Barokowy maraton
Trzy koncerty jednego dnia – to rekord tegorocznego festiwalu. Kończy się już mój pobyt, a Poznań Baroque nie dotarł nawet do półmetku. I już wspaniale się rozkręca.
Jeszcze wiele pięknych wydarzeń czeka tutejszych miłośników baroku, niektóre znane warszawskim wielbicielom serii Mazovia Goes Baroque, ale nie wszystkie. Polecam bardzo. Jutro jeszcze skorzystam, by pójść przed południem na koncert z symfoniami Beethovena (wprawdzie to już nie barok, ale gra Wrocławska Orkiestra Barokowa, dawno nie słyszałam jej na żywo, więc sprawdzę, w jakim jest stanie). A później wyjdę z CK Zamek na ulicę Święty Marcin i wraz z poznaniakami będę obchodzić jej imieniny. To zdecydowanie przyjemniejsze niż warszawskie przepychanki. A wrócę sobie wieczorem.
Co było na dzisiejszym maratonie? Najbardziej podobał mi się koncert pierwszy i szkoda, że było na nim mniej ludzi, choć i tak było nieźle. Polubiłam już tych oryginałów z Kanady, czyli Les Voix Humaines. Zespół wystąpił tym razem w repertuarze Purcellowskim (w większości z The Fairy Queen), który mu zdecydowanie leży. Nie brakło wielkiego poczucia humoru: piękne fałsze w „tańcu małp”, rozkoszne kumkanie żab w chaconnie One Charming Night (gdzie pani Melizanda wystąpiła jako znakomita flecistka udająca słowiczka z głębi sali) czy też wciągnięcie całej sali do śpiewania jednej nuty w fantazji upon one note. A zagrany na koniec lament Dydony po prostu mnie wzruszył.
Występ Les Ambassadeurs zgromadził już pełną salę, która zapewne nie żałowała przybycia – orkiestra grała atrakcyjny repertuar (od Telemanna poprzez Quantza i Pisendela do CPE Bacha) na przyzwoitym poziomie, ze znakomitymi występami dwojga solistów: skrzypaczki-koncertmistrzyni Zefiry Valovej i dyrygenta-flecisty Alexisa Kossenki.
Na trzecim koncercie publiczność była znów mniejsza, za to bardzo entuzjastyczna. Znów wystąpił sympatyczny tercet Los Otros, czyli dwoje hippisów z Bremy i ich kumpel Steve Player (and dancer). Ale prawdę mówiąc zmęczyli mnie już. Nawiązując do zdania zawartego w komentarzu w programie na ich temat „Wykonawcy muzyki dawnej stają często wobec pytania, w jakim stopniu powinni być wierni temu, co wiemy o wykonywaniu muzyki w przeszłości, a w jakim powinni dopuścić do głosu własną wyobraźnię i inwencję”, wydaje mi się, że ta wyobraźnia i inwencja zawiodły, przynajmniej dziś: kiedy dochodziło do improwizacji, przestawało być ciekawie. Było zabawnie, kiedy Steve Player tańczył – a skoro dziś program miał być hiszpański, to było to prawie flamenco – i wywołał wielkie brawa; mniej zabawnie było, kiedy gitarzyści „plątali się w zeznaniach”… Szkoda, że zamiast tego nie było mi dane posłuchać znakomitego duetu Arparla, który już od wczoraj jest w Poznaniu.
Ale muszę ogólnie powiedzieć – bo podsumowywać jeszcze nie ma co – że lubię atmosferę tego festiwalu: bez zadęcia, ale interesująco i nietuzinkowo. Tak jest ze wszystkimi imprezami organizowanymi przez Cezarego Zycha: to jakby niepostrzeżenie tworzył się krąg wtajemniczonych. A to zawsze jest pewna atrakcja, niezależnie nawet od pięknej muzyki.
Komentarze
Pobutka.
Kochal ludzi…
_______
Tylko b p JAN HIMILISBACH mogl odejsc z tego swiata 25 lat temu (11 listopada 1988 r)i urodzic sie… 31 listopada (1931)
Poznań Baroque wciąga niepostrzeżenie. Widzę po znajomych, którzy początkowo mieli w planach 4-5 koncertów, a teraz zupełnie o tym zapomnieli i są codziennie.
