Stockhausen i duch Kagla
Z reakcji publiczności na dzisiejsze trzy pod rząd koncerty w Soho Factory wynika, że to jest właśnie taka Warszawska Jesień, jaką różne tygrysy lubią najbardziej. Cóż – Stockhausen to już klasyka, żal, że więcej nic nie napisze, ale jeszcze tyle jego muzyki nie znamy – a w ostatnich latach życia był wyjątkowo płodny i byłby nadal, gdyby nie przytrafiła mu się taka nagła, bezsensowna śmierć. Można utyskiwać czy się nabijać z jego stylu życia, dosyć mętnej ideologii i mitologii, jaka była podstawą jego twórczości, ale był wielki, co tu dużo mówić, i jego muzyka wciąga nadal.
Słuchaliśmy tego wieczoru utworów z gigantycznego cyklu Klang, który już niemal ukończył (21 na 24 planowane „godziny dnia”, każdy oznaczony jest kolejną godziną). Części składowe tego cyklu mogą stanowić osobny cykl sam w sobie, jak w przypadku utworów fortepianowych Natürliche Dauern, będących Trzecią godziną. Dwanaście części tego cyklu znalazło się w programie pierwszego koncertu. Owe tytułowe „naturalne czasy trwania” polegają na tym, że dźwięk ma wybrzmiewać. Wiele więc tych utworów przypomina trochę Mortona Feldmana: akord, długie wybrzmienie, znów akord itd. Jednak są i fragmenty, w których faktura trochę się komplikuje, a czasem nawet zaprzęgnięte są do roboty dzwoneczki japońskie.
Drugą część wypełniły trzy utwory z warstwą elektroniczną, składającą się z remiksów wcześniejszego dzieła Cosmic Pulses, które słyszeliśmy trzy lata temu na Torwarze, także w ramach Warszawskiej Jesieni (też zresztą część cyklu Klang – trzynasta). A więc były to: Paradies z fletem (Dwudziesta pierwsza godzina), Urantia (Dziewiętnasta godzina) na samą elektronikę i nagrany śpiew Kathinki Pasveer, flecistki zresztą, jednej z ostatnich kobiet i współpracowniczek Stockhausena (w Paradies również nagrany jest jej głos, ale mówiony), wreszcie Orvontron (Piętnasta godzina) z barytonem solo – tu śpiewał charyzmatyczny Filipińczyk Jonathan de la Paz Zaens. Zabawne: są to utwory autotematyczne w warstwie słownej; tekst opowiada, czym jest dany utwór, jaką ma formę itp. i że głosi chwałę Boga.
W ramach ostatniego z koncertów, po jeszcze jednym utworze fortepianowym z Natürliche Dauern, zaskakująca Freude (Druga godzina) na dwie harfy i dwie (określone!) młode harfistki, Marianne Smit i Esther Kooi. One też wystąpiły dzisiaj. W zabawnych białych strojach (dziwaczne sukienki plus krótkie legginsy; poza pianistami wszyscy byli ubrani na biało, a baryton w stylu dalekowschodnim) szalały na tych harfach, używając wszelkich sposobów gry, a przy tym śpiewały – i to w dwudźwiękach! i wszystko razem z pamięci! – Veni creator. I o ile nagrany głos Kathinki w Urantia, o chłopięcej nieco emisji, skojarzył mi się jednoznacznie z chłopcami z Gesang der Jünglinge, to one dwie były jak jakieś dziwne mniszeczki albo upiorne aniołki. Kompozytor w omówieniu twierdził, że utwór jest radosny i anielski, ale dlaczego solistki kończą swój śpiew w trytonie – diabolus in musica?
Entuzjazm był wielki.
Poprzedniego zaś wieczoru w Studiu Tęcza wykonano hellhörig Caroli Bauckholt. Niemiecka artystka zaczęła od teatru eksperymentalnego, potem dopiero trafiła na studia kompozycji do Mauricia Kagla. Ten utwór jest całkowicie z jego ducha: radosna zabawa nietypowymi brzmieniami wydobywanymi z najrozmaitszych przedmiotów, w tym metalowych balii (niesamowity dźwięk, jakby trąby!), piły czy przesypywanego żwiru, z udziałem trojga śpiewaków, którzy działają też aktorsko, nawet w pewnym momencie prychają na siebie jak wielkie koty, a w zakończeniu przytulają się tyłem wyjąc jak psy do księżyca. Miało to wiele wdzięku, jednak nie kupiłabym płyty, bo bez oglądania, jak to wszystko się dzieje, urok w pewnym stopniu pryska. Szkoda, że na tubie można tylko posłuchać kawałeczka podłożonego pod spot Warszawskiej Jesieni.
Komentarze
Stockhausen – Freude (Joy) – for two harps
@lisek
i jak Traviata ?
Aha, z tą Traviatą „na trzy głosy”: rzecz w tym, że kiedy rolę śpiewa „una donna di prima forza”, jakiej żądał Verdi, a takich słyszeliśmy parę w ostatnim półwieczu (Callas, Sutherland, Caballe, a zresztą i Los Angeles, i Scotto, każda na swój sposób), to nie ma takich problemów. Jeden głos dobrze wyszkolony najzupełniej wystarczy… Podobnie jak z Normą, Aidą, czy Brunhildą, o Zygfrydzie i Tristanie nawet nie wspominając.
A ponieważ już tak kiedyś było, to może jeszcze tak kiedyś będzie.
PMK
Z tą Traviatą / Natalią jest problem podstawowy: słuchać czy oglądać. W odpowiedzi można powiedzieć, że słuchać tylko pod warunkiem oglądania. Wówczas można obu wiele wybaczyć. Przy czym piszę tylko o „sprawie Nathalie”.
