Międzynarodowo po żydowsku
Izrael, Bułgaria, Niemcy i Polska – z takich krajów przyjechali muzycy, któzy zagrali piękny, modlitewny koncert inauguracyjny 4. festiwalu Nowa Muzyka Żydowska. Co ich łączy? W większości działają w Berlinie, poza gitarzystą Wojtkiem Kwapisińskim, który zresztą wskoczył do projektu pt. Hakafot prawie w ostatniej chwili.
Hakafot (szkoda, że tego nikt zebranej w Synagodze im. Nożyków publiczności nie wyjaśnił, bo przecież nie wszyscy wiedzą) to uroczystość tańca z torą w święto Simchat Tora. Taniec ten odbywa się po kole i ma radosny nastrój. Z utworów wykonanych przez ten zespół trudno byłoby się domyślić, że o to właśnie chodzi, bo miały charakter bardziej medytacyjny, pełny skupienia. Ktoś zorientowany rozpoznał oczywiście pieśni śpiewane w to święto (np. Sisu we simchu).
Motorem tego projektu był perkusista, a właściwie, jak to się w kręgach jazzowych nazywa, perkusjonista Oori Shalev (mawia się też o „perkusjonistach”, że grają na „przeszkadzajkach”), Izraelczyk działający w Berlinie. Jego współrodaczka, grająca na klarnecie basowym i saksofonie sopranowym Anat Cohavi, także w tym mieście działa jako muzyk jazzowy (tutaj trochę ich wspólnego grania). Mieszka tam również Bułgarka Katya Tasheva, która śpiewała (bardzo ładnie); śpiewał również kantor Amnon Seelig, urodzony w Monachium i tam działający, ale śpiewający także w różnych zespołach, w tym berlińskich. To wyjątkowy głos jak na kantora, bo bas – i to robi wrażenie, bo przy tym potrafi też zaśpiewać w wysokiej tessyturze w typowej kantorskiej stylistyce. Przed koncertem też równie pięknie poprowadził popołudniowe modły – minchę.
Każdy z członków zespołu miał okazję pokazać swoją indywidualność, ale bez rozbuchania, w sposób naturalny, wsłuchując się w siebie nawzajem i pozostawiając jakby puste miejsce na odczucia publiczności. Mnie się to podobało, ale ciekawam, czy taki też odbiór miałoby się w nagraniu – nie bez kozery o tym mówię: radiowa Dwójka nagrywała koncert i będzie on odtworzony na antenie.
Dwójka zarejestruje jeszcze z tego festiwalu pojutrzejszy koncert w Palladium, gdzie będzie można usłyszeć m.in. Michała Górczyńskiego i Marcina Maseckiego. Na ten koncert także się wybieram; niestety bardzo ciekawy koncert finałowy, z udziałem m.in. Mikołaja Trzaski, który na domiar złego nie będzie nagrywany, nakłada się na Sokołowa… Jutro mam też duży dylemat między tym festiwalem a Mazurkami, gdzie mają być nyckelharpy, Zbyszek Namysłowski i ogólnie też ciekawie. Ale nie jest wykluczone, że zostanę w domu przy pilnej robocie…
Tutaj o Nowej Muzyce Żydowskiej.
Komentarze
Dzień dobry 🙂
Pobudkę zostawiam fachowcom
Pozazdrościć festiwalu. Dla osłody w Lublinie Kody
http://www.kody-festiwal.pl/program/
Pobutka.
@Irek 7:09
Kodów też można pozazdrościć .Szkoda,że Lublin tak daleko , a tutaj pilne zatrudnienia,niestety 🙁
Coraz częściej żal, że się na starość nie emerytuje jak należy, tylko pracuje ponad miarę. Pojechałoby się na jeden z drugim festiwal. A tak pozostaje tylko zazdrościć.
Dzień dobry 🙂
No właśnie, o Kodach jeszcze nie wspominałam, bardzo ciekawe i pewnie też nie dam rady się wybrać 🙁
Jeden zazdrości, że nie będzie nigdzie, drugi ma dylemat fredrowskiego osiołka. Ale, jak znam Panią Kierowniczkę, to potrafi być równocześnie na kilku imprezach. Wszak wygląda na to, że korzysta z doby co najmniej 72-godzinnej. I tego należy zazdrościć przede wszystkim
To mity, proszę w to nie wierzyć 😆
A co może być bardziej wiarygodne niż mit?
Czy na tym rysunku z naszego domu tancza wlasnie hakafota?
http://www.flickr.com/photos/77841418@N02/8724697047/in/photostream
Akurat blikuje, ale wydaje mi się, że ci chasydzi nie trzymają Tory w ręku, więc chyba tak sobie po prostu tańczą. No, chyba że ten z boku po prawej trzyma, ale niewyraźnie widzę.
To takie tańce w synagodze, w kółko, a ktoś z Torą stoi w środku i po jakimś czasie zaprasza kogoś kolejnego z koła i mu przekazuje. Tego wielkiego zaszczytu – przynajmniej w warszawskiej synagodze – ten raz w roku mogą dostąpić i kobiety 😈
Hm… jest dużo filmików na YT, ale niekoniecznie jest to muzyka, której chciałbym słuchać. Choćby tu:
https://www.youtube.com/watch?v=a0OL43ryK7Y
Może tu… https://www.youtube.com/watch?v=7XRk5pFOePM
Jak już jest po żydowsku, to warto zajrzeć do Bobika, gdzie jest wywiad z Haliną Birenbaum, a raczej może nie wywiad tylko długa wypowiedź absolutnie warta przeczytania. Robi wielkie wrażenie. Nie są to wspomnienia z getta czy Oświęcimia tylko ze spotkań z młodzieżą.
haKafot , czyli dookola , tanierc z Tora, 7 razy z Tora w reku, ktora przekazuje sie innym uczstnikom a w swieto Simcha Torah wiele, wiele wiecej okrazen i mozna sobie cos nieco wypic, by zwawiej bylo.
