Czy Bacha da się tańczyć

Oczywiście, że Bacha się tańczy, są rozmaite choreografie, kochał się w opracowywaniu choreograficznym utworów Bacha wielki Balanchine. Można go oczywiście tańczyć bardzo różnie, w różnych stylach. W Operze Narodowej wystawiany jest spektakl Tańczmy Bacha, a w jego ramach cztery różne choreografie.

Ale nie o to mi chodzi. Zresztą w tym spektaklu są same utwory nietaneczne z wyjątkiem jednej z suit orkiestrowych. Ja, zadając tytułowe pytanie, mam na myśli właśnie suity – rozmaite, orkiestrowe i instrumentalne, suity i partity – które składają się przede wszystkim ze stylizowanych tańców.

Skąd to pytanie? Właśnie niedawno konwersowałam z tym moim sympatycznym kolegą od gromu w ulu. Tym razem zwierzał mi się ze swojego obcowania z pierwszą płytą z naszej Srebrnej Kolekcji, czyli z partitami w wykonaniu Piotra Anderszewskiego. – No i wiesz co, Dorotka, ty tam piszesz, że Anderszewski ani przez chwilę nie zapomina, że to są tańce. Ale czy to rzeczywiście są prawdziwe tańce, czy to można tańczyć? Ja próbowałem i za każdym razem wpadałem na szafę.

Oczywiście jedna sprawa to umiejętności taneczne kolegi, które po prawdzie nie wiem, jakie są, a druga – to fakt, że niemal na pewno nie była to wypowiedź całkiem serio. Ale pozostaje pytanie (możesz je zadać na swoim blogu – dodał), na ile tańce z suit i partit Bacha można by jeszcze tańczyć, ile jego sarabandy, allemandy, couranty i gigi mają wspólnego ze swoimi salonowymi pierwowzorami. Taniec barokowy był bardzo zrytualizowany, każdy gest coś oznaczał, ale Bach te tańce wystylizował do tego stopnia, że niektórych z nich raczej zatańczyć się nie da. Takiego Gigue z Partity B-dur, który na tym filmiku zaczyna się koło 4’43”, gdyby ktoś chciał zatańczyć, niechybnie wylądowałby, jak mój kolega, na szafie.

Kiedy więc chciałam mu wytłumaczyć, dlaczego to są tańce, byłam w niejakim kłopocie. No, bo już nimi nie są, ale jeszcze są. A niektóre przecież zatańczyć by się nawet dało. Może ktoś z tańczących się wypowie?