Peregrina pod ziemią
Nie wiem, czy Wieliczka ma być stałym miejscem na cykl Debiuty na Misteriach Paschaliach, ale na pewno jest znakomitym miejscem do słuchania religijnej muzyki średniowiecza, w ogóle do słuchania muzyki wymagającej skupienia. Jeden tylko pamiętam niewypał w tym miejscu: koncert Arpeggiaty z Jarousskym. Wspaniały był swego czasu występ Le Poème Harmonique, świetnie słuchało się w zeszłym roku zespołu La Morra Michała Gondko. Można więc było przewidzieć, że odpowiednio zabrzmi tu też zespół Peregrina, stworzony i kierowany przez Agnieszkę Budzińską-Bennett.
Agnieszka i Michał pojechali do Schola Cantorum Basiliensis w Bazylei, najstarszej i najsłynniejszej szkoły muzyki dawnej, w tym samym 1997 r. Michał wtedy rozpoczął studia gry na lutni u Hopkinsona Smitha, ale później pociągnęło go średniowiecze i przeniósł się na wydział średniowieczny. Agnieszka, choć wcześniej uczyła się śpiewu barokowego na kursach u Emmy Kirkby, Evelyn Tubb i Nigela Rogersa, po zetknięciu się na festiwalach w Starym Sączu z Sequentią, czyli nieżyjącą już dziś Barbarą Thornton i Benjaminem Bagby, zafascynowała się średniowieczem bez reszty i właśnie w tym kierunku od razu skierowała swoje kroki, była więc pierwszą Polką, którą przyjęto na ten wydział (nie do Bazylei w ogóle).
Szkoda, że wywiad, który przeprowadziłam z Agnieszką specjalnie po to, by ukazał się na parę dni przed tym koncertem, nie zmieścił się w numerze świątecznym, ma natomiast ukazać się w kolejnym, więc bardzo go wszystkim polecam. (Podobnie zdarzyło się z wywiadem Jakuba Puchalskiego z Agnieszką dla „Tygodnika Powszechnego”.) Agnieszka jest w ogóle niezwykle interesującą osobą i mówi o niezwykle interesujących rzeczach – w moim wywiadzie m.in. o tym, czego uczą się studenci bazylejskiej Scholi, jaka publiczność przychodzi na koncerty Peregriny i jak ona przygotowuje programy koncertów i płyt. Bo robi to początkowo całkowicie sama, koncepcja programu i formy należy do niej, potem to jeszcze się trochę dociera przy wspólnej pracy na próbach, ale mózgiem jest właśnie Agnieszka.
Więcej przeczytacie w najnowszym numerze „Polityki”, a na razie o koncercie. Peregrina wykonała program odpowiedni dla tej pory, a związany z tą płytą – trzecią w dorobku zespołu (paru fragmentów można posłuchać). Agnieszka jest muzykologiem, więc bardzo fachowo zestawiła program, ale jest też muzykiem, więc skomponowała go artystycznie, przeplatając różne zestawy wykonawcze, z instrumentami lub bez, czy też z utworami czysto instrumentalnymi (fidel i harfa średniowieczna). Piękne, krystaliczne głosy trzech śpiewaczek, jak i delikatne brzmienia instrumentów, wspaniale niosły się w akustyce kaplicy św. Kingi, i okazuje się, że równie dobrze brzmiały z przodu, gdzie słuchałam ich ja, jak i z tyłu, o czym powiedziała mi po koncercie koleżanka. Jedyną osobą, która narzekała, była Agnieszka, bo słyszała samą siebie i zespół dość kiepsko. Ale to znany fenomen, z doświadczenia wiem, że podobnie jest na scenie Studia im. Lutosławskiego – słuchacze kochają jego akustykę, a muzycy słyszą brzmienia selektywne, co bardzo utrudnia wykonanie.
Mam nadzieję, że ta pełna skupienia, ale i poezji muzyka będzie częściej u nas wykonywana i mniej osłuchani melomani będą potrafili i ją pokochać, bo jest tego warta. Zwłaszcza w takim wykonaniu.
