Wreszcie Bacewicz
Naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego Krystian Zimerman tyle czasu blokował to nagranie. Może słyszał coś, czego ja nie słyszę i wątpię, czy ktoś poza nim usłyszy, a co było tego przyczyną. W każdym razie my, którzy pamiętamy te występy sprzed dwóch lat, z pewnością wciąż je jeszcze mamy w uchu – czy ktoś słuchał w paskudnym warszawskim Auditorium Maximum jak Gostkowie, Małgorzata i ja, czy w niewdzięcznej sali Filharmonii Łódzkiej jak macias1515, czy w świetnej akustycznie sali Akademii Muzycznej w Katowicach, jak 60jerzy. No bo tego przecież nie sposób zapomnieć. Choć człowiek tyle się nazłościł z powodu kwestii organizacyjnych, to warto było. Zawsze warto, kiedy w grę wchodzi ten pianista, tym razem także w towarzystwie czwórki innych świetnych muzyków.
Mamy więc to utrwalone na płycie. Cóż ja będę powtarzać – jak patrzę na to, co wówczas napisałam, to stwierdzam, że podczas słuchania nagrania przychodzi mi do głowy to samo: elegancja połączona z „pazurem” (to w kwintetach), kocia sprężystość, a w środku pomiędzy kwintetami elektryzująca, nawet gwałtowna momentami (ten piorunujący początek!) solowa gra pianisty w II Sonacie. Na płycie, inaczej niż na koncertach, kwintety zostały ustawione chronologicznie, najpierw pierwszy, potem, po sonacie, drugi.
Cóż jeszcze można powiedzieć? Mam nadzieję, że miłośnicy Zimermana nie tylko w Polsce, ale także na świecie tak już są wyposzczeni brakiem jego nagrań, że nawet Bacewiczównę zakupią i przy okazji zaprzyjaźnią się z nią. Bo to może nie jest muzyka łatwa dla kogoś, kto jej nie zna, ale tak naprawdę jest wyrazista, chwytliwa, opanowana w większości żywiołem rytmicznym (i nie mam tu na myśli tylko ukochanych przez kompozytorkę charakterystycznych oberków), pełna smacznych harmonii. Ma więc wszelkie dane, aby podobać się i dziś. Bo przecież wykonania utworów Bacewicz zwykle przyjmowane są z entuzjazmem. Jest w nich prawdziwie dobra energia, tempo, pion. To muzyka bardzo mocna i intensywna. Niech żyje.
Komentarze
Pozostaje czekać, aż płyta trafi do obiegu.
A czy Kierowniczce coś wiadomo o wydaniu na płycie opiewanej tu niedawno Koncertującej? Pani Światczyńska napomknęła ze dwa dni temu w Dwójce, że podobno jest taki plan.
Osobiscie nie znoszę muzyki Bacewicz. Wspomniane późne dzieła kameralne Enescu przy tej kameralistyce to coś niewyobrażalnego, Bacewicz przy tym „wysiada” . Na dobranoc w nocnym klimacie http://www.mp3-search.su/files/1519/11861676/ae03c0307a87/Leslie-Howard-Ference-Liszt-Die-Zelle-in-Nonnenwerth-S531880.mp3
Kanibalu – bo nie wytrzymam i powiem coś poniżej poziomu, a nie chcę. Wyznam szczerze, że korciło mnie przez chwilę, żeby tego Liszta skasować z wrzaskiem: nie znoszę Liszta. Do tego mnie te wszystkie wywody ostatnich dni doprowadziły.
Najmocniej Szanowną Kierowniczkę przepraszam za ten mój kanibalizm umysłowy, za to zjadanie ludzi psychiczne. Nie darmo widać Bobik Bobikiem się zwie, a Kanibal Kanibalem. Jeśli Liszt ma ucierpieć w cudzych oczach za moje poglądy- to basta! Dla Liszta nawet cenzure udam że lubię, ocenzuruje się sam w imię poprawności blogowej. Dobrej nocy.
Dobranoc.
