Uwaga, uwaga!
Zobaczcie, kto jest podpisany pod petycją w sprawie NIFC! Pod numerem 653.
Jakby się komuś akurat strona zawiesiła, wklejam komentarz Marthy Argerich: „Stanislaw Leszczynski is the best Artistic Director I have ever encountered.His tremendous knowledge and personality are such a source of inspiration.”
Martha zapewne, plus jeszcze parę ważnych światowych osób, wyślą osobno do ministra list.
Już podpisali się też kolejni zwycięzcy Konkursów Chopinowskich. Dang Thai Son napisał (trochę wietnamską angielszczyzną): „Knowledge, passion of music and strong artistic personality brought Mr.Leszczynski”, a Kevin Kenner (co szczególnie cenne, bo to kolejny członek Rady Programowej NIFC) – „Mr. Leszczynski has given life to the Institute through his lively and unconventional imagination, and to lose him would be a big loss”.
Szykują się też inne akcje. O wszystkim będę powiadamiać na bieżąco.
Pan M. oczywiście nie próżnuje – ponoć już załatwia koncerty marcowe. Ciekawe, z jakimi „gwiazdami”. Artura Szklenera wysłał na przymusowy urlop. Próbuje też formować „zespół” – wysyła pisma do muzykologów. Ale kto się nabierze?
Trzymajmy się!
Komentarze
Widziałam przed chwilą! Myślę, że na niej wcale się nie skończy.
Niech żyje numer 653 !Od tej pory będzie dla nas jak czterdzieści i cztery!
A obok Babilas, temu to się trafiło! Wydrukować i zaramkować. 😆
Paru pianistów już się wcześniej wpisało, chciałem zauważyć. Taki Andreas Staier na przykład, może ktoś słyszał. 😉
I taki Melnikov 🙂
I Nelson Goerner…
I bardzo dobrze !
Miejmy nadzieje ze opamietaja sie i wszytsko sie jakos ulozy, to moja prosba do Mikolaja.
655 i 656 też w sumie…
Ja niczego nie sugeruję, ale gdybym w petycji podpisał się „Artur Rubinstein”, to co by było?
😀 Przyznam, że po cichutku liczyłam na Marthę Argerich. 🙂
Zapraszam na koncert 🙂
będę śpiewał
W dniu 17 grudnia 2011 godz. 19 w Salach Redutowych Teatru Wielkiego – Opery Narodowej odbędzie się „Koncert zamykający warsztaty”
Wykonawcy:
Wybrani uczestnicy warsztatów
Pianiści: Dagmara Dudzińska, Paweł Sommer
Gościnnie:
Chór Dziecięcy Towarzystwa Muzycznego „Artos” im. Władysława Skoraczewskiego
pod kierunkiem Danuty Chmurskiej
Bilety w kasach Teatru Wielkiego – Opery Narodowe
Ojejku, a mnie nie będzie, bo będę we… Wrocławiu 🙁
Frędzelki – proszę, reprezentujcie!
Gostku, myślałam, że spotkamy się w filharmonii… a tak ze stałych Frędzelków był tylko lesio.
A było cudownie!
Ileż ta dziewczyna – Agata Zubel – ma talentów! I głos przepiękny, i muzykalność niesłychana, i aktorstwo, no i przecież jest świetną kompozytorką. Zaprawdę, Ktoś sypnął tym…
Tak się ją kojarzy już głównie z muzyką współczesną. No i Sonety Szekspira Mykietyna zaśpiewała fantastycznie, a przedtem cudownie, trochę jakby białym głosem, Pieśni kurpiowskie Szymanowskiego. To było w drugiej części. Ale w pierwszej – najpierw kilka pieśni Mozarta, w których potrafiła niesamowicie zmieniać nastroje – od elegijnej, mojej ukochanej Abendempfindung poprzez przezabawną Die Alte (udając świetnie staruszkę nie oszpecała wcale wokalu) po radosne Un moto di gioia. Potem był Schubert, a tu najbardziej wstrząsająca Śmierć i dziewczyna (jakby wcielała się najpierw w jedną, potem w drugą, ciarki chodziły) i wzruszająca Małgorzata przy kołowrotku. I na koniec tej części Siedem ludowych pieśni hiszpańskich de Falli, które zaśpiewała głosem momentami iście flamencowym. Maciej Grzybowski w pierwszej części troszeczkę po łebkach (de Falli chyba nie poćwiczył), ale druga część już była OK. Pozdrowienia od łabądka przekazane 😉
🙁 A ja słucham od kilku godzin nagrania zebrania przedstawicieli, które chcemy zaskarżyć do sądu.
I tak nic z tego nie będziw. 🙁 🙁
To znaczy nawet, jeżeli sąd się przychyli, skutki będą już dawno wdrożone w postaci wybudowanych budynków na naszych parkingach. Bo sądowi takie sprawy zajmują parę lat.
Wolałabym posłuchać Pani Agaty.
A co z wnioskiem o zabezpieczenie przedmiotu sporu? Myśleliście o tym?
Taaa! 🙁
Pani adwokat powiedziała, że najprościej (ha, ha, ha) byłoby dokonać wyboru nowych przedstawicieli i przejąć władzę.
Proste, nie?
Sorry, Pani Dorotko, proszę przerobić na zwykły tekst.
Feliks Edmundowicz by powiedział, że proste, tylko po co wybory? 😎
Dzisiaj p. Monkiewicz zwołał zebranie załogi w NIFC. M.in. stwierdził, iż „obydwaj zastępcy odeszli”. Zapytany jak skomentuje te swoje słowa w kontekście publicznej deklaracji ministra, iż ten nie przyjmuje do wiadomości wypowiedzenia przynajmniej jednego z owych zastępców [SL], KM odpowiedział: „nie mam takiego komentarza, nie wiem co pan minister miał na myśli” [cytat dosłowny].
Zapytany, jak ocenia projekty wydawnicze i artystyczne (ci zastępcy złożyli w geście protestu dymisję), odpowiedział, że „jest bardzo zadowolony z efektów działań w roku 2011. […] Nie jest w stanie ocenić, które [projekty] były lepsze, które były gorsze, wszystkie były znakomite, i projekty muzyczne i festiwalowe, i te które rozpoczynały i kończyły rok chopinowski [sic], i projekty wydawnicze, które zapoczątkowały różne nowe rzeczy w funkcjonowaniu instytutu, i te które kontynuowały linię instytutu, np. projekt faksymilowy, nowe książki które się ukazały…” [nota bene w wyniku działań KM w roku 2011 nie ukończono jeszcze żadnego nowego tomu faksymile, zamknięto produkcję kilku tomów przygotowanych wcześniej, ale kogo to obchodzi…]
Zapytany o sposób funkcjonowania instytutu bez osób spełniających funkcje zastępców stwierdził, iż decyzje ich były nagłe i nie można „oczekiwać iż decyzję w jaki sposób instytut będzie funkcjonował, będzie podejmował w ciągu dwóch czy trzech dni”. Na uwagę, że to on wysyła jednego z owych zastępców na przymusowy urlop tworząc sytuację zmiany z dnia na dzień, stwierdził, że ma do tego prawo. Do uwagi, iż właśnie przeczy swemu wcześniejszemu zdaniu, nie miał komentarza.
