SV rozpoczęła Rok Lutosławskiego
Świetny pomysł – dwa koncerty z hitami polskimi drugiej połowy XX wieku, ze znakomitymi solistami. Ten pierwszy koncert, który w połowie (większej, jeśli chodzi o wymiar czasowy) wypełniły utwory Witolda Lutosławskiego, po prostu musiał się odbyć pod batutą Jerzego Maksymiuka. Który zresztą był dziś w świetnej formie i humorze. Spotkałam właśnie Gostka, wchodziliśmy na salę i słyszymy fortepian. Mówię: to chyba Dwójka nadaje. Ale przecież transmisji nie było. No i okazało się, że Maestro przypomniał sobie swoje pianistyczne czasy; pograł nam z lekka ujazzowione Valses nobles et sentimentales Ravela. W przerwie grał też. Czy jest jeszcze taki dyrygent?
Zaczęło się od utworu, który kiedyś był przebojem (a dziś niestety nawet na YouTube go nie ma): Concerto giocoso Michała Spisaka. Bardzo ten utwór zawsze lubiłam – neoklasycyzm w stanie czystym, widoczne zafascynowanie „środkowym” Strawińskim, rzemiosło perfekcyjne, nastrój giocoso złamany jednak nutką melancholii. Tak naprawdę to jest kameralny utwór i Sinfonia Varsovia zagrała go w dość dużym składzie, ale to mu nie zaszkodziło.
Potem Partita w wersji na skrzypce i orkiestrę; jako solistka wystąpiła koncertmistrzyni zespołu Maria Machowska. Bardzo udana partia solowa, orkiestra też w porządku, ja jednak wolę wersję z fortepianem. Nie tylko dlatego, że była pierwsza, więc wcześniej ją poznałam, ale dlatego, że brzmi mocniej, dobitniej. Jestem właśnie po napisaniu artykułu do niemieckiego pisma „Osteuropa” o tym, jak Lutosławski czerpał z twórczości swoich poprzedników, i tylko się uśmiechałam słysząc niemal cytat z Driad i Pana Szymanowskiego albo motywiki – jak w wielu innych utworach – przypominające Alberta Roussela (tutaj ok. 3’oo”). Co nie umniejsza urody tego dzieła.
Przed przerwą jeszcze te kilka intensywnych minut na Koncert klawesynowy Góreckiego (z Elżbietą Chojnacką), przedłużone jeszcze o zabisowaną drugą część. I na koniec największe przeżycie – III Symfonia Lutosławskiego.
To chyba mój najulubieńszy jego utwór. Rozmawialiśmy przed nim ze znajomymi i padło pytanie: ile ta symfonia trwa? Ja na to, że dwadzieścia-dwadzieścia kilka minut. Nie, mówią, raczej ze czterdzieści. Nie upierałam się, bo rzeczywiście nigdy przy tej symfonii nie patrzyłam na zegarek. Przypomniałam sobie zresztą, że kompozytor nie był zadowolony z prawykonania utworu pod batutą George’a Soltiego (mnie się to nagranie bardzo podobało), bo początek był dla niego za szybki (dla mnie elektryzujący), a przecież, jak powiedział, „trzeba dać się tej muzyce wygrać”. No więc Maksymiuk dał się jej wygrać może nawet za bardzo, bo jakoś do połowy utworu powoli się to rozkręcało. Za to od połowy był taki szwung, że siedziało się z zapartym tchem. Ta końcówka zresztą jest niesłychanie podnosząca, energetyczna, coraz bardziej euforyczna wręcz. Publiczność aż krzyczała z entuzjazmu – nie było więc wyjścia i powtórzonych zostało chyba z dziesięć aż minut. Ale myślę, że nikt nie żałował.
A ile trwała ta symfonia? Niecałe pół godziny.
Następny koncert 4 grudnia, dyryguje Renato Rivolta, soliści: Ewa Pobłocka i Maciej Grzybowski. W programie Serocki, Panufnik, Sikorski (Tomasz), Baird i Tansman.
Komentarze
Maestro umilał nam czas przez dobre pół godziny albo i dłużej (przyszłam sporo wcześniej, żeby bilet kupić w okienku), ale się nie dłużyło 🙂 Matko, jak mi się Spisak podobał! Gdzie ja uszy miałam, że dotychczas nie słyszałam. Miło było spotkać Panią Kierowniczkę 🙂
Przepraszam, ze nie na temat, ale wyszla niejako awaryjna sytuacja i musze PT blogowiczow zapytac o zdanie.
