Dwie Pasje
Penderecki/Jarzyna w Alvernia Studios. Tak właściwie to trudno oceniać to wydarzenie pod względem artystycznym. My bowiem, siedzący w kopule jako publiczność, liczyliśmy się tam najmniej i nie nasz komfort słuchania był tu istotny. Liczyło się, co z dźwięku zbiorą mikrofony, a z obrazu kamery. Dlatego dziwię się recenzentom, którzy zastanawiali się np. nad sensem pewnych wydarzeń natury ruchowo-przestrzennej, które nie wszyscy mieli możność widzieć. Jak również przejmowanie się akustyką – choć jeden z recenzentów ją pochwalił i doprawdy nie wiem za co. Jak na słuchanie Pasji Pendereckiego na żywo akustyka była tam beznadziejna, bo wytłumiona do bólu, było to przecież studio filmowe, nie muzyczne, ale chodziło przecież o to, żeby to ładnie sfilmować. Co do dźwięku zaś, mikrofony połączone były z reżysernią dużego studia muzycznego i muzycy, którzy odsłuchiwali nagranie, byli ponoć zadowoleni z efektu – łącznie z kompozytorem.
Ja też oczywiście podzielam zdanie, że Pasja jest tak wielkim dziełem, że niczego dodatkowego jej nie potrzeba. Ale przyznam, że Jarzyna zachował się wobec tego utworu w miarę dyskretnie – obawiałam się, że może być znacznie gorzej. Jedno tylko, że wymowa rozdwajała się na parę różnych wątków: jeden ewangeliczny, drugi kompozytorski, i z trudem się one łączyły. Pewne elementy też były dla mnie zagadkowe, np. po co było rozbierać śpiewaków i perkusistów do gołego torsu? Muzycznie celował Bauer, Hossa i Nowacki też dali dobry kontrapunkt, tylko recytator był nieciekawy. Ciekawe, jaki będzie efekt końcowy – DVD. Ale na to trzeba będzie poczekać.
Pasja Janowa Bacha, Capella Cracoviensis. Był to pierwszy występ zespołu, który transmitowała Dwójka, tak więc stres w orkiestrze był widoczny. Orkiestra zresztą była zredukowana do absolutnego minimum – taka była koncepcja dyrygenta Konrada Junghanela. Takoż chór: po kwartecie wokalnym z obu stron, plus kwartet solistów.
Początek był jakiś przeraźliwy: okazało się, że pozytyw się rozstroił, a i dęte, tym razem w niemałym stopniu młodzi Polacy (jeden z pierwszych takich wypadków), się stremowały, więc mój ukochany pierwszy numer zmienił się w coś w rodzaju Warszawskiej Jesieni. Z czasem się jednak wyprostowało, a największa w tym zasługa Karola Kozłowskiego, który nie dość, że wykonywał partię Ewangelisty, to jeszcze śpiewał wszystkie tenorowe arie. Jako Ewangelista nie był z tych dosłownych, dramatycznych i agresywnych, lecz z tych opowiadających i współczujących – bardzo mi to odpowiadało. Piotr Olech bardzo po prostu, dyskretnie, zaśpiewał zwłaszcza arię Es ist vollbracht, choć potrafi lepiej. Bas Andrzej Witlewski bardzo mi się zwykle podoba w operze, jednak Bach to jednak nie było do końca to; niemiecka młoda sopranistka Julia Kirchner miała jak na mój gust głos trochę za ostry. Ale w sumie, ostatecznie, było nieźle. A chór jest po prostu znakomity. Za parę dni znów wystąpi – w ramach Misteriów Paschaliów.
Komentarze
Pobutka.
Dzień dobry,
zachodzę w głowę, czemu Łotr wstrzymał Pobutkę. Czyżby przez angielskie brzydkie słowo zawarte w tytule Passion? Zapewne tak 😆
Zwróćcie uwagę, gdzie w całym zdarzeniu jest jedyny facet w tej grupie.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=6NA-ccJ1BpM
Poczytałem sobie o WOK i wszystko wydaje się jasne. Nie można ogłosić planów konkretnych przed FM, ponieważ niektórzy zajęliby się szukaniem pracy zamiast wykonywaniem pracy przy organizacji festiwalu. To zrozumiałe.
Kto odpowiada za kulturę w urzędzie marszałkowskim? Pytanie trudne. W naszym sam Marszałek, który uważa, jak i uważał poprzednio panujący Marszałek Kozłowski, że kultura to sprawa wyjątkowo prestiżowa. Ale na co dzień kulturą zajmuje się Dyrektor Departamentu Kultury i realizuje zwykle swoje koncepcje. To DDK wymyślił, żeby do Gdańska ściągnąć Waissów i Florencia. Dostał na to trochę pieniędzy, ale prawdę mówiąc wcale nie tak wiele. Poziom opery podniósł się zdecydowanie.
Niektóre sprawy załatwiane są poza DK, sporo pieniędzy idzie na sprawy prestiżowe ale chyba jałowe artystycznie. Sporo pieniędzy idzie na Teatr Muzyczny w Gdyni, który wstydu nie przynosi, ale nie jest to coś, co jest kulturą z wysokiej półki.