Zapytany – w kontekście zakupów muzealiów w 2011 – o sprawę rękopis listu Chopina, którego zakup uniemożliwił swoją decyzją o zmniejszeniu środków na ten cel, stwierdził, że decyzje podejmuje komisja zakupów i pani kurator. Przyparty do muru, iż intencją określoną na zebraniu dyrektorskim przed aukcją było ów rękopis zakupić, odpowiedział: „no dobrze, czy mają Państwo jeszcze jakieś pytania? Jak nie to dziękuję”. I zakończył spotkanie.
Tu też Feliks Edmundowicz by wiedział co zrobić 👿
Wielki Wódz w bojowym nastroju. Pewnie topór wojenny odkopuje 🙂 Pacyfistka jestem, ale nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy czytam kolejne doniesienia. I bezradność mnie zżera, bo przecież nie pójdę opon palić pod ministerstwem. A może trzeba maraton muzyczny zorganizować na dziedzińcu ministerstwa albo bębniarzy skrzyknąć.
Można iść z jakimiś garami.
Ja nawet mam jeden bardzo sposobny – wielki metalowy kocioł do gotowania.
Duuuża byłaby frajda kopyścią powalić.
Agata Zubel rzeczywiście wspaniała; to był jeden z najlepszych recitali na jakich kiedykolwiek byłem. Wspaniała muzykalność – to już PK napisała – ale dodam jeszcze niesamowite zaangażowanie, odczytanie tekstu, autentyczność…. Czegokolwiek by tu nie napisać, nie odda tego co słyszałem… To było trochę jak w znanym powiedzeniu – na początek trzęsienie ziemi a potem jeszcze napięcie rośnie..
Pobutka.
Dzień dobry heroicznie i bojowo 🙂
Gdyby był normalny czas, zrobiłabym o wczorajszym koncercie osobny wpis. Ale teraz najważniejszy jest wandalizm dokonywany na NIFC i póki będzie się odbywał, nie damy zapomnieć. Tak jak było w sprawie Studia im. Lutosławskiego.
Najmocniej przepraszam, ale skończyłem późno i nie miałem jakoś nastroju… Nie chciałem tam siedzieć i na siłę skupiać się na muzyce.
Ale w sobotę idę do S1.
Wielki Wodzu, Feliksa Edmundowicza lepiej nie przywoływać, wszak te nowe prądy w zarządzaniu Instytutem to właśnie spadek po FE, tylko w formie mocno złagodzonej, dostosowanej do czasów. Klin klinem raczej się nie da.
Podpisy MA i wielu innych znakomitości onieśmielają, ale uważam, że nie tylko jakość ale i ilość się liczy, więc przemogłem wrodzoną nieśmiałość i też się wpisałem. Myslę, że jak dojdzie do paru tysięcy, to ktos może się zastanowić nad potencjałem wyborczym czynnym protestujących i jeszcze raz sprawę rozważyć. Dlatego zachęcam wszystkich mało znaczacych z osobna, żeby do kilku tysięcy doszło. A nazwiska ważne i tak nie zostaną przeoczone w tłumie.
Wieczorem do kościoła Św. Mikołaja z nadzieją na duże wrażenia.
W piątek rano do Kiekrza do Poznania, też do kościoła.
Relacja z dzisiejszego spotkania znakomita. Trzymać tak dalej, a osiągi będą jeszcze znakomitsze i może się uda ściągnąć artystów jeszcze tańszych i prawa autorskie zakupić też tańsze.
A ja nie żałuję koncertu w S1 z Kawalerami Błotnymi. Świetna i dowcipna miniatura na taśmę M. Pokrzywińskiej na taśmę z roku 1982, już wtedy z dystansem odnosząca się do stanu wojennego – rzeczywiście, nic dziwnego, że przez jakiś czas swoista muzyczna pułkownik (też mam kłopoty z rodajnikami) owego czasu.
Kawalerowie Błotni bardzo precyzyjni. Przemyślana i mądra konstrukcja utworu Sonosfera, poruszająca. Prześmieszne ogrywanie plakatu z Konkursu Chopinowskiego z lat 50-tych dedykowane twórcom dorobku NIFC. Mimo, że na sali było dużo młodzieży reakcja wskazywała na to, że wszyscy wiedzieli o co chodzi. Jest więc jest kapitał na ruch społeczny. Jak go zapuścić w ruch: ten ruch?
Kawalerowie – też niebywałe wszechstronni ludzie. Dyskusyjna, sama w sobie intrygująca, warstwa wizualna, jak często, być może niekonieczna. Nie znam wielu tak bystrych i przytomnych muzycznie ludzi. Bardzo to było po prostu żywe.
Jestem gościem tego blogu od niedawna, być może gusta mam inne, niż przegląd prasy tak łatwo kreującej ranking wartości wedle siebie. Niby nie mamy mieszczaństwa, ale mamy klasę średnią. No właśnie …
I jaki świetny komentarz Stanisława pod petycją 🙂
I podpisał się (w końcu znalazł chwilę) Janusz Olejniczak, kolejny członek Rady Programowej. Podpisani są już prof. John Rink i oczywiście Profesorostwo Irena Poniatowska i Mieczysław Tomaszewski. No i Kenner.
Ale inny profesor, Andrzej Jasiński, jakoś boi się (?) podpisać. W końcu jest również członkiem TiFC
Reglamentoso znam (tzn. poznałam od razu, kiedy powstał) – nie wiem, czy nie trzeba było zapłacić tantiem Wojciechowi Kilarowi, bo to on jest autorem pamiętnego sygnału DTV 😛
Gdyby te dwa koncerty nie odbywały się jednego wieczoru, na pewno bym poszła na oba.
Liderem Kawalerów Błotnych jest Jurek Kornowicz, prezes Związku Kompozytorów Polskich. Związek bardzo angażuje się w sprawę NIFC.
Noo, czy AJ się boi, czy nie chce, tego wiedzieć nie możemy… 🙄
Zwróciłem uwagę również na drugą stronę medalu petycyjnego. Mimo swoich ogromnych osiągnięć i zasług dla NIFC pan KM zdołał znaleźć zaledwie 7 w il. szt. siedmiu braci śpiących, którzy zdecydowali się go publicznie poprzeć. Porównanie tych za i przeciwów, zarówno ilościowe, jak i jakościowe, pokazuje jak na dłoni „ciężar gatunkowy” obu stron sporu.
Myślę, że czynniki ministerialne również powinny dobrze tym za i przeciwom się przyjrzeć, bo być może nie do końca zdają sobie sprawę, w co tu naprawdę jest grane. Instytucja jest zwykle pewnym mikroświatem, w którym opinie i hierarchie tworzą się często bez ścisłych powiązań ze światem na zewnątrz. Warto sobie jednak od czasu do czasu przypomnieć, że ten makroświat istnieje, bo w pewnym momencie to on zaczyna wystawiać rachunki.
Możemy nie możemy, postawiłam znak zapytania. 😉
Tak dla rozluźnienia podam przykład pewnej Bardzo Ważnej Inwestycji Kulturalnej.
