Czy Bacha da się tańczyć
Oczywiście, że Bacha się tańczy, są rozmaite choreografie, kochał się w opracowywaniu choreograficznym utworów Bacha wielki Balanchine. Można go oczywiście tańczyć bardzo różnie, w różnych stylach. W Operze Narodowej wystawiany jest spektakl Tańczmy Bacha, a w jego ramach cztery różne choreografie.
Ale nie o to mi chodzi. Zresztą w tym spektaklu są same utwory nietaneczne z wyjątkiem jednej z suit orkiestrowych. Ja, zadając tytułowe pytanie, mam na myśli właśnie suity – rozmaite, orkiestrowe i instrumentalne, suity i partity – które składają się przede wszystkim ze stylizowanych tańców.
Skąd to pytanie? Właśnie niedawno konwersowałam z tym moim sympatycznym kolegą od gromu w ulu. Tym razem zwierzał mi się ze swojego obcowania z pierwszą płytą z naszej Srebrnej Kolekcji, czyli z partitami w wykonaniu Piotra Anderszewskiego. – No i wiesz co, Dorotka, ty tam piszesz, że Anderszewski ani przez chwilę nie zapomina, że to są tańce. Ale czy to rzeczywiście są prawdziwe tańce, czy to można tańczyć? Ja próbowałem i za każdym razem wpadałem na szafę.
Oczywiście jedna sprawa to umiejętności taneczne kolegi, które po prawdzie nie wiem, jakie są, a druga – to fakt, że niemal na pewno nie była to wypowiedź całkiem serio. Ale pozostaje pytanie (możesz je zadać na swoim blogu – dodał), na ile tańce z suit i partit Bacha można by jeszcze tańczyć, ile jego sarabandy, allemandy, couranty i gigi mają wspólnego ze swoimi salonowymi pierwowzorami. Taniec barokowy był bardzo zrytualizowany, każdy gest coś oznaczał, ale Bach te tańce wystylizował do tego stopnia, że niektórych z nich raczej zatańczyć się nie da. Takiego Gigue z Partity B-dur, który na tym filmiku zaczyna się koło 4’43”, gdyby ktoś chciał zatańczyć, niechybnie wylądowałby, jak mój kolega, na szafie.
Kiedy więc chciałam mu wytłumaczyć, dlaczego to są tańce, byłam w niejakim kłopocie. No, bo już nimi nie są, ale jeszcze są. A niektóre przecież zatańczyć by się nawet dało. Może ktoś z tańczących się wypowie?
Komentarze
O tym, jak traktować i rozumieć w Polsce Chopina najlepiej napisał chyba Szymanowski.
Pobutka, ale lepiej wcześniej wystawić szafę, by uniknąć urazów…
Jako żywo staje mi przed oczami pewna kwestia z zakresu historii historiografii – nie ma historii bez historyka jak nie ma tańca bez tancerza .
Wspomniawszy odległe czasy i słynny balet próba oparty na muzyce JS Bacha i Gabora Pressera – pamiętam, że publiczność waliła na to w łódzkim TW drzwiami i oknami i ja byłem ze dwa razy (jak tańcem zachwycać się nie bardzo umiem). I co ? Znajomi, pamiętam, podzielili się na dwie partie: partia nr 1 gremialnie zaczęła słuchać Locomotivu GT i płyty Electromantic Pressera a druga (mniejszość) muzyki Lipskiego Kantora. Myślę, że wszystkim to wyszło na zdrowie. Nigdy nie wiadomo jak się człowiek „skaleczy” słabością do sztuki przez więskze S (mniej tu myślę tu o Locomotivie GT). Nie będzie to zaskoczeniem, gdy wyznam że ja nadal mam legitymacje obu tych partii – a tu mały dowód: http://www.youtube.com/watch?v=C8VPeum7JfE
Piosenka w języku węgierskim pod znaczącym tytułem „Co bym zrobił bez muzyki ?”
Cóś piknego. A ten tytuł naprawdę to znaczy? Bo z tego, co wiem, muzyka to po węgiersku „zene”, a takiego słowa tam ma 😛
Tak swoją drogą ciekawa jestem, co by Bach powiedział na tę Sarabandę z Pobutki 😆
Mariusz napisał zdanie trochę jakby bez związku, ale związek pewien da się dostrzec. Mazurków Chopina (i Szymanowskiego) w większości też nie bardzo da się tańczyć, choć niektóre – i owszem. Podobnie z niektórymi polonezami, o walcach nie mówiąc. Czyli: ile taniec stylizowany ma wspólnego z jego pierwowzorem…
Wczoraj padło pytanie o przecieki w średniowieczu. Mimo braku sieci komputerowej, a nawet znanego nam dzisiaj telegrafu, informacje rozchodziły się prawie równie szybko jak dzisiaj. Tylko „świat” był dużo mniejszy. Przecieki, jak i dzisiaj, na ogół bywały kontrolowane, a chyba jeszcze częściej niż dzisiaj były preparowane. Może w XII wieku preparowanych nie było aż tak dużo, ale 200-300 lat później fałszywe dokumenty (w tym bulle papieskie) ujawniane „przypadkiem” stały się powszechnym narzędziem dyplomacji i dochodzenia prawdziwych bądź całkiem fałszywych praw majątkowych do całych „ziem”.