Komentarze
Trochę z innej beczki – na stronie instytutu chopina pojawił się już dokładny program festiwalu
http://pl.chopin.nifc.pl/festival/edition2012/concerts
Ciekawe, czy jest on ostateczny. Marthity nie będzie! ;-((
Cieszy mnie natomiast obecność młodych muzyków Jana Lisieckiego oraz Aleksandry Kuls! 🙂
Tia… wychodząc dzisiaj bardzo przyjemnie zaskoczony z koncertu, zastanawiałem się właśnie nad tym, jak brzmiał tam Jaroussky – nie byłem. Jednak pomysł, by zagrali w miejscu, gdzie głośna rozmowa jest już męcząca wydawał mi się bardzo karkołomny – dziękuję za potwierdzenie przypuszczeń 🙂
Hmm… program ChiJE siłą rzeczy oszczędnościowy. Ciekawy początek i końcówka. Kilka nazwisk, które mnie cieszą o wiele bardziej niż nazwisko Jana Lisieckiego 😉
Żeby było śmieszniej, formalnie SL nie jest już w tej chwili pracownikiem NIFC 😆 Ale ten stan już niedługo potrwa 😀
mkk – byli i entuzjaści występu Żarusia, nawet owacja na stojąco 😉
Ja nie wstałam… I od tej pory postanowiłam omijać go szerokim łukiem.
O Mateuszowej chciałbym jeszcze… Ewangelista podobał mi się, a siedzenie w 3 rzedzie nie spowodowało u mnie głuchoty, a i alikwotami w górnych rejestrach byłem poruszony mile! Życzyłbym innym tenorom w tej partii takiego głosu i techniki! Celna wydaje sie też koncepcja skontrastowania medytacyjnych chórów i głebi przeżywania w ariach z taką, emocjonalną relacją naocznego świadka! Tak, przesadzał z ekspresja ale w takiej sytuacji – bezsilnego patrzenia na zbrodnię przesadzanie to ludzka rzecz…Wiele Minko pewnie poprawi. Dla mnie – przynajmniej arie Stutzmann i Willettsa pozostaną w pamięci! Minko osiagnął napięcie i zaangażowanie uwagi słuchacza w ciagłym napięciu a to w tak długim utworze dużo!
Chce sprowokować dyskusję : co Pani i Panstwu w Misteriach-Paschaliach nie podoba się? To temat tabu bo jak mówi plotka nawet recenzenci muzyczni nic na Berkowicza złego (krytycznego chociaż) pisać nie mogą 😉
Muzyka baroku jest jak ocean i ma tak wiele kolorów…a tu ciagle Vivaldii i Pergolesi – mdłości mozna dostać. Spaghetti tez może się przejeść… Dlaczego niemieckie i hiszpańskie oratoria sa gorsze? czy Biondi jest jedynym godnym uwagi twórcą – tak, kochamy go wszyscy – są też inni godni miłosci…
Druga sprawa to ceny biletów i polityka gospodarowania nimi… Wiem że są obowiązki wobec sponsorów ale ilość akredytacji, zaproszeń i umizgów do oficjeli wydaje sie przesadna. wszystko musi byc hitem, super atrakcją, przebojem i panstwo z biura festiwalowego ciągle to muszą podkreślać. Na Misteriach przeważa inteligentna publiczność, ale juz Opera rara z uwagi cen biletów to królestwo zon mecenasów i doktorów które chca pokazac się w kulturalnym kontekście teatru Słowackiego. Studentowi muzykologii pozostanie tylko transmisja radiowa. Zresztą jeśli np Spinosi nagrał cd z operą a w Krakowie wykonuje ją skróconą z dużo gorszym garniturem solistów to kupienie płyty i pozostanie w domu jest słuszne…
Wygląda na to, że tym razem nie będzie żadnych Chopiejów w TWON. 🙂 Dobranoc. http://www.youtube.com/watch?v=6AE31v_gGuE&feature=related
Oj tam, oj tam Pani Doroto. Wydał ŚLICZNĄ płytę ostatnio gdzie śpiewa Bésame mucho – to jest dopiero prawdziwe wcielenie muzyki głęboko historycznie poinformowanej, a nie jakieś tam minkowskie… 😉
Choć posądzanemu o propagowanie sacro-songu Szczycińskiemu z zespołem udaje się za dużo mniejsze pieniądze sprowadzać do prowincjonalnego Jarosławia ciekawych wykonawców bez parcia na sukces medialny. Jednak można!
krakus – przecież już nieraz tu pisałam, że i dla mnie jest nadmiar włoszczyzny na tym festiwalu. A ceny biletów i ja uważam za zbyt wysokie. Jakieś przynajmniej zniżki dla tych, których nie bardzo stać, czyli studentów i emerytów, przydałyby się.