Czy członek zarządu województwa, który nie jest marszałkiem, może realizować własne koncepcje, czy tylko wykonywać polecenia szefa. To już zależy od układu nie tyl;ko w zarządzie, ale i w sejmiku, a także w różnych ugrupowaniach partii rządzących w województwie. Radni sejmiku i urzędnicy potrafią się zorientowac w tych niuansach bardzo szybko. Tego się nie da ukryć. Ale dużo zależy też od osobowości członka zarządu. Jeżeli wykaże się kompetencją i spójną koncepcją, bardzo trudno będzie go ubezwłasnowolnić. Projekt uchwały sejmikowej jest bajpierw przyjmowany przez zarząd i dobrze umotywowana uchwała zwykle przez zarząd przechodzi. Tym bardziej potem prtzez sejmik. Jeżeli ktoś próbuje sterować tym zakulisowo, szybko ziostaje obnażony. Można to robić w sposób trudny do zauważenia, ale trzeba być politycznym artystą. Pan Struzik nim chyba nie jest.
Oszczędności, które dotykają kulturę, są wynikiem reżimu narzuconego przez Ministra Finansów. Czy ten reżim jest w pełni uzasadniony, okaże się dopiero po przyjęciu zasad budżetowych unii na następne rozdanie. Jeżeli dostaniemy tyle pieniędzy, ile obiecuje Komisarz Lewandowski, obecne oszczędności zwrócą się z nawiązką. Tylko znowu będą to pieniądze na inwestycje a nie na bieżącą działaność. Znów powstaną nowe gmachy, w których nie będzie pieniędzy na koncerty i spektakle. Na jubileusz Orlenu albo PZU przyjadą Filharmonicy Wiedeńscy i zagrają „Nad pięknym modrym Dunajem”, bo o ten utwór zamawiający poprosi. Chyba, że w zarządzie firmy będzie ktoś, kto się zna na muzyce.
W Filharmonii Bałtyckiej w piątek był Koncert. Tak, przez duże „K”. Troje laureatów ostatniego Konkursu Wieniawskiego pod batutą Vengerova. Najpierw Koncert h-moll na 4 skrzypiec Vivaldiego. Potyem kolejno Stefan Tarara z koncertem Mendels-sohna e-moll op. 64, Miki Kobayashi z koncertem A-dur nr 5 KV 219 i Soyoung Yoon z koncertem Sibeliusa d-moll op. 47.
Wszyscy laureaci grali znakomicie. Najsłabiej chyba wypadł Mozart, ale to z winy orkiestry kameralnej, czyli orkiestry PFB odpowiednio okrojonej. Chyba nie czuje się w tej roli najlepiej. Nie było jakiś wpadek, ale też nie było nalezytej ikry. Solistka grała bardzo ładnie. Nie ma chyba w tym utworze jakiś popisów wirtuozerskich, ale brzmiało to pięknie, jak to Mozart dobrze grany. Gdyby orkiestra grała z równym zaangażowaniem, byłoby cudownie.
Nie mogę jednak złego słowa powiedzieć o orkiestrze w pozostałych utworach. I w Mendels-sohnie i w Sibeliusie dostroili się do solistów. W sumie wieczór wspaniały. Prawie 3 godziny czystego grania. Każdy z solistów zachwycił, choć każdy zupełnie czymś innym. Niewątpliwie laureatka I nagrody wykazała się już wielką dojrzałością przy wykonywaniu całkiem trudnego utworu. Jako ciekawostka – premiera berlińską z Orkiestrą Dworska pod batutą Richarda Staraus-sa odbyła się bez solisty. Utwór dedykowany Willemu Burmesterowi nie został przez niego wykonany, gdyż w czasie premiery miał inne zobowiązania. Solistę zastąpił kapelmistrz, o co wirtuoz tak się obraził, że odmówił późniejszych wykonań utworu i ostatecznie Sibelius przededykowł dzieło na cudowne dziecko Ferenca Vecsey’a. Koreanka wybrała utwór, który zaprawdę pozwolił ocenić jej talent.
Errata: oczywiście Weissów nie Waissów
Z trochę innej beczki, teatr bez sceny ciągle potrafi pokonywać problemy i grać pod dyktando Pani profesor.
I znowu mieliśmy zbliżone oceny 😉 Wyjątkowo proszę mi wybaczyć moją arogancję 🙂 Już nie będę.
Przypuszczam, że publiczność (tzn. m.in. ja) w Alwerni zostaliśmy potraktowani jako element dekoracji, statyści, wypełnienie skądinąd wizualnie dobrego widowiska. Niestety, dekoracja chciała wrażeń muzycznych,ekscytacji itd. Nie było jej to dane, bo to było przecież nagranie. Wszystko ok, ja bardzo chętnie w takim przedsięwzięciu wziąłem udział. Jednak uważam, że biletowanie takiej imprezy nie jest w porządku. Zawiodłem się na akustyce. Ale, co tam. Na DVD będzie piękny dźwięk. Pozdrawiam!