Jak Kierownictwo zacznie wrzeszczeć, to ja się znowu wystraszę. 🙁
Pani Kierowniczko – dwa Mozarty połknąć, Bachem popić i jutro humor będzie jak nowy. 🙂
Ja wrzeszczę? Ja? Nawet wykrzyknika nie postawiłam 🙄
I tak pławić się w dobrym humorze, antycypując owoców tego oto wydarzenia:
http://www.gramophone.co.uk/classical-music-news/deutsche-grammophon-signs-ingolf-wunder
😈
Już Gostek tę wieść tu wcześniej wrzucał.
Nie komentuję. DG mogło podpisać z Jasiem Lisieckim, więc i z Pandulfem. Niech im będzie na zdrowie. Ciekawe, czy się na nich przejadą jak na Yundim. Ostatnio coś stracili wyczucie.
Nie wiem, co ja jeszcze robię o tej porze przed kompem 👿 Dobranoc, tym razem naprawdę.
Niech Pani się nigdy nie kompie… 🙄
Ja nie mówiłem, że Kierownictwo wrzeszczało, a gdzie tam. Ja tylko chciałem ewentualnie zapobiec takiemu ewenementowi, proponując stosowną farmakologię. 😉
Alternatywnie mogę zaproponować terapię ruchową w postaci kilku chopków, albo skądinąd dość skuteczny środek – strawhisky. 🙂
Przy kompie i przy kompie…
jak coś korci, to nie powinno się tego blokować w sobie… 🙄
Oj, fomecku. Jakby tak każdy chciał, to by dopiero było… 😛
W wywodzie PK jest mały błąd:
Może słyszał coś, czego ja nie słyszę i wątpię, czy ktoś poza nim usłyszy, a co było tego przyczyną.
Dwa lata mu zajęło, żeby to „coś” zlikwidować, więc na płycie tego „czegoś” nie słychać, bo KZ już to skasował/ poprawił/ zmienił/ dopieścił.
Jeśli PK mówi, że gra jest elektryzująca, wypada jej uwierzyć 😈
Choć słowa „spontaniczność” w recenzji nie widzę…
No bo przecież wiadomo, że spontaniczność i Zimerman się nie rymują. Nawet jak coś wydaje się spontaniczne, to wiadomo, że jest wyćwiczone i wyrafinowane do bólu 😉
Nie wspomniałam jeszcze o pięknych barwach. Właśnie po raz kolejny brzmi I Kwartet 🙂
Właśnie szkoda, bo ta muzyka zasługuje na spontaniczne granie, na pewną dozę wystudiowanej niedbałości (coś mi się majaczy, że była tu o tym nawet mowa).
Cóż, porównamy sobie to wykonanie z nagraniem Śląskiego i Nowikowa sprzed kilku lat w S1.
Zimerman grajacy Bacewicz
Już wrzucili… eh, ten internet.
Bacewicz zyskuje z biegiem czasu. Nie na zasadzie wina, które dojrzewa jako przedmiot , tylko na zasadzie dojrzewania odbiorców.
Wczoraj wieczorem trochę poczytałem, ale nie miałem czasu odpisać. Teraz już byłaby musztarda po obiedzie. Ale dodam do Vesper, że wiara bez wysiłku nie jest wiarą tylko przyzwyczajeniem do religii, a czasem tylko do obrzędów, bo religii uznawanej za własną praktycznie się nie zna. Hoko i Tadeuszowi dziękuję za obszerne i mądre wywody. Tylko, że w sprawie wiary rozum i wiedza nic nie mają do rzeczy. Natomiast zgadzam się, że fakt niemożliwości zrozumienia wieczności może mieć podłoże biologiczne, ale to też niczego nie wyjasnia. To kolejne założenie pozwalające do ominięcia problemu. Tak jak i te wszystkie modele kosmologiczne, które są wewnętrznie logiczne, ale 11 wymiarów łatwo zrozumieć praktykowi budowy modeli, natomiast jako wyjaśnienie pierwszej przyczyny lub dowiedzenia jej braku, są do niczego.
W gruncie rzeczy są to zagadnienia ciekawe, ale jako przedmiot dyskusji nie prowadzą do nikąd. Zwykle nie włączam się w takie dyskusje, ale najpierw Kanibal trochę mnie podjudził, a potem było tu parę wpisów, które na pewno warto było przeczytać.