Inwestycja narodziła się w związku z funkcjonującym od kilku lat Nadzwyczaj Ważnym Festiwalem. Festiwal rzeczywiście ma swoją rangę i jest uświetniany przez liczace się podmioty, głównie zagraniczne. Festiwale organizowała Fundacja. Pomysł wybudowania obiektu narodził się także w Fundacji. Fundacja była zasilana z datków, głównie zagranicznych. Nie były to środki publiczne w rozumieniu naszej ustawy. Fundacja urządziła konkurs na koncepcję architektoniczną obiektu. Szefom fundacji spodobał się projekt, który zdobył II nagrodę i fundacja zleciła autorowi zagranicznemu wykonanie projektu budowlanego i dokumentacji wykonawczej z wszystkimi niezbędnymi elementami i uzgodnieniami. Z umowy wynika, że jej przedmiot obejmuje wszystko, co jest zlecone, ale z zastrzezeniami. Dokumentacja nie będzie zawierała uzgodnień, a projekt wykonawczy będzie musiał być adoptowany do warunków polskich z zastosowaniem polskich przepisów, w tym norm, których autor projektu nie zna. Również będzie musiał być adoptowany do wymagań stawianych przez konstrukcję dachu, którego projekt nie obejmuje.
Na tym etapie realizację przejęła spółka utworzona przez szefów Fundacji. Spółka otrzymała wiążące przyrzeczenie kilkadziesięciu milionów zł. dotacji, dodatkowo projekt dotują Miasto Gdańsk i Województwo Pomorskie. Zacząć trzeba było od zlecenia projektu wykonawczego, ponieważ po wszystkich zastrzeżeniech zapłacony już projekt wykonawczy do niczego się nie nadawał, bo za niezbędne adaptacje trzeba zapłacić więcej niż za pelny nowy projekt. Ale wydane już pieniądze nie były publiczne, więc nie ma sprawy. Po mniej więcej dwóch latach funkcjonowania w ramach finansów publicznych władze spółki zaczynają powoli rozumieć, że tu obowiązuje jakaś dyscyplina i można nie dostać refundacji wydatków poczynionych niezgodnie z przepisami. A przecież to nie są aferzyści tylko lekkoduchy. Mam stosunek ambiwalentny do tej inwestycji, ponieważ jest wiele za i wiele przeciw. Argument przeciw, który najbardziej do mnie przemawia, to argument Pani Anny Gwiazdy, która zapytała, po co nam nowy obiekt teatralny, gdy nie mamy w Trójmieście ani jednego zespołu, który reprezentowałby poziom pozwalający się nim chwalić. Anna Gwiazda reprezentuje PiS, ale w Komisji Kultury na ogół mówi do rzeczy. Też uważam, że gdyby dać więcej pieniędzy Teatrowi Wybrzeże pilnując, żeby poszły, na co trzeba, efekt byłby lepszy. Parę milionów więcej na operę od razu przyniosło efekt. Obawiam się, że ostatnio trochę zaprzepaszczony, ale czekam, co będzie dalej.
Tak to jakoś funkcjonuje w oderwaniu od celu. Są takie osie priorytetowe. Np. rozwój infrastruktury w dziedzinie kultury czy rozwój funkcji metropolitalnych, w czym mieści się budowa obiektów kultury o znaczeniu co najmniej regionalnym. Idą na to setki milionów, głównie unijnych, ale wkład własny jest znaczący. Tymczasem na bieżącą działaność pieniędzy nie ma. Przy dotacji unijnej nie da się wykorzystać pieniędzy na inny cel, przy dotacji samorządowej czy ministerialnej jakoś się daje, a potem już tylko komisja od dyscypliny finansowej.
Bobiczku, jak znam życie, nazwiska popierające pana KM jeszcze się posypią, od razu z 50 dojdzie, ale na taką akcję trzeba trochę czasu.
I jeszcze to:
Frans Bruggen, Sieuwert Verster, Musicians from the Orchestra of the Eighteenth Century
Człowiek stary a głupi, jak to niektórzy mówią. Powinien być przyzwyczajony do wszystkiego, a jednak się w nim wszystko skręca przy spotkaniu z cwaniactwem, niegodziwością, szkodliwą głupotą. Nie wiem, z czym mamy tutaj do czynienia, może po trochę ze wszystkim. Minister tępi łamanie przepisów, co pewnie zostało mu zadane; wybiera do tego kogoś, kto nie nasuwa się tutaj w sposób oczywisty, więc ktoś go musiał podsunąć, co bym zaliczył do cwaniactwa. Realizacja zadania przez osobę wybraną ma już wszelkie cechy niegodziwości i głupoty razem wziętych.
Stanisławie, ja uważam, że jak na lekkoduchów, to ci budowniczowie Cyrku w Budowie całkiem dobrze sobie radzą. Przecież nie chodzi o to, żeby zbudować, mieć i pokazywać sztuki. Dużo bardziej lukratywne jest tworzenie koncepcji, promowanie, projektowanie, uzgadnianie. W ogóle im się dziwię, że doszło do wykopania tego dołu pod fundamenty. To jest błąd w sztuce moim zdaniem, chociaż zasypać zawsze można. 😆
Wielki Wodzu, pracuje w instytucji z tym cyrkiem powiazanej. Trudno mi sie wypowiadać mało oględnie, ale wiele osób sie dziwi, że jednak coś się materializuje.
Pani Kierowniczko,dzięki za eksperyment werbalny.Nie pogryzło?
Ależ mi żal,że nie mogłam być na tym koncercie.Siedzę przed Dywanem jak bose dziecko przed cukiernią i podziwiam przez szybkę niedostępne specjały.Te cholerne 8,5 godz jazdy jest nie do przejścia.
Co do NIFC,to parę letnich opon można poświęcić na ognisko.Taki komunikat rozumieją bez tłumaczenia.I chyba tylko taki.
Uwaga!
Polecam również uwadze numer 684!
🙂 🙂 🙂
Poczytałem trochę komentarzy do petycji. Zastanowiła mnie pani Noemi Menzei, która porównuje to, co się dzieje w Instytucie, do traktowania przez władze przestrzeni publicznej. Akurat trafiła mnie w czuły punkt, chociaż ja akurat nie jestem architektem. To jest ta sama arogancja władzy, która mając określony cel nie zwraca uwagi na protesty fanatyków, którym w przestrzeni publicznej zachciewa się estetyki i jakiejś harmonii. Tutaj zachciewa się poziomu artystycznego, gdy ważne są oszczędności.
Przepraszam, oczywiście Noemi Mezei, nie Menzei. Dopiero zauważyłem, co napisałem
Jeszcze sie wpisała Dina Yoffe. Pan Minister bedzie miał niezły zgryz. Teraz same wielkie nazwiska się pojawiają. Orkiestra XVIII wieku też bliska Szopenowi i jego Europie.
Curiouser and curiouser! 🙂
Ciekawe, co teraz będzie. Jestem dobrej myśli.
Ja nie jestem. To nie jest sprawa z prowincjonalnym kacykiem, jak to było ze Studiem, tylko z kolesiami dobrze ulokowanymi przy samym naszym Najmiłościwszym. Pamiętajcie o Zbychu i Rychu chociażby, jak ładnie przerobiono bandę złodziei na niewinne ofiary prowokacji. Paru ludzi poszło na chwilę w odstawkę, z głodu nie umarli, a interes ma się dobrze.
