Dlaczego rozmawialiśmy?
Jak było do przewidzenia, prawie całe dzisiejsze zebranie Otwartego Forum Muzyki Polskiej przeszło na omawianiu sprawy NIFC. I od razu zwrócę honor ministerstwu, którego reprezentantka jednak była i nawet zabrała głos, ale po kolei.
Najpierw została opisana sytuacja. Prof. Irena Poniatowska w skrócie przedstawiła wielkie osiągnięcia instytutu w ciągu ostatnich lat, zwłaszcza w tak trudnych warunkach – w 2007 r. w ogóle nie było finansowania (tu zasłużył się min. Ujazdowski), w następnych paru latach trzeba było wykonać gigantyczną pracę. I przypomniała w skrócie to, co już tu znamy: muzeum od zera (plus odbudowana Żelazowa Wola), ChiJE na poziomie światowym od samego początku, 50 płyt w różnych seriach, nowe pomysły (w tym DVD), wydawnictwa na najwyższym poziomie, wybitne konferencje chopinowskie, świetne programy edukacyjne. Przypomniała też, że w samym Roku Chopinowskim wszystko było robione w takim tempie i przy tak nieregularnie spływających finansach, że pewne uchybienia musiały się zdarzyć. Ale wszystko odbyło się tak, jak trzeba, łącznie z konkursem. Po tych 10 latach nieprawdopodobnej roboty – który instytut zrobił tyle w tak krótkim czasie? – i po pochwałach ministra nagle okazało się, że trzeba rozbić środowisko i wprowadzać zarząd komisaryczny. Przepisy? Jak tu robić przetargi np. na to, kto najtaniej przetłumaczy książkę? Musi przetłumaczyć najlepiej, bo Chopin wymaga najwyższego poziomu.
Prof. Mieczysław Tomaszewski, który specjalnie przyjechał z Krakowa (wielki szacun!), powiedział: – Widzę to wszystko z jeszcze szerszej perspektywy wiekowej (tu życzliwy śmiech na sali). Z tej perspektywy ostatnie lata to nieprawdopodobny rozkwit. Zarówno na poziomie muzycznym, na festiwalu, koncertach i płytach, jak i w działalności naukowej i wydawniczej zostali skupieni najwybitniejsi artyści i specjaliści świata – dzięki konferencjom organizowanym przez Artura Szklenera Warszawa stała się centrum światowej chopinologii, dzięki festiwalom i płytom Stanisława Leszczyńskiego – centrum wykonawstwa (w tym szczególnie odkrywczego – na instrumentach z epoki) muzyki Chopina i jemu współczesnych. Bez kompetencji i profesjonalizmu działalność instytutu jest niemożliwa – podkreślił Profesor.
Prof. Zofia Chechlińska, która od kilku lat kieruje wydaniami faksymilowymi autografów Chopina, opisała w skrócie, po co się to robi (to przede wszystkim oszczędność samych autografów, bo i muzykolodzy mogą pracować na faksymilach, a i wykonawcy lubią zajrzeć do oryginału). Dotąd wydano 23 utwory, przeciętnie po 4 na rok. Zeszły rok był pierwszym w historii instytutu, kiedy nie wyszło nic – rozbiło się m.in. o umowy-zlecenia dla pracowników NIFC, którzy piszą wstępy do tych faksymilów, a którym tych umów nie chciał wystawić Monkiewicz. Zespół redaktorski – podkreśliła Pani Profesor – konsolidował się przez jakiś czas, przyuczał, dobierał – są to głównie ludzie młodzi. Ale w tej chwili jest już wyjątkowo dobry i znakomicie przygotowany. A teraz minister twierdzi, że trzeba powołać „nowy zespół”…
Potem głos zabrali współpracownicy z zewnątrz. Piotr Mysłakowski, autor licznych monografii na temat rodziny Chopina, opowiadał o współpracy z działem wydawniczym, Małgorzata Małaszko z radiowej Dwójki zwróciła uwagę na jedną zaskakującą i ważną rzecz: że dzięki NIFC radio się unowocześniło, że dzięki ustaleniom kolejnych zarządów z kolejnymi dyrekcjami instytutu mogliśmy oferować Europejskiej Unii Nadawców nagrania z festiwali w systemie Dolby Surround (zainteresowanie zwiększało się z roku na rok), no i że Dwójka wciąż korzysta z dorobku NIFC, także z płyt i wydawnictw. Prof. Zbigniew Skowron przypomniał nowatorski pomysł z audiobookiem z listami Chopina czytanymi przez Zamachowskiego. Andrzej Kosowski, dyrektor Instytutu Muzyki i Tańca, stwierdził, że te instytuty mają całkiem inny status i model i tak ma być.
