La scène florissante
Ten tytuł to nawiązanie nie tylko do nazwy słynnego zespołu Les Arts Florissants, ale i do faktu, że kiedy weszliśmy na salę Filharmonii Narodowej, zobaczyliśmy na scenie… kwitnące róże. Sztuczne, ma się rozumieć, i przestawiane przez śpiewających wykonawców; wśród nich właśnie została ukąszona Eurydyka z pierwszej z wystawionych przez zespół tego wieczoru jednoaktówek: Zejścia Orfeusza do piekła Marca-Antoine’a Charpentiera.
Zwierzałam się dziś koleżeństwu blogowemu (a obrodziło dziś, bo i Beata się pokazała, i bazylika, i lesio, i niespodziewanie dotarł jednak 60jerzy), że lubię takie semisceniczne inscenizacje. Zbyt mało jest wówczas możliwości wydziczania się na siłę, a przy tak oszczędnym działaniu trzeba ograniczać się do skrótu, symbolu i minimalnej ilości rekwizytów, a więc inscenizacje takie wymagają inteligencji, a nieraz i poczucia humoru. Tym wszystkim wykazał się Bruno Ravella, młodzi śpiewacy byli wspaniale naturalni, a zespół instrumentalny z wdziękiem i energią im towarzyszył.
Dwa zupełnie różne światy muzyczne. Najpierw kwintesencja francuskiego baroku, ceremonialnego, pełnego zakrętasów i lansadów, ale harmonicznie dosyć prostego. Największym kunsztem musiał się tu wykazać oczywiście tytułowy Orfeusz – tenor portugalski Fernando Guimarães, ale też nie wybijał się bardzo – głosy były wyrównane. Proste pomysły inscenizacyjne, jak ten, by wszyscy reprezentanci świata Hadesu mieli na głowach zasłaniające twarze welony, robiły duże wrażenie. To opowieść poniekąd z happy endem – kończy się w momencie, gdy Orfeusz wychodzi z Eurydyką z tyłu, a chór duchów śpiewa z żalem: zostańcie z nami, więc jednak melancholia.
Wenus i Adonis Johna Blowa, o 15 lat młodszego od Charpentiera, niby przyjmuje jakiś wzorzec francuskiej opery barokowej, ale pod względem języka muzycznego jest bardzo angielska, z owymi niesamowitymi dysonansami (fachowo nazywanymi ukośnymi brzmieniami) i wynikającymi stąd bardzo ciekawymi harmoniami. Tu jest odwrotnie: przez cały czas pogodnie, żartobliwie, komediowo (psocący Kupido), trochę romansowo, a na koniec tragicznie: Adonis ginie, a lament Wenus zapowiada już lament Purcellowskiej Dydony. Tu też każdy ma swoją rolę, ale wykonawcy tytułowego duetu, Ruby Hughes i Callum Thorpe, tym razem się wybijali, zwłaszcza ona (co nie bardzo spodobało się 60jerzemu, ale mnie nie raziło – miała piękną barwę i była bardzo ekspresyjna). I tu grały pojedyncze rekwizyty: łuki (nawiązanie i do łuku Kupida, i do polowania, w którym Adonis ginie) czy wiklinowa skrzynia, z której najpierw wyjmowane są owe rekwizyty, a później zmienia się ona w dzikiego zwierza, nacierającego na nieszczęsnego bohatera.
Zespół prowadzony był tym razem nie przez swego szefa Williama Christie, lecz przez Jonathana Cohena, brytyjskiego… wiolonczelisty, który jednak tu grał na klawesynie i pozytywie, dyrygując od nich. Piękny koncert i, jak zwykle po takich wydarzeniach, długo się z niego wychodziło…
Komentarze
No to fajnie mieliście. 🙂
Kiedyś sobie nagrałem z Mezzo podobne przedstawienie, Acteon Charpentiera, za dekoracje robiły tylko krzesła. Bardzo piękne.
