I wtedy sfrustrowany artysta może sobie tworzyć co najwyżej dla przyszłych pokoleń, o ile jest akurat literatem i stać go na papier lub kompa, bo na film raczej nikt mu forsy nie da. Dlatego warto wsłuchiwać się w głosy odbiorców, jeżeli nie zakłada się z góry, że „sobie a muzom”. 😉
Eeee, Bobik, nie mowimy o sztuce niedobrej czy glupiej, nie mowimy tez o sztuice ktora powstaje dla zabawy.
I – chociaz male mam wyobrazenie
O sztuce – przeciez wiem co jest muzyka,
I moze lepiej wiem od grajacego:
Jesli mi serce bierze odmyka,
Jak ktos do domu wchodzacy wlasnego…
Te rzeczy
,,,bierze i odmyka… stara skleroza.
No tak, ja mam jakieś takie nieopanowane upodobanie do precyzji. 😳 Może w poprzednim życiu byłem zegarmistrzem? 😉
Ale to „wolno” lub „nie wolno” dotyczy również tego – gdzie jest granica, za którą zaczynamy mieć poczucie, że jakiś ważny temat został strywializowany czy potraktowany zabawowo, nieadekwatnie, oburzająco, nie do przyjęcia.
Jasne, że w rzeczywistości jedna taka granica nie istnieje, lub inaczej, istnieje tyle granic, ilu odbiorców. Żeby z tego wybrnąć, trzeba przy tematach spornych wypracowywać jakiś rodzaj porozumienia, na co w większości jesteśmy się w stanie zgodzić. A nie da się do takiego porozumienia dojść bez porozmawiania o tym, którędy komu te osobiste granice przebiegają.
Mysle, ze wystarczy zgodzic sie, ze granica przebiega tam, gdzie przebiega granica wolnego slowa. Czy taka by odpowiadala?
Problem ze sztuką dziś jest taki, że kiedy się coś pojawia, to jutro (gdzie?! za godzinę!) wie o tym cały świat i okolice.
Drzewiej ktoś namalował gorszący obraz, mecenas się wygadał, artyście sodomicie grzesznikowi wsadzono szpilki pod paznokcie w ramach pokuty i sprawa przycichała. Obraz zostawał u mecenasa albo szedł na przemiał. O jego istnieniu mogło wiedzieć kilkanaście, może kilkadziesiąt osób. Dziś to niemożliwe, a dla zadymy gotowych być zgorszonymi także jakby więcej.
To napisawszy, uważam, że wiele utworów sztuki (czym by nie były) dziś próbuje nieudolnie krzknąć: „Patrzcie! To ja zrobiłem. JA!” i niewiele ponadto.
Chciałem powiedzieć:
„To napisawszy, uważam, że wielu artystów poprzez swoje dzieła (czym by nie były)…”
Gostek ma rację zarówno z tym, że globalna wioska stworzyła nową sytuację i nowe problemy, jak i z tym, że JA artystów bardzo jest krzykliwe (ale ten akurat problem wcale nie jest taki nowy). 🙂
Jak chodzi o granice sztuki tożsame z granicami wolności słowa… I tak i nie. Tak w tym sensie, że jestem przeciwny jakiemukolwiek instytucjonalnemu kneblowaniu artysty, jeśli tych granic nie przekracza. Nie, bo jako odbiorca mam prawo powiedzieć, że to i to dzieło jest sprzeczne z moim pojmowaniem sztuki, wrażliwością, dobrym smakiem, etc. A jak podobnie myślących odbiorców zbierze się większa grupa, to mamy też prawo zagłosować nogami tudzież portfelami i nie pójść do księgarni, do kina, na spektakl czy do galerii. Tak że niby nie stawiając granic, jednak je stawiamy. 😉
Oczywiscie, ze granice stawiamy. Oczywiscie, z glosujemy lapami.
Mnie jedbnak chodzi glpownie o to by nie zakreslac zanadto tematow, ktorych sztuka nie powinna sie tykac. Mozna powiedziec, z niektore IDEE sa tak aberracyjne, wyowlujace w nas taka odraze, ze lepiej sie do nich nie zblizaac. Ale tematy? Pamietam jak dwa trzy lata temu na Summer Exhibition zbalazlo sie pop-artowe plotno, a raczej kolaz,z uzyciem setek zdjec znienawidzonej w tym krau i zmarlej bodaj w zeszlym roku seryjnej morderczni Myry Hindley, odsiadujacej dozywocie (morderstw wraz ze swym partnerem dokonala w latach szescdziesiatych) . Wywolalo ono wielka kontrowersje i wielu ludzi bylo oburzonych. Nie sledzilam zbytnio debaty w prasie, ale w jej wyniku kolaz nie zniknal z wystawy. I dobrze. Nie chcesz ogladac Myry, nie idz na wystawe. Wiem, ze protestowaly takze rodziny pomordoanych dzieci, ale nic nie wskoraly. Dyrekcja Royal Academy nie byla gotowa zdjac obrazu ze sciany, bo protestowano nie dlatego, ze zawieral on takie a nie inne idee (np fajnie jest mordowac dzieci) , ktore w demokracji nie sa dopuszczalne, a dlatego, ze sama postac Hindley wywolywala takie emocje.
Jestem wiec za tym by powstawaly dziela i utwory o Holacauscie, jestem za prawem Nieznalskiej do wkomponowywania krzyza w jej dziela i jestem za tym aby Betlejewski mogl spalic stodole. Ale nie jestem za gloryfikacja w sztuce terrorystow wysylajacych na smierc dzieci obwiazanych materialami wybuchowymi. Bo IDEA jest absolutna abominacja.
Wiec wracamy do granic wolnosci slowa.
Wiecie co, ale to zupełnie nie jest casus Nieznalska czy (co gorsza) Betlejewski, to całkiem coś innego. Trzeba pamiętać jedno: Weinberg zawsze mawiał, że on nie wybierał, że jego „specjalnością” będzie temat wojenny – to ten temat go wybrał, bo los sprawił, że cztery pokolenia jego rodziny zginęły: dziadek i prapradziadek ze strony ojca stali się ofiarami pogromu kiszyniowskiego, rodzice i siostra zginęli w obozie w Trawnikach. Dlatego on uważał, że ma OBOWIĄZEK zrobić wszystko, by ich upamiętnić, by upamiętnić świat, który zginął.