W naszej części „świata” prym w preparowaniu przecieków wiedli Krzyżacy. Oni też produkowali najwięcej fałszywych dokumentów. Zdobywanie prawdziwych informacji było mocno utrudnione, ponieważ jeszcze nie wykształciły się stałe służby dyplomatyczne utrzymujące posłów przy obcych dworach. W okreslonych sprawach wysyłano umyślnych, którzy po ich załatwieniu wracali. Utrzymywanie szpiegów nie było łatwe, gdyż dwory książęce przwemieszczały się po kraju, inaczej trudno by było go kontrolować i utrzymywać w posłuchu. Najłatwiej do celów szpiegowskich było wykorzystywać zakony. W każdym klasztorze były osoby piśmienne, co ułatwiało sprawę.
Ale przy wszystkich trudnościach informacje wyciekały i rozchodziły się szybko. Może między innymi dlatego, że nie było TV ani sal koncertowych. Życie kulturalne koncentrowało się przy stołach, a tam mówiło się o tym, co działo się „w realu”. Liczna służba pomagała w przenoszeniu informacji.
Innym problemem było oddzielanie ziarna od plew czyli prawdy od zmyśleń. A zmyślenia często były rezultatem odczuć bardzo realnych. Słysząc w nocy zawirowanie wiatru w kominie odbierało się go jako obecność sił nieczystych. Stąd np. w kronice biskupa merseburskiego Thietmara obok relacji z prawdopodobnych wydarzeń są informacje o tym, jak zmarli uczestniczyli w mszach odprawianych o świcie przed kościołem cmentarnym. Proboszcz, który nocował w kościele, aby go przed duchami pilnować, został najpierw wraz z łożem wyniesiony a kolejnej nocy spalony. Zwyczaj odprawiania mszy i nabożeństw przez duchy był tak powszechny, że Thietmar nie miał najmniejszych wątpliwości co do ich autentyczności.
Nie ma się co dziwić autorowi z XI wieku, gdy i dzisiaj czytamy o cieniach strzelających do ofiar katastrofy lotniczej.
Ale Thietmar zmarł około 135 lat przed Piotrem Włostowicem.
Ja to nawet przy polonezie wpadam na szafę 🙄
To może trzeba spróbować sarabandy… 😉
Ta… żebym przez okno wypadł? 🙄
Przesyłam dowody:
Tu jest tekst po węgiersku:
http://www.zeneszoveg.hu/dalszoveg/19068/lgt/mondd-mi-lesz-velem-zeneszoveg.html
a to refren „tłumaczony” przez googla:
Refr. Hej, powiedz mi, co się ze mną
jeśli jest cichszy niż rock and roll?
Hej, powiedz mi, co się ze mną
dalomtól jesteś zmęczony? 😆
Z węgierskiego słabo mu idzie. Jak raz chcieliśmy skorzystać z przepisu na gulaszową zupę to w googlu wyszło, że trzeba dodać sześć uniwersytetów żeby była dobra – no i zrobiliśmy po swojemu bez uniwersytetów – do dziś nie wiem o co chodziło.
Z węgierskim to każdemu słabo idzie 🙄 No, może z wyjątkiem Anderszewskiego czy mojego redakcyjnego kolegi Tadzia Olszańskiego – obaj mają matki Węgierki 😉
Ale byłam kiedyś na wymianie w Zeneakademii w Budapeszcie 😉
Hoko – przecież nie mówię, że to miałaby być taka sarabanda, jaką tańczą w Pobutce… 😆
Wstawiłem post w złym miejscu i się zrobił bez sensu, więc wstawiam teraz w słusznym, licząc na to, że Kierownictwo się zlituje i tamten wywali. 🙂
“Mi lesz velem” znaczy “co ze mną będzie”, “co się ze mną stanie” (jak mi zagrają muzę cichszą od rockandrolla). Tłumaczenie “co bym zrobił bez muzyki” jest zatem tylko na tyle podrasowane, że każdy poetyk może się tu spoko powołać na swoją licencję. 😀
Pozdrawiam poetyków i lecę w tę zimę bynajmniej nie tanecznym krokiem… 🙁
A jak komuś z tłumaczeniem z dowolnej mowy słabo idzie, to przecież wystarczy wejść w bliskie kontakty z jakimś złym duchem. Każdy egzorcysta wie, że nawiedzeni gadają językami. 🙄
Stanislawie drogi, te wieki srednie mialy jednak bardzo pomyslowych wiekowiczow. No, wezmy chociaz takie ancestralne przekazywanie informacji wizualnych z jednego Orlego Gniazda do drugiego. Wlasciwie telegraf byl niepotrzebny, bo kogo tam (z wyjatkiem nielicznych) interesowaly ziemie jeszcze nieodkryte. Wiadomo, ze swiat konczyl sie tam, gdzie byl jego koniec. Czyli Finis Terrae. Jest troche takich w Europe. Sama zaliczylam trzy krance ziemi. 🙂
Albo takiego Gwido z Arezzo, ktorego za pomyslowosc mnemotechniki przy nauce spiewu koscielnego z roboty w tej Pompozie wywalili. A i tak bez jego reki pieciolinii by nie bylo 😉
Ale to przekazywanie informacji w sredniowieczu to maly pikus w porownaniu z Cesarstwem. Rzymianie wszystko zrozumieli i budowali autostrady (nie to, co w niektorych panstwach UE). Kwadryga mozna bylo przejechac nawet 300 km dziennie. Predkosc polaczen miedzymiastowych to 75 km dziennie, a w XVI wieku – 45. No comment…
Uznanie dla Bobika. O muzyce węgierskiej niewiele mogę powiedzieć poza tym, że Bartok mi się podoba odkąd osiągnąłem wiek dojrzały. Przedtem bardziej podobała mi się Gyöngyhajú lány zespołu Omega.
