WOK wciąż w zawieszeniu
Na dzisiejszej konferencji prasowej, która odbyła się w siedzibie Warszawskiej Opery Kameralnej, dowiedzieliśmy się, że nie jest tak, jak sugeruje dzisiejsza „Rzeczpospolita” – że znalazły się jakieś dodatkowe pieniądze na Festiwal Mozartowski. Przeciwnie, pieniędzy zostaje tak samo za mało, rzecz tylko w ich przesunięciu. Urząd Marszałkowski wyraził zgodę, aby odpowiednia suma mogła zostać wykorzystana wcześniej, tak, by festiwal się odbył. Ale w zamian za to nie w listopadzie, lecz od połowy października WOK będzie na minusie. Ani na pensje, ani na utrzymanie, a o działalności już w ogóle nie ma co mówić.
Wszystko to wygłosił w swoim spokojnym stylu dyrektor Stefan Sutkowski ze sceny WOK. Obok niego siedzieli obaj wicedyrektorzy oraz członkowie Rady Programowej z prof. Jerzym Artyszem na czele, który prowadził to zgromadzenie, a także wicemarszałek Wiesław Raboszuk, który wszedł do Urzędu Marszałkowskiego za Marcina Kierwińskiego, wcześniej odpowiedzialnego w urzędzie za kulturę, obecnie posła.
Dyrektor Sutkowski oświadczył więc, że festiwal się odbędzie w normalnym wymiarze (dostaliśmy już program), po czym w sierpniu będzie urlop, a potem, cytuję, „przewidujemy odchudzenie WOK. Ale to nie może się stać nagle. Trzeba to zrobić mądrze, po dokładnym przemyśleniu”. Tak więc pełna mobilizacja na festiwal i po festiwalu dopiero zastanawianie się nad tym, kto jest konieczny na etacie, a kto nie. Bo, jak powiedział dyrektor, co prawda „założyłem wielką rodzinę”, ale „w rodzinie też są przyjścia i odejścia”.
Pan wicemarszałek wypowiedział się z kolei, że „będziemy wspólnie pracować nad tym, żeby zostały zachowane podstawowe założenia i funkcjonowanie. Misja WOK musi być realizowana, ale musimy pracować nad ograniczeniem kosztów. Nieprawdą jest, że chcemy zlikwidować WOK, unicestwić jego działalność i osiągnięcia pana dyrektora, którego wszyscy szanujemy”. I tłumaczył się, że kiedy minister finansów dokonał korekty wskaźników, musieli „gwałtownie podjąć decyzje”. Nie był przy tym jednak w stanie wytłumaczyć, dlaczego WOK obcięto budżet najbardziej, bo aż o 24 proc., skoro innym instytucjom kultury obcięto o 8-15 proc., bo przecież takim wytłumaczeniem nie może być fakt, że w zeszłym roku na jubileusz WOK dostał dodatkowy milion – to przecież tylko kilka procent, więc nic tu się nie wyrównuje.
Potem, powiem szczerze, to zgromadzenie mnie trochę wkurzyło, ponieważ zamieniło się w wiec, i to zupełnie irracjonalny – p. Raboszuk został chłopcem do bicia, choć nie jest przecież decydentem, tylko jednym z członków zarządu, i w związku z tym nie był w stanie udzielać odpowiedzi konkretnych na pytania z sali, np. powtarzające się wielokrotnie: czy mogą obiecać, że dyr. Sutkowski zostanie. Aż sam dyrektor poprosił o głos i zaapelował o zejście z jego osoby, ale to nie pomogło. Temida Stankiewicz-Podhorecka z „Naszego Dziennika” głosowała, że gdyby tu obrażano Polaków, to na pewno budżetu by nie obcięto, Tadeusz Deszkiewicz, dawny szef Biura Promocji Warszawy, też dużo gardłował, ale nawet nie zadbał, żeby petycję, którą sam wrzucił na petycje.pl, wydrukować i zanieść tam, dokąd jest skierowana. Rozsądniejszy głos zabrzmiał ze strony pracowników opery: jak w tych warunkach, gdy nie wiadomo, co, jak i kiedy, planować działalność artystyczną? Bo wicemarszałek cały czas podkreślał, że WOK musi istnieć, a na pytanie dziennikarza francuskiej agencji, czy wyobraża sobie rozwiązanie tej instytucji, powiedział krótko i z uśmiechem: „Nie”. Ale co może jeden pan Raboszuk, nawet jeśli ma najlepsze chęci?
Wszystko to jest dość skomplikowane i obrazuje zmiany, jakie się dokonują. A ponadto Urząd Marszałkowski nie ma dużego pola manewru – skoro trzeba było się zapożyczyć, by zapłacić janosikowe, to z pustego i Salomon nie naleje. Owszem, można coś zabrać komuś, żeby dać WOK. Wtedy ten ktoś będzie krzyczał. Tak to jest. A ciąć i tak trzeba będzie – 300 etatów to jednak bardzo dużo. Oczywiście, że to boli. Ale jakie jest inne wyjście?