Wreszcie prezes ZKP Jerzy Kornowicz po tych wszystkich laurkach zagaił: Ogłoszeniem konkursu zamknięty został formalnie pewien stan wyjątkowy. Ale sam instytut też jest wyjątkowy, ponieważ został powołany wolą narodu, ustawą sejmową. I teraz trzeba się zastanowić, czyja jest kultura? Konflikt o NIFC widzimy jako część procesu stawania się ustroju kultury polskiej. Bo kultura nie jest urzędników, jest wspólna. Jeśli zaś o sam konkurs chodzi, regulamin wydaje się niezły. Problemem wydaje się połączenie aspektu menedżerskiego i merytorycznego, ale są osoby w Polsce, a nawet i w tym instytucie, które takie zdolności łączą. Niezależnie od wyniku konkursu o modelu instytucji i kultury będziemy dyskutować dalej, bo my – tu nawiązał do tytułu wywiadu p. Monkiewicza – jesteśmy żołnierzami kultury. „I myślę, że minister też jest żołnierzem kultury, a nie władzy premiera”.
I zaprosił do głosu rzeczonego p. Monkiewicza, który niespodzianie się pojawił, choć – jak powiedział – powinien własnie być w sądzie na kolejnej rozprawie w kwestii Polimeksu (od Nowego Roku został wypuszczony na głęboką wodę nowy prawnik, kompletnie zielony; Monkiewicz nawet chciał ostatnio, żeby jednak poprzedni dalej prowadził te sprawy, ale mu nie zapłacił, nie podpisał z nim nowej umowy). Powiedział kilka gładkich słów, jak to on potrafi: że podpisuje się obiema rękami pod zasługami NIFC dla kultury polskiej (!), że NIFC to wir, który wciąga i on też się wciągnął. Pochwalił się nowymi aplikacjami na smartfony dla Żelazowej Woli (zapomniał dodać, że to tylko dlatego, że ktoś się zgłosił, że to zrobi), powiększeniem kolekcji itp., ale bronił poglądu, że trzeba ograniczać się do otrzymywanych funduszy i że formalności trzeba dopełniać (tu powiedział jedną słuszną rzecz: wcale nie trzeba wybierać w przetargach najtańszej oferty, trzeba po prostu odpowiednio sformułować warunki) i funkcjonować w rygorach finansowych. Po czym zabrał głos krótko Artur Szklener: od początku istnienia instytutu nie było wątpliwości do tego, czym on jest i jakie są zasady, że wszelkie uchybienia wynikły z wyjątkowych okoliczności, presji czasu i skali przedsięwzięcia, jakim był Rok Chopinowski, i że jeśli ten zespół zostanie, z pewnością będzie działał zgodnie z procedurami. W obecnym modelu jednak potrzebne jest porozumienie, a tu tego porozumienia nie było.
Przyszła pora na głos ministerstwa. Kamila Stępień-Kutera jest też i „nasza”, bo jest muzykologiem, ale pracuje w Departamencie Instytucji Narodowych. Powiedziała krótko: sprawa komisji jest kluczowa, a jej struktura będzie absolutnie zgodna z ustawą. A więc: troje przedstawicieli organizatora, czyli ministra, dwoje zaproszonych przez ministra (z pewnością – jak zapewniła – będą to osoby z kręgu okołochopinowskiego), dwoje przedstawicieli związków zawodowych (dobrze, że w zeszłym roku powstały, na skutek działań Monkiewicza zresztą) oraz dwie ze środowisk twórczych. Właśnie się to wszystko kształtuje.