(krotka informacja od pobioznego „jida” u mnie w ptracy, bowiem zatrudniony jestem w gminie zydowskiej) niebawem swieto Szawout (15-16 maja).
Piekna grafika Otto Axera /czy to brat Erwina?), szkoda ze Juan Miró ktorego mam nie mial tematyki zydowskiej.
Pozdrawiam,
ozzy
PS dzisiaj rocznica haniebnego palenia ksiazek w Berlinie, 10 maja 1933
PAK-u, to nie jest muzyka do słuchania 🙂 Spełnia inne funkcje.
ozzy, Erwin był bratankiem Otta.
Dziekuje slicznie pani Doroto 🙂
dodam, ze jest interesujaca ksiazka na temat tej strasznej rocznicy 1o maja 1933 autorstwa Volkera Weidermanna „Das Buch der verbrannten Bücher” ( Ksiaga spalonych ksiazek) 2008, w ktorej podane jest 135 nazwisk autorow ksiazek ( w tym 11 kobiet m.in. Alexandra Kollontaj, Lisa Teztner). Wielu z tej listy po latach 30 przestalo istniec, poniewaz znuiknely z bibliotek, zostaly nieliczne egzemplarze antykwaryczne; inni na emigracji przestali pisac badz wypadli z konkurencji. Wiele bylo przecietnych ksiazek, ktore zniszczono. To bylo, jak powiadali nazisci:Gleichshaltung (wspoldzialanie) we wszystkich dziedzinach zycia.
„Berlin Alexanderplatz” Döblina a takze ksiazki dla dzieci i mlodziezy Kästnera.
Dziekuje za uwage,
i pozdrawiam
Bardzo lubię Kästnera. Był w ogóle ciekawą postacią.
Moją ulubioną książką jest 35 maja, gdzie autor przewidział ruchome chodniki i telefony komórkowe 😉
(Swieto) Simchat Tora – Radosc (z) Tory.
Hakafot znaczy „Okrazenia” (liczba mnoga od hakafa, okrazenie); i tanczy sie to w grupie, ze zwojami Tory (wyciaga sie wszystkie ktore posiada synagoga), tworzac kolo i okrazajac siedmiokrotnie centralne podium synagogi. Pod koniec swieta odbywaja sie Hakafor Szniot, „Drugie Okrazenia”, podczas ktorych wychodzi sie z synagogi i tanczy ze zwojami na ulicach. (Tych dwoch hasydow ze zdjecia Mordechaja raczej tanczy cos innego.)
(poprawka – Hakafot Szniot)
Jak również skutki obżarstwa i nadwagi!
Tylko owoce związków mieszanych rzadko są w kratkę…
___________-
Zgromadzilo sie na Opernplatz (obecnie Bebelplatz) wieczorem 10 maja 1933 okolo 40000-70000 (informacje roznia sie) – studenci, SAmani dowoza na taczkach ksiazki do wielkiegoogniska na placu. Wrzuca sie ksiazki do ognia z wielka gorliwoscia i zapalem w oczach.
Pozniej zabral glos Goebbels. Stal na podium przed mikrofonami i gestykulowal, jak diabelek z piekla. Plul i charczal i wykrzykiwal nazwiska pisarzy, kiedy ich ksiazki wrzucano lukiem do ognia. Nie byl to widok inkwizytora ale zwyklego piromana. Byla to zemsta trzeciej rangi polityka na literaturze.
Erich Kästner znajdowal sie na placu i nagle uslyszal z glosnikow: „Wrzucam dzielo Ericha Kästnera do ognia” Jakas kobieta z tlumu krzyczy i pokazuje na pisarza: „O, tam stoi przeciez Kästner!”. SA.mani nie reaguja ale czesc z nich juz wczesniej opuszcza plac. Na kronice filmowej poakzuje sie pozniej jak tlum wrzeszczy, kiedy wrzucane sa ksiazki Ericha Marii Remarque, pozniej jeszcze raz potezny ryk gawiedzi, ktora reaguje na nazwisko pacyfisty Carla von Ossietzky´ego. Jakas kobieta pod reka ze swym mezczyzna w uniformie krzyczy rozegzaltowana „Piekne czasy! Piekne czasy”.
Jak wiadomo bylo wiecej takich stosow w Niemczech – prawie w 20 miastach a przede wszystkich w uniwersyteckich. To sudenci polowali na te zdegenerowane ksiazki, czyli owczesne Deutschen Studentenschaft (DSt), ktorego przewodniczacym byl nazista wybrany w 1931 roku. Kästner powiadal, ze ksiazki nie plona. Bylo to tylko prawda po czesci. A maly diabel krzyczal z podium, ze to juz koniec zydowskiej inteligencji a dokladniej „intelektualistom” (slowo przeklenstwo ), ktore nie bylo niemieckie. To byl entuzjastyczny antyintelektualizm prymitywnych piromanow.