No, to fakt. Ale Stanisławie, błagam, nie wywołujmy już Kanibala z jaskini, bo znienawidzę Liszta do końca życia 😈
Myślę, że takie koncerty jak ten w Auditorium Maximum pamięta się do końca życia. Mimo bałaganu, mimo beznadziejnej akustyki, mimo, że trzeba było siedzieć w niewygodnych ławkach. Kiedy sobie przypomnę jak Zimerman rozpoczął II sonatę… Odliczam dni do 18. To już tylko tydzień.
Pod linkiem @liska jest jeszcze przekierowanie do arcyciekawego wywiadu z KZ który rozpoczyna się tu: http://www.youtube.com/watch?v=j6PpDQ6miBg
A u Bacewiczówny, przepraszam wszystkich za truizm, oberek rządzi A im więcej oberka tym lepiej. A jak mało oberka GB to może być np:
http://www.youtube.com/user/muzykaodnaleziona#p/u/20/s9G3QeFF-D4
PS Przez tego KZ lat temu trzy zaopatrzyłem się w duże naszej ilości muzyki „źródeł” i nieraz mi czasem „trąci”. Lubie sobie nieraz bowiem „zatańczyć inaczej” tzn bez przemieszczania się w przestrzeni a jedynie drgając do rytmu…
…czyli jak kamerton? Z jaką częstotliwością?? 🙂
Zazdroszczę tym, którzy tak wielkich wrażeń doznają. Znam tę różnicę między odczuciem, że słucha się doskonałej muzyki w doskonałym wykonaniu, nawet wpada przy tym w zasłuchanie, a odczuciem czegoś zupełnie nieziemskiego, gdy dreszcz przechodzi po plecach. Czasami inne wrażenia niż dreszcz towarzyszą, ale zawsze niezwykłe. Kilka razy coś takiego przeżyłem. Ostatnio niespełna rok temu i to „tylko” na próbie.
Tak wiem – taki taniec to parkinson albo padaka – a drgam w zależności od materiału muzycznego – w pełnym przedziale:
http://simple.bestmetronome.com/
Pozostając w pianistycznym klimacie, jednak wspominany kompletny box Haskil z Universalu jest u nas dostępny:
http://merlin.pl/Edition_Clara-Haskil/browse/product/4,864339.html
A tu o naszych starych znajomych:
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Zycie-wraca-do-300-letnich-organow-n45382.html
macias1515 – Udowodniono, ze taniec jest w stanie zachamowac rozwoj Parkinsona, byly badania i ukazala sie ksiazka a w polskiej prasie artykul – polecam bo bardzo ciekawy i odkrywczy.
Zachamować?
Znaczy się, ten rozwój schamieje i przez to się nie będzie rozwijał?
W wypowiedziach p. Kanibala, zwracam szczególnie uwagę na dwa słowa zawarte w tej z dnia wczorajszego, godziny 12.51 (poprzedni wpis) : „największym kosztem”.
To już braliśmy, prawda? Kiedy to słyszę w kontekście kazania o „jedynie susznej prawdzie”, zimno mi się robi.
A sugestia, jakoby trzysta lat temu (1711) za tę dyskusję skazano by nas na stos, potwierdza jedynie podejrzenie co do zasięgu i charakteru wiedzy jaką dysponuje p. Kanibal.
Brrrr.
PMK
Chciałem zauważyć, że oprócz Roku Liszta i Mahlera, od tygodnia mamy też Rok Królika 😉
„Rok Królika zapowiada się pomyślnie. Ponieważ żywiołem królika jest w chińskim kalendarzu księżycowym metal, wróżbici mówią już o „Złotym Króliku”, który będzie ludziom sprzyjał w interesach. Po burzliwym Roku Tygrysa, Rok Królika ma też być spokojniejszy.” 😀
Myślicie, że warto nabyć ten box Clary Haskil? 😕
Clara jest super, ale specyficzna, nie wszystko w jej wykonaniu każdemu się spodoba. Też się zastanawiam, czy sobie go sprawić. Siostrzeństwo moje skądś przegrało kilka płyt i maniakalnie ostatnio słuchają.