Wodzu, nie psuj nastroju!
nadzieja umiera ostatnia!
Wódz sieje defetyzm 👿 Z drugiej strony, pewnie ma rację 👿
Wódz, tuszę, jest starym, twardym realistą o pesymistycznym zabarwieniu. Niestety też tak mam. Cóż – zawszeć lepiej być mile rozczarowanym niż niemile rozczrowanym.
Rozczarowa nym można chyba być tylko niemile. 😉
Ktos juz tu wspomnial ze strona fejsbukowa NIFC ma 17,000 fanow. Przed konkursem chopinowskim bylo ich okolo 3,000 a pod koniec konkursu miala juz 15,000 i rosnie dalej (dla porownania, strona konkursu Czajkowskiego ma 3,300 a konkursu Rubinsteina 2500). Ten wzrost jest w duzej mierze zasluga Artura Szklenera (oraz innych moderatorow), ktory przez ponad miesiac codziennie korespondowal (takze pozno wieczorem), odpowiadal na pytania i prosby, prowadzil dyskusje, upewnial sie co do jakosci internetowej transmisji (byla swietna, lepsza niz na innych konkursach). Ten klub byl tak ozywiony ze wspominanoo tym w polskiej prasie. Bylo to tak mile i ciekawe miejsce w sieci, ze po zakonczeniu konkursu fani prosili by jakos to kontynuowac, wymyslajac gry i projekty – quizy chopinowskie, specjalny kacik do ktorego pianisci i amatorzy przysylali wlasne nagrania utworow Chopina a reszta je punktowala itd. Uczestnicy konkursu zaczeli wrzucac tam daty swoich dalszych koncertow, inne dodawali fani. Nie wiem jakie sa fundusze na propagowanie polskiej kultury i ogolnie Polski na swiecie, ale jestem pewna ze zaden projekt nie zrobil tak wiele dobrego tak niskim kosztem.
Przykro mi przyznać, ale sprawdziłem w necie nazwiska osób przeciwnych petycji. Poza jednym pianistą są to albo jacyś krewni lub dzieci sąsiadów zainteresowanego. Jakiś zawodowy model? Ilu modeli kocha Chopina? I skąd model wie, ile zrobił zainteresowany według niego dla NIFC, o ile pamiętam komentarz do wpisu.
Prawdziwi wspierający wodza służący ministrowi za pretekst do używania argumentu o podziałach w środowisku, petycję tylko zapewne czytają. Jak wygrają, nastąpi triumf samców beta polskiej pianistyki.
O, jak ładnie powiedziane 😈
Noemi Mezei, którą zacytował Stanisław, to bardzo fajna i sensowna architektka węgierska mieszkająca w Polsce. Po polsku zresztą mówi świetnie, jak też po francusku i angielsku 🙂
Po polsku, węgiersku, angielsku i francusku? Hmm, kogoś mi to przypomina. 😉 Dołączam do frakcji nieśmiałych optymistów hołubiących nadzieję i wierzących w cuda. Żałowałam wczorajszego koncertu, dopóki nie przeczytałam komentarza Lesia. Teraz żałuję przeogromnie. 🙁 Mam sentyment do Agaty Zubel – śpiewała na koncercie, od którego się zaczęło moje życie koncertowe. Weszła wtedy na salę śpiewając, a ja, pierwszy raz w życiu słysząc coś takiego, o mało się nie udławiłam wskutek piętrowego zaskoczenia. Do dziś to pamiętam.
Polska przestrzeń publiczna początku XXI wieku będzie naszą hańbą przez najbliższe 200 lat.Na trzęsienia ziemi nie ma co liczyć.Ale może stworzyć w internecie czarną listę decydentów i tych,co bez szemrania wykonali polecenia.W końcu takie dokonania nie powinny być anonimowe.
To znamienne że upomina się o naszą przestrzeń Węgierka.Polacy przestali już zauważać,albo stracili nadzieję.
Wielką szkodą byłoby, gdyby NIFC rozmontowano. Z punktu widzenia młodego wielbiciela muzyki Chopina (a więc takiego lat kilka po dwudziestce), oddanie konkursu i wszelakich rzeczy okołochopinowych z rąk TIFCH w ręce NIFCu wyszło tylko na dobre.
Chopin w ich wydaniu jest nowoczesny, godny Polski XXI w, i wielką stratą byłoby gdyby rozpierniczono tę grupę, w taki klasycznie polski sposób.
Podoba mi się ich sposób promowania Chopina, takie przyziemne rzeczy jak bardzo dobrze, czy wręcz znakomicie, zrobiona witryna www, sprawnie działająca podczas konkursu strona facebookowa, czy koniec końców ich wydawnictwa płytowe, które mają nawet swoje własne półeczki w największych londyńskich HMV zatytułowane „National Chopin Institute” (z cenami sugerującymi, że faktycznie są to wydania klasowe).
Pobutka.
Węgierka, nie-Węgierka. Drugi człon nazwiska kończy się na -ska. Znałem Węgra architekta krajobrazu. Tak samo przeżywał niekompetentne niszczenie przestrzeni publicznej jak Polacy. Albo się ma wrażliwość estetyczną albo nie. Decydenci na ogół nie mają i to fatum jakieś w tym widzę. Jadę do jakiegoś innego kraju i prawie wszystko, co widzę w przestrzeni publicznej, jest piękne albo co najmniej ładne. Są wyjątki, ale wyjątki potwierdzają regułę. Czy wszyscy decydenci mają tam tak rozwinięte poczucie piękna i harmonii? Pewnie, nie, ale zdają się przy podejmowaniu decyzji na osoby, które się tymi cechami wykazują.
W sprawie Instytutu podejście takie samo. Czy to ważne, czy będziemy słuchać Aloszy czy kogoś, kto nie miał prawa przejść do drugiego etapu. Przecież był dopuszczony do konkursu, więc już coś tam sobą reprezentował. A publiczność i tak będzie biła brawo i ktoś piękną recenzje napisze. A marudom takim jak Dywanowcy na pohybel.
Dzień dobry,
Dawno nie widziałam Noemi, ale znam ją i wiem, że jest całkowicie Węgierką 🙂 Jest właściwie architektem wnętrz, czyli z grubsza robi to, co łabądek. Naprawdę strasznie fajna kobitka. Podoba mi się jej gust – ma ona słabość do art deco, Bauhausu i egzotycznego drewna, ale przede wszystkim dopasowuje styl do miejsca. Parę knajpek w Warszawie jest jej projektu, np. Orchidea na Szpitalnej.
latający_krzych – witam. Tak, to, że ten dość przecież młody, jeśli chodzi o średnią wieku, zespół śmiało wyszedł w promowaniu Chopina naprzeciw nowoczesności, to jest wartość dodana. Myślę, że jeśli Leszczyński stanie do konkursu mając ze sobą dotychczasowy zespół merytoryczny (plus może dobrany księgowy i prawnik), to po prostu nie będzie miał jakościowej konkurencji. Tylko muszą się dobrze zorganizować.
Pan M. też sobie zorganizuje zespół, pan minister dał mu fory. No i co? Pod względem kompetencji, jakości i zgrania zespołu padnie.