Heinricha Heinego tez do ognia wrzucono a na tym placu Opery tablica pamiatkowa:” To byla tylko przygrywka. Tam gdzie pala ksiazki, niebawem beda palic ludzi” (Heine, 1821)
Jeszcze o obrzadku Hakafot, Okrazeniach – odprawia sie je nie tylko w Simchat Tora; takze podczas Zielonych Swiat – Szawuot – z odpowiednimi owocami i roslinami w reku, oraz jako element ceremonii slubnej – panna mloda okraza siedmiokrotnie swojego przyszlego. (W tym wypadku podobienstwo do okrazen z tora nie jest przypadkowe, bo tore traktuje sie jak oblubienice).
Na temat swieta Szawout ( i wiecej) polecam te stronice (j.ang)
____________________________________________________________
http://www.ou.org/holidays/shavuot/shavuot-to-teach-to-learn-to-repent/#.UY009KLxp_M
————milego wieczoru,
ozzy,
Siwan, 1, 5773, Rosz Chodesz
Zostałem zaproszony do obrządku Hakafot w naszej Jesziwas Chachmej Lublin. Nie wręczono mi co prawda Tory, ale duch wieczoru był niesamowity. 🙂
Ty, Irek, uwazaj na siebie. Jeszcze Ci chyba nie wolno tanczyc.
Szanowna Pani Redaktor i mili uczestnicy dyskursów,
Śpieszę wtrącić słówko za naszym rodzimym Moniuszką. Dziś zainaugurowaliśmy 8. Międzynarodowy Konkurs Wokalny im. Stanisława Moniuszki!
Potrwa do 17 maja (finały 16.05!). Ponad sześćdziesiątka dobrych głosów z całego świata, wybranych z ponad trzystu zgłoszeń, powalczy przede wszystkim o szanse angaży w czołowych operach nie tylko Europy. Zapraszamy na przesłuchania do Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, na transmisję na http://www.teatrwielki.pl (od 13.05) tudzież na fb konkursu http://www.facebook.com/moniuszkocompetition?fref=ts, gdzie codziennie nowe fotki i arcyciekawe opowieści!
Irku, ladnie sie nazywa ta jesziwa – Jesziwa Medrcow Lublina 🙂
Hakafot Szniot wygladaja np. tak
http://www.youtube.com/watch?v=e5HzHgVvwLw
Uszy oczywiscie puchna…
Melodie sa rozne w roznych synagogach, w zaleznosci od kraju pochodzenia gminy.
Tu z lepsza muzyka 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=CAuh4jcueDc
Jesziwa Medrcow z Lublina byla pierwszym domem mojej Starej w Lublinie. Tylko wtedy nazywala sie Instytutem Medycyny Pracy i Hiigieny Wsi. Stara tam mieszksla dwa miesioace z rodzicami. Nastepne dwa miesiace smierdziala lizolem, bo jej zapach wszedl we wlosy i nie dawalo sie go znyc. Zaczynala cuchnac lizolem jak tylko pogoda byla wilgotna. Potem juz tylko jej ojciec przynosil ten zapach z pracy.
Caly budynek wewnatrz byl ozdobiony gustownymi plakatami „TEP SZCZURY!” pokazujacym jak szczurza rodzina – ojciec, matka i dzieci uciekaja przed jakims preparatem. Matka-szczurzyca oslaniala dzieci-szczurzeta. Bardzo to byl tragiczny obraz, jak z czasu wojny. Starej sie wiele razy snila ta rodzina.
Instytut Medycyny Pracy i Higieny Wsi przeniosl sie potem gdzies na prowincje, ale juz po wyjezdzie Starej.
Mieliśmy dziś w Filharmonii Poznańskiej koncert literacko-muzyczny z elementem baśniowym. Sprawozdaję póki wrażenia jeszcze gorące. W pierwszej części muzyka programowa, „Karnawał zwierząt” Saint-Saënsa z wprowadzeniem Piotra Kamińskiego. Mówił o próbach naśladowania natury w sztuce, od malarstwa przez literaturę (niejeden westchnął na wspomnienie przysłowiowych „opisów przyrody”) po muzykę, gdzie jest to w sumie najtrudniejsze. Uczulił na cytaty z innych dzieł obecne w „Karnawale” i przewrotne ich wykorzystanie, opowiedział o losach utworu, napisanego przez Saint-Saënsa od niechcenia, podczas pobytu na austriackiej prowincji. Taka niby błahostka, niedoceniana przez samego autora, okazała się pośmiertnie jednym z jego najsłynniejszych utworów. Na wprowadzeniu się nie skończyło. Piotr napisał specjalnie na tę okazję wierszyki o zwierzętach do każdej części „Karnawału”. Inspiracją była znana we Francji i wykonywana wersja Francisa Blanche’a. Posłużyła jednak tylko za punkt wyjścia, bo zbyt dużo tam gier słownych, by dała się przetłumaczyć. Wierszyki czytał Wojciech Pszoniak. Pyszne były i niestety nie sposób ich opowiedzieć bez utraty najsmaczniejszych warstw. W każdym razie było to połączenie poczucia humoru, czułości dla fauny oraz ozdobnych mostów zwodzonych między właściwościami poszczególnych stworzeń i brzmieniem słów / językową wirtuozerią. Wielka frajda słuchania ich w połączeniu z muzyką Saint-Saënsa. Kameralny zespół Filharmonii Poznańskiej w swoim żywiole, to gdakał, to ryczał jak osioł, to tańczył żółwiego kankana, to podzwaniał szkieletami, bezkonkurencyjna zaś była kukułka.