Otoz, godzine temu dostalem w emailu taka wiadomosc:
„Dear ticket holder, Thank you for purchasing tickets to the Horacio Gutierrez performance scheduled for Sunday, December 9, 2012 at 3pm. Due to a physical injury, Horacio Gutierrez has regrettably cancelled his appearance. He has been replaced by Valentina Lisitsa.”
O ile pamietam, VL nie dostala na tym blogu standing ovation (tak jak nieodmiennie dostaje PA – w Toronto zreszta tez), ale ja komentarze – o nieszczesny – puscilem mimo uszu 😳
Czy mam zazadac zwrotu pieniedzy, wymienic na inny koncert, czy – ryzyk fizyk – zobaczyc, czy raczej posluchac? Wszelkie wskazowki, nawet porady, w ktorych jest cos podejrzanego (LK) beda mile widziane 💡
Pobutka.
Pietrku, wg recenzji Pani Doroty z koncertu w Warszawie, Valentine Lisitse nalezy omijac szerokim lukiem. Recenzja i dywanowe komentarze tu: http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/08/31/kariera-z-komputera/
BTW, gdy przegladam programy koncertow na nowy sezon, regularnie sprawdzam w guglu haslo „co w duszy gra” plus nazwiska muzykow/nazwy zespolow ktorych nie znam by zobaczyc czy Dywan ich slyszal i co o tym mysli 🙂
@ Pietrek 3:05
Moim zdaniem zawsze warto zobaczyć/posłuchać,żeby wyrobić sobie własny pogląd na sprawę (bywam np.na spektaklach niemiłosiernie schlastanych przez krytykę i nie zawsze są to przeżycia traumatyczne, a wiele razy zdarzyło mi się wychodzić z uczuciem sporego rozczarowania z wydarzeń bardzo chwalonych). Ale też zawsze dobrze posłuchać tych co się lepiej znają,albo już widzieli/słyszeli na żywo – stąd do osoby VL podchodziłabym z dużą rezerwą.Chociaż…czego nie dogra,to dowygląda,jeśli lubi się blondynki 😉
A dla wielbicieli Maestro Maksymiuka – jeśli ktoś jeszcze nie widział filmu „Mania” z jego muzyką na żywo – jest okazja w tym tygodniu :
http://www.filharmonia.wroclaw.pl/calendar/showEvents/1354402800
I jeszcze link pozamuzyczny,ale ponieważ niektórzy lubią poezję… (…niektórzy,a to znaczy nie wszyscy 🙂 jeśli dobrze cytuję z pamięci ) http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,12944002,Tadeusz_Rozewicz_w_formie__Wydal__to_i_owo_.html
Gdy czas jest ograniczony, bilety nietanie a wytrzymalosc na zla muzyke niska, lepiej robic jakas selekcje wstepna 🙂 Ja przewaznie zaczynam od przesluchania krotkiego zywego nagrania na tubie (dla mnie najwazniejszy sprawdzian), a jesli chwyta to troche czytam w sieci o, a na koncu zagladam do recenzji osob ktore mi sie poprzednio sprawdzily. A czasem trafiam przez recenzje, slucham probki i potem wyszukuje gdzie mozna posluchac.
Nie umiem się podzielać i wiedząc o koncercie w S1 wybrałem spotkanie z Piotrem Kamińskim w Teatrze Polskim. Spotkanie poświęcone sztuce tłumaczenia, a okazją było wydanie nowego przekładu Burzy Szekspira.
—
Kiedyś w PR2 była cykliczna audycja poświęcona sztuce translacji..
@lesio 9:42
chyba też bym wybrała 🙂 Zresztą w tym roku wybrałam szekspirowskie spotkanie z Andrzejem Sewerynem ( Szekspir był oczywiście w nowym przekładzie,który chyba będzie miał szczególne miejsce w moim sercu i na półce 🙂 ) i w związku z tym spózniłam się na „Muzyczki ” Góreckiego 🙁 Też nie mam zdolności bilokacji …
Z jedenastego rzędu:
Concerto Giocoso to muzyka lekka, łatwa i przyjemna, bardzo miły wstęp do koncertu, ale głębszego ciężaru gatunkowego raczej tu nie ma. Wolę Bacewicz.