Na Węgrzech często bywałem goszczony w latach 1985-87. Kierownicy zakładów pracy mieli tam warunki socjalne zdecydowanie lepsze niż w Polsce. Dysponowali osobistymi wspaniałymi kuchniami i wielkimi salami jadalnymi, a także odpowiednim personelem gastronomicznym. Kuchnia i sala jadalna z reguły oddzielała gabinet dyrektora/prezesa od gabinetu I sekretarza. To ostatnie pomieszczenie nie mogło być mniejsze od dyrektorskiego. Dla równowagi zaplecze socjalne załogi najczęściej przypominało to, co widujemy na filmach jako XIX-wieczny angielski kapitalizm.
Ale widziałem i zaplecza socjalne załogi na dobrym poziomie. Jako ciekawostka – w bardzo nowoczesnej fabryce staników firmy Triumph szwaczki (zwane w tym przypadku gorseciarkami) oprócz szycia miały w zakresie obowiązków sprzątanie przydzielonej sobie części hali, co w Polsce było wówczas nie do pomyślenia, a teraz staje się codziennością.
Oddzielna sprawa to węgierskie baseny lecznicze. O tym można w nieskończoność. Jak i o węgierskiej gastronomii. Dawno tam nie byłem, a coraz częściej dochodzą sygnały, że bardzo podupadła w stosunku do lat 80-tych. Aż trudno uwierzyć.
Tereso:
Co to za aluzje z autostradami? Ja codziennie przejeżdżam pod budową A1, więc widzę, jak śnieżki między budowniczymi latają. I muszę powiedzieć, że to jest imponujące.
Co by nie mówić o budowniczych, kwadygostrady pod względem trwałości były wielokrotnie lepsze od autostrad, nawet tych niemieckich przedwojennych. W Ameryce Południowej mieliśmy, choć znacznie później, nogostrady, po których biegali gońcy z wiadomościami w piśmie węzełkowym. Dla zwiększenia wytrwałości dostawali do żucia liscie koki.
A świat i teraz kończy się tu i ówdzie. Jak dla mnie, zbliżanie się do krańca najlepiej opisał Poe.
Jak na moja wiedze Bacha da sie zatanczyc. Mnie jako tancerke akurat Bach srednio interesuje. Denerwuje mnie granie Bacha na wspolczesnych instrumentach. Nie wiem jak znajomy Pani Gospodarz tanczyl, czy to aby napewno byl taniec barokowy? Ja w tych stylizacjach widze poprostu taniec, poza tym Bach mogl sie inspirowac bedac na jakims balu ( nie znam biografii B) tancami, mogl je tez sam tanczyc. Wydaje mi sie ze dzis oczyszcza sie tych ludzi i traktuje sie ich zbyt duza powaga. To samo sie tyczy chociazby Chopina, ktory lubil bale jak i wiejskiej potanczowki nie byly mu obce i w nich uczestniczyl czynnie.
A tutaj Bach taneczny, menuet w wykonaniu zespolu La bBelle Dance
http://www.youtube.com/watch?v=iiGgip6q0n4
oraz moj lubiony Haendel Water Music:
http://www.youtube.com/watch?v=CF6SGWRMIYw
Cóż marzy się czasem „Powszechna historia drogownictwa” Tom 1 Budownictwo drogowe , Tom 2 Używalnictwo i utrzymalnictwo ruchu, Tom 3 Remonty, modernizacje wyburzenia.
Niedościgłym wzorem dla takich prac jest oczywiście: „Geschichte der Eisenbahnen der Oesterreichisch-Ungarischen Monarchie”. tomy I–IV, Prochaska Wien-Teschen, 1898–1908.
Guido z Arezzo jest rzeczywiście niezwykle zasłużony. Nie dość, że kierował chórem chłopięcym i swoje doświadczenia przekuwał na traktaty teoretyczne, z których czerpiemy do dzisiaj, to jeszcze dużo podróżował. Był między innymi w Canterbury, co mogło być przyczyną wyjątkowo wysokiego poziomu angielskich chłopięcych chórów kościelnych.
Przywołane dzieło zapewne tłumaczy, dlaczego pociąg z Częstochowy do Warszawy w 1897 roku jechał o dwadzieścia minut krócej niż obecnie. Co prawda Kolej Warszawsko-Wiedeńska obejmowała tylko odcinek od Warszawy do Sosnowca (stacja Maczki Granica), ale można rozumieć Kolej Warszawsko-Wiedeńską nie jako przedsiębiorstwo tylko jako pewną całość technologiczną i organizacyjną.