A co do Pasji – „bezsilne patrzenie na zbrodnię” – tu bym polemizowała. Po pierwsze, nie było „zbrodni”, tylko sąd nad człowiekiem, który w opinii społeczności zgrzeszył skrajnym bluźnierstwem. Po drugie, Ewangelista opowiada, nie relacjonuje, a każda opowieść jest koloryzowana (ewangelie różnią się od siebie). No, relata refero po prostu. Te same ponoć wydarzenia mają cztery różne opisy…
Inną jeszcze sprawą są tłumaczenia. Polskie są beznadziejne. Stałą frazą np. powtarzaną przez Jezusa jest „Ty powiedziałeś”. W polskich tłumaczeniach podaje się wręcz, że w tym miejscu on potwierdza: Tak, jestem nim (królem żydowskim, synem Bożym itp.). A byłaby to potworna pycha. On mówił: ty powiedziałeś, czyli: skoro tak chcesz, skoro tak mnie widzisz… A to zupełnie coś innego.
Co do Jarosławia, od paru lat prowadzi festiwal Maciej Kaziński.
muzyka na dobranoc 😉
http://www.youtube.com/watch?v=BFVZMFPkJXc
Dobranoc.
Bilety na Operę Rarę może i nie są najtańsze ale z drugiej strony na koncertach muzyki popularnej bywa drożej a chętnych nie brakuje. Przykładowo na koncercie grupy Metallica ok 200 zł kosztowała przyjemność postania sobie w wielotysięcznym stłoczonym stadzie na płycie lotniska i oglądania niewidocznych bezpośrednio wykonawców na telebimach. 😀 Podejrzewam, że zbyt wielu żon doktorów i mecenasów w tym tłumie nie było.
Pobutka (tylko nutki i to tak oczywiste dzisiaj…).
—
Mogę zgodzić się z Rafałem. Znajomy wybiera się na polski koncert Katie Melua i z bólem wyciąga z portfela 350 zł na bilet (sztuk jeden). Misteria są więc drogie, ale bez przesady.
@PK 7 kwietnia o godz. 23:39
Jako, że dyskusja przeszła na temat biblijny, a wręcz temat wiary, pozwolę się nie do końca zgodzić z kilkoma sugestiami PK lub je skomentować.
1. Biblia jako całość (oba ‚testamenty’) przez obiektywnych, laickich, często z negatywnym nastawieniem inicjalnym, historyków źródeł, została wielokrotnie uznana za jeden z najspójniejszych tekstów historycznych ludzkości. Przechodzi znakomicie wszelkie testy zgodności wewnętrznej, zewnętrznej etc. Twierdzi się często, że różnice między ewangelistami potwierdzają autentyczność tekstów, jeśli byłyby bardziej zgodne, świadczyłoby to o wspólnym autorze lub grupie autorów. Na marginesie, są historycy twierdzący, iż jest więcej przesłanek źródłowych na istnienie Jezusa Chrystusa niż Napoleona.
2. To rzeczywiście było oskarżenie o ciężką zbrodnię (bluźnierstwo), na podstawie zdania Sanhedrynu, ale o sądzie mowy być nie może. Relata refero, nie było obrońcy, a obowiązywało prawo rzymskie, zatem słowo „sąd” tu nie pasuje. Uzdrowienia, niezwykła zgodność z proroctwami Dawida i Izajasza, noszenie na rękach jeszcze kilka dni wcześniej przez tę samą społeczność, ale przede wszystkim brak naruszenia prawa rzymskiego, które jedynie umożliwiało wydanie wyroku śmierci (Sanhedryn nie miał takiej możliwości), nie zostało podniesione. Śmierć bez sądu, z powodu presji tłumu, to zbrodnia.