Purcell w wykonaniu Les Voix Humaines niesamowity – wgląd, fantazja i finezja. Posłuchałoby się takiego częściej. A Los Otros mają hipisowski szarm, ja w każdym razie nie potrafię im się oprzeć (chociaż wczoraj bardziej podobała mi się pierwsza część koncertu).
No to teraz
11.11 godz. 11 (a może 11.11?)
Koncert XI / Ludwig van Beethoven – Symfonie IV i VI (szkoda, że Beethoven nie napisał XI)
Wrocławska Orkiestra Barokowa
Zaraz się pewnie spotkamy 🙂 Tylko zjem śniadanko.
Dziś Pobutka patriotyczna – no i dobrze. A ja dziś Becia i na wesoło – też dobrze. Może parę słów machnę z CK Zamek, bo tam sieć lata w powietrzu 🙂
do 11:11 prawa autorskie ma grzegorz turnau. a w poznaniu grają już od 10 – orkiestra dęta na placu wolności.
Skoro pod dzisiejszą datą mowa o Beethovenie – wczoraj minęła setna rocznica pierwszego kompletnego nagrania symfonii, i oczywiście była to jego symfonia: Piąta, Filharmonicy Berlińscy, dyr. Arthur Nikisch. 10 XI 1913 r. przemysł nagraniowy, choć wciąż technologicznie w powijakach (nagranie jeszcze oczywiście akustyczne), wszedł w dojrzałość. Cieszymy się.
Beethoven przyniósł festiwalowi prawdziwy sukces frekwencyjny. Sala wręcz nabita. WOB spieszy się jak do pożaru, ale jakoś wyrabia 🙂
I już po koncercie. Pastoralna mniej mi się podobała, tego nie należy zapędzać – zbyt wiele tu subtelności i ilustracyjnych smaczków, nie powinno się tego gubić. W ogóle było ciężko, bo strasznie duszno w tej sali – podczas remontu przyoszczędzono na klimie, jest tylko nawiew. Szkoda, bo tak poza tym to fajna sala.
A teraz idę oglądać korowód sw. Marcina – rusza o 14. 🙂
Ufff, złapałam się na irracjonalnej nadziei, że po „Burzy” zrobi się mniej duszno. Oczywiście nic z tego. Trudniej mi było w związku z tym o „radosne i dziękczynne uczucia” już po. Nie wiedziałam, że w Wielkiej nie ma klimy.
Dobrego popołudnia i spokojnej podróży, Kierowniczko 🙂
Dzięki! Właśnie obejrzałam korowód sw. Marcina (robilam mnóstwo zdjęć, wrzucę w domu), a teraz przegryzka w Świetlicy 🙂
wiadomo było, że na kogo jak kogo, ale na beethovena ludziska się – przepraszam za wyrażenie – zwalą. a zwłaszcza chyba w poznaniu (to miasto w polsce najbardziej kojarzy mi się z mieszczańskością). ale nie ma co się dziwić, sam wielbię beethovena ponad wszystkich innych. on jest pierwszy i jedyny, zwłaszcza w symfonice. nie dziwota więc, że frekwencja taka. takie dzieła się zwyczajnie nie mogą znudzić. ale wykonanie i owszem, może znudzić. i jeszcze drobiazg – takie dzieła recytuje się chyba z pamięci. ale tak to już jest, jak się człowiek nasłucha antoninich w czwartej z orkiestrą z bazylei albo animów eternów w szóstej i potem one mu w uszachn nadal pobrzmiewają i porównuje oczekując czegoś podobnego lub jeszcze lepszego. a rogale choć dobre?
sympatyczne święto i sympatyczny festiwal. a do zamkowej sali mogłaby się przenieść nostalgia, bo u jezuitów zimno i twardo (choć ja akurat mam ze sobą zawsze poduszkę).
Już wróciłam. Rogale słodkie straszliwie, ten, którym rano mnie poczęstowano w hotelu, był taki sobie, ale ten, który kupiłam sobie na drogę i pożarłam w pociągu, był nawet fajny, z rodzynkami i skórką pomarańczową 🙂
Zaraz się biorę za wrzucanie zdjęć 🙂
Tzw. podpupnik na koncerty w kościołach regularnie brałam na Wratislavii 😉
Aha, jedna niewesoła wiadomość dla warszawskich miłośników muzyki dawnej: MGB już rzeczywiście nie będzie. Czarek Zych mówi, że tak od razu miało być, tylko przez parę sezonów i już. Jeśli ktoś będzie chciał robić coś takiego dalej, to będzie miło, ale on już teraz koncentruje się na Poznaniu (gdzie ma sprzyjające warunki) i oczywiście nadal na Paradyżu.
