Żale i apostrofy
Zawsze najbardziej lubiłam Savalla na koncertach solowych. To one mają najlepszą, najczystszą formę (w przeciwieństwie do nader „barokowych” projektów ostatnich lat), są zwięzłe, bezpośrednie i po prostu wzruszające. Tak właśnie było i w Dworze Artusa. Nie wiem tylko, czemu koncert nosił tytuł Wszystkie poranki świata, skoro z utworów wykonanych na filmie na 15 punktów programu było ich tylko sześć.
Program składał się z pięciu bloków po trzy utwory, każdemu z nich Savall nadał tytuł (nie byłby sobą, gdyby nie zachował się trochę jak kompozytor). A więc: Invocation, Les Regrets (Żale), Les Goûts Étrangers (Zagraniczne gusta; to od tytułu suity Marina Marais Suitte d’un Goût Étranger), La Reveuse i Les Voix Humaines (te dwa ostatnie także od tytułów Marais). Po każdym bloku kłaniał się i stroił przed następnym. Zwykle zapowiadał środkowy utwór z trójki, zapewne jako najważniejszy. Tylko pierwszy blok, czyli kolejno Arpeggiata Carla Friedricha Abla, Allemande z Suity d-moll Bacha i Aria Burlesca Johanna Schencka zostały zagrane jednym ciągiem, jakby wynikały nawzajem z siebie, rapsodycznie i improwizacyjnie.
Przed drugim blokiem powiedział: ten koncert poświęcony jest pamięci Montserrat Figueras, zwłaszcza ta część. Po Fantaisie en Rondeau Sainte-Colombe’a – syna zabrzmiało słynne Les Pleurs Sainte-Colombe’a – ojca, bardziej stłumione niż w wykonaniu filmowym, ale to stłumienie było jak głos więznący w gardle ze wzruszenia. Savall nagrywając muzykę do filmu nie wiedział, że kiedyś będzie ją grał z myślą o odejściu nie żony głównego bohatera, lecz własnej… Bezpośrednio przeszedł do Bourrée II z Suity Es-dur Bacha, ale zagranego pizzicato, było to jak ciche stąpanie.
Kolejne bloki zawierały po jednym utworze Sainte-Colombe’a – syna oraz po dwa – Marina Marais, podobna była budowa ostatniego, z tym, że tu Sainte-Colombe’a zastąpił Le Sieur de Machy (II połowa XVII w.). Ostatnie były Les Folies d’Espagne Marais. I jeszcze dwa bisy: improwizacja na temat kołysanki francuskiej oraz Muzette Marais.
Razem z gambistą znaleźliśmy się na ponad godzinę gdzieś w innym świecie, który jest dla niego światem nostalgii za Montserrat. Pozostanie w nim już na stałe, to widać. Ona była piękna, oboje byli piękni, teraz on jest piękny sam…
Premierowi w końcu nie udało się dolecieć z sejmowych głosowań budżetowych, więc przysłał swojego doradcę. Był też prezydent miasta. Jeden był zgrzyt dla mnie potworny – nie wiem, czyj to był pomysł (zapewne szefa festiwalu), żeby przed koncertem przemówił Szymon Hołownia. Ten wyszedł, powiedział, że nie jest tu po to, żeby wygłaszać kazania, po czym wygłosił kazanie bredząc coś zupełnie od rzeczy. Drogi Actusie Humanusie, nie idź tą drogą. Byłam wściekła, i wiem, że nie tylko ja, że te głupoty psują mi cały nastrój koncertu. Na szczęście Savall jest tak wielkim artystą, że szybko pozwolił o tym falstarcie zapomnieć.
Komentarze
Ale w jakiej sprawie przemówił Hołownia, nie rozumiem?
Przyjemnie się czyta i wyobraża oczami duszy.
To jest jeszcze bardzo świeża strata, odejście żony.
Ostra żałoba po bliskiej osobie trwa ok. 3 lat, później powinna się wyciszać i nieobecny bliski powinien znaleźć sobie miejsce w naszym życiu już bez bólu i rozpaczy.
dorota, mi tez bylo milo Cie zobaczyc. pozdrowienia.
