Urodziny nie tylko Chopina
Odwieczny spór o datę urodzin Chopina – jedni respektowali datę 22 lutego, inni 1 marca – został w tym roku zawieszony, bo 22 lutego to data urodzin kolegi Fryderyka ze szkoły – Oskara Kolberga. W tym roku obchodzimy więc jedne i drugie.
Rok Kolberga rozpoczął się oficjalnie 21 lutego uroczystym koncertem w jego rodzinnej Przysusze, gdzie jest jego muzeum. 21 i 22 lutego w Warszawie na UW (Pałac Tyszkiewiczów) odbywa się konferencja „Oskar Kolberg jako prekursor współczesnej folklorystyki”. W sobotę dołącza się Muzeum Chopina z wystawą: „Powiedzcie podziękowanie Kolbergowi za jego mozolną pracę. Oskar Kolberg: etnograf, muzykograf, chopinolog”. Zostanie też zaprezentowana aplikacja na smartfony „Przewodnik śladami Oskara Kolberga”. A w poniedziałek uroczysty koncert w Filharmonii Narodowej, gdzie będzie autentyczna muzyka ludowa, folk i Chopin z orkiestrą (pod batutą Jacka Kaspszyka). Całość odtworzy radiowa Dwójka we wtorek. Dokładniejszy program obchodów Roku Kolberga na stronie: www.kolberg2014.org.pl
We wtorek na konferencji prasowej dowiemy się dokładniej o planach NIFC na ten rok, w tym o programie festiwalu Chopin i Jego Europa, o czym oczywiście postaram się tu donieść jak najszybciej.
Koncert urodzinowy Chopina – tradycyjnie 1 marca, w Filharmonii Narodowej o godz. 18. – solistą będzie Yundi. Wcześniej, w południe, radiowy koncert transmitowany z Żelazowej Woli zagra Akiko Ebi. Tam też w godzinę później zostanie otwarta wystawa instrumentów ludowych z czasów Chopina (mottem jest cytat z listu z Szafarni: „Takiem tęgo dudlił, że się wszyscy zlecieli”). Szczegóły tutaj.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Przybić piątkę ze Sławulą
Wiece wyborcze kandydata na prezydenta Polski Sławomira Mentzena rozpoczynają się zawsze o piętnastej. Ta pora daje pewność, że przybędzie elektorat – uczniowie po lekcjach.
Ale od czterech lat urodziny Chopina – najdłuższe, jak to się podkreśla – obchodzi również Stowarzyszenie Smolna. Nie mają one już takiej formy, jak w Roku Chopinowskim, kiedy to grano non stop przez całą dobę. Koncerty już tylko wieczorami. Ale szykuje się w tym roku znów wiele zróżnicowanych atrakcji. Dołączył się nawet – sam ponoć się zgłosił – tegoroczny laureat Grammy, czyli Włodek Pawlik. O wszystkim można przeczytać tutaj.
Czyli: w tym roku fetujemy Oskara, ale nie zapominamy o Frycu. To niemożliwe przecież.
Komentarze
Pobutka.
A mnie wczoraj w witrynie sklepu w zachodnim Londynie mignela deseczka do siekania (po angielsku chopping board) na ktorej wymalowany byl Szopen z bardzi skwasniala mina i podpisany „Chopin bored”.
Nawet chcialem kupic Pani Kieroiwniczce w prezencie, ale lapa mi sie zawahala i uznalem ze to za dziecinne…
W Krakowie też od dziś świętujemy urodziny Fryderyka.
http://urodzinychopina.pl/artysci/
Dzień dobry
A ostatnio na Okęciu widuję napis „Dni Chopina” nad stoiskiem – oczywiście ze spirytualiami…
Mordko – taka gra słów nie przyszłaby mi do głowy
Alina – dzięki za informację, fajnie, że w Krakowie też się rozkręciło
Fajnie z tym Krakowem,tylko dlaczego uparli się,żeby od nowa wynaleźć klawiaturę.I na ostatnim plakacie PA i teraz w nagłówku linka dziwne rzeczy dzieją się z czarnymi klawiszami.Aga ostatnio szukała w Muzeum Instrumentów w Brukseli,czy mają na stanie „klawiaturę krakowską”,ale ani jej ani suki biłgorajskiej nadal nie ma w zbiorach.Może trzeba podesłać w prezencie?
ps.nie chodzi o to,że nie doceniam poszukiwania formy.Sama jestem plastykiem.Ale to mi się jednak wydaje skutkiem niedoinformowania.
Aplikacja ciekawa, można sobie np. jadąc pociągiem zaliczyć inną trasę, powędrować wirtualnie wraz z Kolbergiem po kraju. Warunek: posiadamy urządzenie z „Androidem”. Obiecują, co prawda, że na innych platformach też ma byc. Ale aż taka mobilna to ja nie jestem. Wystawa skromna, planszowa
Aga może by się podzieliła paroma słowami po dzisiejszym występie PA w Brugii?

