Dwaj dawni paszportowcy
Jakub Jakowicz. Byłam dziś w Filharmonii, bo chciałam po dłuższej przerwie posłuchać, jak Jakub – już nie Kuba (choć prywatnie wciąż wszyscy tak o nim mówią, ale oficjalnie występuje w tej formie coraz rzadziej) – gra II Koncert skrzypcowy Bartóka. Laureat Paszportu „Polityki” za rok 2003 nie ma jakiegoś specjalnego parcia na granie solowe. Pamiętam nawet, jak w wywiadzie popaszportowym powiedział mi, że jednym z jego marzeń jest zagrać w jakiejś naprawdę rewelacyjnej orkiestrze. Tymczasem uprawia kameralistykę w dwóch świetnych kwartetach: w Zehetmair Quartett, założonym przez wybitnego skrzypka Thomasa Zehetmaira, który nagrywa jedną płytę rocznie dla ECM, oraz w Lutosławski Quartet działającym pod skrzydłami Filharmonii Wrocławskiej.
Dziś (i wczoraj), jak już powiedziałam, grał koncert Bartóka, za którym w całości już się stęskniłam – słuchając go w kawałkach w Trybunale Dwójki miałam niedosyt. Ogromnie lubię Bartóka i boleję nad tym, że tak rzadko się go wykonuje. Dla Kuby muzyka XX wieku to zawsze była jego muzyka, więc nie zaskoczyło mnie, że zagrał ten koncert świetnie. Orkiestra też była w niezłej formie, grając pod batutą młodego dyrygenta Stefana Solyoma, wywodzącego się ze Szwecji, a działającego w ostatnich latach w Niemczech. Muzycy bardzo byli zadowoleni z tej współpracy, ze współpracy z solistą również.
Rafał Blechacz, który Paszport „Polityki” otrzymał dwa lata później. Jego nowa płyta właśnie miała premierę i od razu ponoć uzyskała status platynowej. Doszło nawet do tego, że była reklamowana w takich programach jak TVN24 – to Empik się reklamował, który w tej chwili ma na nią wyłączność. Tutaj jest trailer. Ja już recenzję na papier napisałam wcześniej, już się ukazała, ale tu mogę troszkę szerzej. Otóż gra naszego pianisty wydaje mi się zbyt konkretna jak na impresjonizm. Dlatego nieźle mu mogą wyjść klasycyzujące utwory Debussy’ego, jak Suite bergamasque, którą nagrał na swoją płytę debiutancką. Ale w Estampes zwłaszcza nie czuje tego bluesa. Jakieś to sztywne, brak tego poetyckiego zamglenia, tej kapryśności nastrojów, bez których nie ma impresjonizmu. I zapewne dlatego mam wrażenie, że Szymanowski późniejszy – Maski, Metopy – to repertuar także nie dla niego. Za to ten wczesny wychodzi mu bardzo dobrze. Sonata c-moll czy Preludium i fuga, utwory młodzieńcze, zupełnie jakby nie zapowiadające tego, co z kompozytorem stanie się później, ekspresjonistyczne rozterki z Kresów Wschodnich, odrobinę jakby Skriabinem podszyte – to jest zdecydowanie bliższe pianiście. Dobrze więc, że ta płyta dzieli się na dwie części – o ile pierwsza z nich raczej mnie nie satysfakcjonuje, o tyle druga bardzo.
Komentarze
Pobutka – spóźniona i refleksyjna:
http://www.youtube.com/watch?v=JNPjBTs4bZk&feature=related
Zmarła Whitney Houston…
No właśnie usłyszałam… 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=vuIEKrUREH8&feature=related
Panie B., ja rozumiem: wszechmoc, priorytetowość niebiańskiego popytu, te sprawy. Ale prosiłabym o odrobinę umiaru. 🙁
Niestety, te sprawy nie dadzą się negocjować 🙁
Dzień Dobry,
dzisiejsze forum muzycznie rozpoczęła Simone Dinnerstein, co Pani Kierowniczka sądzi o jej interpretacjach Bacha (swego czasu chwalonych przez Stefana Riegera)?
Słyszałam bardzo wyrywkowo, podobają mi się… różnie. Powiem szczerze, że natchnęły mnie fragmenty nowej płyty, które Tomasz Szachowski odtworzył w Poranku Dwójki. To były dwie ostatnie części Partity c-moll, które były zagrane trochę w typie naszego ulubieńca PA. Więcej z tej płyty nie słyszałam; poza Bachem jest tam ponoć Schumann.
A o Stefanie Riegerze jakoś słuch zaginął… 🙁
Coś a propos Riegera:
http://www.rfi.fr/actupl/articles/120/article_9458.asp
No właśnie pożegnanie, i potem cisza 🙁 Nawet nasz lesio, który był sponsorem kultowej książki o Gouldzie, stracił z nim kontakt…
Straszne to „credo”.
Nie mogłem być na koncercie w FN, czego żałuję.
Pana Jakuba Jakowicza pamiętam z jakiegoś odległego wywiadu w telewyżerni , gdy był dzieckiem i pod troskliwym okien ojca, który wydał mi się wtedy współczesną odmianą ojca Mozarta, mówił o swym graniu.
Potem słyszałem Go w koncercie bodajże Mendelsshona, czy Beethovena w Akademii. A może to był Bruch… pamięć już zawodna. Wtedy też grał Tansmana w duecie z Ojcem.
To było ciekawe doświadczenie, jak z tego wówczas pulchnego dziecka wyrósł muzyk ekspresyjny panujący nad emocjami publiczności z żywiołowym pociągnięciem smyka.
To wielka strata, że rzadko koncertuje solowo.
Przejmująca ta Mała Syrenka od AD. Obiecałam sobie, że jeśli się któregoś dnia obudzę z pięknym ogonem, to go nie zamienię na mrzonki. 😈
Też mi pomysł, żeby ogon zamieniać na cokolwiek! 👿
Pokazałam Małą Syrenekę mojemu dziecku, z pewnymi skrótami. Bardzo poruszyła małego, sześcioletniego człowieczka. Tak prawdziwie i do głębi.