Pobutka.
Na temat : W najnowszym Tygodniku Powszechnym piękny artykuł Doroty Kozińskiej o „Wszystkich porankach świata „ i nie tylko… Zresztą cały dodatek festiwalowy świetny (wśród autorów także prof. Mirosław Perz, Jakub Puchalski ) więc przez cały wieczór czytałam zamiast udzielać się przedświątecznie ;-).
Nie na temat, ale też ważne :
http://www.dziennikpolski24.pl/pl/aktualnosci/kultura/1253243-chor-polskiego-radia-reaktywacja.html dostałam przed chwilą taką wiadomość z komentarzem – oczywiście wielka radość 🙂 , ale żeby nam tylko pani Agnieszka zupełnie nie wyfrunęła z Wrocławia w wielki świat !
Dzień dobry,
bardzo dobra wiadomość o Chórze PR. Oby się udało!
Witam Szymona Hołownię, pozdrawiam wzajemnie, tylko mi przykro, że musiałam spotkać mojego dawnego redakcyjnego kolegę (z „GW” – wiele lat temu) w takich okolicznościach.
Co tam w tej jego opowieści było, trudno mi nawet powtórzyć. Z grubsza było – i nawet stwierdził, że go wręcz o to poproszono – o połączenie radosnego tematu narodzin (Narodzin) ze smutnym tematem śmierci. Najprostsze połączenie nasuwa się oczywiście takie, że każde narodziny to zapowiedź śmierci, i z grubsza na ten temat właśnie było. Ale też można w różny sposób o tym mówić. Można głęboko i mądrze, można nieznośnie. A jak już zaczęło się o pieluszkach, którymi Maryja owijała Jezuska, a które potem (!) znalazły się w jego grobie, gdy zmartwychwstał – no, bardzo przepraszam. I to wszystko przed tak pięknym wydarzeniem, które właściwie wymagało tylko jednego wstępu: tego jednego jedynego zdania, które wygłosił Savall przed drugą częścią. Czasem – nader często – jest tak, że jedno zdanie wystarczy.
Wczoraj Aga i Bobik byli na koncercie Piotra Anderszewskiego w Kolonii. Może by jakaś relacyjka… 😉
doroto, smialo – nie musisz pisac o mnie w trzeciej osobie 🙂
co do pieluszek i grobowych chust – to nie ja „bredze”, to Ojcowie Kosciola. nie udalo mi sie jednak, jak teraz widze, namowic Cie do wyjscia z poziomu twardo zakorzenionej doslownosci postrzegania wszystkiego co wiaze sie z Bozym Narodzeniem na poziom symbolu. rozumiem jednak, ze o merytoryke tu sie nie bedziemy spierac, kluczem jest zle wrazenie.
i tu zgoda. ja tez uwazam swoje wystapienie za zupelnie zbedne. 🙂 to nie bylo miejsce, ni czas. gdy Bog mowi przez muzyke (i to jedno zdanie Savalla, o ktorym mowisz), nie ma sensu zagluszac Go mnozeniem bytow.
zupelnie nie znam sie na muzyce (dlatego z przyjemnoscia zagladam czasem na Twojego bloga, probujac mierzyc sie z nieznanym swiatem), wczoraj mialem jednak wyrazne wrazenie, ze Savall mowi cos bardzo osobistego, o chwili w ktorej sie znalazl. to bylo znacznie cenniejsze i czystsze niz jakiekolwiek „sie madrzenie”.
uspokajam Cie wiec – takich zgrzytow wiecej na swoim podworku nie doswiadczysz, a przynajmniej – to nie ja bede zgrzytal 🙂
serdecznosci
byly kolega z Czerskiej
Toteż, Szymonie, ja nie tyle do Ciebie mam pretensje, co do kogoś, kto to (niepotrzebnie) wymyślił.
W trzeciej osobie było w odpowiedzi na wcześniejsze pytanie „o czym mówił”.
