Trzynasty na szczęście

Jubileuszowe Misteria Paschalia zakończyły się trzynastym koncertem Fabia Biondiego w Krakowie. Ale nic się pechowego nie stało. To nie jak z Minkowskim, któremu ciągle coś się przydarzało, zwłaszcza w dziedzinie transportowej, i doprawdy w tym roku miał szczęście, że skończyło się na awarii pozytywu…

Jak już jesteśmy przy pechach Minkowskiego, to dobrze by było, żeby jednak się skończyły, zwłaszcza w perspektywie szalonego planu, który narodził się w nocy po piątkowym koncercie. Otóż panowie wymyślili, że te kantaty Bacha będą pierwszymi w cyklu wszystkich jego kantat! Minkowski miałby je wykonywać sukcesywnie na Misteriach Paschaliach i na Actus Humanus; gdyby ograniczyć się tylko do Krakowa, rozkładałoby się to na 30 lat, a tak rozłoży się tylko na 15. Na Paschaliach koncerty te odbywałyby się w niedziele wielkanocne, najchętniej w kościele, tylko który to wpuści? Ano zobaczymy.

Okazuje się też, że aż takiej przewałki jak na Sacrum Profanum nie będzie na Misteriach; trochę się może zmieni garnitur wykonawców. Nie do ruszenia jest Wielka Trójka Ulubieńców, którzy w tym roku dostali klucze do miasta, czyli poza Minkowskim Savall i Biondi. Ale, co wielu (w tym mnie) bardzo ucieszy, w przyszłym roku powróci Le Poeme Harmonique. Po raz pierwszy przyjedzie też zespół Les Arts Florissants, ale w dość nietypowym składzie, oraz Pedro Memelsdorf z Mala Punica, który da koncert w Wieliczce – to powinno być idealne wnętrze do tej muzyki.

Ale wróćmy do dzisiejszego koncertu. Orkiestra była dziś być może nawet bardziej atrakcyjną jego stroną od Viviki Genaux – grała jak dobrze naoliwiona maszynka, zwłaszcza w dodanej w ostatniej chwili do programu suicie z Rodriga Haendla oraz w La Folii Geminianiego. Sympatyczny był też Koncert na violę d’amore i lutnię d-moll Vivaldiego, w którym Biondi grał partię amorki; niestety dwa razy klaskano między częściami, co nie zachwyciło tym razem muzyków (a zapowiadane było specjalnie przed koncertem, żeby nie klaskać między częściami… ale może to byli obcokrajowcy, którzy nie rozumieli po polsku).

Co zaś do solistki, jest ona specyficzna – niektórzy nie mogą znieść jej emisji „do środka”, jak również maniery ruszania szczęką w ozdobnikach, ale trzeba przyznać, że w ariach dotyczących zemsty jest jedyna. Tyle, że nie wszystkie są na ten temat, jak np. Dopo notte z Ariodantego Haendla… no, ale tam jest o strasznej nocy i statku, który mało nie zatonął. Ale po tej nocy pojawia się słońce, czego trudno było z tej interpretacji się domyślić. Tu giurasti z Il trionfo…, które w poniedziałek śpiewała Julia Lezhneva, zostało wykonane zupełnie inaczej, ale ciekawie. Były dwa bisy: aria Son qual misera colomba z Cleofide Hassego i na koniec znany hit – Agitata da due venti z Griseldy Vivaldiego.

I tak zakończyły się – w tym roku krótsze, ale może to i lepiej – jubileuszowe Misteria Paschalia.