Jednego nie rozumiem. Dlaczego – od dłuższego już czasu – WOK zaniedbała taką ważną dziś dziedzinę, jaką jest fundraising? Kiedyś były dobre stosunki z różnymi sponsorami, teraz nie ma żadnych. Zdumiewa mnie to. Bo jeśli pomyślę o sumie wyłożonej na wizytę Maryjskiego w Warszawie, to mogę sobie spokojnie wyobrazić, jak długo WOK mogłaby żyć za te pieniądze…
Komentarze
…już choćby za tę jedną pozycję w kosztorysie udałoby się załatać to i owo :
http://teatrdlawas.pl/teatr/tdw/index.php?option=com_content&task=view&id=24609&Itemid=73
Milion dolarów – to szokuje. Ale może tylko mnie, zamocowanego w Przeszłości. Dziś to tylko 3.1191 x 1 000 000.
Głównym sponsorem występów MaT był Orlen. Tak, na rybkę, członkowie zarządu spokojnie pewnie mogliby się zrzucić z premii na Ich przyjazd.
Administracja samorządowa tnie koszty wszędzie, gdzie się da – bez zastanawiania się nad konsekwencjami, co potem.
Na „mieście” mówią, że oszczędzają na wypłaty dla siebie!
Z grudnia:
http://www.se.pl/wydarzenia/warszawa/10-lat-zakupow-marszaka_219484.html
Dorotko miła,
cieszę się, że wreszcie zabrałaś głos w sprawie Warszawskiej Opery Kameralnej. Przyznam, że liczyłem, że zrobisz to wcześniej. Odniosę się do Twoich przytyków do mnie. Otóż „gardłowałem” w słusznej sprawie, w przeciwieństwie do Ciebie. Petycja dotarła do Marszałka Struzika, a – jak go nazywasz – „chłopiec do bicia” wicemarszałek mija się z prawdą mówiąc, ze nic o petycji nie wie. Broniony przez Ciebie urzędnik nie ma zielonego pojęcia co to jest WOK, a przecież z ramienia organu założycielskiego zajmuje się kulturą. Na żadne pytanie nie odpowiedział, a już kuriozalna była jego odpowiedź na moje pytanie o dalsze losy dyrektora Sutkowskiego. Liczyłem, ze bez namysłu odpowie, że jeśli wolą dyrektora jest pozostanie na stanowisku to Urząd Marszałkowski będzie szczęśliwy. Tak jednak nie odpowiedział.
Skoro mój głos uważasz za nierozsądny, to daj przykład. Masz przecież narzędzia. Zajmujesz się muzyką od wielu lat. I pozwól, że będę dalej zdania, że naszą kulturą (ze strony rozmaitych urzędów) decydują ignoranci. Ja z tym chciałbym walczyć, a Ty?
Proszę mi wybaczyć zbytnią poufałość – Pani zawsze ściąga na siebie jakieś niebezpieczeństwo. 😉
Ja się zupełnie nie znam na „polityce”.
Patrzę z oddali i idealistycznie.
Jako szarozjadacz operowy, może i lubię gale…
Ale pamiętam wszystkie swe bytności w WOK, choć nie jestem specjalnym miłośnikiem opery nazwijmy to dawniejszej.
To zawsze „kazało” się zapamiętać.
WOK jest bezsprzecznie miejscem kulturotwórczym i powinien podlegać ochronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a nie być instytucją samorządową, jak jakiś tingel-tangiel.
I tu należy oczekiwać stanowiska Pana Ministra Zdrojewskiego w tej sprawie! Stanowiska Dziedzica, a nie Administratora dóbr upadłościowych!
Z takich, czy innych obserwacji wydaje mi się, że Festiwal Mozartowski jest magnesem przyciągającym w czasie wakacyjnym (dość ospałym kulturalnie w Warszawie, pomijając jakieś koncerty w parku) tych, co odwiedzają Warszawę w ten letni czas i chcą zaczerpnąć z kultury miasta. Myślę też, że umocowanie CHiJe w takim, a nie innym czasie było pomysłem dopełniającym tę lukę.
Inna strona, o której Pani napisała, to kwestia zdobywania funduszy poza państwowym (samorządowym) rozdzielnikiem.
Tu WOK brakuje ofensywności.
Kiedyś już tez napisałem, ze nie podobają mi się afisze WOK – są mało „agresywne”.