Ale chyba nie z Merlina – w moim przypadku (kilka razy) zapis „towar trudno dostępny – ponad 21 dni” oznacza po prostu „mamy w ofercie może się ktoś nabierze” – w Prestoclassical – czas oczekiwania 1 dzień – czyli w Warszawie będzie na trzeci dzień od zamówienia (poczta lotnicza z Coventry gdzie mają magazyny) ale zamiast 22o zł trzeba zapłacić 80 EUR czyli ponad 300 zł – wybór należy Drogiego Klienta. Clarę pamiętam miałem kiedyś na kasecie jeszcze z sonatami Mozarta – owszem owszem wspaniała to pianistka [kiedyś pisało by się „była” a dziś dzięki nagraniom piszemy „jest”] ale teraz mniej za tymi nagraniami tęsknię. Całego wachlarza jej możliwości oczywiście nie znam – także moje uwago tylko organizacyjne 🙂
Na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=NO-ecxHEPqI
Bacewicz świetna była i jest.Stwierdzam fanatycznie i niech mi kto podskoczy!!
macias1515 z Amazona z przesyłką „standard” wychodzi 185zł (a 195zł z „expedited” 8-16 dni) 🙂 Może jak będę zamawiał książki w marcu, to się skuszę na Clarę 😉 No, ale najpierw Bacewicz, oczywiście 🙂
Panie Kamiński, gdy Pan galopuje się w ocenianiu zasiegu czyjes wiedzy to uwazaj Pan , żeby samemu nie wyjsc na nieuka. Jesli Pan mysli że Łyszczyński był w 1689 ostatnim spalonym za poglądy, a już w 1711 była w Polsce tolerancja, to martwie się poważnie o Pana „zasięgi”. W 1700 Przyborowski płonie za ateizm, w 1713 na rynku lubelskim Kahler płonie za bluznierstwo przeciw kosciołowi, jeszcze w 1746 w Poznaniu niejaki Kocay płonie za odmowe powtorzenia „niech bedzie pochwalony”. Czytaj Pan więcej i nie wyrywaj się Pan do tablicy mając nikłe „zasięgi”. Taka rada. Odpowiadał więcej na Pana zaczepki nie będę, forów nie mam na tym blogu, pózniej to mi się dostaje, podczas gdy Pan może się posuwać w mówieniu do wszystkiego, a później z diabelskim uśmieszkiem robić za sprawiedliwego i niewinnego.
Panie Stanisławie naprawde mysli Pan, że pozytywny odbiór muzyki Bacewicz zależy od dojrzałosci odbiorcy?
Czy aby to nie za „łatwa” muzyka, żeby ją tak ujmować? Osobiscie uważam, że przewartosciowaliśmy dzieła Bacewicz. Jak Jej muzyka ma się do Palestra, czy nawet starszego Szabelskiego? Może muzyk B. jest dobra do słuchania na sali, ale czy w samotności? Czy Palester nie jest bardziej intymny, wymagający wrażliwosci „ucha”?
Cytat na dziś.
Źródłem naszych błędów jest nie tylko brak samej wiedzy, ale również to, że często wydajemy sądy i opinie nie mając rozeznania, jakie elementy są do tego niezbędne.
😎
Kanibalu, ja uważam wprost przeciwnie. Palester jest dla mnie nie do słuchania, „zasłużony” tylko z powodu pracu w Wolnej Europie, a Bacewicz wcale nie jest łatwa, bywa chwytliwa, a to nie to samo.
Taki mały przykład, jak można się różnić.
I wspaniale mi się słucha Bacewicz w samotności. A nawet gra.
To tyle. I proszę bez dalszych komentarzy, bo w oczywisty sposób każde z nas pozostanie przy swoim zdaniu.
Ja czasami w swoich komentarzach o grze KZ uzywalem wyrazenia „kontrolowana spontanicznosc” i wydaje mi sie, ze chyba okresla to wzglednie adekwatnie jego gre
Pobutka.