I oto zdjęcia:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/SwMarcin2013#
Na dokładkę materiał o reklamie rogali z 1860 roku 🙂
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-poznan,43/znalezli-reklamy-rogali-swietomarcinskich-z-1860-roku,370642.html
Rogalki! 🙂
A jeszcze dziś zawarłam znajomość z „poznańską rurą”. Smaczna była 😉
W dwudziestoleciu międzywojennym te rury nazywano podobno trąbami 🙂
W związku z obiecującą informacją o losach MGB – jako tutejszy tudzież żywo zainteresowany – w miejscu Studia Koncertowego PR (choć może taktowniej będzie po zakończeniu roku jubileuszowego jej patrona) proponuję otworzyć „Biedronkę”.
Pytanie, kogo posadzić „na kasie”, pozostawiam otwarte…
Pobutka.
Dzień dobry…
No, nie przesadzajmy.
Tak po prostu – mówi twórca MGB – od początku miało być, tylko przez parę sezonów. Żeby pokazać coś innego.
Moim zdaniem szkoda, bo ludzie dopiero zorientowali się, że takie piękne rzeczy się dzieją. I teraz się dowiadują, że już się zadziały. Ale może ktoś inny zabierze się do roboty?
mały suplement do galerii zdjęć z poznania: https://pl-pl.facebook.com/PoznanBaroque#!/photo.php?fbid=587498384633070&set=a.587497881299787.1073741835.254228994626679&type=1&theater
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.587898214593087.1073741836.254228994626679&type=3#!/photo.php?fbid=587901357926106&set=a.587898214593087.1073741836.254228994626679&type=3&theater
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.588280047888237.1073741837.254228994626679&type=3#!/photo.php?fbid=588281657888076&set=a.588280047888237.1073741837.254228994626679&type=3&theater
Jakoś czarno widzę tę przyszłość dawnej muzyki w stolicy, choćby z powodów wiadomych a prozaicznych.
Wychodzi, że w zeszłoroczne urodziny mogłem posłuchać Amandine Beyer w sali Lutosławskiego, a w tym roku – zamiast podziwiać, powiedzmy, Alice Pierot tamże – zostaje mi Piasek w Kongresowej…
Też nad tym boleję 🙁
nie narzekać, tylko ruszyć się troszku pod warszawę. w radziejowicach przecie już 30 listopada będzie … http://www.rachelpodger.com/diary
choć daty podane przez rp różnią się od tych widniejących na stronie http://www.artedeisuonatori.pl/
Ja z tych, co się dopiero zorientowali. Wielka szkoda, że dalszego ciągu nie będzie. 🙁
A w Warszawie dziś też był taki barok że hej. „Chorał sarmacki – Castrum doloris – staropolskie ceremonie pogrzebowe”. Bornus Consort i Tempus i do tego duży chór. Kto nie był niech żałuje. Podobno może być płyta.
Chętnie bym posłuchała na żywo. Nie napiszę, że żałuję, bo za nic bym się teraz nie ruszyła z Poznania, kiedy trwa Poznań Baroque. Dzisiaj kameralny błogostan z bogactwem odcieni – najpierw Arparla z programem włosko-niemieckim z XVII wieku, później Bolette Roed vel Szalona fifulka (copyright by Kierowniczka) i Joanna Boślak-Górniok na klawesynie. W programie sonaty Johanna Sebastiana i Carla Philippa Emanuela B.
Mój ulubieniec Davide Monti* polecił dziś na koncercie, żeby zerknąć na Corelli Mob:
http://youtu.be/sel8XAlZ-K0
Jutrzejszy koncert transmituje Dwójka (początek o 19.30).
* Polubiłam go nieodwracalnie dwa lata temu na Poznań Baroque, kiedy zagrał „Cztery pory roku” z Il Tempio Armonico. Miałam wrażenie, że słyszę je po raz pierwszy. Reset i zachwyt – dwa w jednym. Zespołu Arparla słucha się jak trojga przyjaciół, którzy mają sobie nawzajem dużo do powiedzenia i potrafią ze sobą rozmawiać i żartować. Davide Monti zresztą tak rozumie grę na skrzypcach – jako formę komunikacji. Nie tyle gra na skrzypcach, co nimi gada. I ma gadane, trzeba przyznać.
