Capella gialla
Dawno nie widziałam w naszych teatrach operowych tak konsekwentnej i precyzyjnej wizji plastyczno-ruchowej, poddanej przy tym w pełni muzyce. Tak właśnie myśli o teatrze muzycznym Natalia Babińska, co podkreśla na swojej stronie.
Natalia jest muzykiem, znam ją jeszcze ze świata „dawniactwa” (grywała na fideli, współpracowała m.in. ze znaną tu niektórym Pauliną Ceremużyńską). Jest też człowiekiem teatru. Dlatego wszystkie elementy są tu ze sobą związane, a jeszcze na dodatek wysnute z treści, kontekstu historycznego. Operuje skrótem, czytelną aluzją, dowcipem. Nie upiera się, że publiczność jest głupia i nie zrozumie dzieła tak bardzo zakorzenionego w poetyce swoich czasów, więc trzeba jej przetłumaczyć na dzisiejsze. Choć dzisiejszego też trochę jest, akurat tyle, żeby zręcznie przymrużyć oko.
Kiedy macias1515 napisał, że spektakl jest w poetyce komiksowej, trochę się wystraszyłam. Ale to wcale nie jest poetyka komiksowa, tylko taka z chińskich cieni, albo sylwetek wycinanych z czarnego papieru na jarmarku. Dekoracje (Diana Marszałek, z którą Babińska stale współpracuje od początku działalności) i kostiumy (Julia Skrzynecka) są utrzymane w kolorach podstawowych: czerwień, żółć, niebieski plus czerń i biel, a sylwetki (tak się widzi poszczególne postacie, bo stroje mają monochromatyczne) nawiązują do rokoko poprzez wariackie fryzury-nakrycia głowy oraz fasony ubrań (Rozyna ma prześmieszną spódnicę-bombkę). Jako więc że Rozyna jest cała na żółto (podobnie Almaviva, chyba że przebiera się za pijanego żołnierza na niebiesko czy za ucznia Don Basilia – na czerwono), Figaro śpiewa do niej, że ukochana Almavivy ma „capella gialla” (zapewne by mi to przeleciało, gdybyśmy o tym akurat dziś nie rozmawiali).
Spektakl rozpoczyna się już na uwerturze filmową dowcipną animowaną czołówką, zrealizowaną przez Paulinę Urbańską i Justynę Brząkalik. Kiedy na początku pokazuje się twarz Rossiniego i widnieje przez parę minut, już się domyślamy, że zaraz do nas mrugnie. A że armata, która pokazuje się przez chwilę w pierwszym akcie, w drugim akcie wystrzeli – to nie szkodzi, że też się tego domyślaliśmy, i tak zaskakuje. Wiele gagów jest przewidywalnych. Ale to w niczym nie przeszkadza przyjemności z odbioru. Więcej spoilerstwa nie zrobię, zwrócę jeszcze uwagę na świetny pomysł czarnych, tańczących cieni bohaterów oraz sylwetek mieszkańców Sewilli…
No i trzeba w końcu powiedzieć o muzyce: Eraldo Salmieri wie, jak się takie rzeczy prowadzi, ma to w genach (choć de facto jest Włochem austriackim, urodzonym w Linzu). Obsada dziś była chyba ta sama, co wczoraj – i jest nieźle. Co prawda chciałoby się więcej blasku w barwie głosu sympatycznej skądinąd Bernadetty Grabias (Rozyna), a jeszcze bardziej – siły dźwięku i precyzji w głosie Sylwestra Smulczyńskiego (Almaviva), który wciąż niestety zachowuje format dobry do Warszawskiej Opery Kameralnej, gdzie jest jednym z czołowych tenorów, niż na większą scenę. Lepiej radzi sobie inny bywalec WOK, Tomasz Rak, choć trochę forsuje barwę (trudno się przestawić). Klasą dla siebie jest Krzysztof Szumański jako Bartolo, także pod względem aktorskim, Aleksander Teliga bawi rosyjskim akcentem jako Basilio, a o dwóch pobocznych rolach koniecznie trzeba wspomnieć: Patrycji Krzeszowskiej jako Berty (której reżyserka dopisuje podczas jej arii sympatyczną historyjkę) i Patryka Rymanowskiego jako Fiorella, pierwszego aktora, który pokazuje się na scenie.
