Paszport na Polskę

Kiedyś dawaliśmy Paszporty „Polityki” z nadzieją na karierę światową laureatów. Teraz ruch jest odwrotny – nagrody te zaczęły służyć lepszej rozpoznawalności laureatów w kraju, i to właśnie jest przypadek kwartetu Apollon Musagète.

Muzycy związani z warszawskimi szkołami różnego stopnia (jeden z nich już po średniej szkole wyjechał na studia zagraniczne) spotkali się w Wiedniu i zrozumieli się natychmiast. Jak świetne to porozumienie było od razu, świadczy fakt, że wygrali konkurs ARD zaledwie półtora roku po zawiązaniu zespołu. Dalej już poszło jak z płatka, bo ARD to tak prestiżowy konkurs, że daje prawdziwego kopa w karierze. Dziś honoruje ich Musikverein czy BBC, grają na najlepszych salach, przez parę lat nawet mieli swój festiwal w Goslar połączony z warsztatami (z tego zrezygnowali, bo nie bardzo mają czas, żeby zajmować się tym cały rok, jak by należało, pozyskiwać sponsorów itp. – wolą grać).

Ciekawe, że dziś każdy z członków zespołów mieszka w innych miejscach – trzech w różnych miastach Niemiec, jeden pozostał w Wiedniu. Ale nawet tak wolą. Jak widać ze spisu na ich stronie, spotykają się naprawdę często, a że to się odbywa w oderwaniu od domów, mogą przez to pracować bardziej intensywnie. Umawiają się na czterogodzinne czasem próby i czasem tak im się pracuje, że robią sobie w tym czasie przerwę zaledwie dziesięciominutową. Podziwiam kondycję fizyczną, bo – poza wiolonczelistą oczywiście – grają na stojąco. Ja po wczorajszym wieczorze (także cztery godziny na nogach) ledwie chodziłam…

26 stycznia wystąpią w Warszawie, w Studiu im. Witolda Lutosławskiego. Zapewne na ten koncert przyjdzie więcej osób niż zwykle chodzi u nas na koncerty muzyki kameralnej – i bardzo mnie to będzie cieszyć. Powrócą prawdopodobnie w sierpniu, grając komplet kwartetów tegorocznego jubilata – Andrzeja Panufnika. I w ogóle mam nadzieję, że nasi organizatorzy życia muzycznego będą ich tu zapraszać częściej.

Ogromnie cieszy mnie też paszport dla Marcina Maseckiego, który należał mu się od paru lat. Trudno go sklasyfikować zresztą, niektórzy koledzy nominowali go także w kategorii muzyki poważnej. Marcin jest pośrodku, idzie swoją drogą, jest niezwykle kreatywny. Muzyka, jaką stworzył do wczorajszej gali, podobała mi się chyba najbardziej z dotychczasowych – oczywiście mam na myśli bardziej masowy czas tej uroczystości, bo pamiętam też przecież, jak kiedyś jeszcze w Teatrze Małym dała piękny minirecital Olga Pasiecznik. Ale komu się wtedy śniło, że to się tak rozrośnie…

Tutaj można obejrzeć telewizyjną rejestrację tegorocznej gali.