Uwaga: pierwszy kant w konkursie NIFC
Najświeższa wiadomość, z dziś. Otóż wydawało się, że komisja konkursu na dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina została już sformowana. Okazuje się, że nie. Stało się to podobno z takiego powodu, że Związek Zawodowy Pracowników Kultury przy NIFC nie dopełnił jednej prostej formalności: nie zawiadomił KRS o wyborach władz. Szybciutko więc w ministerstwie anulowano jego decyzję, którą było wydelegowanie do komisji jako swoich przedstawicieli dwóch osób zaproszonych z zewnątrz: Małgorzaty Małaszko oraz prof. Mieczysława Tomaszewskiego.
I co robi kochane ministerstwo? Dyrektor Zenon Butkiewicz – członek komisji! – dzwoni do Kazimierza Monkiewicza – kandydującego! – żeby ten wybrał dwoje przedstawicieli załogi!
Monkiewicz ogłosił dwa arbitralnie przez siebie wybrane nazwiska na zebraniu załogi. Jedna z tych osób – to byłe TiFC, więc należy do jego stronników. Aby nadać temu wyborowi pozory demokratyzacji, rozsyła teraz maile do pracowników, czy ktoś ma coś przeciwko tym dwóm kandydaturom. Oczywiście każdy będzie się bał powiedzieć, że ma, bo wszyscy są tam już totalnie zastraszeni.
Jeżeli to nie jest kant – to co to jest?!
Jedyna nadzieja w tym, że dowiadują się właśnie o tym inni członkowie komisji i nie chcąc brać udziału w farsie coś przedsięwezmą.
Komentarze
Narodowy Instytucie – masz już nowy brand
od tej pory zamiast Chopka widnieć będzie kant
nie na portkach, nie od stołu czy od filozofii
tylko ten od urzędniczej umysłu atrofii…
Jesli kandydat mianuje/proponuje czlonkow komisji w konkursie na posade podlegajaca ministerstwu, to wydaje mi sie ze trzeba sie odwolac, szybko i mozliwie glosno, do radcy prawnego ministerstwa. Konkursy podlegaja jednak jakiemus prawu. (Przy okazji mozna sie zapytac czy interpretacja ustawy przewidujacej w komisji 3 reprezentantow organizatora i dwoch MKiDN w wypadku gdy MKiDN jest takze organizatorem rzeczywiscie daje ministerstu 5 reprezentantow).
No, tego drugiego to się raczej nie przeskoczy. Ale to pierwsze woła o pomstę do nieba. Z cała pewnością nie jest zgodne z prawem. Nie może kandydat dyktować, kto go będzie wybierał 👿
A można zapytania w tej sprawie kierować do ministerstwa?
Czy możliwe jest tak jawne naruszanie prawa?
Z drugiej strony, kto ze zwykłych ludzi wie, jak zostawali powołani członkowie komisji, tej, czy innej.
To jest bardzo chytre, bo z pozoru wszystko jest OK: działania ZZ zostały unieważnione, więc trzeba wybrać przedstawicieli załogi, a kto to ma zrobić, jeśli nie dyrektor – w tym wypadku p.o. dyrektora. I naprawdę byłoby OK, gdyby nie to, że ów p.o. dyrektora jest kandydatem.
Nie bardzo rozumiem, jak to możliwe, że ZZ nie dopełnił obowiązku, jeżeli taki miał, zgłoszenia do KRS.
Tam trzeba zgłosić w ciągu kilku dni, natomiast później zaczynają się schody, bo nowe władze są wybrane, a w KRS przez najbliższe pół roku najmniej ciągle widnieje stary skład, nie można się uwiarygodnić przy różnych czynnościach wymagających podpisów i nie wiadomo, czy sąd nie dopatrzy się jakiś uchybień i nie zażąda ponownych wyborów.
Włos z wściekłości mi się jeży, na samą myśl o tej instytucji z żenująco żałosnym poziom.
Nie będę się rozpisywać, bo znowu zapędzę się w boczne uliczki.
No cóż… Polska 🙂 Tylko tutaj można zaszczuć własnych artystów i zepsuć to, co niegdyś było bardzo dobre…
Parę nowych wieści z frontu 🙂
1. Okazuje się, że nie prof. Chechlińska miała się znaleźć w komisji, lecz prof. Tomaszewski, poprawiam więc odnośne zdanie we wpisie.
2. Prawnik p. Monkiewicza poinformował ministerstwo, że związek zawodowy w NIFC ma mniej niż 10 członków, co jest nieprawdą – jest ich 19, w tym 16 etatowych. Zresztą wymóg ten obowiązywał przy zgłaszaniu do KRS i już wtedy został spełniony.
3. Okazuje się, że w rzeczywistości nie ma takiego prawa, które faktycznie delegalizowałoby związek, kiedy władze jeszcze nie są wpisane do KRS, postępowanie ministerstwa (i Monkiewicza) było więc całkowicie bezzasadne. C.b.d.u.
komisje się formuje a nie „formułuje”
proszę poprawić
To ten ZZ winien zażądać wyjaśnień od ministerstwa, jak to jest możliwe, że jego kandydaci zostali zastąpieni przez kandydatów osoby biorącej udział w konkursie.
Przepraszam, ale to są jaja, jak berety.
A prawnik, widzę, tak samo młody i zdolny, jak doradzający władzom mojej spółdzielni.
Czytam i czytam i doczekac sie nie mogę kiedy ten cyrk sie skonczy! Trzymam kciuki za WAS, a moze jednak komus w ministerstwie i nie tylko zaczna pracowac uspione komorki mozgu
Będzie żądał, oczywiście. Będzie wręcz żądał przywrócenia swoich kandydatów.
A prawnik młody i zdolny 😉 nie wiem, czy ten sam, którego widziałam w sądzie – nie przyznałam się chyba tutaj, ale zajrzałam na jedną ze spraw NIFC z Polimeksem. Tamten rzeczywiście młodziutki i ponury okularnik, dodający sobie powagi 😉 Teraz on się zajmuje tymi sprawami, bo doświadczonego Monkiewicz odsunął.
Marcin, nowa – witam. Też mam taką nadzieję. Marcin – zaraz poprawiam przejęzyczenie, choć forma zwrócenia uwagi nie była za bardzo elegancka.
Tak, prawnicy to (…)syny, ale warto zawsze mieć u siebie jednego takiego (…)syna, wtedy i KRS się zgadza, i minister nie wyśle kretyńskiego pisma, bo się boi. Tu widzę pewne braki po słusznej stronie. 😛
Nie znam się na prawie, ale czytając opis sytuacji rodzą się takie pytania (wątpliwości):
1. Czy ZZ ma prawo scedować swoje prawa udziału w komisji na osoby zewnętrzne?
2. Czy nie jest tak, że brak wpisu do KRS uniemożliwia ZZ formalne reprezentowanie pracowników?
3. Jeżeli się odbyło zebranie załogi, to powinien być zapis w protokole zebrania o podjęciu uchwały o wyborze przedstawicieli załogi do komisji.
W wielu firmach jest tak, że dyrektor, któremu kończy się kadencja, a przystępuje do konkursu prowadzi zebranie, na którym wybierani są przedstawiciele załogi do komisji konkursowej. I na wszelki wypadek (a nuż wygra konkurs) nawet oponenci głosują „poprawnie”.
Moim zdaniem, to żaden kant.
To taktyka oparta o słabe punkty przeciwnika.
Wodzu,
Słuszna strona też ma prawników, i oni właśnie pomagają jej pisać list do ministerstwa. Tamta strona jest po prostu w pełnej desperackiej ofensywie. Ale, jak widać, to ona ma braki, bo można jej argumenty zbić 😎
klakier – to trochę nieporozumienie. ZZ jako taki ZOSTAŁ wpisany do KRS bodaj jeszcze w lipcu – i to wystarczy. Nawet owe 10 osób nie jest w przypadku tego związku bezwzględnym wymogiem, albowiem jest to jedyny związek zawodowy „na zakładzie”.
Domyślam się, że ZZ miał prawo scedować reprezentację na osoby trzecie, inaczej zostałoby to zakwestionowane. A tego nie ruszano – przyczepiono się do czegoś innego.
A sytuacja opisana – to jest ale kant, że tak powiem po poznańsku.
Mówię: dość nazywania kantów taktyką. Nazywajmy w końcu rzeczy po imieniu, tak, jak na to zasługują.
A swoją drogą to żenujące, jak ochoczo ministerstwo stara się wykopać z komisji taki autorytet jak prof. Tomaszewskiego 👿
Chyba będę się upierał przy drugim – jeśli zostały zmienione osoby w zarządzie, to jest chyba tak, jak z wzorami podpisów w banku. Jak to nie zostało zmienione, to bank nie respektuje nowych osób, jako upoważnionych (choć mają legitymację demokratyczną). I biega się do starych po podpis. 🙂
Co do pierwszego, to może nie chciano podważać autorytetu osób zewnętrznych, więc może odwołano się do sztuczki prawnej.
Nadal bym nie nazywał tego kantem.
Ponieważ sytuacja jest zaogniona i toczy się batalia, to bym był zdania WW, że należy się do niej przygotować, a nie tylko kierować poczuciem – racja jest po naszej stronie.
A jeszcze jedno – list do ministerstwa. Organ ma zawsze dwa tygodnie, aby się odnieść do pisma.
No, to jest najbardziej niepokojące. Ale miejmy nadzieję, że dyr. Butkiewicz, który, jak już wspomniałam, jest również członkiem komisji, odpowie szybciej. Tak czy tak będzie chryja.