Komentarze
Pani Doroto,
Pierwszego dnia jako Hrabia występował Leonardo Ferrando – świetny tenor , jako Bartolo – Grzegorz Szostak – który dodatkowo był świetny aktorsko. Pozdrawiam serdecznie.
IW
Pobutka.
Ja troche z innej beczki i troche maniacko powracajac do tematu, ktory poruszylem w jednym ze swoich ostatnich wpisow. Czyli pianista Roman Rabinovich. Gdyby czytelnicy blogu zaintersowani byli wspominanym przeze mnie jego recitalem z Belgradu, to udlo mi sie przez „osobe zaprzyjazniona” zdobyc nagranie z transmisji recitalu. Nic zobowiazujacego….
http://www.mediafire.com/listen/b364pbjz1ubrsae/rabinovich%20stereorama.mp3
Miło, że sie podobało. Tutaj kilka zdjęć:
http://operalodz.com/spektakl.php?id=10
Inne łodzianum: dzisiaj 84 urodziny prof. Zdzisława Szostaka. Ad multos annos !
Dzień dobry! Ja tylko przed ruszeniem w drogę szybko uspokoję tych, co podpisali wiadomą petycję. Dziś mogę już nie zdążyć ze złożeniem jej u adresata, jutro mam dzień P (na którym zresztą mam nadzieję spotkać pana ministra), ale może rano. Jeśli nie, to we środę. Tak czy owak na dniach.
Na razie!
Obok PAKowej pobutki – dwa koreańskie barytony w tej samej arii. Oba świetne, włoski doskonały, technika i kultura pierwsza klasa. Jakby chłopaki zupełnie nie czuły, że to „stało się nam przed historyczny dystans obce”. Ktoś powinien ich szybko wyobcować, bo nie nadążają.
Już w redakcji.
Iw – witam i dziękuję za informację o pierwszej obsadzie. Wniosek: trzeba celować na Leonardo Ferrando (choć nie wiem, ile razy jeszcze tu wystąpi, w końcu do gość…), a Bartolo w obu obsadach dobry 🙂
Dziękuję też Romkowi za jego imiennika 🙂
Dla Pana Profesora Szostaka najlepsze życzenia!
Uszanowanie melomanom. Jeśli wolno o wrażeniach po lekturze tekstu to pozwolę sobie na malutką dygresję. Dla wielu ludzi teatr czy opera wciąż stanowią syntezę sztuk i tak jest w istocie przy okazji wybitnych spektakli. Nie postponujmy jednak sztuki komiksu bo w istocie „powieść graficzna dla dorosłych” w wydaniu mistrzów jest także syntezą sztuk. Mam akurat na podorędziu „Zemstę Hrabiego Skarbka” G.Rosińskiego i patrząc na ilustracje tego geniusza wiem, że są one w stanie zachwycić i „rasowego” melomana i malarza, ale też architekta, scenografa, charakteryzatora, literata etc. I tylko tyle. Komiksowi przyprawiono gębę rozrywki dla prostaczków, ale to nieprawda. Dlatego niechże poetyka komiksu Panią nie „wystrasza”.
