Jesienna końcówka
Nadrobię jeszcze zaległość i opiszę parę ostatnich koncertów Warszawskiej Jesieni, która w sobotę szczęśliwie i efektownie się zakończyła. A jeszcze parę razy po drodze nawiązano do trudnego tematu: muzyka jako komentarz do rzeczywistości społecznej i politycznej.
W piątek w Studiu im. Lutosławskiego nawiązywano raczej do codzienności. Grał zespół MusikFabrik; za pulpitem stanął niespodzianie Diego Masson, ten sam, któremu nie wyszła Symfonia koncertująca Szymanowskiego z Anderszewskim w Łodzi – ale jest sympatyczny, a ponadto jest synem malarza-surrealisty André Massona (i w Łodzi był przeszczęśliwy, bo okazało się, że obraz ojca znajduje się w kolekcji Muzeum Sztuki). Tym razem wyszło nieźle, bo i zespół sam w sobie wspaniały. Zagrał i reprezentanta Polski, bardzo mądry utwór Emergon Pawła Hendricha, ale najzabawniejsza była kompozycja Gerharda Stäblera, poświęcona śmieciarzom z San Francisco; odgłosy wydawane przez śmieciarkę i w ogóle hałasy uliczne stały się tu inspiracją. W nocy w Fabryce Trzciny zagrał solo Frederic Rzewski, ale o nim nie będę się rozpisywać – wieczny dzieciuch (już po siedemdziesiątce), ale już historia.
W sobotnie południe należało udać się na Chmielną, aby uczestniczyć w wykonaniu Oratorium na orkiestrę i chór mieszkańców Warszawy, przygotowanym przez Zorkę Wollny (teksty) i Artura Zagajewskiego (kształt muzyczny), w którym swoje żale mogli wylewać mieszkańcy głównie z rozmaitych organizacji, od gejów i lesbijek poprzez niepełnosprawnych po Amnesty International. W różnych punktach ulicy stały baterie perkusyjne, w oknach – trębacze i wykrzykujący ludzie, pośrodku na ulicy dyrygował Ryszard Borowski, podnosząc co jakiś czas plakietkę z kolejnym numerem; wcześniej było ustalone, jakie struktury gra się w związku z jaką cyfrą. Ogólnie było raczej wesoło, panowała atmosfera pikniku, mimo iż krzyczano także o ważnych rzeczach. Ale wszystko razem utonęło w morzu zgrywy. Nawet ludziom z telewizora się spodobało (słyszałam).
Cóż, w dziedzinie muzyki politycznej wszystko już prawie zostało na tym festiwalu powiedziane, lepiej i gorzej, więc rozpoczynający koncert zamknięcia utwór Aleksandra Nowaka Breaking News, oparty na odtwarzaniu nagłówków wiadomości z głośnika pośrodku orkiestry, specjalnie nic nowego nie wniósł. Il canto sospeso, serialnego utworu Luigiego Nono, w którym (niezrozumiale) rozbrzmiewają śpiewane fragmenty listów pożegnalnych ofiar wojny i działaczy ruchu oporu, słuchało się nieźle, choć trochę się zestarzał. Natomiast prawdziwym wydarzeniem wieczoru stało się wykonanie I Symfonii Andrzeja Krzanowskiego, kompozytora zmarłego przedwcześnie 20 lat temu. To był jego utwór dyplomowy – i aż trudno uwierzyć, tyle tu wspaniałych pomysłów instrumentacyjnych, rozmachu, wyczucia formy (ponad 40 minut zleciało niezauważone!). A jednocześnie są tu już elementy jego późniejszego języka, znaki rozpoznawcze: akordeony (5!), fleksaton, syrena i w ogóle dużo perkusji… Żal, że to dzieło nie było wykonywane tyle lat (ponoć ktoś zablokował w tamtych czasach jego wykonanie na Jesieni) i że kompozytor praktycznie więcej do wielkiej orkiestry nie powrócił (II Symfonia jest już tylko na smyczki). Zresztą był w gruncie rzeczy człowiekiem kameralnym, wspaniałym pedagogiem, świetnym kolegą. Jego nagła śmierć (na zawał) była szokiem dla naszego pokolenia – Andrzej nie miał jeszcze czterdziestki. Cieszę się z jego triumfu, choć pośmiertnego. No i nie było wyjścia: dyrygenta, który ten utwór (świetnie) poprowadził, Holendra Lucasa Visa, wyróżniliśmy Nagrodą Orfeusza.
Komentarze
No tak… Ten Masson będzie sie za nami ciągnął (choć ja tam nie miałem takiego złego zdania jak pamiętam)…
A tymczasem pobudka o 7 mej i spotkanie z księgową na czczo – czyli o kierowaniu FŁ słów kilka 🙂
http://www.purpose.com.pl/wideo/video-dzien_z_zycia_lecha_dzierzanowskiego_dyrektora_filharmonii_lodzkiej.html
To jest materiał przedpobutkowy.