Widzę na stronie, że 16 listopada zespół zagra w Muzeum Narodowym w Warszawie:
http://www.arparla.it/musica/event/231/
Pobutka.
Dzień dobry 🙂 Rozkoszny ten mob!
Szkoda, że nie mogę być na koncercie w Muzeum Narodowym, ale wszystkim polecam. U nas Arparla była w marcu zeszłego roku, zachwycałam się nią tu:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2012/03/19/goldbergowskie-i-inne-wariacje/
Dzięki, przemo, za linki, ale w jednym komentarzu nie powinno ich być więcej niż jedna. Inaczej zostają w poczekalni. Na stronie Radziejowic podane jest, że 30 listopada wystąpi AdS, o Rachel wzmianki nie ma, ale skoro podaje ten termin na swojej stronie…
Na Bornusa, prawdę mówiąc, już nie bardzo miałam siły iść – chciałam odpocząć jeden wieczór. Tym bardziej, że dziś idę do Zamku Ujazdowskiego (Laboratorium), bo gra Kwartet im. Lutosławskiego.
A jutro znów w drogę.
Z innej beczki.
13 grudnia premiera Jolanty/Zamku Sinobrodego w Warszawie, a 8 grudnia Gergiev bawi jeszcze ze swoją orkiestrą w Chinach. Tak więc szykuje się bardzo głęboka interpretacja muzyczna… Nie mówiąc już o tym, że rosyjski dyrygent jest zapowiedziany tylko na dwa występy. Rozumiem, że jest to jedno z najgłośniejszych nazwisk (chociaż ludzie powoli tu i ówdzie przekonują się, że Gergiev to chałturnik), ale moim zdaniem jest to nieco niepoważne.
ale ads w kalendarzu na swojej stronie zapowiada, że rachel podger zagra na obu koncertach – w radziejowicach i poznaniu
Davide Monti opowiada, skąd ma skrzypce (przy okazji kilka fragmentów wczorajszej próby), Cezary Zych m.in. o przewożeniu instrumentów:
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-poznan,43/vinci-jak-u-machulskiego-skrzypce-mony-lisy-w-poznaniu,371185.html
Dziękuję, Beato! Postaram się dotrzeć w sobotę. 🙂
Na stronie Muzeum Narodowego w aktualnościach tego nie ma, musiałam poszukać, żeby znaleźć odpowiedni link:
http://www.mnw.art.pl/index.php/pl/kalendarium/koncerty/art47.html
W CBC podali wlasnie wiadomosc, ze wczoraj zmarl Sir John Taverner (jak sie mozna domyslic – nie ten barokowy, bo ten to juz dawno 😉 )
Wojtek 13 listopada o godz. 10:39
Chyba bym nie uprawiał mrocznej propagandy i nie „chwalił” dnia przed wieczorem.
Jolanta to inscenizacja p. Trelińskiego wystawiona w Petersburgu w roku 2009 roku i grywana tam do dzisiaj.
Trójka śpiewaków jest z Petersburga.
Tatiana Monogarova śpiewająca Jolantę jest wymieniana wśród śpiewaczek śpiewających w Teatrze Balszoj.
Kiedy przyjeżdża Giergiev na próby – może Pani Kierowniczka wie?
Pewnie wcześniej przyjeżdżają Jego asystenci.
Pewnie, że chcielibyśmy, aby np. ten dyrygent trenował orkiestrę TWON przez kilka tygodni. Ciekawe, ile tygodni w roku robi to obecny jej szef?
Ale na blogu Pani Kierowniczki ładnie jest rzucić – „Gergiev – chałturnik”.
Poczekajmy do premiery.
Dwójka wiadomość o śmierci sir Johna Tavenera podała już rano.
Szkoda, nie dożył nawet siedemdziesiątki; świetny kompozytor, bardzo go lubiłem.
@ pietrek
A odległy przodek zmarłego – John Taverner przynależy chyba jednak do renesansu, skoro urodził się jeszcze w XV stuleciu.
John Tavener (ten zmarły wczoraj) całe życie zmagał się z licznymi dolegliwościami. To i tak cud że dożył tego wieku.
http://www.youtube.com/watch?v=rMrxJfvSnn8
PS Gergiev chałturnik – jak czasem. Wg niektórych źródeł „Oniegina” ostatnio w MET ponoć strasznie rozwlekał. Ale my w Łodzi dowiemy się o tym za jakie dwa tygodnie. Podczas retransmisji. Zapowiedziane są zresztą dwie retransmisje ze względu na „szanowną frekwencję”.