Jak się dowiadujemy, ogon może nawet służyć samozniszczeniu:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,18032,title,W-poniedzialek-wystartuje-pierwszy-polski-satelita,wid,14242492,wiadomosc.html?ticaid=1de91
Muszę też w końcu obejrzeć tę Syrenkę. Może jutro.
Ja też, może 😉
Dlaczego wolne dni są takie dziko zapędzone? I to czym? Przyziemnościami 🙁
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=oquFoorE_u8
O, jaka miła Pobutka.
Lully po hiszpańsku 😀
Jakub Jachowicz, Rafał Blechacz. Cóż ja mógłbym napisać na ich temat, nic niekawego na pewno.
Dlatego, jak zazwyczaj off-topic. Obejrzeliśmy w sobotę film Ja, Don Giovanni. Z rezerwą, ponieważ dwukrotnie był na Dywanie zdecydowanie krytykowany. Nam obojgu bardzo się spodobał. Również czuliśmy wielki niedosyt muzyki, szczególnie Mozarta. Zdziwienie budziło sięgnięcie do Vivaldiego i Bacha jakby po wizytówki dla osób zupełnie ich nie znających, a w tego rodzaju filmie można się było spodziewać więcej koneserstwa. Ale nie był to film o muzyce, chociaż Saury, ani o Mozarcie. W ostatnim 10-leciu Lorenzo da Ponte zaczął budzić zainteresowanie i wyszło kilka książek o jego życiu, a także wystawiono parę oper z jego Librettami, które nie były wystawiane ze 100 lat chyba. Np. W Bielefeld wystawiono Drzewo Diany, do którego Da Ponte napisał libretto całkiem oryginalne. Film mówi o postaci wiele i niewiele. Ale to, co mówi wydaje mi się bardzo dobrze udokumentowane. Inne postaci są tłem i niekoniecznie we wszystko trzeba wierzyć. Ale to, że nie trzeba, jest wyraźnie zamarkowane scenami fantazyjnymi.
Większość faktów jest prawdziwa, postac Da Ponte nie. Fałszywa jest też przyjaźń Da Ponte z Casanową, choć znali się. Nie był jednak Da Ponte libertynem. Saura chciał pokazać przełom i do tego potrzebny był libertyn.
Też wolałbym może film w większym stopniu biograficzny, obejmujące także okres londyński i amerykański. Saura skoncentrował się na momencie przełomowym, jakim był okres pisania libretta do Don Giovanniego. Saura sugeruje, że naprawdę nastąpił przełom, po którym Da Ponte związał się z jedną kobietą. W filmie była to Anetta z Wenecji, ale prawie wszystkie sceny, w której występują, są bajkowe. To symbol tylko. W istocie mniej więcej 6 lat po Don Giovannim żeni się z Anną Grahl z Triestu zwaną po przyjeździe do Londynu Nancy. Urodziła mu czworo dzieci, żyli długo i szczęśliwie, przy tym bardzo ciekawie.
Nie wątpię, że Lorenzo Da Ponte jest Frędzelkom znany, ale może nie we wszystkich szczegółach, które warto poznać, jeśli komuś znane nie są.
Żyd przechrzczony w wieku lat 14 wraz z braćmi i ojcem, który poślubiał osiemnastoletnią chrześcijankę. Kształcony na księdza fascynował się literaturą włoską, francuskimi encyklopedystami i amerykańską wojną o niepodległość. Miał krótki okres zafascynowania hazardem i rozpustą – pod wpływem Angeli Tiepolo i jej brata hazardzisty z podupadłej rodziny szlacheckiej. Jego własni bracia wyrwali Lorenza z tego kręgu i spowodowali przeniesienie na uczelnię w Treviso, gdzie dał się poznać jako świetny nauczyciel, któremu powierzono napisanie poematu odczytyuwanego przez studentów na zakończenie roku akademickiego. Poemat był po przeczytaniu przedmiotem dyskusji pomiędzy grupą „za” i „przeciw”. Da Ponte dał wstęp prozą, po którym następowały cztery wiersze łacińskie i jedenaście włoskich. Nauka włoskiego była na uczelniach weneckich pokątna, choć nie stanowiła przestępstwa. Tytuł całości: Amerykanin w Europie. Czas – tuż po ogłoszeniu Deklaracji Niepodległości. W treści m.in. stwierdzenie, że człowiek rodzi się wolny, a zostaje zniewolony przez prawo. To pod wpływem Rousseau i jego łańcuchów.
Odczytanie i dyskusja przeszły gładko, nie było skandalu. Ale inkwizycja czuwała. I poemat był źródłem procesu, nie rozpusta. Rezultat – zakaz nauczania i publikacji poematu. Wówczas dopiero zaczęły się problemy obyczajowe. Mieszkał Lorenzo przy rodzinie, gdzie wdał się w romans z panią domu, która ponoć urodziła dziecko z tego związku. Twierdzono, że potem oboje prowadzili salon podobny do tego, do którego w filmie Saury Lorenzo przyprowadził Mozarta, aby ten mógł wczuć się w osobowość libertyńską. Lorenzo pracował w tym czasie (pomiędzy 1776-1779) dla Pietra Zaguri, u którego zamieszkał, i wątpię, aby mógł się jednocześnie prowadzić lupanar. Oskarżono go też o romans z inną mężatką i ponownie postawiono przed inkizycją. Głównymi punktami oskarżenia było deprawowanie szanowanych pań. W istocie chodziło nadal o głoszenie wolnościowych idei, a oskarżenie nie było poparte wiarygodnymi światkami. Nawet, gdyby było, romanse z mężatkami w końcu XVIII wieku nie były w Wenecji czymś niezwykłym. Dalsze losy są świetnie znane i nie budzą większych kontrowersji, nie będe więc się rozpisywał.