Na Chmielną zajrzałam. Jako że reprezentuję tylko siebie, nie należąc do żadnej organizacji, nie dopuścili mnie do głosu 😉 Miejsca już zabrakło i mogłam tylko postać trochę, a z manifestów nic nie zrozumiałam 🙁
Dzień dobry,
z Przedpobutki zrobiła się Pobutka, bo nikt inny nic nie wstawił. Tak więc tydzień rozpoczęty z moim kolegą. Niegłupio mówi. Zabawne, że nie ma pojęcia, co by robił, gdyby nie robił tego, co robi… 😆 Chyba zapomniał o tym, że był pianistą (i to bardzo przyzwoitym) 😛 Albo nie chce o tym przypominać…
Spotkanie z księgową na czczo – rzeczywiście tylko współczuć.
notaria – trzeba było wejść do ogródka, były wolne miejsca przy stolikach 🙂 Też mało co zrozumiałam, chyba co dwudzieste słowo, bo pewnie nie chodziło o to, żeby zrozumieć 😉
„Rzepa” o Jesieni:
http://www.rp.pl/artykul/9145,722540-Warszawska-Jesien–wspolczesna-muzyka-i-polityka.html
wprawdzie po, ale………. zdrowia i spokoju 🙂 😀
http://www.youtube.com/watch?v=oNsPzdFQFv0
Dzięki, rysiu! 😀
Jak Ryś coś wrzuca, to przynajmniej z góry mam pewność, że tuba mnie wpuści. 😆
W „GW” o Jesieni tylko w Stołecznej:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34861,10352508,Rozne_formy_Warszawskiej_Jesieni.html
Jak przeczytać dwa powyższe teksty, to tak, jakby były o dwóch różnych festiwalach 😆 A wszystko zależy oczywiście od tego, kiedy które z koleżeństwa się pojawiło 😛
I dlatego Dywan trzeba czytać. 🙂 Ciekawe, jak poszło Leonorze – łabądek coś nie donosi.
Ja tak trochę z ukosa 😉 W sobotę posłuchałem najnowszego dzieła Pendereckiego na koncercie otwierającym sezon krakowskiej filharmonii – Powiało na mnie morze snów… Świetny koncert, dobrze zagrane pod batutą Przytockiego i z trójką niezłych solistów (dali radę 😉 ) – Izabelą Matułą,
Agnieszką Rehlis i Mariuszem Godlewskim.
Wracając do domu, słuchałem radia z kompozycją Aleksandra Nowaka, o którym Pani pisze. Dwa światy, dwie wrażliwości. 🙂
Renee Fleming śpiewa ostatnią rolę bel canto – Lucrezie Borgię 🙂
a wszyscy liczyli ze zaśpiewa jeszcze Normę.
Fleming jako Lukrecja poniosła w ‘97r. (a może to był ’98?) w Scali jedną z najbardziej spektakularnych klęsk w historii świątyni belcanta (a wtedy była raczej przy głosie…) – notabene śpiewała ją tam jako pierwsza od czasów Caballe i Gencer (1970) – czyżby przemyślała partię???… po jej koncercie w Warszawie do głowy by mi nie przyszło, że mogłaby się porwać na „Normę”, ale dziś każdy zdaje się śpiewać… co chce 😉 gdzie te czasy, gdy największe Primadonny formatu Leontyne Price czy Birgit Nilsson odrzucały takie propozycje i jeszcze wprost przyznawały się do tego, że – trawestując Callas – Bellini nie napisał „Normy” dla nich 😉 a oto moja Norma: http://www.youtube.com/watch?v=FIQQv39dcNE
Drogi Damiano…
na youtube jest dostępne nagranie z tej klęski…
i myślę, że trzeba by posłuchać, użyć uszu, a nie karmić się i powtarzać frazesy…
a po tej klęsce gratulacje m.in złożyły jej Renata Scotto i Mirella Freni…
które też tam były wygwizdane.
Pobutka.
Jak rano zaśpię, to też potrafię się tak ekspresowo ubierać 🙂
Hihi, coś tu się nie zgadza, bo w listki figowe pierwsza para ubrała się dopiero po zjedzeniu jabłka 😉 Ale Pobutka w sam raz 😆
Drogi Lolo, drogi Damiano,
Jedną z najtrudniejszych rzeczy w ocenie wykonawców jest znalezienie właściwej proporcji między „przed wojną było lepiej” a „hop dziś dziś”. By zostać tylko wśród śpiewaków (choć dotyczy to wszystkich, pianistów, skrzypków, dyrygentów): kto nie zna Carusa i Ponselle, da się nabrać na pierwszy lepszy towar jednorazowego użytku, zmajstrowany przez agentów i firmy płytowe; kto słucha tylko śpiewaków z czasów swej młodości, przegapi Kaufmanna i obrzydzi sobie Renée Fleming.
Miałem znajomego… kioskarza w średnim wieku, który oszalał na tle Trzech Tenorów, ale już nazwiska Corelli i Bergonzi nic mu nie mówiły, bo w młodości słuchał czego innego. Naprodukowałem mu kaset od Carusa poczynając i „przejrzał na uszy”, ale miał szczęście, że miał sąsiada-klienta z kolekcją. W płytach zapisana jest na szczęście nasza pamięć minionego stulecia.