Droga Pani Doroto – szanuję Pani głos, ale jak zapewne Pani wie, jest on jednym z wielu. Jednocześnie jednym z nielicznych w kontraście do tych, dla których krótki wstęp Pana Szymona Hołowni przed koncertem Jordiego Savalla (szczególny czas przeżywania Bożego Narodzenia w obliczu straty) był czymś ważnym, a nie niepotrzebnym dodatkiem do koncertu. I nie chodzi tu o „telewizyjną twarz” mówiącego, a o to co miał do powiedzenia; w co warto było się wsłuchać. Zapewniam Panią, że będę zachęcał Pana Szymona Hołownię do regularnych powrotów na Actus Humanus. Do zobaczenia wieczorem.
Szerokość oferty, jaką organizator proponuje przy okazji swoich festiwali jest naprawdę imponująca, chciałoby się rzec: na miarę naszych postmodernistycznych czasów. Dzięki temu samemu organizatorowi w październiku, w Krakowie gościmy jedną z największych gwiazd porno, a w grudniu – wykonawców, przez których muzykę „przemawia Bóg”.
Nietety, panie Filipie, jak Pana lubię i cenię, widzę po reakcjach ludzi, że to nie ja byłam w mniejszości.
I widzi Pan, że i sam Szymon miał wątpliwości.
Naprawdę, nie warto. O „telewizyjnej twarzy” w ogóle nie wspomniałam.
Nie chodzi mi konkretnie o osobę, ale takie dodatki są po prostu niepotrzebne. Jeśli uznaje Pan, że konieczny jest wstęp, to wydaje mi się, że jedyny sensowny byłby taki, który odnosi się do zawartości muzycznej programu i daje trochę wiedzy niewprowadzonym. Jak w Krakowie robi to Robert. Ideologii mamy zbyt wiele na co dzień, podczas muzycznego święta chcemy od niej odpocząć.
Nie mówiąc o tym, że w programie Savalla nie było ani jednego utworu religijnego.
Panczo Władigerow – witam. To pomyłka. Sasha Grey była na festiwalu Unsound, z którym Filip Berkowicz organizacyjnie nie ma nic wspólnego.
Do ostatniej serii jeszcze Galina Wishnevskaya…
http://www.guardian.co.uk/world/2012/dec/11/russian-opera-singer-galina-vishnevskaya-dies
Tak – już wcześniej tę wiadomość wrzucała ew_ka. 🙁
Drodzy,
mam niusa: znany jest już program festiwalu Wratislavia Cantans (6-15 września).
Temat (jak nietrudno zgadnąć): Podróż do Włoch.
Ale jednak nie tylko. Zacznie się od Bacha (kantata Aus der Tiefe) i Haendla (Acis i Galatea) w wykonaniu nowego szefa ze swoim zespołem.
Dalej nie będę wymieniać, bo można już przeczytać na stronie:
http://www.wratislaviacantans.pl/program/
Witam,
przepraszam,że znowu nie na temat[mój wpis jako ostatni w dn.10.12.12 dotyczył przedstawień Oniegina w operze poznańskiej],jednak to co mówił p.Marczyński w ostatnim Tyg.Kulturalnym w TVP o okolicznościach fiaska premiery Króla Rogera w Poznaniu potwierdza, że nie jest dobrze z zarządzaniem w tej placówce.
Rezygnuje się z opłaconego jakoś ,przygotowanego w koprodukcji przedstawienia ponieważ była to decyzja poprzedniego dyrektora i nikt się z tego nawet nie tłumaczy.
Pozdrawiam.
@ Halina
Z tego, co wiem, to brakło tam po prostu kasy. I to też wynikało z działalności poprzedniego dyrektora…
O zarządzaniu obecnej dyrekcji powiedzmy coś więcej za jakiś czas, kiedy pokaże, co potrafi.
Wrócę jeszcze na chwilę do kwestii wstępu przed koncertem.