Z tego co wiem, zarówno w TW-ON, jak i w WOK ostatnimi czasy ciężko o sponsorów z tych samych powodów. Nigdy sponsorzy nie walili drzwiami i oknami, ale ostatnio maja podstawowy argument i wytłumaczenie – kryzys. Nie wazne prawda to czy mit, ale kryzys rozgrzesza i ułatwia odmawianie. jeden teatr i drugi zabiega o sponsorów, oczywiście TW-ON z krzykliwa reklama i głosnym wizerunkiem w mediach ma większą siłe przebicia no i inna oferte: abonamenty, vipowskie miejsca, bankiety… Niestety, VIPom nie imponuje bankiet z najlepsza kawą w mieście w budynku WOK, natomiast w marmurach TW-ON – jak najbardziej…. Oczywiście, ze bilbordy przy metrze tez w zdobyciu sponsorów pomogły – to sie zawiera w umowach sponsorskich i rozgłos jest warunkiem sponsoringu (bo przeciez nie chodzi o sprzedaż biletów, których nie mozna było dostać)
Szanowna Autorko, dziękujemy że zabrała Pani głos w sprawie WOK. Jak zawsze głos wyrazisty i niekiedy kontrowersyjny – w znaczeniu dający do myślenia i będący podstawą do merytorycznej dyskusji. Prawdę mówiąc wiele sobie obiecujemy po zaangażowaniu tak znanej publicystki i krytyka kultury. Nie zmienia to faktu, ze nie ze wszystkimi Pani tezami mogę się zgodzić ; np projekty impresaryjne jako remedium na tragiczną sytuację finansową kultury i jej instytucji „etatowych”. Przecież te projekty w znacznym stopniu korzystają z „etatowo” wypracowanych przez lata doświadczeń zleceniobiorców i…ich poczucia bezpieczeństwa socjalnego i zawodowego, które daje stałe etatowe zatrudnienie – oczywiście gdzie indziej niż impresaryjny zleceniodawca. Korzystają…żeby nie powiedzieć żerują bo wykazywanie niskich kosztów projektu impresaryjnego jest rodzajem „gospodarki rabunkowej” w oparciu o substancję wypracowaną latami przez zupełnie inną filozofię budowania kultury, jej instytucji, dorobku, wreszcie przyszłosci. Przez wizję wykraczającą daleko poza perspektywę końca roku budżetowego…czy końca projektu. Taki model działalności prezentuje WOK i realizuje od lat dla dzisiejszych i przyszłych widzów… ale może o tym szerzej kiedy indziej 🙂
Opera Kameralna ma z pewnością przestrzeń do „odchudzenia” kosztów (i robi to – vide samoopodatkowanie wykonawców w celu utrzymania bieżącej działalności, zwolnienia w zespole ,ograniczanie kosztów stałych) ale w żadnym razie nie moze to być robione ze szkodą dla jakości wykonań,płynnością repertuaru(np.zasób artystów drugoobsadowych),wreszcie ze szkodą dla unikalnego charakteru tej instytucji i jej potencjału. To własnie ta unikalność i potencjał jest najwiekszym atutem WOK i powinna zostać dostrzeżona także przez decydntów. Dziś mówi się tylko o cieciach ale brakuje mi głosu – także Pani głosu – o korzyściach,które nie tylko Mazowszu ale całej kulturze polskiej przynosi istnienie Warszawskiej Opery Kameralnej.
Na fali szukania oszczędności łatwo jest okaleczyć lub wręcz zniszczyć potencjał tej instytucji (vide -„ciąć i tak trzeba będzie,300 etatów to jednak bardzo dużo”)
Brakuje też symetrii w działaniach na rzecz utrzymania i perspektyw WOK. Czy prócz radykalnego cięcia dotacji przez Urząd Marszałkowski znajduje Pani jakieś działania , które by poparły ogólnikowe deklaracje o chęci „ochrony teatralnej perły” ? To jest chyba najbardziej niepokojące po dzisiejszej konferencji.
Pozdrawiam.
Bry1
A ja z innej beczki. Słuchałem w radio audycji o muzyce na Śląsku (chyba…) na PRII oczywiście i była mowa o NOSPR, jako najlepszej orkiestrze w Polsce. Pani Dorota Kozińska (sądząc z głosu) powiedziała, że chętnie by ją jednak zdetronizowała orkiestra FR czy Filharmonii Wrocławskiej. Że ci ostatni grają znacznie lepiej (niż za dyrekcji pani Europoseł…) to nawet ja słyszę, ale nie mam punktu odniesienia i mnię szczęka opadła z wrażenia. I radości. Znaczy się, jest dobrze!
Polecam! Geniusz! —> http://www.youtube.com/watch?v=8I53ZQ4Crac
Dobry wieczór,
po kolei.
Tadeusz Deszkiewicz – Tadziu, ja cały czas mam i miałam wrażenie, że nie bardzo słuchałeś, co mówiono. Pan wicemarszałek powiedział nie to, że nie wiedział o petycji, lecz że jej nie otrzymał, a to są różne rzeczy. Petycja, póki wisi po prostu w sieci, nie ma wartości urzędowej. Dopiero należy ją wydrukować, zanieść pod adres, pod który jest skierowana i przypilnować, by przyjęto ją na dziennik podawczy. Ze swej strony, kiedy składałam petycję w sprawie S-1, nie wypełniłam tego ostatniego warunku, ale dałam teczkę do rąk rzecznika KRRiT. A jeżeli Ty zaniosłeś petycję do marszałka Struzika (co nie zostało jasno powiedziane), to nie musiał on dzielić się nią z kolegami z zarządu. Raczej mniemam, że nie dzieliłby się nią. Lepiej było napisać: do wiadomości poszczególnych członków zarządu.