@Beata @Aga
Też się wybieram do Muzeum Nar. w sobotę, tylko nie wiem, czy nie będzie zbyt wielkiego tłumu chętnych.
Oooo! Mój kod przewiduje, że zgromadzą się 484 osoby. Czy tam tyle się zmieści?
Notario, też mi to przemknęło przez głowę, ale chcę spróbować. 🙂
Dlaczego z Tavernera robicie przodka Tavenera? No, chyba że żartem.
Tavener rzeczywiście schorowany był.
A „BBC Music Magazine” właśnie poświęcił mu numer z okazji 70. urodzin:
http://www.classical-music.com/issue/december-0
…których nie dożył 🙁
🙁
Wczoraj wieczorem posłuchałam:
http://www.youtube.com/watch?v=55sH_gUqW-Q
@Aga @notaria
Będę ciekawa Waszych wrażeń! Cezary Zych pisze, że Davide Monti „należy do całkiem licznej grupy muzyków, którzy znani są przede wszystkim wtajemniczonym”*, więc obstawiam, że się zmieścicie 🙂
* http://www.poznanbaroque.com/performers/arparla
Też mi się tak wydaje 🙂
A ja byłam na koncercie Kwartetu im. Lutosławskiego w ramach cyklu Lutosfery w CSW. Świetnie chłopcy grają. Wykonali najpierw dzieło patrona, potem żywiołowy I Kwartet Pendereckiego, a na koniec II Kwartet smyczkowy Pawła Mykietyna – muzyka ćwierćtonowa, jakaś bolesna, przejmująca. Na bis fragment II Kwartetu Marcina Markowicza, zarazem drugiego skrzypka zespołu.
Davide sobie kupi marynarkę z cekinami i żel do włosów, to nie wejdziecie nawet na miejsca stojące. 🙂
A te Cztery Pory naprawdę warto posiąść? Pytam, bo mam już kilkanaście. 😳
Wodzu, posiadłam te Cztery Pory wyłącznie na żywo. Dla mnie to był taki wykon raz a dobrze, poczułam się zresetowana. Nagrania nie znam, więc niczego nie daję sobie za nie uciąć 🙂 Gdyby grali gdzieś w Twoich okolicach na żywo, polecałabym w ciemno.
Grali? Na żywo? W moich okolicach? 😆 😆 😆
No nic, może zaryzykuję. 😎
Pani Kierowniczko! Jeśli nawet żart, to nie nasz, tylko samego zmarłego, który tak właśnie twierdził. Trudno dociec, ale równie trudno wykluczyć.
A literka w nazwisku przez czterysta lat mogła zniknąć choćby wskutek urzędniczego niedopatrzenia (tylu było przecież po drodze tych gryzipiórków…).
Zamieszanie chyba wprowadzilem ja, w pospiechu robiac literowke – Tavener – Taverner.
Ale, cytujac wikipwedie, „Tavener was born on 28 January 1944 in Wembley, London, and claimed to be a direct descendant of the 16th-century composer John Taverner.[ David Mason. „Greene’s biographical encyclopedia of composers”. Doubleday, 1995. 31] ”
re scichapek – oczywiscie, ale nie wdajac sie w szczegoly historyczne, chcialem nawiazac do tytulu wpisu – Barok – i tyle 😮
Pobutka.
Wczoraj rano posłuchałam między innymi
http://www.youtube.com/watch?v=II_QgNkG5jg
(od 55”, do samego końca też nie trzeba).
W brytyjskich mediach wiadomość była od przedwczorajszej nocy.
Dzień dobry,
posłuchałabym sobie tego Tavenera (ciekawe, czy on na serio z tym Tavernerem, czy rzeczywiście żartował – z kompozytorami nigdy nic nie wiadomo 😉 ), ale zaraz jadę do Bielska.
Przypomnę też, że zanim zwekslował się na tory prawosławne, stworzył m.in. kantatę The Whale, gdzie użył… śpiewu wieloryba, odtwarzanego z taśmy 🙂 Pamiętam, jak niesamowite wrażenie robiło to na sali koncertowej (utwór był wykonany na Warszawskiej Jesieni, już dość dawno temu).