Praca Prochaski nie tłumaczy także dlaczego aby w 2010 r. dojechać z Łodzi do Poznania trzeba koniecznie przejechać przez komorę celną w Skalmierzycach między carskim Kaliszem a cesarskim Ostrowiem Wlkp. Nie tłumaczy też dlaczego, alternatywna dla tej relacji, linia Łódź- Kutno całkiem się posypała (bo ją budowali w ramach robót publicznych bezrobotni w latach 20-tych). Nasze koleje są nie tylko w XX wieku, one są w XIX w.
W zakresie kolejnictwa mogę się ekspercko wypowiadać jedynie o kolejach losu. Nader niepochlebnie, odkąd rzuciły na MOJE terytorium takie jedno pręgowane zwierzę, które uważa, że ma jakieś prawa do MOJEJ miski. 👿
Energetyczny przerywnik muzyczny
PS. Tekst o kolejach losu, marynistyczny 😉
W XX wieku, gdy istniała Żelazna Kurtyna, można było dojechać pociągiem bezpośrednim do Paryża, Brukseli, okresowo do Mediolanu. Teraz Berlin stanowi kres możliwości okresowo przedłużany do Brukseli. Wiem, że nie ma, co narzekać, jesli przyczyną jest rozwój komunikacji lotniczej. Ale podróż pociągiem miała swój romantyzm. Nieprzypadkowo scenarzyści filmowi tak często wybieraja pociąg na miejsce akcji.
W tej chwili można bezpośrednio z Warszawy do Amsterdamu, Wiednia i Monachium. Przerabiałam wszystkie opcje niedawno.
Jeszcze można do Wiednia i do Budapesztu a stamtąd do Salonik bez trudu.Pociąg trzęsie i to się kojarzy – a propos marynistyki…
Oj…Poruszyłem się trochę poza granice romantyzmu.
No właśnie pociągi:
http://www.youtube.com/watch?v=cViggFZFlxU
PS Zimno i śnieg to mnie chwilowo nie ciągnie do muzyki „ciągnionej”.
Można jeszcze do Odessy. Też moze być romantycznie. Do Budapesztu kiedyś jeździł pociąg z Krakowa przez Piwniczną, Koszyce i Miskolc. Juz go nie ma. Teraz jeździ przez Oswięcim, Zebrzydowice, Bohumin, Bratysławę. Też tylko kuszetki i sypialne. Ale tamta trasa była jakoś bardziej romantyczna. Wiele razy nią jeździłem, gdy wysiadałem w Miskolcu. Tam na dworcu czekał mikrobus z zapasem środków wzmacniających. Gdy jechaliśmy do Szegedu, korzystaliśmy z samolotu do Budapesztu. Lepiej wspominam te podróże kolejowe.
Chiaranzana @12:23 poszła do poczekalni z powodu dwóch linków 🙂
No tak, różne rzeczy tańczących interesują. Muszę kogoś spytać, kto się zna na tańcu barokowym. Roma Agnel by powiedziała.
A może coś z klasyki kolejnictwa miejskiego? 😀
http://www.youtube.com/watch?v=EbUklDXdH2o&feature=related
Z kolejnictwa miejskiego proponuję „Come on, baby, to the locomotion”. Co prawda angielskojęzycznym to się z kolejnictwem nie kojarzy, ale widziałem naszą inscenizację właśnie miejsko-kolejową. Ale z tańcem barokowym tez większych związków nie było.
Ale tańce barakowe w miastach się zdarzają, chociaż raczej nie w centrum. 😉
Dance and the music of J.S. Bach, Autorzy Meredith Little,Natalie Jenne
http://books.google.pl/books?id=qDo4SNHRhbQC&pg=PA69&dq=Bach+and+art+of+dancing&hl=pl&ei=gPr4TP72Nof0sga9rMTHAw&sa=X&oi=book_result&ct=book-thumbnail&resnum=1&ved=0CCgQ6wEwAA#v=onepage&q=Bach%20and%20art%20of%20dancing&f=false
Google wyplulo taka ksiazke, moze byc interesujaca, moze ktos ja zna?
Ty widzisz, Bacha, czym na blogu
się do nas dzisiaj macha?
P.K., co pierwsza tu po Bogu,
zachęca – tańczmy, Bacha.
P.K. to bywa na salonach
i na paryskich dachach,
więc jak nam coś poleca Ona,
to jasne – tańczmy, Bacha.
Nieważne, żeśmy bez baletek,
w nieodpowiednich łachach…
P.K. nam daje cną podnietę,
więc trudno – tańczmy, Bacha.
Nieważna szafa, okno, fikus
i te strącone ciacha,
jak P.K. daje taki prikaz,
co robić – tańczmy, Bacha. 😀
😆
Jest tu jaka Bacha? 😀
Równouprawnienie jest. Może być i Bach. 😈
Taki polifoniczny dyskurs,że nie wiadomo za co łapać.Temat średniowiecznych przecieków fascynujący,ale lepiej go nie ciągnąć,bo zajrzy kto z Wiejskiej i jeszcze twórczo zinterpretują.
Co do tańców,to przypominam,że Bach popełniał również coś na kształt poloneza.Może ktoś spróbuje,czy to się da zatańczyć?