@Piotr Kamiński
„Podobnie jak z Normą, Aidą, czy Brunhildą, o Zygfrydzie i Tristanie nawet nie wspominając.”
podobnie ja ze wszystkim 🙂
bo dlaczego Natalie Dessay nie śpiewa np. pieśni :)?
Bo jest zwierzę teatralne, czego nieraz dowiodła, zresztą jak każdy urodzony clown – jest wielką tragiczką. Ja się tu zgadzam z 60Jerzym: sama fonia nie wystarczy, z wizją wszystko zaczyna działać lepiej. Wtedy można wiele ograniczeń tego głosu wybaczyć – choć w mniejszych salach i przy rozsądnym dobrze repertuaru (w Kleopatrze, niestety, spuchła w połowie…).
Kurczę, jak ja zazdroszczę Pani Kierownik obecności na wczorajszych koncertach! gdy słyszę nazwisko Karlheinz Stockhausen, to reaguję jak Homer Simpson na pączki 🙂
ale Łucją mnie zachwyciła 🙂 ostatniego sezonu w Met.
czy bycie zwierzęciem scenicznym przeszkadza wykonawstwu liryki wokalnej?
Joyce DiDoanto i Diana Damrau nie mają z tym problemu.
dlatego wielkim szacunkiem otaczam ludzi, którzy smakują różych dziedzin 😛
Ta Kleopatra była okropna…
„gdyby nie przytrafiła mu się taka nagła, bezsensowna śmierć.”
Czy mogłaby Pani napisać co mu się stało?
pp – witam. No, w sumie to chyba był jednak zawał, ale odbyło się to tak, że siedział przy śniadaniu (bodaj) i nagle się zadławił. Nie wiem, co było przyczyną, a co skutkiem, ale to było zaskoczeniem dla wszystkich. Był w znakomitej formie, także kompozytorskiej, dopiero co skończył utwór i zabierał się za następne…
Ostatnio tuba anulowala ograniczenia dlugosci wideo (bylo 10-15 min) na filmy i muzyke. Rezultat: tu jest Traviata z Fleming i Brusonem, a prosze popatrzec na wszystkie linki po prawej 🙄
@Lolo, II i III rzeczywiscie wyciska 🙂 . Tyle ze (nie wiem czy to przypadkiem nie herezja) nie podobal mi sie Villazon.
A tu Natalie Dessay brzmi pieknie, nawet bez ogladania:
http://www.youtube.com/watch?v=l8m26UaQABI
herezja ??
nie…
A to dobrze 🙂
Z okazji pierwszego dnia astronomicznej jesieni
Kompozytorzy brytyjscy a meteorologia
Nie bedę się rozwodził na temat oper i ich bohaterek. Wspomnę o jednej bohaterce, wcale nie operowej, choć wokalnie utalentowanej. Utwór, z którym jutro będzie się kojarzyć, to 100 lat, względnie Happy birthday to you. Ponieważ jutro będę świętował zbiorowo porównywalne święto, już dzisiaj, w wigilię, składam najwyższe wyrazy uznania i życzenia trzymania poziomu (niechybnie pewne i bez życzeń), nadal tylu wrażeń artystycznych na co dzień, również wrażeń architektonicznych przy okazji służbowych podróży. A wszystkim Frędzelkom radości w Dniu Uroczystym.
Oj… Stanisławie… nic się nie ukryje… dzięki wielkie! 😀
Tylko nie „wokalnie utalentowana”, jedynie umiejąca czytać nuty głosem 😉
Małem przerwę w dostawie prądu i dopiero teraz mogę zareagować na propozycje spod poprzedniego wpisu.
Wszystkich, którzy chcieli na mnie oddać swój głos, z bólem serca zawiadamiam, że posłem zostać nie mogę, bo pełnię już (u siebie na blogu) zaszczytną funkcję satrapy. 😈 Ale za to w mojej satrapii redystrybucja dochodu odbywa się całkowice po (moim) uważaniu, więc zawsze można ode mnie wydębić dowolną sumę na kulturę. Mniejsza o to, że wirtualnie i nie na serio. Zawsze to lepsze niż całkiem na serio nic nie dostać. 😎
Stanisławie! Miałem taki plan być pierwszy i złożyć życzenia jutro o 0:01. A Szanownej Pani Redaktor życzę 100000000000000 kolejnych wpisów, 10000000000000 wysłuchanych koncertów i płyt i 10000000000000000 nowych czytelników. No i zdrowia, oczywiście!
Tak poważnie, to PMK ma oczywiście rację, że gdyby w łożeniu na tzw. kulturę wysoką zastosować całkowicie demokratyczne zasady, szybciutko by ona padła na pysk. Toteż mecenat, nawet państwowy, z założenia nie może być zbyt demokratyczny. Ale to wcale nie przeszkadza od czasu do czau przypomnieć urzędnikom, że nie własną forsą dysponują. 😉
Czy to przypadkiem nie Stanisław jest tą cząsteczką szybszą od światła, którą Szwajcarzy wypuścili w świat? 😆
Teraz nie wiem, czy dla wszystkich impreza urodzinowa zaczyna się już dziś, czy też powolniejsze cząsteczki mają zaczekać do jutra. 😉
Bobik trafił w istotę. Nie wyobrażam sobie wielu dziedzin, których nie wolno poddawać referendum. To było dobre we wspólnocie rodowej, już nie do końca w plemiennej. Od tego czasu do podejmowania niektórych decyzji potrzebna jest wiedza a nie głosowanie. Dlatego mądrzy politycy pytają fachowców i do tego wiedzą, których pytać. Tylko takich jest mało.
Pani Kierowniczko, ktoś kto śpiewał w chórze dłużej niż parę miesięcy, oprócz umiejętności czytania nut musi się wykazać talentem do przyjemnego dla ucha odtwarzania tego, co wyczytał.
Bobiku, aluzję poniałem i przeprasza za uczynione zamieszanie. Jestem przekonany, że z powodu mojego falstartu jutro życzeń nie zabraknie.