Tylko trzeba przypilnować, żeby w komisji oceniającej byli ludzie kompetentni, np. przedstawiciele ZKP i PRM, czy przynajmniej jednego z tych związków.
A tymczasem ilość podpisów przekroczyła 700 😉 Nie wiem, kim jest Pan Shoji Sato, ale ładnie się dopisał: „Staszek has been always the symbol of Polish Music scene. It will be a bark place if we cannnot have him at Chopin Institute”. Pewnie chodziło mu o „dark place”, no, chyba że o to, że bez SL zamiast muzyki Chopina będzie słychać szczekanie 😉
To zależy, czy na japońskich klawiaturach ‚b’ jest blisko ‚d’ 🙂 – (jeśli nie), mogło mu chodzić o okolice bad-tempered, unfriendly (por. popularne: his bark is worse than his bite)…
…bark to też kora.
🙂
Ale kora jeszcze mniej pasuje 😆
…lecz daje pole do dodatkowych gierek językowych — niektóre są już całkiem-trwale zidiomatyzowane – np. równie znane, co w/w – barking the wrong tree 🙂
[oczywiście z gierkami się wstrzymujemy pokąd się sprawy nie wyjaśnią – wówczas będzie nadto czasu na metafory i odkrywczość stylistyczną w tym czy innym kierunku]
Oczywiście, że w 100% Węgierka. Miałem tylko na mysli, że nieco spolszczona, a w gruncie rzeczy o wrażliwość artystyczną chodzi nie o narodowość.
2 grudnia Komisja Orzekająca przy gdańskiej Regionalnej Izbie Obrachunkowej zajęła się sprawą sławetnej klapy spektaklu „Solidarność. Twój anioł Wolność ma na imię”. Nie chodziło o samą klapę tylko o to, że ECS zleciło organizację imprezy spółce założonej tuż przedtem przez dwóch urzędników magistrackich. Skandal był wielki, ale Komisja dopatrzyła sie w tym wszystkim tylko niedopatrzenia formalnego w postani niedopełnienia obowiązku powiadomienia Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o zamówieniu z wolnej ręki zamiast przeprowadzenia postępowania przetargowego. Kontrola, która badała sprawę wcześniej, uznała, że nie zachodziłu przesłanki do zamówienia z wolnej ręki, Komisja Orzekająca uznała, że otrzymanie dotacji w ostatniej chwili, praktycznie – jak się wydawało – po czasie, uniemożliwiło działanie z zachowaniem obowiązujących procedur. Dwaj pracownicy magistratu doświadczenie w organizowaniu wielkich imprez na terenach stoczniowych zdecydowało się uratyować sytuację. Formalnie sytuacja nie do przyjęcia, sprzeczna z wszelkimi zasadami dyscypliny finansów publicznych. Jednak RIO wzięła pod uwagę okoliczności. Przypuszczam, że Izba uwzględniła wszystkie okoliczności, w tym łatwy do ustalenia zarobek obu panów na tej imprezie. Tego do wiadomości nie podano, ale przypuszczam, że musiał być znikomy, skoro tak się skończyło. Ale Wielki Wódz może sądzić, że się obaj obłowili i też może mieć rację. Podaję ten przykład, bo są tu pewne analogie, tylko rezultat inny.
Właściwie nie mam racji pisząc o rezultacie. W Gdańsku też jeden z tych panów stracił pracę, po wyjaśnieniu pewnych okoliczności wrócił do pracy ale na umowę zlecenie i w innej komórce. Dopiero RIO uznała, że były błędy formalne, ale cała reszta wynikała z sytuacji. W sprawie Instytutu też jeszcze orzeczenia w sprawie ewentualnego naruszenia dyscypliny finansowej nie ma. Można być dobrej misji sądząc, że w tym przypadku komisja będzie równie wnikliwa i równie wyrozumiała. Jeżeli za oskarżeniem stoją silni ludzie, może z tym być różnie. Koncert miał miejsce 31 sierpnia 2010 roku. Jeżeli w tym przypadku organ orzekający będzie nawet równie wyrozumiały, minie ponad rok i wielu rzeczy już się nie odwróci.
Errata: dobrej myśli
W Gdansku zaczelo sie.
http://kultura.trojmiasto.pl/Gwiazdy-muzyki-dawnej-na-Actus-Humanus-n53794.html
Kto byl, kto slyszal?
Byłem, słyszałem. Nie czuję się kompetentny do recenzowania. Mogę tylko powiedzieć, że byłem oczarowany głosami. Co jeden piękniejszy. Utwór w sumie też całkiem ciekawy. Żal, że się skończyło w pewnym momencie. Jak to kantata. Ciągnie się, ciągnie i nagle kończy. Trudno zrozumieć, dlaczego nie jest wykonywany. Ale można przypuszczać, że zebranie pięciorga solistów na takim poziomie nie jest łatwe. jeszcze muszą zgrać się z kameralistami na dawnych instrumentach.
Najpierw było Concerto Grosso Nr 3 F Dur, potem kantata 5 roroków.
Soliści:
Ezechiele: Roberta Mameli – sopran (chyba była w Krakowie w styczniu w Olimpiadzie Pergolesiego jako Aristea),
Daniele: Francesca Lombardi – sopran
Geremia: Andrea Arrivabene – kontratenor do usłyszenia 18 grudnia z Wrocławską Orkiestrą Barokową,
Isaia: Luca Dordolo – tenor
Abramo: Salvo Vitale – bas
Późna pora, poczatek o 21. Dla sów jak my to bez znaczenia.
Szósty rząd ławek, środek, słyszalnośc znakomita.
Zarówno Venexiana jak i trójka solistów: obie panie i bas zaszczycili razem Misteria Paschalia w 2010 roku. Kto był, z grubsza wie, o co chodzi. Kto nie był, niech żałuje.
Cieszy mnie ogromnie że wypowiedzi na temat przestrzeni publicznej zyskało takie echo na forum poświęcone przecież sprawie z zupełnie innej dziedziny. Potwierdza to tylko moje przekonanie o tym że PRZESTRZEŃ PUBLICZNA jest tylko jedna niepodzielna i architektura (tak haniebne potraktowana w Polsce) ze swoją „namacalną” obecnością jest tylko jej częścią i należy do niej również ta bardziej „ulotna” sztuka uprawniana różnymi narzędziami lub też bez… Jest to jedno ciało, i jak nie da się człowieka podzielić i potraktować osobno rękę, gardło lub nie daj Boże mózg, tak i tą naszą przestrzeń publiczną można uzdrawiać tylko w całości lub w ogóle. Dlatego też architektem będąc lub nie interesują mnie losy NIFC. Więc podążając za „the big picture” polecam rozmowę architekta Jerzego Dzikowskiego (JEMS) z Panem Tomaszem Małkowskim na temat zburzenia dworca kolejowego w Katowicach. Jest to raczej pretekst do przybliżenia alarmujących zjawisk dotyczących te same mechanizmy jeśli chodzi o działanie decydujących ale również zasmucające podobieństwo jeśli chodzi o odbiorców architektury z tymi co układają klocki w sferach muzycznych lub tez innych. Bo jeśli ktoś zdecyduje się przeczytać słowa Pana Dzikowskiego, proszę nie przegapić komentarzy internautów. Obrazują one jak głęboko sięgają korzenie problemu i mamy czego się obawiać w naszej przestrzeni publicznej zrozumianej jak wyżej opisane jeśli nie uzdrowimy również edukację przyszłych generacji odbiorców oraz decydujących! Jest to lektura za którą na moim facebook-u umieściłam współczucie z moimi przyjaciółmi Polakami i podziękowałam Bogu że będąc innej narodowości chociaż za to nie muszę się wstydzić…
Zatem:
http://bryla.gazetadom.pl/bryla/1,90857,8407407,Szczepanik_Dzikowski_z_JEMS_kupil_kawalek_dworca.html?fb_ref=su&fb_source=profile_oneline
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie.