Tańce barokowe na linku bardzo smakowite!
To jutro mamy Bachbórkę???
P.Dorota wspomniała o Romanie Agnel. Niedawno miałem niezwykłą frajdę przyglądania się warsztatom prowadzonym przez jedną z Pań tańczących właśnie w Cracovia Danza. Całość poświęcona była tańcom barokowym. Prowadzącej „przygrywał” na skrzypcach barokowych Zbigniew Pilch – były to wybrane części z Partit na skrzypce solo J.S.Bacha. Nie wiadomo było co podziwiać: bogactwo figur tanecznych, grację i wdzięk tańczącej czy maestrię skrzypka. Nadzwyczajne doznania!
No, jutro faktycznie Barborka! A Bar wziety!
Słuchajcie, jakie jaja! Niby wiedziałem, że w moich stronach nazwisko Bach jest dość popularne, ale teraz podszedłem do sprawy naukowo i oto co się okazuje. W całym Reichu otóż, licząc nawet niepolitycznie z Austrią, szacuje się pogłowie Bachów na około 24 tysiące. Dużo. Ale w Polsce stwierdzono ich 2249, z czego 515 osobników występuje w moim powiecie. 😯
To jeszcze nic. We wspomnianym Reichu najwięcej Bachów żyje w miejscowości Berlin, konkretnie 218, co czyni 42,3% populacji Bachów powiatu wejherowskiego. Jak by teraz nie kombinować, moja okolica jest ze wszystkich okolic na świecie najgęściej zaludniona Bachami.
Jednak porównanie liczby Bachów przypadających na jedne organy wyjdzie na korzyść Berlina, bo tu nie mają szans się dopchać. 🙂
To Bachanalia trzeba w Wejherowie zrobić i wypiarować odpowiednio!
Bachanalia w Wejherowie to jest genialny pomysł! Tylko koniecznie musi na nich wystąpić znany już z naszej Opery zespół Kaszubów i śpiewać wniebogłosy. 😀
I Bacha będzie tańczyć Bacha,a Kozak będzie miotał! No i zrobimy tam prapremierę Opery.
To się da zrobić. Wprawdzie fabrykę bełtów zamknęli 20 lat temu, więc nie ma sponsora, ale może Matka Unia coś rzuci? 🙂
Tylko cicho na razie, bo jak ktoś podprowadzi pomysł, to nogi powyrywam. 👿
Bachanalia w Wejherowie z chórem Kaszubów! Pycha! 😆
A prapremiera pod egidą Premiera.Poprowadzi chór Kaszubów.A co????
No nie. To akurat się zrobić nie da. Zdecydowanie.
Pomysłu nikt nie podprowadzi bo pogłowie Bachów chyba nie da się przesiedlić.A może zorganizować mega chór Bachów?I kantaty jak leci…Tylko trzeba się odpowiednio zaperzyć…
Chór Bachów mógłby się raz na ludowo prześpiewywać z Chórem Wujów z opery. A patronat najlepiej żeby objął jezior. 🙂
Łooooj,dana,dana,bach,bach,bach…..
Bach, bach, bach, bach po głowie,
Bachanalia w Wejherowie.
Bach, bach, bach, po ozorze,
Bachanalia przy jeziorze.
Bach, bach, bach, bach po plecach,
Bachanalia, ale heca.
Bach, bach, bach, bach po dupsku,
Bachanalia po kaszubsku,
juuuuuhuuuu!
Dobry wieczór. Coraz ładniejsze teksty tu lecą 😆
Chór Bachów śpiewający kantaty – to by było coś! 😀 I Bachanalia w Wejherowie – toć Wielki Wódz już ma nazwę dla tego, co chce u siebie zrobić 😉
A co do Premiera, czy to byłoby tak całkiem niemożliwe – nie wiem, on co prawda preferuje futbol, ale jest za kulturą kaszubską, a ponadto jego ojciec grał na skrzypcach, więc jemu też chyba tak całkiem słoń na ucho nie nadepnął; ponoć kiedyś nawet komuś wyznał, że lubi barok 😉
Ten wierszyk Bobiczy to można w formie gigue’a zatańczyć 😉 Z wjazdem na szafę oczywiście 😆
Miejsce na Bachanalia już się buduje:
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1041911
Ło ranyyyy 😯
A ja właśnie się zastanawiam, czy iść jutro na dyskusję pokonkursową o siedzibie SV…
Mówimy i mamy!!!
Jasne,że iść!
I zadać pytanie:”Co jest za tym murem?’
A gigue cóś oberkowaty?
No nie, bo to trzeba inaczej ustawić:
Baaach, baach, bach baaach po głooowie,
Baaachanaaalia w Weeejherooowie itp. 😆
Czy aby słuszna treść nie rozmyje się w tak wyrafinowanej formie?
Zapowiedź jutrzejszej dyskusji:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,8765557,Po_co_ten_mur_wokol_Sinfonii__Zapytaj_projektanta.html
Nie bardzo mi się chce tam jechać, bo to daleko…
Ja bardzo przepraszam za poruszanie tak przyziemnych kwestii, ale czy przy tych oberkach nie dałoby się obejść bez żiga? 😳
Nagimnastykuje się chłop nieźle.Nawet mu współczuję.Tłumaczenie projektu towarzystwu mieszanemu /architekci i „cywile’/,wymaga używania dwóch języków jednocześnie.