Bobik tak mnie stropił wypominając nadmierny pośpiech, że zgłupiałem. Dokładnie wyobrażam sobie wiele takich dziedzin, a nie nie wyobrażam
Powinno byc od dzis wieczor, tz od momentu w ktorym na niebie beda widoczne 3 gwiazdy 🙂 Wiec przygotowania juz mozna zaczynac 😀
Dlatego dobra jest demokracja przedstawicielska, a nie bezpośrednia. Gdyby we Francji, w roku 1981, była bezpośrednia, karę śmierci zniesiono by tam, w najlepszym razie, dużo później, bo znaczna większość społeczeństwa była wówczas za jej utrzymaniem.
Ale większość wybrała Mitterranda, który jej zniesienie miał w 101 propozycjach – dzięki czemu Francja może z bezgraniczną wyższością udzielać dzisiaj lekcji moralności i innych wyższych wartości niektórym Stanom Zjednoczonym…
A Bobikowi marzą się mężowie stanu, no-no… Może by jakie listy gończe rozesłać, albo co?
PMK
Ojej, Stanisławie, wcale Cię nie chciałem tropić. Przecież ja jestem pies pasterski, nie myśliwski. 😉
Prosiłem tylko o ustalenie terminu rozpoczęcia imprezy, żey nie wejść z jakimś oberkiem w nieodpowiednim momencie. Ale teraz, dzięki instrukcji Liska, mamy jasność – trzeba się zaopatrzyć w butelkę koniaku pięciogwiazdkowego i zacząć świętować od trzeciej gwiazdki. 😆
Listy gończe? A nie lepiej psy gończe wprowadzć do akcji? Jeżeli istnieje taki zwierz jak mąż stanu, już tam one go wyniuchają, choćby się w borsuczej norze ukrywał. 😎
Jutro już będę pochłaniał delicje Basel (chciałaby dusza do muzeum instrumentów) i być może również pączkował, więc tzw. piorunem (czyli szybciej niźli wspomniana szwajcarska cząstka materii-energii) życzę PK wszystkiego najlepszego + tego, co tylko Ona potrafi sobie wyobrazić.
Wyobrażam sobie, że dużo 🙂
W niedzielę telewizyjna Dwójka wyemituje zapis koncertu Penderecki-Greenwood. Początek o godz. … a jakże – 23.25 🙁
@ PK,nie wiem,czy są już te 3 gwiazdki,ale te zwierzaki wyraźnie nie mogą się doczekać,żeby złożyć najserdeczniejsze życzenia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=wFh-rX_Sfhs&feature=related
Ja się dołączam i nieustającej przychylności Losu życzę…
Gwiazdki chyba juz sa, a koniak zdaje sie u Bobika 🙂
Pani Dorocie wszystkiego co najlepsze, przyjaciol, koncertow, podrozy, slonecznych dni, zdrowia i zadowolenia z licznych czytelnikow! 😀
Z podziekowaniem za dywanowe nauki i dzwieki,
Happy Birthday!
Trzecia gwiazdka na koniaku miłe szepcze słówka,
że się ponoć na Dywanie gotuje trzydniówka:
urodziny wstępne, główne, a w końcu lecznicze,
więc ja wstępnie Kierownictwu sił i zdrowia życzę. 😆
Do wstępnych toastów przyniosłem tak zwany koniak trojański. 😈
http://a01.cdn.a.pl/zdjecie-508203/miod-pitny-podczaszy-trojniak-750ml-Full.jpg
Koniak trojanski bardzo obiecujacy. Tym bardziej ze w adresie ma „cdn” 😀
To i ja z ukłonami niskimi, życzeniami serdecznymi, sercem pełnym wdzięczności, życzę Kierownictwu samych bolszych bolszych uspiechow na niwie i poza nią.
Niech Pani długo i szczęśliwie nam króluje, Pani Dorotko! 😀
Rano znikam skoro świt, więc ochoczo przyłączę się do wstępnych toastów.
120 lat!
To może tak
A ja uparcie czekam na jutro! Bo to nie tylko idę w góry, ale….alE, aLE, ALE…. ba baaaam
Pani Doroto, ogromnie, niezmiernie dziękuję, że Pani jest. I niech Pani oraz Wielkie Frędzle i malutkie frędzelki tkają ciągle ogromniejący Dywan 🙂
Naj naj naj – od Lolostwa 🙂
Złotej kierownicy życzę Pani Kierowniczce i umiejętności teleportacji.Całusy i sorry ,że jutro nie zapartycypuję,ale mam tu Leonorę z mamą i dwa koncerty Chopka za jednym przysiadem.
http://vimeo.com/14880657
Minęła północ. Czas na opowieść – ale nie będzie o duchach. To było tak. Złapałam muzycznego bakcyla. Jako analityk (z zawodu i z usposobienia), próbowałam zrozumieć, co mi się podoba w tym, co mi się podoba i dlaczego. Jako muzyczny analfabeta, nie radziłam sobie z odpowiedzią. Zaczęłam polować na recenzje i wśród upolowanych szukać takich, z których bym coś – cokolwiek – rozumiała, które pomogłyby mi zrozumieć zasłuchaną siebie i które by trafiały w moją długość fali. I tak Pani Kierowniczka, która nie była wtedy dla mnie Panią Kierowniczką, tylko Panią Redaktor z Polityki, została moim muzycznym Cicerone. 🙂 Kiedy więc pokazała się ta notatka:
http://archiwum.polityka.pl/art/paszportowcy-graja-chopina,375986.html to poszłam po niej prosto jak po sznurku na recital Piotra Anderszewskiego – i życie mi się odmieniło. 😆 😆 😆 Bo na recital poszłam, ale z recitalu już wyfrunęłam, unosząc się dobre 2 centymetry nad powierzchnią. I tak mi zostało. 😉
Piotr Anderszewski dał mi Jana Sebastiana, ale przedtem Pani Kierowniczka podała mi, jak na tacy, Piotra Anderszewskiego. Pani Kierowniczko – dziękuję. 🙂 To są Pani urodziny i ja oczywiście życzę Pani bachowskiej harmonii, beethovenowskiej energii, mozartowskiej radości oraz kontaktu z absolutem w towarzystwie Ligetiego, ale oprócz tego, bez związku z kalendarzem (kiedy jest Dzień Frędzla?), mam życzenia dla nas, Frędzelków oraz Dywano- i Polityko-czytaczy: żeby Pani się nadal chciało dla nas pisać.
