Wielki Marek Janowski
Wspaniały dyrygent, skromny człowiek. Zawsze schowany za muzyką. Z prowadzoną przez siebie Rundfunk-Sinfonieorchester Berlin swoim dyskretnym dyrygowaniem robi, co chce.
Dla tych, co może go jeszcze nie znają, najkrócej: mimo że nazywa się Marek Janowski i urodził się w Warszawie, nie zna bodaj słowa po polsku – urodził się u progu wojny, matka Niemka zabrała go do Vaterlandu (ojciec Polak został w kraju). Jego kariera rozwija się od wielu lat, a orkiestrę berlińską prowadzi od 2002 r. Widać, że rozumieją się bez słów.
Dziś rozpoczęli od Czterech utworów na orkiestrę op. 12 Bartóka. Ich historia jest dość skomplikowana: kompozytor naszkicował je w 1912 r., a zinstrumentował dopiero w 1921 r. Po drodze więc był Drewniany książę, II Kwartet smyczkowy, a nawet pierwsza wersja Cudownego mandaryna. W jednym z momentów – w drugiej części – nawet coś jakby z Mandaryna się odzywa, ale np. pierwszy z tych utworów to istna muzyka filmowa. W sumie świetny, socvzysty pokaz umiejętności orkiestry.
Same smyczki towarzyszyły Isabelle Faust w Concerto funebre Karla Amadeusa Hartmanna. Ciekawą postacią był ten kompozytor – otwartym antyfaszystą w oku cyklonu, czyli w Bawarii; ciekawe też, że mimo iż jego utworów nie wolno było w III Rzeszy wykonywać, to innym represjom nie podlegał. Ale wykonywano go za granicą, nawet nieodległą; ten koncert skrzypcowy miał prawykonanie w 1940 r., czyli w rok po powstaniu, w St. Gallen w Szwajcarii. Interesujący zbieg okoliczności: w finale pojawia się melodia marsza rosyjskich rewolucjonistów z 1905 r., którego po latach w XI Symfonii użył również Szostakowicz. Można też miejscami dopatrzeć się melodyki żydowskiej. Moja ulubiona skrzypaczka (kiedyś pospierałam się o nią z szefową radiowej Dwójki, która wyraziła się, że Isabelle „skrobie” struny) zinterpretowała ten utwór imponująco w swojej prostocie. Długo wywoływana przez zachwyconą publiczność, nie chciała jednak bisować.
W drugiej części – ostatni już akcent szostakowiczowski na tym festiwalu, czyli XIII Symfonia „Babi Jar”. Solistą był austriacki bas Günther Groissböck, śpiewał też Estoński Chór Męski, a rzecz została wykonana po niemiecku, co dziwnie doprawdy brzmiało w przypadku aż tak rosyjskiego utworu. Jest to zresztą ciekawy dokument pewnej epoki, która w sumie trwała dość krótko – chruszczowowskiej odwilży. Jewgienij Jewtuszenko był sztandarowym poetą tych czasów i jego wiersze ujęły bardzo Szostakowicza – zwłaszcza tytułowy Babi Jar, który w gruncie rzeczy nie mówi o tym słynnym kijowskim miejscu kaźni Żydów, lecz jest wielkim manifestem przeciwko antysemityzmowi. Wymowa tekstu była bardzo bliska kompozytorowi. Jednak gdy słyszy się wiersz Strachy, w którym jest mowa o tym, że odchodzą strachy stalinowskie, to gorzko jest pomyśleć, że – już nie takie jak za Stalina, ale jednak strachy tak całkiem nie odeszły. Sam Jewtuszenko, po kilku latach, gdy pisał odważne wiersze i podpisywał protesty (m.in. przeciwko inwazji na Czechosłowację w 1968 r.), też stał się postacią nie całkiem jednoznaczną. Cóż, dzieło pozostało i wciąż robi wrażenie.
Komentarze
Również byłem pod dużym wrażeniem dzisiejszego koncertu. Trudno to lepiej wyrazić, symbioza dyrygenta z zespołem, świetny chór i solista. I muzyka na pierwszym planie. Ale już nie mogę się doczekwć obu koncertów jutro (dziś!) pod Jansonssem:D
Pobutka.
Tak, Marek Janowski to wybitny wagnerzysta.
Dzień dobry 🙂
Też się cieszę bardzo na Jansonssa i na program: od dawna już sobie wyobrażałam zestawienie Koncertów na orkiestrę Bartóka i Lutosa 🙂
Szanowna Pani Redaktor, jest mi bardzo miło czytać Pani opinię o…moim BRACIE PRZYRODNIM – Maestero Marku JANOWSKIM.