Ale codziennie rodzi się nowy artysta, który mówi coś po swojemu. Kiedy pojawiła się Callas, starsi mówili „Ponselle to ona nie jest”. No i nie była – chwała Bogu. Tym lepiej dla nas, bo mamy i Ponselle, i Callas, a niedługo jeszcze Joasię Kowalską z Koszalina, która ma dzisiaj pięć lat i dopiero uczy się śpiewać „Biedroneczki są w kropeczki”, ale za dwadzieścia lat walnie nam taką Normę, że nam mowę odbierze.
Czego i jej i nam wszystkim życzę.
PMK
Piotrze, wszystko racja, tylko podejrzewam, że Joasia nie śpiewa „Biedroneczek”, a rapuje. 😉
Z całą pewnością 😆
No, chyba że jakąś nie daj boże Celine Dion udaje 😈
U nas tradycja dobrej muzyki rozrywkowej, piosenki popularnej – a naprawdę miewaliśmy ją dobrą, nawet po wojnie, w latach 60. pan Szpilman pilnował poziomu – nie istnieje. Zazdrość bierze, gdy się patrzy na Francuzów, którzy śpiewają swoje dawne (bardzo różne) przeboje…
Czy flickr jest zablokowany dla ludu niezalogowanego? 🙁 Pytam, bo chciałam podrzucić zdjęcie śpiewających paryżan ze Święta Muzyki, a tu paryskie linki Tereski nie działają 🙁
Drogi Lolo, nie mam zwyczaju wypowiadać się na temat wykonania, którego nie słyszałem – ja po porostu zgadzam się z werdyktem mediolańskiej publiczności (co jak mi się wydawało, wyraziłem – jeśli wypowiedziałem się zbyt autorytarnie, przepraszam; taki już ze mnie typ, że walę bez wstępów)… rozumiem natomiast, że możesz mieć inne zdanie, bo w zapisie tym odnalazłeś coś, czego nie ma żadna inna Lukrecja choćby i śpiewała jak anioł i wyglądała jak sama Audrey Hepburn… też tak mam i za nic bym nie chciał przyznać, że Montserrat Caballe za swą Bolenę z ’82 na tej samej scenie została wygwizdana słusznie (notabene śpiewała niedysponowana na wyraźne żądanie publiczności)…
Panie Piotrze, moja historia wyglądała tak, że od razu wpadłem w świat nagrań operowych z lat 60-tych i 70-tych i myślę, że najgorzej nie trafiłem… ale bardzo dobrze pamiętam wstrząsające wrażenie jakie zrobiły na mnie znacznie później słuchane nagrania Ponselle – a był nawet czas, że bez jej archiwalnej Traviaty (choć zapis trzeszczy niemiłosiernie bo to live z ‘35roku) nie byłem w stanie jeździć samochodem… 😉 co nie znaczy, że nie potrafię się zakochać np. we współczesnych wykonaniach Elżbiety z Devereux’a przez Gruberovą… ma Pan jednak 100% racji, że bez świadomości przeszłości nie można osiągnąć właściwej perspektywy poznania 🙂
Wydaje mi się, że Teresa zmieniła status zdjęć z publicznego na prywatny.
a ja do Gruberovej nie mam cierpliwości…
bo oczywście głos brzmi świeżo w średnicy i nawet góry typu C,D są piękne. Ale kadencje w których na siłę Gruberova chce zaśpiewać Esy czy inne wyższe dźwięki, które niestety są za nisko! A forsowanych dołów nie jestem w stanie znieść wogóle.
I teraz żebysmy sie dobrze zrozumieli.
interpretacja Gruberovej jest wspaniała…ona rozumie i wie co śpiewa! Ale jest nie do pomyślenia dla mnie, ona sama „nadpsuwa” swoją kreację dźwiękiem który nie koniecznie musi śpiewać, czy mogłaby do niego dojść w inna drogą.
dla przykładu:
http://www.youtube.com/watch?v=KjSddRZ5kvY
i w Warszawie było to samo.
poprzednią wypowiedź napisałem jakoś tak mało po polsku… więc troche mi wstyd.
bo z matury miałem 80%.
Może też być tak, jeżeli nemo napisała prawdę o swoich zdjęciach, że bezpłatne konto we Flickr-u ma ograniczoną pojemność i kasuje wcześniejsze zdjęcia.
Widzę w tym albumie zdjęcia z tego roku np. z Rzymu, wcześniejszych nie ma.
Proponowałabym przeniesienie paryskich zdjęć do Picasy.