Dorota, dzięki za miłe słowa
Witaj, Śliweczko 😀
Ciekawa sprawa z tymi „kielichami” z katowickiego dworca. Z drugiej strony ten dworzec już był tak, za przeproszeniem, zasyfiony, że nie wiem, czy dałoby się go jakkolwiek zrewaloryzować…
Panią (?) Bubę, która podała link do listu p. Monkiewicza, zawiadamiam, że list ten został juz na blogu umieszczony kilka dni temu, natychmiast po jego powstaniu. W całości.
poczytałem jeszcze raz komentarze do poparcia protestu. Pierwsze skojarzenie do „bark place” to miejsce ujadającego na puszczy. Może trochę nieuprawnione, ale co poradzę na skojarzenia.
Bardzo słusznie Śliwka pisze. Przestrzeń publiczna jest systemem naczyń połączonych i z jej „wizualności” da się wyciągać wnioski o stanie społeczeństwa również na innych polach. Skłonność do kiczu, blichtru i nowobogactwa, każdysobierzepkoskrobizm, pozorne tylko i powierzchowne przywiązanie do dziedzictwa, pogarda dla opinii fachowców i koneserów, bo to jakieś tam wykształciuchy – to tylko niektóre z „grzechów społecznych”, które widać gołym okiem w architekturze, ale przecież one siedzą i gdzie indziej. One całą tkankę społeczną przeżerają.
Byłoby wielkim błędem ze strony środowisk twórczych (i wszystkich tych, którym na kulturze zależy) ograniczanie się tylko do obrony branżowych interesów, pojedynczych osób czy instytucji i niezauważanie, że istocie wszyscy tutaj jadą na jednym wózku. Jak chcemy kultury 😉 , to musimy bronić przede wszystkim sensownego podejścia do niej – w całości, bez względu na dziedzinę. A dopiero w drugiej kolejności bić się o konkrety.
Stanisławie, nie chciałbym być nieskromny, ale to pewnie była aluzja do mnie – ja sobie w necie znalazłem bark place i ujadam ile wlezie. 😆
Nie chodzi nawet o kicz i blichtr. One też mają swoje miejsce w przestrzeni. Choćby jako punkt odniesienia czasem. Chodzi o mylnie zinterpretowane zadanie. Bo chodzi nie o te nieszczęsne obsrane kielichy czy o jakiś konkretny prowincjonalny dom modlitwy żydowskiej z opadającym dachem i przeżartymi przez smog detalami na miejscu którego chcą wybudować centrum handlowe (właśnie, kto to dokładnie chce? Niech mi ktoś przypomni!…). Chodzi o szansę. Chodzi o to że te kilka osób którzy w danym miejscu, w danej instytucji, w danej sytuacji publicznej mają koncepcję jak uratować coś co im się wydaje cenne, ma pomysł jak to wbudować, scalić z czymś nowym sensownym, ma wizję jak odkurzyć, odświeżyć,( innymi słowami wypromować od nowa jak w przypadku „Chopina”), …więc chodzi o to żeby komuś takiemu dać szansę to zrobić. Jednak jest to droga na przekór i mało kto ma wyobraźnię jak się to skończy. Dlatego właśnie tylko nieliczni mają wizję i siłę na dążenie nie chodzonymi drogami. Ale jak wyjąć decyzję z ręki większości nie mającej tej wyobraźni? Centrum handlowe, o czym ta większość wie że będzie oświetlone, drzwi będą sprawnie się otwierały i kible w miarę cywilizowane versus czegoś bliżej nieokreślonego, o niejasnej „funkcji” co ja bym nazywała przestrzeń publiczna wielofunkcyjna zintegrowana?! Przecież to żart! Tylko ja wiem że można byłoby tam mieć stałą halę wystawową, organizować jakieś happeningi kulturalne (np.koncerty) a jednocześnie „używać” jako dworzec kolejowy lub jej części. Wiem to bo widzę to przed swoimi oczami, i wiem że znalazłyby w nim swoje dobrze zasłużone miejsce nieszczęsne „kielichy” betonowe w nowej szacie. Ale czy mi ktoś zaufa? Wypisze na bazie tego konkurs?…Hahaha. Poza tym jak przeciwstawić konkretny zarobek z rocznego najmu sklepików w centrum handlowym z tymi niejasnymi bliżej nieokreślonymi wpływami których przy mądrym zarządzaniu takiego „czegoś” można byłoby uzyskać??? I tu chyba jest pies pogrzebany.
Więc utrzymujmy dalej rolników zwolnionych od podatku i ZUS, dających 7% GDP, a utrudnijmy jak tylko można życie ludzi kultury, Kultury, dającej 14% GDP. Tak będzie najlepiej, rzeczywiście!
(przepraszam jeśli przekręciłam dane statystyczne, lecz jak czytałam to jakiś pół roku temu, tak mocno mnie zaskoczyło i zaaferowało, że chyba dobrze zapamiętałam…)
Pani Kierowniczko,wszystko można zrewaloryzować.Kwestia kasy i samozaparcia.I niech żyje przyjaźń polsko-węgierska,w moim mieście szczególnie hołubiona.
@Lolo 13.12.godz.21:56
No nie, a we Wrocławiu ( lub okolicach do 100 km) to kiedy ?
@Stanisław 12:51
Stanisławie,dzięki za sprawozdanie 🙂 Będę miała okazję ucieszyć uszy tym składem solistów już w najbliższą niedzielę: http://www.filharmonia.wroclaw.pl/calendar/showEvents/1324162800
Bo 17 grudnia,jak rozumiem,spotykamy się z PK na „Pułapce” 🙂
Wnioski o stanie społeczeństwa wynikające z oglądu przestrzeni publicznej to chaos i arogancja.Czyli wypisz-wymaluj sytuacja w NIFC. C.B.D.O.
Z zakulisowych przecieków wynika,że może być dość interesująco…Sam Tadeusz Różewicz pewnie się nie pokaże ze względu na kruchy stan zdrowia 🙁 ,ale kompozytor jest już we Wrocku od kilku dni (był widziany w zeszły weekend w filharmonii 😉 ) http://cjg.gazeta.pl/CJG_Wroclaw/1,104514,10819327,Swiatowa_prapremiera_operowej_wersji__Pulapki__Rozewicza.html
@łabądek 16:10
Niestety 🙁 Nic dodać,nic ująć …
Ja nie mam, niestety, recepty, jak zmienić świat, czy choćby tylko Polskę, od łapy. Ale jako naiwny szczeniak wierzę w krople drążące skały. 😉 W to, że rzecz powtórzona po raz milionowy zdoła się chociaż częściowo przebić do świadomości.