3. Ewangelista był skrajnie zaangażowany emocjonalnie. Na jego oczach Mesjasz (w jego rozumieniu) zostaje skazany na śmierć i stracony w okrutny sposób. Rozumiem, że o to chodziło ‘krakusowi’.
4. I ostatni punkt, nieco odbiegający od tematu, ale bardzo związany z dniem dzisiejszym. Oczekiwanie na Mesjasza jest jedną z najważniejszych osi światopoglądu starozakonnego. Jakie przymioty musi mieć Mesjasz, jeśli te opisane w ewangeliach nie wystarczają? W jaki sposób mają się spełnić proroctwa profetów, jeśli jeszcze się nie spełniły? To nie pytania prowokacyjne, czy nastawione na przekonanie kogokolwiek, lecz po prostu próba zrozumienia innego światopoglądu.
Tak czy inaczej, Hallelujah!
Opera Rara to nie tylko drogie bilety. OR jest zawsze w srodku tygodnia. Jak nie mieszka sie w Krakowie, dwa dni urlopu.
Hallelujah. Ależ ten Haendel bazgrał 😆
Sanhedryn był sądem żydowskim, wewnątrzspołecznościowym. Oczywiście jego zdanie nie miało mocy prawnej, bo tu głos miał wyłącznie Rzym, ale Piłat, by żyć z częścią swych poddanych w zgodzie, przystał na ich sugestię. Acz z oporami, ponieważ nie rozumiał, o co tu chodzi. A chodziło o to, że Najwyższy (Żydzi nie wymawiają nawet imienia Boga) miał i ma w tej pierwszej w historii monoteistycznej społeczności taką pozycję, że ktoś, kto ogłasza się, że jest Jego synem, a więc na swój sposób się z Nim spoufala, bluźni niewybaczalnie. Co więcej, o Jezusie mówiono jako o królu żydowskim, więc Piłat mógł też stwierdzić, że może to być początek jakiegoś wichrzycielstwa przeciwko władzy rzymskiej, uznał zatem i ten argument. Sąd więc w jakimś sensie był. Z Mateusza: „A najwyższy kapłan rzekł do Niego: Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? Jezus mu odpowiedział: Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich. Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje? Oni odpowiedzieli: Winien jest śmierci”.
Inna sprawa, że w oryginale Jezus nie powiedział „Tak, ja Nim jestem”, ale właśnie „Ty powiedziałeś”. Ile z tego, co się stało, wynikło ze słów, które Jezus wypowiedział naprawdę, a ile z niezrozumienia i przeinaczenia, dziś nie jesteśmy w stanie ocenić. Ja jestem skłonna nawet stwierdzić, że większość wynikła z niezrozumienia.
Uzdrowienia zapewne były skutkiem umiejętności medycznych Jezusa, a różne efektowne ozdóbki i owa „zgodność z proroctwami” były zapewne próbami wzmocnienia przekazu ze strony ewangelistów.
Mesjasz jest w gruncie rzeczy pojęciem abstrakcyjnym. Jezus był tylko człowiekiem, bardzo ludzkim człowiekiem o określonych poglądach. Reszta – to kwestia wierzeń. Mesjaszem na pewno nie można się samemu ogłosić. Było paru takich w historii, nawet im w to uwierzono (np. Jakubowi Frankowi). Źle skończyli – taka jest smutna prawda.
Ale mimo to – Hallelujah!
Trochę się spóźniłem z życzeniami, ale chyba jeszcze nie mam tak całkiem przemerdane? 😉
Wszystkim, obchodzącym w jakikolwiek sposób, a nawet nieobchodzącym, życzę dni świątecznych spędzinych w błogości i smakowitości. A jeżeli udałoby się to rozciągnąć jeszcze na dni nieświąteczne, to tym lepiej. 😀
Wszystkiego wesołego! 😆
@aPolonia:
O, rzadko mi się trafia widzieć komentarz, gdzie właściwie z niczym się nie mogę zgodzić 😀 Choćby dlatego, że Biblię czytuję i owe proroctwa starotestamentowe znam nie tylko z przywołanych w ewangeliach fragmentów. Ale dałbym spokój części światopoglądowo-biblijnej, bo nie mam nadziei na racjonalną dyskusję 🙂 A i miejsce nie na to.