Czy pan urzędnik nie wie, co to jest WOK? Chyba trochę już wie, bo od pewnego czasu negocjują. Ja nie bronię go, bo to ani mi swat, ani brat, ale po prostu widać było gołym okiem, że facet nie ma żadnej mocy sprawczej ani decydenckiej, jest trybikiem w maszynie, rzucono go na odcinek i tyle. Przypieranie go do muru, także w kwestii pozostania czy nie pozostania dyr. Sutkowskiego, po prostu mijało się z celem. On był w stanie mówić wyłącznie za siebie, nie za Urząd Marszałkowski. Tym bardziej więc nie mógł wypowiadać czegokolwiek „bez namysłu”.
klakier – minister będzie umywał ręce, bo WOK to nie jego broszka, tylko samorządowa. Może tylko zasłaniać się alibi, że od czasu do czasu daje dotacje i nic więcej nie jest w stanie zrobić.
gamzatti – może obu instytucjom trudno o sponsorów, ale proszę spojrzeć, co się dzieje w TWON, choćby ostatnio…
muzyszynek – nie pisałam o tym, że projekty impresaryjne są jakimś remedium. Ale trzeba spojrzeć realnie. To, co jest, nie może się utrzymać dokładnie takie, jakie było. Gdyby np. zlikwidowano janosikowe, można byłoby inaczej śpiewać. Ale póki tną nam po uszach, to nie da się szaleć. Pod poprzednim wpisem odezwał się Krytyk krytyków, który każe mi się określić, czy jestem przyjacielem MACV, czy też nie, bo z jednej strony dobrze życzę, a z drugiej liczę koncerty. Drogi Krytyku krytyków, co ma jedno do drugiego? Oczywiście, że jestem w ogóle przyjacielem WOK, znam różne stadia tej instytucji, nawet kiedyś śpiewałam tam w chórze (najstarsi ludzie nie pamiętają 😉 ), więc znam ją również od środka. Ale dlatego też pamiętam czas, kiedy dało się zrobić naprawdę dużo: nie tylko Festiwal Mozartowski, ale Festiwal Oper Barokowych, Festiwal Rossiniego, Festiwal Haendlowski, Festiwal Muzyka Staropolska w Zabytkach Warszawy i dużo, dużo jeszcze różnych różności. I gdyby tak było, wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, ale co robić, kiedy nie ma na to środków? Proszę, odpowiedzcie. Od kilku lat, a zwłaszcza od momentu, kiedy wprowadzono janosikowe, WOK umiera. Naprawdę, jeśli chodzi akurat o orkiestrę barokową, to tych dziewięciu koncertów rocznie nie można uznać za intensywną działalność, lecz jedynie za symboliczną. To prawda, że posiadany przez MACV repertuar oper barokowych jest imponujący, ale proszę powiedzieć: kiedy ostatni raz go Państwo wykonywali?
Dodam jeszcze, że nie porównywałam nowej orkiestry z MACV, przecież nie ma do tego jak na razie podstaw. Po prostu krótko opisałam, co się dzieje na rynku.
Witam też pianistę – nie wiem, co ma akurat Martha do omawianego właśnie tematu, ale Martha, jak wiadomo, jest dobra na wszystko 😀
To jak już od tematu odchodzimy, opiszę dzisiejsze koncerty Festiwalu Beethovenowskiego.
Po południu – Altenberg Trio Wien, dla warszawskiej muzycznej publiczności szczególnie interesujące z powodu uczestnictwa w nim wiolonczelisty Alexandra Geberta (jego ojciec Jerzy, pianista mieszkający w Helsinkach, był moim starszym kolegą; Alexander studiował m.in. na warszawskiej uczelni), który jest w nim najmłodszy i, co tu dużo gadać, obecnie najlepszy. Zwłaszcza pianista niestety miał wdzięk przedwojennego tapera, ale po wykonaniu programu okazało się, że o wiele lepiej mówi niż gra: wygłosił długie przemówienie o tym, jak wspaniały jest ten festiwal, i że dobrali program z myślą o temacie festiwalu Wojna i pokój, bo wszystkie trzy utwory powstały podczas jakichś wojen, a ponadto ich autorów łączy różnorodność korzeni: Beethoven był Niemcem i Flamandem, Szostakowicz Polakiem i Rosjaninem, Ravel miał korzenie szwajcarskie i baskijskie. Tak więc teraz zagrają mały utwór, który jest symbolem pokoju i zgody: transkrypcję jednego z Utworów w formie kanonu Schumanna, potem jeszcze drugiego (to te, które grał Anderszewski). A sam program – Trio Es-dur Beethovena op. 70 nr 2 grywa się dużo rzadziej od „sąsiada” z opusu, czyli tzw. „duchowego” trio; rzeczywiście jest mniej wyraziste. Za to wstrząsające jest II Trio e-moll Szostakowicza, napisane po śmierci przyjaciela, Iwana Sollertyńskiego. No i Trio Ravela – jeden z przyjemniejszych utworów w historii muzyki 🙂
Wieczorem orkiestra Filharmonii Narodowej pod Maestro Semkowem, który był dziś w zdecydowanie lepszej formie. Bardzo ładnie – by tak rzec, kulturalnie wykonany II Koncert fortepianowy Beethovena – fiński pianista Henri Sigfridsson ma świetne wyczucie stylu, widać było istotną różnicę między kadencją, napisaną dużo później, a całą resztą. Na bis zagrał, bardzo subtelnie, II część Sonaty F-dur KV 332 Mozarta.