Zaraz, zaraz, drogi Damianie : jakim cudem „zgadza się” Pan z werdyktem publiczności na temat wykonania – którego Pan nie słyszał? Ta publiczność, jak słusznie przypomniał Lolo i jak Pan przyznaje, wygwizdywała wiele gwiazd, które dzisiaj uchodzą za tabernaculum jedynie słusznej prawdy operowej, od Callas poczynając… I to nie tylko wtedy, kiedy gwiazdy były akurat niedysponowane. Posłuchałem niedawno nagrania ze słynnej, „skandalicznej” Traviaty z Freni i Karajanem z roku 1964. Zapewniam Pana, że nie takie się w życiu słyszało skandale…
PMK
a co Pan Panie Piotrze na tę skandaliczna Lucrezię z Fleming ? :p
zreszta podobno tam poszło z dyrygentem na noże 🙂
@Lolo 12:16
Ja z innej epoki jestem (względem tej matury ) Co to znaczy 80 % ? 😉
Te kawałki, które są na jutiubie, brzmią bardzo ładnie. Ale teraz to zaśpiewała w San Francisco, i czytam, że nudno było…
http://www.sfgate.com/cgi-bin/article.cgi?f=/c/a/2011/09/25/DD521L92LP.DTL
Tylko, jak wyżej : nie byłem, nie słyszałem…
Natomiast wczoraj słyszałem mozartowski koncert z Los Angeles, w tym Jowiszową, z Dudamelem i wnioskuję, że pełen temperamentu młody człowiek, z całym jego fenomenalnym warsztatem (oraz pokrzykujący przy każdym forte głośniej niż Gould) ma jeszcze parę kroków do zrobienia, zanim się połapie w tym kompozytorze…
PMK
Gould zaledwie mruczał. Nie krzyczał nigdy…
@ ew_ka 13:47
no teraz matury są na % :):) można zdobyć 100%
nie ma 5,4,6 itp.
Liczba punktów uzyskana na maturze, podzielona przez maksymalną liczbę punktów i pomnożona przez 100%
@Lolo 14:54
@Gostek Przelotem 14:56
Dzięki za wyjaśnienie 🙂
Czyli przeliczając na stare oceny, to byłaby mocna czwórka 🙂 Taka z plusem.
@notaria
zaraz zaraz!!!!
od 30 % jest zaliczenie maturalne ! wiec chyba więcej.
Lolo, 4+ w skali pięciostopniowej.
Za moich czasów 😀 nie było 1. i 6. 🙂
30% = trója na szynach. Syf, ble.
no to tak czy tak nieźle 🙂 dodam, że to był poziom rozszerzony 😀
30 % – 49% dopuszczający (2)
50 % – 74% – dostateczny (3)
75% – 84% – dobry (4)
85% – 94% – b. dobry (5)
95% – 100 % celujący (6)
Nie tak?
Hy hy, drzewiej to się jeszcze nazywało „mierny”.
A jeszcze dodam przykład przelicznika stosowany przez znajomego matematyka, więc chyba się zna 😉
0%-30% – ndst
31%-50% – dop
51%-74% – dst
75%-90% – db
91%-100% – bdb
cel – zadanie dodatkowe
Jedno wiem z pewnością-dobrze,że zdawałam maturę w moich czasach 🙂
A zupełnie off topic -czy ktoś z PT Blogownictwa sygnalizował już tutaj to wydarzenie ?
http://www.filharmonia.bydgoszcz.pl/wydarzenia-dniu.html?date=2012-03-02
Fani Koli na fejsbuku czuwają 😉
no, ale i tak dobrze 😀 ja jestem zadowolony ze swojej matury 😀
Linka nie otwiera drzwi, ale znalazłam. 😉
To Kola tak wpadnie na jeden dzień do Bydgoszczy?
Szukając obejść różnych do dawnych stron Tereski nadziałam się na jakieś odbyty i inne genitalia.
Zgłosiłam do usunięcia, ciekawe, czy usuną.
Mam marne doświadczenia w takich sprawach.
Doszłam do wniosku, że specjalnie nie usuwają.
Kiedyś na nagraniu video Callas w google (ale nie Tubie) otwierał się ohyyyydnnny pornos i nic. Zgłaszałam ze trzy razy bez echa.
Panie Piotrze 🙂 małe sprostowanie: nie twierdzę, że nie słyszałem wykonania Lukrecji… Lolo po moim poprzednim poście odesłał mnie do tuby, więc uspokoiłem go, że nie wypowiadam się na temat wykonów, których nie słyszałem, co znaczy: słyszałem i przy okazji moje odczucia pokrywają się z reakcjami publiczności…
mt7 17:20
Tajemnicza sprawa z tą linką,poprzednio się otwierała 🙁
Może tutaj będzie łatwiej – w kazdym razie trzeba szukać pod datą 2.03.2012 🙂 http://www.filharmonia.bydgoszcz.pl/repertuar.html?start=40
Wywiad z Olgą Pasiecznik , która uwielbia Poulenca 🙂
A ja bym go chciała lepiej poznać 🙂 Na razie to dobrze znam (i b. lubię) głównie utwory chóralne, m.in. z tej płyty
Beato,tego też się dobrze słucha (jest na tubie w 4 kawałkach ) http://www.youtube.com/watch?v=Pz3MoRK8pqI&feature=related
Zrozumiałem Damiana opacznie, przepraszam.