I to był właściwie koniec, tylko jeszcze Małgorzata Błoch-Wiśniewska (przez ostatnie dwa lata kierowała Biurem Obchodów Chopin 2000, gdzie przeszła z NIFC; teraz wróciła i to, jak ją potraktował Monkiewicz, to osobny rozdział) zadała parę gorzkich pytań: dlaczego do tego wszystkiego doszło? Czyją jest winą, że dziś o tym rozmawiamy, dlaczego naszą dziedzinę nam odebrano? Dlaczego staliśmy się przedmiotem manipulacji i dlaczego konkurs został ogłoszony dopiero dziś? Przecież o tej sytuacji mówiono od miesięcy – dlaczego doprowadzono do rozwalenia instytutu? Na naszych oczach dochodzi do degradacji struktury budowanej przez wiele lat. A nam przecież nie chodzi o nasz interes, tylko o to, co pozostawimy potomnym.
Komentarze
Z okazji 13, piątku i jubileuszu kabaretu ” Dudek” dedykacja dla PK
http://www.youtube.com/watch?v=L4jYV0oH65E&feature=related
http://wyborcza.pl/1,76842,10963405,Telefon_dzwonil__dyrygent_zatrzymal_Mahlera.html
Przez pomyłkę umieściłam posta pod poprzednim wpisem, przeklejam, bo ktoś może być zainteresowany.Wieści z Monachium. Kwiecień nie zaśpiewa Posy w premierze „Don Carlosa”, ciągle jest w obsadzie późniejszych spektakli. Nie wiadomo, czy znów przeziębienie czy jakaś kolejna kontuzja. Spróbuję dowiedzieć się u źródła. Jakiś pech go ściga najwyraźniej.
Serdecznie życzę Stanisławowi Leszczyńskiemu z okazji urodzin – zdrowia, oczywiście, skoro PK podpowiada, że na takie życzenia jest zapotrzebowanie, a poza tym dobrego towarzystwa na właściwej drodze. 🙂
Chciałam zameldować, że przełamałam technologiczną nieśmiałość i naumiałam się odtwarzać pliki w formacie flac. I co? I kocham wiewiórki! 😀
Wiewiórki kochaja Agę od zawsze.
A Stanisławowi Leszczyńskiemu – zdrowia i wytrwałości ! Czekamy na dalsze nagrania płytowe i kolejny festiwal, juz wolny od beznadziejnych problemów i ludzi, którzy nigdy nie pojmą dlaczego nie powinni konkurować z mistrzami.
A EmTesiódemeczki kochają Stanisława Leszczyńskiego i nie wyobrażają sobie życia bez niego. 😀
Dlatego nie są w stanie wyrazić wszystkich dobrych życzeń jakie mają w sercu dla Niego.
Fantastycznego, twórczego, owocnego, porywającego, satysfakcjonującego życia. 🙂
Najlepszego dla S. Leszczyńskiego, niech nam nagrywa i organizuje w NIFC przez długie lata 🙂
Już trochę spóźniony, ale też się podłączam do wszystkich urodzinowych życzeń merdająco. 🙂
Pewien Stanisław z Warszawy
Nie żądny forsy ni sławy
Naraził się ministrowi
I jego żołnierzowi
W obronie Fryckowej sprawy.
Taki limeryk wymyśliliśmy tego wieczoru wspólnymi siłami w gronie przyjaciół solenizanta, czekając, aż wróci z zajęć na uczelni. Małżonka zorganizowała mu wspaniałe urodziny w tajemnicy przed nim 🙂 Było pysznie 😀
Z tym Kwietniem rzeczywiście coś nie tego. Może wydobrzeje do 26 stycznia, którego to dnia się wybieram… A jak nie, to przynajmniej posłucham sobie wreszcie Jonasa Kaufmanna pierwszy raz na żywo.
Pobutka.
—
Hm… Też się mogę ‚podpisać obu rękami pod sukcesami NIFC’, w końcu to nie wymaga jakiegokolwiek współdziałania w tych sukcesach.