Zresztą Pasażerka nie jest operą o Holokauście, jest operą o Auschwitz. To wydaje się 1. szokujące, 2. niewykonalne. Ale zostało wykonane, i to z gustem i dyskrecją. W formie – na swój sposób – cichego krzyku.
Wróciłam, zmęczonam jak za przeproszeniem pies. Pogoda się skończyła, leje, a ja i tak dziś cały dzień pod dachem – sympozjum i koncerty. Teraz się spakować i jutro w drogę. Postanowiliśmy rano jechać do Zurychu i spędzić tam kawałek dnia. Może pogoda tam będzie trochę lepsza? Samolot mamy dopiero pod wieczór.
Temat jest trudny, wymyka się definicjom i nie da się jednoznacznie rozstrzygnąć.
Dla mnie wolność wypowiedzi nie oznacza nieograniczonego prawa do publikowania wszystkiego i gdziekolwiek, myślę, że są granice i wyznacza je dobro i wolność innego. Uważam, że nie można jej (granicy) bezkarnie naruszać, bo ja mam prawo do wolności. Tak pojmowane prawo staje się swoistym szantażem.
Bez wątpienia trudno jest poprowadzić granice między poszczególnymi wolnościami.
Teraz jest taki świat, z taką ilością informacji, która znieczula, pozbawia wrażliwości, że jakaś część ludzi uważa, że tylko przekraczając granice może zostać zauważona.
Wyraziłam swój pogląd na temat przedstawiania Holokaustu w sztuce.
W pełni uprawnieni do wypowiedzi na ten temat byliby ludzie, którzy to doświadczenie przeżyli
Wierzę, że dzieło może być przejmujące.
Życzę w takim razie ładnej pogody i przyjemnego odpoczynku. 🙂
Pokrotce, bo kibicuje rummy.
Wlasnie nie, mt7! Ludzi, ktorzy TO przezyli nie maja zadnego prawa do ograniczania wolnsoci artystow i perfoermerow. Dopoki nie sa promowane IDEE tworcow Holcautu i to oczywiscie jeszcze nalezaloby udowodnic. A Ty, Odbiorca, mozez co najwyzej zignorowac, jesli jest to dla Ciebi nie do przyjecia. Wolnosc artysty jest ponad Twoja wolnoscia o jego dziela.
Sorr. musze leciec.
1. Heh, ciekawe, że też myślałem o D.N. (krzykliwy artysta). Oczywiście nie chciałem porównywać Weinberga do D.N. Racezj chodziło mi o ogólny trend.
2. Kocie Mordechaju „Dopoki nie sa promowane IDEE tworcow Holcautu i to oczywiscie jeszcze nalezaloby udowodnic”
Przypominają mi się tłumaczenia młodzieńców o ogolonych głowach, którzy z bezczelnym uśmieszkiem swojego czasu tłumaczyli, że oni pozdrawiali się w stylu Rzymian i ten cały ich neonazim to jest nieporozumienie. Takich rzeczy nie chcę zaledwie „ignorować, jeśli są dla mnie nie do przyjęcia”, bo to wykracza poza debilną instalację miernego artyściny.
Mnie się wydawało, że już dawno zeszliśmy z Weinberga i prowadzimy tzw. rozważania ogólne. 🙂 Ja w każdym razie zszedłem.
Ale zszedłszy nadal upieram się przy rozróżnieniu zakazów instytucjonalnych (przez jakoweś władze), których nie popieram, od osobistego poczucia „no, tu już artysta przegiął”, które każdemu wolno mieć, wyrażać i się o to z innymi spierać. Znaczy, upominam się o to, żeby z artystów nie robić świętych krów tylko dlatego, że mieli artystyczny zamysł. Ich zamysły podlegają krytyce tak samo, jak każde inne zjawisko – było nie było – społeczne.
Kochani, cała ta rozmowa jest absolutnie obok człowieka i jego dzieła, o którym tu mówię.
Wyobraźcie sobie, że jest to coś w rodzaju requiem.
Tu p. Posmysz w zapowiedzi festiwalowej:
http://www.youtube.com/watch?v=QZMm2w3byuY&feature=related
A swoją drogą – to też Weinberg 😉
http://www.youtube.com/watch?v=HcIiwmclfvw
Jest tego więcej na tubie 😀
Tak, Szefowo, zeszliśmy na tematy ogólniejsze, ale przyznałam przecież, że dzieło może być przejmujące.
No dobra. Nie wdaję się w dalsze konwersacje, bom kompletną padliną. I ciągle o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
Dobranoc 🙂
Gostek. totez dlatego istnieja kraje, ktore nie penalizuja takich gestow jak heilowanie, gdyz bardzo jest trudno udowodnic, ze gest znaczy to lub tamto. Takim krajem jest Wlk, Brytania i mnie to absolutnie odpowiada. Polska ma inne prawo ( co zrozumiale historuycznie) i wtedy to jest przestepstewem z paragrafu.
Bobik, no, nareszciesmy sie dogadali. Kazdy ma prawo oceniac dane dzielo czy performance, ale niechajze zadne wladze nie okreslaja co jest dopuszczalne w sensie formy czy tematyki dziela.
Byleby tylko nie ciagac Nieznalskiej po sadach przez 9 lat!
Chcesz krytykowac – krytykuj. Nie chceszz ogladac – nie ogladaj. That’s all. 😈
A teraz przeslucham Weinberga.
a ja nie widze klawiatury, poza tym przez dwa tygodnie pisalam na polskiej, wiec wychodzi mi cos bardzo dziwnego z stwlu: q jq nie zidwe klqwiqturw.
Totez nie wlacze sie do merytoryki, za to bardzo serdecznie
Dorotko, link z 23.00 jest cudny!
Pobutka.
Pobutka minęła, ale nikt się nie obudził. PK pewnie odsypia podróż (jakby nie lecieć czy jechać, z Bregencji chyba nie ma zbyt dobrego połączenia.
Scena na wodzie wydawała mi się niezbyt wielka, ale wszystko udaje się tam jakoś wystawić. Czy należy wystawiać Pasażerkę? Dziwne pytanie. Przecież powstawały opery wg różnych tragedii, czyli opera się do tego nadaje. To już kwestia autorów, czy potrafią tragedię przedstawić jako tragedię. Pasażerka to raczej tylko dramat, choć konflikt postaw istnieje, ale nierozwiązywalny był on niegdyś, a nie w trakcie akcji. Elementy tragedii można już tylko przywoływać.