PMK
Ja jako pianistka rozpoczęłam moją znajomość z Poulenkiem od utworów fortepianowych, bardzo zabawnych i pogodnych, które uwielbiałam. Np. to:
http://www.youtube.com/watch?v=mu45k8lrS84&feature=related
To też jest znany przebój:
http://www.youtube.com/watch?v=m0Q-0ztr-Xw&feature=related
No i oczywiście wszyscy znali kiedyś początek tego utworu, tylko nie wiedzieli, że to to:
http://www.youtube.com/watch?v=Qly_qx8IPNo
Dopiero o wiele później zapoznałam się z muzyką wokalną. Także z bardzo poważną, jak opera Dialogi karmelitanek (byłam kiedyś na tym w Teatrze Wielkim w Łodzi):
http://www.youtube.com/watch?v=5RGSLSYXIek
No i się okazało, że wcale nie był zawsze taki zabawny…
Słucham sobie z linków (dziękuję, również ew_ce) i część melodii nie jest mi zupełnie obca 😉 No i na razie bilans jest taki, że te Karmelitanki to musowo!
Mnie się oczywiście od razu niepoprawnie zamarzyło, żeby Olga Pasiecznik przyjechała na Scenę Kameralną naszego Teatru Wielkiego i nam zapoulencowała. Spektakl świeżo zrobiony i zagrany ledwie trzy razy.
To wielki utwór, nie rozumiem, że w Polsce zagrano go jeden jedyny raz, właśnie w Łodzi. Może dlatego, że „reakcyjny” – estetycznie i politycznie?
A swoją drogą polska bibliografia dotycząca Rewolucji Francuskiej też aż się prosi o uzupełnienie. Czy Taine’a kiedykolwiek na polski przetłumaczono?
PMK
Olga byłaby zresztą cudowną Blanche…
PMK
@PK 19:09
No jasne,”Kobra” 🙂 🙂 🙂 Tłumaczyć młodzieży o co chodzi ?
A serio,to są jeszcze utwory organowe – jak na mój gust bardzo solenne…
@Beata 19:39
Beato,a mnie się zamarzyło,żeby Olga Pasiecznik przyjechała np.na Festiwal Opery Współczesnej organizowany przez dyrektor Michnik i też nam zapoulencowała we Wrocławiu. Grzech,żeby takie spektakle leżały odłogiem…
@PMK 19:42
Mhmmm… 🙂
Leonora Armellini
Leonora mniam!Czekałam z wpisem na zdjęcia pana Wacława Turka.
Program:Mendelssohn,młodzieńcza sinfonia e-moll
Chopin,obydwa koncerty
Łódzka orkiestra New Art w składzie mocno kameralnym pod dyrekcją Emiliana Madeya.Z Leonorą dobrali się jak pianista z pianistą i katowali na próbie takt po takcie przez 6 godzin.Efekty były tego warte.Orkiestra pięknie towarzyszyła bez zagłuszania ,Leonora cieniowała i dopieszczała wszystkie niuanse.Owacje na baczność.Najpierw wstali pianiści.Ponoć nawet panowie płakali.No,ja się nie dziwię…
Naszą niby nową Yamahę stroiciel i dede piłowali wcześniej klawisz po klawiszu przez 8 godzin,ale zrobili z niej dzieło sztuki.
Teraz plotki.Gwiazda przyjechała z mamą.Obie w mini i rozrywkowe.Mama z ciekawości poleciała sobie Patetyczną LvB bardzo przyzwoicie.A później pokazały zdjęcie psa leżącego na nutach Liszta.Brat bliźniak wiolonczelista.Dziewczyna ma chyba skaner w głowie.Polskiego uczy się przez osmozę i niebezpiecznie dużo rozumie.Naśladuje nawet GPSa. Balowaliśmy do trzeciej w nocy.Duszą towarzystwa i włoskim łącznikiem był Michał Drewnowski,ale w użyciu były ze cztery języki.Obiecała nam COŚ na wiosnę,ale to jeszcze tajemnica…
A tutaj obecna gwiazda pianistyki tak sobie radziła z Poulenkiem we wczesnej mlodości (swojej,rzecz jasna – nie kompozytora 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=kiHsEC1uCmQ&feature=related
Yuja śmieszna 🙂
A co do Kobry, nawet pamiętam, w którym miejscu mrużyła oczko 😉
Puk,puk,Pani Kierowniczko!Przesadziłam z linkami,łotr nie wpuszcza!
O, łabądku – jak Leonora?
No, właśnie wpuściłam sprawozdanie 😀
Oczywiście Tarantella też była,okrzyki,uściski i czekoladki.
Dla niezorientowanych:koncert Leonory był tym razem w Krośnie.
Brzmi dobrze. I sugestywnie. 🙂 Mendelssohn na przystawkę (mam niedosyt Mendelssohna), orkiestra w składzie mocno kameralnym i bardzo rozbudowany deser. Mniam.