Chodzi mi o punkt 3 — Krakusowi chodzi o konkretną interpretację… Cóż, jeśli Ewangelista jest bardziej dramatyczny (afektywny bym powiedział) niż Jezus…? Choćby w Mt 27, 46, gdzie przychodzi powtórzyć przetłumaczone na niemiecki słowa Jezusa, więc mamy dość dokładne porównanie ‚tego samego’ w dwóch interpretacjach, ba! mamy sytuację, gdy śpiewa wykonujący partię Ewangelisty musi nawiązać do interpretacji śpiewaka wykonującego partię Jezusa.
Zresztą zwróciłbym uwagę, że Pasja Mateuszowa była w oryginale utworem służącym liturgii (a docelowymi słuchaczami byli niemieckojęzyczni luteranie). Mój gust nie dozwala na nadmiar efektów teatralnych w ramach lektury Słowa Bożego — tu trzeba zachować równowagę miedzy pewnym dramatyzmem (by nie zanudzić), godnym dystansem (bo to nie podrzędny teatrzyk). Owszem, piątkowy koncert to wszystko zmieniał, bo dzieło przedstawiono poza jego naturalnym kontekstem — otwierając inne możliwości interpretacji, także takie, w których jest miejsce dla hiperemocjonalnego ewangelisty. (Nawiasem mówiąc: nikt dotąd nie krytykował techniki Markusa Brutschera.) Ja mam z tym jednak pewien problem i słowa o ‚skrajnym zaangażowaniu emocjonalnym’, same z siebie, zupełnie do mnie nie trafiają.
PAK – myślę bardzo podobnie. Też mi przeszkadza owa afektywność, nieledwie histeryczność Ewangelisty w zestawieniu ze spokojnie głoszącym Jezusem. To zresztą właśnie dla mnie może być ilustracją, w jaki sposób słowa Jezusa ulegały przeinaczeniu: przez histerię właśnie. Jezus prawdopodobnie nigdy sam z siebie Mesjaszem się nie ogłaszał i na tym właśnie polega największy dramat. Że nikt nie rozumiał naprawdę tego, co mówił, a co wcześniej głosił w synagodze. W tym niestety uczniowie.
Wróciłam z festiwalowego śniadania wielkanocnego i mogę odpowiedzieć teraz na różne przedstawione tu pytania 😉
Opera Rara niestety musi być w ciągu tygodnia (narzekała na to nowowiejska) z bardzo prozaicznej przyczyny: otóż jest ona gościem, czy w filharmonii, czy w Teatrze Słowackiego – w weekend mają tam własne imprezy.
Minkowski w przyszłym roku przyjedzie z Mszą c-moll (a więc wypad do Mozarta – dobrze, dobrze!) i paroma kantatami Bacha. Ogólnie jednak repertuarowo na festiwalu ma pozostać głównie barok z wypadami w średniowiecze. Więcej średniowiecza i renesansu ma być w Gdańsku na Actus Humanus.
W przyszłym roku jest jubileusz: MP stuknie dziesiątka. W związku z tym będzie trochę tak The Best Of. Ale dużo zależy oczywiście od tego, ile będzie kasy. W każdym razie Savall będzie zaproszony już nie z dużym projektem, tylko z mniejszym. No i bardzo dobrze 😉
Przewaga Włochów nad np. Francuzami na festiwalu wynika również z prozaicznych przyczyn. Otóż Francuzi mają jakieś opłaty socjalne, które bardzo podrażają koszt koncertu. Dlatego np. koncert jutrzejszy jest dużo droższy od dzisiejszego, choć w gruncie rzeczy są bardzo podobne pod względem repertuaru i ilości wykonawców. Poza tym w tym roku, jak wiadomo, przycięto fundusze, więc np. jeśli narzekamy na jakiegoś tenora, to znaczy, że nie było nas stać na lepszego 😉
Bobiczku – takie życzenia lubię. Wszystkiego wesołego wzajemnie 😀
Wstawać, bo Trybunał idzie! 🙂
Biblia jako całość (oba ‘testamenty’) przez obiektywnych, laickich, często z negatywnym nastawieniem inicjalnym, historyków źródeł, została wielokrotnie uznana za jeden z najspójniejszych tekstów historycznych ludzkości.