Nie znaczy to, że nie chcę w ogóle sztuki ograniczać. Ale ograniczeń skąpię twórcom wielkim. Takim sobie wolałbym narzucać. Nie widziałem Nieznalskiej, nie wiem, co chciała wyrazić. Ale tak śmiałe „dzieło” powinno przemawiać bez komentarzy, a ja widząc zdjęcie, nie miałem pojęcia, czy chodzi o coś poza prowokacją. A mógłbym sobie wyobrazić wiele kontekstów, przy których to by mnie nie raziło. Tylko musiałby to zrobić Artysta.
Tak zdarzyło mi się wciąć w krótkiej przerwie w robocie, która mnie ogarnęła ze wszystkim przed urlopem. Wylatujemy w czwartek wieczorem i nie mogą zostać żadne zaległości.
Chcesz krytykowac – krytykuj. Nie chceszz ogladac – nie ogladaj. That’s all. 😈
Ja chce krytykowac i nie ogladac ogladajac. Wobec tego bardzo bym obejrzala te opere. A tak za to moge obejrzec operetke bardziej polityczna niz te wlasciwa. Pani Nieznalska kompeltnie nie przystaje dla mnie do miana artysty wspolczesnego, pewnie nie raz za to oberwe po glowie ale co tam. Wolnosc slowa zobowiazuje do wypowiadania zdania jak i krytyki bardzo demode. W tym zgadzam sie z ostatnim postem Pana Stanisława i pozdrawiam podrozujaca Gospodynie i jej gosci.
Dziękuję za podpowiedzi. Sprawa załatwiona, mam nadzieję, że uda się przyjechać zanim większość wyjedzie.
Czekam teraz na radcę prawnego, który się zajmie moimi uchwałami i umowami. Prawdopodobnie będzie miał dla mnie czas około 15. Ja pracuję do 14:45. Ale to normalka. Byłem w pracy o 30 minut wcześniej, dla równowagi wypada posiedziec o 1,5 godzinki dłużej. Ale nie narzekam, bo na pewno w czwartek to sobie odbiję i wyjdę o 13. O 18:50 samolot.
Co do artystów, mam mieszane uczucia. Dzisiaj na onecie komentują (chyba to tekst z GW) nagość we współczesnym teatrze. Zawsze uważałem, że do rozebranych aktorek podchodziłem bezpłciowo, to znaczy patrzyłem jak na sztukę. W tekście piszą, że obecnie rozbierają się prawie wyłącznie aktorzy nie aktorki. Mnie to zupełnie jakoś nie odpowiada. Ale skoro tak, to chyba muszę trochę zrewidować tę bezpłciowość mojego podejścia. Gdzieś tam tkwi coś w podświadomości nawet przy najlepszej woli abstrahowania od samczego traktowania tego, co się widzi.
Ciekawa kwestia, Stanisławie. Myślę jednak, że niejednakowe podejście może wynikać z różnego stopnia oswojenia męskiej i kobiecej nagości, nie tylko z subiektywnego, uwarunkowanego własną erotycznoscią spojrzenia na ciało.
To rzeczywiście może tak być, że się z nagością własnej płci jest mniej oswojonym.
Może po prostu męska nagość nie jest w obecnych czasach bardzo oswojona.
Bobiku, to Twój wiersz???
Zapomniałam dodać: szapo z basem i tenorem!
Ale jaki wiersz?
Ja tu, u Pani Kierowniczki, żadnego nie widzę. 😯
Nie chciałbym, żeby szapo trafiło pod mój adres tylko przez pomyłkę. 😎
A ja z innej beczki — dzisiaj mój operator zaproponował, że (chyba z okazji Roku Chopinowskiego) moja komórka może się zgłaszać Chopinem 😉 (Podziękowałem, choć może Chopina powinno się trochę poeksponować?)
Bobiczku, poemat na forum Wyborczej…
PAK-u, nie wiem czy znasz dowcip o blokersach… mój ulubiony zresztą. Na wszelki wypadek przytoczę.
Dwaj blokersi, pakowańcy, łyse łby itd. Jeden drugiego pyta:
– Tyyy, znasz może takie nazwiska: Mozart, Beethoven, Bach?…
– Nie, a co, trzeba w mordę dać?
– Nie, nie, to fajni faceci, oni piszą te za… iste melodyjki do komórek!
Nisiu, trochę prywaty: mogłabyś zlinkować? Bo wprawdzie ja sam niczego na żadne forum nie dawałem, ale od czasu do czasu coś zbłądzi pod strzechy 😉 więc nie mogę ani stanowczo wykluczyć, ani stanowczo potwierdzić. 😉
Prosz uprz.
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8210293,Tusk_o_krzyzu__Akcja_porzadkowa_jesli_nie_bedzie_innego.html
Nie ma, a było! Już szukam!
Nie ma.
Było!
Zdążyłam skopiować.
Ballada spod Palacu
Bolszewików potomkowie, gajowi wąsaci,
(na dodatek obrzezani, gdy zajrzeć do gaci),
umówili się z Putinem, masony przeklęte,
że rozprawią się z jedynym słusznym prezydentem.
Zamówili tupolewa u tajnych kosmitów,
co akurat na ten model cuś nie mieli zbytu
i ta niemra Merkelowa, niech ją kara spotka,
prezydenta z jego świtą wepchnęła do środka.
Mgłę zdradziecką wypuścili ze swych rozpylaczy,
by z Polaków nikt niczego jasno nie zobaczył,
a ekipie prezydenckiej tak zmieszali w głowach,
żeby na złość rozumowi kazała lądować.
Kiedy poległ już prezydent nasz w akcie męczeńskim,
kagiebiści go gonili po lesie smoleńskim,
żeby go na ament dobić, zasię do tej zgrozy
z pedałami ich do spółki namówił Sarkozy.
Już się cieszy banda tusków, wilcze pieśni wyje,
bo najlepszy prawy Polak umarł i nie żyje,
a Obama błysk radości wypuszcza spod powiek,
że mu szyków nie popsuje biały wielki człowiek.
Lecz za wczesna podła radość tych parszywych gości,
jeszcze w kraju są obrońcy prawdziwej polskości,
którzy znajdą jakiś sposób na te krętki blade
i odważnie napiętnują narodową zdradę.
Pod tym krzyżem, pod tym znakiem i pod tym Pałacem
z platformerskim policzymy się każdym pajacem,
butem każdą nienawistną obijemy mordę,
co szwargocze po obcemu o mental disorder.