A Kwietnia słuchałem na żywo rok temu… i tak sobie wspominam, smutniej wspominam, skoro ‚coś nie tego’…
PS.
Z tą 9-tą Mahlera w dzwonku, to może być racja, bo sam się wczoraj złapałem na niewyłączeniu komórki na koncercie 🙁 Szczęśliwie, nikt nie dzwonił 🙂
Panu Stanisławowi dużo odporności. A Kwiecień jeszcze na początku grudnia w Warszawie był bardzo tego, więc może nie jest tak źle. Jaj mam nadzieję, że skoro jeszcze jest w obsadzie na 19, to wydobrzeje, A jak nie to nie tylko Kaufmann, ale i Pape i Harteros pierwszy raz wreszcie na żywo.
Gratuluję spotkania Forum. Żałuję, że paryskie Presance z koncertem inauguracyjnym nie pozwoliło mi jakoś być z Państwem. Strasnoy – bohater tegorocznego Presance bardzo dobry technicznie. Znakomity fachowiec od materii, co do przekazu – dosyć typowy konglomerat idei współczesności. Dobrze brzmiąca Narodowa Orkiestra Francuska, dawniej tutejszy WOSPRiT.
Mam nadzieję na ciąg dalszy wspólnego Państwa działania . Działania, jak widać, skutecznego.
Z ostatniej chwili: Kaufmann będzie musiał wystarczyć, Kwiecień zniknął z obsady wszystkich spektakli. Jednak szkoda.To miał być jego debiut w roli Posy.
Wydaje mi sie ze dyskwalifikacja kandydata na kierownictwo NIFC przez aktualnie sie toczace postępowanie Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych powinna byc zakwestionowana. W wypadku postepowania sadowego oskarzony jest niewinny dopoki i jesli sad nie orzeknie inaczej; samo postepowanie moze byc powodem tymczasowego zawieszenia kogos w dzialalnosci, ale nie powinno go do niczego dyskwalifikowac. W tym wypadku postepowanie Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych powinno byc przyspieszone aby umozliwic panu Leszczynskiemu zgloszenie kandydatury.
Co to się stało z tym naszym Mariuszem 🙁 Czyżby znowu coś z tym kręgosłupem?
Ale za to będę miała usprawiedliwienie dla biura prasowego, że tekst nie pojawi się na papierze (czego i tak nie byłam pewna, czy mi się uda przepchnąć).
Harteros dla mnie też pierwszy raz na żywo, ale Rene Pape już nie – miałam wielką przyjemność w Berlinie, w Tristanie pod Barenboimem (jako Króla Marka) – był fantastyczny. A kiedyś Pani Elżbieta zaprosiła go na Festiwal Beethovenowski, ale wtedy zawiódł, był nie przy głosie.
Bramman – czy działanie skuteczne, to się dopiero okaże…
Naturalnie, Présence. Zmiana klawiatury ogłupia.
Don Carlos bedzie transmitowany na zywo w sieci 22-go (16:45):
http://www.bayerische.staatsoper.de/861-ZG9tPWRvbTEmbD1lbiZtc2dfaWQ9MTQwOTE-~Staatsoper~bso_aktuell~aktuelles_detail.html
Zwłaszcza różnice między klawiaturą francuską i polską 👿
Francuska klawiatura rzeczywiście jest wyjątkowo… hmm… nieprzyjazna. 🙄
A przy skakaniu między klawiaturami najgorsze jest, kiedy się zapomina, na której się aktualnie pisze. Ileż to razy zdarza mi się szybko i sprawnie naklepać jakiś komentarz, tyle że potem, kiedy na napisane spojrzę, muszę długo wydłubywać wszystkie ü, ö, czy ä , żeby wstawić na to miejsce ę,ą,ś,ń,ć,ó,ź. A co się wtedy nawarczę… 👿
Dlatego ostatnio u Tereski, przestawiwszy klawiaturę na polską, ponaklejałam na klawiszach aktualne literki 😆
Tak można zrobić, jak się na jakiś czas na stałe przestawi. Ale jak się musi używać co 5 minut innej? 🙄
DS: Sukces nie sukces, pisze się.