Ta ta ta… (…), będzie wiosna. Może jakieś nazwiska?
Marną dziś mam jakość dźwięku z tego zdezelowanego kompa 🙁 Ale cóż, darowanemu koniowi nie zaglądam w zęby…
Ja założyłem słuchawki – ciut lepiej.
Ale czy dobrze słyszałem – jeden z jurorów powiedział, że będzie słuchał po raz pierwszy tej kompozycji? Czy coś mi się przestawiło? 😆
No tak, Kacper 🙂 Ci pianiści… 😆
Oj… dobra; Haendla poważam tak sobie, więc słyszałem to razy może ze trzy, i myślę sobie wcześniej, nie będę za dużo dogadywał. Ale skoro tak, to hulaj dusza 😆
A swoją drogą, chyba mamy deficyt krytyków. Chyba że inni nie chcą ryzykować występu w Trybunale 🙂
Może Jacek ich nie chce zapraszać 😉
Ja sama nie wiem, czy bym się zgodziła 😛 Niektórzy powiedzieliby pewnie, że boję się zdemaskować z moją niekompetencją 😆
A ja dokonałem szczegółowego przelotu periodyku „Presto” i jednak… plasuje się gdzieś obok RMF Classic 😆
Jak się ubierać do filharmonii, artykuł o uniwersalności gitary jako instrumentu do przeznaczeń wszelakich („nieduże gabaryty czynią go wygodnym instrumentem w podróżowaniu” – autor chyba nigdy w życiu nie musiał taszczyć gitary, ani ładować się z nią do tramwaju czy samolotu!) – bez wpadek merytorycznych, ale płytki jak kałuża w lipcowe popołudnie. Recenzje płyt z dość nieczytelnym kodem nutek, słuchawek i czegoś tam jeszcze do oceny (chyba?) jakości nagrania i wykonania.
Wydane ładnie, złożone poprawnie. Dwunastu zeta jednak poskąpiłem.
Wrrr… a teraz w ogóle mi przestał grać 👿
Walnąć go! 😀
A ja autorytatywnie stwierdzę, że najlepsza była trójka 🙂 Tak sobie nawet myślę, czy to nie Hogwood, bo jakoś jego Mesjaszem mi zaleciało.
Buuu… chyba nic z tego nie będzie. Opowiecie mi, jak było, bo zaczynało się obiecująco…
Trójka mnie ubawiła – okropnie śmieszne było diablisko. Aniołek taki chłopięcy jakiś 🙂 Bardzo mi się podobała też pierwsza aria z czwórki.
Mam relacjonować w czasie rzeczywistym? 😆
A co nie działa?
No, player się nie włącza.
W ogóle było tak: komp się zawiesił (zawiesza się co chwila), ale grało. Zresetowałam i odwiesił się, ale player nie działa. Niby się ładuje – i nic 🙁
Odetkał się teraz 🙂
Spróbować link stąd
http://www.polskieradio.pl/st/program2.asx
Wkleić do okienka adresu.
Kogo odwalili? 🙂
Jedynke i szóstkę. 1-Koopman, a 6 jakiś koncert z Holandii bodaj, zapomniałem reszty 🙂
Jedynka – no i dobrze. Szóstki nie słyszałam.
Najlepiej mieć do radia oddzielny program, to jednak działa najsprawniej. Kiedyś słuchałem przez przeglądarkę, ale potrafiło nieźle ciąć, zwłaszcza na słabym łączu. A na słabym komputerze taki odtwarzacz jeszcze spowalnia działanie.