Wreszcie żydki i cyklisty zamkną durne japy,
kiedy sprawy Naród prawy weźmie w swoje łapy,
naród lewy zaś najlepiej niechaj boska łaska
wyprowadzi tylnym wyjściem gdzieś na Madagaskar.
Wtedy szybko tu powszechna szczęśliwość nastanie,
żaden rusek nam nie wmiesza się w chocholi taniec,
żadna nam brukselska ciota nie będzie ubliżać
i w ogóle już niczego nie będzie – prócz krzyża
Autor Pies Bobik
A, owszem, to moje. Wobec tego dziękuję za szapo. 😀
Co moje, co cudze można również sprawdzić klikając w mój nick i przeprowadzając rewizję bezpośrednio na moim blogu. 😉
Bobiczku jednak szapo, a ja jestem gapą.
Toż poemacik jest na Twoim blogu. Chyba zacznę tam bywać regularnie. Bania z poezją, bania z poezją!
😳
Bardzo warto, Nisiu, bardzo! 😀
Bobiku, posiadam drumlę. Jednakowoż gra się na niej gębą (jest to typowy gębofon), jakże więc mam sobie na niej akompaniować, melorecytując lub śpiewając Twą pieśń?
czerwony Bobik!!!! (zaklopotany czy co?)
pod strzechy zawitales piesku 😀
Słuchajcie, ja nie wiem, czy to takie słuszne, wychowywać szczeniaka tylko przy pomocy pasztetówki. Bez kija dla równowagi może się zbiesić i nie będzie wiadomo, czy to pies, czy to bies. 🙂
Nisiu, jeżeli można śpiewać na dwa głosy, to na pewno da się też jakoś melorecytować grając na gębofonie. 😆
dopełnieniem Bobikowego wiersza (arcygenialnego) niech będzie projekt pomnika:
http://republika.pl/blog_fh_3739879/4690500/tr/pomnik.jpg
(skopiowane z blogu JP)
Tak, tak, właśnie zastanawiałam się, gdzie ja to widziałam. A graliście już w grę „Obrońcy krzyża”? Jest na Facebooku, tylko tam się trzeba zalogować. Pograłam jak mnie dziecko wpuściło, ale nie zabiłam ani jednego Zapatero, nie wspominając już o Komorowskim i Gronkiewicz… nie obroniłam.
jeżeli ktoś chce powiedzieć dzisiaj coś mocniej polecam artykuł:
http://wyborcza.pl/1,87648,8204652,Pozal_sie_Boze__jesli_masz_komu.html
(krótki kurs 😀 )
i zastosowanie w praktyce:
http://www.youtube.com/watch?v=frg0sSCUEFg
😀
Melduję się z podróży. Spędziłam w miłym towarzystwie spokojny dzień w Zurychu. Wracam do jakiegoś koszmaru, do którego nie chcę wracać. Wolałabym zostać w „nudnej Szwajcarii”, jak był uprzejmy się dziś wyrazić jeden taki kabotyn, który ostatnio spalił stodołę. Obrzydliwe.
Na szczęście jest jeszcze muzyka…
W pełni się zgadzam, że kabotyn. 🙁
I witam na ojczyzny łonie. 😀
Też merdam powitalnie, starając się utrzymać równowagę, choć ojczyzny łono dość dziś falujące. 🙂
Aaaa tam, Bobiku, Polska jest trochę większa niż kawałek chodnika na Krakowskim Przedmieściu.
Nie chcę się powtarzać, więc wkleję:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=380#comment-89664
Śpijcie dobrze i pogodnie! 🙂
To jeszcze na dobranoc uporządkowane i podpisane zdjęcia z Bregencji i Zurychu.
A w ogóle to dziękuję micowi za linki – tego mi właśnie było trzeba!
Dobranoc mimo wszystko.
Pobutka.
Wracam po pewnej nieobecności, zaległości już przeczytane. Bardzo mnie poruszyła inscenizacja Pasażerki Weinberga, świetnie opisana. Trzeba przyznać, ze historia opowiedziana przez Zofię Posmysz, jest uniwersalna, mimo tematu, oraz niezwykle prawdziwa psychologicznie. Gdyby żyła jeszcze Pina Bautsch z pewnością wystawiłaby to jako balet, i to z powodzeniem. A w ogóle jestem zdania, ze każdy temat można poruszyć w sztuce, pozostaje kwestia jakości artystycznej. Ataki na artystów, którzy „obrazili uczucia religijne” są dla mnie obrzydliwym przejawem hipokryzji. Żałuję, że nie jesteśmy tacy jak Czesi, naród wspaniale zlaicyzowany. Gdyby w polskim filmie były takie dowcipy na tematy religijne jak w czeskim (doskonałym) Pupendo – już wyobrażam sobie krucjatę posłów PIS i radia Maryja. Postaram się rzecz przybliżyć.
Bohaterem filmu jest utalentowany rzeźbiarz i jego rodzina. Rzęcz dzieje się w czasach socjalistycznych. Artysta nie mogąc realizować swoich pomysłów – robi gliniane świnki, a by związać koniec z końcem, wspólnie z żoną wyłudzają ubezpieczenia za sfabrykowane katastrofy (np.zalanie mieszkania). Córka rzeźbiarza wpada w złe towarzystwo i ulega nawróceniu. Na widok krzyża na jej szyi ojciec mówi zgryżliwie: „jakby go powiesili – nosiłabyś zapewne na szyi akwarium”. Natomiast matka, znękana sprawami codziennymi, przysiada na chwilę i dostrzega obraz radosnej Madonny z dzieciątkiem. – I tak ci go ukrzyżują – mówi z pewną satysfakcją.
Czy podobne żarty byłyby możliwe u nas, bez ekscesów wybuchów świętego oburzenia.
Witaj, Dorotko, na Lojczyzny kochanej memlonie. Dzien wczorajszy zaiste chybotliwy byl, ale – jak juz zapodalam u genialnego Bobika (ktorego szeroko rozpowszechnilam z podawaniem zrodla) – dobrze sie stalo, bo nagle wszystko stalo sie bardzo jasne. A teraz poczekajmy, spokojnie, nie nam lamac sobie glowe nad tym, jak to wszystko poodkrecac.
Radosnego dnia zycze
Dzień dobry mimo wszystko 🙂
Od czapy na dzisiejszy pochmurny dzień jako odtrutka na glątwę po wczorajszych, ehm, zajściach.
http://www.youtube.com/watch?v=qh8gnIluUp4
Znaczy, kot znalazł sobie jelenia. 😆
Ano tak.