Koncert Góreckiego wyjątkowo nie podobał mi się, i tyle. Pomimo, że artystka poprosiła o ściszenie klawesynu (był nagłośniony), to jego dźwięk był nieznośny. Właściwie zagłuszył całą orkiestrę. Był ostry, natarczywy, nieprzyjemny, a na dodatek miałem nieodparte wrażenie, że Pani Chojnacka była nie w formie. Ten bis wyglądał bardziej na drugi „take” do nagrania, niż rzeczywisty bis, choć faktycznie wypadł dużo lepiej.
Teraz do konkretów. Partita, którą ja z kolei wolę w wersji z orkiestrą, wywołała u mnie rzedki odpływ totalny. Udało mi się przenieść gdzieś pod miedziane płyty rozpraszające nad sceną, a zdarza mi się to niezmiernie rzadko… 🙂 Ostatnio w tej sali podczas kwartetu Lutosławskiego w wykonaniu Śląskiego.
Maria Machowska była liryczna i poetycka tam, gdzie Anne-Sophie jest zadziorna. Anne-Sophie traktuje nuty jak przeszkodę do pokonania. P. Machowska zrobiła z tej muzyki lot szybowcem nad wiosennymi łąkami w słoneczny, wiosenny dzień. Pod ogromnym wrażeniem.
(co ja w ogóle wypisuję???)
No a potem III Symfonia. Hm, tak. Ja ją lubię oglądać – współgrę instrumentów, podział pomiędzy częściami „free” i zapisanymi.
Ostatnie cztery nuty iście beethovenowskie 🙂
Dzień dobry,
zgadzam się z Gostkiem co do Góreckiego. Jak można było tak nagłośnić ten klawesyn! Nie wiem, czyja to była wina, kto był uprzejmy to zaordynować, bo koleżanka przy konsolecie stwierdziła „to jeszcze mała głośność w porównaniu z tym, co było na próbie” 😯 Jest takie miejsce, gdzie na wierzch ma wyjść melodia w smykach, i była kompletnie niesłyszalna. Poza tym rzeczywiście ten koncert tego wieczoru był chyba zbyt wymagający kondycyjnie.
Śliczny tekst liryczny Gostka o Particie 😉 a ta końcówka w III Symfonii mnie zaskoczyła. Zazwyczaj się tych nut nie gra z takim beethovenowskim zaiste namaszczeniem, tylko tak mniej więcej, jak na początku, żeby podkreślić klamrę formalną. No, ale po narastaniu, jakie przedtem Maestro orkiestrze narzucił, po prostu nie dało się inaczej.
Mnie też ogromnie było miło spotkać wczoraj jedną taką 🙂
Na pewno widziałem ten koncert w CSW. Grała orkiestra AUKSO i żadnego nagłośnienia nie było.
No nie, to niemożliwe. Zawsze jest nagłośnienie. A kto grał na klawesynie?
Dla @ew_ki (9:52) – krotsze ale zawsze 🙂
http://www.polskieradio.pl/8/410/Artykul/732875,Z-Szekspirem-nie-da-sie-inaczej-niz-na-sluch
No właśnie pamięć zawodzi 🙁
Bo Maciek Grzybowski chyba nie grałby tego na klawesynie…
Muszę grzebnąć.
Hihi, to może to był fortepian? 🙂 Wtedy faktycznie nie byłoby potrzeby nagłaśniania.
Grywa się to na fortepianie – pierwsza była Anna Górecka, córka kompozytora, ma to w repertuarze np. Janusz Olejniczak.
Dzięki,lisku 🙂
Ode mnie też wielkie dzięki za Piotra Kamińskiego. 🙂
Ciekawa rozmowa, ciekawy rozmówca, ciekawy temat, a ja jeszcze dodatowo miałem pewną osobistą przyjemność. Nareszcie nie onieśmielał mnie merytoryzm i cały czas wiedziałem, o czym mowa. 😆
Aha!
AHA!
Mam potwierdzenie od samego wykonawcy.
Nienagłośniony klawesyn z AUKSO w Laboratorium k. CSW.
Jak jest nienagłośniony, to bzyczy jak brzękadło i jego z kolei nie można zrozumieć 🙁
Ale Laboratorium to nie jest duża sala.