No, co zrobić. Na moim domowym zawsze działa link, który wrzuciłam do mojego blogrolla (Dwójka na żywo), ale tutaj on zupełnie nie działa, nie wiedzieć czemu. Weszło mi ze strony Dwójki.
wykonawców 3. i 4. bardzo wyraźnie zasugerował Piotr Kamiński, odpowiednio: Hogwood i Minkowski ( Hogwooda, wstyd się przyznać, nie slyszałam, a w 4. Anioł głosowo pasował chyba do Annick Massis, która tę partię wykonuje u Minkowskiego ).
a 2 – to chyba może być Emanuelle Haim …. ?
Weszło, czyli działa już czy nie?
Jak nie, to tutaj może
http://www.polskieradio.pl/Player?id=-2
Weszło, weszło 🙂 Dzięki!
Nagranie Haim nawet kiedyś słyszałem – nie podobało mi się, tylko tyle pamiętam 🙂
Odpadła piątka – McGegan – recenzenci twierdzili wcześniej że to jakiś czcigodny przodek, ale nie trafili 😆
No właśnie, z E. Haim jest problem – ma często świetnych śpiewaków, ale całość zwykle jej się rozłazi 🙂 Ta Maria Kleofasowa z 2. to chyba Sonia Prina ( piękny głos ), a zatem raczej jednak Haim. Słyszałam tylko fragmenty tego nagrania i podobały mi się śpiewaczki, całości po kawałkach nie potrafiłam ocenić.
Trójka rządzi 🙂
Jakoś ta Sonia tym razem mi się mniej podobała, choć ją uwielbiam 🙂
Powinien być remis 😉
Hoogwoda mam ( wstyd, że od dawna leży na półce niesłuchany ), teraz chyba dokupię Minkowskiego ( bardzo mi się podoba, fantastyczne warstwa orkiestrowa, co cała „loża trybunałowa” podkreśla ), może już jest jakaś reedycja w przyzwoitej cenie 🙂
Oba ładne, ale estetyka trójki bardziej mi leży. Czwórka za bardzo wojskowa. W akompaniamencie to już, rzekłbym, Niceę słychać 😉
W tym układzie to musiał wygrać Minkowski 😉
No to się za tym Hogwoodem chyba rozejrzę 🙂
PK sugeruje istnienie jakiegoś układu? A to całkiem możliwe 😆
A teraz trzeba by wyjść na jakiś obiad, ale sypie śnieg jak w środku zimy 😯
No nie, powinnam była raczej powiedzieć: skład. Nie uznaję teorii spiskowych 😉
No, ja już podjadłem. Trybunał strasznie ciągnie kalorie 😆
To może fajny kot na deser. A nawet dwa.
http://farm6.staticflickr.com/5124/5317639633_76f931b0d0_z.jpg
Natomiast „Muzyka21”, z którą kiedyś współpracowałem, wreszcie opublikowała – po pół roku od przesłania do redakcji – moją recenzję tej płyty (numer kwietniowy). Wkleiłbym ją, ale mam bardzo „dziwne” układy z redaktorami pisma, więc boję się ryzykować, żeby nie było niepotrzebnych konfliktów. W każdym razie recenzja jest. Można ją przeczytać np. w Empikach. Pozdrawiam!
Słodki deserek 🙂
emseasz – tak, tak, lepiej nie ryzykować… mieliśmy tu z panem szefem dość szczególny dialog 🙂
Winna jeszcze jestem odpowiedź komorfilowi spod poprzedniego wpisu.
Po pierwsze, wracając krótko i po raz ostatni do p. Ch., to nie był to bynajmniej występ „tylko odrobinę bezceremonialny”. Człowiek przyszedł tu z ewidentną wolą przykopania właśnie mnie. Bo przecież można było powiedzieć po prostu: jeżeli Pani ma na myśli pozycję Wolffa, to są nowsze i ciekawsze, i tu parę konkretów, co, jak i dlaczego. A tu od razu wjeżdża armata i atak na moje kompetencje w ogóle. Jeśli do kogoś przychodzę z wizytą, to przecież nie powiem mu na wstępie, że jest głupi, prawda? Trochę kindersztuby. Dla mnie taka postawa jest żałosna – agresji naprawdę można sobie oszczędzić. Ten temat w ogóle nie podlega dyskusji i aż jestem zażenowana, że muszę takie sprawy tłumaczyć.