Ukłony
Witam Małgorzatę (co prawda mamy tu już jedną, ale „czarną”, bez linków do stron). Ależ nie postponujemy tu sztuki komiksu (nie byłabym co prawda pewna, czy akurat Grzegorza Rosińskiego nazwałabym geniuszem, raczej dobrym, bardzo sprawnym autorem komiksowym). Komiksy bywają zresztą najprzeróżniejsze, także bardzo poważne i bardzo artystyczne. Jednak w zestawieniu akurat z Cyrulikiem sewilskim poetyka komiksowa wydawałaby mi się cokolwiek ryzykowna. Pozdrawiam 🙂
@Romek
dzieki za link do mediafire
Recital RR zrzucam, aby posluchac na spokojnie, ale na Belgradzkim Radiu dzis w nocy (UK) a wieczorem w NYC jest „Nočne Promenade” z Lutosem, Bairdem i Szymanowskim!
http://www.rts.rs/page/radio/sr/story/1466/Radio+Beograd+3/1492903/No%C4%87ne+promenade+%28ponedeljak%E2%80%93utorak%2C+13%E2%80%9314.+1.+2014%29.html
Pan Piotr Kaminski, Kot M. i PK wspominali przyklady stalinowskiej manipulacji czy sekularnej, muzycznej amnezji lub np. obecnej (PC) antywieprzowej ingerencji w Brytyjskich zlobkach. Tu i we „wspolnocie bryt.” sprawy ida dalej. Aby trzymac sie tej tematyki muzycznej, w wielu przedszkolach UK, Kanady, takze USA, zabronione jest wspolne spiewanie koled, a dzieci w szkolach juz nie wiedza, co to jest (takze muzyczne) przygotowywanie sie do przedstawien – (jaselek/szopek) – „Nativity Play”, gdzie w UK obowiazkowym rekwizytem na glowach „trzech kroli” i dumnych ‚rodzicow’ Jezusicka, byly do niedawna kraciaste scierki kuchenne, dzielnie zastepujace „keffiyeh”. Swieta w wiekszosci nazywaja sie teraz „X-mas”, a wkrotce nadejdzie czas na uniwersalny „Festive Season”. „Jajko Wielkanocne” tez nie obylo sie bez ingerencji Wielkiego Brata – obecnie jest kampania, aby nazwac je „Spring Sphere”! Ma to byc jakas „Wiosenna Przestrzen” ale na „nasze” to ciezko przetlumaczyc, jako ze „sfera” ma tak wiele znaczen.
http://en.wikipedia.org/wiki/Sphere_(disambiguation)
Nie ukrywam, ze sam bedac dzieckiem, dziwilem sie slyszac spiewy i zyczenia: „wesolych swiat”, kiedy dopiero co, jakiegos waznego goscia torturowano i przybito wielkimi gwozdziami do drewnianego krzyza.
Pobutka.
@Preludek, Wielka Brytania jakis czas temu przestala byc krajem jednorodnym etnicznie czy wyznaniowo (proces zaczal sie kilka lat po wojnie i trwa do dzis) i odzwierciedleniem tego stanu rzexzy jest oprganizowanie swiat w przedszkolach i licznych szkolach.To oznacza rezygnacje z roznych elementow bozonarodzeniowej tradycji chrzescijanskiej – po co religia ma wprowadzac podzialy wsrod dzieci? Nie wystarczy ze dorosli chwytaja za bron w imie Boze? A choc anglikanizm jest wciaz „religia panstwowa” na Wyspach, to jakby zliczyc wszystkich ludzi zarliwie religinych w tym kraju, to nie wiem czy nie byloby ich wiecej wsrod wyznawcow islamu niz wiernych Kosciola Anglii.
