Kolędy Charpentiera
W chłodnym, lecz pięknym ascetycznym wnętrzu gdańskiego Kościoła św. Jana (nie pełni funkcji liturgicznych, jest pod zarządem Nadbałtyckiego Centrum Kultury) festiwal Actus Humanus rozpoczął się sympatycznym występem zespołu Akadêmia z Szampanii pod dyrekcją Françoise Lasserre, wywodzącej się m.in. z La Chapelle Royale. W programie – bożonarodzeniowe utwory Marca-Antoine’a Charpentiera.
Nie było to efektowno-zadziorne granie jak u Minkowskiego ani też podniosłe i wzruszające jak w zespole Le Poème Harmonique. Była to bezpretensjonalna interpretacja tej prostej, niemal ludowej muzyki, bez częstego w muzyce francuskiej (i u samego Charpentiera także) patosu. Muzyki na Boże Narodzenie, spokojnej i pogodnej, nawet chwilami wesołej.
W sumie najprostszy stylistycznie był Magnificat – zapewne najwcześniejszy (data powstania nie została podana, nie wszystkie daty utworów Charpentiera są zresztą znane), dopiero zapowiadający jakby właściwy styl kompozytora. Ten pojawia się w In nativitatem Domini Canticum, który to utwór ma zresztą ciekawą formę. Najpierw jest wstęp, podniosły i smętny, jakby usprawiedliwiający się z dalszego ciągu w świetle świadomości tego, jak historia dalej się potoczyła. Potem fragment instrumentalny, cichy, pełen skupienia i tajemniczy, nazwany po prostu Nuit (Noc), przygotowujący nas na zmianę. No i zmiana przychodzi: muzyka staje się żywa, wesoła, aniołowie konwersują z pasterzami, mamy marsz pastuszków do Betlejem (w tempie kłusa raczej) i hymn pochwalny na koniec.
Utwór wykonany w drugiej części koncertu jest grywany częściej i stanowi jeden z najoryginalniejszych pomysłów Charpentiera. To Messe de Minuit pour Noël, czyli msza na Pasterkę, w całości oparta na starych francuskich kolędach. Dzieło zatem, można powiedzieć, folkowe, pełne energii i humoru. Bardzo się podobało, jeden z fragmentów został zabisowany.
Zespół Françoise Lasserre nie jest może bardzo efektowny, lecz sprawny i muzykalny. Przyjemnie się go słucha, nie mniej i nie więcej, ale też wykonany tu repertuar sam w sobie nie służy jakimś głębokim wzruszeniom czy zadumie, lecz po prostu dobremu nastrojowi wynikającemu z dobrej wiadomości, używając myślowego skrótu.
Komentarze
Pobutka.
Fajny pomysł, żeby przed Charpentierem dać oryginalną kolędę 🙂
A tymczasem z Actus Humanus robi się już sensacyja 😛
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,13033811,Moda_na_festiwal_Actus_Humanus__Wszystkie_karnety.html
Facet co prawda coś tam zmyślił, ale to prawda z tym wywiadem premiera, i rzeczywiście wybiera się na Savalla, zapewne z małżonką. Zdarza się 😉
Wielka mi sensacja, gra w piłkę nożną i słucha Savalla!
By daleko nie sięgać to sam Savall jest kibicem FC Barcelona 🙂
Każdy Barcelończyk jest libicem FC Barcelona 😉
To ja nic nie rozumiem. Pan Premier będzie w szaliku? 😯
Jeśli będzie, nie omieszkam donieść. Jeśli nie, to też 😉
@PK 12:32
Podobno kiedy Pan Premier ujawnił się ze swymi upodobaniami muzycznymi,dostał od lekko zaskoczonych organizatorów festiwalu krakowskiego płytę z osobistą dedykacją od (niemniej zaskoczonego) artysty 🙂
No i ogólnie natychmiast akcje Savalla w naszym kraju poszły w górę 😉
Ale honorowe obywatelstwo miasta Jarosławia to chyba jednak z innego powodu…
@WW 14:36
Savall też pewnie będzie w szaliku,jak zwykle 😉
Może być w szaliku, może być kibicem, może ściskać violę da braccio kolanami, i tak szacun za zasługi. 😉
To będą szaliki różnych klubów. 😀
A Kierownictwo już w Gdańsku!
Czuję zmęczona od samego śledzenia. Nie nadążam.
Ale dzięki wielkie za te wszystkie podróże i recki. 🙂
W szaliku to on zwykle bywa ciemnoczerwonym.
Czy jakiś klub ma takie barwy? 😉
Chyba niejeden. Na pewno nie w Gdańsku, więc niech mistrzu lepiej uważa.
Jest też ładna anegdota będąca przyczynkiem do sprawności działań Kancelarii Premiera. Zaproszenie na koncert Savalla zostało tam wysłane przez organizatorów Actus Humanus z parę miesięcy temu. Na parę dni przed festiwalem ukazał się tekst w „Newsweeku”:
http://muzyka.newsweek.pl/jordi-savall-na-festiwalu-muzyki-dawnej-actus-humanus,99135,1,1.html
I wtedy przyszło do festiwalu pismo z Kancelarii, jak to jest, że premier z „Newsweeka” musi się dowiadywać, że Savall nie dość, że będzie w Gdańsku, to zagra muzykę z Wszystkich poranków świata… 😈
Na usprawiedliwienie podam, że zaproszeń do kancelarii przychodzi taka ilość, że przegapić jakieś istotne, zwłaszcza, jak się nie podejrzewa istotności, bardzo łatwo.
Mając natomiast na względzie taką możliwość, nie wysyłałabym pism, bo łatwo o ośmieszenie.
Dobrać dobrych, rozsądnych współpracowników nie jest łatwo.
@ PK 18:11
Bardzo ładne 🙂
Ale mt7 też ma rację, zwłaszcza z tym doborem współpracowników to czasem premier ma pewien problem (ale to problem większości szefów).
Z żałobnej karty:
Nie żyje Ravi Shankar. Miał 92 lata. Legendarny mistrz sitaru i kompozytor, który rozsławił muzykę hinduską na całym świecie zmarł dzisiaj w Południowej Kalifornii.
A w Paryzu wygwizdali i wybuczeli podobno Warlikowskiego za inscenizacje Medei Cherubiniego…
Przynajmniej tak donosi wczorajszy New York Times. Mnie przy tym nie bylo i szkoda ze pan Piotr nas juz tu nie zaszczyca, bo chyba by mial cos do powiedzenia:
http://rendezvous.blogs.nytimes.com/2012/12/11/mele-at-the-opera-catcalls-for-paris-mde/
Uklony, jrk
Jak chodzi o tego Carpentera to on śpiewał damskim głosem 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=aCrSa3c-clc
U zeena już naprawdę kolędy i Wigilia 😀
Ciekawe, co z tą Medeą. Nie byłam w La Monnaie, kiedy to tam wystawił; nasze chłopaki się zachwycały 😉 . Wyszło właśnie na DVD i zastanawiałam się, czy przynajmniej w tej formie się nie zapoznać. Ale chyba jednak nie mam ochoty.
Ravi Shankar 🙁
Medea Warlikowskiego jest na Tubie.
A jak tam Savall?
Już napisałam, zapraszam 🙂
Messe de Minuit pour Noël jeden z najładniejszych. Oby więcej takich utworów komponowano.