Klawisze, klawisze

Wróciłam z Belwederu, gdzie byłam na jednym tylko z trzech koncertów prezentujących polską ekipę na Konkurs Chopinowski. Z anturażu: była Pierwsza Dama (robi miłe wrażenie i ma chyba niezłego stylistę), prezydent zdążył z Krynicy dopiero na późniejszą lampkę. Z meritum: ci, których usłyszałam, nie zachwycili mnie. Współczuję im jednak warunków: publiczność niemal przed nosem, różne figury, a jeszcze bez przerwy skrzypiała klimatyzacja. Ale coś mi się tak wydaje, że to nie polska ekipa będzie sensacją na tym konkursie. A wydaje mi się, że w ogóle będzie ciekawie.

Nie o tych klawiszach jednak chciałam, tylko o tych, które się dopiero pojawią, bo potem nie będzie ich jak zapowiedzieć – jeszcze dwa wyjazdy przede mną do Warszawskiej Jesieni, jeden jutro rano (jak już wspominałam, Gdańsk), a z tego drugiego, paryskiego, wrócę w sam przeddzień inauguracji, a wtedy będzie wypadało raczej opowiedzieć o tym, co w tym Paryżu widziałam.

Jesień pod znakiem klawiatury. Ale nie tylko fortepianu, klawesynu, akordeonu, fisharmonii, organów, a nawet keyboarda, ale także komputera. Klawiatury pomnożone: dwa utwory na cztery fortepiany i orkiestrę (Tomasza Sikorskiego i Zygmunta Krauzego) na inauguracji, a w finale w Karkas Cornelisa de Bondta nie tylko cztery fortepiany i dwa Hammondy, ale też projekcja wideo z płonącym fortepianem, ale akcja od końca, czyli z płomieni powstaje i scala się fortepian – happy end, najlepszy na ten festiwal! Rozbebeszonymi fortepianami można by nazwać (metaforycznie ma się rozumieć) harfy, a w nowym utworze Pawła Szymańskiego będzie ich aż osiem plus jeden fortepian.

Instalacje – mogą być bardzo ciekawe. Na Placu Zamkowym Gordon Monahan (który zawsze miał pyszne performansowe pomysły związane z elektroniką – kiedyś przywiózł dziewczynę, która miała na głowie świecące czułki) stworzy coś (jeszcze do końca nie wiem, co), co będzie rozbrzmiewało chopinowskim akordem. Na dziedzińcu Uniwersytetu Muzycznego coś, co będzie pewnie świetną zabawą dla dzieci: rodzaj sześcianu-instrumentu, w środku którego będąc każdy będzie mógł zmieniać brzmienia ruchem rąk. I liczne instalacje w Studiu Tęcza, a najbardziej intrygująca – Jarosława Kapuścińskiego pt. Gdzie jest Chopin? Jarek jeździł po świecie wykonując utwory chopinopodobne przed różną publicznością, a kamerzysta rejestrował ich reakcje. W performansie pośrodku będzie ustawiony elektryczny fortepian, który będzie sam grał, a naokoło na ekranach będziemy właśnie te reakcje obserwować.

Różne będą różności – kto słyszał o Koncercie na fisharmonię? A napisał taki Martijn Padding. A Beat Furrer napisał Koncert fortepianowy… co to się dzieje. Na klawesynie zagra oczywiście Elżbieta Chojnacka, zawsze wierna festiwalowi. Z udziałem akordeonu pojawią się „nowe mazurki Chopina”. Ale nie tylko klawiatur będzie można się spodziewać. Będzie też np. słynny zespół Les Percussions de Strasbourg. Ja czekam też na ostatni utwór Mauricia Kagla In der Matratzengruft, ukończony na krótko przed śmiercią, napisany do tekstu również umierającego Heinego – co to będzie? Myślę, że przeżycie.

O tym wszystkim będę zapewne donosić na bieżąco. Tymczasem można sobie pograć na stronie internetowej festiwalu. Niestety nie będę na Sacrum Profanum w Krakowie, które zapowiada się ogromnie ciekawie – muzyka skandynawska jest wysokiej jakości. Ale po raz kolejny nie potrafię się rozdwoić.