No wzruszyliście mnie…
Imprezka się rozkręciła, z koniakiem trojańskim, ciachem i sztucznymi ogniami, w rytmie Marsalisa i śpiewających chipmunków – a ja na banalnej Warszawskiej Jesieni 😆
Ogromnie Wam dziękuję – i też mogę powiedzieć: za to, że jesteście. Że zaświadczacie, że jest dla kogo pisać. I że sami wnosicie tu tyle ciekawych i ważnych rzeczy, ile ja sama nie dałabym rady 😉
Za Frędzelki! 😀
A Dzień Frędzla jest codziennie 😀
Ooo! Widze, ze nawet wigilia urodzin Poni Dorotecki była piknie świętowano. No ale juz od ponad godziny nie wigilia jest – ino samiućkie urodziny. Zdrowie Poni Dorotecki 😀
Ba baaam! Świt nastał !
Sto lat, sto lat, niech żyje żyje nam! Nieeeech żyyyyyjeeeeee naaaaaaam!!!!
Rzecz kończy się stosownym pląsem radosnym, zakrywającym fałsze niestosowne, ze wzruszonej gardzieli wydobywące się.
Zapraszamy w góry, na pląsów część dalszą!!
O, i iPad się wzruszył i źle poprawia….
Zimno….. W góry… Szczęk Szczęk Szczęk
Sto lat, sto lat!
Sto lat, sto lat! Niechaj żyje nam!
Chociaż raz moje Ba baaaaam było pierwsze! własnoręcznie skomponowane. I magiczne słowo: pobutka !!!!!
Ba baaaam
Pani Dorotko,
Wszystkiego najlepszego, stu lat życia w szczęściu i zdrowiu oraz dalszych lat pisania wspaniałych tekstów i wiernych czytelników! 😀
Plurimos Annos, Pani Kierowniczko, w zdrowiu i radości, pełnych pięknej muzyki i wśród niezawodnych przyjaciół 😆
O, Tadeusz wstał ze słońcem! Przyniosłam urodzinową kawę – powinno starczyć dla wszystkich. 😉
http://www.google.pl/search?q=kawa&hl=pl&gbv=2&imgrefurl=http://hannaanna.blog.onet.pl/Kawa-pobudza-umysl-i-poprawia-,2,ID173030988,n&w=752&h=763&ndsp=12&tbm=isch&tbs=simg:CAQSEgnTlwUdcOjHSyEwBDz208IA9Q&sa=X&ei=IXd9TrmRLIf_4QSj7-TvDg&ved=0CAUQrBE4bA&biw=1003&bih=688
Croissants?
http://www.dunbarsystems.com/Images/enlarge/croissant1-enlarge(07czf3).jpg
Serdeczne życzenia dla Pani Kierowniczki, której udało się coś niezwykłego : „ostatni salon, gdzie się rozmawia” (to kradzione ze sławnych rysunków Copiego, w latach 70., ale idealnie pasujące do Dywanu).
Żeby już niedługo podatki płacone przez Dywanowiczów, poprzez cudowne rozmnożenie tychże, złożyły się na mityczny „jeden procent na kulturę”!!!
PMK
Howgh!
A ja Kierowniczce życzę, żeby miała swój kawałek nieba na ziemi i nie wahała się z niego korzystać 🙂
Urodzinowa wkładka muzyczna z motywami dywanowymi 🙂
W czasie gdy stawia się bariery, grodzi, tworzy dystans – twierdząc coś wręcz odwrotnego – PK i owszem – grodzi i stawia bariery – ale jedynie głupocie i chamstwu. Natomiast w cudownie prosty sposób likwiduje dystans – między nami tutaj zaglądającymi, sobą i tym co jej najbliższe. Ale i nam również. Ukłon najniższy a uśmiech najserdeczniejszy – i życzenia najlepsze. Od Jerzego. Tulcia miauknęła dołączając się 🙂
Może popsuję urodzinowy nastrój, ale przeczytałem właśnie opublikowany w Ruchu Muzycznym raport z I Konwencji Muzyki Polskiej, a ze szczególną uwagą rozdział dotyczący „nowoczesnego modelu instutycji muzycznej” i „zarządzania” nią.
Rozważa się tam szeroko zalety i wady prowadzenia takiej instytucji przez „artystę” i „menadżera”, nigdzie natomiast – chyba, że coś przeoczyłem – nie pada postulat, wedle którego dyrektorem artystycznym instytucji muzycznej powinien być… muzyk.
Pytanie brzmi: czy przeoczenie to wynika z przekonania, że 1. jest to taka oczywistość, że w ogóle nie warto o niej wspominać, czy też, że 2. to nie ma żadnego znaczenia, gdyż dyrektorem artystycznym instytucji muzycznej może być artysta jakiejkolwiek specjalności?
Gdyby prawdziwe było drugie przypuszczenie, czy oznacza to, że dyrektorem artystycznym jakiejkolwiek instytucji artystycznej może być artysta jakiejkolwiek specjalności, czy też dotyczy to wyłącznie instytucji muzycznych?