Znalazłem oficjalne potwierdzenie startu K. Monkiewicza w konkursie.
Wydaje się, że skład komisji konkursu jest teraz sprawą zasadniczą. Co znaczy wspomniany przez Gospodynię w relacji z Forum ustawowy kształt komisji zadeklarowany przez reprezentantkę ministerstwa?
Czy komisja może być w związku z tym ustawiona przez ministra pod kogoś? Cha! Po co pytam. Zapewne może, zapewne nie musi. Zależy jak minister chce się zapisać w historii, która o tym zostanie napisana. O odpowiedzialności wobec innej zwierzchności – o Bogu – nie wspomnę, może ma urlop.
Dwa linki do tego samego materiału:
http://muzyka.wp.pl/title,Otwarte-Forum-Muzyki-Polskiej-o-sytuacji-w-NIFC,wid,647946,wiadomosc.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114877,10962599,Otwarte_Forum_Muzyki_Polskiej_o_sytuacji_w_NIFC.html
No tak, to trochę bardziej skomplikowane. Tamtego kompa miałam przez parę dni do dyspozycji, więc nie musiałam zmieniać 🙂
może warto mieć kilka klawiatur na składzie.
Choć np. rosyjską trzeba sprowadzić z Rosji.
Pozostaje benedyktyńskie klikanie w klawiaturę ekranową.
Lisku, bardzo dziękuję za informację o transmisji Don Carlosa. 🙂
Drodzy Państwo!
Proszę o cierpliwość. Popełniłem dłuższy wywód w samolotowym bezczasie.
Znalazłem dzisiaj tekst, który z pewną przeróbką dalej wyjaśnioną przepisuję. Słowa, które poddałem przeróbce zaznaczyłem dużymi literami:
„Problemem jest idiocenie świata… To idiocenie wynika stąd, że internet, media, reklamy narzucają nam filtr na świat. … To wynik ogromnego rozrostu klasy średniej w ostatnich dziesięcioleciach. Prosty człowiek bez gruntownego wykształcenia stał się jedynym adresatem filmów, programów TV i reklam. Stał się również jedynym liczącym się finansowo odbiorcą sztuki. Dlatego poziom wszelkiego przekazu obniżył się bardzo. POLITYKOM nie opłaca się inwestować w przekaz bardziej wyrafinowany. Poza tym nawet gdyby chciały, nie są w stanie tego zmienić, bo ich struktury i metodologie działania nie pozwalają przepuścić przez siebie nic, co byłoby choć trochę subtelne w wyrazie.
Czy środowisko KULTURY może coś z tym zrobić?
Praktyka pokazała, że nie. Liczy się interes POLITYCZNY, a nie czyjeś prywatne ciągoty do KULTURY na wyższym poziomie. Gorsze wypiera lepsze. …. Pocieszające jest to, że
zdarzają się ludzi, którzy potrafią docenić inny przekaz i ryzykują, stawiając na DZIEŁA z inteligentnym przekazem… W sytuacji, jaką mamy, jedynym ratunkiem są media publiczne. … Walczę jak mogę. o wprowadzenie w życie ustawy medialnej opartej na projekcie Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych. Jej podstawą są dwa rewolucyjne mechanizmy – jeden blokuje manipulacje polityczne, a drugi wymusza podwyższenie poziomu intelektualnego i artystycznego za pomocą zupełnie nowego sytemu badań odbioru programów. Tylko takie media będą w stanie spowolnić to wszechogarniające nas idiocenie.”
klucz:
POLITYKOM w miejsce KORPORACJOM
środowisko KULTURY w miejsce środowisko REKLAMY
INTERES POLITYCZNY w miejsce INTERES KORPORACYJNY
ciągoty do KULTURY w miejsce ciągoty do HUMORU
DZIEŁA w miejsce REKLAMY
Autor słów oryginalnych:
Ivo Zaniewski
Sądzę, że możemy diagnozę Zaniewskiego zastosować na sferę kultury.