Drugą część Piotr rozpoczął opowieścią-wprowadzeniem do koncertowego wykonania opery „Zamek księcia Sinobrodego” Béli Bartóka. To był majstersztyk – połączenie warstwy merytorycznej (treść opery, jej losy i specyfika) z archetypiczną opowieścią o człowieku, nastrojową, wciągającą, z zakończeniem, którego byśmy nie chcieli, a którego raczej nie unikniemy. Po streszczenie „Zamku”, jeśli ktoś w potrzebie, odsyłam do „Tysiąc i jednej opery”. W każdym razie wprowadzenie świetnie przygotowało grunt – umożliwiło intensywniejszy odbiór samego dzieła, wykonanego w przekładzie na polski przygotowanym przez Piotra. Tak jak dwa lata temu w Teatrze Wielkim w Łodzi Sinobrodego śpiewał Robert Gierlach a Judytę Agnieszka Rehlis. A zaśpiewali, mam wrażenie, jeszcze intensywniej i dogłębniej niż wtedy. Powiało archetypem. Orkiestra Filharmonii Poznańskiej grała „pod wysokim napięciem”, wspaniale pod względem dramaturgicznym. Słychać, że prowadzący całość Łukasz Borowicz czuje „Zamek” każdym nerwem i zna go od podszewki, a wykonawcy wierzą w każdy jego ruch. Niesamowicie zwarte dzieło, w bezkompromisowy sposób zawłaszcza człowieka od pierwszych taktów i trzyma w napięciu do końca.
Oby więcej takich koncertów w naszych filharmoniach!
O, piękny koncert. Najbardziej mi szkoda, że nie słyszałam tych wierszyków PMK 😉
Może jakiś cytacik ex post…?
Ja też wracam właśnie z bardzo przyjemnego koncertu-monstre – wylądowałam jednak na Mazurkach. W świetnym miejscu – Fortecy na Zakroczymskiej. Na początek wystąpiła Orkiestra Czasów Zarazy prowadzona przez Pawła Iwaszkiewicza – i znowu grała tańce polskie z rękopisu rostockiego Telemanna – niektóre te same, co zeszłym razem, ale też nowe (w sumie jest ich ponad 30). Powinni nagrać z tym płytę! Potem Magnus Gustafsson, szwedzki etnomuzykolog i skrzypek, zaprosił na scenę całą masę swoich przyjaciół – skrzypków, nyckelharpistów i innych instrumentalistów – grali oczywiście polski i polki. Na koniec pierwszej części Kapela Brodów po prostu poderwała wszystkich do tańca. W drugiej części zaczęło się od Jana Gacy z uczniami, którzy grali mazurki „kajoków” z Radomskiego, zupełnie transowe. Później było sympatyczne Nyckelharpa Trio, i znów polski były na rzeczy, a para taneczna nawet pokazywała, jak się to prawidłowo tańczy (pięknie!). Brzmi to bardziej skrzypcowo niż lirowo, choć dźwięk jest bardzo ostry. Wreszcie Zbyszek Namysłowski ze swoimi stałymi i zaproszonymi (jednym z zaproszonych był Gustafsson) muzykami. A na koniec wszyscy muzycy zagrali wspólnego poloneza, a cała reszta tańczyła (no, prawie cała, bo np. ja nie). Potem był klub festiwalowy, ale ja uciekłam, bo już mnie trochę głowa rozbolała – na zmianę pogody.
Agn – właśnie miałam napisać o konkursie, ale skoro już zostałam wyręczona, to dołączam się do zachęt słuchania przez sieć od II etapu.
Widze ze PAK weekendowo odpoczywa 🙂
Pobutka
Dzień dobry 🙂
Nic dziwnego, że wstałam tak późno… 😉 (Ale poza tym późno poszłam spać.)
Dla Kota Mordechaja, jeśli nie widział tego zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Lublin2012#5744678884634442082
Magnus Gustafsson:
http://www.youtube.com/watch?v=zNehfojwjjw
i poprzednia wizyta Tria Nyckelharpa
http://www.youtube.com/watch?v=9pnEDkfw1pE
Gustafsson to ten z prawej. A to, co panowie grają, to oczywiście polska 🙂
On się specjalizuje w polskach, w programie piszą, że właśnie pracuje nad doktoratem na uniwersytecie w Lund na temat historii tego tańca.
Jeszcze demonstracja nyckelharpy w innym stylu
http://www.youtube.com/watch?v=7sfBcWvVUbs
No, ten to już całkiem po skrzypcowemu wywija 🙂
Jak Piotr nie wrzuci tutaj chociaż kilku z tych wierszyków o zwierzętach, to się ciężko zasępię i zacznę jadać padlinę. No! 👿
Oszsz, mocny argument Bobiku. A Piotr tak lubi faunę, co prawda nie wiem, czy padniętą… W każdym razie o skamielinach wczoraj było 😉
Czymś przecież musiałem zagrozić, a wiele do straszenia nie mam. 😆
Dzieki, Kierowniczko. Kiedys w czasach Instytutu to zupelnie inaczej wygladalo i pamietam sporo czerwonej cegly, bez fiu-bzdziu.
A postulat Bpbika uwazam za absolutnie rozumny. Dawac tu te wiersze or else!
Dolaczam sie do prosby Bobika (bez padliny 🙂 )
Kocie, a tak wygląda wnętrze. Jest pierwsza w Polsce wybudowana po II wojnie św. synagoga
https://picasaweb.google.com/111628522190938769684/JesziwasChachmejLublin02#slideshow/5876676577786224786
Irku, „Niestety, nie znaleziono strony” 🙁
Lisku, to w zasadzie była groźba, ale ja mogę i w dobre, gdyby to miało być skuteczniejsze. 😈
Proszono Piotra wielkimi prośbami,
by się podzielił swymi wierszykami,
a iż to mąż był niezwykłej zacności,
nie chciał zasmucać Kierowniczki gości,
ale swe teksty w mig do netu posłał,
aby tam krzywa satysfakcji rosła.