Będzi mi miło jeśli zaszczyci mnie Pani kontaktem ze swej strony. W tym momencie pozwolę sobie tylko sprostować informację o Marku Janowskim. Jego Ojciec – Polak – artysta-malarz – portrecista -Janusz Paweł Janowski, nie zginął podczas II wojny światowej (zmarł w Warszawie w grudniu 1982 r.). W 1953 r. został ojcem mojej siostry Doroty, a w 1954 r. – moim ojcem, a zatem obydwie jesteśmy siostrami przyrodnimi Maestro Marka Janowskiego, doskonale się znamy i mamy kontakt ze sobą.
🙂
Z Jewtucha (jak go zowia przyjaciele) roznie bywalo. Nie lubil go Osia Brodskij. Kiedys doniesiono Brodkiemu, ze Jewtuszenko wystepujen przeciw kolchozom: to ja jestem za – odpowiedzial Brodski. Oberwalo sie tez Jewtuszence za wstawienncitwo w KGB za Brodskiego, ktorego to protekcjom byl przeciwny Btrodski. Ponoc oberwal niegdys Jewtuszenko od poety Andreja Bitowa.
Oczywiscie, nic to nie umniesza poezji Jewtuszenki a zwlaszcza jego slynnego pamfletu „Spadkobiercy Stalina”
Dzien drugi Nowego roku 5774
Lomatko, Ozzy, czy jestes wdowa po Josifie Brodskim? Pytam bo znalam go od niemal dnia przyjazdu do USA (byl moim nauczycielem akademickim) do samej smierci i „Osia” nazywala go wylacznie zona. No i ta zazylosc z „Jewtucha” („jak go zowia przyjaciele”) tez robi wrazenie. 😈
No nie, to nie tak było z Brodskim. Chodziło o to, że rzekoma krytyka reżimu, którą uprawiał Jewtuszenko, była w granicach dopuszczalnych przez władzę. No i o to, że nie stanął po stronie Siniawskiego i Daniela; to była głośna sprawa.
Te wiersze użyte przez Szostakowicza też jakieś sztucznawe są… A przynajmniej tak je widzimy z dzisiejszej perspektywy.
a ze bylo tak (o czym pisalem powyzej), prosze przeczytac Sergieja Dowlatowa (przyjaciela z lat leningradzkich), z ktorego wdowa (Forest Hills, USA) mialem niegdys kontakt – mozna tez przejrzec teksty Najmana, Bobyszewa; wiele informacji o Brodskim jest mi znane z relacji bliskiej osoby poecie, ktora mieszka w Szwecji. Siniawskij wydawal periodyk „Sin
taksis” w Paryzu.
@Kocie M-chaju, Twoj sarkazm jest, ot , taki sobie…przy Swiecie nie bede uzywal mocnych slow. 😉
Pozdrawiam,
Witam serdecznie Panią Elżbietę Stanisławę Janowską-Moniuszko (@11:20). Cieszę się bardzo, że trafiła Pani tutaj, i bardzo dziękuję za sprostowanie! I gratuluję oczywiście brata przyrodniego – wspaniałego muzyka.
Jewtuszenko byl zaprpszony aby przyjac doktorat honoris causa na uczelnie mojej Starej. Zamiar nadania mu honorowego doktoratu byl trzymany w najwiekszej tajemnicy przez Senat uczelni i ogloszony doslownie w przeddzien uroczystosci. Jewtuszenko przebywal wowczas w NYCity na zaprpszenie znanego impresaria i bliskiego osobistego przyjaciela Leonida Brezniewa Sola Huroka. Kilka dni przedtem ktos podlozyl mala bombe pod biuro Huroka. Nikt nie doznal uszczerbku, tylko biuro zostalo trOche uszkodzone, bo bomba wybuchla w nocy..
Urocxzystosc zaczela sie malym buczeniem z sali wypchanej studentami i wykladowcami kiedy honorowy kabotym wyglaszal zagajenie ostro krytykujace polityke ameruykanska, zarzucajac jej przede wszystkim wtracanie sie w wewqnetrzne sprawy Zwiazku Radzieckiego (chodzilo glownie o kampanie Let my people go na rzecz nieutrudniania wyjazdu Zydom) , a zaraz po nim odczytal wiersz napisany specjalnie z powodu zbombardzowania biura Huroka, pod tytulem „Bomby i balalajki”. Wiersz byl tak przerazliwie grafomanski i pompatyczny, ze siedzaca w jednym z pierwszych rzedow Stara zaczela sie glosno smiac. Za chwile smiala sie cala sala, buczenie bylo coraz glosniejsze. Padaly tez z auli jakies niecenzuralne propozycje pod adresem honorowego goscia.