Gdyby to kogo interesowało, oto źródło tej „historii stosowanej”:
http://newsgroups.derkeiler.com/Archive/Soc/soc.culture.polish/2009-07/msg00128.html
Zmieniając temat, a korzystając z tego, że teraz Pan Kamiński będzie zerkał na tę stronę, chciałem zadać laickie pytanie. A najpierw wstęp, załamałem się i kupiłem owo książyszcze o operze, ryzykując załamanie i swoich przeciążonych półek. Otóż tam, w książce, często wyrażane jest ubolewanie, że nie ma śpiewaków od bel canta (zakładam, że mówimy o operze włoskiej umownie z XIX w, pierwszej połowy?). I moje pytanie:
co się stało? Jakoś trudno uwierzyć, że nagle w tej ogromnej masie ludzi zabrakło tych, którzy dysponują właściwym aparatem głosowym (pomijając to, czy wszyscy utalentowani chcą się mordować).
Czy więc źle się szkoli? Ale jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych byli odpowiedni śpiewacy? Załamało się szkolenie?
Bo wszak ciągłość wykonawcza jest?
Ad Clara Haskil:
Potwierdzam. Jeśli towar jest „trudno dostępny”, nie należy zawracać sobie głowy, bo przyjmą zamówienie, a po trzech tygodniach stwierdzą, że „towaru nie ma u dystrybutora”.
Inne argumenty niemerytoryczne.
Takie boxy oszczędzają miejsce na półce. Jeśli się nie ma zbyt wielu dubli, należy kupić box, duble myk na allegro i problem załatwiony. Repertuarowo bardzo ładnie. Mnie w takich boxach zawsze odstraszają mało wartościowe pozycje w rodzaju „ulubione bisy”, „ostatni koncert w Nowym Jorku” itp.
Szadejko to szczęściarz – ma chociaż szafę …
W mojej Św. Elżbiecie nie zostało nic – poza kupką stopionego metalu z piszczałek…. No i nie będzie zrekonstruowanego Englera na 250 lecie inauguracji (1761)
—-
W środę pobiegłem jeszcze w pobliże Gare de l’Est do – również mego ulubionego – jednego z najpiękniejszych w P. – kościoła St. Vincent-de-Paul. Pani w info nie miała pojęcia, że jednym z tytularnych był L.Boellemann.
Więc już nie odważyłem się zapytać o Brailla…
„Panie Kaminski, uwazaj Pan…
Zupełnie jak pod całodobowym na mojej ulicy 😆
@lesio
Słowo „zrekonstruowany” Engler jest chyba nieporozumieniem. Przecież to byłby zbudowany od nowa instrument, z poprzednim, oprócz miejsca na chórze, nie mającym nic wspólnego. I atrapa w postaci prospektu. Nie lepiej tam postawić nowoczesny instrument, dobry instrument? Zawsze z zachwytem patrzę na nowoczesne niemieckie organy w odbudowanych (bo nie zbudowanych z niczego) kościołach.
Przypominają się kanonicy wrocławscy: wyburzyli zabytkową kamienicę i będą ją „rekonstruować”. To szkodliwe podejście do dzieł sztuki.
A jeszcze trzeba dodać, że akustyka św. Elżbiety się zmieniła, ponieważ wystrój jest znacznie mniej „gęsty”, jak i inne pokrycie ścian, etc. Bardziej przypomina teraz Marię Magdalenę, niestety… Tak więc nawet tego elementu nie będzie wspólnego.
Z materii tych organów – na których miałem szczęście grywać w latach 65-68 – jak napisałem – nie zachowało się nic.
Ale na szczęście jest dosyć obfita dokumentacja dot. zespołu dźwiękowego (w Instytucie Herdera w Marburgu) oraz u organmistrzów wykonujących remonty i roz- i przebudowy (Schlag, Sauer) – jak również materiał porównawczy pod postacią instrumentów w Krzeszowie i Ołomuńcu.
Oraz dokumentacja prospektu – w PKZ.
Tolko dieng – niet…
Macham Wam w przelocie i lecę na konferencję EKK we Wrocławiu. Tzn. konferencja w Warszawie 🙂
A wieczorem w FN śpiewa Kożena. Idę oczywiście.
@Gostek Przelotem
W przypadku boxu Clary problemem był brak chęci wprowadzenia tej pozycji na polski rynek przez nasz oddział Universalu. Pojawienie się boxu w Merlinie oznacza, że sytuacja się zmieniła. Merlin czy jakikolwiek inny polski sklep naziemny/internetowy płyty sprowadzi.