Wnidą wierszyki na blog, a tu Bobik
ze szczęścia śpiewa i fikołki robi
i słusznie, bo radości takiej psince
by nie dostarczył i omlet na szynce.
Goście, zoczywszy entuzjazm Bobika,
taże zaczęli cieszyć się i fikać,
a piesek wtedy zaszczekał tym chutniej:
wiem już, kto wziął po La Fontainie lutniej. 😀
Chyba zajęty… 😉
Już się upubliczniłem 😳
Dzięki 🙂
Bobiku, bedziemy sie cieszyc i fikolki robic 😀
http://www.youtube.com/watch?v=b570SzyIwUU
Ten terier tańczy walca 😆
@Bobik (owi)
Prawda li, ze barzo nierowno pany podzielono?
– Na Boga czerwonego!
Natey muzyce cichey
jak to na Lutniach Cythrach
Theorby y tam
innych
Bálintow Bakfarkow
Też już jestem w blokach startowych do fikołków. 😉
Na medici – Rafal Blechacz gra Ligetiego, Chopina i Holsta z Orkiestra Symfoniczna z Detroit (koncert z przed 4 dni).
http://www.medici.tv/#!/john-storgards-rafal-blechacz-detroit-symphony-orchestra-live
Errata: z tego wszystkiego Blachacz gra tylko CHopina 🙂
Lisku, ten Tybetanczyk nadzwyczajny jakis! Istny Nurejew!
Rozumiem, że Ozzy wystawił mi świadectwo z Paskiem. Czerwonym. 😆
szanowny@ Bobiku,
Twoje literackie „bobiki”sa najlepszym swiadectwem 🙂
PS Jest taki poeta, pisarz Igor Guberman, ktorego mialem przyjemnosc spotkac przed paru tygodniami. Nazywa one swoje krotkie wiersze „garikami” (zdrobniale imie Igor)
Zabiegany od samego rana, ale jak mi Bobik przywalił Bakfarkiem, to przecież przysiadłem…
Bardzo mała porcyjka, bo to długie…
VII. Akwarium.
Od wieloryba do piskorza,
Od kaszalota – po ulika,
W rzekach, jeziorach, stawach, morzach,
Większy mniejszego haps! połyka.
Tu tuńczyk czyha na jesiotra,
Tam rekin już na niego dybie,
Nim sam posłuży jako potra-
-wa jakiejś jeszcze większej rybie.
Nam by nie przyszło to do głowy!
Skąd! Żreć słabszego, jak te dorsze?
Podwodny łańcuch pokarmowy
Zgorszenie budzi w nas niezgorsze.
To, rozumiem, przystawka 😉
Nim się na dobre rozbucha, to jeszcze wracając do tematu wpisu, wróciłam właśnie z trzeciego koncertu Nowej Muzyki Żydowskiej. Koncert dziwny i ciekawy, poruszający się w krainie jidysz, ale w sposób zupełnie nietuzinkowy. W pierwszej części Michał Górczyński ze swoim triem (czyli jeszcze Dagna Sadkowska na skrzypcach i Mikołaj Pałosz na wiolonczeli – cała trójka to muzycy klasyczni, ale otwarci na różne nowości) i gościnnie śpiewającą Hanną Goldstein i grającym na pianinku Marcinem Maseckim. Były to kompozycje Michała do wierszy amerykańskiego poety Aharona Taube, dokładnie wypisane nutkami (prawie nie było improwizacji) i takie sofisticated, trochę jak muzyka z dziwnego filmu. Żaden jazz, żadna awangarda (choć trochę nietuzinkowych dźwięków było, ale jako efekt w rodzaju nagłego krzyku). Michał powiedział mi później, że traktuje ten projekt jako część większego, czyli prób wydobycia muzyki z różnych języków. Na razie planuje wietnamski z pewnym poetą, którego nazwiska nie pomnę, i senegalski z Mamadou Dioufem. Ciekawy pomysł. („Taki odpoczynek od Kwartludium” – dodał.)
W drugiej części Karolina Cicha, piosenkarka swego czasu zadająca się z Gardzienicami, potem poruszająca się w różnych gatunkach, także grająca na różnych klawiszach (akordeon, keyboard). Ze swoją Spółką (kontrabas i perkusja) i gościnnie skrzypaczką (debiut mojej siostrzenicy w takiej roli 🙂 ) śpiewała także w jidysz (wymowy nauczyła ją moja siostra) albo własne kompozycje do wierszy, albo też parę opracowań piosenek. Dziewczyna z charyzmą. Na drugiej części było już mniej ludzi, bo pewnie duża część przyszła na Maseckiego 😉 ale ci, co zostali, nie żałowali.
Przystawkę-m pożarł z ukotentowaniem
i zęby ostrzę już na główne danie. 😀
Pobutka
Trzeci kur 🙂
Dzień dobry po trzecim kurze 🙂
Andre Hajdu! Ciekawa postać. Z Węgier, uczeń Kodalya, uciekł po powstaniu 1956. Trzech kompozytorów stamtąd pochodzenia żydowskiego, a jak różne losy. Pierwszy – György Ligeti, który wyjechał na Zachód i został Wielkim Ligetim. Drugi – György Kurtág, który został w kraju i jest Wielkim (ale skromnym) Kurtágiem. I trzeci młodszy od nich, Hajdu, który po studiach w Paryżu wyjechał do Izraela i pisze muzykę żydowską. O nim wie się z tej trójki najmniej. A on idzie swoją drogą, zupełnie inną.