W drugiej części – I Symfonia Mahlera. Orkiestra bardzo się dla Maestra starała, choć w wielu sprawach (piony, dostrojenie itp.) nie była w stanie siebie przeskoczyć. Ale żadnych kiksów nie było! To cieszy 🙂 A Maestro pod koniec po prostu odmłodniał.
Tym koncertem pożegnałam się z Festiwalem Beethovenowskim. Jutro jadę do Krakowa.
Martha nic nie ma do tematu, ale jak sama Pani słusznie stwierdziła – jest dobra na wszystko 😀
Tadeusz – Filharmonia Wrocławska ZNACZENIA lepsza od NOSPRu? Moim skromnym zdaniem NOSPR to najlepsza polska orkiestra i chyba może się z nią równać tylko Narodowa… Wrocławska to nie ta liga, niestety 😉
Szanowna Gospodyni, dla porządku : jestem wiernym czytaczem pani bloga i odniosłem się (projekty impresaryjne) do wyrażnej tezy zawartej w innym artykule – „Nowy byt muzyczny”. Oczywiscie obie formy – impresaryjna i „etatowa” są potrzebne i dają arcyciekawe artystycznie projekty. Tyle, ze pozornie archaiczna „etatowa” wizja budowania instytucji kultury jest ostatnio pod ciągłym ostrzałem a tymczasem to ta wizja własnie zapewnia ciągłość i perspektywę rozwoju zawodów artystycznych czyli materii bez której o uprawianie tej kultury bedzie w przyszłosci trudno. To w kontekscie rozmów o przyszłosci WOK. Pani realizm w tych rozważaniach jest mi bardzo bliski(aktywność w pozyskiwaniu środków itp). Rzecz w tym, że jeśli szanowani ludzie „zaangażowani w kulturę” wspierają tezę, która daje decydentom błogie przeświadczenie, że mozna coś-tam na umowę o dzieło a instytucje „etatowe” są zbyt drogie i nie na czasie….to myślę, że warto jednak pisać 🙂 P.S. Nie wiedziałem o tej chóralnej przygodzie w WOK 🙂 serdecznie pozdrawiam.
Tak jeszcze dodam wyliczankę, którą nam dziś przedstawił dyr. Sutkowski.
W 2007 r. WOK otrzymała dotację (sumy podaję w całych milionach) 27 mln.
W 2008 – 28 mln.
W 2009 – 21 mln.
W 2010 – niecałe 18 mln, zwolniono wówczas 28 osób.
W 2011 – niecałe 19 mln, zwolniono 17 osób.
Na rok obecny podano w grudniu informację, że będzie ponad 19 mln. Przez pierwsze trzy miesiące toczył się związany z jubileuszem Festiwal Oper Współczesnych (rzecz jednorazowa; otrzymała dodatkową dotację od ministerstwa). W marcu ogłoszono kolejne cięcie i stan na dzień dzisiejszy to 14 804 000.
Wymowne.
Śpiewałam przez prawie dekadę w chórze Ars Antiqua, który pod batutą Macieja Jaśkiewicza rozpoczynał działalność właśnie w WOK (po kilku latach przenieśliśmy się do WTM). Braliśmy udział w wielu koncertach WOK, często w Kościele Ewangelickim na Pl. Małachowskiego (nie zapomnę np. Judithy Triumphans z Maksymiukiem, oj, hardkor to był 🙂 ), a także w średniowiecznej grze oraz w kantatach Bacha. Mnóstwo się wtedy działo. Nawiasem mówiąc, ówczesny MACV nie miał nic wspólnego z dzisiejszym, był sobie po prostu zespołem kameralnym o niezbyt wysokim poziomie, przezywany był Collegium Chałturiorum. Naprawdę imponująca była praca dyr. Sutkowskiego, by z całej tej amatorszczyzny dojść do fachowości. Zupełnie inni ludzie, instrumenty, stylistyka, tylko nazwa pozostała 🙂
Wracając do sytuacji muzyków: nie oceniam, opisuję sytuację. Też rozumiem, że ciężko jest tym wolnym ludziom skaczącym po zespołach jak koniki polne – a jak chcieliby wziąć kredyt, to na jakiej podstawie? A zabezpieczenie emerytalne? Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej jest naprawdę bardzo niskiej jakości, mówiło się o tym decydentom, ale jak groch o ścianę.
Dobranoc!