PMK
No nie, urodzinowy nastrój ma być! 😎
Dodaj siły, Psie Niebieski –
już kolejny dzień imprezki, 😀
fajerwerki, TROMBY, pienia,
szampan tryska na życzenia,
koniak z kawą się pomieszał,
od Mozarta jest depesza,
że winszuje i w ogóle,
Bach coś też napisał czule
i duch Kagla gdzieś w zaświatach
również z długopisem lata.
Stół w dorodnych pomidorach
(to przesyłka od Igora),
bo w bufecie Kierowniczym
nie ma co na mięsa liczyć,
Frycek, ozdrowiały cudem,
na Pleyelu rżnie etiudę,
gra muzyka w każdej duszy,
aż ściągają głusi z głuszy,
koty pieśni miauczą chórem,
głośniej nawet od wiewiórek,
Frędzle, w uroczystych minach,
pochłaniają beczki wina,
a gdy tylko ktoś coś polał,
brzmią toasty – STO LAT! STO LAT! 😆
Ach, kochani, nawet kawa nie pomogła – ten dzis dla mnie zaczął się… zaspaniem 😆
A już muszę zaraz pędzić na zabawną (chyba) rzecz na Chmielnej w ramach Warszawskiej Jesieni.
Jako że mam jeszcze potem spotkanie, liczę na mały doskok do kompa dopiero pod wieczór, a jeśli nie, to po finale festiwalowym na koniec dnia. Dzięki jeszcze raz Wam wszystkim (macham szczególnie dawno nie widzianym) i powtórzę, że tego – jak powiedział PMK – ostatniego (?) salonu, w którym się rozmawia, nie byłoby przede wszystkim bez Was. Sama to bym sobie mogła gadać do lampy… 😛
Ogólne buzi! 😀
Panie Piotrze, tłumaczę – jak dziecku w przedszkolu: dyrektorem artystycznym ma być artysta, dyrektorem generalnym – generał, a w aptece może pracować każden jeden magister. A jak ktoś lubi patrzeć głębiej, to niech pakuje butlę i płetwy, robi kurs nurkowania i nie przeszkadza innym brodzić po płyciźnie. 😉 Ps. Tak poważnie, to myślę, że pkt 1. W materiałach z konwencji, które są tutaj: http://www.konwencjamuzyki.pl/uploads/files/138_Nowoczesny-model-instytucji-muzycznej-pdf.pdf wśród zalet dyrektora-artysty wymieniono: „Zna dobrze środowisko muzyczne (jego obyczaje, artystów, zespoły), dysponuje pojęciami i fachową terminologią.”
Dzię-ku-je-my Pa-ni!
PS. A poważnie: czyli wedle tych kryteriów, właściwie każdy Frędzelek z tego Dywanu mógłby Stanąć na Wiersycku i Być Dyrechtorem?
PMK
Aha, Copi to była Dama co Siedzi i do niej przychodzą różni (głównie dziwny kaczorek). Czyli się sprawdza: PK siedzi, a my do Niej przychodzimy i sobie rozmawiamy:
http://2.bp.blogspot.com/-D6Q7pRd6S7M/TkI9bygcmLI/AAAAAAAAO-w/xsx3Y94Cs2U/s1600/copi4547vx.jpg
W dymkach jest tak:
Kaczorek : Ja umiem myśleć z otwartymi ustami.
Dama : Każdy potrafi.
Kaczorek : Pani nie.
Dama : Pewnie, że tak.
Kaczorek : A to proszę pokazać.
Kaczorek : Widzi Pani, że nie?
Dama : Właśnie, że myślałam.
Kaczorek : A o czym?
Dama: Myślałam, ale, psiakość, połknęłam muchę.
PMK
Bobiku, po tym urodzinowym psio-toaście mam poważne – niektórzy by powiedzieli, że klasyczne – kłopoty z utrzymaniem uroczystej miny. Czy ja mogę dostać dyspensę na obnoszenie miny świątecznie rozradowanej? 😛
A, co się będę bawił w detal – udzielam dyspensy hurtowo, dla wszystkich. 🙂
Myślę, na wszelki wypadek bez otwierania ust, że PK nie dałaby się tak łatwo podpuścić. 😉
Teraz już wiem, dlaczego pewien znany polityk miewa kłopoty z myśleniem. Wszystko przez muszkę! 😈
Jesli kawa nie pomaga, moze urodzinowa pobud/tka 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=rebgQ6_r_1k&feature=related
Ha! Załatwiłam dyspensę. 🙂 Można poluzować minowe krawaty (i muchy) oraz ciepnąć w kąt miniaste szpilki. You can leave your hats on. 😎
Wyszła mi emotka, której nie ma? No to niech każdy sobie wstawi, co uważa. 😎
Droga Pani Doroto, jako na ogół milczący, ale za to (kiedy to tylko możliwe!) goniący za lekturą bloga dołączam się do najszczerszych życzeń, którymi dywan najsłuszniej buzuje; życzę trwałości tego bezcennego – indywidualnego a zarazem i obiektywnego i przyjaznego (uwielbiam to połączenie!) – spojrzenia na muzyczne realizacje, dużo zdrowia, które pozwoli nadążyć za kalendarzem muzycznych wydarzeń na polskiej mapie i satysfakcji z „Salonu”, który istotnie jest Pani dziełem! Dziękuję za poświęcenie i wytrwałość (jak się domyślam wbrew zmęczeniu i nawałowi obowiązków), dzięki któremu po fajnym lub ciężkim dniu niezmiennie mogę liczyć na ciekawą lekturę prowokującą do przemyśleń i… doskonałe towarzystwo 🙂
Panie Piotrze, ja też z utęsknieniem czekam na cud śpiewaczki na miarę Callas czy Sutherland; prawdę mówiąc, gdy kilka lat temu usłyszałem Dessay w transmisji z Met (z Lunatyczki) też liczyłem na to, że taki cud właśnie dojrzewa… tymczasem jako zdeklarowany fan Caballé pocieszam się nagraniami jej Violetty, Normy, Aidy i Leonory w oczekiwaniu na lepsze czasy… nawiasem mówiąc Caballé za sceniczną prezencję i aktorską stronę swej kreacji w Traviacie często zbierała niezłe cięgi; szkoda tylko, że cierpiała na tym recepcja kreacji wokalnej…
następnej Callas nigdy nie będzie…
Chwała Bogu, że drugiej Callas nigdy nie będzie, bo ja bym wolał coś zupełnie innego, pierwszego i ostatniego. Co nie znaczy, że od Callas nie można się mnóstwo nauczyć i nawet naśladować, kłopot w tym, że wszyscy naśladują, co nie trzeba i co łatwe, a lekceważą co trzeba, i co trudne…
PMK
Ja bym bardzo chciala by byla druga Callas, abym mogla ja choc raz uslyszec na zywo, a nie tylko z nagran…
Dzięki Bogu za tego bloga i jej Autorkę! Lat w zdrowiu i szczęśliwości.