@Ew_ka, Bobik,
Rozmowa z p. Piotrem rzeczywiscie b. ciekawa; dobrze by bylo wiedziec czy jego adaptacja Cyda w tlumaczeniu Morsztyna wyszla/wyjdzie drukiem.
BTW, Piotr Kaminski bedzie pojutrze w Trybunale (Smetana, Sprzedana narzeczona).
ew_ka 9:52
To było wspaniałe spotkanie, była również obecna p. prof. Cetera oraz Andrzej Seweryn.
Piotr barwnie wyjasniał tajniki tworzenia przekładu (bycie „niewidocznym”, tworzenie języka itd itd) było sporo nawiązań do muzyki. Spodobało mi się stwierdzenie, że biedni Anglicy muszą wciąż wysłuchiwać szekspirowskiego języka sprzed 400 lat (którego mogą już nie za bardzo rozumieć, u obywateli USA ten odsetek wynosi ok. 80% !!)
podczas gdy inne narody mogą się rozkoszować nowymi przekładami !!!
I zapadł mi żarcik o Janie Kotcie, który przyszedł do domu znanego tłumacza – drzwi otwiera synek tegoż :
Jest tatuś w domu ?
Jest, ale zajęty..
A co robi ?
Tlumaczy Szekspira..
To ja poczekam
PK pyta: Czy jest jeszcze taki dyrygent? – Maestro Jerzy Maksymiuk grał także na fortepianie podczas przerwy w czasie koncertu z Elbląską Orkiestrą Kameralną, która obchodziła niedawno pięć lat działalności. Na tę uroczystość Maestro skomponował utwór pt. „Happy Birthday to Orchestra”. Został on wykonany przez elbląskich kameralistów pod dyrekcją kompozytora, który grał także na fortepianie, podczas koncertu na początku października 2012 r. w Galerii El. Jest to rodzaj żartu muzycznego na orkiestrę kameralną, fortepian oraz głosy… publiczności w którym kompozytor dokonuje wielokrotnych przetworzeń powszechnie znanej amerykańskiej piosenki.
Bardzo ładne 🙂
Maestro w ogóle ostatnio dużo komponuje.
Dobry wieczór.
Wrzucam, bom zachwycona cała. 🙂
Młody człowiek pochodzi (podobnie jak pani Agnieszka Budzińska-Bennett) ze Szczecina.Ma 7 lat, i właśnie wygrał III. Warszawski Konkurs Pianistyczny.
http://www.youtube.com/watch?v=pzNDuXtq9SQ
(od 7 minuty 20 sek)
Pobutka.
Smutna wiadomość -wczoraj zmarł prof.Jacek Woźniakowski 🙁 http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/krakow/zmarl-pierwszy-w-iii-rp-prezydent-krakowa,1,5318940,region-wiadomosc.html
Piękny człowiek,dla mojego pokolenia kulturożerców ważna osoba. Kto czytał,ten wie dlaczego…
Dzień dobry,
sama gdzieś tam jeszcze w domu mam którąś z książek Profesora…
Te dzieciaczki od Mar-Jo wszystkie grają fajnie i śmiesznie zarazem – śmieszne przybierają pozy i wykonują gesty, wyraźnie wyuczone przez pedagogów (pedagożki głównie), trochę pretensjonalne.
A propos dziecięcego grania – bardzo zabawny komentarz pewnego amerykańskiego dyrygenta, który wydał książkę na temat liderowania (cenioną przez tzw. coachów):
http://www.ted.com/talks/lang/pl/benjamin_zander_on_music_and_passion.html
Dzień dobry,
Zandera teoria jednego pośladka – coś w tym jest! Kiedy siedzę na obu, robota nie idzie, garb mi rośnie od zapadania się w sobie, a na jednym śmiga aż furczy 🙂
Hm. Na krześle komputerowym trudno siedzieć na jednym pośladku 😉
@ jedna taka 14:01
Rzeczywiście coś w tym jest ,ale teraz mamy podbudowę naukową 😉
Mnie to jakoś samo wychodzi, tylko słup z kręgami niebezpiecznie mi się skręca 🙂
No właśnie, bo siedzenie na jednym pośladku to jednak siedzenie skrzywione 🙁
Dzis o 19.00 w PR2 transmisja z koncertu Amandine Beyer i Gli Incogniti (w ramach Mazovia goes Baroque) (!)