Może kogoś uraziło, że użyłam słowa ideologia – jeśli tak, to przykro mi. Rzecz w tym, że szanuję oczywiście wszelką szczerą wiarę, ale bliski jest mi pogląd taki, jaki miał na ten temat Witold Lutosławski: że wiara jest sprawą prywatną.
Nigdy nie chciał rozmawiać o wierze ani w ogóle o religii. Uważał to za kwestie intymne. W istocie był głęboko wierzący, ale wyrażał to wyłącznie pośrednio, np. mówiąc dobitnie o tym, że talent został człowiekowi powierzony – i w związku z tym nie należy go marnotrawić, bo to jest wielka odpowiedzialność. Jeśli powierzony, to przez Kogoś, jeśli odpowiedzialność, to przed Kimś – to dało się wyczytać z tych słów. Ale nigdy nie mówił tego wprost.
Jeśli we wstępie do koncertu warto także czasem poruszać kwestie religijne, to tylko w stosunku do utworów religijnych i raczej teologiczne, uzasadniające, dlaczego jest w tej muzyce tak, a nie inaczej. Powiedzmy, tak, jak to robi prof. Perz w swoich kantatowych audycjach. Ale tylko wtedy i w ten sposób.
Interesuje kogoś głos spoza branży? Bo mam wrażenie, że co najmniej nie wszystkich. Ale co tam. Nie chcę, nie życzę sobie, unikałem i będę unikał imprez ze wstawkami nie na temat. Obojętnie, czy organizator to uważa za potrzebne z jakiegoś powodu, jego zbójeckie prawo, jednak nawet najlepszy organizator nie musi mieć zawsze stu procent racji. Więcej powiem, czasem nie ma. Najlepiej, żeby tę myśl do siebie dopuścił. Jako i ja dopuszczam do siebie myśl, że tu i ówdzie bardziej się ceni imprezę z Tym Panem z Telewizji i (prawie) z Panem Premierem, niż bez nich.
WW się wkurzył 😆
normalnie nic tu nigdy nie piszę (choć czytam każdy wpis), ale tym razem muszę wyrazić swoją wdzięczność! Za zdecydowane podjęcie oporu przeciwko niemerytorycznym okolicznościowym wstępom. Nie chciałbym, by ten zwyczaj uniemożliwiał mi uczestniczenie w koncertach w przyszłości. Pozdrawiam.
Janusz Noniewicz – witam i dziękuję za głos mimo wszystko 🙂
Ależ skąd, Pani Kierowniczko, jak kiedyś się wkurzę, to na pewno wszyscy zauważą. Palnik i obcęgi bedą w robocie. 😛
Zanim to się stanie, wybywam na kolejny koncert 😉
Pani Doroto,
Jak nie wiadomo o co chodzi….
Kasa kasą ale ważna jest też klasa.
Można to przecież we właściwej formie przekazać zainteresowanym nie okazując arogancji zarówno artystom jak i melomanom[nie tylko w tym – co starałam się opisać poprzednio].Państwo nieraz pisaliście o tym,że placówki kulturalne traktowane są jak prywatny folwark za publiczne pieniądze -ja uważam tak samo.
P.S.Jeżeli idzie o wstęp to tutaj zgadzam się z Pani ostatnią wypowiedzią i odpowiedzią całkowicie.
Skorzystam z pozwolenia uzyskanego przez Wielkiego Wodza na glos spoza branzy (oraz spoza eventu, na ktorym nie bylam): osobiscie nie mam najmniejszej ochoty na przemowienia umoralniajace, filozoficzne badz teologiczne przed koncertami, z wyjatkiem slow ktore chce dodac sam wykonawca, ktorego posluchac przychodze, lub kompozytor, jesli zyje. (W nawiasie, gdy mam ochote na wyklad, sama wybieram interesujacy mnie temat oraz prelegenta). Od kogos innego moze byc slowo wstepne dotyczace samej muzyki, jej kompozytora i ewentualnie jej ideologicznego czy religijnego kontekstu, choc i to, jesli dluzsze, wole miec zapowiedziane w programie, np w serii koncertow o nastawieniu muzyczno-edukacyjnym. Co do wstepow religijnych – tylko z zapowiedzia ze koncert jest przeznaczony dla zainteresowanych wyznawcow danej religii.