Wiekszosci z nas tutaj, nawiasem mowiac, bardzosie popdoba taki kraj wielokulturowy i liczacy sie z wrazliwoscia ludzi wywodzacych sie z kregu innych kultur. Nie chcielibysmy za Boga tego zmienic. Czasami jest mi trudno wytlumaczyc to Polakom, ale z czasem i Polska moze bedzie znow wielokulturowa. Moze nawet bedzie placic zasilki na dzieci pozostawione na Ukrainie, w Rumunii czy w Bulgarii przez nowo przyjezdnych. 😈
Dzień dobry 🙂
Nie wiem, czy ta Pobutka to aby nie z pamiętnego koncertu w Salzburgu na okrągłe urodziny Mozarta, na którym byłam…
Nie wdaję się dziś specjalnie w dyskusje, bo mam bardzo pracowity dzień. Już byłam na wywiadzie, teraz szybko coś na ząb i do Teatru Wielkiego. Dzień „P”, czyli dzień wręczania Paszportów „Polityki”, jest zwykle dla mnie wyrwany z życiorysu. Taka różnica tym razem, że będę mogła w wolniejszej chwili zajrzeć na blog ze smartfona 😉
A stroje Kierownictwo też będzie miało takie piękne jak poprzednio? 🙂
Nie na biezacy temat, ale dopiero dzis przejrzalem blogi i wpisy z ostatnich dni i uderzyly mnie wypowiedzi Romka (podobienstwo nickow przypadkowe) z 10. stycznia. Moja niezyjaca juz zona (muzykolog i pianistka) miala identyczne odczucia i opinie o grze Blechacza; nawet uzyla tych samych zwrotow co Romek, a bylo to niedlugo po konkursowym zwyciestwie RB.
@Kot Mordechaj
Dzien Dobry (nie pobutka) ale wiedzac, ze prawdziwe koty sa teraz aktywne… zalecam profilaktycznie, dobry „β-bloker” (np. Propranolol) na przewidywana przeze mnie hipertensje.
Staralem sie utrzymac mój poprzedni „Post” (bez świec), na temat „la-la-la, in PC UK” w kanonie muzyczno-żartobliwym (14.01.14. 2:36).
Pamietajac o muzycznej idei tego blogu, musze jednak odpowiedziec na polityczna nauczkę otrzymana od Kota, tego samego dnia o 11:10.
Drogi Mordechaju, na pewno Twoja stara dokladnie wie, kiedy skonczyl sie tu sen o sloganowej wielokulturowosci, juz moze kiedy wplynely „statki bananowe” na „rivers of blood”… lub kiedy wkroczyly miedzy nas plecaki z Semteksem i gwozdziami 7/7, albo wczesniej kiedy pojawily sie „elementy celtyckie” z mocznikiem w ciezarowkach (nie rozrzucanych po polach, a tylko eksplodujacych w miastach W.B.). Zamieszki Lata 2011, napewno przypomnialy wszystkim o upadku tej teorii, kiedy kazdy zszokowany mieszkaniec terroryzowanej dzielnicy, przed kamera tv, dziwil sie: „Where is my, pardon, OUR ‚community’?”. Wielokulturowej spolecznosci nigdy nie bylo, aby ja stracic. Z powodu prawnego zabicia przez londynska policje uzbrojonego gangstera, „spolecznosc” np. Birmingham, zajela sie paleniem swoich dzielnic, biznesow, kradzieza i przemoca, poniewaz duze miasta jak i centralny Londyn, podzielone sa na „getta” wyznaczane przez kody pocztowe w ktorych sie zyje a na zewnatrz ginie. To nie jest wielokulturowosc wysniona przez socjologow lat 60/70tych, to jest rozklad wielu „kultur, grup kryminalnych i etnicznych, klas ekonomicznych oraz spolecznosci religijnych” – one nie umieja zyc obok siebie, bo nieopatrzne przejscie na druga strone ulicy, o innym kodzie pocztowym, moze i czesto konczy sie egzekucja. Mozna to nazwac „pocztowo-kodowosc” ale nie wielokulturowosc. Statystyki mlodych ludzi tracacych w ten sposob zycie, zdrowie i fizyczno-umyslowa niezaleznosc, sa przerazajace. System sobotnio-niedzielnej sluzby zdrowia w duzych miastach, od poludnia na polnoc calej W.B., nastawiony jest na dziury po kulach oraz rany po nozach i maczetach (jesli pacjenci przyjada zywi). Bonanza transplantacyjna dla oczekujacych (nie rasistow) jest bardzo obiecujaca. Zdarzaja sie czasem wypadki odmowy organow, ze wzgledu na rase dawcy lub potencjalnego biorcy. Gdyby tylko jeszcze doszla taka organizacja jak w Hiszpanii… azjatycki przemysl sprzedawania organow by upadl. Chiny nam Foie-Gras, a my im nerki Etc.