Potem ludzie zaczeli wychodzic z auli. Pierwsi wychodzili wykladowcy z wydzialu slawistyki, za nimi studenci. Piekna uroczystosc zostala zerwana. Nazjutrz studenci zostali publicznie nazwani Hitlerjugend przez szefa wydzialu slawistyki – tlumacza Jewtuszenki i tego, ktory zaboiegal o ten doktorat honoris causa, nazwisko wylecialo mi z pamieci.
To byl blad – nazwac studentow Hitlerjugend. Szybko zostala sporzadzona petycja do wladz uczelni z zadaniem przeprosin, rownie publicznych jak zniewaga. Zadzialalo. Hitlerjugend zostal odwolany.
Byla o tym nawet jakas notatka w nowojorskiej prasie.
Kiedys, moze rok czy dwa pozniej, na korytarzu uczelni doszlo do sceny nastepujacej. Grupa studentow otaczala Brodskiego, rozmawiajac z nim o czyms tam, kiedy podszesdl do nich ow profesor od Hitlerjugend. I z miejsca zaczal chwalic sie swa zazyloscia z „Zenia” Jewtuszenka.. I nagle odezwal sie Brodskji oznajmiajac dobitnie: Zenia hawno i ot was pachniet. Wrazenie bylo piorunujace.
Brodskiemu nie przedluzono kontraktu na nastepny rok akademicki. Przyjal go uniwersytet w Ann Arbor.
Nina Stemme, sopran, wspomina bardzo milo Marka Janowskiego, z ktorym wspolpracowala przy realizacji „Tannhäusera” (rola Elisabeth)
_________________
@Kocie,
piekny tekst… 🙂 znam ten incydent z relacji osoby zwiazanej niegdys z JDL (Kach, wowczas byl legalny)
Janusz Paweł Janowski:
http://www.artinfo.pl/?pid=catalogs&sp=auction&id=987&id2=170497&lng=1
Ozzy, masz zaskakujace kontakty 😯
@lisku
mowisz, ze mam WYBUCHOWE kontakty 🙂 ale chyba nigdy nie bylas/es (sorry, zapomnialem) w Hebronie (tzw.Kiryat Arba).
Wszystko jest OK. Jestem pod wrazeniem wizyty prez.Obamy w sztokholmskiej synagodze i spotkania z nielicznymi ocalonymi przez Raoula Walllenberga.
Przyjemnego wypoczynku od wszystkiego i wszystkich,
Szanowna Pani,
ogromnie mi miło, że podała Pani informację o losach jednego z dzieł plastycznych mojego Ojca – Janusza Pawła Janowskiego. Pozostaję z poważaniem. EJ-M
O ile dobrze pamiętam,to nasz Wiesław Ochman nagrał płytę z ariami dla DG z orkiestrą Opery Hamburskiej pod dyrekcją Marka Janowskiego.Nie była oczywiście dostępna u nas w sprzedaży,ale ówczesne Polskie Radio dość często nadawało te arie. Dzisiaj nasz wielki tenor jest trochę już zapomniany,podobnie jak inni wspaniali śpiewcy: Hiolski,Paprocki i wielu innych. Wiekopomna w tym zasługa obecnej dyrekcji Radiowej Dwójki, która woli nadawać trzeciorzędne wierszyki,zamiast naprawdę wielkiej sztuki.
Jakie trzeciorzędne wierszyki?