A ten Cohen, to jak z nim jest, ma kwity na wiolonczelę, a na dyrygenta to chyba nie bardzo? Kończył jakieś szkoły czy następny bez kwalifikacji? Bo ja go tylko w kwartetach słyszałem. 😈
I jeszcze przepraszam, że się wymandrzam, ale czerwone światełko mi się zapaliło przy czytaniu i sprawdziłem. No więc tak: nikt z uczonych nie daje głowy, że Blow z tym lamentem był pierwszy. Może i był, bo skończył to pisać najpóźniej w 1687, a Purcell najpóźniej w 1688. Zresztą nieważne, jeden drugiemu zaglądał przez ramię, razem siedzieli w karczmie, to i jakiś przepływ idei musiał być. 🙂
Nocne powroty samochodem (zwłaszcza te dłuższe, bo remonty stukilometrowe) sprzyjają – słuchaniu, myśleniu. Słuchałem tym razem nagrań Alexissa Weissenberga. Myśląc, jak człowiekowi przychodzi mierzyć się z dramatem – własnym. Osobistym. Rozpisanym na lata.
Sens życia – szukać i znaleźć. Jakże to się prosto pisze.
Pozdrawiam
„Choć wieczorem prezydent powiedział nam, że obecny dyrektor CC pozostanie na swoim stanowisku, a wizja przedstawiona przez skrzypka go nie przekonała, to jednak sprawa pracy Shlomo Mintza dla Krakowa ciągle pozostaje otwarta.”
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1202475-shlomo-mintza-rozmowy-o-capelli-cracoviensis.html
—————–
No cóż, pensjonarskie spazmy red. Malatyńskiej poszły na marne. Majchrowski wybrnął, nawet elegancko.
Jeśli chodzi o Chór PR, marszałek dostał propozycję współfinansowania z ministerstwem i PR. Problem w tym, że w 2011 Chór wystąpił w Krakowie 7 razy…
W kwestii KBF, przewodniczący Rady z PO twierdzi, że o ile nastąpi jego restrukturyzacja, możliwe będą przesunięcia budżetowe…Tyle że dogadać się trzeba na początku roku…
To były wieści z frontu…
Pobutka.
Dzień dobry,
Gatsby – dzięki za wieści z frontu. Z Chórem to jest rzeczywiście problem, bo faktycznie w Krakowie prawie nie występuje. KBF – hm… byleby to nie trwało za długo.
Co do stylu koleżanki AMS, to już się nawet nie pastwiłam, ale w tej sytuacji wyznam, że szczery podziw wzbudziły we mnie sformułowania: „Środowisko muzyczne o niczym innym nie mówi, jak o świetlanej przyszłości zespołu pod wodzą wielkiego mistrza. Fora internetowe aż puchną od komentarzy. Polskie i zagraniczne autorytety muzyczne z nadzieją obserwują Kraków”. Uuuu… dlaczego ja nie potrafię tak pisać 😥
Polecam marcina spod poprzedniego wpisu. Jest to jedna z osób, które z muzyków tego pokolenia cenię chyba najbardziej. Jak zresztą już wspominałam.
Linkuję tutaj.
Tutaj można posłuchać marcina:
http://mswiatkiewicz.pl/nagrania.htm
Jeszcze jedna ciekawostka: kolejny list, tym razem od Paula Goodwina, który jest szczególnie interesujący, ponieważ autor miał do czynienia z obiema wersjami CC.
„I have conducted two programs with Capella Cracoviensis, one Mendelssohn and one of Handel’s oratorio Athalia. The progression of the orchestra from the one to the other has been remarcable. The Mendelssohn was with modern instruments and the Handel (a year and a half later) was with period instruments. The Handel orchestra showed a remarkable transformation with a truly international standard and a great enthousiasm of music making. In a short period of time the orchestra has become one that was equal to many of the international period bands and one that can be recognized throughout Europe as an important beacon of musical culture in Krakow. If the orchestra was to change back to become a standard chamber orchestra it would loose its distinctive voice and become yet an another average european chamber orchestra with traditional repertoire. It would no longer be an exciting new development matching the other inspiring cultural developments coming out of Krakow. A central and essential pillar of Capella Cracoviensis is Jan Tomasz Adamus who has been the mastermind of this transition, choosing interesting repertoire, the best specialist players from Poland and the most creative musical directors as guests. He has done remarkable work to develop the standard of the orchestra; tirelessly working for the furtherance of the orchestra politically, administratively and artistically. (…)”
Mój debiut tutaj na blogu;D mam nadzieję że zawitam tutaj na dłużej i będę się dobrze czuł, bo czytam wszystko z zaciekawieniem ale odwagi na komentarz nie miałem:P Jednak w sytuacji gdy się dzieje tak czy inaczej w Krakowie milczeć nie mogę. Pozwolę sobie zacytować jeden z moich ulubionych fragmentów (a jest dziś ich dużo) z dzisiejszego Dziennika z naciskiem na ostatnie zdanie):
„Można przypuszczać, że artysta tego formatu nie tylko byłby w stanie zbudować doskonały zespół, ale także doprowadzić do wypromowania na świecie krakowskiej orkiestry oraz krakowskich i polskich kompozytorów; mógłby się stać krakowskim ambasadorem polskiej kultury. Tym bardziej, że tak uznani artyści jak on nie dzielą muzyki na dawną i współczesną, lecz traktują ją jako całość.”
pozdrawiam!