Jeżeli w tym Cernie to nie była pomyłka, to się niedługo przejedziemy w czasie do La Scali w latach 50. i wszyscy ją sobie obejrzymy na żywo!
Wchodzę w to 🙂 Chociaż pierwszy muzyczny adres, o którym pomyślałam wczoraj pod kątem wycieczki w czasie, to dwór Ludwika XIV. Po namyśle trochę się jednak waham, bo boję się, że mój nos by tego nie wytrzymał 😉
Pani Kierowniczko kochana nasza, a wręcz Kierownico Naczelna i Główna!
Cały blog łasuchów w składzie jeszcze z lekka wakacyjnym o godzinie 20.00 będzie toaścił Pani urodziny. Trunki mamy zacne, zagrychę rzetelną i serca przyjazne. Zapraszamy chętnych do stołu, a Jubilatce nieustająco życzymy tego, czego Ona sobie życzy.
Z muzycznych wycieczek w przeszlosc – na Callas w La Scali w 1953, potem na koncert Heifetza (jeszcze nie wybralam ktory 🙂 ), nastepnie na dluzszy pobyt w Leipzig w 1730-tych i krotka wizyte u Fryderyka II w maju 1747 (zakladajac ze by mnie wpuszczono 😉 )…
Im dluzej o tym mysle tym bardziej sie lista wydluza 😀
Doroto – dziś wirtualnie a w poniedziałek cieleśnie całujemy Cię ( Baśka i Piotr) urodzinowo. Żyj 120 lat wśród pięknych dźwięków.
Zdrowie Pani Kierowniczki!!!
Uściski i pozdrowienia serdeczne, od Jerzora także zarówno!
Zgodnie z obietnicą wpadam na dwie minuty. Taki to już los urodzonej w terminie warszawskojesiennym, że świętujący ten fakt nie mogą za bardzo liczyć na obecność solenizantki 🙁 Za to na bankiecie pofestiwalowym spęłnię swój tajny toast – za Frędzelki! 😀
I przed północą postaram się jeszcze wrócić do kompa.
Jeszcze raz wszystkim dzięki, jeszcze raz wszystkich ściskam! 😀
@PMK 11:18 – ma się rozumieć! 😀
Spotkałem jedno medium, które mi detalicznie opowiedziało, jak to naprawdę było z tymi duchami. Oto jego relacja:
Mozarta duch do mnie się zgłosił w południe
i tak mi powiedział: ogólnie jest cudnie,
docenia publiczność mnie, zna moje dzieło,
gdzie ucha nadstawić, tam furt Amadeo,
melodie me stale fruwają po świecie,
tu były w La Scali, za chwilę są w Mecie
lecz w jednej krainie dość marna ma karta,
nie dosyć, mym zdaniem, tam wielbią Mozarta.
Natłukłem utworów jak w jakiej fabryce,
a ludność tamtejsza wciąż Frycek i Frycek. 👿
Gdzie jest sprawiedliwość (już mniejsza o prawo),
czy zechce ktoś wreszcie się zająć tą sprawą?
Gdy zniknął w lansadach, perfumach, zapachach
Mozarta duch, zjawił się zaraz duch Bacha:
Popieram kolegę! Bo prawda jest taka,
że tam w rzeczy samej promują swojaka.
Fakt, wielbią kantory, lecz w tym moja zmora,
że to nie dotyczy lipskiego kantora.
Na nic pasja, zapał, na nic dźwięków burza,
gdy nie chce za Chiny mnie grać pani Róża.
Nie przebrzmiał do końca argument ten chiński,
gdy Bacha astralnie zastąpił Strawiński
i jęknął ponuro: jak kocham matuszkę,
przez Fryca ja muszę siać często pietruszkę,
bo co w Polsce tańczyć chce matka i córka?
Nie balet rosyjski, a tylko mazurka.
I znowu epoki przestawia się wajcha,
w czapeczce na głowie zagląda duch Reicha.
Ja tutaj przejazdem – zaznacza uczciwie –
lecz też sytuacji, well, trochę się dziwię,
wszak sfery muzycznej nikt tak nie ożywi,
jak Igor czy Karlheinz, najlepiej zaś Stevie,
well, guys, ja zalecałbym wujkom i ciociom,
by do mnie gwałtowny zechcieli mieć pociąg,
niech polski szachista do Pata się śmieje,
a nie tylko w kółko i w kółko chopieje.
Tłum jeszcze się duchów domagał wpuszczenia,
a każdy z nich chopkizm surowo oceniał,
wtem Frycek z zaświatów wychynął wnerwiony
i rzekł: szlag mnie trafia, gdy słyszę te tony!
Dlaczego pod strzechy nie trafił z was który?
Spytajcie najlepiej ministra kultury,
a mnie dajcie spokój i skończcie te kłótnie.