Pani Doroto, odnalazłam ofertę Mordki, a pod spodem jest propozycja nie do odrzucenia 🙂
http://www.blog-bobika.eu/?p=1040&cpage=16#comment-104620
Wybaczcie chaos w tym, co napisałem powyżej, ale koncepcja po drodze trochę się zmieniała. Film podobał mi się pomimo zastrzeżeń, o których wspomniałem. Bach i Vivaldi jak najbardziej na miejscu, tylko niekoniecznie akurat najbardziej znany fragment Pór roku i najpopularniejsza toccata con fuga.
Ogon zawsze służył do samozniszczenia. Szczególnie ogon węża, który właściciel mógł pożerać przez pomyłkę i ponoć bywało, że to robił.
No tak, już się pokajałam w Koszyczku 😳
No jakoś tym razem nie było widać pisane. Szkoda.
Stanisławie, film Saury jak dla mnie był ściągany trochę z Casanovy Felliniego, trochę jeszcze z paru innych filmów. Obrazów było trochę ładnych, ale ogólnie akcja kompletnie się nie kleiła i była fałszywa. Jednak. Łącznie z pisaniem Don Giovanniego – przecież wiadomo, że Mozart kończył go w Pradze i tam właśnie była prapremiera. Wiedeń to już późniejsza sprawa. W kwestiach obsady też było inaczej.
Tak czy owak Da Ponte był postacią fascynującą. Byłam na dużej wystawie mu poświęconej w Muzeum Żydowskim w Wiedniu (w Roku Mozartowskim), mam z niej duży katalog, niestety (dla mnie) tylko po niemiecku 🙁 Mnie najbardziej fascynuje jego amerykański okres życia.
http://en.wikipedia.org/wiki/Lorenzo_Da_Ponte
Widzę, że tu jakiś czarny piar ogonom się robi. 👿
Podstawową funkcją ogona jest wyrażanie radości życia i przyjaznego nastawienia do świata. Pozostałe funkcje są marginalne, a użycie ogona w celach (auto)destrukcyjnych to jest po prostu nadużycie! 👿 No, ale wiadomo – artyści są znani z nadużywania. 🙄
I węże 😉
Na szczęście nie wszyscy zatracają poczucie, do czego powinna służyć Prawdziwa Sztuka. Ja na przykład, kiedy byłem artystą teatralną, grałem wyłącznie ogony. 😎
To prawda, że z filmu można wnioskować, że Don Giovanni powstał w Wiedniu, choć chyba nie było to jednoznacznie powiedziane. Wszystko jest tam trochę bajkowe i niezbyt określone w przestrzeni. Na pewno fałszywe jest przeinaczenie faktu, że libtetto zamówiła bezpośrednio praska opera. Okres amerykański na pewno jest bardzo ciekawy. Zasługi Lorenza Da Ponte dla przyswojenie Ameryce literatury wczesnowłoskiej oraz dla opery w Ameryce w ogóle nie do przecenienia. Jednak początki kariery fascynują mnie ze względu na niezwykłość i trudność w odzzieleniu prawdy od kalumni. Protektorzy Lorenza, Pietro Zaguri i senator Bernardo Memmo, nie chcieli wystąpić w procesie w jego obronie z oportunizmu. Sądzę, że znali prawdę bardzo dobrze.
Bobiku, trafiłeś w sedno. Prawdziwa sztuka służy do grania ogonów. Przynajmniej na poczatku. I te ogony na pewno nie służą do destrukcji, a na początku mogą służyć do okazywania radości jak najbardziej.
Ogony służą do…
http://www.youtube.com/watch?v=XEtsYON5fj4&feature=related
To są dopiero ogony 😀
Należy jednakowoż trochę uważać, żeby ogony się nie poplątały. 😎
http://www.youtube.com/watch?v=t-EZwGzTo-Y&feature=related
W sobotę, wraz z transmisją z MET, zamknął się (nowojorski) Pierścień.
Muzycznie – jak należy, ale nie zapadnie mi szczególnie w pamięć. Mimo wyrzekania, jednak Levine okazał się ciekawszy niż Luisi, ale też nie oznacza to, że Levine to mój typ. Inscenizacja też jakoś specjalnie pozytywnie mi się nie zachowa – może kilka-kilkanaście obrazów (w Zmierzchu – Norny, Pałac Gibichungów). Puszczenie maszyny w ruch i rzucenie przeźroczy, to nie może być cały pomysł na operę. A już zwłaszcza na operowy serial. I to nawet gdy widz wcale nie żąda europejskich ekscesów interpretacyjnych. Proste wypchnięcie paru osób na scenę – ryzykowne, ale mogłoby w ostateczności sprawę uratować, gdyby stawka była wyrównana w najwyższym stanie możliwym. Parę ról z tego Pierścienia zdecydowanie zostanie w pamięci – te Terfela, Koeniga (ponownie pojawił się w Zmierzchu, jako Hunding), Westbroek, Blythe, no i oczywiście Waltraud Meier – w sobotę sala tam w NY i w TStudio zamarła). Oczywiście – okrycie: Siegmund – Kaufmann. Niestety Voigt i Morris zagubili się. Sobotni Zmierzch był więc przedstawieniem Hundinga, Albericha, Waltrauty i, co rzadkie, Gunthera (Ian Paterson).
Oglądanie przedstawień operowych na dużym ekranie okazało się całkiem OK. Pierwszy raz (Walkiria, jeszcze w Łodzi) był nieco trudny, ale taki przekaz trzeba chyba po prostu oswoić.
Teraz trzeba rozejrzeć się za jakimś Pierścieniem na rok 2013, w okolicach bliższych niż za morzem.