Jakub Lis – witam 🙂 Tak, sztuka przypuszczania bogato rozwinięta 😉
a moze niektorzy powinni na przyklad wiersze pisac…
Witam, Pani Doroto. Z wielka radoscia wysluchałam wczoraj koncertu, jako ze opera barokowa jest tym, co tygrysy lubia najbardziej. Z prawdziwa przyjemnoscia przeczytalam tez Pani opinie o operze Johna Blowa, którego twórczość niewatpliwie poprzedziła genialną muzyke „teatralna” Purcella. Cieszylam sie tez wczoraj, ze angielski „izolacjonizm” tak ładnie zaowocował w dziedzinie XVII-wiecznej muzyki operowej i nie uległ wpływom francuskim, bo co ja bym, biedna, zrobila wczoraj w drugiej części koncertu…Straszna jest dla mnie ta opera francuska. Czy wesolo, czy smutno, czy strasznie, czy nudno – wszystko na jednej nucie z pretensjonalnymi zawijasami…po prostu zadnej dramaturgii:)))
Taki Hades to Raj. Warto było wejść i posłuchać.
marzena lubaszka, Renata – witam 🙂 A może piszą wiersze, tylko my o tym nie wiemy? 😉 A ten Hades to faktycznie Raj, tyle że melancholijny.
kalino – zapewne parę osób się tu mocno nie zgodzi 😉
A w Krakowie coraz mniej wesoło…
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,10937055,Ciecia_w_krakowskiej_kulturze__tna_takze_konkursy.html
Ja też byłem wczoraj, tylko na balkonie 😉 Niesamowite to było, zwłaszcza po przerwie. Trochę mi przeszkadzały te symboliczne rekwizyty w operze Charpentiera. W końcu to BAROK na całego a nie na pół czy ćwierć gwizdka. Tylko zastanawiam się czy na plakacie nie powinni być wymienieni na pierwszym miejscu soliści z dopiskiem „akompaniament: niektórzy muzycy Les Arts Florissants”. A tak pro domo sua melduję, że jest III tom Lekcji muzyki Piotra Orawskiego, barokowy właśnie.
Oj, Piotruś, przepraszam, że Ci nie odpisałam na maila. To jakby co, to najlepiej do redakcji (II i III).
Oki, doki, sie robi!
Pobutka.
Jaka ładna Pobutka 😉
A swoją drogą szkoda, że PA nie zrealizował swojego ówczesnego projektu, żeby nagrać II tom WK…
Z Krakowa:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,10943155,Wiceprezydent_Sroka__na_przepychanki_szkoda_czasu.html
Pobutka śliczna. 😉 Szkoda szkodliwa. Ale nie tracę nadziei, że się kiedyś doczekam… Nienachalnie czekam, ale tęsknie. Przez ę zreszta też. 😉
a jak Wy sądzicie, co było najciekawszym wydarzeniem?
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,10930995,Muzyka_powazna_2011__Na_horyzoncie_i_poza_nim.html
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1202621-rok-pelen-ciekawych-koncertow-i-festiwali.html
@kalina
Ale przynajmniej jedna się zgodzi. Pozdrawienia dla „kaliny”:)
Dzień dobry. Thomas Quasthoff kończy karierę. 🙁
http://www.sueddeutsche.de/kultur/thomas-quasthoff-gibt-karriere-auf-auch-mein-arzt-hat-es-mir-empfohlen-1.1255373
Szkoda 🙁
Nie tylko piękny głos, ale i świetny człowiek…
Ogromna szkoda 🙁 🙁 W zeszlym roku anulowal koncert na ktory mialam bilety, wiec juz go nie uslysze 🙁
(Ilustracje do tej informacji wybrano dosc niefortunnie… )
Lisku, fortunnie jak najbardziej. Byłem na tym spektaklu i pozostał on do dzisiaj jednym z najintensywniejszych doznań w moim życiu.