Obyś miał rację. To, co opisałem zdarzyło mi się w merlinie dwa razy. Raz nie zauważyłem, że towar jest trudno dostępny, a raz na czymś tam mi zależało, więc zamówiłem. Odpowiedź za każdym razem była taka sama.
@Gostek Przelotem
Tak mi się wydaje, rzecz jest nowa więc to tylko kwestia sprowadzenia do Polski. Opisane przez Ciebie sytuacje mogą wystepować przy starszych pozycjach jeśli sklepy nie aktualizują danych.
@lesio
To, że można zbudować, nie wątpię. Mnie zastanawia: po co? Po co komuś grająca atrapa? I to nie będzie rekonstrukcja Schlaga/Sauera, prawda? Tylko to co się marzy rekonstruktorowi.
Wolałbym, aby pieniądze, których i tak nie ma, znalazły się na remonty istniejących wartościowych organów. Czy ktoś zrobił Bardo??
A powtórzę niejako słowa Pana Kamińskiego: archiwum radiowe ma pełno nagrań tych organów, czemu nic nie wydadzą? Czemu siedzą na tym? Nie zarobią? Niech wrzucą innym dla uciechy w Internet.
No, Dolny Śląsk to poważna sprawa, zirytowałem się… 🙂
A nie lepiej, Tadeuszu, by było jedno i drugie? Co się da, wyremontować, a co nie, odbudować? Nie ma pieniędzy, to znaleźć pieniądze, ale niekoniecznie na nowe organy z katalogu, żeby ksiądz dobrodziej byli dumni i wszyscy parafianie. Zresztą o czym tu mówić, jak organy służą przeważnie do grania różnych Barek i Awemaryj.
„…czemu nic nie wydadzą? Czemu siedzą na tym? Nie zarobią? Niech wrzucą innym dla uciechy w Internet”
Zadaję to pytanie od wielu lat, nie tylko w stosunku do archiwów radiowych.
Zapewne na obróbkę i cyfryzację tych zapleśniałych, marniejących taśm leżących w jakiejś zapyziałej piwnicy też nie ma pieniędzy.
Magdalena Kožená dziś wieczór śpiewa w Warszawie program z płyty „Lettere amorose”. Właśnie sobie słucham, pasuje do niej ten włoski barokowy repertuar. Ciekawa jestem, czy zaśpiewa też „L’eraclito amoroso” Strozzi. W dzisiejszej Wyborczej (s. 17 „Listy miłosne czeskiej diwy”) Jacek Hawryluk pisze o najważnieszych etapach jej kariery, omawiając jednocześnie kilka nagrań, taki fajny „mini-przewodnik po Koženie” 🙂
Jak ongiś śpiewano, przekonałam się tak dożylnie dopiero z audycji PMK „Teatrzyk Pana Piotra”. Gdybym nie usłyszała, to bym pewnie myślała, że to bajanie pod hasłem „kiedyś było lepiej”. Też ciekawam odpowiedzi PMK, no i czy jest szansa na odrodzenie tych technik, tak jak to się po trosze dzieje z wcześniejszymi? A właściwie nie tylko technik, a całej kultury śpiewu.
O, Wielki Wodzu.
Ale ja nie lubię erzatzów… to jakby całe Stare Miasto miało mieć tylko kopie budynków z XVIII wieku.
No inna sprawa, że jak są organy to po co… ale, jak Beata mówi, całej kultury muzycznej brak.
We wsi Siebenhufen (Siedmiosławice; wyremontowane organy!) o świcie latem chłopi szli na wzgórze, patrzyli na wschód słońca i śpiewali chórem… nasi pójdą, wieczorkiem i… ech.
Tadeuszu – a skąd to wiadomo o tych chłopach? 😯 Obrazek iście filmowy!