Myślę, klakierze, że co do banku to racja, natomiast w tym wypadku nie chodzi o bank, lecz o to, czy organizacja istnieje i ma prawo powołać reprezentację. Istnieje jak najbardziej, ma osobowość prawną, więc nie ma powodu, by tej reprezentacji nie mogła powołać.
Ale racja, że trzeba być na wszystko przygotowanym. A zwłaszcza na najgorsze
„Związek Zawodowy Pracowników NIFC nie dopełnił jednej prostej formalności: nie zawiadomił KRS o wyborach władz.”
Nie zawiadomił, to znaczy te władze nie istnieją – w sensie prawnym. Tak mi się to wydaje. Nie istnieją, to nie mają prawa podejmować decyzji.
Ale został wpisany do KRS i tym samym nabył osobowość prawną.
Ale nie jest zapisane, kto jest uprawniony do reprezentowania na zewnątrz.
Już pisałem nie znam się na tych wszystkich sztuczkach, ale trza mieć papiery.
Wielki Wodzu, ostrożniej z nawiasami, proszę. 😉 I nie o to chodzi, że mam siostrę prawniczkę i znam kilku innych porządnych prawników. To nie w porządku wrzucać w nawias całą profesję.
Moim zdaniem WW pisał o skuteczności działania.
Tu jest wyciąg z KRS tego ZZ
http://krs.ms.gov.pl/Podmiot.aspx?nrkrs=0000389967
To jest dla mnie dziwne, bo bez reprezentacji sąd nie rejestruje podmiotów.
Chyba że związki mają inaczej.
Nie jest prawdą, Klakierze, że lata się po podpisy do poprzednich władz.
Wybór jest ważny od dnia podjęcia uchwały o wyborze przez upoważniony organ.
Problemy są natury biurokratycznej, nie formalnej i można je przełamać pokazując tu i tam poświadczone kopie wniosków do KRS z załącznikami.
Gorzej, jak takie szopki trzeba odprawiać na poczcie, czy u innej panienki z okienka.
Związki mają oczywiście inaczej.
Co do władz, to chyba najpierw były tymczasowe, dopiero całkiem niedawno zrobili walne zebranie i wybrali władze oficjalne. Mają je zgłosić jutro i w ciągu tygodnia zostaną zamieszczone 🙂
tamże – „Brak danych o reprezentantach podmiotu”
Czyli nie ma.
Może to jest tak, że rejestruje w oparciu o grupę inicjatywną? Może to jest w prawie o stowarzyszeniach?
Niestety nie wyświetla. Trzeba wejść i wpisać nr KRS 0000389967.
Związek zawodowy to nie jest stowarzyszenie.
Nie jest możliwe zarejestrowanie stowarzyszenia bez reprezentacji.
Przed chwilą weszłam i tylko wypełniłam „kapcia” – samo wskoczyło 😯
Związki mają z pewnością inaczej – podlegają Ustawie o związkach zawodowych.
Wydaje mi się, że z początku były władze tymczasowe; wiem, że walne mieli całkiem niedawno i dopiero wybrali władze oficjalne. Właśnie zgłaszają je do KRS i będzie to umieszczone w ciągu tygodnia.
Łajza ze związkami 🙂
To ja jeszcze pojojczę przed snem.
Ok – po tygodniu zarząd uzyska prawo do reprezentacji.
Ale w międzyczasie reprezentacja załogi dostała legitymację do reprezentowania załogi w konkursie.
I teraz organ będzie miał znowu problem do rozstrzygnięcia, która reprezentacja jest właściwa.
Kolejne dwa tygodnie.
Polecam rozdział 2, art. 14 i 15 🙂
http://prawo.legeo.pl/prawo/ustawa-z-dnia-23-maja-1991-r-o-zwiazkach-zawodowych/
Nic tam nie ma o reprezentacji.
Nie mogę się w tej chwili przedzierać przez ten „las”,
ale znalazłem na chybcika to:
Art. 251. 1. Uprawnienia zakładowej organizacji związkowej przysługują organizacji zrzeszającej co najmniej 10 członków będących:
1) pracownikami lub osobami wykonującymi pracę na podstawie umowy o pracę nakładczą u pracodawcy objętego działaniem tej organizacji […]
Dobrej Nocy
Odpowiedź na pytania klakiera jest prosta.
Działania panów B. i M. były bezprawne, ponieważ ZZ ma prawo powołać reprezentantów. A to reprezentacja ZZ jest wpisana w przepisy o komisji konkursowej.
Dobranoc 🙂
Łajza 😉
To nie dotyczy konkursów, lecz w ogóle działalności związku. Powyższe warunki ten związek spełnia.
Nie znam się na związkach zawodowych, ostatnio zajmowałem się tym u jednego z braci Kaczyńskich, czyli bardzo dawno. 🙂 Ale nie wydaje mi się, żeby zarejestrowany związek zawodowy nie był w ogóle zdolny do wykonywania swoich zadań statutowych przed powołaniem stałej reprezentacji. Tego bym się trzymał.
Oczywiście gdyby mi płacił Monkiewicz, wywiódłbym bardzo zgrabnie przeciwny dowód.
To by było tyle, Ago. Z całym szacunkiem dla życia prywatnego prawników, tu chodzi o interesy. 😉
Jasne, związek był zarejestrowany, miał grupę założycielską i prawo zgłoszenia kandydatów . Zgłoszenie przez pana Monkiewicza osoby z prywatnego towarzystwa, z którym podpisał wieloletni kontrakt na finansowanie z budżetu państwa, do komisji, która ma rozstrzygać konkurs w którym bierze udział Pan Monkiewicz, to jest zaiste majstersztyk któremu powinien przyjrzeć się prokurator.
W zasadach, na które powołuje się minister w postanowieniu o ogłoszeniu konkursu (z Ustawy o prowadzeniu działalności kulturalnej, Dz.U. z 2001 r. Nr 13, poz. 123, z późn. zmianami), sformułowane jest tak: „dwóch przedstawicieli zakładowych organizacji związkowych reprezentatywnych w rozumieniu art. 241 Kodeksu pracy, działających w tej instytucji kultury”.
Dwóch przedstawicieli, a nie dwóch członków – na to, myślę, powoływali się związkowcy. Organizacja jest reprezentatywna, zwłaszcza, że jest tylko jedna.
Przepraszam za błędy i interpunkcję. Emocje mnie zjadają.
mt7, osoba pracuje oficjalnie jak najbardziej w NIFC, więc tu ciężko się przyczepić. Ale w ogóle sam fakt wybierania przez kandydata członków komisji konkursowej to wystarczająca granda.
Oni tu piszą o przedstawicielu TiFC, dlatego się wzburzyłam:
http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/siedmioro;kandydatow;na;stanowisko;dyrektora;instytutu;chopina,135,0,1027463.html
Pracuje, ale jest w zarządzie TiFC, które wiele zawdzięcza hojności pana Monkiewicza.
No nie, przecież ta osoba nie została jeszcze nigdzie wymieniona ani zatwierdzona. I nie jest w żadnym zarządzie.
Money.pl (a właściwie PAP) ma niepełne informacje. Członków komisji powinno być dziewięcioro, nie siedmioro – nie wymieniono tu właśnie przedstawicieli związków zawodowych, których powinno być dwóch.
Słyszałam też, że prof. Jasiński się nie zgodził. Ale nie wiem do końca.
Jeśli nie da się tej hecy odkręcić, to w regulaminie komisji konkursowej, która jest POD ogłoszeniem o konkursie:
http://www.mkidn.gov.pl/media/docs/201201131_postanowienie-nifc.pdf
jest paragraf 1 pkt 3 i 4, który AUTOMATYCZNIE wyłącza członków załogi z oceniania p.o. dyrektora.
Tutaj trzeba nakliknąć jedyny dziennik ustaw z 2001 r. i jest wszystko:
http://isap.sejm.gov.pl/KeyWordServlet?viewName=thasD&passName=dzia%C5%82alno%C5%9B%C4%87%20kulturalna
Konkretnie chodzi o art. 16, pkt 4. Widać tu było pospieszną i bezprawną chęć zastosowania pkt 5. Bezprawną, bo organizacja działa. A jeśli nawet by nie działała, to powołuje organizator, czyli ministerstwo. No i tu Butkiewicz wykazał się, za kim jest. A przecież jest – podkreślam to jeszcze raz – członkiem komisji. Skandal.
Tu jest strona (nieaktualna?) gdzie jest napisane, ze jest w zarządzie TiFC:
http://tifc.chopin.pl/struktura.php
Czy ja czegoś nie rozumiem?
Owszem, EmTeSiódemeczko, to nazwisko w ogóle nigdzie nie było wymieniane i ja go także nie wymieniłam.
Dobranoc 🙂
Aha, to że podali dwa nazwiska, jako przedstawicieli związków, to nie jest prawda.
Mam szczerze dość tego całego towarzystwa.
Dobrej! 🙂
Podali przedstawicieli związków twórczych, a nie zawodowych.
Rozumiem, już sprostowałam swój niesłuszny komentarz pod wpisem na stronie money.
Tak to było napisane, że byłam przekonana, że to jest pełny skład jury.
Data komunikatu PAP z wieczora dnia 16.02., a dwaj panowie podani jako przedstawiciele stowarzyszeń zawodowych.
Fakt, stowarzyszenie zawodowe, to nie związek zawodowy.
Przepraszam Pana Jasińskiego, uważam jednak, że nie powinien być w składzie oceniającym.