Ten mur ma chyba działać jak rama w obrazie.Ma „złapać” kompozycję.Może też umożliwić koncerty plenerowe.Również akustycznie.Czy po tym murze można się górą przespacerować?Tak mi to wygląda.To może jakowąś polichóralność /jednorzędową?/ będą uskuteczniać?
To by musiały być oberki „niezmięszane”.Jak mi rzekła pewna japońska pianistka nazajutrz po nadużyciu :”ale zigałam!”.Nie wiem,czy miała barok na myśli.
Wizja barokowego żigania zaczęła mnie wprawiać w estetyczny popłoch. 😯 Chyba celowo kilka razy wpadnę na fikusa, żeby mieć inne problemy. 😉
No to ja chyba muszę kilka spraw przemyśleć. 🙂 Tylko co do Premiera jestem pewien, że to nie najlepszy pomysł. Musiałby wystąpić w kamizelce jajo- i pomidoroodpornej, bo mówiąc oględnie, jest kliku polityków bardziej popularnych na naszym zadupiu. U nas lud spokojny i pracowity, na partyjnych ma widłë gnojne narychtowane. 👿
Lepiej fikus niż fiskus.
Byle nie na fiskusa, Bobiczku 🙂
Jeden śpiewak niemiecki w tym roku na ChiJE uparł się, żeby śpiewać pieśni Chopina po polsku. Akompaniowała mu Ewa Pobłocka i przynosiła z prób różne kwiatki, pękając ze śmiechu. Ja na koncercie też wymiękłam, kiedy usłyszałam: żygnam, żygnam was 😉
No proszę, łabądku, jaka łajza piękna 😉
Fakt,swoim się narazić,to nie do odkręcenia jest.A on tam namieszał lokalnie,czy za całokształt chcą go gonić???
A bo PITY trzeba powoli kolekcjonować…
Za całokształt. Ja tam się na polityce nie wyznaję, tyle wiem, że przez następne cztery lata będzie jak było, czyli raczej dobrze.
Premiera zawsze można w zbroję szmelcowaną mediolańską jajoodporną ubrać.A po imprezie szlauch i CIF.
Ha!Czyli kłania mu się powiedzenie:”Nie rób komu dobrze,nie będzie ci źle”
Jest pytanie, czy on co zrobił dobrze 😉
Ale swoją drogą to ciekawe, bo w ogóle ten region jest raczej platformerski. No, ale np. Gdynia też się wyłamuje.
No dobra, idę spać. Dobranoc 😀
Pobutka.
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc4/hs1209.snc4/156107_178955902130655_100000487399853_598646_6691749_n.jpg
No, w takiej formie to nawet i zime mozna polubic.
Witam postpobutkowo.
kiedys byl taki rysunek satyryczny: dwoch dzentelmenow pojedynkuje
sie na pistolety, z jednego podczas wystrzalu wydobywa sie onomatopeja
„BACH!”,z 2. „MOZART”
a propos bacha.. slucham austryjackiego radio, a tam zapowiedz
dzisiejszego koncertu w salzburgu anderszewski z ensemble mosaik.
program pozwole sobie zacytowac:
Johann Sebastian Bach Englische Suite Nr. 5 e-Moll BWV 810
Johann Sebastian Bach Englische Suite Nr. 6 d-Moll BWV 811
Marianthi Papalexandri-Alexandri Operator (2010) für präpariertes Ensemble (Uraufführung)
Genoël von Lilienstern ”flibustier” (2010, UA) für Flöte, Baritonsaxophon, Klavier, Schlagzeug, Lautsprecher und Roboter. Nach Texten von Friedrich Schiller
Enno Poppe ”Rad” für 2 Keyboards
koncepcja festiwalu dialoge, w ramach ktorego wystep sie odbedzie,
zaklada stare obok nowego – prosze wybaczyc – anderszewski obok min muzycznych robotow.
zajrzalem na str festiwalu, zespolu i pianisty dla uzyskania jakiegos zarysu.
dialog zdaje sie pozorny: bach! – entracte (usuniecie fortepianu anderszewskiego?) – reszta.
przypuszczam, ze Panstwo sie orientuja – czy rzeczony pianista gra cokolwiek poza zelaznym repertuarem udokumentowanym na plytach?
milego dnia
Przy muzyce Bacha tanczy nasza dusza w metafizycznych plasach.Kto naprawde slucha Bacha wie o czym pisze.
Teoretycznie mozna tanczyc fizycznie nawet w kosciele podczas wykonywania Jego muzyki organowej.Ale po co?Tylko po to,zeby zlamac jakies kolejne tabu?