„Hm. Na krześle […] trudno siedzieć na jednym pośladku ”
Dobra, dobra. Sa krzesla na ktorych nie dawalo sie siedziec zadnym posladkiem 😯
http://music.cbc.ca/#/blogs/2012/9/Glenn-Goulds-chair
PS Replike tego krzesla mozna kupic za grube pieniadze.
JUZ WKROTCE : CHANUKKA
Polecam: latkes, czyli placki kartoflane
http://www.youtube.com/watch?v=JUzo3uQ00OM
„Mazel tov, motherfucker” 😆
Myślałam, że po takim fartuszku z napisem „Kiss my tuchus” (pierwszy raz widzę taką pisownię, „tuches” moim zdaniem; znaczy to tyle co „kiss my ass” 😳 ) będzie jakieś rapowanie znanej piosenki chanukowej 😉
Placków sobie nie odmówię, ale to jeszcze za parę dni.
Co zaś do krzesła Goulda, jakoś zawsze kojarzyło mi się tylko, że było niższe. Ale rzeczywiście siedzi się na nim nawet nie na jednym pośladku! Cóż za szwung to musi dawać… 🙂
Nie byłam dziś niestety na Amandine Beyer (miałam inne zobowiązania, zresztą bardzo ciekawe), ale pójdę jutro.
😯 Spróbowałam wyobrazić sobie więź Goulda z tym krzesłem i nie dałam rady. 😯
„Co zas do krzesla Goulda, jakos zawsze kojarzylo mi sie tylko, ze bylo nizsze.”
Jakiej ono bylo wysokosci, to widac na pierwszym zdjeciu. Poza tym okropnie skrzypialo i spece z Columbia Records zrobili mu wyciszona replike do nagran. Anegdotka donosi, ze kiedy mial miec koncert w Cleveland z Szellem, tak byl zajety regulacja nozek swojego krzeseleczka, ze nie zauwazyl kiedy Szell wszedl i mial zaczac probe. Szell wsciekl sie 👿 , paleczke przekazal asystentowi, ale na koncercie pokrecil glowa i stwierdzil: This nut is a genius. 🙂
Jezeli pamietacie, pare tygodni temu wypytywalem sie o muzyczne rozrywki w Warszawie dla kanadyjskiego krajana.
Wlasnie wpadl zdac relacje z wizyty w Polsce i w Warszawie.
ZA-CHWY-CO-NY! 😆
Byl na Powazkach na grobach Moniuszki, Kiepury i innych, na Okolniku „W Duecie po Polsku” (Kamila Wąsik-Janiak skrzypce i Karolina Nadolska fortepian), no i na koncercie 28 XI w Studiu Lutoslawskiego. Jezeli ktos z PT blogowiczow tam byl, i zauwazyl super-rozentuzjazmowanego sluchacza, wykrzykujacego Brava (dla Chojnackiej), Bravo (dla Maksymiuka) no i Bravi (dla orkiestry) – tak, to byl ON! Po ostatnim crescendo tak mu sie krecilo w glowie, ze musial poprosic siedzaca obok niego pania – swietnie mowiaca po angielsku, tak jak, wedlug niego, kazdy w Polsce – aby odprowadzila go do metra. Slyszalem o roznych odzywkach na podryw, ale ta jest calkiem swieza 😉
Poniewaz zatrzymal sie w Bristolu, odspiewal, z tego samego balkonu co 80 lat temu Kiepura, arie Stefana. Przyznal, ze caly tlum zrobil mu portier i pokojowka – ale co tam – liczy sie miejsce.
Na Echa Czasu nie wyrobil sie, ale przemila panienka, oczywiscie poliglotka, wprowadzila go do Teatru Wielkiego (akurat bylo jakies zebranie francuskich businessmanow?), do lozy – tak, ze mial okazje rzucic okiem na ten Swiety Przybytek.
Jeszcze raz dziekuje wszystkim za wskazowki.
No i tyle byloby na dzis.
Pobutka.
Czesc Dorotka, czyli Pani Kierowniczko:
pluje na siebie, za to, co mam do stwierdzenia, ale panu Pietrkowi( masz zreszta moje przyzwolenie/zachete, aby mu podeslac moj adres e-mailowy) radze zamienic bilety na cos pewniejszego. Szkoda, ze Gutierrez, niegdys jeden z najwiekszych talentow pokolenia Ohlassona, Swanna, Axa, Peter Serkina i paru innych, dzis gra coraz to bardziej sporadycznie, Nowego Jorku w ogole unikajac. Obawiam sie, ze stal sie jak to sarkastycznie sie mowilo o Michelangelim „available for cancellations”( gotow na odwoloywanie wystepow).