Dorotko, to widać, że facet nie ma żadnej mocy sprawczej ani decydenckiej, ale o tym pisałem powyżej, że ignoranci decydują o być albo nie być naszej kultury. Na pewne pytania można jednak odpowiedzieć. Według Ciebie wicemarszałek jest tylko figurantem wypełniającym wolę szefa. Być może tak jest, ale jednak to jemu powierzył Struzik nadzorowanie kultury i facet powinien przynajmniej sprawiać wrażenie, ze ma własne zdanie. W końcu po coś przyszedł na konferencję. Szkoda, ze się nie wypowiedziałaś, bo masz autorytet w środowisku i Twoje zdanie byłoby z pewnością ważne. T
O, jeszcze Tadzio się odezwał. Zdanie swoje to pan wicemarszałek wypowiedział odpowiadając na pytanie, czy wyobraża sobie likwidację WOK. Powiedział: nie, i było to zdecydowanie jego zdanie. Nie wykluczam, że jego szef bez najmniejszych oporów mógłby powiedzieć: tak.
To, że nie ma mocy sprawczej ani decydenckiej, nie musi oznaczać, że jest ignorantem. Czy nim jest, nie wiem, nie znam go, trudno mi więc wydawać tak zdecydowane osądy. Ja odniosłam wrażenie, że wobec dyr. Sutkowskiego zachowywał się z pełnym szacunkiem.
No i cóż ja właściwie miałam w takiej sytuacji powiedzieć? Nie było żadnego sensu.
Teraz to już naprawdę dobranoc.
prawie dekadę…:) fajne te wspominki….i to Collegium Chauturionium ! :)))))))) dziś inne czasy i inne standardy. Zapraszamy na koncerty i do rozmów nie tylko o „pryncypiach kultury”. Dobranoc Pani.
A moze nalezy skorzystac z pomyslu podsunietego przez wyslanniczke kulturalnego pisma Nasz Dzoennik, Pania Temide Stankiewicz-Podhorecka i poobrazac troche Polakow, skoro na to pieniadze zawsze sie znajda?
Placy beda musieli oczywoscie na ten czas obrazania ich zacisnac zeby i zniesc to z godnoscia, pamietajac ze to dla Kultury. 😈 :twiested: 😈
@kot mordechaj – czyż nie to własnie robią od lat? Tak trudno uwierzyc przecież, że dorosłemu facetowi wilgotnieją oczy przy Requiem Mozarta a nie przy dramacie pretendentki do celebrytostwa odrzuconej w kolejnej edycji „tańca z mam-talentem”.
Pobutka.
Dzień dobry.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34861,11455170,Warszawska_Opera_Kameralna_wciaz_zagrozona.html
W artykule pada nazwisko pewnego znanego nam pana. I może dobrze, że pada, bo można powiedzieć wprost: to byłby koszmarny chichot historii. Właśnie dyr. Sutkowskiemu ten pan zawdzięcza, że dano mu spokojnie odejść z WOK. Z dzisiejszego punktu widzenia widać, że lepiej było wówczas zareagować inaczej…
Wczorajszy Beethoven wyszedł lżej niż Chopin na płycie z Blechaczem. Pianista fajny.
Mahler – PK wszystko powiedziała, co mógłbym powiedzieć 🙁
Kocham tę symfonię chyba najbardziej ze wszystkich, więc jest to jeden z niewielu przypadków, gdzie niezależnie od wykonania „będzie mi się podobało”, ale Maestro kierował pojazdem, który po prostu nie miał tego zrywu i zwinności, który mieć powinien.
Ciekawe, że wtedy w VIII Brucknera nie zauważyłem takich braków, więc myślę sobie – czy percepcja przez radio i z trzeciego rzędu tak drastycznie się różnią, czy wtedy OFN grała lepsza, czy Mahler to po prostu trudniejszy materiał od Brucknera 😛
*grała lepiej
No, ale kiedyś zagrała Szóstą naprawdę przyzwoicie, a to trudne jak diabli. Swoją drogą na pewno przez radio słychać więcej usterek, niż kiedy słucha się na sali, zwłaszcza w trzecim rzędzie – tu jeszcze dochodzi efekt przytłoczenia masą 😉
Moi mili, a teraz rozstaję się z Wami prawdopodobnie na ponad dobę. Albowiem jadę do Krakowa, stamtąd na Pasję do Alvernii, a potem zostaję już w pięknym Stołecznym Królewskim Mieście. Tyle, że do sieci będę miała dostęp dopiero jutro po południu (dziś śpię jeszcze w innym hotelu). Znalazłam bowiem takie lokum, gdzie w każdym z pokojów jest komp z internetem 😯 i w związku z tym korzystam z okazji i nie obciążam się maluszkiem. Oby wszystko działało, bo mam zamiar tam siedzieć do Świąt i włącznie 😀
To na razie!
Pianisto
nie ja takie zestawienie zrobiłem (że to NOSPR, ale tuż tuż może FH i Wrocławska), ale pani Kozińska. Też mnie zdziwiło. Ale grają niewątpliwie coraz lepiej i mają to, czego do niedawna nie było kompletnie: zaangażowanie w to co robią.