Dzień dobry 😀 Długo nie szłam spać, więc dziś zaspałam. Na dyskusję o sali SV już nie pojadę, bo mi to rozwali cały dzień. I tak będzie relacja w „Stołecznej” 🙂
Witold 😯 Sto lat nie widziany… Nie wiem, czy ktoś tańczy Bacha w kościele, wątpię, ale mnie nie o taką teorię przecież chodziło.
em-esz – no, trochę to zabawne, ten niby-dialog. A czy rzeczony pianista gra coś poza tym, co na płytach? Oczywiście, przecież nie cały swój repertuar nagrał. W Podróżującym fortepianie np. jest epizod próby z Koncertem d-moll Brahmsa z Philharmonia Orchestra pod Gustavo Dudamelem – bardzo obiecująco te kawałki brzmią i chciałabym to kiedyś usłyszeć w całości. Symfonii koncertującej Szymanowskiego z całą pewnością nie nagrał, a gra ją od lat, i to pięknie, tylko jakoś nie ma szczęścia do orkiestr. Słyszałam go w ciągu śledzenia przeze mnie jego kariery np. w VIII Sonacie Schuberta, w różnych cyklach Schumanna (tych popularniejszych, nie tych, które w tym roku nagrał), w pełnym cyklu Bagatel Bartóka. Bacha też gra więcej niż nagrał – rewelacyjnie grał kiedyś np. Suitę angielską d-moll (kiedyś, gdy ją tradycyjnie powtózył na bis, poszłam do niego za kulisy i podziękowałam mu, mówiąc, że to moja ulubiona; odpowiedział, że jego też). Wiele rzeczy gra po prostu dla siebie, prywatnie, nie wychodząc z tym na estradę. Mam nadzieję, że ten swój planowany sabbatical wykorzysta m.in. na opracowanie nowego repertuaru.
Symfonię Koncertującą PA zagra w FN 4 lutego 2011. Już się cieszę!
http://www.filharmonia.pl/koncerty_wlasne.pl.html;2011;2
No i jest nadzieja na lepsze granie orkiestrowe 🙂
A dziś idę do FN, Leonskaja gra Brahmsa. Ciekawam. Lubię ją.
em-esz – Anderszewski gra też trochę kameralistyki. Mam na myśli nie tylko repertuar nagrany z Wiktorią Mułłową. Ci, którzy byli na jego minifestiwalu w Łodzi, mieli okazję usłyszeć PA w różnych rolach. Niestety, tłumów nie było 🙁 Może jak juz powstanie Filharmonia Kaszubska w Wejherowie, to zaczniemy lobbować na rzecz przeniesienia tam festiwalu pana Piotra. Wejherowianom, jak widać, kultura bardzo leży na sercu, skoro w czasach kryzysu stawiają budynek za 50 milionów, więc może i przybędą na koncerty bardziej licznie niż mieszkańcy Łodzi 😈
W kazdym razie, występom PA w ramach festiwalu „Piotr Anderszewski i przyjaciele” Pani Kierowniczka poświęciła sporo miejsca tu, na swoim blogu. Warto wrócić do tych tekstów.
Ale w Łodzi dyrektorem jest odwieczny kolega PA, który organizował mu koncerty jeszcze wtedy, kiedy tylko baardzo elitarne towarzystwo o nim słyszało 😉
Ściślej, był to jeden koncert w Lublinie, na który zresztą specjalnie pojechałam 😀 To tam był ten Schubert i coś tam jeszcze, podobnie jak w Dusznikach, gdzie grał tylko jeden raz. Dawno temu.
Dla rozrywki — skoro obok o Korei, to może być chyba o Corei?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8765665,Profanacja_w_katedrze__Katolicy_przeciwko_jazzmanowi.html
No niestety, to tak łatwo przejść nie mogło 👿
chick to chick…
Z Zeneakademii niedaleko do Gundla gdzie sławne palacsinty (Gundel libo Lukullusz) albo do kawiarni na Vorosmarty ter gdzie dodatkowo Francia kremes
Nie byłam tam od 1976 roku…
Ludzie tyle nie żyją 😯
Ja bym jednak prosił nie rozporządzać PA oraz Jego festiwalem bez Jego woli. [nie kontynuuję wątku bo z piękną zimową ałrom złośliwości mi się nie komponują]
Leonskaja swoją drogą – bardzo bardzo ale ja mam pytanie czy na Carlę Bley 6-go grudnia w FN Pani Kierownik się wybiera ?
http://www.youtube.com/watch?v=p0ikdDJwk7o&feature=related
Ciekawym w jakiej ona dyspozycji pozostaje – bo Carla Bley to kobieta że Hej !
O tak, mam wielką słabość do Carli i ja, ale Dioni z Ery Jazzu się zbiesił i (trochę go rozumiem 😉 ) nie daje już biletów po starej znajomości (a dawał), tylko tym, którzy reklamują organizowane przez niego koncerty…
A właśnie w Bielsku moja kumpela opowiadała mi, że Carla dała tam występ na Tomkowym festiwalu i niestety była to żenua. Uparła się śpiewać jakieś kolędy 👿 Do śpiewania to ona niestety nie bardzo. A teraz też ma wykonać podobny program, co mnie przesadnie nie pociąga.
Wolę posłuchać nagrań.