Jest taki obraz Guido Reniego „Św.Cecylia przy organach”Teraz zauważyłam,że Leonora z profilu wypisz-wymaluj!
Najlepsze życzenia z okazji Nowego Roku 5772, niech Szefową zapiszą na dobry rok. 🙂
I oczywiście wszystkich, którzy tego chcą.
A niedawno był 5770.
Dzięki i nawzajem! 😀
Czy to ten Guido Reni?
http://www.nga.gov.au/TheItalians/Detail.cfm?IRN=161321
Sorry,ta przy organach to Carlo Dolci.Ale ta też podobna.
Carlo Dolci
Tych Cecylek to cały tabun naprodukowali,ale większość ma Leonory ślipia i podbródek.
Ta od Carlo Dolci wydaje mi się bardziej podobna. 🙂 Ciekawe, czy moja szefowa wie, że zrobiła mi – przepraszam za wyrażenie – appraisal w Dzień Sądu. 😯
@Piotr 19:42
Okazuje się, że już nawet była!
http://vlaamseopera.be/en/#!/productions/dialogues-des-carmelites#top
Niestety link wymaga współpracy – „kopiuj wklej”…
Chwilowo informuję, że nie wygrałem dziś w Totka, więc jutro jednak idę do pracy 😈
Gostku, nie pomyliłeś się? Nie miała aby ta mordka być taka? 👿
Może on lubi swoją pracę. A może myśli, że taka wygrana to tylko dopust boży 😆
Jaki dopust boży? Taki wygrany całemu blogowi bilety do Met mógłby zafundować i jeszcze na metkę dla mnie by zostało. 😆
Na temat Lucrezia Borgia w SF:
Bylem … miod pilem … i po brodzie mi cieklo.
W piatek na premierze, ale niestety dosc daleko.
Nie moge sie wiec z panem krytykiem z SF Chronicle spierac o detale,
widzial i slyszal lepiej. Fleming rzeczywiscie zaczela dosc slabo
i „Com’è bello” bylo nienadzwyczajne, ale pozniej sie rozkrecila,
zarowno w niskiej jak i wysokiej skali, i final byl warty sluchania.
Nb. Michael Fabiano jako Gennario byl wysmienity.
…włącznie z przelotem byznesklasą, weekendem w Astorii i prywatnym spotkaniem w kanjpie z dyrygentem i śpiewakami.
Mordkę chyba specjalnie dałem twisted, ale nie pamiętam już teraz, co miałem na myśli, kiedy ją dawałem…
A gdzie Pobutka?
Go, Miles, go! 😀
http://www.youtube.com/watch?v=cTfBpKzu6XA
(dziś mija 20 lat od jego śmierci…)
Ćwiczyć, ćwiczyć! 🙂
dekenek – dzięki za relację (choć skrótową, ale zawsze) z SF 🙂
Mnie tam wiele nie trzeba, żeby mi przez cały dzień Miles w duszy grał, nawet bez rocznicy i bez pobutki. 😉
Coś mi się zdaje, że Gostka jednak przekonałem do wygrania tych 50 milionów. Lecę sprawdzić, czy mój paszport jest ważny. 😆
Gostek na razie organizuje konsumpcję żurku w folii. First things first!
Żurek w folii – to już jutro się zaczyna! Tj. oficjalna inauguracja. Pojutrze już tradycyjny młyn 😉
Yes yes yes. W tym roku mam czas, więc trochę przeszoruję siebie i rodzinę. Pogoda się popsuła, więc może nie będzie szkoda roweru…
O, miło, to może gdzieś się przelotem 😉 spotkamy.
Na otwarciu (prawie) na pewno, na V Mahlerze na pewno pewno, na Brahmsie Minkowskim na bank napewno 🙂
Reszta to już na bieżąco.
Beato, u nas w domu kiełbaski ćevapčići noszą tajną, rodzinną ksywkę „trzeba ćwiczyć”. 😆
Trzeba ćwiczyć… 🙂
http://i1.ryjbuk.pl/15e264a80524f8f4e2325d544edbb030430fc9b9/4w4zz1-jpg
Nie było biletów w sieci na otwarcie, więc się wypięłam. Resztę po trochu.
Mówię o żurku.
Życzę wszystkim uczestnikom smacznego żurku w folii! Sama bym siorbnęła, ale tym razem nie dam rady.
Les Titans patrzą już od kilku dni na Warszawę z wyżyn Pałacu Kultury. A mnie ktoś przed chwilą podesłał plakat najbliższego koncertu Ann Hallenberg i Les Talens Lyriques, w Sztokholmie No comment…
Owszem, Hoko, trzeba, ale lepiej hurtowo niż detalicznie. 😈
http://huetefuchs.de/images/wurst520_520.jpg
Jakby kto z PT Blogownictwa był przypadkiem jutro w Madrycie,a nie słyszał muzyki do filmu „Mania”, to akurat jest okazja:
http://www.filharmonia.wroclaw.pl/calendar/showEvents/1317247200
A gdyby ktoś przed konsumpcją żurku w folii był w Arkadach Kubickiego, i to również patrz wyżej 🙂 Nasi grają 😉 O muzycznym życiu przedsezonowym w mieście Breslau sprawozdam w jakiejś wolnej chwili,bo teraz proza mnie goni 🙂
Bo zapomniałam dodać,że podobnie jak Gostek Przelotem nie jestem jedną z tych dwóch osób,które mogą mieć kłopot z zagospodarowaniem wygranej. Ale lubię swoją pracę 😉 ( pod warunkiem, że nie chce mnie mieć na wyłączność 🙂 )
@dekenek
to miód na moje serce!