Przyznasz, skuteczność wylizywania jest imponująca. Samemu też nie trzeba jęzorem machać ani kłaczków łykać.
Gosteczku! Dzięki! Na dzień dobry niemal popłakałam się ze wzruszenia 😆 😀
Ale kot też liże jelenia 😉
Tak, na samym początku.
Cieszę się.
Taki pokaz tolerancji dla innych 😛
My tu, w tym zakątku, akurat chyba trochę jesteśmy jak ten kot i jeleń 😉
Przynajmniej mam taką nadzieję 🙂
A w ogóle bardzo się cieszę z powrotu Piotra M 😀
A kto się nie cieszy? 🙂
Jak chodzi o lizanie, jestem – mimo młodego wieku – doświadczonym praktykiem, chociaż w teorii mogę mieć pewne braki. 😳 Tak że jakby były potrzebne jakieś warsztaty lizantyjskie, to można się do mnie zgaszać. 😆
zgłaszać. Zgaszać można ewentualnie światło podczas warsztatów. 😉
http://farm5.static.flickr.com/4030/4695301466_8e24726662_b.jpg
tutaj zapraszam!!!! jak sie Pani Kierowniczce ponownie za „normalnym swiatem” zateskni 🙄
cieszę się, że linki się przydały 🙂
Ja bym tylko poruszył wątek przejmowania się tymi zajściami, oczywiście jest to z lekka frapujące i denerwujące, ale zastanawiam się czy nie powinno się w tym wypadku przyjąć ciekawej postawy o której usłyszałem w jednym z filmów podróżniczych. Co ciekawe jest/była (bo nadal kolejne odcinki są wyświetlane w TVP1 w nocy) to podróż po Rosji oczami Jonathana Dimbleby. W jednym odcinku odwiedził St.Petersburg i spotkał się z jegomościem (ok. 30-40 letnim) w jego byłym mieszkaniu – komunałce. Bohater opowiada co i jak wyglądało (porównał to do włoskiej opery – bo zawsze wszyscy się kłócą 🙂 ). Dimbleby zadał mu pytanie jak można było mieszkać i żyć w takiej Rosji, na to nasz bohater odparł, że dla inteligencji z czasem to było proste, bo uznawali, że mycie naczyń, kłótnie to sprawy które trzeba szybko załatwić i nimi się nie przejmować, bo liczy się coś więcej.
O tak, Berlin też fajny 😀
W Warszawie na szczęście jest oaza w postaci wiadomego festiwalu. Od dziś zaczynam uczęszczanie (i w efekcie oczywiście sprawozdawanie).
nie przyznałem się pod wcześniejszym wpisem pani Dorotki, że będę 27 i 28 na CHiJE (MA+MM, NF, MA+MM) 😀
micu miły – młodemu człowiekowi łatwo mówić… Ja na tzw. emigracji wewnętrznej byłam – no, nie chcę powiedzieć ile lat, bo ludzie tyle nie żyją 😉 No i po prostu mam dość.
O! Fajnie! pewnie się zobaczymy 😀
znaczy wiem, że to się łatwo mówi ale jakoś ten młody Rosjanin mnie przekonał, że nawet w największej paranoi można jakoś przeżyć
No, można, fakt.
Nie wiem natomiast, czy to bym przeżyła:
http://wiadomosci.onet.pl/2205977,12,muzyki_nie_da_sie_pogodzic_z_wartosciami_religii,item.html
Znaczy się, całe szczęście, że (jeszcze?) nie żyjemy w Iranie. A muzyka stamtąd jest taka ciekawa…
To co zrobią z wszystkimi fletami ney? Spalą? 🙁
no to już jest lekka przesada, byłoby trochę jak w filmie RP „Pianista” przechowywać w ukryciu pianino, otwierać klawiaturę i grać wyobraźnią
całe szczęście u nas tak nie jest a Kościół bardziej chce sobie jak najwięcej zaskarbić sympatii, często sztucznie: http://www.tvp.info/informacje/swiat/benedykt-xvi-oddal-chold-chopinowi
ciekawe, czy tak samo powiedziałby o Beethovenie, Szymanowskim… 😀
Hi hi, CHołd oddał 😆
CHOłd to jest specjalny hołd oddawany CHOpinowi.
He he „kształtował ducha chrześcijańskiej Europy”
mieszkając bez ślubu z rozwódką.
😆
Och, to było coś, co mnie uderzyło podczas pobytu w Iranie, już kilka lat temu – praktycznie kompletny brak muzyki. W telewizji ni dudu, chociaż był akurat Nowy Rok. Żadnego grającego radia, dobiegającego przez otwarte okna. Na ulicach, w sklepach, w knajpach, czyli tam, gdzie człowiek (i pies) Zachodu stale się z muzyką spotyka – też nic. Wymazali jak gumką myszką. 👿
Uważam, że Chopin kształtował ducha chrześciajańskiej Europy, Beethoven też. Szymanowski może trochę mniej, bo już Europa była nieco mniej chrześcijańska. Gdyby było, że Chopin kształtował Europę chrześcijańsko, rozumiałbym zastrzeżenia.
errata: dzięki skreślić.
kształtował ducha chrześcijańskiej Europy
Też mnie to niebywale rozbawiło 😆 😆 😆 Kształtował mimochodem, niechcący, tak mu po prostu wyszło 😆
Przeczytalam artykul Pani Gospodarz, wielce interesujace sa te body niemowlece, nos wogle do nosa Chopina nie podobny. Ale rzeczywiscie czego to ludzie nie wymysla, kiczowatego i bez sensownego, przynajmniej mozna sie posmiac.
Nie widze roznicy pomiedzy Iranem a tu: przeciez w szkolach nie ma muzyki, wiec wychodzi na to samo, tylko u nas z wlasnej woli a tam z litery prawa i to jakiego.
Pozdrawiam spokojnie i slonecznie
To jeszcze raz, ja. Obejrzalam zdjecia, zawsze mnie zachwycaja subtelne i eleganckie witryny sklepowe, zwlaszcza cukiernicze i spozywcze. We Florencji, zawssze robie sobie fotograficzna rundke po wystawach sklepowych. Szkoda ze w Polsce wszytsko musi byc przasne. A w tym najwezszym domku na swiecie to chyba, musza mieszkac bardzo szczuple osoby.
Eee, z tą przaśnością to chyba lekuchna przesada… Miewamy i własne przejawy elegancji.