Jeszcze co do Festiwalu Mozartowskiego, który od lat śledzę – można się chełpić, że to ewenement na skalę światową, ale warto też spytać, czemu nie ma on precedensów, nawet w Salzburgu (wyjąwszy okazjonalne fety raz na parę dekad). Zapewne dlatego, że wiele dzieł scenicznych Mozarta po prostu nie jest wartych regularnego wystawiania. Warto pokazać je raz, jako ciekawostkę przyrodniczą, w jakiejś inscenizacji, która broni się pomysłem, dowcipem i humorem, ale regularnie wznawiać nie ma sensu. Wiem, że WOK ma swoich wiernych widzów, którzy przyjdą na każdą taką bzdurkę, w odgrzewanej od lat bez Peryta inscenizacji Peryta, i śpiewanej bez przekonania przez wykonawców, których takie coś tylko męczy, ale to generuje wielkie i według mnie zbędne koszty. Kibicuję całym sercem staraniom WOK, ale czas na Festiwal Mozartowski 2.0, prezentujący tylko wybrane dzieła (a te „bzdurkowate” tylko raz na jakiś czas, wymiennie), za to w jakichś nowych odkrywczych inscenizacjach. I nie tylko siłami etatowymi – sponsorzy morze nie sypną groszem na cały festiwal, ale może na jakąś wybraną gwiazdę światowych scen – i owszem. Problem w tym, że WOK jest strasznie przywiązana do bardzo utartych form działania. Może ten ostatni wstrząs pobudzi jej szefostwo do jakiejś innowacyjności – jak sugerowała nie raz p. Dorota, warto zacząć od zatrudniania profesjonalnych speców od fundraisingu (a także marketingu).
PS. Mam nadzieję, że te plotki o Izbanie to tylko taki ponury żart, jeśli nie – trzeba będzie na poważnie wyjść na ulicę.
Nie chciałbym dolewać oliwy do ognia, ale po wczorajszym wysłuchaniu Mahlera postanowiłem przestać uczęszczać na koncerty z udziałem OSFN. Wiem, że taka deklaracja to może i śmiesznie wygląda, ale ponieważ nie chcę sobie dewastować słuchu..
Rzeczywiście nie mogą jakoś przeskoczyć siebie – dokładnie tak jak PK i Dywanowicze relacjonowali. Piony, dostrojenie – może nie ćwiczą wystarczająco – bo to tak wygląda ; a jeżeli rzeczywiście, to to jest po prostu lekceważenie słuchaczy.
Nawet charyzma maestro Semkowa nie pomogła.
A NOSPR – nie wiem jak oni to robią, mając chyba gorsze warunki niż FN – ale są zdecydowanie najlepsi w moim odczuciu.
Tu to dopiero fajne koty są 😀
http://fatcatart.ru/gallery/
Też nie na temat (co ja mogę? petycję podpisałam, alle w skuteczność nie wierzę), ale może ktoś będzie zainteresowany. Za 25 minut (19.30) austriackie radio Ö1 będzie transmitować „Carmen” z Salzburga, z Kozeną i Kaufmannem. Internet zalała olbrzymia ilość zdjęć z prób wszystko na nich jest.
Carmen z Salzburga na zywo mozna posluchac tu
http://www.worldconcerthall.com/en/schedule/bizets_carmen_with_kozena_kaufmann_rattle__the_berlin_philharmonic_from_salzburg/2883/
Dziś Rachmaninowa I Koncert grała wspaniale w Krakowie Olga Kern. Niesamowita gra i niesamowita owacja. Dyrygował nasz Antoni Wit i wszystko było jak za starych dobrych czasów. Krakowianie lubią Rosjan, którzy w pianistyce nie mają sobie równych. Ponadto mają gaz także do muzyki.
http://oe1.orf.at/programm/299138#
A na zdjęciach „znajome” kafelki 😉
Pobutka.
NOSPR to Ślązacy, a oni muzykalni są – taka ukryta opcja niemiecka wśród polskich orkiestr 😈
Serdeczne podziekowanie dla Notarii za piekny album swiatowego malarstwa, ze szczegolnym uwzglednieniem rosyjskiej klasyki i awangardy. Zabralem na chwile, aby pokaac u Psa Bobika.
p.s. nie wiem, czy będę zdolny do tak totalnego wyrzeczenia jak lesio, ale już od dawna koncerty z udziałem FN zasadniczo ograniczam do tych, gdzie interesuje mnie dyrygent bądź wykonawca. Program dopiero daleko w tyle za nimi, lub gdy nie ma innego wyboru (konkurs chopinowski, Jesień).
A ja Pasję już widziałem i napisałem co myślę, bowiem po południu czeka już Pasja w wykonaniu CC – bardzo ciekawe, jak wypadną…
http://bachandlang.blogspot.com/2012/04/wielki-penderecki-w-imperium.html
Nawet jako Honorowy Kot nie mogę w tym albumie nie zauważyć jawnej niesprawiedliwości i dyskryminacji dotykającej Inne Gatunki. 🙁
Wszystkie Zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze, hę? 👿
@Kot Mordechaj 11:14
Proszę bardzo, uważam, że album jest wart jak najszerszego rozpropagowania.
@Bobik 11:30
Nijakiej niesprawiedliwości i dyskryminacji nie ma, wszak wszyscy jesteśmy kotami, czyż nie? A jeśli ktoś nie jest, to znaczy, że jest, tylko jeszcze o tym nie wie 😉
Bobik, sadzilem, ze jako liberal i antyfaszysta docenisz przynajmniej fakt, ze nie ma w tym albumie dyskryminacji rudych, o ktorych nieraz sie slyszy, ze jak rudy to falszywy.