I według mnie dużą rolę w tym przebijaniu odgrywają takie miejsca, gdzie ludzie mający do kultury podobne podejście mogą się spotkać, policzyć, zobaczyć, że nie są samotnymi wyspami. To daje odwagę do otwierania głośno dzioba, a nawet może być zaczątkiem czegoś w rodzaju lobby kulturalnego.
Oczywiście, niekoniecznie to coś da komuś, kto już, w tej chwili, ma pomysł i nie może się z nim przebić. Ale czasem jednak przy pomocy otwierania wespół w zespół dzioba udaje się coś załatwić. 😉
Dokładnie to miałem na myśli, Łabądku – chaos i arogancja. Czyli nie tylko to, co jest w NIFC, ale przede wszystkim to, co jest w głowach. Bo budowanie – domów, instytucji, porządku społecznego – zaczyna się w głowach, a dopiero potem przychodzi co insze. A jak w tych głowach głównie pustaki… 🙄
Gazobeton!!!
Dlatego tak doceniam artykuły red.Sarzyńskiego o architekturze i designie.Bardzo kompetentnie drąży skałę.Zbieram te artykuły i czasem używam jako obucha w rozmowach z decydentami.O dziwo,niekiedy zaczynają się zastanawiać.A w szkołach nadal,zamiast uczyć świadomego patrzenia i słuchania,uprawia się klejonki,kruszonki i inne paskudztwa.
Zaczyna się od tego że w przedszkolu w przedsionku wystawione są „dzieła” dzieci…30 takich samych! A muzyka pojawia się w postaci prób do Bożenarodzeniowego wystąpienia…takiego samego od Bóg jeden wie ilu lat…
Co dopiero o szkołach! Z całym szacunkiem do wyjątków, bo pewnie i takie są (jeśli ktoś je zna niech da znać!) na muzykę chodzą dzieci odpocząć…
Żeby choć odpoczywały przy Mozarcie!
“Brudne bryły które wyglądają jak rozszalowany strop piwnicy zbudowanej metodami chałupniczymi”. 😀 😀 😀 Muszę przyznać, że komentarze prostych internautów bywają niekiedy zdrowe. 🙂 Jakoś mnie wcale nie dziwi, że architekci, którzy obskurną pokomunistyczną ohydę uważają za ozdobę przestrzeni publicznej cierpią z powodu braku zamówień. 🙂
To rzeczywiście był PROSTY internauta.Za chwilę czeka nas dyskusja o wyższości lalki Barbie nad Wenus z Milo…
To jest problem o którym pisała Śliwka:co zrobić,żeby inwestor zamiast stanu istniejącego,zobaczy potencjał i pozwolił mu zaistnieć?Zaiste,psychologia powinna być na architekturze przedmiotem nr.1.
Dajmy już spokój,to w końcu blog muzyczny.
Akurat TEN architekt uważający TĄ postkomunistyczną ohydę za ozdobę bynajmniej nie cierpi z braku zamówień…Wrong, wrong , all wrong!
Rzeczywiście jest to blog muzyczny, przepraszam że jako architekt zatroszczyłam się o sprawy zarezerwowane środowiskowi muzycznemu, zapraszam PROSTYCH internautów do powrotu na PROSTE strony internetowe i oddajmy słowo Stanisławowi żeby móc przeczytać znów treściwe i na temat zapiski.
Pozdrawiam jeszcze raz wszystkich.
łabądek! przyjemność po mojej stronie!
Nalot dywanowy architektów szalenie ubogacający i interesujący w skutkach. 🙂 Pozdrawiam obie Panie. 🙂 I mam nadzieję, że chodząc po podrzuconych linkach i nazwiskach znajdę także jakieś pozytywne i, ehem, budujące 😉 przykłady zagospodarowania przestrzeni. (Jak już w końcu wyjdę z pracy.) Znajdę?
A ja znalazłem proroka, który jako jeden z pierwszych wypatrzył idiotę…
http://wyborcza.pl/1,94899,8921106,Fachowcy.html
Poza tym nie jest tak, że Pan M. nie zna się na wszystkim – są obszary gdzie ponoć coś wie 🙂
——————————–
A poważniej, to może by zintensyfikować nacisk ponad formę petycji, którą przed chwilą też podpisałem? Może poprosić któregoś z rozsądnych posłów by zadał pytanie ministrowi kultury w formie interpelacji poselskiej – poważnie mówię. To wymusi odpowiedź (21 dni) i spowoduje, że problem zaistnieje w zbiorowej świadomości… Tylko oczywiście trzeba znaleźć rozsądnego posła, co wbrew pozorom niekoniecznie jest niemożliwe.
Palikota napuścić trzeba na ministra. To tylko z pozoru brzmi jak żart. Palikot chce uchodzić za obrońcę wszelkich wartości i jest twardy, jak trzeba, więc może coś zdziałać wbrew pozorom. Zwłaszcza że potrzebny jest rządowi do arytmetyki
Śliwkę i resztę Dywanu zapraszam do Krosna na Dni Wina Węgierskiego.Pod koniec sierpnia.
Z posłem rzecz niegłupia.Tylko z PO będzie się bał podłożyć,a z opozycji zacznie rozróbę polityczną.Czy jest tam jakiś niezależny meloman?Może warszawskie Frędzelki zapamiętały jakąś poselską twarz z filharmonii?
@Śliwka
Gdyby Pani słyszała jak zaciekle bronią wybitnego działa swoich kolegów (aczkolwiek nie dam głowy, że jeden z nich nie był współodpowiedzialny za liczenie tego cudu), profesorowie pewnej śląskiej uczelni technicznej… Ba, wywiady z nimi są jedną z głównych atrakcji gablotek katedralnych. No, bo przecież kogo obchodzą jakieś tam badania naukowe, czy projekty finansowane ze środków Unii Europejskiej.
Jak przeczytałem pomysł o pośle, to prawdę mówiąc też mi odruchowo przyszedł na myśl Palikot.
Łabądku, może Ci do części rozrywkowej podesłać straszliwą balladkę o przyjaźni polsko-węgierskiej? 😈
Jest szansa,że na tę okoliczność położy się krzyżem?
Ależ straszliwa ballada zawsze się nada!Na dywanie z przyczyn wiadomych,nic co węgierskie nie jest nam obce.
Ago,przypuszczam,że po tak późnym wyjściu z pracy,przestrzeń publiczna wydaje się ciut zamazana.Jaka by nie była…
Wy tak poważnie z tym Palikotem? Przecież to położy każdą sprawę do końca, będzie wprawdzie fajny kabaret, jak ktoś lubi na żenująco, ale chyba nie o to chodziło.
To musi być ktoś,komu rzeczywiście zależy na sprawie.Bo każdy inny zrobi z tego polityczną pyskówkę.Królestwo za melomana!!!
Posłałem, Łabądku. 🙂 Ale uprzedzam, że balladka jest okropnie krwawa. 😯
Łabądku, jeszcze nie wyszłam. Ale nadal jest szansa, że wyjdę dziś. 😉
Fakt,krwawa i polityczna.Ale z jajem.To ujawnisz,czy schodzisz do podziemia?