Będę się upierać, Wielki Wodzu, że nie każdy prawnik sięgnie – w imię skuteczności – po każde narzędzie, w szczególności nieprawdę i odkręcanie kota ogonem.
Przedbutka:
http://www.youtube.com/watch?v=DvG15UKqDVA
Dzień dobry,
w tej chwili w komisji jest TROJE przedstawicieli TiFC, w tym dwóch wręcz członków zarządu towarzystwa. Oprócz prof. Jasińskiego jeszcze prof. Katarzyna Popowa-Zydroń oraz prof. Piotr Paleczny. Nie mówię, że to o czymś przesądza.
Dwójka radiowa właśnie na antenie odczytała komunikat PAP, podając siedem nazwisk i pomijając w ogóle fakt, że powinno ich być dziewięć. Tam ktoś strasznie niekompetentny pracuje.
Strasznie romantyczny ten Bach Feinberga, ale Feinberg to piękna postać. Kiedyś tu chyba o nim rozmawialiśmy.
Wszystkim Kotom i ich Personelom – najlepszego Dnia Kota 😀
Personel zgłasza się do spóźnionej Pobutki 😀
A skoro w Przedbutce Feinberg, to teraz inny Rosjanin – specjalnie dla Wodza, ażeby znowu mógł mieć zastrzeżenia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=bQHJExqGdp8
Z okazji Dnia Kota nie będę się zżymać na to, jakże niesłuszne, wykonanie. 😉
Powiększyła się nam rodzina 😀
https://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5710037627854225634
Niesłuszne… jak jaki „uznany” wypuści bachowskiego knota, to będzie słuszne 🙄
Tu sobie można ściągnąć dwie partity (niestety, tylko mp3). Szczególnie polecam toccatę z szóstej partity – jak dla mnie, to przy tym nawet Gould nie ma nic do powiedzenia. 🙂
Tu można ściągnąć: 😀
http://www.batagov.com/zvuki/bach_novosibirsk_e.htm
Jejusiu, jakie to dziwne. Żeby Allemande grać jak Sarabandę… 😯 Tam zimno w tym Nowosybirsku, że też facet nie chce się rozgrzać, a może nie ma tyle energii 😛
EmTeSiódemeczko, co to za piękny źwirz? 😀
A czemu ten Feluś ma takie wielkie oczy?
Batagov wszystko gra w zwolnionym tempie – jego Sztuka Fugi ledwo mieści się na dwóch płytach. I super jest 🙂
Hoko, jest tylko jedno słuszne wykonanie 6 partity. 😎 Ale że nie słyszę, żeby Jan Sebastian się pieklił o te inne, to ja też nie będę. 😉
A Feluś ma wielkie oczy, bo jest dużo do oglądania. 😆
NIFC szuka prawnika. http://www.informatorprzetargowy.pl/przetargi/przetarg_847621.html?print=1
Ciekawostka przyrodnicza 😯
Batagow, czyli Monsieur Lugubre
Jego Vingt Regards to typowy doom metal.
Wygląda na to, że on też composer 😯
http://www.youtube.com/watch?v=CuPU21htU-g&context=C3acf38aADOEgsToPDskLV8EPrmrG5bPouMDLgpujM
Pachnie folkiem syberyjskim, choć on z Moskwy 😉
@mt7 10:45
Serdeczne gratulacje z powodu powiększenia rodziny 😉 🙂
A wszystkim Kotom,Kiciusiom i Futrzakom i ich ludziom – wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kota 🙂 http://swiatkotow.pl/spolecznosc/
Reprezentacja wpisana do KSR jest bardzo istotna przy okazji udziału w zgromadzeniach, reprezentowaniu akcjonariuszy itd. Wszędzie, gdzie moga powstać spory prawne. Wyłonienie przedstawicieli do komisji konkursowej takie nie jest, jeżeli tylko organizacja związkowa przedstawi dokumenty z wyboru swoich reprezentantów do Komisji Konkursowej. Wystarczy, że pod protokołem wyboru podpisze się 10 z 19 członków związku. Wtedy nie będzie istotne, kto ma prawo ich reprezentować w charakterze organu związkowego. Niestety, trzeba wtedy dołaczyć inne dokumenty, z których wynika, że osoby podpisane pod protokołem są członkami związku oraz uwiarygodnić liczbę czlonków.
Nielegalne jest zasiadanie w komisji nie tylko obu panów wskazanych przez kandydata. Także pan Butkiewicz proszac kandydata o wskazanie dwóch członków komisji ujawnił brak bezstronności czyli się zdyskwalifikował jako członek komisji konkursowej. Myślę, że warto na ten aspekt naciskać, ponieważ to pan Butkiewicz tego kantu dokonał. Od tego momentu nie powinien mieć żadnego kontaktu z przebiegiem konkursu.
Też tak uważam!!!
Co prawda oficjalnie jeszcze niby nie wiemy, czy to kandydat – koperty zostaną otwarte dopiero we wtorek. Ale deklarował publicznie.
Tak gwoli ścisłości, to kandydat wskazał dwie panie. Nie mam nic przeciwko zwłaszcza jednej z nich, ale mam przeciwko zasadzie.
Jeszcze może być potrzebne potwierdzenie, że wszyscy członkowie związku byli prawidłowo powiadomieni o wyborach do KK. Może też lepiej, żeby się podpisało 11, nie będzie dyskusji, czy to ponad 50% czy też 50% + jeden głos. Nie sądzę, żeby jeszcze niezbędny był regulamin wyboru przedstawicieli do KK. Mnie się to wydaje proste. Organizacja związkowa liczy 19 osób, 11 z nich wybrało, wszyscy mogli w wyborach uczestniczyć.
Po takich zawirowaniach i deklaracjach udawanie, że się nie wie, iż pan Monkiewicz kandyduje, to kpina. Z drugiej strony prosiłbym prawników o wyjasnienie, czy kandydatura p. Monkiewicza może być rozpatrywana, skoro wybrał członków komisji. To bardzo ciekawe zagadnienie. Myślę, że powinien być w tej sytuacji zdyskwalifikowany po otwarciu kopert. Składa się tam chyba jakies oświadczenia o braku powiązań.
To jest gadatliwy, towarzyski i ciekawski mejnkun, z którego ma wyrosnąć ciężki przystojniak.
Będzie pomieszkiwał u mnie, jak synostwo będzie się wypuszczać w putieszestwie.
Dobre i to. 🙂
Aga,
jedynie słuszne wykonanie też nie jest złe. Ale co to za interes, kiedy PA gra toccatę przez sześć minut, a Batagow przez piętnaście… 🙄
Tak a propo, była mowa pod poprzednim wpisem o płycie Dinnerstein. Właśnie jej testowo posłuchałem i co tam w tych partitach ma niby być w typie PA, to nie zgadnę. Tempa, nawiązując do Batagowa, zdaje się, poprawne, i nawet fortepian nie stuka, ale co z tego, kiedy to na mnie nic a nic nie działa. Goldbergowskie w nagraniu Dinnerstein nawet mi się podobały, ale potem już ni trochę 🙂
O dżizas, mejnkun?!
Pra-pradziadek (albo i babka) naszego Tosinka podobno pił(a) piwo z Maine Coonami (a może z norewskimi?), co zostało odzwierciedlone w mikro-pędzelkach na uszach, tudzież koszmarną gadatliwością.
Ale to prześlicznościowe stwory 🙂
Hoko, na mnie też ta Dinnerstein jakiegoś wstrząsającego wrażenia nie zrobiła. Jeden tylko kawałeczek był w radiu puszczony (a raczej dwa – dwie ostatnie części Partity c-moll), jak to w Poranku Dwójki, i był fajny. Ale potem poszperałam na tubie i stwierdziłam, że jednak niekoniecznie.
Składa się oświadczenia i bardzo mnie interesuje wątek powiązań finansowych.
Uważam, że to jest podstawowe powiązanie w biznesie.
Nie wiem, jak długo Maestro gra toccatę, bo kiedy on siada do fortepianu, to czas się zatrzymuje. 😀 A gdy znowu rusza, to można przecież włączyć płytę jeszcze raz. 😛 Byle nie powtarzać tej procedury zbyt często, bo spóźnić się do pracy można tylko pięć razy w tygodniu. 🙄
Uff, odetchnęłam z ulgą – jednak nie w zimnych Wizytkach:
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,11163380,Urodziny_Chopina__Zagra_setka_muzykow.html
Teraz wytłumaczę, o co chodzi. W zeszłym roku p. Chołodecki zwrócił się do NIFC o wypożyczenie instrumentu na urodziny Chopina. Ale było już wiadomo, że koncert odbędzie się w Wizytkach, które są nieogrzewane, więc SL kategorycznie odmówił wypożyczenia. Później Romcio Pawłowski wypisywał w „Stołecznej” brednie, że NIFC ma jakieś dziesiątki fortepianów i nie chce pożyczyć, bo jest psem ogrodnika 👿 Właśnie jakiś czas temu usłyszałam, że jak Monkiewicz „pozbył się” Leszczyńskiego, postanowił fortepian wypożyczyć. Ale na szczęście tym razem odbędzie się to w normalnym wnętrzu.