Czemu nie ma nic o Skrzyzowaniu Kultur i najlepszym zespole na swiecie Barbara Fortuna … ehh
Bo nie mam czasu chodzić 😛
A takich zespołów jak Barbara Furtuna jest na Korsyce więcej 🙂
@PK 23:18
Na przykład ten 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=5ekMPtlFyDU
Albo ten :http://www.youtube.com/watch?v=gPXeFW5BlBM&feature=related
A tu batalia trwa:
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1176762-muzycy-protestuja-stop-likwidacji-capelli-cracoviensis.html
Z jednej strony tak, z drugiej strony tak:
http://capellacracoviensis.pl/
A na cyklu mszy, m.in. pod Andrew Parrottem i Andreasem Speringiem, były tłumy, ludzie bili się o wejście 🙂
Gdzie te Pobutki? Coraz później wstaję… 🙁
Na chemii fizycznej w PWr za czasów kiedym tam nauki pobierał były nawet : 0 (jeśli się nic nie napisało) oraz -1 i -2 za gadanie mniejszych i większych głupstw
Zaliczano od 2,49.
Wszyscy zaciekle liczyli średnie, bo przy dużej ilości stopni się już taki bufor robił..
Przy Alcynie się tak rozpędzili, że zapomnieli uwzględnić odtwórczyni głównej roli.
A w tym artykule są kwiatki, m.in.: „zespół grający na starych instrumentach” (biedni!), „zatrudniając [muzyków] na zasadzie teatru wędrownego do jednorazowego wykonania”
JTA opowiadał mi o tych „sprzedanych instrumentach” z kolekcji Gałońskiego. Niektóre z nich leżały nawet dziesięciolecia bez używania, a wiadomo, co czas i różne inne czynniki robią instrumentom, kiedy się na nich nie gra 👿
Najbardziej mnie jednak ubawiło zaangażowanie pani Kurtyki 😉
Gdzie się podziały tamte Pobutki niezapomniane… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=gMohn85Zhm4
Panu Kamińskiemu dziękuję za przymomnienie Corellego, który należy do moich ulubionych tenorów. Jego Cavaradossi działa na mnie jak film Bitwa Warszawska na czytelnika NDz (na mnie może też tak podziała, kto wie).
Z Oratorium na orkiestrę i chór mieszkańców zrozumiałem, że problemy gejów, lesbijek i Amnesty International są niezbyt ważne, nie wspominając o problemach niepełnosprawnych. Bo oprócz nich dochodziły i okrzyki w sprawach ważnych 🙁
Dobrego Roku 5772, Shana Tova 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=iBbElDYVGtU
To też piękny tenor 😉
Dzięki i nawzajem! 😀
Ja też odczuwam dramatyczne skutki braku pobutek… 🙄
Chcę kompetentnych zapytać ludzi,
jak mam skutecznie rano się budzić,
jak po wykonie wstania czynności,
dojść mam do stanu używalności?
Czy kubeł wody na łeb zmulony,
czy ciche wsparcie ze słusznej strony,
czy linka z głośnym, radosnym Beciem –
jak mam przytomnie chodzić po świecie?
Tułów robotą niby się para,
a umysł jeszcze w sennych oparach,
łapy się czulą do dnia początku,
lecz myśli lotnej ni marnych szczątków.
Ach, gdyby rannym słonkiem, skowronkiem,
ruszyć i tępić świadomie stonkę,
gdyby pojednać ducha i ciało,
co jakby wcześniej od ducha wstało…
Kawa złudzeniem i grą pozorów,
na próżno żłopię ją do oporu,
ach, gdyby wczesnym świtem, ach, gdyby,
wstać tak naprawdę, a nie na niby.
I oczywiście też zapisania na dobry rok. 🙂
Jeszcze o kawie 😉
Jak ten czas leci. Shana Tova. Spóźnione o około 20 godzin. Ale lepiej później…
Oj, Bobiczku, absolutnie do mnie dziś Twój wierszyk trafia 🙁 A co, jeśli, wbrew tej pięknej reklamie od Beaty trzeba robić bynajmniej nie takie głupie rzeczy? Np. napisać artykuł? 😈
Obawiam się, że w przypadku „nie takich głupich rzeczy” kawa w ogóle nie pomaga. Ale ja się nie znam, bo od dawna nie używam. Zarzuciłam, bo a) nie pomagała, b) telepało mnie od niej. W każdym razie Bobik trafił dziś w sedno z tym wstawaniem na niby 🙂
Dla niektórych pewnym wyjściem może być piwo. Wprawdzie jeszcze bardziej zamula, ale głupie rzeczy robić po nim łatwiej. 😈
Ale dla tych, którzy muszą artykuły i inne takie, nie mam żadnej dobrej rady. 🙁
Ja używam zielonej herbaty. Ale dziś i ona mi średnio pomaga… Pogoda, i tyle.