Wyliczone przeze mnie poprzednio ciekawostki nt. zakazu koledowania i jaselek w panstwowej brytyjskiej edukacji, nie byly moimi ubolewaniami nad sekularyzacja krolestwa, poniewaz sam jestem antyteista. Szanuje jednak i nie zapominam, ze QE2, oprocz bycia nasza Pania, jest takze anglikanska Papieżowa. Uwazam, ze „cum fueris Romae, Romano vivito more, …cum fueris alibi, vivito sicut ibi” i kocham UK, nie zapominajac o tym gdzie sie urodzilem i wychowalem, co ma takze wplyw na jezyk, ktorego wlasnie teraz uzywam.
Przedstawiajac moja perspektywe chcialbym nadmienic, ze jestem tu od czasu „tamtego Dywizjonu..”, jak on tam „trzysta coś tam” z RAFałków z Northolt, a nie od czasu krajowej matury z 2004, ktorej absolwentom, czasami, cos stara sie Pan tlumaczyc nt. pozytywow multikultur w wielkim miescie. Tylu tu poznalem naszych „eks-pilotow z tamtej eskadry” (szczegolnie tych urodzonych po ’45r!), ze aby nie dolaczyc do rzeszy setek „blaszanych bohaterow” gawedziarzy, twierdze od razu, ze (teoretycznie) „wojowalem w obsludze naziemnej”.
Serio jednak, Kocie, wspomniana wielokulturowosc, ulegla juz dawno oficjalnej, rzadowej aborcji – jako watpliwa kampania zycia „razem-ale-osobno” w „Pokoju”.
http://www.bbc.co.uk/news/uk-politics-12371994
Od pierwszego momentu, kiedy zyjemy wsrod ludzi majacych RÓŻNE DEFINICJE tego „pokoju”, ogladamy sie czesto za siebie. Profilujemy ich w myslach ludzi na ulicy i w metrze, czujemy sie niepewnie w bliskosci duzych pakunkow i walizek, bo NA WIELE LAT zostawilismy ich samym sobie – czesto po szescioro w jednym „pokoju” zbudowanym na koncu ogrodu, w malej altance z materacami, dwoma wiadrami, czajnikiem elektrycnym i mikrofala; zdanych na jakiegoś ziomka, ktory drze z nich skore, ale… to wg ich „kultury”. It’s ok…
Jak to sie mowi: „If you put lipstick on the Pig, it’s still a PIG”.
Czasy juz sie zmienily – wg mnie pozytywny kurs idzie na asymilicje, integracje, wspolny – angielski jezyk i moze szansę na Swieto Narodowe (23 Kwietnia?), za ktore nie trzeba sie czerwienic – razem z przemyconym slowem „patriotyzm”, ktore teraz jest rownane z rasizmem. (Przynajmniej teraz w Polsce ludzie sie kloca, bo tam jest za duzo „patriotow”. Krwawa, bialo-czerwona jest rozdzierana non-stop od 10-go do 10-tego, a tu jest deficyt odwaznych wywieszajacych angielska lub brytyjska flage. ‚Union Jack’ w oknie? – Tam musi mieszkac rasista!)
To, ze Wielka Brytania nie ma konstytucji to rozumiem historycznie, ale że nie ma swojego odpowiednika Dnia Bastylii lub 4 Lipca czy 3 Maja mnie bardzo przeraza. W Dzien Swietego Jerzego, 23 Kwietnia kilku przebierancow w zbrojach przemyka sie z domow do pubow i jest po ptokach. Zarzad miasta musi uchwalic zawieszenie na magistracie bialej flagi z czerwonym krzyzem, ktora musi zniknac o polnocy.