Nie moze sie caly swiat krecic kolo Bobiczego ogona. 😈
z obserwacji:
Jak Pani Szwarcman absentuje, to tu zawsze się zalęgają jakieś żywotnyje. 😉
E, jak nie absentuje, to też się zalęgają. 😆 Tylko czasem siedzą cicho jak mysz pod merytoryzmem. 😉
Dzień dobry,
no i rzeczywiście: w pokoju komp, a w kompie sieć… patrzajcie państwo 😯
Pokój na poddaszu, kaloryfer włączyłam przed chwilą, mam nadzieję, że nie zamarznę na kość. Pod Krakowem, w Alwernii, zima w pełni, bieluteńko. Dziś rano zwiedzałam kopułki. Jest ich 13, różnych rozmiarów. Jest ślicznie i kosmicznie, natrzaskałam zdjęć, ale będę mogła wrzucić dopiero po Świętach. Czegóż tam nie ma: i blue screen, i wszystko do motion capture (na tej podstawie robi się np. gry komputerowe), i studia muzyczne, i filmowe. Pasja była niestety w filmowym, miało to swoje konsekwencje. Ale o obu Pasjach napiszę wieczorem.
Witam Vidza. No właśnie, mam podobne obiekcje, zwłaszcza jeśli chodzi o archaiczne inscenizacje Peryta. Byłabym za jakimś solidnym liftingiem. Taki jest i mój kłopot z WOK.
Na razie wrzucam:
http://www.alvernia.com/
Kopułki, kopułkami, ale niezwykle ciekawym wątkiem przy nich jest szef i pomysłodawca całości – Stanisław Tyczyński. Miliony pochodzące ze sprzedaży RMF-u Bauerowi poszły na wyposażenie wspomnianego obiektu, który pierwotnie miał być siedzibą stacji radiowej. Projekt realizował kilka lat w głębokim ukryciu – cholernie trudno było się czegoś sensownego dowiedzieć – wiem, bo próbowałem kilkakrotnie, tworząc jego sylwetkę do setki Forbesa. W polityce otwartości coś się zmieniło dopiero stosunkowo niedawno, gdy studio ruszyło, ale też bez przesady. I dlatego jestem pełen podziwu dla Jarzyny, który przekonał dawnego szefa RMF, aby właśnie tam zrealizować „masowy” projekt.
relacja z Alwerni:
http://cjg.gazeta.pl/CJG_Katowice/1,104386,11461951,_Pasja_wg_sw__Lukasza__w_Alvernia_Studios__Muzyka.html
Ciekawy jest wątek współpracy małopolsko-śląskiej. Jest katowicka Camerata Silesia i tyskie Aukso, z kolei chór Pueri Cantores Sancti Nikolai pochodzi z Bochni. A cała rzecz miała miejsce w zachodniej Małopolsce. Czyli poszli szeroko:-)
i materiał KBFu:
http://www.youtube.com/watch?v=lovQnISBAak&list=UUjPsQdi6gbF76NRcEZOVtlw&feature=plcp&context=C44d43b0FDvjVQa1PpcFP6e0fqUzsZB9YTN8hbvNstdXmkLJtmE-s=
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,11462021,Pasja_Pendereckiego_obronila_sie_przed_Jarzyna.html
właśnie za pośrednictwem strony SOS dla Warszawskiej Opery Kameralnej na fb dowiedziałem się, że pan Hubert Zadrożny-przewodniczący Solidarności w WOK został usuniety z grona muzyków angażowanych w MTM. Wcześniej to samo spotkało młodego dyrygenta Tomasza Biernackiego a ostatnio chórzystów, którzy zbierali podpisy pod petycją ws Kameralnej pod FN i TW. Nie tylko liczby przedstawione we wpisie Autorki są wymowne.
Witam fabika. No faktycznie, bardzo interesująca okoliczność
@ mkk – pierwsi przedstawiciele prasy zostali wpuszczeni do Alvernia Studios w zeszłym roku. Dzisiejsza wycieczka była więc zapewne jedną z pierwszych. Dlatego uważam, że koledzy się sfrajerowali nie chcąc tego oglądać – bo ostatecznie zwiedzałam tylko ja z koleżanką z Tok FM.
Strzezcie sie Danajow….
http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2012/04/01/priorytety/
lecz Troja paść musi, choć pięknej Heleny broni Parys… 😉
Jeszcze by tego brakowało, aby wojenki partyjne spustoszyły kulturę.
Przyganiał kocioł (Ziemkiewicz) garnkowi… Też nigdy nie widziałem p. Ziemkiewicza ani na premierze w ON, ani w WOK, ani w FN. Kruszyną to on nie jest, dałby się zauważyć 😉 Ale kawalerią husarską juz ruszył do boju.
@fabik 1.04. 22:22
To nie primaaprilis ?! 🙁
@ew-ka Nie, to nie jest prima-aprilis. Podobnie jak liczby podane tuż przed 1.04 i artykuł w GW.