Mnie pomagają intensywniejsze niż zwykle ćwiczenia poranne, zwłaszcza świeca. Stanie na głowie i na rękach pewnie byłoby lepsze, ale to poza moim zasięgiem. A nuż ktoś się obudzi od samego patrzenia? 😉 http://virtualpeople.home.pl/sklep_naturalnie24/z_pliki/zdjecia/swieca.jpg
Jeśli to dzięki panu Adamusowi w Krakowie występują McCreesh, Bonizzoni, de Marchi, Spering, Junghanel i inni, to przy następnej demonstracji jego przeciwników wypuszczę na nich sztuczną mgłę ze schowaną w niej głowicą konwencjonalną rakiety z ładunkiem termobarycznym!
W Krakowie znika capella a w Gdansku zamiast Neptuna kto jest ?
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Popiersie-Walesy-zamiast-Neptuna-nagroda-Walesy-dla-Luli-n51785.html
Nie wiem czy smiac sie czy plakac …
Chiaranzano, przecież to żart. Bez przesady.
A co się będzie taki dobry cokół aż do wiosny marnował ?! http://kontakt24.tvn.pl/temat,neptun-poszedl-do-liftingu-wroci-wiosna,142451.html 😉
Burząc pomniki, oszczędzajcie cokoły. Zawsze mogą się przydać.
Stanisław Jerzy Lec
Na Placu Bankowym w Warszawie się przydał. Zdjęli Feliksa, postawili Jula 😀
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35762,7578347,Obsadzanie_cokolow_zawsze_bylo_zajeciem_duzego_ryzyka.html
A tutaj cytowany( swego czasu bardzo znany) wierszyk w całości :
Andrzej Waligórski –„Pomnik”
Raz mieszczanie pewnej włości
popadli w kompleks niższości
i żarła ich zazdrość dzika
z powodu braku pomnika,
podczas kiedy inne sioła
nie przejmowały się zgoła,
mając tych rzeczy nad miarę,
niekiedy nawet po parę.
I tak: w Grzdyćkach koło kina
był piękny pomnik Darwina
(z ogonem, dla podkreślenia
faktu od małp pochodzenia).
Zaś w Wólce tuż przy remizie
stała kobieta w striptizie
z podpisem: „Marzenie wieszcza
na temat Marii Wereszczak„.
Wreszcie w Zgrzebnych Pozytronach
mieli biust Napoleona
(ubrany przez skromność w stanik
na polecenie plebanii,
a z inicjatywy gminy
w hasło: „Kontraktuj rośliny!„).
A tymczasem w naszej wiosce
prominenci byli w trosce,
bo dokładnie nie wiedzieli,
jaki wystawić obelisk.
Wreszcie – nie mówiąc nikomu –
kupili w składnicy złomu
statuę z obitym nosem,
z napisem: „Friedrich Der Grosse„
Ten napis zamalowali,
głowę całkiem odłupali
i opatrzyli go nową,
ulepioną z gliny głową,
po czym w sposób bardzo cwany
robili często wymiany…
I mieli a to Szopena,
to Urbana, to Ibsena,
to znowu Szymonowica –
zależy, jaka rocznica
lub jaka zmiana we władzach –
już wójt nową głowę wsadza!
A wy, panowie plastycy
(a szczególnie ze stolicy),
malować wreszcie przestańcie
rozmaite gołe pańcie,
i to jeszcze w wygibasy,
i w różne takie pikasy,
rzućcie to wszystko w cholerę
i – by zaspokoić teren –
rzecz bez precedensu czyńcie:
pomniki z głową na gwincie!
A jak Kierownictwo ocenia, jakiego żurku warto spróbować?
Dopiero teraz wróciłam z inauguracji żurku, przepraszam. Już robię wpis.
A żeby zakończyć wdzięczny wątek pomnikowy,dodam, że Wrocław (mimo pewnej odległości od najbliższego morza ) też miał swoją fontannę z Neptunem,zwanym przez breslauerów Gabeljuerge lub Gabeljorg (pewnie dziś ta nazwa byłaby kamyczkiem do dyskusji o satanizmie w przestrzeni publicznej,jak się komuś wszystko ze wszystkim kojarzy,to nie ma siły 🙂
Nie przetrwał Festung Breslau,ale może jeszcze powróci…
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35762,8585271,Barokowa_fontanna_z_Neptunem_odkryta_na_Nowym_Targu.html
Ja bym nie miała nic przeciwko temu, żeby tego Jurka z powrotem postawili. Byłby jeden fajny element na tym ohydnym dziś placu z komuszym budownictwem 😈