Szkoda wielka. Ta wiadomość również wpisuje się w to, co zapisałem w początkowym komentarzu tego wpisu.
Jeśli T. Quasthoffa anulowany koncert to występ w ramach Jazz Fest Wien to organizatorzy obiecywali że w 2012 „odrobi” ten koncert – w każdym razie po odwołaniu można było zamienić bilety 2011 na 2012. Myślę, że dżeza jeszcze może zaśpiewać. Też miałem na to bilety i z koncertu wyszły nici, ale jakoś sobie to odbiliśmy (Dr. Johnem oraz Medeskim Martinem i Woodem z R. Breckerem i B. Evansem – no było bardzo gorąco). Po Quasthoffie pozostaną nam płytki , no i filmiki na Tubie:
http://www.youtube.com/watch?v=RESX8YroSCQ
@60jerzy, widok krwawiacego na scenie Quasthoffa jako ilustracja wiadomosci jego odejscia z powodow zdrowotnych wydala mi sie niefortunna; moglo by np. inna scena z tego samego spektaklu…
@maciac1515, anulowany wystep w lutym 2011 byl w ramach serii abonamentowej; zastapila go wtedy, zmieniajac program, Sara Mingardo.
http://www.youtube.com/watch?v=hFmgLPkv1q8
Nowo odkryty, smutny list Beethovena:
http://www.moneycontrol.com/news/wire-news/newly-bequeathed-letter-shows-beethovens-misery_648542.html
Tu w powiekszeniu.
Dzięki – bardzo to smutne, rzeczywiście…
Tym bardziej, że jemu się tak fortuna kołem toczyła. Bo przecież bywał też idolem kochanym przez tłumy.
Pobutka…*
—
*) Wielokropek, bo mnie ten Schubert zawsze… ten… tego… wzrusza…
Oswiadczenie Quasthoffa o zejsciu ze sceny i planach na przyszlosc
http://www.thomas-quasthoff.com/wp-content/uploads/2012/01/Press-Release.pdf
W krakowskiej filharmonii znowu kryzys. Kryzys permanentny. Odchodzi symulując chorobę lub wyrzucają Pawła Przytockiego. Nie zagrzał miejsca, rzadko stawał za pulpitem, mniej więcej raz na kwartał, narobił długu i znika. Nie zrozumiem jak kiedyś w tych ponurych czasach udało się tutaj wspaniale grać Markowskiemu, Czyżowi lub Katlewiczowi, aby wymienić tych z brzegu. Może by tak mnie mianowano dyrektorem? Na muzyce się nie znam, nut nie czytam, nie lubię Mahlera i Pendereckiego. Ale bardzo lubię muzykę i znam filharmonię. Pierwszy raz odnotowałem swoją obecność na koncercie 1 listopada 1963. Kawał czasu. Dyrygował Krzysztof Missona, Requiem niemieckim Brahmsa. Czyż to nie wystarcza na tym bezrybiu?
PAK-u, mnie też bardzo ten tego… i w tym wykonaniu…
Podejrzewam, że Quasthoff jest świetnym pedagogiem, no, a jako prowadzący rozmowy jest zapewne uroczy. Takie miałam wrażenie z krótkiego spotkania z nim kiedyś na żywo, w „cywilu”, między koncertami na festiwalu w Jerozolimie (dzięki Jadwidze Rappe, która go znała). Przemiły i mądry człowiek.
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,10949690,Dyrektor_dla_Filharmonii_znowu_poszukiwany_.html
Właśnie też chciałam to wrzucić 😉
Za panem Przytockim płakać nie będę. Ta jego skandaliczna wypowiedź po konkursie, że nie zaprosi Awdiejewej – bo nie… Niemało to o nim powiedziało mi już wtedy. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze na dodatek narobił długów 👿
Szukają dyrektora FK? Może Monkiewicz już wkrótce będzie do wzięcia… 🙄
Bobik, nie gadaj, bo jeszcze ktoś to na poważnie weźmie pod uwagę 😈
Mam pytanie. Czy minister, obiecując ogłoszenie konkursu na dyrektora NIFC pod koniec tygodnia, mówił, który to będzie tydzień? 😈
Jeszcze coś sobie niejasno przypominam, bo nie jestem z tymi celebrytami na bieżąco, że był jakiś niemiły zapaszek przy obsadzaniu kierownictwa FK. Podobno jakiś kandydat złożył fałszywe kwity w konkursie, zdaje się potem w Kaliszu go zatrudnili… Mogę się mylić co do Kalisza. 🙂
Wodzu, tak, w Kaliszu. Chodzi o Adama Klocka (syna dawnego koncertmistrza wiolonczel w SV, także wiolonczelisty i dyrygenta), który zresztą jest świetnym muzykiem i w tym Kaliszu sobie radzi, ale gdy zgłaszał się do konkursu, dał się głuptas namówić do podrasowania sobie życiorysu. Takich rzeczy się po prostu nie robi, bo smród zostaje na resztę działalności.