Jakub Jakowicz – jak w listopadzie grał koncert „Wojskowy” Kurpińskiego w Łodzi z Concerto Koln (przepięknie zresztą) to było pół sali puste. A na chłamy różne to ludzie walą drzwiami i oknami. Ech…
O „Zmierzchu Bogów”:
Zacnie wyszło, bez szału ale jednak dość zacnie. Luisi dyrygował zdecydowanie lepiej niż w „Zygfrydzie” (zresztą to tu są te wielkie orkiestrowe fragmenty, gdzie się można lepiej pokazać no i wyćwiczone zostały z pewnością odpowiednio). Jay Hunter Morris wypadł zdecydowanie lepiej niż w „Zygfrydzie” – to jest też aktor w końcu, co nie dośpiewał to dowyglądał albo się przyzwyczaiłem do niego. W każdym razie w „Zygfrydzie” mnie irytował a tu nie. Voigt mimo zastrzeżeń nie wypadła dużo gorzej. W sumie trzymało to poziom. Przegrany jest w tym Lepage jako reżyser. Wysokie koszty produkcji wielka promocja ale wyszło rzeczywiście dość mdło. Nie będzie tego można dać w boxie na DVD bo dwie pierwsze części dyrygowane przez Levine’a mają się muzycznie nijak do części dyrygowanych przez Luisiego również ze względu na dysproporcję w jakości śpiewaków. Zgadzam się, że „Walkiria” z Westrbroek i Kaufmanem była przeżyciem najwyższej klasy, pozostałe części to już mniej.( „Złota Renu” nie udało mi się zobaczyć.) Może, jeśli produkcja się utrzyma i będzie dalej dyrygował Luisi wyjdzie z tego pierwszy jego Ring. Co do bardzo wysokiej jakości występów Koeniga, Patersona, Terfla i Blythe – pełna zgoda z oceną Bazyliki.
Scena zbiorowa mnie się tylko tak trochę nie podobała, bo te belki ustawione zostały w taki sposób żeby „zadaszyć” miejsce akcji . W efekcie wyglądało to jakby Gibichungowie spotkali się na stacji benzynowej, przystanku PKS albo na przejściu granicznym w Kołbaskowie… Oczywiście widzowie nieskażeni architekturą „funkcjonalizmu socjalistycznego” mogą takiego wrażenia nie odnosić.
„Puszczanie slajdów” to może i mało w takiej produkcji, ale było kilka ładności. Przykłady: gdy Zygfryd wdaje się w pogawędkę z Córami Renu i one tak biegają w górę i w dół – to reflektory punktowe są cały czas na nich – co nie może być wykonane „z ręki” oświetleniowca tylko jakoś elektronicznie sterowane, Gunter obmywający zakrwawione ręce w „slajdowym” Renie i jak się „slajd” zabarwia tą krwią Zygfryda, scena Norn itd.. Jeszcze kilka ładnych rzeczy by się znalazło.
Ciekawostka:
Dudamel dostał Grammy za płytę która ukazała się tylko w iTunes – 4 Symfonia Brahmsa z Los Angeles Philharmonic. Tak DG obeszło warunki kontraktu wg którego nie mogło być wydania płyty bez dodatkowych honorariów dla muzyków orkiestrowych (donosi na swoim blogu Norman Lebrecht).
A ostatnio jestem tknięty bardzo filmem „Sound of Noise” czyli „Niesciszalni” (film zeszłoroczny – nie pamiętam czy PK odnosiła się do tej produkcji) i tak na zachętę zapodam następujący link: http://www.youtube.com/watch?v=dkw5dla-jcM&feature=related
Nic więcej nie wyjaśniam. Kto ciekawy może poszukać dalszych informacji sam.
No, chyba była tu mowa o tych wariatach. Ja całego filmu nie widziałam, nawet nie wiedziałam, że w banku pieniądze niszczyli 😯
Ale to nie pierwsza taka produkcja. Pierwsza była w Szwecji, wiele lat temu, nie mogę sobie przypomnieć tytułu. Skleroza nie boli 🙁
OOO nie tylko, pacjenta w szpitalu oklepali, filharmonię prawię zburzyli a i miasto bez prądu zostawili na czas jakiś. I wszystko wg partytury uprzednio napisanej i do rytmu. Żżżżadnej improwizacji.
Już w 2001 produkowali krótkometrażówki takie jak ta:
http://www.youtube.com/watch?v=sVPVbc8LgP4
To są właśnie korzyści z dzieci lat 16 – przyniosą , pod nos podetkną zachęcą a potem się człowiek nie może uwolnić.
PS Takie niszczenie banknotów to nie niszczenie – cała kasa do odzyskania bez trudu u emitenta 🙂
A, to o tym właśnie myślałam – ktoś to tu podrzucał. Szwedzki, zgadza się.
@macias
Czy koncert „wojskowy” nie jest Lipinskiego?
Słusznie, Pietrku 🙂
Lipińskiego, Lipińskiego…
http://twojkurier.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=6276:concerto-koeln-i-kuba-jakowicz-zagraj-w-odzi-12-listopada&catid=36:kina
Żałuję, że nie byłam na tym koncercie – Concerto Koeln w koncercie Lipińskiego to naprawdę coś 🙂 Bo że Kuba zagrał dobrze, to po sobocie zwłaszcza nie wątpię (choć to zupełnie inna muzyka 🙂 ).
Wspaniały był dyrygent francuski Marc Korovitch – który był wysoki bardzo i miał baaardzo długie ręce. Więc jak u Tuwima mamy oficera co był wysoki „że jak wrzucał to kucał” to ten dyrygent jak się kłaniał to musiał ręce krzyżować żeby nimi nie zamiatać po podłodze 🙂
Jest jeszcze szansa przyjechać na Volodina w piątek – co prawda w repertuarze jest 4 koncert Becia ale Volodin także pięknie grywa np. Kapustina:
http://mariinsky.tv/n/422
Tam też cały jego recital solowy z 8 sonatą Becia, Chopinem i Czajkowskim.