Jeśli aplikacja kolbergowska jest na Androida, to nie dla mnie, bo mam Windows Phone
A ja jeszcze z jazzu. Dziś był koncert galowy w Teatrze Polskim (teatr taki jak warszawski, tylko w miniaturze). Najpierw zagrał zespół-laureat zadymkowego konkursu dla młodych: katowicki Bartosz Dworak Quartet (to już kolejna jego nagroda). Potem pojawił się Abdullah Ibrahim, który inaczej niż ponad 3 lata temu na tutejszej Jazzowej Jesieni zagrał tym razem sam, i był już niestety w gorszej formie – paluszki nie chodziły tak, jak kiedyś, więc nastrój nieco siadł, ale i tak jego oryginalność sprawiła, że cała sala siedziała cicho jak makiem zasiadł, podczas gdy pianista raczył nas swoim strumieniem świadomości. Na koniec Lizz Wright, o bluesowych korzeniach i obdarzona pięknym bluesowym głosem, głębokim i ciemnym – miło się słuchało, ale nie chwytało za gardło. Z klubu festiwalowego już zrezygnowałam, bo znów koncerty skończyły się później niż przewidywano.
Ale to jeszcze nie koniec! Jutro parę ciekawostek, a finał tradycyjnie na… Szyndzielni.
A tymczasem powrzucałam zdjęcia z ostatniego zlotu w Brukseli i Brugii:
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Bruksela2013#
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Brugia2013#
Piękne foty Pani Kierowniczko.Zwłaszcza Brugia cudna z chmurami.Tam jest inne światło.Vermeerowskie.
Co z Pobutką?Tatarzyn hejnalistę ustrzelił?
Re KM „Szopen z bardzo skwasniala mina i podpisany „Chopin bored”.”
(chopping board).
Mam gdzies w archiwach bloczek – taki do robienia listy, jak sie idzie po zakupy – shopping list – ozdobiony nutkami i profilami Chopina i Liszta – Chopin Liszt.
Re DS „Dni Chopina” nad stoiskiem – oczywiście ze spirytualiami.
Mam plyte, N. Kennedy gra koncerty Karlowicza i Mlynarskiego, zatytulowana „Polish Spirit”, z okazala butelka wodki na okladce – ale nie Chopin, a Karlowiczowki, ani Mlynarki jeszcze nie ma.
Dzieki za zdjecia z naszej eskapady belgijskiej. Ja tez zwrcilem uwage ( i wypowiedzialem ja glosno), ze niebo tego dnia nad Brugia bylo z flamandzkich obrazow – blekitne i gdzie niegdzie strzepki chmur. Te obloczki dosc szybko pedzily po niebie bo bylo troche wietrznie. Ale wesolo i przyjemnie.
A czy pamietasz, Labadku, taki portret wybitnego okulisty z tego szpitala sw. Jana jak na stojaco ostrym szpikulcem i nie patrzac na swego malego pacjenta wydlubuje mu oko? Sni mi sie po nocach…. Obiecalem sobie, ze nbigdy juz nie bede narzekal na swojego okuliste, jak mierzy cisnienie w oku z pomoca niezbyt nowoczesnego sprzetu. Przynajmnuiej patrzy na to co robi.
I dziekuje, Labadku, za podpowiedzi jakie restauracje nalezy odwiedzac. Sprawdzone, zaaprobowane.
Oczywiście,oczy mnie pieką na samo wspomnienie tego obrazu.
A ja uwielbiam małe portrety Memlinga,zwłaszcza tę dziewczynę,co z ramy ręce wystawia a w twarzy ma bidulka rezygnację przed wymuszonym zamęściem.
Cieszę się,że smakowało.Bardzo wszystkim zazdraszczam.Jeszcze Gandawa i Antwerpia też warte grzechu.
Aga się odezwie jak się wydostanie z lotniska w Brukseli.Na temat muzyczny oczywista.
http://uploads4.wikipaintings.org/images/hans-memling/portrait-of-a-young-woman-1480.jpg
O tę bidulkę mi chodzi.
Tak, to piekny portret, przed ktorym dlugo stalem zastanawiajac sie jak on osiagnal ten efekt trompe l’oeil, az w koncy dopatrzytlem sie, ze kawalek dla jej paluszkow zostal wyciety w drewnianej ramie.
3D i juszsz…Warsztatowo rewelacja i psychologicznie też.