Zdanie można mieć tu nawet skrajnie inne niż moje, możemy się co najwyżej pospierać, ale przecież nie każę tu wszystkim np. znienawidzić Brutschera. Piszę tylko, dlaczego ja go odbierałam tak, jak odbierałam, jakie były przyczyny fizyczne i z czym mi się taka rola aktorska kojarzy. Każdy ma prawo do swojego odbioru. Ja przedstawiam swój, bo to przecież mój blog i tego ode mnie oczekujecie. Ale w ocenie sztuki KAŻDE zdanie będzie subiektywne. Pan mógłby oddać „Mszę h-moll, Mesjasza, Nieszpory Monteverdiego, Mszę uroczystą Beethovena, Requiem Mozarta – RAZEM za tę Pasję”, ja – nigdy, i zdumiewam się tym, że tak można pomyśleć. No i nadal będziemy się pięknie różnić.
Zgadzam się, że rozmowy wyznawców z niewyznawcami są trudne i takie muszą być, ponieważ dotyczą całego światopoglądu i postawy życiowej, a nawet typu osobowości (ja należę do osób, które po prostu w ogóle nie są typem wyznawcy czegokolwiek, no, może poza przyzwoitością międzyludzką). Uważam jednak, że dla każdej ze stron ważne jest przynajmniej dowiedzenie się o istnieniu drugiej strony, a być może nawet zrozumienie jej argumentów (co nie musi przecież oznaczać przejścia na tę drugą stronę 😉 ). Co tu dużo gadać – tolerancja czyni życie lepszym. Chyba także dlatego eksponuję do tego stopnia swoje zdanie na temat interpretacji Minkowskiego – bo już od dwóch lat, od Pasji Janowej, widzę, jakie reakcje budzą one w wyznawcach (i coś mnie w nich już od tamtej pory niepokoi). Chcę więc, żeby wiedzieli, że można na to patrzeć zupełnie inaczej. A nie, żeby zmienili zdanie. Przecież i tak nie zmienią 😉
Pozdrawiam wzajemnie 🙂
@PK 8 kwietnia o godz. 10:43 – trochę mam dyskomfort, jeśli chodzi o ten temat, bo raz Pani powołuje się na bardzo szczegółowe zapisy Ewangelii, a innym razem twierdzi, że to czy tamto uczniowie podkoloryzowali. Trąci mi to apriorycznym podejściem do źródła, chyba że zna Pani argumenty, których ja nie znam. Proroctwa o przyjściu Mesjasza pojawiają się m.in. w ks. Daniela, Izajasza, Mądrości, ale nawet w Psalmach Dawida, odnoszą się do dość konkretnych przymiotów Mesjasza i efektów jego przyjścia. Autorzy wskazują od 100 do niemal 500 konkretnych proroctw mesjanistycznych.
A wracając do sądu, zgodnie z pismem, Jezus odpowiedział, że jego królestwo nie jest z tego świata, czym przekreślił jakiekolwiek zarzuty podważania władzy cesarskiej. Nb. sąd, gdyby był, trafiłby w końcu pewnie na relację o radzie „podejrzanego”, by oddawać „cesarzowi co cesarskie”, co nie ograniczało się do podatków i wpłynęłoby na uniewinnienie. Słowem, uprawomocnione jest zdanie, że sądu nie było, czyli była zbrodnia.
@PAK – odpowiedziałam na interpretację wydarzeń biblijnych, stąd element światopoglądowy; nie zgadzać się, rzecz ludzka 🙂
@Hoko – a propos wiosny… Paul Maier (historyk starożytności), Simon Graenleaf (historyk prawa), Lord Lyndhurst (badacz prawa), Thomas Arnold (badacz historii Rzymu), Brooke Wescott (badacz tekstów), C.S. Lewis (badacz literatury średniowiecznej), J.N.D. Anderson (badacz prawa orientalnego), A. T. Robinson (krytyk starożytnych źródeł), zastosowano Federal Rules of Evidence – J. W. Montgomery – i inne metody i zasady, temat zgłębiało naprawdę wielu badaczy. Większość z nich po czasie odkryć w l. 70 XX w. podkreśla wręcz istnienie dowodów historycznych na prawdziwość Ewangelii.