W dalszej części w FŁ będzie „Święto wiosny” ze tak nieśmiało zachęcę :-))
Volodin będzie też w Warszawie na Festiwalu Beethovenowskim. Całość programu wisi już na stronie:
http://www.beethoven.org.pl/pl/festiwalewielkanocne/xviwielkanocnyfestiwallvb/program
W piątek i tak nie dałabym rady, bo w sobotę skoro świt jadę do Berlina.
Fajny ten ruski fejs: „mnie nrawitsa”. Ale „Tweet” już po angielsku 😉
Volodin III Koncert Rachmaninowa zagrał w Łodzi 9 kwietnia 2010 roku. Z oczywistych względów wryło mi się to w pamięć.
Przedbutka:
http://www.youtube.com/watch?v=ULmji3DMukQ&feature=results_main&playnext=1&list=PLCB76B789E662CB51
Pobutka.
Nawiązując jeszcze do wczorajszych reminiscencji wagnerowskich. W Łodzi ci co poszli w sobotę na transmisję z MET i tak byli ze wszech miar wygrani ponieważ konkurencja się nie popisała:
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Lodz/1,116618,11131230,Hiszpania_bez_falban_i_emocji__Premiera_Wielkiego.html
Na uwagę zasługuje jednak pewna innowacja techniczna, jak mi się wydaje dotąd niestosowana w polskich teatrach operowych, a mianowicie: „Orkiestra Wielkiego zajęła miejsca nie tylko w odnowionym kanale Jaracza, ale także w lożach, i to zarówno na parterze, jak i na balkonie. Kamera filmująca Tadeusza Kozłowskiego przekazywała obraz dyrygenta do monitorów ustawionych przy niewidzących go muzykach.”
Dzień dobry, dziś święty Walenty, buzi wszystkim 😀
A Przedbutka niesamowita!
Co do tzw. konkurencji, zaczynam się obawiać, że to koniec Teatru Wielkiego w Łodzi – nie przetrzymają tego remontu. Tam potrzebny byłby teraz ktoś taki jak p. dyr. Ewa Michnik, która umiała sprawić, że w czasie kilkuletniego remontu siedziby o Operze Wrocławskiej nie zapomniano. Energia, fantazja, pomysły… Ale czegóż chcieć. Jeden, co miał tam kiedyś trochę więcej fantazji, wylądował potem w pace 😉
Kochane miasto Óć…
Po pierwsze chcieć, to oczywiste. Do tego nie wystarczy dyrektor, musi mieć jeszcze zespół. Pieniądze publiczne, zespół z konkursów, wynagrodzenie z tabelki. Można to od biedy przezwyciężyć, ale widmo paki spędzi sen z powiek. Pieniądze na wszystko przyjdą w ostatniej chwili, gdy nie będzie czasu na przetarg. Cóż z tego, że przepisy zezwalają w takim przypadku bez przetargu. Kontroler i tak napisze swoje. W sądzie będzie można swoje racje wyłożyć, ale sankcje dyscyplinarne wcześniej dopadną. Przykład Stanisława Leszczyńskiego to dokładnie takie sytuacje. Wina nawet nie w samym systemie od strony prawnej tylko od interpretacji kontrolujących oraz nastawienia ich przełożonych. Czasami z nastawienia politycznego, czasami z potrzeby zawładnięcia stanowiskiem dla kogoś. Wreszcie z nieudolności dziennikarzy, którzy zamiast nagłośnić idiotyzm sankcji powtarzają bezmyślnie zarzuty. Uff, nie na miejscu w Walentynki. Kajam się i życzę wszystkiego najlepszego PK i Wszystkim Frędzelkom.
Dzięki i wzajemnie przesyłam buziaki dla Kierownictwa i Frędzelków. 🙂
Bazyliko, nie wiem jak z Ringiem, ale La Scala ma otworzyć sezon 2012/13 (jak zawsze 7.12) „Lohengrinem” z Kaufmannem.
Zapomniałam dodać, że reżyseruje Czerniakow (zawsze warto oglądać jego produkcje, chociaż bywają kontrowersyjne) , dyryguje Barenboim a śpiewa jeszcze Pape. Nie wiem, kto będzie Elsą. Chyba spróbuję zdobyćbilety na jeden z dalszych spektakli.
Z weekendowych wydarzeń to mnie znokautowała Capella Cracoviensis z McCreeshem w niedzielę. Nie ze względu na śpiewaków, to musiało być OK i było, ale ze względu na samą grę. Grali po prostu niesamowicie – kto był wie, że nie przesadzam. No i bardzo dobry chór…
CC nie stanowi poprawnego politycznie przedmiotu zachwytu. Zachwycać się należy grą byłych muzyków CC, którzy odeszli na znak protestu lub zostali zwolnieni z powodu braku chęci grania na instrumentach z epoki. Jeżeli będziemy się zachwycać tymi, którzy ciemiężą prawdziwych muzyków lub w ciemniężeniu pomagają, dokąd dojdziemy?
😆
Bardzo się cieszę, że to tak dobrze poszło 🙂
Naprawdę to wielka radość przeczytać o niesamowitej grze CC. Serce rośnie
Gry już dawno nie słyszałam, ale śpiew zespołu wokalnego słyszałam w Cannes i naprawdę już nie mamy się czego powstydzić! A żeby posłuchać i śpiewania, i grania, może pojadę na któreś z pozostałych ogniw cyklu Wielkie oratoria (Haendla). 4 marca jest Hercules (dyr. Adamus), a 25 marca Solomon (dyr. Alessandro de Marchi). Pewnie jak dla mnie raczej pierwszy z tych terminów, bo 25 marca jest też inauguracja Festiwalu Beethovenowskiego, a gra trójka zwycięzców Konkursu im. Czajkowskiego (Trifonov, Dogadin, Hakhnazaryan).