Jest pare nazwisk,wlascicieli ktorych widywano na CHiJE: Jerzy Wenderlich,Marek Borowski,Jaroslaw Sellin, Michal Boni…
Dobry wieczór,
a wiecie, w jaki sposób po raz pierwszy zetknęłam się z Palikotem? Dawno temu do pałacyku Sobańskich, jako przedstawiciel Polskiej Rady Biznesu, zaprosił jeden z tych prześlicznych i bardzo pięknoduchowskich 🙂 koncertów, które komponuje – tak to trzeba nazwać! – prof. Michał Bristiger. Powiedział na początku parę ciepłych słów gospodarskich, potem częstowano nas kanapkami, jak również – oczywiście – nalewkami 🙂 Bardzo miło wspominam ten wieczór. Był i Monteverdi, i Sigismondo d’India, i bodaj Busoni, w każdym razie zestawienia, jakie Profesor lubi najbardziej – barok z XX w. Towarzystwo też było miłe i elitarne 😆
Michał Boni!!!
Tyle że jest to człek spokojny, nie wdający się w kłótnie i tak strasznie zajęty, że… No, ale może…
Ja się zastanowię. Prawdopodobnie mam dojście.
Prywatnie, Pani Kierowniczko, to my wiemy, że on kulturnyj. Ale on by musiał w pracy załatwiać te interpelacje. 🙂
Wielkim melomanem jest też Krzysztof Kilian, który co prawda od dawna już z premedytacją trzyma się z dala od sfer rządowych, przebywając w biznesowych, ale jest dość blisko z premierem. Krzysztofowi, po prawdzie, zawdzięczacie moją książeczkę o Warszawskiej Jesieni – to jego pomysł 🙂
Ja o Palikocie. 🙂
No a w Poznaniu – w Requeim Verdiego obsada zmienia się w kalejdoskopie. 🙂
kto będzie na koncercie :P? w TWON – sobota 19:00?
* jak w kalejdoskopie
Moi mili, okazałam się ignorantką – uświadomiono mi, kim jest p. Shoji Sato.
Otóż jest to menedżer wręcz legendarny (agencja Kajimoto), który zajmował się takimi artystami jak Rudolf Serkin, Shura Cherkassky, Arturo Benedetti Michelangeli, Friedrich Gulda, Alfred Brendel, Andres Segovia, Yehudi Menuhin, Sergiu Celibidache, Georg Solti, Pierre Boulez.
To w młodości. Pracował też z Marthą, Pollinim, Radu Lupu, Andrasem Schiffem, Perahią, Uchidą, Ohlssonem, Dangiem itp. Rząd polski zaprosił go do komitetu Roku Chopinowskiego, by był odpowiedzialny za media, reklamę i sponsorów na rynku azjatyckim. Ten podpis ma naprawdę wielką wagę.
Oj,tak! Michał Boni byłby w sam raz.Siła spokoju i trudno zarzucić niekompetencję w finansach.Obieca Mu Pani Kierowniczka pokłony na baaaaardzo dużym Dywanie…
Co do ignorancji,to grunt,że PK zna wszystkie konie z tej japońskiej „stajni”.
Łabądku, toż ja dziś cały dzień w podziemiu. 😆 Na moim blogu założyliśmy właśnie Niebojową Bojówkę Neutraków, której sztab mieści się w piwnicy (zaopatrzonej w wina).
Jak sama nazwa wskazuje, nikogo bić nie zamierzamy. 😎
Rozumiem,krwiożerczość zastępczo werbalizujecie mową wiązaną.Każdy sposób dobry,żeby odreagować.
Cieszę się z ustalonej wagi kolejnego podpisu 🙂 Lolo, spróbuję być w TWON, ale nie wiem, czy się uda, bo jak jutro też będę siedzieć w pracy do północy, to do soboty do 19 nie zdążę dojść do siebie. Co będziesz śpiewał? Żebym wiedziała, że Ty, to Ty? 😉
Może Lolo jako znak rozpoznawczy mógłby trzymać pod pachą dyskretnie zwinięty dywanik? 😆
To by miało ten dodatkowy zalet, że stworzyłoby wyrazistą, przedświąteczną atmosferę – zwłaszcza, jeśli w drugiej ręce Lolo trzymałby trzepaczkę do dywanów.
Jeszcze do tego karp w zębach i świątecznym nastrojom nikt się nie oprze. 😈
Lolo śpiewa kontratenorem 🙂
Ale kontratenor trudniej zwinąć i włożyć pod pachę niż dywanik. 😆
No i z karpiem w zębach to tylko murmurando…
Dajmy spokój,bo się zagotuje na scenie…
To ja się zanurzam,bo robota stoi,a ja się dywanię.Ahoj!
Gotowanie karpia na scenie? Czy to nie zbyt makabryczne? 😯
Pani Kierowniczko, pamiętam, że Lolo śpiewa kontratenorem. Ale nie jestem pewna, czy w sobotę tylko on będzie kontra. 🙂 Zwijam się w senny dywanik.
Pobutka na kontr…
@Bobik 23:59
O nie,tylko nie gotowanie zwierzątek na scenie! Ostatnim razem,kiedy na festiwalu teatralnym we Wrocławiu jeden pan artysta przyrządzał (żywego) homara,skończyło się to wielką awanturą i wtargnięciem rozeźlonych widzów na scenę 🙂 .Oraz doniesieniem do prokuratury o popełnieniu przestępstwa.Mam tylko nadzieję,że Lolo tego nie przeczyta,bo jak nic sam zagotuje się na scenie (bez karpia) 😉
@Wielki Wódz 22:51
Palikot to dobry pomysł.Nie wiem czego słucha,ale sponsorował wiele różnych wydarzeń muzycznych,m.in.płytę Scholi Teatru Węgajty i … koncert Woody’ego Allena 🙂 Za co go lubię.Palikota,dla jasności,bo miłość do Allena to rzecz oczywista 😉
łabądek 23:58
„To ja się zanurzam,bo robota stoi,a ja się dywanię.Ahoj!”
O to,to właśnie. Przylazła,stoi i nie chce sobie pójść.Ani po dobroci,ani słowem grubym pozbyć się nie daje.Chyba muszę się nią zająć ,wrr…To tymczasem 🙂
No, co ja poradzę, że poza Palikotem chyba żadnemu z posłów nie chciało się postarać o imydż kogoś, kogo kultura autentycznie obchodzi; kto sam z niej korzysta i rozumie, do czego jest potrzebna? Nic w tym dziwnego, że w związku z kulturą właśnie on pierwszy może przyjść na myśl.
Choć zgadzam się, że w przypadku NIFC skuteczniejszy mógłby być ktoś, kto ma dostęp do premierowego ucha. 😉
Ew-ko, nie mogłabyś jakoś zmanipulować daty w kompie i pokazać tej robocie, że już jest sobota? 😎
@ Bobik 10:43
No niestety, ona jakoś mało podatna na takie argumenty i trudno z nią dojść do ładu 🙂
A co do ładu (przestrzennego) – poniżej refleksja prasowa o sposobie zagospodarowania jednej z pryncypialnych ulic w pewnym mieście europejskim średniej wielkości i wysokiego mniemania o sobie 😉 :
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/483836,gra-o-swidnicka,id,t.html