Dlaczego to takie śmieszne? Duch Europy był bardzo chrześcijański, choć kształtowany był zarówno przez wiarę, jak i jej zewnętrzne pozory, a także przez grzech i jego poczucie. Także przez świadomy brak tego poczucia. Ale chrześcijaństwo przez wieki stanowiło najwazniejszy punkt odniesienia. Ważną rolę w kształtowaniu tego ducha odegrali wyznawcy innych religii oraz agnostycy. Myśliciele żydowscy – Marks, Freud i wielu innych zarówno bezpośrednio jak i poprzez wywoływany sprzeciw wobec ich poglądów. Filozofowie oświecenia sprzeciwiający się chrześcijaństwu też przyjmowali na ogół chrześcijaństwo jako punkt odniesienia. W rezultacie wszyscy mniej lub więcej brali udział w ksztaltowaniu tego ducha. Czy duch chrześcijańskiej Europy może być uznany za chrześcijanina? To już tylko kwestioa definicji. Formalnie tak. Ale na pewno był to bardzo zły chrześcijanin, niesamowicie grzeszny.
Jeśli wziąć tak wielkie koło zamachowe, to masz częsciowo rację, Stanisławie. Częściowo, ponieważ to co powstaje w opozycji lub wynika z czegoś, może być uznane jako powstające w kontekście. Chopin był jednak człowiekiem obojętnym religijnie. Jego muzyka nie powstawała ani w opozycji do religii, ani z inspiracji wiarą. Pewnie, powstawała na jakimś gruncie, w taki czy inny sposób ukształtowanym przez chrześcijaństwo, była odbierana przez ludzi, z których większość też została ukształtowana w kulturze chrześcijańskiej, choć chrześcijanami byc nie musiała. Czy to uprawnia do stwierdzenia, że „kształtował ducha chrześcijańskiej Europy”? Moim zdaniem, w takim samym stopniu, jak „kształtował ducha Europy katolickiej, anglikańskiej, kalwińskiej, luterańskiej i prawosławnej”. Jeśli twierdzenie jest prawdziwe w stosunku do jakiegoś zbioru, to powinno być prawdziwe w stosunku do podzbiorów tegoż zbioru. Ale gdy się zbiór rozbije na podzbiory, to to stwierdzenie przestaje już mieć sens, prawda? Może więc ono całe jest bez sensu? A przynajmniej nie ma żadnej treści, podlegającej rozważaniu o prawdziwości lub fałszu, podobnie jak stwierdzenie, że „kształtował ducha mieszkańców obszarów administracyjnych państw położonych w Europie”. Niby prawda, ale niepełna i niczego nie mówiąca. Dlatego nie dopatrywałabym się głębszej myśli w tej zbitce słownej (pustosłownej). Odnoszę wrażenie, że w tym sformułowaniu przejawiła się raczej tendencja do opatrywania wszystkiego, co ładne i pożyteczne, przymiotnikiem „chrześcijański”.
Mam wrazenie, correct me if I am wrong, ze w czasach Chopina Europa byla tylez oswieceniowa, co „chrzescijanska” – w tym sensie, ze wlasnie iee Oswiecenia ksztaltoaly jej publiczby dyskurs i reformy. W tym takze ostra krytyka Kosciola. Krytyka instytucji koscielnych nie byla wcale mniejsza niz dzis – wystarczy poczytac romantykow. Facet, ktory zakrzyknal „Polsko, twa zguba w Rzymie” mialby dzis przechlapane, jak mowia mlode kocieta. A Kosciuszko? – strach pomyslec, co ten wygadywal na Kosciol! Senyszyn moglaby u Kosciuszki podlogi zamiatac.
Ja chrześcijańskiego ducha Europy odbieram jako coś, w czym chrześcijaństwo dominowało w różny sposób. Nie da się temu zaprzeczyć. I każdy, kto w jakimkolwiek stopniu tego ducha kształtował, kształtował chrześcijańskiego ducha Europy, choćby sam jego udział zmniejszał pierwiastek chrześcijański. Jak malując obraz w bieli daje się dotknięcia kolorowe czy wręcz czarne, to i czarne i kolorowe tę biel kształtują.
A punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, to oczywiste.
Dlatego chrześcijanin inaczej będzie odbierał pojęcie chrześcijańskiej Europy niż osoba religijnie obojętna nie wspominając o osobach chrześcijaństwu wrogich.
Pozdrawiam do jutra
Mordechaju, jakbyś słyszał, co ja wygaduję na instytucje kościelne i niektórych księży. A jednak nadal uważam się za chrześcijanina.
Uwazac sie za chrzescijanina a ksztaltowac chrzescijanskiego ducha Europy to sa dwie rozne roznosci, mysle.
A jeszcze przypomnialo mi sie. Nie mysle, ze Marks byl „zydowskim mylicielem”, choc Zydem niewatpliwie byl. Na tej samej zasadzie na ktorej Chopin nie byl chrzescijanskim kompozytorem. A zydowscy mysliciele to Spinoza, Majmonides, Buber , no i paru innych. 😈
Tego, że były chrześcijańskim kompozytorem, nikt nie twierdzi. Jedynie, że „kształtował ducha chrześcijańskiej Europy”. Cokolwiek to znaczy. Twierdzę, że nic nie znaczy, choć za chrześcijankę również się uważam 😉
A to nie mozna napisac po prostu, ze Chopin wielkim (choc szczuplym) kompozytorem byl?
No papież to chyba nie może tak po prostu 🙄
czyli papież lubi po krzywemu? 😉
No to cos bardziej a propos
Un piano de Mozart retrouvé?
AFP
04/08/2010 | Mise à jour : 12:42 Réagir
Un piano qui a refait surface en Allemagne pourrait bien avoir été l’un de ceux utilisés par Wolfgang Amadeus Mozart et valoir des millions d’euros, indique aujourd’hui la radio-télévision SWR.
Un fabricant de pianos de Baden-Baden dans le sud-ouest du pays, Martin Becker, avait acquis l’instrument au milieu des années 1980 chez un antiquaire de Strasbourg, en France, et sa mise en vente chez Christie’s a retenu l’attention d’un historien de la musique, selon la SWR. Après avoir reconnu le piano sur une toile à Vienne présentant le compositeur autrichien Josef Haydn au clavier, l’historien a fait savoir qu’il pourrait „s’agir de l’instrument recherché depuis longtemps sur lequel Mozart a joué pendant son séjour à Strasbourg”, poursuit la SWR. Des experts examinent actuellement le pedigree du piano.