Zimne Wizytki kojarzą mi się ze sławnym jednoczeniem partii prawicowych, więc nie mogę tego miejsca traktować poważnie. 😆
A z okazji nieudanej prowokacji Hoko oraz Dnia Kota proszę posłuchać, jak toccatę gra niewątpliwie Honorowy Kot, gdyby taki tytuł przyznawano. Melodia, panie i panowie, melodia! Bach pisał melodie, nie wystarczy trafiać w klawisze w odpowiedniej kolejności i robić mistyczne miny.
http://www.youtube.com/watch?v=8PR7D70YLHU
Dlaczego, WW, to jest bardzo poważne i zasłużone miejsce.
Mam ci ja eklerek, ale nie kojarzy mi się z jednoczeniem partii.
Do Kierowniczki w związku z długimi urodzinami.
Cieszę się z koncertów, a jeszcze darmowych. 😀
Bardzo przyjemnie wspominam pierwsze, więc się chętnie wybiorę.
Wielki Wodzu, no całkiem może być, ale co w nim kociego? 😯
Podobny do Norwega? 🙄
Nic nie mówię, bardzo Rossa lubię 🙂
Co kociego? To przecież sławny znawca i miłośnik kotów, nawet na niektórych okładkach występuje w towarzystwie takich łaciatych. 🙂
Może być, no no… 😈
A co do Wizytek, to ja przepraszam, z prowincji jestem, tylko takie pierwsze skojarzenie, innych nie mam. 😉
Klamerka: koty, Scott Ross i co tam jeszcze
http://www.youtube.com/watch?v=8neyuVF6fTw
Ja wystąpię w obronie p. Butkiewicza z racji Jego dualnej w tej sytuacji roli – z jednej strony dyrektora Departamentu Narodowych Instytucji Kultury w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego odpowiedzialnego za statutowy nadzór nad NIFC, a z drugiej strony członka komisji, co przysługuje Mu z racji zajmowanego stanowiska.
Rozumiem, że p. Butkiewicz z racji pełnionego stanowiska jest organizatorem konkursu w sensie organizacyjnym, a nie rozumieniu zapisów prawnych „organizator” i to nakłada na Niego obowiązki zorganizowanie komisji konkursowej.
Zaś wybór członków komisji konkursowej spośród pracowników, moim zdaniem, musi być poparty uchwałą zebrania załogi, więc wybranie przez dyrektora nie jest możliwe, choć w praktyce do tego się sprowadza, bo nawet w głosowaniach tajnych panuje trwoga, że rozpoznają, kto głosował przeciw i często przekonanie, że „lepsze zło znane niż nieznane” lub powiedzenie, że „wybór jest pomiędzy sraczką, a rzygaczką”.
Tak sądzę, że cała sprawa przeszła na poziom przepychanki prawnej i wygra tu ten, który ma lepszą „papugę”.
Mnie cały czas intryguje, ilu jest kandydatów na to stanowisko. I kim są ci kandydaci?
Jednym jest na pewno obecny p.o.
W ramach totalizatora daję mu 10 : 1, że wygra.
WW, ja też się nie wiem, nie śledzę poczynań prawicy. 😀
Skojarzenia mam z Kościołem św. Katarzyny na Służewcu (http://pl.wikipedia.org/wiki/Konwent_%C5%9Awi%C4%99tej_Katarzyny)
Zabawne jest, że burmistrz Ursynowa (człowiek lewicy) organizuje wspólnie z proboszczem tej parafii odtworzenie patriotycznego parku w okolicy.
Tfu! Chyba klakier mnie chce rozzłościć
Kandydatów jest siedmioro. Poza obecnym p.o. wiem o trzech, reszta jest dla mnie zagadką.
Nie zgadzam się z tym poglądem. P. Butkiewicz jest przedstawicielem organizatora instytucji, czyli ministerstwa. Organizatorem konkursu jest też ministerstwo, ale de facto minister. Minister z tego, co wiem, przekazał odpowiedzialność za tę sprawę pani podsekretarz stanu Małgorzacie Omilanowskiej, która jest w ministerstwie nowa, więc to istny rzut na głęboką wodę – współczuję.
Natomiast p. Butkiewicz jest członkiem komisji, więc sto procent racji ma Stanisław – to, co zrobił, dyskwalifikuje go.
@ Dorota Szwarcman
Stanowczo odżegnuję się od przypisywanej mi intencji próby rozzłoszczenia.
Nie mając odpowiedniej wiedzy w meandrach przepisów i zależności, jak i decyzji piszę tylko swoje wątpliwości.
Czasem może potrzebny jest ktoś, kto „chwieje łodzią”…
Niech sobie chwieje, tylko niech nie sika nam do namiotu. To tyle by było z księgi przysłów polskich. 🙂
Z tymi prawicami w kościołach mogło mi się coś pomylić, w moim wieku już wolno. Najważniejsze, że się rozmnożyli przez podział, nie przez pączkowanie.
Tusk się kaja w sprawie ACTA 😆
wielki wódz powiedział:
„mogło mi się coś pomylić, w moim wieku już wolno”
@ Dorota Szwarcman
Polityka – strona tytułowa – „Ja NIE, to nie”
ACTA są zbyt ważne dla elektoratu. Trzeba się pokajać. Tym bardziej, że obiektywnie rzecz biorąc są do bani. Bronią interesów nie twórców tylko włascicieli praw, a to coraz rzadziej jet tym samym. Twórcy, pomijając szczególne wyjątki, nigdy nie byli tak gorliwi w obronie praw jak korporacje. Jeżeli bronili, bronili przede wszystkim wykorzystywania swojej twórczości sprzecznie z ich intencjami. Sprawy finansowe, choć istotne, były raczej na drugim miejscu. ACTA to przede wszystkim interes korporacji i to wyłącznie finansowy. Ściąganie pieniędzy po raz x-krotny za to samo. Wykupują prawa, gdzie się da i zerują. Wczoraj zwróciłem uwagę, że na trzecim miejscu na afiszu Onegina w Teatro Alla Scala był wymieniony właściciel praw do choreografii, amerykański prawnik, własciciel wielu patentów przy okazji. To sie staje powoli chore. Propozycja Żakowskiego, żeby mocno przemyśleć sprawę przedefiniowania praw autorskich i własności intelektualnej dokonując na tym polu choćby rewolucji. Dla mnie najistotniejsza byłaby opinia samych twórców. Ale prawdziwych twórców a nie korporacji prawami zarządzających.
Bronili sie przed wykorzystywaniem swojej twórczości sprzecznie z ich intencjami.
Stanisławie, u Bobika kiedyś Nisia mówiła o swoich pierwszych książkach, do których sprzedała prawa autorskie wydaw. Pruszyński i s-ka, szczęśliwa, że ktoś je zechciał wydać, przywalona rodzinnym dramatem.
Teraz są sprzedawane w formie elektronicznej, wznawiane, a ona nie ma nic do gadania i otrzymania.
Ile takich osób jest, w imieniu których gada się o prawach autorskich, a które żadnych praw do własnej twórczości nie mają. Może to ich należy bronić, przed korporacjami i spekulantami skupującymi prawa na pęczki.
To pewnie jest szersza dyskusja nad ogarnięciem internetu jakimś prawem. I nie tylko odnośnie chronienia praw autorskich. Ale też zwyczajnych ludzkich.
Bo na razie jest to Dziki Zachód.
Przyszła mi taka myśl – jeśli wejdę np. do Empiku i przeczytam książkę (a czasem mi się zdarza), nie kupując jej, to jest to też w pewien sposób naruszenie praw autorskich. Nie nabyłem jej na własność (a więc nie zapłaciłem autorowi, czy też „hienie”), ale skorzystałem z wytworu.
Niestety – jeśli się sprzedało prawa to kaplica. Ilu wielkich tak robiło przez wieki, a wydawcy zbijali na danym dziele fortuny?
Ad nauseam – twórcy muszą wziąć sprawy w swoje ręce i odpępowić się od wszelakich mejdżorsów raz na zawsze.
Właśnie teraz, w dobie internetu sprzedaż dzieł na własną rękę, bez pośredników i innych hien jest łatwiejsza niż kiedykolwiek. Magiczne zaklęcie „zapewnimy wam dystrybucję, o jakiej wam się nie śniło” straciło swą moc.
@klakier
Dokładnie to samo powiedziałem kiedyś koledze – można skończyć w pierdlu za czytanie komuś przez ramię w tramwaju.
klakier @15:27 nieściśle zacytował tytuł na okładce „Polityki” – tam jest „Jak nie, to nie”. Dotyczy to… „metody Tuska”, opisanej w numerze przez stały duet Mariusz Janicki & Wiesław Władyka. Najpierw kategoryczna obrona decyzji rządu, później stopniowe ustępowanie i wreszcie całkowite ustąpienie. I tak było i tym razem 😆
Ale być może w końcu coś zrozumiał; jeśli tak, to dobrze.
Żal mi tego Tuska, skoro musi pracować z takimi ludźmi.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,11163991,_Przepraszam__nie_rozumiem_pytania___Kuriozalny_wywiad.html
Czy jestem szowinistyczną świnią jeśli uważam, że ta pani powinna spróbować kariery w budce z zapiekankami, czy czymś podobnym? Może w serialu?
Moim zdaniem osoba, która ma takie trudności w komunikacji, nawet do budki z zapiekankami się nie nada 👿
Pani Gołąbek nie jest zbyt gadatliwa, ale jeśli się posłucha, jak wypowiada się dziennikarz, to też nie jest to mistrz klarowności.
OK, ona miała te pytania od tygodnia i mogła wykuć trzyzdaniowe odpowiedzi na beton, na resztę powiedzieć nie mam komentarza i wyjść ze studia.
„Co w duszy gra” jest przyjaznym miejscem, ale czemu uprawiać „skróty myślowe”.