Rozczulił mnie film od Gostka 😀
zielziel – witam. To właśnie miałam na myśli…
Dziś rano poszłam na konferencję festiwalową, a potem trochę się powłóczyłam. Jest jakby o włos cieplej.
Przepraszam, bo nie było mnie klika dni i może informacja była już podawana.
Minister Zdrojewski podczas wystąpienia w sejmie obiecał zająć się WOK:
http://sejmometr.pl/wystapienie/7838
Nie, nie było tego jeszcze. No, zobaczymy, co pomogą dobre chęci pana ministra 😉
Gratulacje !
http://www.money.pl/archiwum/wiadomosci_agencyjne/pap/artykul/minister;kultury;poparl;kandydature;artura;szklenera;na;szefa;nifc,175,0,1059759.html
Świetnie, też się ciszę, ale czy rozmowy z Panem Butkiewiczem muszą trwać cały kwiecień?
http://images.pictureshunt.com/pics/c/champagne_new_years-3656.jpg
No ❗ To już rzeczywiście będzie można gratulować Panu Arturowi.
Dobrze, że wreszcie minister dał głos. Z kuluarowych wieści, i to z niejednego źródła, miałam niepokojące przecieki, że nie jest zachwycony tym, że muzykolog wygrał konkurs. Bo podobno uważa, że „muzykolodzy rozwalili ten instytut”. Najpierw niby Grzegorz Michalski (co się wzięło z czarnego pijaru; osoba, która nagadała ministrowi na niego, ponoć już żałuje, więc litościwie nie zdradzę, o kogo chodzi), potem Andrzej Sułek. Takie zdanie zresztą wpisuje się w filozofię platformerską, że osoby kompetentne zawodowo to reprezentanci grup interesów
Za długo z tym czekają. A tymczasem hydra się rozrasta – ci, co wspierali Monkiewicza, reprezentujący głównie administrację (z pionu merytorycznego tylko z biblioteki), okopują się. Ponoć też chcą założyć związek zawodowy. Może minister chce takie kukułcze jajo podłożyć Szklenerowi, żeby nie miał za łatwo i nie mógł wyczyścić tej stajni Augiasza? (Z drugiej strony – może nowy dyrektor zachowa się wobec nich pojednawczo i nie da im powodu do kopania dołków.) A co z Monkiewiczem – będzie tam siedział do maja? 😯
No dobra, wybieram się w kierunku filharmonii.
Ad mt7 2 kwietnia o godz. 17:54
W kontekście wypowiedzi Pana Ministra może warto zacytować Wikipedię:
„Straż pożarna, dawniej straż ogniowa – zorganizowana formacja zajmująca się prewencją i walką z pożarami oraz pozostałymi zagrożeniami (innymi niż przestępczość) dla zdrowia i życia ludzkiego, dobytku oraz środowiska naturalnego. Do zadań straży pożarnej należy także usuwanie skutków klęsk żywiołowych i katastrof.”
A zwłaszcza podkreślić dwa:
– zorganizowana formacja zajmująca się prewencją
– także usuwanie skutków klęsk żywiołowych i katastrof
Na początku gratulacje dla dr Artura Szklenera i nas szystkich kibicujących NIFC-owi! Trzeba mieć wiarę do końca 🙂
Poniżej taka mała ciekawostka 😀
http://www.rp.pl/artykul/9131,853889-Zdrojewski-o-Muzeum-Historii-Zydow-Polskich.html
Cieszą mnie wieści o NIFCu. Gratulację dla dr Szklenra, którego wspominam bardzo miło – przez 3 lata miałem okazję mieć z nim zajęcia na muzykologii 😉
Zobaczymy co teraz będzie ;D
Ad link tranzient
Rotacje na stanowisku dyrektora MHŻP są niepokojące.
Chciałoby się, aby otwarcie Tego Muzeum nie było uwikłane w jakieś niezrozumiałe dla społeczeństwa przepychanki personalne.
Ustanawianie pełnomocnika:
„Dlatego proponuję, aby muzeum miało jednak swojego dyrektora, natomiast koordynator, pełnomocnik będzie mu pomagał, a nie – zastępował go”
dla mnie wydaje się być czymś zupełnie niezrozumiałym.
Przepraszam, ze na tym forum ale jakos nie moglem zostawic na koncie red. Passenta. Czy moze mi ktos powiedziec ile pieniedzy jest na koncie fundacji okularnicy ktorym zawiaduje p. Marta Passent?
roman – proszę wybaczyć, ale tutaj też nikt Panu tego raczej nie powie. Tym bardziej, że są to sprawy wewnętrzne fundacji.
Dlaczego mnie nie dziwi to, co się dzieje wokół MHŻP? No i, jak zwykle – Waldemar dobry na wszystko 😈
Bo właśnie – dlaczego Panią nie dziwi?
Bo mnie źli!
Ja jestem stary wróbel, mnie już nic nie dziwi…
Uff, ja już coś skrobnąłem o Pergolesim 🙂
Pozdrawiam!
Zaraz tam stary.
I zaraz tam wróbel…
A mnie wciąż dziwi… źli mnie, jak cholera!
Ja już też skrobnęłam 😀