La maison d’enchères Christie’s Allemagne a confirmé, selon la SWR, que ce pianoforte était l’un des huit exemplaires connus au monde qui ont été fabriqués en 1775 par Christian Baumann à Zweibrücken, une ville de Rhénanie-Palatinat. Contactée par l’AFP, Christie’s n’était pas en mesure de commenter l’information dans l’immédiat.
Prezentując podczas audiencji sylwetki tych, którzy kształtowali ducha chrześcijańskiej Europy, na zasadzie wyjątku pragnę wspomnieć dzisiaj osobę bliższego nam czasowo Fryderyka Chopina.
Na zasadzie wyjątku. Czyli Chopin wśród prezentowanych jest wyjątkiem od reguły (takiej, że kształtowali ducha), a prezentujemy go za inne zasługi. Więc w czym problem? Za zimno czy za ciepło? 🙂
Słusznie, Hoko. Tak to jest, jak się czyta sam lead, a resztę po łebkach 😉
Nie ma to jak ścisły umysł 😉
Byłam na pierwszej połowie recitalu Akiko Ebi, która swego czasu na konkursie dostała V nagrodę ex aequo z Ewą Pobłocką. Już wtedy uważałam, że za wysoko zaszła. Dziś… no, zagrała landrynkowo, trochę zamazując, znudziło mi się po paru kawałkach i postanowiłam nie zostawać na 24 (+ 1) Preludia, wpaść do domu, zrobić sobie kanapkę i na 19:30 iść na Stańkę 😀 Może będzie materiał na nowy wpis?
Jeżeli Stańko zagra rosołowo, albo kiełbasianie, to wpis koniecznie! 😀
Stańko to może tak trochę makaronowo (dłuuuuuugie spagetti) – ale i mięskowo, na pewno!
Iii tam, ani rosołowo, ani mięskowo, ani makaronowo. Materiał na nowy wpis nie bardzo jest, choć trzeba przyznać, że koncert nie nazywał się Stańko gra Chopina, tylko Stańko w hołdzie Chopinowi. A z tym Chopinem to było tak, że od czasu do czasu jakieś preludia czy nokturny podgrywał i poprzerabiał pianista Dominik Wania – kolejny młody zdolny, bardziej chyba liryczny typ niż Marcin Wasilewski – a Tomasz coś tam podtrąbiał, trzymając się bardzo z grubsza w temacie. To były przerywniki między zwykłymi, raczej znanymi, głównie Stańkowymi kawałkami, coś tam było z płyty Suspended Night, coś z Dark Eyes… A jak już zasunęli Kotki z Astygmatyka, to zgasło światło i zaczęliśmy się z kolegą śmiać, że to Chopin daje do zrozumienia, że jest obrażony, bo zamiast niego grają jakiegoś Komedę 😆 Ale chłopaki grały dalej i dostały wielkie brawa 😀 W ogóle to przyjemnie było, bo dobrzy jazzmani niżej pewnego poziomu nie schodzą 😀
To nagle hołd Chopinowi znowu się pisze przez samo h? 👿
Jak ja mam za tak szybkimi zmianami w ortografii nadążyć? 🙄
Dziś już takie czasy, że z zasady się NIE ZDANŻA 😐
To teraz będzie trzeba pisać „Chołd próski”? 😯
Nie, vesper, hout prouski
No, po prostu musk się lasóje. 🙄
Nie zżenć, Bobik. Sam tumaczyłeś, że jenzyk jest rzywy.
Przypominam, nie Bobik; tylko BeauBique
STOP!!!!!!!!!!!!!!!! Potem dziwicie sie bledom wszelakim, a opatrzenie jakoz istotnym jezd!!!!!!!!!!
Azali jednako jezeli BeauBique znajdzie mi, co wydarzylo sie w roku 6371, ktoren byl sie wyswietlil, zezwole na portografie
A co to jest portografia? 😯
To nie data, Tereso, tylko promień Ziemi.
Trudno, już się tego wieczoru nie dowiem, idę spać. Dobranoc 😀
Nie wiem, co to porotgrafia, ale chyba napisałam „Ziemi” zupełnie portograficznie.
Portografia jest porno ortografia, Ziemi napisalas calkiem ortograficznie, a w ogole, to dzienDobraNoc
Aleście żeście nakręcili!
http://www.youtube.com/watch?v=xwsIIql5dWk
Dobrej nocy!
Tereso, Ty nie wiesz, jaka smutna rzecz zaszła w roku 6731? 😯
W sześćtysięcznym roku
ze stówkami trzema,
z siódemką dziesiątek
i jedną jedynką,
w przedwieczornym zmroku
pito w pewien piątek
bardzo stare winko.
Wypito – już nie ma. 😥
Oj, Bo-biku, faktycznie, winka to juz ni ma, bo stowek trza by po-trzy, a siodemka – sciema. Wszystko to jednak po to, by nam wytlumaczyc, ze niby suma we w te i w te nie inaczej. Jednako jakos trojke z siodemeczka zmylil, widno skrajnes dodanie wasc niezle wychylil 😉
6371
6371
6371
6371
Pijaństwo nie było ostre –
jeszcze mogę iść po prostej. 😉
Pobutka, choć po komentarzach to ja nie wiem, czy dość chrześcijańska i nie tylko…
1218 – rycerze V wyprawy krzyżowej oblegli Damietta w Egipcie
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/02/Capturing_Damiate.jpg
czy to znak? 😉
PAK-u, przyjmijmy, ze malo ortodoksyjna 😉
Tutaj nie ma przymusu chrześcijaństwa, a tym bardziej obliczania jego procentów 😀
Tereso:
Obraz piękny, ale kompletnie ahistoryczny 🙂 Prawie rok 6371 😉
Widzę, że broniłem opacznie. A niech tam. Dla mnie Szopen na pewno kształtował. A co, to już inna sprawa. Moją wrażliwość muzyczną na pewno. Czy dobrze, nie wiem, bo trzeba było się potem z niej nieco otrząsnąć, aby się nie stała głównym wzorcem.
Teraz Wy mnie kształtujecie, bo pod Waszym wpływem dopiero dostrzegłem u Becia, czego przedtem nie zauważałem. Teraz niektóre jego utwory sprawiają mi mniej przyjemności. Czy to dobrze?
Pozdrawiam. Wracam za niecałe trzy tygodnie.