Witajcie! Przepraszam, ze nieregularnie, a „jak trwoga” itp. przyslowia. Najserdeczniejsze zyczenia w dniu bulgarskiego swieta wina „Trifon Zarezan”! Pytanie do fachowcow (a jesli niestety sluszne, to ratunku!), czy ja panikuje, ze niejaki Wlodzinierz Izban, dyr. pryw. radiooperetka.com , wlasnie zostal 1-czesnie dyr. ZPiT „Mazowsze” i – mowil o tym, jako wylaczny gosc calych godzinnych „Zrodel” pr. 2 PR Wojtka Ossowskiego, i ile zdazylem, na goraco spisalem http://www.man.torun.pl/archives/arc/muzykant/2012-02/msg00080.html , ale moze dadza podcast – najbardziej sie zainteresowal sala w Otrebusach, instrumentami i (ze srebrnymi dodatkami, co podkreslil) strojami ZPiT, mowil tez duzo (nie pytany przez gosp. audycji) o swej operetce (ale czy demonstracje ZPiT „Mazowsze” tez rezyserowal?) i m.in., ze juz i przy zachwycie dyr. A.Wita tancza w FN (w ktorej sali?). Nie mam nic przeciw „otwieraniu sie FN na muzyke nie-powazna”, odwrotnie, od co najmniej 21 lat (pamietny koncert w S.Koncertowej „Open Folk”, „Varsovia Manta”, „Duo Fandango” i „Nocnej Zmiany Bluesa”, a – chyba pozniej lub myle – tez na rzecz rodzin zmarlych w wypadku w Polsce muzykow zespolu „Sequia” z Ekwadoru) takie wspieram (inny np., juz na Muzykancie opisywany, w S.Kameralnej weg. „Kalamayka” Beli Halmosa, 1 z prekursorow TancHaz’ow), ale balety tam z przytupami w obcasach? Czy sala wytrzyma? Kto to i jak kontroluje? Przeciez przystosowane podlogi w teatrach? – bo nie marszalek (nie chcial byc poslem, choc wygral glosy)Struzik kontroluje? Nie udalo mi sie jeszcze skontaktowac z Wojtkiem, czy ten gosc w Jego audycji to wlasny wybor, czy presja i czyja, jaka. CZY S-1 BEZPIECZNE? CZY CZAS BRONIC TEZ FN? A wczoraj wzruszajacy wieczor wierszy Wislawy Szymborskiej w Teatrze Studio, plejada *, na czele z genialna Irena Jun. Pozdrawiam! Karol „Karol” Ejgenberg (i na radio.tok.fm glosujcie „Tok 8” pilnie! 🙂 )
…a scislej, na http://tokfm.pl/1,102433,11121526.html „Tok 8” glosowac do pt. rano lub wczesniej, ale i zle podpisali (bo ani nie mowilem o stawie – a wycieli z tel. sporo innych uwag – ani anonimowo, zawsze, wszedzie sie przedstawiam), i za dlugie (do „Listy Przebojow” lepiej od 37 sek. z muzyka). By mnie G.Lato nie wyprzedzil o wlos! 🙂 Dzieki. Karol
Karolu, z Izbanem to prawda, już wcześniej była o tym mowa, więc chyba nic dziwnego, że Wojtek Ossowski go zaprosił. FN bronić nie trzeba, bo wynajmuje salę MTM na koncerty, raz w miesiącu:
http://www.filharmonia.pl/koncerty_innych_organizatorow.pl.html?PHPSESSID=9c5d581b993d32843012d90cd1e831f5
S-1 chyba jednak bezpieczne 🙂
@mkk 14:35
Właśnie miałam dopytywać się,czy może ktoś był na tym oratorium.
Bardzo mnie cieszy,że tak im dobrze poszło 🙂 W zasadzie byłam prawie pewna,że będzie to wydarzenie,ale przecież licho nie śpi… Czy możemy liczyć na jakąś dłuższą relację ?
Jest u mkk na blogu 🙂
http://bachandlang.blogspot.com/2012/02/oratorium-bliskie-perfekcji.html
mkk,chyba należą mi się punkty karne za brak spostrzegawczości 🙂 Relacja jest od wczoraj : http://bachandlang.blogspot.com/2012/02/oratorium-bliskie-perfekcji.html
Właśnie przeczytałam,dziękuję 🙂
Łajza 😆
Jeszcze w Gazetce:
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Krakow/1,104365,11138982,Krakowskie_dzielo_Paula_McCreesha.html
@PK 15:51
Łajza 🙂 🙂
Oczywiście pod Handzlikiem podpisał się już jakiś kretynek 😆
Wiem, że McCreesh naprawdę katował ich próbami, praktycznie całodziennymi. Co wypracował, to wypracował. Można sobie myśleć o nim różne rzeczy, ale poniżej poziomu muzycznego on jednak nie schodzi.
@Urszulo
wiem, wiem o Lohengrinie, ale zostaje mi TV, za dużo mam już zorganizowane w tym sezonie, no ale sponsorowi może i bym nie odmówiła 🙂
No tak, Barenboim rozsiada się w La Scali i wpycha swojego ulubionego Wagnera 😉
A Jonas – istna ekspansja! Jest wszędzie.
Wstyd się przyznać, nigdy jeszcze nie byłam w La Scali. Może czas się wybrać…
A następne otwarcie sezonu w La Scali -2013- to ma byc, podobno, Traviata w reżyserii Czerniakowa i z Dianą Damrau w roli głównej.
Pobutka!
http://www.youtube.com/watch?v=D_KlyzpJkB8
Ojej, Isolda Ahlgrimm! Jeszcze jedno nazwisko pamiętane z dzieciństwa 😀 Dzięki za przypomnienie! Bardzo zasłużona pani.
Zasłużona, ale płyt jak na lekarstwo. Nawet na wiadomych stronach ciężko coś znaleźć 🙂
To jeszcze raz Bach
http://www.youtube.com/watch?v=bvqgwJG8EFQ
Nagrane w 1955 😯
Ano 🙂 A mam nagranie z 1966 z Pischnerem na drugim klawesynie i Kapelą z Drezna pod Redlem, jeszcze ciekawsze moim zdaniem; wielu dzisiejszych HIPowców może im czyścić buty.