Może Państwo napiszecie, dlaczego ja trwam w uwielbieniu i jakimś niepokoju słuchając tego:
http://www.youtube.com/watch?v=6rH5_nnXpV8&feature=related
klakierze, w pierszym odruchu zamiast „mariiynsky” przeczytałem „Mravinsky” i już coś miałem napisać, ale cóż.
Początek za wolno, jak dla mnie.
No jak to dlaczego? Z uwielbienia dla Gergieva 😛 😉
@ gostem przelotem
słucham
http://www.youtube.com/watch?v=Hcy4IM65KUc&feature=related
@ Dorota Szwarcman
Ale skąd ten niepokój? 😉
No bo tam jest taki nastrój oczekiwania, aż coś się stanie. Ale co ja będę się wypowiadać o Czajkowskim, za którym nie przepadam…
No właśnie, i u Gergieva jest Godot, a u Mrawińskiego jest konkret.
U Mrawińskiego ta tkanka „zawieruchy” jest jakaś wewnętrzna, u Gergiewa jakby „zewnętrzna”.
Godot?
Nie.
Jakby przeczuwał, że to nadejdzie.
Uwaga po raz drugi (audiatur et altera pars 😉 ). Pisownia oryginału.
„Szanowny Panie Redaktorze,
Z przykrością stwierdzam, że kolejny raz na blogu Pani Doroty Szwarcman, sygnowanym także szacownym tytułem tygodnika „Polityka”, znalazły się nieprawdziwe informacje tym razem przedstawiające w fałszywym świetle konkurs na stanowisko Dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina organizowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego („Uwaga: pierwszy kant w konkursie NIFC”).
Nieprawdą jest, że, jak pisze Pani Redaktor, Związek Zawodowy w Instytucie „nie dopełnił jednej prostej formalności: nie zawiadomił KRS o wyborach władz” – związek ten nie spełnił w ogóle wymogów formalnych, aby móc reprezentować pracowników Instytutu, fakt ten potwierdziła opinia prawnika oraz interpretacje Działu Prawnego MKiDN.
Nieprawdą jest, że p. Dyrektor Butkiewicz „dzwonił do mnie – kandydującego – i zlecił abym wybrał dwoje przedstawicieli załogi” – otrzymałem w tej sprawie formalne pismo z prośbą, aby rekomendować przedstawicieli do komisji konkursowej zgodnie z zasadami obowiązującymi w Instytucie i poinformować o tym wszystkich pracowników NIFC. Taka procedura wynika z regulaminu postępowania konkursowego.
Nieprawdą jest, że „ogłosiłem dwa arbitralnie wybrane przez siebie nazwiska” – zaproponowałem osobę, która została wybrana w marcu 2010r. (sic!) przedstawicielem załogi NIFC w demokratycznych wyborach, zgodnie z obowiązującym w Instytucie „Regulaminem wyborów i kompetencji przedstawiciela pracowników Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina” z dnia 28 marca 2008r. Jako drugą zaproponowałem osobę, która uzyskała w tym samym głosowaniu drugą w kolejności liczbę głosów. Będąc Dyrektorem Instytutu nie dokonuję wyboru przedstawicieli do pracy w komisji, a jedynie – zgodnie z przepisami prawnymi – ich rekomenduję!
Nieprawdą jest, że „rozsyłam do pracowników mail’e z pytaniem, czy ktoś ma coś przeciwko tym dwóm kandydaturom” – zgodnie z prośbą Dyrektora Departamentu Instytucji Kultury MKiDN powiadomiłem wszystkich pracowników NIFC o zaistniałej sytuacji i propozycji kandydatur oraz poinformowałem o tym na spotkaniu załogi 16 lutego.
Proszę o zamieszczenie sprostowania tych nieprawdziwych informacji i ponawiam propozycję spotkania z Panem Redaktorem, mając nadzieję na rzeczowe omówienie zaistniałych sytuacji.
Z poważaniem,
Kazimierz Monkiewicz
p.o. Dyrektora NIFC”
No i co z czymś takim robić? Odpowiedzieć w punktach.
1. Nieprawdą jest, że związek zawodowy „nie spełnił wymogów formalnych, aby móc reprezentować pracowników Instytutu”. Związek został zarejestrowany w KRS, ma osobowość prawną. Prawnik pracujący dla Pana rozpowszechnił w ministerstwie informację, że związek ma poniżej 10 członków, co, jak wspominałam wyżej, jest NIEPRAWDĄ: został założony przez 19 osób, z czego dwie odeszły z firmy, ale pozostaje 17 (w tym 16 pracowników etatowych). Wpisanie zaś władz do KRS nie jest w przypadku obecnej sytuacji (tj. możliwości zgłaszania kandydatów do komisji konkursowej) koniecznością.
2. Jak wynika z poprzedniego punktu, Departament Prawny MKiDN został wprowadzony w błąd przez wyżej wymienionego prawnika, w związku z tym wzmiankowana opinia również siłą rzeczy była fałszywa.
3. Czy dyr. Butkiewicz dzwonił, czy nie dzwonił, czy tylko wysłał mail – to nieistotne. W każdym razie stała się rzecz karygodna: członek komisji zlecił jednemu z kandydatów mianować przedstawicieli załogi. Aż się dziwię, że Pan nie był na tyle rozsądny, żeby odpowiedzieć, że w obecnej sytuacji nie może Pan tego zrobić.
4. To prawda, że p. Joanna Polok została w 2010 r. wybrana na przedstawicielkę załogi. Nie wiem, czy p. Barbara Owczuk była druga w kolejności głosowania. Nieważne. Było to na rok przed powstaniem związku zawodowego. A w sytuacji, gdy istnieje związek zawodowy reprezentujący instytucję, takie przedstawicielstwo nie jest potrzebne.
5. Arbitralnie być może ich Pan nie wybrał, ale arbitralnie je Pan przedstawił. Zwołał Pan załogę („na pączki”) i wypowiedział się, że w związku z tym a tym proponuje Pan takie a takie nazwiska, i czy ktoś ma coś przeciwko. Fakt pozostaje faktem.
6. „Będąc Dyrektorem Instytutu nie dokonuję wyboru przedstawicieli do pracy w komisji, a jedynie – zgodnie z przepisami prawnymi – ich rekomenduję!” – po pierwsze, jest Pan tylko p.o. dyrektora, po drugie, jest Pan również KANDYDATEM i jako taki nie ma Pan prawa rekomendować nikogo.
7. Nieważne, jakim trybem Pan powiadomił załogę. Wiem, że ministerstwo zorientowało się w tym samym czasie, co właściwie się stało (być może właśnie dzięki mojemu wpisowi); padł więc pomysł, żeby zrobić zebranie załogi, już bez Pana, by formalności stało się zadość. Dlatego też konkurs został przesunięty – jak podał jeszcze wczoraj wieczorem PAP, pierwsze posiedzenie komisji ma się odbyć dopiero 14 marca!!! A miało się odbyć już za tydzień. A Instytut dalej przeżywa koszmar i został skazany właśnie na kolejny jego miesiąc.
Dodam jeszcze, że absolutnie, niewiarygodnie wręcz żenująca jest taka akcja (ze strony elektronika i prawnika), by za wszelką cenę nie dopuścić do obecności w komisji konkursu na dyrektora Instytutu Chopina takich autorytetów jak prof. Tomaszewski, nestor polskiej chopinologii (zwracam uwagę, że w komisji nie ma żadnych innych chopinologów, a działalność naukowa Instytutu jest równie ważna jak koncertowa i wydawnicza!), czy szefowa II Programu Polskiego Radia. Po prostu w głowie się to nie mieści.
Ja już wstrzymam się od komentarzy.
Powiem tylko, ze tę retorykę znam aż za dobrze.
@Dorota Szwarcman 17 lutego o godz. 18:56
„No i co z czymś takim robić?”
Proszę mi wybaczyć zbytnią poufałość – po pierwsze mniej emocji!
Po inne – jest pytanie.
Czy przypadkiem w trakcie ostatnich miesięcy ze związku nie wystąpili ludzie uszczuplając go do liczby poniżej 10?.
A tym samym tworząc brak podstawy prawnej do funkcjonowania związku.
Czy istnieje uchwała zebrania załogi w sprawie powołania osób z załogi do komisji konkursowej (wiem, taką uchwałę można stworzyć)?
Pan Dyrektor się myli w tym, że może rekomendować przedstawicieli załogi do komisji konkursu, w którym sam startuje. Ma natomiast prawo zwołać takie zebranie i nawet postawić pączki w miejsce kiełbasy wyborczej.
Przedstawicieli rekomenduje załoga. Nawet ta zastraszona.
Co do roli p. Dyrektora Butkiewicza wypowiedziałem się wcześniej i podtrzymuję – z racji swego służbowego umocowania miał do tego prawo, wręcz obowiązek.
Sądzę też, że jeżeli pracownicy NIFC nie wezmą tej sprawy w swoje ręce i nie określą swej wizji Instytutu, to wszelkie działania z zewnątrz są skazane na mizerne skutki.
Ja o czym innym, choc nie calkiem (patrz na koncu).
W mojej wsi pojawila sie Filharmonia Wroclawska w pelnym skladzie (93 luda!) i z Jackiem Kaspszykiem na czele. Kaspszyka pamietam jeszcze hen z 1976 roku i premiery Don Giovanniego w TW w Warszawie. Trzyma sie niezle!