Oczywiście Ligeti też był raczej skromnym człowiekiem, bo powyższe zabrzmiało, jakby sugerowało, że Kurtág tak, a Ligeti nie. Krzysztof Meyer go znał i wyraża się o nim jak najlepiej jako o człowieku, podobnie jak o Kaglu (choć to była zupełnie odmienna osobowość).
Spieszę ze sprostowaniem. Hakafot – to nie są tańce, tylko jak gdyby procesja. Obchodzi się siedmiokrotnie bimę ze zwojami Tory. Nastrój jest nie tyle wesoły, co radosny i podniosły. Tańce następują dopiero potem i najczęściej „wylewają się” poza synagogę.
Pamiętne obchody Simchat Tora miały miejsce w 1972 roku w Moskwie. Przyjechał rabin Lookstein z żoną prosto z Manhattanu. Byli już znani z udziału w pomocy refusnikom, czyli tym, którzy chcieli opuścić przodujący Kraj rad, ale nie mogli. Loksteinowie przemycili nie tylko pożywienie koszerne dla siebie, ale też przedmioty liturgiczne potrzebne do celebrowania Simchat Tora, a także modlitewniki. Do synagogi w Moskwie przybyło około 1500 osób, milicja musiała wstrzymać ruch, ponieważ ludzie tańczyli na ulicy ze zwojami Tory.
Brawo, Piotrze. Ja akwaria wprost uwielbiam, do tego stopnia, ze Stara zazdrosnie zlikwidowala pare lat temu.
Tam wszyscy zyli w przykladnej zgodzie, chyba, ze w czasie czyszczenia ktoras ryba wyskoczyla z wiadra i wtedy musialem ukrocic jej meki. Ciezkie drewniane wieko od akwarium z calym przymocowanym do niego oswietleniem tez opanowalem. Technika otwierania byla w sumie prosta – trzeba bylo wiele razy skakac calym Kotem, az sie zsunelo.
BYla tam tam jedna szczegolnie umilowana ryba nocna z gatunku Plecostomus, imieniem Popo (jak Gogo czy Didi).
http://www.aquahobby.com/gallery/e_Common_Plecos_Hypostomus_Liposarcus_3.php
Zylismy z nia dusza w dusze. Ale to ja w koncu mialem ostatnie slowo. 😈
Przyszła Kizia* zjadła śledzia
i spytała się o Fredzia
Przyszła Kizia zjadła klenia
i w tygrysa się zamienia
Przyszła Kizia zjadła strzeblę
i obsrała wszystkie meble
Przyszła Kizia zjadła płotkę
i udaje grzeczną kotkę
Przyszła Kizia zjadła szprota
i udaje superkota
Przyszła Kizia zjadła flądrę
poczem stroi miny mądre
Przyszła Kizia zjadła wzdręgę
i spęczniała na potęgę
Przyszła Kizia zjadła leszcza
i w wychodku się umieszcza
Przyszła Kizia zjadła brzanę
i drapała się o ścianę
Przyszła Kizia zjadła brzankę
i wypiła mleczka szklankę
Przyszła Kizia zjadła suma
i nad życiem swoim duma
Przyszła Kizia zjadła ikrę
i precz poszły sprawy przykre
Przyszła Kizia zjadła certę
i udaje grubą Bertę
Przyszła Kizia zjadła karpia
i wyszczerza się jak harpia
Przyszła Kizia zjadła lina
i jak trzcina się wygina
Przyszła Kizia zjadła krąpia
i na piasek się wypompia
Przyszła Kizia zjadła pstrąga
i lubieżnie się przeciąga
Wisława Szymborska i Kornel Filipowicz
*Kizia – legendarna kotka Kornela Filipowicza
Andre Hajdu jest profesorem na uniwersytecie Bar-Ilan i robi b. rozne rzeczy. Nawiazujac do wierszykow PMK i tematu zwierzat w muzyce, skomponowal pare piesni o zwierzetach do wierszy Teda Hughes’a, w zupelnie innym stylu:
http://www.soundclick.com/bands/page_songInfo.cfm?bandID=909854&songID=7237826
Jeszcze artykul/wywiad, w ktorym opowiada o zrodlach swojej muzyki
http://www.jewishrenaissance.org.uk/taste-jr/Andre-Hajdu.pdf
Widze ze Kizia z Mordechajem likwiduja akwarium 😆
Kierowniczko,
pisząc o sobotnim wieczorze
wspomniałaś o debiucie w nowej roli swej siostrzenicy – skrzypaczki Róży,
miała tam także ciekawą solówkę,
jakie masz zdanie o jej występie.
Napisz coś, przecież nikt Cię nie posądzi o nepotyzm.
Przyszedł Mordka dumny cały
i przed Kizią się napuszy:
to, co jadasz, to banały,
niezbyt godne kociej duszy.
Śledzia kupić każdy umie,
ale sztuką złowić w domu,
w pilnowanym akwariumie,
takie coś jak Plecostomus. 😈
A ja byłam na koncercie na jakim wy nie byliście. Otwarcie Atmy!!!! Koncert na dwa telewizory. Tyle. I plastikowe muzeum. Grające muzeum. Uważajcie zatem na co kupujecie bilety, bo może zasiądziecie przed sceną a tam pusto…. I tylko dwa telewizory.