Brytyjczycy, ze wspanialym oddaniem i tradycja umieja celebrowac zmarlych za swoj kraj (11.XI), ale dla zywych nie ma nic i za to winie „politycznie poprawna” wielokulturowosc, ktorej ostatni gwozdz do trumny, powinien byc wbity juz dawno.
Nieslychanie pozytywna dla UK, akceptacja wielu uchodzcow z hitlerowskich Niemiec i po wojennej zawierusze – tysiecy, doslownie zewszad, nie ma juz odwzorowania w terazniejszym modelu zycia wsrod globalnych konfliktow, migracji, komunikacji i ekonomii. Teraz jest najwazniejsze, aby bomby produkowane przez izolowana, radykalna „wielokulturowosc” garstki szajbusow, nie zaczely wybuchac na Golders Green, South Ealing czy Shepherd’s Bush i zeby nasz Kotek mial zawsze nieprzeterminowane krajowe produkty sprzedawane w polskich delikatesach, wg brytyjskich zasad handlowych a nie widzimisie jakiejs znudzonej pani „Celyny, Lucyny czy Żanety”.
TERAZ ODFAJKOWUJE ( z przyjemnoscia) ELEMENT MUZYCZNY:
Dzieki PK wiemy, ze Arika Sharona na OIOM-ie otaczała muzyka Mozarta; natomiast ostatnio Norman Lebrecht wspominal, że Sharon za aktywnego życia, jako wojskowy i farmer, zaczynal dzien od sluchania nagran Bacha.
Nawet w czasie wojny Yom Kippur, znalazł okazje na frontowe ‚kumbaya’ z Leonardem Cohenem.
Pobutka.
Dzień dobry,
ja, prawdę mówiąc, też zdziwiłam się trochę idealistycznym tekstem Kota, skoro już bardzo dobrze wiadomo, że stosunek społeczeństwa brytyjskiego do multikulti (no i w drugą stronę, czasem boleśnie demonstrowaną) jest dziś, hm, dość zróżnicowany. Ale może nie jest to najlepsze miejsce do rozwijania tego tematu.
Tym bardziej, że mamy teraz ważniejsze tematy, o których będzie osobny wpis.
Tłumnie i mocno wysłonecznione koty spotkałam w sobotę! 😀
— W sumie sześć samozadowolonych tłuściaków 😀
Nb, jeśli kocio-ludzka PC pod tym blogiem kazałaby cytować je tylko w weekendy… 😳 …lecz czasami człowiek musi… 😎
Aaale im tam dobrze!… 😀
@PAK – (Sir Andrzej Panufnik).
Dzieki,
To bardzo trafny wybor, na tzw. „łancuszek” wydarzen, bo Sir Simon Rattle, ktory byl czwartym, po Panufniku, szefem CBSO, w czasie swojego pierwszego sezonu (’91-92) w nowej, wspanialej architektonicznie i akustycznie, Symphony Hall w Birmingham, tuz po smierci Sera Andrzeja, z dyrygenckiego podium, przed pierwszymi taktami muzyki, pozegnal go, wspomnajac z wielkim szacunkiem.
Przez reszte swoich rzadow w B-ham (do ’98), Rattle bardzo czesto programowal i nagrywal Polska muzyke – szczegolnie, serie plyt z repertuarem Szymanowskiego dla ś.p. EMI.
Ponizej, bardzo przejmujace, kontrastowe i nietypowe motywy wymyslone przez Estonczyka, ktory mieszka w Berlinie…
https://www.youtube.com/watch?v=RQgTxdhB5oo
Preludku – to już od paru lat nieaktualne. Arvo z powrotem mieszka w Estonii.
@Pani K.,
Dziekuje, nie wiedzialem, ze powrocil do ojczyzny.