Koncert byl fragmentem wielkiego tournee orkiestry po roznych okolicach USA z dala od wielkich miast (Miami bylo wyjatkiem). Do towarzystwa maja Garricka Ohlssona. Tutaj recenzja z pierwszego koncertu:
http://www.palmbeachdailynews.com/arts/nfm-wroclaw-philharmonic-orchestra-pianist-garrick-ohlsson-bring-2167764.html
Sam zas pianista w luznej rozmowie po koncercie dal do zrozumienia, ze o aferze w NIFCu jak najbardziej wie i ja cokolwiek sledzi.
jrk
Nie, nieprawda, odeszły tylko dwie osoby ze związku. A czy istnieje uchwała – nie wiem.
O, dzięki, jrk, za wiadomość. A koncert w ogóle się podobał? 🙂
klakierze, moim zdaniem dyr. Butkiewicz jako członek komisji nie miał prawa tego zrobić. Mogła to zrobić np. p. Omilanowska, nadzorująca departament instytucji narodowych.
A pań przedstawicielek załogi mi żal. Zostały wpuszczone w coś bardzo niesympatycznego i wiem, że same czują się z tym niezręcznie.
Ja się na tym nie znam – ale ona nadzoruje chyba tylko merytorycznie, a wykonawcze działania należą do stanowiska dyrektora. Pominąłbym te kwestię.
To jakiś dualizm i jak każdy dualizm niejasny.
A ja jestem zaintrygowana. Kandydat na dyrektora Instytutu twierdzi, że zgodnie z przepisami prawnymi rekomenduje członków komisji, która ma w drodze konkursu (w którym sam startuje) wybrać dyrektora instytutu. Jak coś takiego może być zgodne z przepisami? To byłby absurd. No, ale absurdy w prawie się zdarzają – spróbowałam więc ten absurd upolować. Nie udało mi się. 🙁 Przeczytałam postanowienie ministra o ogłoszeniu konkursu, regulamin komisji konkursowej, statut Instytutu, ustawy, na podstawie których tenże działa – nie znalazłam. Nie sądziłam, że aż taki ze mnie ciaptak. 😳
Pan Dyrektor się tu pomylił pisząc z prawem – z „prawem może zwyczajowym”, ze dyrektor to car i Boh.
Te całe zgodności i niezgodności są tylko wtedy istotne, kiedy ktoś uprawniony to skontroluje i może wyciągnąć z kontroli jakieś wnioski, zmieniające coś w sytuacji prawnej. W przeciwnym razie mamy bicie piany. Pogadają i przestaną. Pytanie: czy komuś uprawnionemu zależy, albo zostanie zmuszony do działania? Jak, przez kogo?
Monkiewicz ze swoim potężnym protektorem już sobie odpowiedzieli i wyszło im, że nie i przez nikogo, dlatego idą na żywca. A najlepsze jest to, że oni całkiem dobrze kombinują.
Już nawet podobno są tacy, co chcą zgłaszać rzecz do prokuratury… 😆
no tak! To nie ACTA.
hehehe!
Wyobrażacie sobie demonstrację w całej Polsce uczniów i studentów szkół muzycznych za jasnością konkursu na dyrektora NIFC?
Przestańcie, bo się poczują jeszcze pewniejsi
@PK:
>O, dzięki, jrk, za wiadomość. A koncert w ogóle się podobał? 🙂
Tak na 4+ czyli dobrze, albo lepiej 🙂
U nas we wsi grali alternatywny program:
Jestem od lat fanem Ohlssona i w niczym mnie nie rozczarowal w Czwartym Koncercie Beethovena (w ogole bardzo wysoko cenie jego interpretacje Beethovena, jego cykl sonat uwazam za znakomity). Tak bardziej w strone liryczna niz heroiczna, co chyba w tym koncercie jest na miejscu, inaczej niz w Trzecim czy szczegolnie Piatym. Wspolpraca z dyrygentem bardzo dobra; jeden patrzyl na drugiego i porozumiewali sie bezblednie.
Sama orkiestra: w Siodmej Symfonii Dworzaka podobal mi sie dzwiek, zarowno smyczkow jak i detych. Bardzo dobra blacha. Precyzja taka sobie; troche nierownych wejsc, smyczki tez nieco sie roznily w fazie. Najbardziej mi jednak brakowalo pewnego „swingu” w interpretacji, troche tempo bylo za sztywne.
Ale w sumie wrazenie bylo pozytywne. Na bis zagrali uwerture do Kandyda Bernsteina; zdaje sie ze to jest ich Paradestueck i rzeczywiscie, porwali widownie.
jrk
Uważam, że ważna jest determinacja. Niech się strony nie czują bezkarne i bezpieczne, bo czasy się zmieniają.
Nie sądzę, to blog opiniotwórczy (świadczą o tym „skargi”), nie wiadomo, kto czyta zamieszczane tu wypowiedzi.
Jedno jest jasne – Naród ma prawo do tego, aby obsadzanie stanowisk Narodowych Instytucji Kultury było jasne!
Wirtualna barykada 😆
jrk – to się cieszę, że dobrze albo lepiej 🙂
Ja Ohlssona też lubię, choć on jest nierówny i czasem trochę nonszalancko gra. Ale liryczny potrafi być, więc Czwarty pewnie mu pasuje. Słyszałam go chyba tylko w Trzecim, dość dawno zresztą.
To ja powiem tylko tak: dlaczego mnie to nie dziwi?
Tzn. nie dziwi mnie postawa i wszystkie ostatnie wyczyny Sami-Wiecie-Kogo. Znam dość dobrze jego metody działania (które zgrabnie i nieco tylko przecież na wyrost określa mianem: zarządzania).
To facet, który regularnie zwołuje swoich podwładnych, sadza ich w rzędach na krzesełkach, po czym podpierając się notatkami informuje ich, jaki on jest miły, jak im jest (z nim) dobrze i jak w ogóle jest dobrze. Jeśli ktoś chce dodać coś od siebie, jest szybciutko usadzany – po prostu z a m i l c z a n y.
To facet, który z zimną krwią manipuluje faktami, przypochlebia się tym, którzy są wyżej od niego albo coś dla niego mogą, a z buta traktuje wszystkich tych, których uważa w jakikolwiek sposób za sobie podległych.
Taki z gatunku tych, co to w białych rękawiczkach wykona najgorsze świństwo, następnie rękawiczki zdejmie, wyrzuci do najbliższego kosza na ulicy i z miłym uśmiechem na twarzy zasiądzie do służbowej kolacji w eleganckim lokalu. A następnego dnia udzieli do prasy wywiadu o tym, że w jego mniemaniu kosze na ulicach stolicy są rozmieszczone zdecydowanie za rzadko. I jeśli pani prezydent jest zainteresowana, to on chętnie przedstawi plan naprawy tej sytuacji!!!!!
Najbardziej deprymujące w tym wszystkim jest dla mnie zachowanie ministerstwa. Czy ono – owo ministerstwo – nie zdaje sobie sprawy, że w rubryce: „kredyt zaufania obywateli” ma już taki debet, że strach się po prostu bać?!?!
Władzia to przeważnie ostatnia się dowiaduje, że po(d)mioty Władzi jej nie lubią.
agn, mnie też to zdumiewa.
Nie sądzę, aby Pan Minister nie miał briefingu z tego blogu!
No, ale co z tego.
Moi drodzy, powiem Wam dobranoc. Jutro o 6:55 pociąg – jadę do Berlina. Tam podobno w weekend ma być 5 stopni 😯
Co z tego?
No może i nic.
Można zrozumieć racje Pana Ministra w kształtowaniu szopenowskiej polityki kulturalnej na najbliższe lata.
Ale trudno się zgodzić na sytuację, że dla tego kształtowania staje się uwikłanym w jakieś niejasne dla szarego obywatela działania.
A Pani to jak jakiś Wagnerowski bohater… 😉
Hi, hi 😆 Może Walkiria, co? 😉 Znając mój skomplikowany stosunek do Wagnera…
Ale racji Pana Ministra w kształtowaniu chopinowskiej polityki kulturalnej nie rozumiem. Są prawdziwi fachowcy, którzy robili to znakomicie, po co to niszczyć?
Dobranoc, naprawdę. 🙂
Pani Doroto, śledzę z wielką uwagą Pani relację z pola walki w sprawie NIFC-u. Wreszcie ktoś zajął się „konkursami” w instytucjach kultury. Trzymam kciuki, by tym razem był to konkurs, a nie „konkurs”, jak bywało w generalnej większości. Nasuwają mi się tylko dwa pytania. 1. Co na to, o czym pisze Pani (i inni PT Forumowicze), szacowni członkowie komisji konkursowej w sprawie dyr. w NIFC – już przecież są znani? 2. A co z podobnymi konkursami w ośrodkach bardziej odległych od „tymczasowej stolicy”, jak mówią w moim „Krakówku” (to Pani ulubione określenie). Przecież tak, a może i gorzej, jest wszędzie (albo prawie wszędzie)! Kto się nimi zajmie?
Pani Doroto! Pani może być tylko Erdą :-)))) Którz ostrzega Wotana?
http://www.youtube.com/watch?v=Xo0Q_KthNdQ&feature=related
Posłuchaj! Posłuchaj!
No jest znakomita, ale Oralia Dominguez zostaje dla mnie numerem 1. 🙂
Pani Kierowniczka coś wspominała o barykadach? To na zakończenie Dnia Kota proszę bardzo, tajemnicze barykady w wiadomym wykonaniu. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Hj33HliB5v0
Oralia Dominguez – fascynujący głos.
Pobutka.
