Operetą w Lutosławskiego

Pomysł, by Studio Koncertowe im. Witolda Lutosławskiego (dawniej S-1), miejsce kultowe, gdzie patron był częstym gościem (tym naturalniejsze więc było, by po śmierci stał się patronem), które inaugurował Światosław Richter, a gdzie występowali najwięksi z największych, wydzierżawić zespołowi pana Włodzimierza Izbana, moim zdaniem kwalifikuje się – jeśli rzeczywiście prezesi Polskiego Radia pójdą na taką współpracę z marszałkiem Struzikiem – pod paragraf działania na szkodę firmy.

Po pierwsze, racje wymienione w zalinkowanym artykule. Studio im. Lutosławskiego jest jedynym miejscem koncertowym w radiu dla muzyki poważnej, spełniającym warunki w sposób idealny. Poza tym jest zapleczem dla Programu II i tym samym dla naszej obecności w Europejskiej Unii Radiowej. No i, last but not least, dla Polskiej Orkiestry Radiowej Łukasza Borowicza. Którą pewnie pan Izban, jeśli będzie teraz rządził w radiu (!), zechce przerobić na następczynię orkiestry Rachonia. Ja nie mam nic przeciwko dobrze granej operetce, Nietoperza uważam za arcydzieło, ale dlaczego go napuszczać na Lutosławskiego? Niech będzie gdziekolwiek, w jakiejś wynajmowanej sali, niech panu Izbanowi dalej pan Struzik wynajmuje (podobno są tam jakieś powiązania rodzinne, ale tego nie wiem na pewno, w każdym razie poparcie marszałka pan Izban ma od dawna), ale nie w miejscu, które zostało zbudowane do zupełnie innych celów, w innym przeznaczeniu!

Bo – i tego nie ma w artykule, a to bardzo ważne – to nie tylko świetne miejsce koncertowe, ale przede wszystkim wspaniałe studio nagrań! Ostatnio jeszcze unowocześnione dzięki nowej konsolecie (jest też nowy fortepian – i on poszedłby zapewne na zmarnowanie). Ktokolwiek przyjeżdża tu nagrywać, z kraju czy ze świata, jest po prostu zachwycony warunkami i akustyką. JAK MOŻNA TAKI SKARB MARNOWAĆ! Kompetentne osoby na kierowniczych stanowiskach w Dyrekcji Nagrań mogłyby zrobić na tym biznes, wynajmując to miejsce także podmiotom zagranicznym za konkurencyjną cenę – i radio zarobiłoby daleko więcej niż te marne 100 tys. zł na operecie pana Izbana.

Co więcej – oni to miejsce zamierzają przerobić! Zniszczone już zostało Studio S-2 w tym samym budynku, gdzie pan prezes Hasiński postanowił robić swoją telewizję – taką miał idee fixe. Teraz będą musieli przerobić Studio im. Lutosławskiego na operetę – ale jak? Kanał wybudują? Kurtynę zawieszą? Parawany postawią? Bo wykonania estradowe operetek nie mają sensu. Jak oni sobie to wyobrażają? No i jeszcze trzeba będzie przerobić otoczenie studia na zaplecze dla operety. Ponoć pan Izban przechadza się już po gmachu na Modzelewskiego planując, co gdzie umieści. Jeśli radio (Dwójka) będzie chciało cokolwiek tam zrobić, koncert czy nagranie, nie dość, że będzie musiało się zapytać pana Izbana, ale być może miejsce zostanie już tak przerobione, że nie będzie to możliwe. I w ten sposób radio publiczne zostanie pozbawione przyzwoitych studiów. Ale co o koncertach, nagraniach i charakterze Dwójki myśli sobie pan prezes Hasiński, to już powszechnie wiadomo.

Osobnym rozdziałem jest przepływ informacji, a raczej jego brak. Negocjacje przeprowadzano w ścisłej tajemnicy przed Dwójką, dla której, jak już wspomniałam, miejsce jest zapleczem. Łatwo to było zrobić, bo w końcu redakcja znajduje sie w innym gmachu – na Malczewskiego. Tylko informacje pod hajrem docierały do szefowej Dwójki od ludzi pracujących na Modzelewskiego. Oficjalnie nie było żadnych. Kogo pytałam z Dwójkowych kolegów w zeszłym tygodniu, czy coś o tym wiedzą, większość NIE WIEDZIAŁA NIC, a pani Małgorzata Małaszko – tylko nieoficjalnie. A przecież to jest istotne miejsce pracy tych ludzi. Jeśli zostanie im zabrane, rzeczywiście pozostaje zrobić z Dwójki drugie RMF Classic, bo koncertów za wymianę z EBU nie dostaniemy (nie będzie za co), a dyrektor Wit za transmisje koncertów z FN życzy sobie dość drogo.

Jeszcze o cytacie z mojej wypowiedzi – p. Izabela Szymańska w „GW” zacytowała tylko pół mojego zdania („To instytucja, która nie ma poziomu artystycznego”). Chodziło o to, że występując dorywczo, w zespole zbieranych muzyków, na zasadzie chałtury, nie sposób sobie ten poziom wyrobić. Powie ktoś, że właśnie Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury dostaje szansę. Tak, tylko dlaczego kosztem nas wszystkich i kosztem – nie boję się górnolotności tego sformułowania – naszej kultury narodowej? Bo Studio im. Lutosławskiego jest częścią jej dorobku. Jeszcze jest.

A oto petycja w tej sprawie.

Osoby podpisane proszone są o weryfikację swojego podpisu. Przychodzi mail ze strony petycje.pl i trzeba tam potwierdzić.