Tu niejaki Wagenseil
http://www.youtube.com/watch?v=2kRJ9R6Tc5Y
Fajny! I jeszcze Hans Pischner (też z dawnego NRD), i Zuzana Ruzickova, królowa Supraphonu 😀
Chyba zaraz wrócę do książki o Bachu. Z domu nie muszę dziś wychodzić 😉
Pod Redelem nie pod Redlem, miało być.
To jeszcze ciut Bacha. Brzmienie klawesynu pozostawia do życzenia, ale ilu dzisiejszych nudziarzy-flecistów potrafi tak zagrać? 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=FqBT-sMTmag&feature=related
@PK 11:25
Niektórym to dobrze 😉
A tymczasem inni walczą z żywiołem : http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/508253,wroclaw-walczy-ze-sniegiem-sytuacja-na-drogach,id,t.html 🙂
o,fajny kod – V for Victory i trzy piątki – może odblokują miasto ? 😉
Warszawa też walczy z żywiołem 😉 A mnie złapał jakiś katarek i chcę się podleczyć przed weekendowym wyjazdem.
Jeśli śnieg będzie taki, jak był mróz, to żadna walka nie pomoże 🙂
Na Podkarpaciu też już duje.Ale Bach jest dobry na wszystko.
Koty też są dobre na wszystko, zwłaszcza takie fajne 🙂
http://images.cheezburger.com/imagestore/2011/2/11/62f2bacc-460b-4890-991f-f9f8fdd2d57c.jpg
No i się wydało,dla kogo te wszystkie msze koronacyjne…
😆
Niech walczą, bo pewnie liczą straty. Przygotowali się do zimy, a tu czyste ulice. Wyglądali tego śniegu, jak kania dżdżu. 🙂
Kierownictwu zdecydowanie zdrowia zażyczam, wygrażam katarowi, niech się nie waży rozgościć. 🙂
Koty faktycznie dobre na wszystko, bardzo mi brakuje mruczącego futerka.
Dzięki, EmTeSiódemeczko 😀
Tymczasem na stronie nifcu pojawił się program Festiwalu pewnego sierpniowego…
http://pl.chopin.nifc.pl/festival/
No, jeżeli to ma być program… 😀
Po prostu prawdopodobnie Monkiewicz kazał biednym dziewczynom wrzucić cokolwiek. Czy i co z tego będzie, tego w tej chwili nie wie nikt.
Można zaglądać w terminarze tam wymienionych wielkich wykonawców, ale coś mi się wydaje, że to by była głupiego robota. 🙂
Hoko znów nawrzucał rożnych rzeczy. Tylko kota akceptuję bez zastrzeżeń. 😈
A na razie jest to:
http://www.glossamusic.com/glossa/reference.aspx?id=251
Mam. Muszę obejrzeć i Wam sprawozdać 🙂
No i jakoś zaraz powinien być jeszcze ten Brahms Herreweghe’a, też z ChiJE, wyd. Phi (od Philippe?).
Postaram się zdobyć.
Ten program jest tak ubogi… Aż wstyd, żeby festiwal o takiej renomie prezentował coś takiego… Mam wrażenie, że artystów jest 10 razy mniej, niż w zeszłym roku. Mam nadzieję, że to się zmieni!
No i nie ma MARTHY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :-(((
Po pierwsze, czytelniku, to jeszcze nie żaden program. Po drugie, kilka nazwisk mnie w tym zestawie jednak żywo przyciąga 🙂 A po trzecie, przecież w ogóle nie wiadomo, czy będzie jakiś festiwal i kto w ogóle wygra konkurs na dyrektora NIFC, bo od tego wiele zależy, a właściwie wszystko. A Monkiewicz póki co przyciął fundusze, więc pewnie więcej nie można za to zrobić…
A czy Martha musi być co roku? Zwłaszcza jeśli straciła talent… 😛
Aha, komisja konkursowa się sformowała i skład chyba ma nawet niezły. Mają posiedzenie w przyszły piątek (nie ten najbliższy). Jak będę wiedziała coś konkretnego, dam znać.
Nie musi być co roku 😛 ale martha raz na rok w Polsce to i tak bardzo bardzo bardzo rzadko, nigdy chyba nie jest dość słuchania Artystów tego pokroju 🙂
A Monkiewicz nadal pełni funkcje dyrektora, mimo tego, że odbywa się konkurs na nowego szefa? Myślałem, że już nie…
Oczywiśćie, kilka nazwisk przyciąga. Mnie bardzo bardzo cieszy fakt, że wystąpi Ola Kuls!!!!!! 🙂 Musimy jej kibicować. Ale i tak mam nadzieję, że Martha będzie 😛 Martha to jednak Martha 😛
To czekamy na nowe wieści odnośnie instytutu 🙂
Monkiewicz pełni jak najbardziej. Jakiś dyrektor musiał tam zostać, bo przecież wicedyrektorów posłał na przymusowe urlopy 👿 No i pewnie jemu w to graj…
Martha raz na rok w Polsce to rzadko? Był czas, kiedy przez wiele lat się nie pokazywała. Rozpuściliśmy się już 😉
No jasne, że mu to pasuje bo nikomu nie trzeba się tłumaczyć… Samowolka… ale swoją drogą ma Pani racje, to wygląda tak jakby na szybko zostało ustalone, że „niby coś się dzieje”. Ocieplenie wizerunku przed konkursem, haha ? 😛 U mnie to wywołało jeszcze większy chłód!
Znowu ma Pani racje. Kiedyś Martha i inni wielcy byli raz na parę lat… ale jak tak patrze na repertuar w zachodnich wielkich miastach typu Londyn, Paryż… to ąż przykro 🙂 U nich dosłownie co parę dni ktoś taki występuje, a u nas jak raz na rok to święto! 🙂
Stanisław Tym proponuje postawić na niedobudowanym Stadionie Narodowym fortepian – żeby wszystko grało. Chciałam zauważyć, że my byliśmy pierwsi – w sierpniu zeszłego roku umieściliśmy tam całą orkiestrę. 😆
Pobutka.