Miłego wypoczynku, Stanisławie! I dla Ukochanej także 😀
Szanisławie, ja też powiewam ogonem na peronie, wołając „bawcie się dobrze!”. 🙂
Szczęśliwej podróży, Stanisławie! Trochę niefajnie, że Ci popsuliśmy przyjemność ze słuchania Becia. Becio wielki i jest basta 😉
Foma to samo mówi, kiedy słyszy Becia. Basta! 😈
Lapka z Paryza takoz machu, machu…
Macham haneczkowo, powodzenia 😀
Przyjemnego wypoczynku, 😀
1932 – 14 stycznia – debiut koncertu fortepianowego G-dur francuskiego kompozytora Maurice Ravela. Orkiestrą „Lamoureux Orchestra” dyrygował sam Ravel, a solistką koncertu była Marguerite Long.
ale i…
25 lutego – Adolf Hitler otrzymał niemieckie obywatelstwo przez naturalizację, co umożliwiło mu ubieganie się w wyborach o stanowisko prezydenta Niemiec.
A z tego bedzie wpis?
http://www.tvn24.pl/24467,1668034,0,1,zagraja-na-telegrafach,wiadomosc.html
Pani Kierowniczko, jakaś maszyna mnie nie lubi. 😥
Posłałem byłem do Kierownictwa mail i wróciła mi taka oto odpowiedź:
This is an automatically generated Delivery Status Notification.
THIS IS A WARNING MESSAGE ONLY.
YOU DO NOT NEED TO RESEND YOUR MESSAGE.
Delivery to the following recipients has been delayed:
i tu kierowniczy adres.
Czto diełat’? 😯
Ano czekać aż dojdzie, jak maszyna kazała.
Czasami mejle utykają gdzieś na drutach.
Wziąć głęboki oddech i zająć się czymś innym.
🙂
Byle nie było jak w PKP: opóźnienie może się zmniejszyć lub zwiększyć… 😉
może być też (słyszałam na własne uszy na Dworcu w Gnieźnie) „opóźniony pociąg przyspieszony” 😉
O, ten tekst to ja słyszałem na własne uszy nawet niejeden raz. 🙂
Panie Piotrze M
U nas takie dowcipy nie tylko są możliwe, ale kilka lat temu były rozpowszechniane przez stronę którejś z parafii (pamiętam ten o akwarium i kilka innych). Wrzucanie wszystkich chrześcijan, czy też katolików ( mam wrażenie, że samo słowo budzi już odrazę wśród niektórych )do jednego wora z tłumem tzw. obrońców krzyża ma ten sam styl i wdzięk co działalność tychże. A może by pod pałacem puszczać Chopina, a nuż złagodzi obyczaje?
A ja w sprawie przyziemnej i interwencyjnej:
http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8211141,Fekalia_kapia_z_sufitu__nielegalna_lazienka_u_sasiada.html
Limeryk interwencyjny
Sopranistka wybitna i znana z miasta Łodzi
Wściekła po drabinie w swym mieszkaniu chodzi
Gdyż jej magistrat przyznał apartamenta
Zalewane przez pewnego typa ekstrementa
A fetor sprawy do magistratu nie dochodzi…
PS Czy PK nie myśli o wstrząsającym artykule o problemach mieszkaniowych naszych gwiazd – wiadomo, że kiepsko ma Kaja Danczowska ostatnio zdrowotnie i mieszkaniowo ma niewesoło Tomasz Szukalski …
Ojej, ile pytań. Odpowiadam po kolei.
Bobiczku, mail przyszedł. Odpowiem wieczorem, bo muszę pokasować maile ze skrzynki, żeby w ogóle móc coś wysłać, a teraz muszę znów wyjść.
Urszulo – przed Pałacem chodzi Chopin jak najbardziej, bo rozbrzmiewa z Kordegardy, gdzie teraz jest punkt chopinowski i na zewnątrz są głośniki. Obok jest też jedna z chopinowskich ławeczek – gra, bo ostatnio sprawdzałyśmy z Tereską. Tak więc Chopin nie łagodzi obyczajów. A czyż prorok Ildefons nie pisał „a ci Polacy modlą się i grają Szopena”? 😉 🙁
macias1515 – o Szukalskim (który był zresztą moim starszym kolegą szkolnym) czytałam ostatnio smutny materiał w „Przeglądzie”. Wyczytałam z niego, że trochę tu zawiniła choroba, a trochę jego niełatwy charakter (nigdy nie był łatwy, pamiętam, że powtarzał klasę 😉 )… O Kaji nie wiem, za parę dni ma grać w Warszawie. Z córką Justyną i wiolonczelistą Bartoszem Koziakiem.
Zrobię nowy wpis późniejszym wieczorem – będzie o czym.
Naszła mnie ponura refleksja: pamiętam Kaję Danczowską w marynarskim mundurku i z warkoczykami.
O matko, o czym to świadczy…
Pod Pałacem zapuściłabym Etiudę Rewolucyjną i wymiotła całe towarzystwo. 👿
Nisiu, z tego co pamietam, Etiuda Rewolucyjna odmienne miewala skutki. Ja bym tam nie ry(d)zykowala. Termit najlepszy, zdecydowanie.
O Kai Danczowskiej pisała GW
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,7679910,Kaja_Danczowska__Swiatowa_slawa_bezdomna_w_Krakowie.html
Tomasza Szukalskiego słyszałem na żywo w zeszłym tygodniu w Klubie Wytwórnia w Łodzi – zagrał jeden utwór z triem A. Dutkiewicza – koncert tria był świetny a sam TS jest bardo schorowany – było to bardzo wzruszające przeżycie. To było granie – no takie jak może grać człowiek ciężko schorowany ale ten ton jaki TS miał mimo wszystko nadal słychać. Oby wydobrzał…
PS (Choć obiecałem sobie nie pisać nic o wojnie o krzyż) Pod Pałacem przydałoby się „20 spojrzeń na dzieciątko Jezus” a jak będzie mało to jeszcze „Ptaki egzotyczne” – takie mam skojarzenie …
Nisiu,
to świadczy, że masz dobrą pamięć. 😀
Dobrą, ale wybiórczą. Niektórych tzw. ważnych rzeczy nie jestem w stanie zapamiętać za żadne skarby. Warkoczyki pani Kai – owszem.
Tereso, chętnie się zgodzę na termita, bezbezbez, ale powiedz, jakie skutki miewała Rewolucyjna, bo nie wiem?!