Wodzu, kilkanaście pór ?
x 4 to wyjdzie jakieś kilkadziesiąt porów ..
—-
Pani Kierowniczko,
jutro jest ciąg dalszy w CSW Zamek Ujazdowski :
0 17.30 spotkanie (prowadzi Lech Dzierżanowski) z Markiem Mosiem. Pawłem Mykietynem i Tadeuszem Wieleckim (i z jego kontrabasem); a o 19.00 koncert Magdalena Bojanowicz i Maciej Frąckiewicz
@klakier
„…starcza tego na błysk, na zryw, stumetrówkę, olśniewający wyczyn, błyskotliwą improwizację, a potem klops…”
@ notaria W holu głównym MN tyle osób? Jakim cudem ma się zmieścić? Nawet jak artystów ulokują na schodach, to sobie tego nie wyobrażam. Ale powodzenia!
Ale ja nie twierdzę, że tyle będzie! Taka mi liczba wyskoczyła w CAPTCHA, to wzięłam to za proroctwo 😉 Mimo wszystko liczę, że się zmieszczę.
My też będziemy coś mieli. Actus Humanus za miesiąc:
Les Concert des Nations (PIERRE HANTAÏ / XAVIER DIAZ LATORRE) 09.12 (pon), g. 20: JORDI SAVALL – viola da gamba, kierownictwo muzyczne
Europa Galante Geminiani: La Foresta incantata 10.12 (wt), godz. 20:00
FABIO BIONDI – skrzypce, dyrygent
Huelgas Ensemble 11.12 (śr), godz. 20:00
Mirabile Mysterium: A European Christmas Story 1300-1850; PAUL VAN NEVEL – dyrygent
Concerto Soave 12.12 (czw), godz. 20:00
Noëls de l’Europe Baroque MARIA CRISTINA KIEHR – sopran
CONCERTO SOAVE, JEAN-MARC AYMES – klawesyn, pozytyw, kierownictwo muzyczne
Ensemble Organum 13.12 (pt), godz. 20:00
Organum Vobiscum, MARCEL PÉRÈS – kierownictwo muzyczne
Fretwork 14.12 (sob), godz. 20:00
Bach: Goldberg-Variationen BWV 988
Il Complesso Barocco 15.12 (nd), godz. 20:00
Vivaldi: Arie e concerti III; SONIA PRINA – alt, ROBERTA INVERNIZZI – sopran,
IL COMPLESSO BAROCCO, ALAN CURTIS – dyrygent
Pozdrawiam spod Bielska!
Na Actus Humanus być może zajrzę, choć jakieś są terminy równolegle, m.in. premiera w Operze Narodowej. Zobaczy się.
Żałuję, że nie będę jutro w CSW, ale wszystkiego się nie da.
@Beata 13.11. godz.22:57
No to jestem w gronie wtajemniczonych,fajnie 🙂 Davide Monti już od pewnego czasu jest na liście moich ulubieńców, po poprzedniej „Muzyce w Raju” zaczęłam go wypatrywać w programach kolejnych koncertów, a po tegorocznej nie tylko umocnił się na swojej pozycji w rankingu,ale ostro poszedł w górę listy 😉
@ WW 0:22
Wodzu,nawet bez cekinów i żelu zgodziłabym się na miejsce stojące, gdyby ta Warszawa była trochę bliżej,a roboty trochę mniej 🙂 A „Czterech Pór” wysłuchałam na żywo w Paradyżu (pierwszy dzień,drugi koncert) i zgadzam się z Beatą, że było to bardzo odświeżające doświadczenie.Niestety, na stronie festiwalu żadnego kawałka nie zamieścili :
http://www.muzykawraju.pl/program/2013-08-16
Płyty (na razie) nie kupiłam, z tego samego powodu co i Wódz (no, może nie kilkanaście,ale z dziesięć się uzbiera 😉 ) Ale nie zarzekam się, że mi się nie odmieni – w sprawie (nie)powiększania płytoteki akurat mam bardzo słabą wolę 😀
Czy chodzi o te Cztery Pory?
http://www.youtube.com/watch?v=N7-C3dnFexE
Drugi kwartet Mykietyna zagrali też ostatnio w sali Lutosławskiego nasi Rojaliści, dobrze się tego słuchało. Nowego utworu im dedykowanego kompozytor jednak nie zdążył dokończyć na Kwartesencję.