O tak. Ale zauważcie, że na prawie wszystkich obrazach Memlinga jest ta sama kobieta
Ale wyobrażam sobie, jak całe to towarzystwo po pyfku i innych napojach będzie stamtąd zjeżdżać… GOPR w pogotowiu 
Wyobraźcie sobie, że właśnie przed chwilą zeszłam z Szyndzielni. Tj. ze schroniska do kolejki (po ciemku, z pochodnią). To był prawdziwy hardkor, ponieważ ta droga jest pokryta gołoledzią. Gdyby nie jeden miły pan, którego trzymałam za rękę…
Dopiero wróciłam z krótkich wakacji – moich ulubionych, czyli okołokoncertowych i już się dzielę, Pani Kierowniczko.
Udało mi się złapać Maestra w Brugii. http://www.anderszewski.net/news/index.cfm?press_id=398 Cieszyłam się na ten program – bardzo lubię Na zarośniętej ścieżce Janacka, a nie ma tego utworu na żadnej z płyt maestralnych. Z kolei Uwerturę w stylu francuskim Jana Sebastiana i Bagatele Beethovena mam na płytach, ale nigdy przedtem nie słyszałam ich na żywo. Programu dopełniała beethovenowska Sonata As-dur, a na bis był dawno niesłyszany Csik Bartoka. Te urlopowe koncerty, na które wchodzę, a nie wbiegam, wypoczęta, wyrwawszy się na chwilę z codzienności, z odnowioną wśród nowych wrażeń ciekawością i wrażliwością, mają w sobie coś szczególnego. Nie potrzebuję „rozgrzewki”, wpadam w zasłuchanie już od pierwszej nuty. Tak było także tym razem i Maestro, jak zwykle, czarował. Szkoda tylko, że tak, pod wieloma względami, ciekawa Brugia, ma zupełnie nieciekawą salę koncertową, ze skrzypiącymi krzesłami i podłogą. I że w tej nieciekawej sali stoi nieciekawie brzmiący, poważnie chory fortepian. Ale pomimo chorego fortepianu i zawirusowanej, dzielnie walczącej z kaszlem publiczności, koncert był, znowu, za krótki. Żegnając się dzisiaj z kamienną, wietrzną, pełną krokusów Brugią, słyszałam w głowie Janacka. To lubię – kiedy koncert nie kończy się na dobre z ucichnięciem ostatnich oklasków.
Hm, Brugia i Janacek… tak różne klimaty…
Choć może ja akurat złapałam jakiegoś lżejszego.
Szkoda, że mają nieciekawą salę. Ale tam za to działa znakomity zespół Anima Eterna pod kierownictwem Josa van Immerseela
Ładny program PA. Stęskniłam się już trochę, zwłaszcza, że na grudniowy krakowski recital nie dojechałam.
A wirusy szaleją. Najlepiej dać im kopa, jak ja zrobiłam. Uciekł, aż się kurzyło, już po czterech dniach
Te paluszki, o których dyskutujecie, poza tym, że są zachwycające, mają pierścionki w dziwnych miejscach. Patrząc na dłonie na obrazach Memlinga zastanawiałam się, czy malowani przez niego ludzie mieli równiejsze palce, niż ja, czy może kiepsko widzę. I zupełnie nie rozumiem, jak możecie w dyskusji o Memlingu pomijać tego pięknego Jana Chrzciciela. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/vls/c/c7/Memling_Sint-Jansaltaarstuk_(centraal_paneel).jpg
Też się trochę zdziwiłam, że akurat Janacek mi się odezwał. Ale jak się nad tym chwilę zastanowię, tak z tydzień albo z miesiąc, to pewnie zrozumiem, dlaczego.
Jan Chrzciciel jest w lewym skrzydle tego trypsztyku
https://picasaweb.google.com/110943463575579253179/Brugia2013#5983373700345556850
i jest absolutnie upiorny. Odcięta główka, szyjka – no cud miód.
Wrzuciłam wpis na zamknięcie Zadymki i idę spać. Rano do pociągu.
Co do tych samych kobiet, to owszem, zauwazylem, ze prawie wszystkie Madonny sa malowane z tej samej pani, ktorej twarz wydala mi sie dosc… jakby to delikatnie ujac… tempa. Ale moze to tylko moje wrazenie, ktorym podzielilem sie z (niechetnym) Bobikiem. Wydala mi sie jakas bezmyslna. Tylko mnie nie bijcie.
Witaj Ago. Teraz – jak powiedziala sprawozdawczyni BBC z Olimpiady – koniec z szampanami i kawiorami, wracamy do fish and chips.
Jasne,że malowali żony i kochanki.Modelka kosztuje.
Jak na ASP mówiło się „holenderska uroda”,to odzywka była:znaczy krowa?
Choć tu raczej flamandzka.
A od paru godzin pozowania wzrok tępieje nawet laureatom Nobla.
Mnie tam żal dziewczyny za całokształt i żadne pierścionki tego nie wynagrodzą.
Hihi, a ja właśnie w Brugii jadłam fish and chips