(W miejscu kwadratowego znaczka mial byc usmiech 🙂 )
Ach, to musial byc naprawde piekny i gleboko poruszajacy koncert… Dziekuje za relacje.
Czy moglaby Pani zamiescic jeszcze kilka linkow a propos
Joanna
Całkowicie zgadzam się z Liskiem i Kierownictwem, co dopisuję, żeby Pan Filip B. 🙂 mógł policzyć głosy.
Ośmielam się wziąć udział w dyskusji, do tej pory będąc jedynie wierną czytelniczką bloga, ponieważ zauważyłam, że pojawił się kolejny głos w poruszanej przez Państwa sprawie. Nie wiem czy znają Państwo już to czasopismo, jeśli nie – polecam uwadze: http://meakultura.pl/recenzje/tak-uplynal-wieczor-i-poranek-drugi-dzien-festiwalu-actus-humanus-461
Paminka – witam. Nie, nie znałam tej strony, dzięki za link 🙂
Ach, Szymon Hołownia! On tak ma, tak samo zrobił na otwarcie Misteriów Paschalnych (piszę po polsku, bo już nie potrafię odmieniać po łacinie) w Krakowie, w kościele św. Katarzyny, w roku 2010 bodajże. Wstał i wygłosił regularne kazanie, całkowicie religijne, nawet dość dobre, choć przydługie. Problem w tym, że ludzie nie przyszli tam słuchać kazań.
Pana Hołownię pozdrawiam, bardzo cenię sobie Pańską publicystykę, ale z tymi kazaniami przed koncertami niech Pan lepiej da spokój…
Piszę jako osobny komentarz, bo sprawa jest osobna, a dla mnie nawet ważniejsza. Zastanawiam się mianowicie, czy Kraków już skutecznie wyrzucił Filipa Berkowicza i jego projekty, czy jeszcze coś da się uratować? Gdy zobaczyłem stronę internetową Actus Humanus – Boże, ta sama stylistyka, co w projektach krakowskich, nie mówiąc już o repertuarze i wykonawcach. Drobny fakt: Krakowskie Biuro Festiwalowe co roku o tej porze sprzedawało pewną (niewielką) liczbę karnetów na Misteria Paschalia, w tym roku też, ale w przeciwieństwie do lat poprzednich, tym razem nie ogłoszono jeszcze programu wiosennych Misteriów! Ja z tego rozumiem, że nie ma pieniędzy, nie wiadomo, kto przyjedzie, Berkowicz się wycofał/został wycofany i w ogóle będzie jakaś piękna katastrofa 🙁
No nie, jak najbardziej będą w Krakowie projekty Berkowicza. Tyle że kasy jest mniej i nie wiadomo, czy np. będą cztery odsłony cyklu Opera Rara, czy trzy. Dla radnych PO solą w oku jest nie Berkowicz, lecz KBF, który postrzegany jest przez nich jako przyczółek Majchrowskiego, więc dymią przeciwko Biuru. Bardzo to zabawne, bo w Gdańsku właśnie PO (które jest u władzy) popiera Berkowicza 😉
Ja krakowski kontekst polityczny znam. Prezydenta mamy bardzo nieudanego, a jedyne, co się mu udaje, to właśnie festiwale – nie tylko „berkowiczowskie” – i w ogóle działania w sferze kultury. Mająca większość w Radzie Miasta Platforma atakuje KBF nie z niechęci do muzyki czy pana Berkowicza, ale z politycznej niechęci do prezydenta Majchrowskiego. Ale ostatnio doszło między PO a Majchrowskim do jakiegoś porozumienia, więc może odpuszczą…
No, oby.
Chyba Wielki Wódz miał rację, że „Dziennik Polski” przestał czepiać się Adamusa, bo „wycofano zlecenie” 😉 Ale na tych układach już sie nie znam.