Dzień dobry, macham z Poznania, właśnie wyjeżdżam z dworca 🙂 Dzięki za Erdę (pięknie też kiedyś śpiewała tę rolę Jadwiga Rappe), za barykady i za Pobutkę, ale niestety mam wyłączony dźwięk i posłucham dopiero w bardziej dyskretnym miejscu…
Panie Pawle, pyta Pan, co na to inni członkowie komisji. Ano, z tego, co wiem, nie są zachwyceni tym, co się dzieje. Ale bliżej się wypowiadać nie będę. Na razie mamy weekend, dużo się pewnie przez ten czas nie stanie 😉
Dzień dobry 🙂
Genialny ten Scott Ross, rzeczywiście trochę koci – bardzo drapieżna ekspresja, zwłaszcza w tej Particie.
Czy w tym NIFC płacą tak dobrze jak w NCS, przy budowie jednorazowego stadionu piłkarskiego Tuska? O co tyle szumu, komisji, konkursów i zaciekłości, Nie wystarczy, że był Chopin i ludzie lubią słuchać jego muzyki. Wszystkie spółki skarbu państwa obsadzone są przez sitwy partyjne lub ciotki, wujków i pociotków. Kto podskoczy? I nikt tam nie gra, bo niby za minimum 50 tys. miesięcznie jeszcze grać. Kto to jest Pan Monkiewicz? Może na premiera?
Gwincie, ludzie chcą żyć, a do życia potrzebna jest ….
Gromadzą się tam, gdzie są spore przepływy. Ale sitwy nie są tylko specjalnością spółek skarbu państwa, wszak kryzys nie one wywołały.
Czy to nie-sławny Miro powiedział: Dziki Kraj
dobrze chociaż, że są piąte symfonie i szóste partity..
Już w Berlinie, na Charlottenburgu, dokładnie koło stacji Charlottenburg – na Stuttgarter Platz. Pecha jakiegoś mam, bo nie wiedzieć czemu wifi mi nie chodzi – niby łączy, ale nie łączy. Dopiero na kabelek w recepcji weszło. Nie wiem, jak sobie będę radzić dalej – w najgorszym wypadku wpisy będę robić tu…
Witam cameo, akurat wydaje mi się, że są drapieżniejsi od Rossa, ale on też fajny.
Pani Kierowniczko, ostrożnie, bo jestem fanem. 😈
Dobrze gada cameo, sam Scott Ross na pytanie, czy jest żenial, nie zaprzeczył i udzielił odpowiedzi wymijającej. 🙂
Dzis w tym pięknym mieście rządzą kibole, a metro strajkuje 👿 Ale S-Bahn jeździ, a szalikowcy (żółto-czarni) tak samo skaczą i wrzeszczą jak u nas. Też melodii nie da się rozróżnić – widać brać kibolska niemuzykalna w ogólności 😈
Ale już nie będę dziś narażona – umiejscowiłam się tak, że do opery na piechotkę 🙂
@ Paweł Orski 22:39
Obserwuję różne konkursy w sferze kultury od kilkunastu lat. Może któryś konkurs nie był (wyjątkowo) ustawiony. Są 2 zasady generalne:
1. Władze lokalne zawczasu ustalają z MKiDN (lub MKiDN z władzami) kto zostanie dyrektorem. Tym ustaleniom jest podporządkowana procedura konkursowa.
2. Odstępuje się od konkursu. Władza (samorząd lub MKiDN) po prostu mianuje dyrektora.
Z tymi zasadami związane są sposoby realizacji zamierzonych celów:
a/ w ostatnich latach wzrasta ilość konkursów – bo to niby bardziej transparentne i nikt się nie może przyczepić,
b/ władza zawczasu „rozrabia” starego dyrektora, by potem przysłać „zbawiciela”,
c/ władza mianuje najpierw p.o. Ten człowiek ma już dostęp do firmy i ma – obiektywnie – inne szanse w konkursie,
d/ formułuje się przezabawne (przedziwne) wymagania konkursowe,
e/ coraz częściej dyrektorem naczelnym zostaje lokalny działacz polityczny, a na artystycznego biorą bez żadnej procedury konkursowej człowieka wskazanego przez ministerstwo,
f/ zasadnicze sprawy związane z osobami kandydatów (kompetencje) i wizjami działania placówki nie mają związku z wynikiem konkursu.
itd.
Oczywiście na każde z podanych zjawisk dysponuję wachlarzem przykładów. Problem jak zwykle jest jednak taki, że to, co dla jednych będzie skandalem – inni traktują jako normalkę (z różnych względów – od „mają w tym interes” po „nie znają się na tym”).
W sprawie NIFC-u próbuję zgłębić toczącą się podobno w środowisku dyskusję…. w końcu o jakiego dyrektora chodzi? Kim on ma być (cechy charakteru, kompetencje, zamiary)? Dlaczego nie KM? Dlaczego SL? Dlaczego nie PP, albo KK? A może po prostu XY? Kandydat, który pokaże pożądane (jakie?) kompetencje i koncepcje bez względu na barwy partyjne i znajomości z piaskownicy…
To dobrze, Pani Doroto. 🙂
Kibolstwo to jest ponad narodawa tożsamość.
Wspominam z rozrzewnieniem czasy, kiedy bywałam na Stadionie Dziesięciolecia jako bardzo młoda osoba i do głowy mi nie przyszło, że można się bać.
Owszem, wyjców zawsze było pod dostatkiem.
Dzisiaj, tamte czasy jawią mi się, jak wiek niewinności.
Ewa Wolak w „Balu maskowym”?
Profanie,
po pierwsze, ja bym bardzo chciała – wiem, jestem idealistka, ale liczę na to, że coraz nas więcej – żeby takie sytuacje przestały być normalką. Żeby normalny człowiek patrzył na nie z obrzydzeniem.
Po drugie, co do NiFC: dlaczego nie KM? Dlatego, że doprowadził do rozpadu instytucji, do totalnej niemożności, do paskudnej atmosfery. Bo rzecz w tym, że ten człowiek nie umie współżyć z ludźmi, umie tylko rządzić i grać na siebie. Może to dobre u dyrektora korporacji (słyszę jednak, że i w Panasonicu tak wspaniałe nie było), ale NIFC nie jest korporacją i nigdy nie będzie.
Dlaczego SL? Ja nie uważam, że powinien być SL, zresztą nawet nie startuje. Uważam, że powinien robić to, co robi znakomicie, i powinno mu się dać ku temu pole – nawet nie chodzi o jakąś straszną kasę przecież, czasami o głupie sprawy organizacyjne.
Dyrektorem powinien być ktoś, kto rozumie tę instytucję i wszystkie jej części, i rozumie, że one składają się na całość. A zarazem ktoś, kto potrafi stworzyć sprzyjającą kreatywności atmosferę. Tyle. Za dużo chcę?
Ciekawe, kto się zgłosił, ale przez nieodpowiedzialne działania co poniektórych poczekamy na to jeszcze z miesiąc
Pomalutku zbieram się do teatru. Już wiem, że z hotelu niespiesznym spacerkiem idzie się pół godziny.
Ja bym dodał jeszcze do tego – ktoś, kto zna się na biurokracji wszelkiego rodzaju. Ale podejrzewam, że to się jakoś wzajemnie wyklucza: biurokrata-kreator.
Zapraszam do nowego wpisu 🙂
Ponieważ sprawa w NIFC się toczy, a tu dyskusja zamilkła, proponuję podsumowanie informacji.
Z przytoczonego powyżej listu p.o. dyrektora NIFC K. Monkiewicza, a także z pośrednio tylko znanej opinii jego prawnika, podobno p. Roszewskiej, wynika, iż propaguje on nieprawdę na temat związku zawodowego w kierowanej przez niego instytucji. Twierdzi iż ZZ „nie spełnił w ogóle wymogów formalnych, aby móc reprezentować pracowników Instytutu” oraz że liczba członków jest mniejsza niż 10.
Zaczynając „od pieca”, zgodnie z ustawą o związkach zawodowych, aby utworzyć związek, należy (1) zebrać min. 10 osób, (2) uchwalić statut, (3) wybrać komitet założycielski, (4) zarejestrować związek w ciągu 30 dni w KRS. Zgodnie z dostępnymi informacjami wszystkie te warunki zostały spełnione przez ZZ NIFC, zatem związek zaczął działać i otrzymał osobowość prawną.
Zgodnie z Art. 1 ustawy i podstawową ideą związków zawodowych, ZZ jest organizacją samorządną, a więc to ZZ decyduje o wyborze swojej reprezentacji, co jest zapisane w statucie. Zgodnie ze statutem ZZ NIFC zarząd jest wybierany drogą uchwały, co zostało dokonane zaraz po rejestracji, w lipcu 2011. Ujawnienie zarządu ZZ w KRS nie jest warunkiem ukonstytuowania czy mandatu zarządu, a także jego reprezentatywności dla organizacji związkowej na zewnątrz. Nie są znane przepisy, które by to regulowały, na takie przepisy nie powołał się dyr. Butkiewicz z MKiDN.
Reasumując, ZZ NIFC działa, co do czego nie ma wątpliwości, ma powołany zarząd zgodnie ze statutem związku. Dowiedziałam się, że o tym fakcie (ukonstytuowania związku oraz wybrania zarządu z podaniem jego składu) zostali w lecie 2011 poinformowani p.o. dyrektora Monkiewicz, dyr. Butkiewicz oraz sam pan Minister Zdrojewski. Wtedy i od tamtej pory aż do ujawnienia reprezentantów ZZ NIFC do konkursu nie było żadnych wątpliwości, czy Związek działa, czy Zarząd jest reprezentatywny. Korespondencja adresowana była do przewodniczącego (a było jej trochę, bo są np. sądowe sprawy pracownicze przeciwko Monkiewiczowi, ZZ wymieniał też korespondencję z dyr. Butkiewiczem w sprawie zbliżającego się konkursu na dyrektora), funkcje członków zarządu były honorowane etc.