VL jest natomiast bardzo fajna i sympatyczna osoba, ale wszystkie koncerty na jakich mi dane bylo sluchac w NY posiadaly podobna wspolna ceche: bieglosc palcowa( zrozumiale ze nie na miare Volodosa, czy Kissina) polaczona z prowincjonalna raczej muzykalnoscia. I tutaj staram sie byc uprzejmym. Jakim cudem te cechy gry sa niezauwazalne przez pewnych menadzerow, pozostaje ich sekretem.
Valentyna o dziwo jest wcale skromna osoba, chociaz to przypomina mi slynne angielskie powiedzenie : „he was a very modest person, and he had so much to be modest about”( byl osoba bardzo skromna i mial wiele ku temu powodow).
PA gra za 5 dni bachowski recital w Carnegie Hall: jakies sprawozdanie chyba sie ode mnie pojawi, chociaz obawiam sie, ze po ostatnich rewelacyjnych wystepach Schiffa z Bachem, w moich uszach pozostac moze pewien niedosyt.
Hej, Romku! Zazdroszczę Schiffa, dawno go nie słyszałam na żywo. Ale o PA bardzo chętnie się dowiemy, jak mu poszło.
Co do Valentiny postarałeś się być uprzejmy, ale w wymowie wyszło mniej więcej to samo, co krótko i węzłowato napisał Wielki Wódz pod moim wpisem o niej: „Laska gra jak na imieninach u cioci” 😉
Cieszę się, że kolega Pietrka zadowolony. Fakt, słyszałam zachwycone krzyki „brawo” gdzieś z tyłu 🙂 Dobrze, że trafił na anglojęzyczną panienkę, ale też równie dobrze mogłoby się zdarzyć, że dostałby miejsce koło Gostka i wtedy dopiero byłby zdziwiony 😉 A na serio, rzeczywiście coraz bardziej popularna, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, jest dość nawet przyzwoita angielszczyzna. Trudno się dziwić, skoro prawie każdy był, jest albo chce pojechać za granicę 😉
Alllo allo, Trybunału ktoś słucha? 🙂
„dobrze mogloby sie zdarzyc, ze dostalby miejsce kolo Gostka ” Ciekawe, czy jego tez by prosil o podprowadzenie do metra? 😯
Dziekuje za komentarze p. RM i ew-ce, z ktora musze sie calkowicie zgodzic 😀 – to taki iside joke – ze opinie opiniami, a trzeba przekonac sie na wlasne oczy/uszy. Blondynka, eh?
Ale, z najrozniejszych przyczyn – troche zmienily mi sie plany na najblizsze pol roku – bilety odwolalem i w RCM mam po prostu kredyt na poczet przyszlych koncertow. Niestety, przepadnie mi tez koncert Trifonova w przyszlym roku
Jesli idzie o Bacha P. Anderszewskiego – to wlasciwie bardzo mi to przypomina Bacha granego przez Pletniewa – tyle, ze nie JS, a CPE 🙂
Jeszcze jesli idzie o rozne, niekoniecznie stratosferyczne wykonania. Wiem, ze to zupelnie cos innego, ale – przez dwadziescia lat uczylem w dwoch szkolach z bardzo zaawansowanym muzycznym programem. W zwiazku z tym nasluchalem sie – zreszta absolutnie bez oporow i niesmakow – najrozniejszych recitali uczniowskich – jednych lepszych, innych jeszcze lepszych 😉
Pare razy bylem w jury oceniajacym wystepy. A raz to nawet przypadla mi rola Simona Cowella, z ktorej sie zupelnie niezle wywiazalem. Coz, to rzeklszy, teraz zdradzilem jaki mam charakter – ciezki, bo zloty.
PS „ale panu Pietrkowi( masz zreszta moje przyzwolenie/zachete, aby mu podeslac moj adres e-mailowy)” – ?? Nawzajem – chetnie nawiaze kontakt
inside joke 👿
No i proszę, jaki jest sens w obecnym terminie Trybunału, jak człowiek poczciwy spieszy w tym czasie do Studia im. Lutosławskiego… 😈
Pietrku – już wysyłam mail.