A czemu nie? Nie mieli empetrójek, to sobie śpiewali. 🙂
U nas też były zabytkowe organy, przetrwały wszystkie wojny (w tym dwie światowe), ale wymagały remontu, bo troszkę były zapuszczone. Przyszedł taki pajac z papierami organmistrza i zdewastował chyba nieodwracalnie, lepiej niż by ruskie wojsko to zrobiło. 300 lat temu by go wybatożyli i postawili w kunie, ale w w naszych oświeconych czasach nie wolno, więc łazi po okolicy i straszy o. gwardiana sądami. Za jakiś czas może kupią niemieckie, ale raczej zostaniemy przy parapecie. 👿
Od Briana Hesforda, ucznia Maxa Drischnera, ostatniego organisty w Brzegu (św Mikołaj), który mieszkał w Przewornie, jakieś 5 km od Siedmiosławic i jeździł tam grywać. Drischner, uczeń Regera, napisał nawet taki utworek Sonnenaufgang. Pozostaje nadzieje, że panowie sobie nie dorabiali w fantazji… ale nie ma już kogo spytać. Hesford zresztą odegrał w Siedmiosławicach ten Wschód słońca na rozpadających się (wtedy) organach.
No tak, nam się to może już z filmami kojarzy. Ale w kulturach tradycyjnych wspólny śpiew to codzienność. W Polsce też jeszcze można go spotkać w autentycznym kształcie, chociaż wymaga to sporego wysiłku, bycia zaakceptowanym przez społeczność, dopuszczonym do jakiegoś ważnego momentu jej życia. Śpiew tradycyjny to część życia, jego trudów i radości, a nie towar na sprzedaż czy coś, co się ocenia pod względem jakości, jak nie ocenia się radości czy cierpienia. Czasem lubię liznąć przez szybę tego świata, ze świadomością jego licznych minusów i bez tęsknoty, by być jego częścią 😉 W każdym razie my już o śpiewie myślimy głównie w kategoriach „jakościowych”, a nie jako o części życia po prostu.
Tadeuszu, Sonnenhymnus Maxa Drischnera 🙂
Przesłucham w domu 🙂
Teraz mam wiadomości: dobrą i złą. A wieczorem Kożena i też trzeba będzie napisać…
Może w takim razie pośrednio wrzucę tę dobrą wiadomość. Już można wchodzić na stronę EKK:
http://www.culturecongress.eu/
A główna muzyczna wiadomość jest tu:
http://www.culturecongress.eu/event/penderecki_greenwood_aphex
Krzysztof P. weźmie w tym czynny udział 🙂
Złą wiadomość trzeba będzie wyeksponować.
Czyli ta główna muzyczna wiadomość to jeszcze nie jest ta zła wiadomość?
O, super! To może i hymnus, nie aufgang… Grove też o Riegerze nie wspomina jako nauczycielu, ale o Landowskiej i Schweitzerze. No cóż.
A kościółek bardzo urokliwie położony:
http://www.wroclaw.hydral.com.pl/86309,foto.html
No ja już tu kiedyś mówiłem, że Krzysio z Rysiem się skumali (choć pewnie raczej ich impresaria).
Wróciłam z koncertu. Chyba będę musiała zrobić dwa wpisy. Jeden – relację, drugi – o tej złej wiadomości, o której dziś wspominałam…
A jaka to zla wiadomosc?
A organy z kosciolow wypadaja juz z gry. Teraz juz robia takie mixy na komputer i ksiadz wsicka jakis klawisz i ma organy albo jakis inny i ma harmonie itp. Do tego jest naglosnienie, plus mozna dolozyc spiewaka ktory bedzie spiewal razem z wiernymi a wszytsko to widzialam w TV z relacji targow kosciolowych i ta „rzecz” miala spore zainteresowanie – to jest nowoczesne granie i muzykowanie w kosciele.
Sonnenhymnus…
Wracamy do konstantyńskiego Sol Victus ?
—-
@Wodzowi – w moim małym miasteczku, gdzie przyszedłem na świat (na pograniczu polsko-niemieckim) pewien powszechnie znany „organmistrz” ukradł 3/4 piszczałek z organów kościoła protestanckiego (dokładnie 21 głosów) i sprzedał pod postacią nowych organów w kościółku opodal..
—-
@Tadeuszowi – też bardzo pragnąłbym wyremontu w Bardzie (do którego mam duży sentyment pozamuzyczny …)
@macias1515, @Gostek Przelotem, @woytek – Box Clary Haskil jest aktualnie dostępny w DDD (dystrybutor EMI i Universalu). Można sugerować zaprzyjaźnionym sklepom zamówienie.
Podstawowe dane dla ospałych zamawiaczy:
4782541, 0028947825418, HASKIL, CLARA, EDITION