Pamiętam taki świetny dokument o realizacji scenicznej „Escalator Over the Hill” na Planete – był pokazywany wiele lat temu – wtedy się „skaleczyłem”. Chciałem podłączyć coś innego ale nie było na Tubie „More Brahms” – to jest zabawny kawałek z płyty Sextet z 1986 r. – taki prawie smooth … Ach jakiż tam był zestaw Hiram Bullock, Don Alias itd itd
No trochę artystce trzeba wybaczyć – bo ona wiekowa już (1936 rocznik) i zawsze miewała „jazdy” a śpiewała kolędy bo w zeszłym roku wydała taką płytę nagraną razem z Sextetem dętym blaszanym niejakiego Eda Partyki (Polak ?) i może z trąbami to może i fajne jest – a nie wiem czy grała z trąbami i tej płyty to raczej mogę nie mieć okazji posłuchać. Bo raz że drogo pieruńsko, dwa że satysfakcja raczej niekoniecznie gwarantowana a trzy – drogi zawiane… Ech życie
przepraszam,że wciskam się w tak miłą dyskusję, ale jestem bardzo ciekaw czy znany jest Pani ten problem i co ewentualnie sądzi Pani o tym projekcie?: http://www.forum.megahost.pl/?Projekt_ustawy
wśród moich znajomych (w większości młodych muzyków orkiestrowych) po wejściu w życie ustawy jedyne, co będą mogli zrobić to zasilić szeregi opuszczających nasz piękny kraj 🙁
Ed Partyka Polak polonijny jak najbardziej. Ostatnio zresztą dość często bywa w kraju, udziela się w Katowicach w Instytucie Jazzu, jakiś tam projekt bigbandowy robił, o ile dobrze pamiętam.
Kowalewski – witam. Pytanie tylko, gdzie chcą zasilać te szeregi. W wielu krajach zatrudnia się w orkiestrach tylko na czasowe kontrakty – tak samo albo i na gorszych warunkach 🙁
Przyznam, że o tym projekcie zmiany ustawy jeszcze nie słyszałam i dzięki za sygnał.
Pobutka.
Jaka miła Pobutka, i jeszcze parę wątków łączy 😉
To ja jeszcze pociągnę oba wątki i wrzucę prześmieszny filmik o tym, jak Chick nie może się naumieć Goldbergowskich 😛
http://www.youtube.com/watch?v=na8W-rIUzQw&feature=related
Niezłe 🙂
A ja sobie przypominam, jak kiedyś Chick był w Polsce i TV pokazała fragment jego popisu dla dziennikarzy, kiedy grał m.in. trzymając papierosa w prawej ręce. Trzeba być Chickiem, żeby taki numer wykonać!
No, ale na samym popisie niestety nie byłam, jako nie-dziennikarka.
Na koncertach nie trzyma papierosów 🙂
Byłam na kilku 😀
To nie był koncert, tylko zamknięty popis dla dziennikarzy, jakoś w połowie lat 90-tych. Tv pokazała krótką zajawkę.
Widzę, że mój człowiek z tego Coreańchicka. 😈
Dzsiejszą pobutkę spróbowałem sobie przetańczyć i na nic nie wpadłem, chociaż Pręgowana kilka razy próbowała mi wejść pod łapy. Znaczy, da się. 🙂
No, dobra, przyznaję – przezornie tańczyłem nie w tym pomieszczeniu, w którym przebywa fikus. 😎
To jaki krok do tego? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=pP8jePdagl4&feature=related
To jakieś polonezowate jest, no nie? 😉
Drobiony?
😆
Drobiony przytupywany 🙂
Czy mogę Cię prosić? Ja podrobię, a Ty potuptaj 😉
Powiedziałabym, że widzę to oczyma duszy, ale musiałabym mieć bardzo bogatą wyobraźnię… 😉 😆
Podroby? Z najwyższą chęcią do nich potuptam! 😆
Haneczko, a jak wpadniemy na szafę? 🙂
ps
fajnego kota znalazłem
http://www.bandofcats.com/wp-content/uploads/2007/10/pictures-of-cats-halloween_tiger.jpg
Ten kot na pewno na żadną szafę nie wpadnie 😀
O! O Chicku się zrobiło – ta ja mam w fejwritsach takiego bez papierosa ale za to z Japonką (na którą onegdaj miałem silną fazę):
http://www.youtube.com/watch?v=BRU1o-sCnqY
Tylko, że to powinno się chyba nazywać „Spain Prelude” bo jest 5 minut preludiowania, temat w piątej minucie i minuta cody 😆
Psie hobby – podrobby
A człek nim z zamrozu odtaje
najchętniej raczy się czajem
I dla Psa nie będzie straty
Gdy do podrobów łyknie herbaty
Bach? Bez lustra – dobrze, z lustrem – źle 😕
A tak zupełnie z innej beczki – 219 lat temu umarł kompozytor austriacki Wolfgang Amadeusz Mozart.
Jako że twórca ten miał (na dzisiejsze czasy może nieco specyficzne) poczucie humoru myślę, że nie będzie Dywan miał mi za złe że wspomnę go tu tym oto utworem:
http://www.youtube.com/watch?v=QVRa_NUWxp8&feature=related
Czego się napić do podrobów,
gdy mróz i przemoczony obuw?
Mnie podpowiada psi rozsądek:
herbata – owszem, ale z prądem. 🙂
Bardzo lubię ten Żart muzyczny 😀
No dobra, już szykuję nowy wpis. Na jeszcze inny temat.