Wprawdzie niektóre z poprzednich rzeczy P.M. – jak Pasja czy 3. Symfonia – są wciąż poza moim odbiorem, ale jego kameralistyki jakoś jestem ciekaw.
A wcześniej najpóźniejszy z późnych Beethoven został stosownie i zgrabnie „osandwichowany” utworami Pawła Szymańskiego (ten na szczęście zdążył, więc bez premiery się nie obyło).
Udane wieczory, choć w niedzielny chciałoby się może jeszcze choć kawałek Pstrąga na bis!
Ad Piotr Kamiński 14 listopada o godz. 9:47
Szanowny Panie Piotrze,
trudno się z Panem nie zgodzić.
Może to i tak jest, gdy charyzmatyczny dyrygent (a takim dla mnie Gergiev jest – to tak indywidualne, że nie do wytłumaczenia wprost) staje się menadżerem „muzycznym”, to Muzyka na tym musi ucierpieć.
Ale nie oceniałbym premiery, zanim się jeszcze nie odbyła.
Z poważaniem
klakier
@ewka, na Poznań Baroque też mamy raj, najwyraźniej jest przenośny 🙂 Dziś najpierw Arparla i wieczór muzyki włoskiej (http://www.poznanbaroque.com/program#koncert-xvi-tra-canti-e-balli), to przyjemnie wyciszony i wysmakowany, to radosny i swawolny. Żebyście byli na bieżąco: Davide Monti dziś grał na skrzypcach, hojnie improwizując (to wiadomo, norma), śpiewał, recytował teksty po włosku, a nawet na początku przemówił w języku stylizowanym na polski, kierując się w stronę poezji abstrakcyjnej 😉 Cieszy się na koncert w Warszawie i granie w towarzystwie obrazów.
A później Bolette Roed zagrała transkrypcje partit i sonat skrzypcowych JSB na flet prosty. Koncert, po którym nie bardzo wiadomo co napisać, bo wszystkie słowa jakieś koślawe i nieadekwatne. Teraz tylko cało wyjść z tej hipnozy, bo jutro trzeba ludzkim językiem do studentów 😉
No to wspaniale 🙂
Ja natomiast miałam dziś zupełnie inne muzyczne przyjemności, o czym w nowym wpisie.
@klakier
Ten cytat to akurat nie o Gergiewie – no i nie o przyszłej premierze, rzecz prosta.
O przyszłej premierze,a raczej o wypowiedziach twórców na jej temat
pisze Tomasz Flasiński :
http://teatrdlawas.pl/teatr/tdw/index.php?option=com_content&task=view&id=33438&Itemid=73
Natomiast jeśli chodzi o stronę muzyczną, to bardziej niż maestro Gergiewa ciekawa jestem kolejnych grudniowych przedstawień, poprowadzonych przez Bassema Akiki, który przez drugą połowę listopada będzie pracował z orkiestrą. I to chyba jego dziełem będzie ostateczny kształt muzyczny spektaklu (klakierze, z góry proszę o wybaczenie 😉 ) Jeśli przypadkiem ktoś z Frędzelków będzie na tych przedstawieniach, to proszę o wrażenia.
Do tekstu p. Flasińskiego (za którym polecam wszystkim biografię Poznanskiego – tylko „życie”, bez „dzieła” – oraz jej swoisty suplement w postaci książeczki „Tchaikovsky’s Last Days”, Clarendon Oxford 1996) dodam informację, że bajkę o „sądzie honorowym” znaleźć można w najpoważniejszej biografii brytyjskiej Davida Browna (którego wyśmiewa Taruskin), a szczegółowej analizie poddaje ją Francuz rosyjskiego pochodzenia, André Lischke. Ten ostatni opowiada się również za hipotezą samobójstwa, jest w tym jednak znacznie ostrożniejszy, podkreślając, że wszystkie świadectwa na temat owego trybunału pochodzą z czwartej ręki.
Oczywiście, wyciąganie z biografii – zwłaszcza w jej aspektach tak grząskich – daleko idących wniosków interpretacyjnych jest bez sensu. Niestety, mało kto opiera się tej pokusie, jak tego dowodzą fantazje niektórych szekspiro- i anty-szekspiro-logów. Czajkowski jest tu szczególnie wdzięcznym obiektem, włącznie z idiotyzmami językowymi, o których tu wspominała PK (że Leński śpiewa „moj drug” o Onieginie). „Czajkowski w rękach różnych pań i panów…”, żeby sparafrazować Gombrowicza.