Com winien, że naród mnie kocha okrutnie?
Miast jęczeć żałośnie i bryzgać tu łzami,
zmiatajcie na Dywan – tam zajmą się wami,
pogłaszczą po główkach, przytulą do łona,
jak prawdy nie mówię, niech zaraz tu skonam.
Wśród duchów się straszna zrobiła radocha,
że gdzieś, w jakimś miejscu publika je kocha,
ruszyły więc tłumnie w kierunku Dywanu,
swe dzieła ze sobą targając dla szpanu
i trzeba im miejsca zostawić co nieco,
bo koło północy się wszystkie tu zlecą. 😈
@16:47 i 16:58: a ja chciałbym dziś przenieść się odrobinę w przyszłość, bo obstawiłem Totolotka 🙂
Pozdrawiam!
Duchowisko prima sort
Lepsze niźli strudla, tort
Bo gdy Bobik wiersz zapoda
Na jedzenie czasu szkoda
Czasu szkoda i oddechu
Lepiej pękać jest ze śmiechu
Ale mamy modę piękną:
tak pękamy, by nie pęknąć
Frędzle pęknąć niegotowe,
Bo wszak będą wiersze – nowe.
No i ja analfabeta muzyczno- wierszowy z najlepszymi życzeniami. Dla PK http://www.youtube.com/watch?v=MMINC9EOZME
Kochana Kierowniczko, toast za Kierowniczkowe zdrowie i szczęście!
To nieustające zdrowie Kierowniczkowe!! 😀
Sursum corda!
Bal na dywanie o północnej porze
nie wiem, czy Ducha Narodu zmoże. 😀
O, na taką przynętę jak zdrowie Kierowniczki zawsze można mnie złapać. 😈
No to w górę puchary! 😀
No pewnie, nieustające jak najbardziej! Lat ile Pani Kierowniczka zechce, choćby 10 x 18, a co tam!
Chyba przybyłem w porę, bo wszyscy piją od wczoraj, więc na odcinku trunków mogą wystąpić przejściowe braki. Śpiewać ani rymować nie umiem, pomyślałem sobie, to przyniosę skrzyneczkę i będę polewał. Proszę się nie pchać, koltora ma być, wystarczy dla wszystkich. 😈
Nie piją, tylko wznoszą 😀
Najlepszego, Pani Kierowniczko!!! 😀
Jako załącznik:
W.A. Mozart – koncert skrzypcowy G-dur KV 216,
cz. I Allegro
cz. II Adagio
cz. III (Rondeau)Allegro – Andante – Allegretto – Allegro
(Starsza jutro gra). 😀
Skrzyneczka grzecznych trunków, heep, jest zawsze mile widziana, heep! 😆
Stolata chlupniem!
Fakt, wznosimy i wznosimy – najwyższy czas na picie; dobrze, że Wielki Wódz dotarł z załącznikiem. Co pijemy? Jeśli wódkę, to ja poproszę zmrożoną. Wizualizuję. http://wd8.photoblog.pl/np4/201010/11/78755547.jpg
No to jedenaste przykazanie mamy z głowy 😆
Wielki Wódz z trunkami czyha,
a… przepraszam, gdzie zagrycha? 😈
Ja piję bez zagryzania, popijania fantą i takich tam. Od nocy – do nocy – aż po świt! (Czy też macie kłopoty z serwerem Polityki, czy tylko mnie się łączność co chwila zrywa?)
Ad Bobik 20:19
Cicho wszędzie głucho wszędzie
co to będzie, co to będzie.
Patrzę w prawo, ślipię w lewo…
Się w ciemności rusza drzewo!
Nagle stuk –
gacie z nóg!
Idą one?
Nie! o, ufff…
To ja do lodóweczki po coś dla kurażu. I za zdrowie PK, a jakże.
No, to rzutem na taśmę…
Nieustające zdrowie Frędzelków! 😀
Ja mam kłopoty z IE number 9.
Strony mi zawieszają się co parę sekund.
W Firefoxie nie ma problemów, ale ma swoje niedogodności.
Ago, u mnie chodzi.
Poemka Bobikowe – mniam mniam, inne też przesympatyczne 😀
Huuuuuu… Już po północy. Czujecie, ile tu teraz muzycznych duchów? 😎
I wszystkie jak z nut piją zdrowie Kierowniczki. 😀
A prima vista!
Jasne, że czujemy. 😀
I nawet też pijemy. Z zagrychą. 😆
Po urodzinach,
Duchów godzina
Samą północą tu się zaczyna.
Przywoływane tu przez Bobika
Wchodzą kolejno – i gra muzyka!
I to się przecież rozumieć ma,
Że każdy gra, co mu w duszy gra!
Zrobiły hałas naprawdę wielki…
A wokół duchów liczne Frędzelki.
Każdy idola swego hołubi,
Każdy tańcuje pod to, co lubi 😀
A ja słucham przepięknego Milesa od Irka 😀
Adze w duszy gra
JS i PA
Czy się przyśni
Dziś nad ranem
Dwóch chłopaków
Z fortepianem?
(Chłopaki, jak chłopaki,
Lecz czy fortepian ten
Na pewno zmieści się w sen?) 😛
Java Script się Adze śni? 😯
Chyba pójdę już spać, może mnie też się przyśni.
Wstałam o 5.
Dobrej nocnej zabawy! 🙂
Sen o skrypcie Java
Sen to, czy może jawa?
Sny rozciągliwe są jak guma
(co każdy w głębi ducha kuma),
więc się w nich mieści bez zamętu
dowolna liczba instrumentów. 😉
Zazdrośnice, też byście chciały być z Janem Sebastianem po imionach. 😎
O, Bobiku, dzięki za życzliwe szczeknięcie. Obawiam się, że mój duch jest już nieco, ekhem, ekhem, wymięty od imprezowania i ma momentami kłopoty z kumaniem. 😉
Noo, mnie się już też podczas biegania między blogami łapy nieco plączą. 😉 Ale uszy jeszcze wciąż są do góry. 😀
Już wysłuchana Milesa TROMBA –
to była bomba!