A w ogóle…
Kiszki mi grają, brzuch w żałosnym stanie –
kiedyż, ach kiedyż będzie główne danie? 😥
Bo ta przystawka Piotra mi, niestety,
zdołała tylko zaostrzyć apetyt. 😉
Bobiku, zajrzalam do menu 🙂 :
Wstęp i marsz królewski lwa
Kury i koguty
Kułany (osły azjatyckie)
Żółwie
Słoń
Kangury
Akwarium
Osobistości z długimi uszami
Kukułka w głębi lasu
Ptaszarnia
Pianiści ( 😉 )
Skamieliny
Łabędź
Finał
Na podwórku zapiał
Kury się zleciały
Miał w sobie energię
Choć był wyleniały
Marycha – witam. No właśnie, nie mogłam wybrać się do Atmy, mimo że dostałam zaproszenie. Ale o ile pamiętam, to miał tam być koncert na Urszulę Kryger i Mariolę Cieniawę, a nie na dwa telewizory 😛
Nowa koncepcja Atmy, jak widać, ma wiele wspólnego z nową koncepcją Żelazowej Woli. Ale o ile ŻW mnie jakoś przekonuje, bo naprawdę tam nic po stanie z czasów Chopina nie pozostało, to Atma jest nadal taką góralską chałupą, jaką była za czasów Szymanowskiego i choć pamiątek po nim niewiele zostało, to coś tam jednak było. I była atmosfera. Choć ogólnie było, nie powiem, zgrzebnie.
Muzeum zrobiło całkowitą przewałkę w personelu i teraz po prostu nie sposób stwierdzić, kto się Atmą będzie zajmować, a przynajmniej nie jest łatwo taką informację znaleźć. Będę musiała zadzwonić do rzeczniczki prasowej (dawnej mojej koleżanki), żeby się czegoś więcej dowiedzieć. No i prędzej czy później się tam wybrać, żeby zobaczyć, czy to, co tam zrobiono, ma sens. Bo może ma, ale tego nie jestem w stanie stwierdzić, póki nie widziałam 🙂
Na razie widzę, że z koncertami jest różniście i w ogóle jest ich niewiele 🙁
http://www.muzeum.krakow.pl/Muzeum-Karola-Szymanowskiego-w-Willi-Atma-w-Zakopanem.80.0.html
Osobistości z długimi uszami? Jeżeli obwisłymi, to i ja się zaliczam. 😆
Mateusz Borkowski był na otwarciu: http://cjg.gazeta.pl/CJG_Krakow/1,104365,13889739,Multimedia__dygitalizacja_i_koncerty__czyli_drugie.html
Szanowna Pani Redaktor,
bardzo żałuję, ze nie wolno na Pani blogu rozmawiać o Teatrze Maryjskim ( cyt: „mam tego po dziurki w nosie”)
Sądzę, że otwarcie II sceny Teatru Maryjskiego (kogo by interesowało, to da się wyjutubkować) jest też jakimś wskazaniem, w jakim kierunku odtwórczość sceniczna XXI wieku pójdzie.
Vide te telewizory…
Z poważaniem
klakier
Nie wiem dlaczego tak dawno nie slyszalem Jeana de Sainte-Colombe´a
jak np. http://www.youtube.com/watch?v=Zc1BxtF-Wq4
– taki muzyczny Jean-Jacques Rousseau…
Ze zdjęć widać, że jednak – jak zapowiadała mi w rozmowie p. Grażyna Kulawik (z którą, jak również z dyr. Zofią Gołubiew, trochę o Atmie rozmawiałam, kiedy szła do remontu) – coś tam z wystroju zostało 🙂
Małgorzata Janicka-Słysz – osoba kompetentna, ale co to znaczy: „Kultura wysoka powinna wychodzić z hermetycznego kręgu, stąd ideą Szymanowskiego możemy zarazić całe środowisko”? 🙂 Chyba że coś zostało przekręcone 😉
klakierze – nie ma żadnego zakazu rozmawiania o Teatrze Maryjskim. („Po dziurki w nosie” miałam nieustających peanów na cześć Gergieva…) Otwarcie drugiej sceny, i owszem, ciekawa sprawa. Poszukam czegoś na ten temat.
Bobiczku – te „osobistości” to osły 🙂
🙂
„The Cat and The Moon” WB Yeats (or) „Dog Days” Derek Mahon
a „Konie” Teda Hughesa -vacat?
Byłam, widziałam, słyszałam….. Brud poprzykrywany ziemią na której leżały wypożyczone kwiaty z daleka przypominające chryzantemy (azalie chyba). Kryger, owszem, pewno dobra, ale słabo słyszalna bo zagłuszały samochody, oraz nagłośnienie dziwnie zniekształcało jej głos. Pani Janicka owszem osoba kompetentna, ale nudna… niestety. Może się poprawi w następnej edycji. Ale zachowanie typu „klaskajcie, klaskajcie…” zupełnie nie pasujące do koncertu muzyki poważnej. W środku nie ma nic z nastroju góralskiego domu. Jasne jesionowe (chyba) deski, na ścianach wiszą kopie obrazów, nie ma oryginałów. Nie ma pieca kaflowego zabytkowego. Meble art deko. Gabinet zmodernizowany. Meble jak z Ikei. I co najważniejsze; brak księgi pamiątkowej.
No, a co zrobili z tym piecem, ciekawe 😯
A co do obrazów, czy najpierw były oryginały?
12 maja
____________________
5 rocznica smierci pani Ireny Sendlerowej
„Oby wspomnial Pan…
Niech Pani tez zwróci uwagę, ze wszyscy dziennikarze piszą to samo, nie ma żadnej subiektywnej wypowiedzi na ten temat, każdy podaje tylko informacje prasową przekazywaną przez Muzeum. Podobno Pani Dyrektor autobusem dziennikarzy przywiozła, czy to prawda???