Klasa polityczna jest skoncentrowana na szybkim sukcesie o charakterze populistycznym.
Media ambitne i kultura ambitna nie są jej potrzebne. Potrzebne są wielkie festiwale, eventy, gwiazdy. Słuszna kultura to taka, która respektuje kulturę popularną. Twórczość romansująca z pop-kulturą ( nie chce mi się wyliczać), pop-kulturowa dyplomacja kulturalna (IAM), pop-kulturowa promocja miast.
Pomylenie społecznej edukacji kulturalnej ( co najwyżej) z kulturą.
Tego się na Zachodzie nie sprzeda, bo Zachód jest dużo lepiej ukształtowany strefowo. Nie nabierze się na przebieranki.
Chór Polskiego Radia ( było coś o tym na Forum?) też w takim kraju nie jest szerokiej warstwie elektoratu potrzebny.
Brawo Bramman, Brawo Ivo
oczywiscie że tak , oczywiście walczmy o media publiczne albo chociaz o jedna stacje np radiowa 2, i tvp 2 . to jest prostsze niz myślimy wystarczy niedużo pieniędzy na dobre programy.
Dzieki pani Doroto za wprawdzie lakoniczny komentarz z Forum. Warto „walczyć” o nasza kulturę. Piotr Rodowicz
No to może w załączeniu do artykułu Pana Brammana to:
http://www.tvn24.pl/24467,1731377,0,1,adas-miauczynski-spiewa-przeklenstwami,wiadomosc.html
No nie wiem, czy mnie taki „piękny” śpiew zachwyci. Zasnąć może bym nie zasnęła, bo raczej na „zwykłych” i „nudnych” operach też nie zasypiam, ale czy do końca dałoby radę wytrwać, wątpię. Od lat przyzwyczaiłam się już, że zawsze jestem w mniejszości (kulturalnej)
Byłam jakiś czas poza domem, ale wróciłam i dopiero teraz wpuściłam Brammana z 12:14 – były dwa linki, więc post poczekał. Przeczytajcie – to bardzo ciekawe 😈
Na tyle ciekawe, że zaraz zrobię kolejny wpis na ten temat.
Tymczasem odpowiem, że na forum była też mowa o Chórze PR: przemawiał jego reprezentant, p. Aleksander Małkiewicz, oraz dyrektor Dwójki Małgorzata Małaszko. Niespecjalnie ciekawie ta sprawa wygląda.
Pani Doroto!
Na czym polega wpuszczanie lub niewpuszczanie danego Brammana?
Zawsze byłem wpuszczany z marszu, a tu nagle kwarantanna. Jak to działa? Słowa kluczowe kwalifikują do kwarantanny, czy jak? Jakie słowa: minister? Może linki?
Wiszę nad Atlantykiem w a330, internet działa, cudownie. Witte wijn a.u.b.!
Polega, Brammanie, na tym, że dwa linki w tym samym poście zatrzymują go w poczekalni. Wpuszczam go wtedy ja, ale do tego muszę siedzieć przy komputerze. Na przyszłość proszę więc pamiętać: tylko jeden link za jednym razem 🙂
Nowy wpis już jest.
Dzięki, zastosuję. Nie wiem jak w LOCie, tutaj w programie słuchawkowym KLM wszytko reklamuje muzyczne życie holenderskie. Aż się chce lecieć do Koncergebau.
Zero populizmu na kanale muzycznym. Knorr: sam smak.
Był taki czas, kiedy działacze PZPN postanowili zastąpić nudne polskie godło na koszulkach piłkarzy nowatorskim piłkoptakiem. Kibice szybko i skutecznie wyperswadowali im ten pomysł.
http://www.youtube.com/watch?v=TXw98K94Pyk
Ja wcale nie podpuszczam ale sądzę, że mały plagiat tej akcji, pod tytułem „gdzie jest opera” w wykonaniu warszawskich melomanów mógłby dać równie interesujący efekt. Oczywiście unikanie „pięknego” słownictwa pod adresem kierownictwa teatru w ramach tak uroczego happeningu byłoby wielkim błędem. Łamania stereotypów wszak nigdy za wiele!