Co do Zamku Sinobrodego, jedno warto powiedzieć : będzie wykonany w języku oryginału, po węgiersku. Inaczej mówiąc, Niemka z Lipska i urodzony w Izraelu Południowo-afrykanin pochodzenia litewsko-ukraińsko-szkockiego wykuli na małpę tekst w nieznanym sobie języku, po czym wykonają go dla publiczności, która nie zrozumie z tego ani słowa.
Spojrzałam z ciekawości do operabase, gdzie w tym sezonie grają „Zamek Sinobrodego” i w pakiecie z czym. Ciekawy przypadek: https://vlaamseopera.be/en/#!/season-2013-2014/de-burcht-van-hertog-blauwbaard-winterreise?mode=overlay
Niestety link nie działa, w Gandawie i Antwerpii będzie „Zamek Sinobrodego” w pakiecie z „Winterreise”.
To był „sierdiecznyj drug” śpiewany do Olgi 😉
Kiedy o tym mówiliśmy, chyba nawet wspomniałem, że dokładnie to samo opowiadał francuski pisarz „gejowski” Dominique Fernandez – w czasie dawnego „trybunału” o pieśniach Czajkowskiego, gdzie tych „druziej” jest na kopy. Na to nie ma rady : wiara czyni cuda i zmienia nawet sens słów. No, ale skoro można napisać, że Czajkowski popełnił samobójstwo ze wstydu, bo się zaprzedał burżuazji pisząc Dziadka do orzechów, to już zaiste wszystko można napisać… Normalnemu palec by sam uciekł z klawiatury i puknął autora w ciemię.
P. S. W Operze Flandryjskiej po węgiersku śpiewać będą Litwinka i Słowak (świetny Stefan Kocan). Zawsze to RWPG… Ale reżyser węgierski – przynajmniej on będzie wiedział, o czym mowa.
W Warszawie kiedyś śpiewali Eva Marton i Laszlo Polgar. To dopiero było… ale se ne vrati. Zwłaszcza że Polgar nie żyje 🙁
Z tego co widzę w tym sezonie wszędzie „Sinobrody” w oryginale. Okazuje się, że byliśmy w ubiegłym roku w Poznaniu w luksusowej sytuacji, mogąc posłuchać go po polsku. Tym bardziej szkoda (powtarzam się, ale co mi tam), że koncert prowadzony przez Łukasza Borowicza nie został zarejestrowany.
Zadrżałam widząc to flamandzkie zestawienie z „Winterreise”. Podobnie przejmujące wykonanie „Zamku” jak to wspomniane w Poznaniu plus „Winterreise” powiedzmy w interpretacji Pregardiena jednego wieczoru? Nie wiem co by ze mną było. Czyste dywagacje, bo przecież nie wiadomo, jakie będą tamtejsze wykonania, jakie pomysły będzie miał reżyser itd.
Fakt, że po takim zestawie – w jakiej kolejności? wsio rawno – to już tylko biegiem nad Wartę i chlup…
Z tymi oryginałami jest ciężko. Donizetti nie stwarza problemów, bo wystarczy rozumieć „o co chodzi”. Ale to jest opera dialogowa, sylabiczna, prozą. Z przekładem nie ma większych trudności. Sam Fricsay nagrał to kiedyś po niemiecku (z DFD). Granie po węgiersku w Nowym Jorku, Paryżu czy Warszawie uzasadniałaby tylko pierwszorzędna obsada węgierska, jak ta, o której wspomniała Pani Dorota.
Spojrzałam z ciekawości do Dieskografii (nadal mnie zadziwia i chyba nigdy nie przestanie) – pod „Herzogs Blaubart Burg” jedenaście nagrań (wliczając również archiwa radiowe i dwa nagrania, które są własnością prywatną). W latach 1958-62 DFD śpiewał po niemiecku, w latach 1975-86 po węgiersku. Sześć nagrań po węgiersku z Julią Varady.
A kolejność zestawu flamandzkiego Bartok + Schubert.
Dziwny zestaw. Schubert jako odpoczynek po Bartoku?
Nic z tych rzeczy, idą na całość. „Kornél Mundruczó uses his talent for film imagery to weld these two works into one moving scenic whole”.