Były oryginały, rodzina Szymanowskiego je ofiarowała, była impreza przekazania. Huczna zresztą. Wcześniejszy portret Borkowskiej autorstwa Witkacego tez nie wrócił. W gabinecie nie ma oryginalnych fotografii tylko kopie. Meble rattanowe z werandy nie wróciły, są ganz nówki. łózko jest inne i krótsze, Szymanowski by na nim się nie zmieścił. Dywan inny, jakiś taki biały pod zasłonki. Piękne drewniane żaluzje…. I odlew (chyba z brązu) maski pośmiertnej. W jadalni piękny art deco kredensik na wysoki połysk na kieliszki. Nie ma szafki wiklinowej na książki, jest nowa szafka art deco. Ale to trzeba samemu zobaczyć i porównać. Może sie będzie Pani podobało. Ja byłam rozczarowana. Jest tam tak smutno….
Pisząc o zakazie – no ja niemnożka podszutił.
Wiem, że zakazu nie ma.
W sieci jest wiele materiałów na temat otwarcia Marynki II – jest też pełna transmisja z Mezzo.
No niestety nie kolekcjonuję tych linków – Gala otwarcia (według mnie) była nudna.
No może w tamtej akustyce (podejrzewam wielokrotne wspomaganie elektroniczne) było to wzruszające.
Ale to chyba już teatr innej epoki.
Nie mojej!
Ale to pewnie jest jakiś temat do rozważań, więc tylko z tego powodu postanowiłem się wpychać z tym, co „powyżej dziurek w nosie”
Tu taki zbiorczy link
http://www.youtube.com/watch?v=n0hPaW7NoB8
Dzięki, klakierze – popatrzę sobie 🙂
Marycha – tego Witkacego to pamiętam. Pamiętam też, że niepokojono się, czy wróci 😉
Co do art deco, podobnież Szymanowski je wolał od góralskich mebli… a co do łóżka – oj, pewnie by się zmieścił, on wbrew pozorom był malutki 😀
pewno tak, ale woleć a mieć to różnica, to nie muzeum woli 🙂 Wygląda to dziwnie, ale warto na pewno samej to ocenić.
A tu cała transmisja – jak kto wytrzyma.
http://www.youtube.com/watch?v=djUTEOHOo1o
Ale jeszcze raz powiem to samo – oprócz udziwnień do teatru operowego wkracza technika elektroniczna i nie tylko…
I to jakoś bardzo widać z tej transmisji i wypowiedzi choćby samego Giergiewa.
Ja jestem laikiem, ot zjadaczem kultury.
Ale w jakim kierunku to pójdzie?
Widzę, że dziś jeden z tych dni, kiedy, jak mówił Boy, „każdy mówi o czym innym, jak zwykle w życiu rodzinnym” 😛 A propos życia rodzinnego, to witam kazika, który chce wiedzieć, jak Róża grała solówkę. Trzeba było przyjść w tajemnicy 😉 Solówkę miała ładną, w ostatnim utworze w programie – Karolina powiedziała jej, żeby zagrała jakiś gotowy wirtuozowsko-żydowski kawałek. Akurat miała w repertuarze taki utwór Józefa Kamińskiego, kompozytora i wybitnego skrzypka, brata Idy i wieloletniego koncertmistrza Filharmonii Izraelskiej (zaproszonego jeszcze przez samego Hubermana). Bardzo efektowna, taka wirtuozowska kadencja, a potem melodia w typie chasydzkim, którą już gra się z akompaniamentem fortepianowym (grywałyśmy to razem, raz nawet publicznie 🙂 ). Pasowało do kontekstu. Poza tym grała w jeszcze trzech kawałkach, dobrze się wpasowując, może trochę nieśmiało, no, ale to była jej pierwsza próba takiego grania. W sumie bardzo fajnie.
„nieśmiało” – no też kiedyś miałem takie wrażenie, kilka lat temu…
Bobik, ja padam na kolana przed zrymowaniem „w domu – Plecostomus”. Jak Ty to robisz, ze to wychodzi?
Wiesz, ze moglbym siedziec rok i starac sie znalezc rym do Plecostomus i nawet gdyby mi obiecano za znalezienie 10-letnia dostawe najswiezszych bazantow, to bym nie znalazl.
Tałant, tałant… 😈
Były my dzisiaj z Kierownictwem na Sokołowie, sorry Sokolovie, ale Kierownictwo jest bardzo mobilne i towarzyskie, więc nie było mi dane uścisnąć prawicy.
Z radością spotkałam Bazylikę z Mamą i wymęczyłam obie niezwykle mile Panie, bo niewiele mogę powiedzieć o muzyce, jak zwykle zresztą, poza tym, że podobało mi się.
Dawno już nie byłam na żadnym koncercie, więc wzruszyłam się i obarczałam swoim towarzystwem dłużej niż grzeczność przewiduję.
Rozglądałam się za Jerzym, ale nigdzie nie widziałam rozwichrzonej białej czupryny. Szkoda.
Tu sa wierszyki Ogdena Nasha do karnawalu.
http://www.wausaudancetheatre.com/studyguides/sg_Carnival.pdf
A ja wrzuciłam nowy wpis 🙂
Pietrku – z jakiegoś powodu ten Nash nie daje się otworzyć 🙁
Zapraszam serdecznie do Lublina na festiwal „Wielokulturowy Lublin 2013”
http://kultura.lublin.eu/wydarzenia,1,1198,Wielokulturowy_Lublin_2013.html?locale=pl_PL