A teraz sprawa konkursu. Tę w przypadku instytucji kultury reguluje ustawa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, w myśl której (Art. 16 ust. 4 pkt 3) do komisji wchodzi „dwóch przedstawicieli zakładowych organizacji związkowych reprezentatywnych w rozumieniu art. 241(25a) Kodeksu pracy, działających w tej instytucji kultury”.
Ów art. 241(25a) Kodeksu pracy ma następujące brzmienie:
§ 1. Reprezentatywną zakładową organizacją związkową jest organizacja związkowa:
(…)
2) zrzeszająca co najmniej 10% pracowników zatrudnionych u pracodawcy.
§ 2. Jeżeli żadna z zakładowych organizacji związkowych nie spełnia wymogów, o których mowa w § 1, reprezentatywną zakładową organizacją związkową jest organizacja zrzeszająca największą liczbę pracowników.
ZZ NIFC spełnia obydwa warunki, co jak rozumiem było przedmiotem dezinformacji ze strony p.o. dyrektora NIFC. Zatem jest reprezentatywny w myśl Art. 241(25a) KP.
Wreszcie trzeci argument, na który powołuje się dyr. Butkiewicz (za prawnikiem Monkiewicza), ma jak rozumiem być próbą udowodnienia, że związek utracił ustawowe uprawnienia. Jest to fakt niepoinformowania dyrekcji NIFC o liczbie członków ZZ po kwartale działalności (Art. artykuł 25(1), ust. 2 ustawy o związkach zawodowych). Jednak zgodnie z poglądem doktryny (tj. obowiązującym komentarzem prawnym) organizacja ZZ, która nie realizuje cokwartalnej sprawozdawczości, nie traci ex lege ustawowych uprawnień, ponieważ z normatywnego punktu widzenia decydujące znaczenie ma istniejąca obiektywnie liczba członków, a nie informacja o niej. A liczba członków nigdy nie spadła poniżej 10 osób czy 10% pracowników.
Dalej patrząc, zgodnie z ustawą o prowadzeniu i organizowaniu działalności kulturalnej, JEŚLI W INSTYTUCJI KULTURY NIE DZIAŁAJĄ ZWIĄZKI ZAWODOWE, to ORGANIZATOR czyli Minister powołuje dwie osoby spośród członków załogi (Art. 16 ust. 5).
W kontekście powyższych informacji trudno zrozumieć motywację urzędnika w ministerstwie, który uznał, że związki nie działają, oraz że właściwą procedurą powołania przez Ministra przedstawicieli załogi będzie prośba skierowana do kandydata w konkursie, a zarazem zwierzchnika owej załogi, wobec którego pojawiły się zarzuty środowiska o destrukcyjnej działalności dla NIFC, w szczególności w zakresie owej załogi właśnie. A taki sposób działania sygnuje dyr. Butkiewicz.
Jest to kompromitacja ministerstwa, co zostało wcześniej skomentowane. Pikanterii całości dodaje fakt, iż związki wybrały naprawdę dobrych przedstawicieli, dając dowód swojego przygotowania merytorycznego, kompetencji i odpowiedzialności. Uzupełnienie komisji o najważniejszego muzykologa w dziedzinie Chopina oraz o znaną i poważaną szefową programu 2 PR, odznaczającą się szerokim spojrzeniem w/z promocji i rezonansu działalności kulturalnej, dosłownie ratuje reprezentatywność komisji konkursowej. Minister wskazał bowiem 3 pianistów i 3 urzędników. W komisji jest obecnie 2 członków zarządu TiFC oraz jeden członek „zwykły” TiFC, którego prezes zarządu w styczniu publicznie dziękował p.o. Monkiewiczowi za podpisanie po 2 latach starań umowy z TiFC na 30 lat na ponad 15 mln zł. Minister nie poprosił za to do komisji np. żadnego muzykologa, choć działania naukowe widnieją jako jedne z pierwszych w ustawie powołującej Instytut i statucie NIFC, nie zaprosił reprezentanta Międzynarodowej Federacji Towarzystw Chopinowskich (o ileż bardziej zasadne byłoby to zaproszenie niż dublowanie członków zarządu TiFC) czy Polskiej Akademii Chopinowskiej zrzeszającej naukowców-chopinologów.
Sprawa ma zatem dwa oblicza: formalno-prawne i merytoryczne. W obu racja wydaje się po stronie ZZ NIFC. Ministerstwo ma więc wszelkie argumenty, by kandydatury ZZ NIFC uznać. Nie ma podstaw, by twierdzić iż ZZ NIFC działa nielegalnie (tego, że w ogóle działa, nikt przez ponad pół roku nie kwestionował i zakwestionować nie może). Prawidłową procedurą wobec donosu p.o. dyrektora Monkiewicza powinno być ew. sprawdzenie reprezentatywności zarządu ZZ i wyboru reprezentantów do komisji. Można tego było dokonać np. w formie:
– prośby o potwierdzenie wyboru reprezentantów uchwałą
– zapytania o liczbę członków czy
– prośby o dokonanie wpisu do KRS (termin to rząd tygodnia).
Ze swej strony ZZ twierdzi, iż poinformował już p.o. dyrektora Monkiewicza i ministerstwo o liczbie członków oraz uruchomił procedurę rejestracji zarządu w KRS.
W chwili obecnej, po tak licznych dowodach nierzetelności swoich służb, Minister, by zachować status bezstronności w konkursie, powinien odsunąć dyr. Butkiewicza od procedowania oraz zmienić proporcje kandydatów przez siebie wyznaczanych, zmniejszając liczbę reprezentantów TiFC do max. 1 osoby, na rzecz np. Międzynarodowej Federacji Towarzystw Chopinowskich lub Polskiej Akademii Chopinowskiej.
O ile wiem, ZZ NIFC podchodzi do sprawy bardzo poważnie i w razie podtrzymania stanowiska odrzucenia przedstawicieli ZZ przez ministerstwo nie zawaha się przekazać sprawy do rozpatrzenia w sądzie. I bardzo słusznie. Minister ma prawo powołać dyrektora instytucji kultury. Jeśli chce to zrobić, uznaje za stosowne, może. Nawet wbrew organizacjom, środowisku, etc. Jeśli jednak wybiera formułę konkursu, czyli oddaje ocenę zespołowi ekspertów, nie może sobie pozwolić na odgrywanie farsy.
A zupełnie na marginesie, czy ktoś z Państwa powołałby na czoło ważnej instytucji kultury o takim dorobku, jak NIFC, człowieka, który ucieka się do opisanych powyżej metod? I dlaczego Monkiewicz aż tak boi się autorytetów, w tym nieskazitelnego prof. Tomaszewskiego?
aPolonia? – brawo ❗ Trafione w dziesiątkę.
@aPolonia? 13:15
„Jeśli jednak wybiera formułę konkursu, czyli oddaje ocenę zespołowi ekspertów, nie może sobie pozwolić na odgrywanie farsy.”
No właśnie 🙁
A tymczasem,gdyby streścić tę całą historię w brutalnym skrócie – każde kolejne posunięcie potwierdza podejrzenia,że to nie komisja konkursowa ma wybrać spośród kandydatów,to komisję konkursową wybiera się „pod namaszczonego kandydata” i jej członkowie,którzy nie są żywotnie zainteresowani wyborem tegoż,mogą tylko spowodować niepotrzebne perturbacje. Ich kwalifikacje merytoryczne i inne walory nie są tu zatem do niczego potrzebne. Słowo „farsa” jest zatem najłagodniejszym określeniem zaistniałej sytuacji.Czy może ja coś źle zrozumiałam ?
Z trzeciej, czy piątej, strony, przecież P. Monkiewicz musiał mieć przyzwolenie ministerstwa (kogo konkretnie?) na podpisanie umowy z TiFC.
To jest raczej skandaliczna, nie farsowa, sytuacja, bo to nie są pieniądze tych panów, tylko nasze. Często ludzi bardzo skromnie żyjących i jak ktoś nie potrafi tego zrozumieć nie nadaje się do zarządzania publicznymi instytucjami, a ministerstwami zwłaszcza.
Zdumiewająca jest zresztą wolta wykonana przez panią mec. Katarzynę Roszewską (jeśli to ona), która pracuje dla NIFC już od lat, została ściągnięta tam jeszcze bodaj za dyrekcji Grzegorza Michalskiego i dzielnie wspierała instytut w potyczkach własnie z TiFC. I teraz coś takiego. Pani mecenas, czy są jakieś granice cynizmu?
Nowiny konkursowe. http://wyborcza.pl/1,91446,11213749,Zwiazkowcy_NIFC_moga_jeszcze_wejsc_do_komisji_konkursu.html
Pan Monkiewicz po przegranym konkursie w NIFCu otrzymał (bez konkursu) dyrektorski stołek w Narodowym Centrum Kultury, gdzie dalej uskutecznia żenującą politykę ignorancji w sferze kultury. Jak widać pan minister nie odpuszcza nawet w sytuacjach żenującego braku kompetencji. A my wszyscy, jako podatnicy, płacimy za te roszady…