Szanowny Panie Piotrze! Tak mi się po prostu z rozpędu napisało. Chodzi mi o wiersze,których zmuszony jestem wysłuchać jako przymusowy dodatek np. do koncertu Mozarta. Mogą to być znakomite dzieła,nie wiem,nie znam ich autorów. Być może wyjdę na buraka,ale nie jestem miłośnikiem poezji wszelkiej i w ogóle.Zresztą,nie o to mi chodziło.Akurat w Pana znakomitej książce znalazłem informację,że Polskie Radio posiada nagranie „Parii” w bajkowej obsadzie[ Jamroz,Paprocki,Hiolski,Ładysz]. Czy kiedykolwiek ktoś słyszał na antenie ten rarytas? Ale co tu mówić o „Parii”, z innymi dziełami Moniuszki jest tak samo-od bardzo wielkiego święta.Czy można w naszej narodowej rozgłośni usłyszeć nagrania choćby wielkiej operetkowej diwy Wandy Polańskiej? Nie można.A gdzie np. Wacław Domieniecki,czy zasłużył na zupełne zapomnienie? Polskie Radio jest posiadaczem niewyobrażalnej ilości nagrań archiwalnych polskich artystów muzyków,jak również praw autorskich do nich.Obowiązkiem tej instytucji jest ich regularne udostępnianie w cyklicznych audycjach.Nie ma też w ramówce Dwójki muzycznych audycji o charakterze edukacyjnym,np. dla młodzieży. Jestem sam zapalonym czytelnikiem,ale uważam,że obecnie przewaga programów literacko-kulturalnych w Dwójce jest miażdżąca,a klasyka muzyczna bywa tam tylko przy okazji,w dodatku głównie przed godziną piętnastą,co automatycznie ogranicza krąg słuchaczy. Ukłony!
Oczywiście nie mam tu na myśli żywych transmisji lub retransmisji,bo tych akurat nie brakuje,nie jest to jednak materiał historyczno -edukacyjny.
Że też ktoś jeszcze pamięta Wacława Domienieckiego?
No to może warto wspomnieć również Krystynę Szczepańską – oboje śpiewali w Aidzie na scenie TW w latach 70-tych.
Stało się jakoś dziwnie – dawniej kultywowano pamięć o śpiewaczkach i śpiewakach czasu minionego. Tworząc jakąś ciągłość pokoleniową polskiej sceny operowej.
Dziś nie znajdziesz o nich wiadomości w (nazwijmy to tak) codziennym obiegu. Czołowa trójka Paprocki, Hiolski, Ładysz czasem przebija się do obecnej świadomości. Inni pozostają okryci pomrokiem dziejów.
A scena TWON stała się areną operowych obieżyświatów.
Może skrócić nazwę TWON do TO – teatr operowy?
Przepraszam, Panie Woytku, zadrżałem, bo przeczytałem to akurat w dniu… Narodowego Czytania Fredry! Proszę mi wybaczyć to niczym nieuzasadnione podejrzenie, ale czasy mamy takie, że człowiek się od razu spodziewa najgorszego.
Całkowicie się natomiast z Panami zgadzam w kwestii archiwów, i w ogóle „pamięci”, bo, jak wiadomo, amnezja rozbraja. Wiem, że to żadna pociecha, ale z archiwami Radia Francuskiego jest podobnie. Tam są niewiarygodne skarby (także wolne od praw), których nikt nie tyka.
Szanowny Panie Piotrze! Ależ ja nie miałem na myśli Fredry i innych wielkich poetów, aż takim matołem to nie jestem.Miałem na myśli tylko to,że nie przepadam za każdą poezją „jak leci”, z muzyką zresztą mam podobnie. Odnośnie archiwów-ja często słucham z satelity programów muzycznych Radia Chorwackiego lub Słoweńskiego.Są tam regularne audycje prezentujące sylwetki i nagrania ich wybitnych muzyków przeszłości, nie tylko śpiewaków.Mało tego-Radio Chorwackie bardzo często przedstawia sylwetki polskich twórców! Cóż,widocznie małe narody mogą zachowywać pamięć,a te wielkie nie muszą. Mnie przypomniał się np.ostatnio wybitny dyrygent i pedagog Stanisław Wisłocki. A czy taki w ogóle był? Kłaniam się nisko! Woytek
A to proszę zajrzeć do polskiej wikipedii, do artykułów o Wodiczce, Wisłockim, Rowickim, albo Semkowie… Nikomu się nie chciało.
Ja znam doskonale sylwetki artystyczne i mam pełno płyt wszystkich w/w dyrygentów,w tym oczywiście Stanisława Wisłockiego,to przecież moja muzyczna młodość.Ale po to,by ktoś sięgnął do wikipedii,musi najpierw usłyszeć o nich z innych źródeł.Ja akurat uczyłem się kiedyś z Pana audycji i także dzisiaj nie przechodzę obojętnie wobec żadnej Pańskiej wypowiedzi.
Bardzo dziękuję za te miłe słowa i jeszcze raz przepraszam za paskudne podejrzenie… Co do wikipedii, to jest to przecież encyklopedia „składankowa”, a nędza tych haseł – o Semkowie na dobrą sprawę nawet hasła nie ma – budzi smutek.