Ciekawe komentarze pod tą Pobutką: że jak można tak rąbać w pleyela, że facet w ogóle nie zna Chopina i powinien poczytać Eigeldingera 😉
Akurat chyba za tę płytę, o ile pamiętam, Goerner dostał Diapazon d’Or 🙂
No, może i powinien poczytać Eigeldingera, jeśli nie czytał (jest taka pozycja o Chopinie, jego uczniach i nauczaniu – znakomita!), to na pewno nikomu nie zaszkodzi, ale ten instrument nie jest muzealny, on jest w stałym użyciu i jakoś przeżywa wszystkie te „rąbanki”, w końcu do tego służy 😉
To jeszcze inny filmik z kanału NIFC:
http://www.youtube.com/watch?v=DdtHRaX3sXI&feature=related
Pani Kierowniczka nie była w La Scali i się wstydzi. Ja nie byłem, ale nie muszę się wstydzić. Klika razy się przymierzałem i jakoś nie wycjhodziło. W tym roku znów nie będę. Mógłbym, ale chyba raczej nie. W czasie naszego pobytu w Mediolanie dają Onegina jako balet. Choreografia John Cranko, opieka choreograficzna Reid Anderson, właściciel praw Dieter Graefe. Nie znam się na nowoczesności, dla mnie opera to opera, a balet to balet. Wiem, że i Eifman już to robił i chyba był balet rockowy Onegin 🙁
Tak,Eigeldinger wciąga .I bardzo dużo mówi też o Chopinie jako człowieku.
Ale i Liszt chyba też nieźle walił w te Erardy i Pleyele,a Chopin się jego wykonaniami etiud zachwycał.
Co do stadionu,to oprócz orkiestry umieściliśmy tam pociąg z zawartością i pandemonium.Pociąg odjechał /autostrada również/,ale pandemonium zostało.I to jest nasz wkład i tego nie oddamy…
Nie znam Onegina Eifmana, przypuszczam, że własne pomysły to być musiały, nie Johna Cranko. Jeśli PK uzna, że trzeba na to iść, może pójdziemy na jaskółkę. Popytam jeszcze znajomą Rosjankę, która studiowała muzykę, a na Czajkowskim zna sie najlepiej. A propos ACTA, na afiszu trzecia pozycja to właściciel praw, jak sądzę po Johnie Cranko. Ciekawa sprawa, od śmierci choreografa prawie 40 lat minęło. Pewnie zamiast skór od pogotowia można prawa autorskie od rodziny. Pewnie bardziej opłacalne, do tego legalne.
@PK 9:56
Znaczy prawdziwej rąbanki z Chopina nie słyszeli 😉
(…nomina sunt odiosa ):-)
Stanisławie, w Operze Narodowej ten Oniegin Johna Cranko też był wystawiany. Poczciwy klasyczny balet, jak kto lubi takie rzeczy 🙂
Dopiero teraz to znalazłem…
http://www.mayones.pl/pl/katalog/signature_guitars/regius_nocturn
Ładne! 😀
A propos Chopina, zapraszam do nowego wpisu.
Z klasycznego baletu to można sobie za darmo zobaczyć na stronie Arte wigiljną realizację Śpiącej królewny z Bolszoi. Klasyka, klasyka, klasyka – w zgaszonych nieco kolorach. Jesienna wersja z Covent Garden mnie podobała się bardziej – ale to też warto zobaczyć.
http://liveweb.arte.tv/fr/cat/Theatre___Danse/
Przyznam, że klasyczny balet w czystej formie oglądać coraz ciężej. Jednak wszystko, co od Bejarta ma swieżość, której w czystej klasyce zaczyna brakować. Jakoś najbardziej lubię łączenie klasyki z elementami bardzo nowoczesnymi. Umiejętnie robione może być piękne i poruszające. Zresztą i Bejart w Lozannie coraz więcej klasyki w swoje spektakle wplata, jak mi się wydaje. W Operze Paryskiej też dużo takiego łączenia. I oczywiście Ejfman. Niektórzy uważają go za hochsztaplera. Nie wiem czemu. Mnie się jego spektakle bardzo podobały. Ostatni z widzianych przeze mnie, Rosyjski Hamlet, zrobił wielkie wrazenie. I żonglowanie stylami nie było sztuką dla sztuki. Ale może to było obliczone na osoby słabo znające się na muzyce i balecie. Jednak nie bardzo w to wierzę. W Rosji balet jest bardzo popularny i znawców nie brakuje.
Z Filharmonii Bałtyckiej odchodzi Kai Bumann. Podobno za bardzo preferował klasykę, która zapełniała salę koncertowa w 70-80% zaledwie, gdy np. bale w filharmonii zapełniały w ponad 100. Zdaniem dyrektora Peruckiego przydałoby sie więcej flamenco i lżejszej muzyki. A mnie się wydawało, że klasyki jest za mało, a lżejszych form zbyt dużo. Ostatnio orkiestra osiągnęła moim zdaniem apogeum swojej formy licząc od lat 60-tych do dzisiaj. Był też Kai Bumann za mało dyspozycyjny (to już nie z gazety). Zdarzało mu się gdzieś wyjeżdżać z WOK. Nie sądzę, aby z WOK dostał wysokie apanaże. Jeżeli załatwił jakiś kontrakt na wizyty z WOK za granicą, chwała mu za to. Osobiście o nich nie słyszałem, ale może. Żal. Jeszcze nie wiadomo, kto po nim. Jest pomysł, żeby nikt. Kilku dyrygentów prowadziłoby koncerty. No cóż, forma wysoka, zanim spadnie można poeksploatować.
O, to przykre. Upadek 🙁