Odkrywanie Minkowskich

Wszystkim Blogowiczom absolutnie polecam film Minkowski/Saga Rafaela Lewandowskiego. Będzie otwierał sekcję muzyczną tegorocznego Planet Doc Review (i walczył o „Ucho Chopina”), a potem będzie wyświetlany przez telewizję Planete, i oby jeszcze przez kolejne.

Marc Minkowski zaczął interesować się rodziną swojego ojca – jak to zwykle bywa – za późno, bo po jego śmierci. Rzecz okazała się tak fascynująca, że wciągnęła dyrygenta po uszy i niemal każdą wolną chwilę pomiędzy licznymi występami i próbami – a wiemy przecież, jak jest pracowity – poświęca na wyciąganie kolejnych nitek z rodzinnego kłębka.

Sam jednak nie osiągnąłby takich wyników, gdyby nie spotkał na swej drodze Rafaela Lewandowskiego (dokumentalistę, autora jednej fabuły Kret, laureata Paszportu „Polityki”), który jeszcze w 2008 r. przeczytał wywiad z dyrygentem, w którym ten wspominał o poszukiwaniu swoich korzeni, i natychmiast stwierdził, że to dla niego idealny temat. Na dodatek bardzo chciał zrobić film o Warszawie, mieście, skąd wywodził się jego ojciec (Rafael urodził się w Paryżu, z matki Francuzki), a – jak się okazało – rodzina Minkowskich była z Warszawą bardzo związana.

Rozmawialiśmy dzisiaj z oboma panami i stwierdzili oni, że właściwie można by zrobić na ten temat kilka kolejnych filmów. Każdy bowiem z krewnych dyrygenta, o których jest mowa w filmie, zasługuje na osobną, długą i rozgałęzioną opowieść. Muszę powiedzieć, że gdy myślę o tej rodzinie. przypomina mi się rodzina Mendelssohnów, w której współczynnik wybitności dalece przekraczał sto procent normy. Tak było i wśród Minkowskich: bankierzy, naukowcy przeróżnych dziedzin, artystów może najmniej, ale Marc nadrabia to z nawiązką. Nawiasem mówiąc, rodzina (amerykańska) jego matki, o której film oczywiście nie mówi, jest nie mniej ciekawa: matka była tłumaczką, babka skrzypaczką (uczyła się u Enescu i Carla Flescha), a w posiadaniu rodziny znajdował się słynny budynek Dakota, w którym Polański kręcił Dziecko Rosemary.

Najbardziej niesamowity był August, pradziadek Marca, który miał czterech synów: dwaj starsi, naukowcy, pozostali po studiach za granicą (Mieczysław w Szwajcarii, Eugeniusz, dziadek dyrygenta, we Francji), dwaj młodsi również po studiach światowych wrócili do Polski, byli wielkimi patriotami i państwowcami, Paweł był przemysłowcem i posłem na sejm, Anatol – wojskowym, współpracownikiem Piłsudskiego. August, ich ojciec zaś tworzył i mnożył fortunę rodzinną, wspomagał starszych synów (którzy z nauki, choć wybitni, ledwo żyli), ale nie tylko, i dożył 95 lat – zabił go dopiero tyfus w getcie otwockim.

Kiedy w 2008 r. robiłam z Minkowskim wywiad dla „Polityki”, nie chcąc pytać o to, co wszyscy – bo o temacie poszukiwania przezeń polskich korzeni było już głośno – spytałam, czy wie może, czy w tej rodzinie się muzykowało. Opowiedział wtedy o wspomnianym Pawle, którego zdjęcie przy fortepianie się zachowało, i o swojej babce Franciszce z domu Brokman (tak samo jak dziadek była wybitnym psychiatrą), która była wielką miłośniczką opery. No i oczywiście, skoro rodzina mieszkała w (zburzonej podczas wojny) kamienicy na Fredry 10, to niemożliwe byłoby, żeby nie chodziła do Teatru Wielkiego za rogiem.

Wrzucę tu artykuł sprzed ośmiu lat Piotra Kamińskiego (PMK wypowiada się też w filmie), po którym widać, jaki postęp zrobiono w poszukiwaniach przez te lata, także dzięki Rafaelowi i jego ekipie. Po pierwsze – to, co wspomniałam wyżej, czyli że babka nie była Francuzką, lecz polską Żydówką urodzoną w Moskwie. Po drugie: owa „czerwona książeczka” autorstwa zamieszkałego w Baltimore, a zmarłego w 1991 r. Jana Minkowskiego, syna Anatola (Jan był również naukowcem – profesorem elektroniki) zawiera wiele pożytecznych informacji, ale też wielką mistyfikację: wywodzi ród Minkowskich od rycerzy walczących pod Grunwaldem, a pomija w genealogii rabina z Mińska… August zmarł w getcie otwockim, grobu do dziś nie znaleziono, ale jest fotografia zrobiona po wojnie i jest o nim mowa w filmie. Paweł Minkowski był nie chemikiem, lecz ekonomistą. Anatola Minkowskiego prawdopodobnie zabili nacjonaliści ukraińscy w 1939 r. gdzieś pod Lwowem. Ale najważniejsze: modernistyczna willa Augustówka, którą August wybudował w Otwocku, wciąż stoi. Widzimy ją na filmie i słyszymy o niej dużo. To jedyny budynek, jaki po Minkowskich pozostał, i nie do odzyskania (są tam dziś mieszkania komunalne), za to ponoć coś się ruszyło w kwestii terenu koło metra Świętokrzyska, gdzie znajdował się bank Augusta.

Opowieści – można powiedzieć – z Atlantydy. Tego miasta nie ma. Są to więc opowieści w dużej mierze tragiczne i wstrząsające. Jest kilka momentów, kiedy coś chwyta za gardło. Bo – poza wszystkim – Rafael Lewandowski zrobił o tej fascynującej historii równie fascynujący film. Co więcej, dużo w tym filmie muzyki, i to wspaniale podłożonej i zgranej z kontekstem: nagrania pochodzą z próby i koncertu Minkowskiego z Sinfonią Varsovią, który odbył się na zakończenie polskiej prezydencji w UE. Pod Warszawę przedwojenną poszły fragmenty z Halki oraz początek II Koncertu Szymanowskiego, podczas sekwencji wojennej – dramatyczne przetworzenie tegoż koncertu, po wojnie melancholijny Kaprys polski Grażyny Bacewicz, który Kuba Jakowicz wykonał wówczas na bis, a potem – III Symfonia Góreckiego. Tak się szczęśliwie złożyło, że zarówno Rafael, jak producentka filmu Joanna Fido, są po szkołach muzycznych, więc zostało to zrobione naprawdę z wyczuciem. Jest nawiasem mówiąc nagranie całego koncertu, które odtwarzane było swego czasu w Mezzo.

Na zaostrzenie apetytu: zwiastun, fragment jeden, drugi, trzeci.