Też idę spać. O 10:30 powinnam być na otwarciu Studia im. Władysława Szpilmana w Polskim Radiu z okazji stulecia jego (Szpilmana) urodzin. Choć tak naprawdę te urodziny są w grudniu 😉
Dobranoc! Zaległy wpis Warszawskojesienny zrobię jutro.
To wobec tego od tej chwili pijemy na paluszkach, żeby Kierownictwa nie zbudzić. 🙂
I nie zapominamy, że jutro jeszcze nas czeka trzeci urodzin. 😎
A ja żem się potknął i wywalił z następną skrzynką. Było słychać? 😈
Trzeci dzień miało być, nie trzeci urodzin.
Było słychać, Wodzu, ale tylko w salonie. Do sypialni rumor nie dotarł. 😎
Aaaa, to dlatego tak długo to trwało, z tą drugą skrzynką, że Wielki Wódz się gdzieś po drodze doprowadzał do stanu potykalności. 😆 /z tłumikiem/ Ps. Ja przeczytałam: ‚trzeci dzień świętowania urodzin’.
Najlepsze życzenia również ode mnie (i od Igora):
http://www.youtube.com/watch?v=0z815Kqiy1Q
Tak patrzę, czy już wszystkie życzenia pozajmowane, ale widzę, że kotów jeszcze nikt nie życzył, więc niniejszym życzymy Pani Kierowniczce stu kotów, i żeby wszystkie głośno mruczały 🙂
A poza tym, Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=V-nOJzcLeng
Pani Kierowniczce w trzeci dzień urodzin wszystkiego najlepszego – dużo zdrowia i satysfakcji z tego co robi.
Przy okazji nadmienię, że mój brat też ma urodziny 24.09., a że jest właścicielem jedynego w Szwecji Polskiego Gończego, to wszystko się pięknie zazębia.
O! jak miło widzieć puchalę! I atreusa, i Hoko oczywiście 😀
Mruczące koty – bardzo przyjemne muzykowanie 😀
I jaka fajna muzyka od rana. Swoją drogą w życiu nie widziałam tak dostojnego Louisa A. jak na tym filmiku z Greetings Prelude 😆
Na razie zafundowałam sobie mruczącego Bobika 😉
Zamiast kwiatka 🙂
Ha, widzieliśmy się już na recitalu Rzewskiego 🙂
Merdam urodzinowo w trzecim dniu imprezy 😀 i lecę poszukać tego kota, co się pode mnie podszywa. Niech on sobie nie myśi, że wszystko, co nie jest zakazane, jest dozwolone! 👿
Ja nie mam czym merdać, więc pomacham. 🙂
He he, ale z tego Bobika cwaniak. Tyle czasu udaje psa i nawet nikomu na myśl nie przyszło, że to kot. 🙂
Pani Doroto,
Spóżnione lecz niemniej bardzo serdeczne…:)
Tu wczoraj były blogowe toasty i poezje- dołączam się z toastem, jak najbardziej, ale nie o tej porze, no nie wypada..
Ukłony z Wiednia.
Teraz chyba śnieżyce nie przeszkodzą w wykonaniu ” Alciny” w Krakowie, mam nadzieję!
Z artykulu o Maximie Vengerowie (M. Reider, 9/9/2011)
[…] Among his numerous activities, the busy musician has inaugurated a 10- day master course in Gdansk, Poland.
“Studying with 27 young violinists was a sheer pleasure, and the course organizers asked me to continue next year. Hopefully, it will become an annual event.”
[…] Vengerov will head the jury of the 14th International Wieniawski Violin Competition in Poznan, give two concerts with the Moscow Philharmonic in Moscow and St. Petersburg, tour Poland and appear with the Prague Philharmonic and pianist Fazil Sai in several venues in Italy, Germany, Lichtenstein. […]
Mam nadzieję, że kocie alter ego Bobika wyjdzie z konfrontacji z nieuszkodzonym futrem… 😉
@Mapap
Nie żebym była przesądna, skąd! Ale odpukać w niemalowane nie zaszkodzi 😉
Beato, witaj- to ja prywatnie Cię nagabnę, że mi się wszystko odbija od Twojej skrzynki i straszy mnie wirusami itp..No, jak można ?:)
Odpukać- odpukam, czarodziejka Alcina może coś namieszać…
Mapapo, serwer niemiłosiernie fika, znów. Ale żeby nie wpuszczać i straszyć wirusami? Zgroza! Może spróbuj na ten drugi adres? Wyślę Ci na wszelki wypadek sms-em.
Fakt, Alcina potrafi namieszać… Koniecznie odbierzcie jej różdżkę przed podróżą! Zwrot (za pokwitowaniem) dopiero przed wyjściem na scenę Filharmonii Krakowskiej 😉
Witam Was znów, a w szczególności mapapę wiedeńską 😀 Tfu, tfu z tą Alciną! Kciuki trzymane…
Kwiatek od liska 😆
Chyba pospali się po trzydniowych obchodach.
To ja też udam się.
Dobranoc! 🙂
Nie lubie poniedzialku… W Paryzu tory tramwajowe tylko na obrzezach
A po kolejowych z korbą nie można? 😉
A po co? 😆
Ja tam się nie pospałam, tylko całe popołudnie i wieczór robiłam robotę głupiego, czyli spisywałam wywiad. Jeszcze zresztą nie skończyłam, za to wrzuciłam nowy wpis i wypiwszy strzemiennego (nieustające zdrowie Frędzelków! 😀 ) będę się zapewne udawać w stronę posłania.