Minister mówił, że konkurs już-już. Wcześniej była mowa o połowie miesiąca. Więc zapewne na tej połowie miesiąca stanie.
Paweł Przytocki kojarzy się z gorszym okresem Filharmonii Łódzkiej. W zeszłym roku tak na początku przyjechała do Łodzi FK na koncert gościnny pod jego dyrekcją. Niestety nie był to koncert dobry. Dlatego też o nim nie wspominałem. Nie wspominałem też o „Carminie Buranie” z ostatniej soboty a powinienem, bo były istotne jasne punkty – Stanisław Kierner (nasz baryton ostatnio bardziej za granicą się udzielający) no i chóry były przygotowane rewelacyjnie jak zwykle. Reszta też nie najgorzej. Przyszedł na koncert marszałek województwa, który lubi operę, ale ją zamknął do remontu to musiał przyjść do filharmonii. Tyle że to nie do końca jest „mój” repertuar (20 lat temu to bym z chęcią na stojaka słuchał, ale mi już przeszło). Za tydzień będziemy mogli posłuchać owszem Piotra Pławnera ale w „Czterech porach roku”. No dobrze po przewie „Cztery pory roku” Piazzoli ale najpierw Vivaldiego. To ja jednak zostanę w domu. Przepraszam. (Nie domagam się co tydzień „Jonizacji” Varesa ale coś bardziej dzikiego można by do repertuaru wstawić).
Z tekstu o FK i przez porównanie z FŁ rzecz przedstawia się następująco.
Kierowanie filharmonią jest to sprawa bardzo prosta – albo się robi repertuar i długi albo dopina budżet wynajmując salę na iwenty korporacyjne a z własnej działalności zostawia koncerty dla dzieci i promenadowe. To jest wyjście którego nie do końca rozumiem, bo jeżeli jest w mieście uczelnia muzyczna to ci studenci czegoś się tam uczą i że nie można na 10 koncertów w roku zebrać kameralnych składów z uczelni żeby coś się w tym gmachu działo to nie umiem się z tym pogodzić.
O pozostałych możliwościach nie wspominam. Bo długi bez koncertów to już kompletny kryminał a zapewnienie tanio licznych atrakcji jest i tak nierealne.
Przepraszam ale jeszcze o „innym obliczu” Quasthoffa:
http://www.youtube.com/watch?v=vItabu-xO9c
Ale przecież jest świetnie a tylko ja jestem tylko jakiś sfrustrowany 😉
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Lodz/1,104407,10953274,Halo__Tu_kasa_Filharmonii_Lodzkiej__Biletow_brak.html
maciasie, jak widzę po działaniach FŁ, trzeba było szybko wyjść z wersji 1 (repertuar i długi, niestety) i przejść na system nr 2. Zresztą koncerty Baby Boom Bum to bardzo fajna inicjatywa, podjęta jeszcze za Sułka i od początku ciesząca się nadpowodzeniem.
Przepraszam ze znow OT: Kola zagra w przyszlym miesiacu w Krakowie
http://www.filharmonia.krakow.pl/Repertuar/Cykle_koncertowe/Recitale_fortepianowe/4051-RECITAL_FORTEPIANOWY.html
O, super! Wreszcie inne jeszcze rzeczy w repertuarze 🙂
Quasthoff świetny! A ja go pierwsze słyszę. 😳 Za to, o dziwo, w empiku jest zatrzęsienie jego płyt – aż nie wiadomo, co wybrać.
Świetny, świetny, Ago, nie tylko jako artysta, ale i jako człowiek – tyle osiągnąć mimo tak niesprzyjających warunków.
Chociaż o to:
http://www.youtube.com/watch?v=taDlxW1DIOk
mam do niego lekki żal. Z całym szacunkiem dla Herr Quasthoffa – boli mnie.